sty 102020
 

Skala wczorajszej dyskusji o salonie24 trochę mnie zaskoczyła, nie spodziewałem się, że te sprawy są aż tak bardzo zapomniane, a dla wielu czytelników wręcz nieznane, a przez to bardzo interesujące. Postanowiłem więc, że jeszcze trochę powspominam salon, gdzie pisałem przecież przez osiem lat dzień w dzień. Jeśli wziąć pod uwagę, że pisali tam także autorzy wynagradzani przez właścicieli, to uczciwie przyznać trzeba, że mieli oni niezłą bekę ze mnie i moich poczynań. Nawet niewolnik narysował kiedyś moją karykaturę, jak siedzę samotnie we wszechświecie i reklamuję książki.

Zanim przejdę do konkretów wspomnę o trzech kwestiach. Pierwsza – fragment filmu „O dwóch takich co ukradli księżyc”, filmu, który powinien być z kilku przynajmniej względów obowiązkową do opanowania treścią dla działaczy PiS i sympatyków tak zwanej prawicy, patriotów czy jako się tam oni wszyscy nazywają. We fragmencie tym Jacek i Placek spotykają chłopa, który poświęca czas od świtu do nocy na czynności absurdalne. Przenosi w garści ziemię z jednego pola na drugie. Kiedy go pytają co robi, opowiada, że miał spór z królem, który go wyrolował i zostawił mu skałę, a sobie zabrał dobry grunt. Żeby trochę jeszcze poszydzić, powiedział mu, że może sobie z tej ziemi wziąć tyle ile zmieści mu się w garści. No więc chłop nosił tę ziemię, albowiem był człowiekiem serio traktującym deklaracje i postanowił przenieść cały czarnoziem króla na swój skalisty kawałek. Przypominam ten fragment filmu z udziałem Jarosława i Lecha Kaczyńskich, z nadzieją, że wszyscy, którzy patrząc jak codziennie przez osiem lat pracuję za darmo na klikalność i wyniki salonu, dobrze się przy tym bawili. Chcę także przypomnieć, że w pewnym momencie nasze dwa blogi – toyaha i mój – generowały jedną trzecią wejść na ten dziwny portal. W tym czasie Igor Janke organizował tam telewizję, zapraszał Lejba Fogelmana, Janusza Mikke, robił szkołę liderów i wywiad z Obamą. Blogów było setki, dwa robiły 1/3 ruchu w całym interesie. Ostatni tekst w salonie24 opublikowałem 26 marca roku 2017. Od tamtego czasu nie napisałem tam ani słowa. Okazuje się – tak mi to zrelacjonowano, bo na salon nie zaglądam – że w rankingu najpopularniejszych autorów salonu jestem na piątym miejscu. Pomyślałem, że to nieźle. Jak umrę, nawet dzisiaj, to niektórych ludzi będzie straszyć to puste miejsce po mnie. A powiem Wam w tajemnicy, że to dopiero początek. Mam całkiem nowe plany.

Nie będę tu pisał o misji salonu, ale o pewnej kwestii, która w tym salonie odbijała się jak w soczewce. Zgromadziło się tam sporo osób, które siebie nawzajem przekonywały o tym, że są niezwykłe. Używały do tego celu różnych chryzmatów, z których wszystkie były fałszywe. Ja się dziś znów trochę poznęcam nad nieboszczykiem Paliwodą, który przekonywał nas w swoich tekstach, że przeżywał różne moralne rozterki i dyskutował o nich na seminariach z rozpoznawalnymi i sławnymi myślicielami. To była metoda, którą stosowali też inni. Metoda, nie dająca efektu, albowiem ludzie przeżywający coś intensywnie nie chcą, by im te przeżycia tłumaczyć po akademicku. Chcą, żeby trafić do ich serca. To zaś jest bardzo trudna sprawa, a główną w niej rolę gra intuicja. Jest to też kwestia obłożona dużym ryzykiem, o którym ani razu nie wolno wspomnieć, bo można się zamienić w słup soli. Jeśli ktoś zamiast podjąć ryzyko, obstawia się autorytetami, opisuje siebie i swoją misję za pomocą, fikcyjnych sporów ideologicznych, których prawdziwa natura nie jest rozpoznana, to może co najwyżej sprowadzić na siebie nieszczęście. Ujmując rzecz w skrócie – autor jest po to, by podnieść znaczenie czytelnika, a nie swoje własne. A tak właśnie czynili w salonie ci, którzy chcieli uchodzić za autorów poważnych. W świecie realnych wzruszeń i realnych emocji, to było równoznaczne ze ściągnięciem gaci na przyjęciu. A przy tym nie dało się owego mechanizmu wyjaśnić nikomu. Powtórzę może więc jeszcze raz – nie ma nic bardziej odstręczającego i niewiarygodnego niż męska kokieteria, nie mająca pokrycia. Fałszywe deklaracje składane publicznie, przez sam tylko swój ciężar i sam moment bezwładu pogrążą każdego. Nic nie trzeba robić, nie trzeba nikogo atakować, ani specjalnie zeń szydzić. Wystarczy tylko poczekać. Co było i jest do okazania – ciągle ponoć zajmuję piąte miejsce w rankingu najpopularniejszych autorów salonu24.

Prócz autorów domagających się uznania a priori, już to przez uwarunkowania i uwikłania środowiskowe, już to przez koligacje rodzinne, już to przez udział w polityce czy życiu publicznym, czynni tam też byli zwykli agenci. Im się wydawało, że zrobienie dymu wokół jakiejś kwestii zmienia opinię dużych grup ludzi. To byli zwykle ludzie prości jak przecinak. Nigdy nie zapomnę jak niemiecka blogerka Oda, zdziwiła się, kiedy jej napisałem, że Bismarck nie był kanclerzem za Wilhelma II, bo ten go zwolnił i zatrudnił Leona von Caprivi. To był ten poziom. Byli też darmowi prowokatorzy, którzy chcieli zwracać uwagę na siebie także naszym kosztem, a także gwiazdorzy, w których inwestowano bardzo dużo, na samym początku, a który potem popełnili kilka szkolnych błędów i skazali siebie samych na zapomnienie. Byli ludzie, którzy bardzo brzydko szydzili ze mnie i moich poczynań, a potem kiedy okazywało się w co i o co się gra, usiłowali się zaprzyjaźnić. Nigdy tak nie róbcie. Po czymś takim, mogę co najwyżej odebrać hołd i przyjąć podarunki. Nic ponadto.

Czasem ludzie, zaskoczeni moją postawą, determinacją i wytrwałością, pytają po co mi to wszystko? Jakiego rodzaju satysfakcji dostarcza mi ta aktywność? Odpowiadam najdokładniej jak umiem – to są jakości i emocje nieporównywalne z niczym. Być może z lotem w kosmos. Nie da się tego wymienić na nic.

Dawniej kiedy pracowałem gdzieś tam na etatach, nigdy nie mogłem awansować. W pewnym momencie przestałem się nawet starać, nie zależało mi. Nigdy też nie dostawałem pochwał, no może nie nigdy, ale bardzo rzadko. To było dobre, bo nauczyło mnie nie zwracania uwagi na głupstwa. Kiedy napisałem dobry tekst, mnóstwo ludzi rzucało się, żeby go poprawiać. I to mi w zupełności wystarczyło jako symptom sukcesu. I nich tak pozostanie na zawsze. Niech nikt nic nie mówi i nie pisze o mnie, a wyznacznikiem sukcesu niech będzie wycie w obozie naszych wrogów, albo głuche milczenie. To jest najlepsze.

Pisałem tu wczoraj o manipulatorach dewastujących emocje, celowo i na zimno. Uważam, że takich ludzi należy zwalczać bezwzględnie i bez żadnej litości. To są bowiem wyłącznie, jeden w drugiego, przedstawiciele nierozpoznanych struktur, a ich celem jest deprawacja czytelnika i wysysanie mu krwi z serca. Czytelnik zaś jest jakością na rynku najważniejszą. Kto psuje czytelnika musi zginąć. Nie może być inaczej. Kwestii – jak odróżnić tekst dobry od tekstu zmanipulowanego i naznaczonego fałszywymi emocjami nie da się prosto wytłumaczyć. Ironia jest czasem dobrą podpowiedzią, ale nie zawsze. Zawsze jednak jasne jest, po co na rynku pojawiają się manipulatorzy – po to, żeby nie było niczego. Tę samą misję realizował salon – żeby nie było niczego. Jeśli ktoś uzurpuje sobie prawo do pozycji i dorobku, a żeby się utrzymać na nogach w konfrontacji z innymi autorami i z czytelnikami potrzebne mu są: seminaria Ojca Salija, prof. Legutko, sześć zaprzyjaźnionych redakcji, matka w wydawnictwie sejmowym, dwóch kolegów w ABW i jeden w TVP, oraz zaprzyjaźniony ambasador w Jemenie, to niech – pardon – spieprza. Mi wystarczy, że będę mógł przenieść tę garść ziemi z jednego miejsca w drugie. I z tą myślą Państwa zostawiam, albowiem muszę dziś sporo spraw pozałatwiać na mieście.

  29 komentarzy do “Żeby nie było niczego czyli Personalia II”

  1. Nie wiedziałem, że W dwóch takich… są takie metafory. Pogratulować pamięci.

  2. no właśnie,  czy słupom z salonu 24 wraz z rodziną o nazwisku Janke – jest wstyd po tym jak prawda o salonie wyszła na światło dzienne?
    Pewnie nie.
    Zapewne kalkulują sobie, że dopuszczeni do projektu, przeżyli kilka lat w zdrowiu i dobrobycie na plecach ambitnych osób i…. wystarczy.
    A że teraz trzeba świecić oczami, że trzeba by powiedzieć przepraszamy za manipulacje ….
     Cwaniactwo bez zdolności honorowej.

  3. „Prawica konserwatywna” ma salony, lewica ma organizacje pozarzadowe. Obie instytucje sa siebie warte i przereklamowane. Wladza formalna, rzad i prawo (policja) sa dla maluczkich. Jezeli ktos z racji urodzenia, koneksji lub talentu ma prawo do zasiadania w salonie, ale jest niesforny i nie przestrzega regul, to zostaje skazany na banicje i ma dwa wyjscia: moze zostac samodzielnym przedsiebiorca w warunkach wilczego kapitalizmu, albo zostanie zarzniety przez kompanow z marginesu na skutek popelnionego mezaliansu, jesli ktos nie moze sie obyc bez towarzystwa, „ciepla” i „przyjazni” ze strony drugiego czlowieka.

  4. W ciemno obstawiam, że 20% blogerów zapewnia 80% obrotów licznika ☺
     

  5. ojca Salija bym w to nie mieszał, polecam jego książki ludziom pragnącym pogłębić wiarę.

  6. Moim zdaniem tu nie chodzi o dorazne kalkulacje, tylko takie sa wielowiekowe reguly dzialania tego typu zgromadzen. Dorazna kalkulacja polegala na tym, zeby skanalizowac patriotyczny ruch blogerski i na tym zarobic. 
    Smierc ludzi „nobliwych” jest zawsze zaskoczeniem, przedwczesna, chocby nieboszczyk mial 99 lat, a sam proces umierania jest trescia kronik towarzyskich i jest podawany do publicznej wiadomosci. Tacy ludzie umieraja „w swoim domu, w swoim lozku, otoczeni przez liczne grono rodziny i przyjaciol”. Wyrzutki umieraja po cichu. Po szesciu dniach znaleziono zwloki, bo kogos denerwowalo, dlaczego jest tak cicho. 

  7. To znaczy sorry, przecenilem zdolnosc do posiadania uczuc wyzszych objawiajaca sie tym, ze kogos moze denerwowac, ze jest za glosno, albo za cicho – kompan spelnil obywatelski obowiazek.

  8. Jasne, zrób mi jeszcze listę ludzi, których mam w nic nie mieszać. I drugą – niepodważalnych autorytetów

  9. Oni mają poczucie sukcesu, jak sądzę

  10. Z wykluczaniem osob z towarzystwa i wyrzucaniem gosci z przyjecia tez trzeba uwazac i umiec to robic. Na przyklad taki PAD obrazil sie na Wlodzimierza Putina (zaczelo sie od Schetyny i jego odkrycia, kto naprawde wyzwalal Auschwitz) i teraz Wlodek i jego kumple zorganizowali konkurencyjny salon w Jerozolimie i beda sie doskonale bawili, pili, a kazdy z zaproszonych tam dygnitarzy i tuzow intelektu bedzie mial swobode wypowiedzi. Jakis zastepca pionka od logistyki imprezy bedzie decydowal, czy zgloszenie z Polski przyjac, czy wrzucic do kosza. Gdyby nie te fochy z naszej strony, to Duda mialby Putina na miejscu i na widelcu, a Rosjaninowi byloby niezrecznie odmawiac. W Polsce nie ma tych umiejetnosci, zrecznosci, ani zwyklego rozsadku i ja sie nie dziwie, ze towarzystwo woli wyjazd do cieplych krajow, bo wiedza, ze Polacy jak zwykle kaza im marznac i sluchac dretwych przemowien na apelu.
    Coryllus powinien dogadac sie z Chinczykami z Huawei i stworzyc konkurencyjny portal.

  11. Czy Coryllus wysłuchał choć jednego kazania ojca Salija lub przeczytał jedną książkę tego autora?

  12. Nie i na pewno tego nie zrobię. Ty natomiast z całą pewnością nie zrozumiałeś o co chodzi w dzisiejszym tekście. Reagujesz jak pies Pawłowa na dźwięk dzwonka. Nie kontynuuj tej dyskusji, bo cię wyrzucę

  13. Natknąłem się na książkę Waltera Lippmanna, Public Opinion. 100 letnia prawie.
    O początkach urabiania sobie rynku dla idei, też politycznych.
    Ciekawa i twórczo rozwijana. Polecam licealistom i studentom pierwszego roku kierunków humanistycznych.

  14. Przepraszam za off-top, czy Państwu też nie działają powiadomienia o komentarzach do odpowiedzi?

  15. Albo absolwentom. Manipulatorami opinii sa te ustosunkowane pociotki z Laguny, ktore przyjechaly do Polski na zaproszenie faceta, ktory moglby wystawic na licytacje WOSP gadzety w postaci zalakowanych kopert z losowo rozdzielonymi kwotami w srodku, certyfikatem Orkiestry i solennym oswiadczeniem, ze to nie jego i oni wystepuja jako najwyzszy autorytet prawniczy, a to nie jest nawet instytucja unijna. Poza pewnym prestizem oni nie maja zadnego umocowania i jest to tylko takie nieformalne zgromadzenie emerytow, ktorzy w okresie aktywnosci zawodowej pierdzieli w cieple stolki.

  16. Jest lekarz herbu „koperta”  i jest dziennikarz aspirujący do herbu „salonowiec” . I skąd u nich to poczucie sukcesu? 
    Z samych aspiracji ?

  17. Ten, ktory parkuje jaguarem na kopertach?

  18.  
     
    Nawet niewolnik narysował kiedyś 
     
     
    niewolnik żyje!
     
     
     
     
     
     

  19. W kontekście upadku salonu przypowieść Makuszyńskiego skojarzyłem z antyczną legendą
    Fortel Dydony z morałem

  20. żeby nam tylko malarii nie zainstalowali 

  21. nie, no ten co lagunę odwiedza (czecia osoba w państwie) i zaprasza tę gromadę emerytowanych kauzyperdów.
    Kto ponosi koszty podróży z laguny do nas i z powrotem? 

  22. Czeci ma kolejny pracowity tydzien z glowy. Wycieczka emerytownanych kauzyperdow z Laguny nie zajechala nawet do Oswiecimia, tylko szybko splodzili jakas niewiazaca rezolucje, wiec ile to moze kosztowac? Dwie koperty?…

  23. aleś mnie rozśmieszył, chyba niechcący wymyśliłeś nazwę nominału  płatniczego , nie złoty, nie hrywna , nie rubel, nie ojro a …  koperta  
    Ale wesoło nie jest

  24. Czeci da im jeszcze po koniaku i po naklejce „dzielny pacjent”!

  25. Otoz to…
    … kto placi za ten  CYRK  i  KOMPROMITACJE  tego calego detego „ciala” opiniotFUrczego…  i ile  ?!?!?!

  26. garść ziemi

  27. Co do filmu „O dwóch takich co ukradli księżyc” – scena z tzw. ziemskim chłopem jest w 29 minucie 30 sekundzie – zapamiętaj: „A tam, gdzie pasą się barany, na lewo”
    Igor Janke o polskich „mediach” opowiadał 8 lat temu: Link 1 oraz Link2.
    Czy ktoś zastanawiał się lub wie i chciałby podzielić się wiedzą, czym jest – ”nieustający strajk software’u” ?

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.