mar 062021
 

Niestety, pochorowałem się. Myślę, że to nie covid, bo nie mam dużej gorączki, mam węch i smak, ale ogólne samopoczucie słabe. O pisaniu czegoś z sensem nie ma mowy. W związku z tym zostawiam gotowca, a sam idę się leczyć. Przepraszam.

 

27 września 1927 r.

 

Pomorze jest niewątpliwie najlepiej zabudowaną dzielnicą Polski. Drogi, nawet boczne, wspaniałe. Bardzo porządnie utrzymane miasta i miasteczka [zamieszkałe są w znacznej większości przez Polaków]. Wsie wyglądają bogato, biedoty nie widać. Niestety cały krajobraz ponury. Pomorzanin też.

W Gdyni robota wre. Budowa portu zakreślona szeroko i posunięta daleko. Szkoła marynarki już gotowa. Budują się gmachy Banku Polskiego, Poczty i Banku Gospodarstwa Krajowego. Z małej wioski rybackiej, którą po raz pierwszy zwiedzałem w 1921 r., powstaje coś imponującego. Ten mały brzeg morski potrzebny Polsce nie tylko dla chleba, ale i dla ducha, bo nic go tak nie wzmacnia, jak żywioł morski. Olbrzymie kresy wschodnie przysparzają Polsce kłopotów pieniężnych i narodowościowych, natomiast małe Pomorze wytyka kierunek myśli narodowej.

W Działdowie zjechałem się z jenerałem Hallerem, który ma tam w sąsiedztwie małą posiadłość wiejską. Rozmawialiśmy i graliśmy w bridga. Jest to jegomość już nieco zgorzkniały, co jest właściwością tych, których nadzwyczajne wypadki szybko w górę wyniosły i jeszcze szybciej z góry zepchnęły.

Oczywiście, dla każdego królewiaka cechą najbardziej wybitną Pomorza jest zupełny brak żydów. Kiedy w krótkiej rozmowie z burmistrzem Chojnic wyraziłem mu podziw, że tyle jest w miasteczku sklepów polskich, odpowiedział poważnie: Ależ mamy już pięciu żydów!

29 września.

Przewodniczyłem dziś naradzie prezesów banków państwowych. Bank Gospodarstwa Krajowego reprezentował po raz pierwszy nowy prezes, jenerał Górecki. Orjentuje się dobrze i wykazuje bardzo dziś modną energję wojskową. Oczywiście że mniej zajmować się będzie bankiem, niż jego wpływami w zakresie politycznym.

5 października.

Prześladowanie dawnych narodowców doprowadziło już do ukazania się tajnych ulotek, zupełnie tak samo, jak za czasów niewoli. Uważam to za bezpłodną robotę. [Zwyciężony obóz narodowy nie ma dziś wodza. Dmowski pozostał tylko symbolem…]

11 października.

Umowa o pożyczkę amerykańską ostatecznie zawarta: 70 miljonów dolarów, cena emisyjna 92, prowizja banków 6%, czyli że Skarb za 7%-wy studolarowy oblig dostanie tylko 86, przyczem ma spłacać w przeciągu 20 lat po 103 za 100! Nadto daje zabezpieczenie rzeczowe: cła. Pozatem w przeciągu 3 lat ma działać kontroler amerykański. Za wiele upokorzeń!

W myśl planu stabilizacyjnego tylko 20 mil. dol. może być użyte na cele gospodarcze, reszta ma pójść na wykupienie biletów skarbowych, na wzmocnienie rezerw kruszcowo-walutowych Banku Polskiego i na zgoła niepotrzebne powiększenie o 50% kapitału zakładowego Banku. Bardzo gorąco protestowałem przeciwko ostatniemu warunkowi, ale bezskutecznie. Jednocześnie narzucono nam obowiązek wymiany biletów Banku na waluty złote według nowej równi: 100 zł. w złocie odpowiada dotychczasowym 172 zł., czyli za 1 dolara mamy płacić 8 zł. 91 gr.

Cała ta operacja będzie drogo Polskę kosztowała. Nie rozumiem zachwytu Młynarskiego, który nazywa tę pożyczkę kluczową, t. j. otwierającą drzwi dla [potoków] złota amerykańskiego, mającego wpłynąć do Polski w postaci następnych, już łatwych i czysto gospodarczych pożyczek. Oby!

29 października.

Pogoda wspaniała: 15 stopni R. w cieniu. Odwiedzałem byłego prezydenta Wojciechowskiego. Zastałem go piszącego swoje wykłady o spółdzielczości.

– Wydam [to] w książce, to i finanse moje poprawię. A za dwa tygodnie córkę [Zosię] za mąż wydaję.

Wychodzi za syna byłego premjera, Władysława Grabskiego.

1 grudnia.

Wczoraj Polska ajencja telegraficzna zamieściła wywiad z Premjerem Piłsudskim w sprawie litewskiej. Trzeba przyznać, że nasz dyktator wyraźnie przemawia do dyktatora Litwy:

„Prezes rządu Litewskiego p. Waldemaras wzbudza we mnie obawę z powodu stanu swego umysłu: jest, zdaniem mojem, niepoczytalny. W wymuszonych na mnie pertraktacjach [z nami] uznał, że jest z nami w stanie wojny i żądał, by Polska za zmienienie stanu wojny czemkolwiek mu zapłaciła, tak jak gdybyśmy tę wojnę już przegrali. Jest to argument, zaczerpnięty z bogactw rozumu ludzi, przebywających w szpitalu warjatów.”

12 grudnia.

Wczoraj wydałem w resursie kupieckiej obiad na 36 osób dla powitania Karola Deweya, amerykańskiego członka Rady B.P. i doradcy finansowego Rządu w zakresie planu stabilizacyjnego, narzuconego nam łącznie z pożyczką.

Moje przemówienie wygłosiłem po polsku:

„Szczęśliwie się złożyło, że władze Banku Polskiego wraz z zaproszonemi i łaskawie przybyłemi gośćmi zasiedli do biesiadnego stołu z nowym członkiem Rady, p. Dewey, wówczas, kiedy mamy już za sobą szereg wspólnie z nim dokonanych prac, co upoważnia mnie do stwierdzenia, że i w dalszych pracach zawsze się porozumiemy i czasu marnować nie będziemy.

Już przy pierwszem powitaniu zapewniłem p. Dewey w imieniu wszystkich władz Banku, że może śmiało liczyć na nasze współdziałanie w rozwiązywaniu wysoce ważnych dla nas zagadnień, zaś p. Dewey zapewnił mnie, że odtąd całą swoją pracę oddaje dla przysporzenia Polsce jak największego dobra.

A zatem cele nasze są wspólne, wspólnemi będą nasze wysiłki i wspólna odpowiedzialność, wspólne troski i wspólne radości. Dlatego, jeśli tu, w tem gronie złożę p. Dewey gorące życzenia pomyślnej i owocnej pracy, to życzenie to będzie tem szczersze, że jest oparte na realnej podstawie, zaś sympatja powszechna jaką p. Dewey swoją osobą zdobył już wśród nas w krótkim czasie, wagę tego życzenia tylko podnosi i podstawę jego rozszerza.

Lecz nie dość tego. Interesowność nasza dalej idzie. Nie wątpię, że p. Dewey po dłuższym wśród nas pobycie pozna dobrze wszystkie nasze wady i wszystkie nasze zalety, oceni trafnie tę szaloną tęsknotę do szybkiego postępu we wszystkich dziedzinach życia, tęsknotę usprawiedliwioną Narodu, którego zdrowy rozwój został wstrzymany przez długą niedolę dziejową, wstrzymany w tym właśnie czasie, kiedy inne narody korzystały więcej niż kiedykolwiek z wielkiego szczęścia tworzenia i szerzenia bujnej cywilizacji minionego stulecia. Zaniedbanie wiekowe musi być szybko odrobione przez Polskę odrodzoną. To nie jest już sprawa uczucia, nie jest sprawa ambicji narodowej, to jest twardy nakaz życiowy na dzień powszedni dla dzisiejszego pokolenia. Przy spełnianiu tego olbrzymiego zadania nasz nowy współtowarzysz pracy może być i będzie na pewno pomocny, gdyż przybywa z kraju, który wszystko co zdziałał wielkiego, zawdzięcza tężyźnie swoich działaczy, tężyźnie swojej organizacji, tężyźnie ducha, tężyźnie i rozmachowi pracy we wszystkich kierunkach.

A nam właśnie najbardziej potrzeba przejawów tężyzny i śmiałości we wszystkich przedsięwzięciach i, powiedzmy otwarcie, potrzeba nam tężyzny i śmiałości właśnie amerykańskiej, która dokonywa cudów w życiu gospodarczem, a do skarbnicy życia narodów wnosi tak szczytne pierwiastki wolności, jak na zawsze wyryty w sercach wszystkich Polaków 13-ty punkt słynnego orędzia Prezydenta Wilsona.

Oto powody, dla których witamy gorąco wśród nas nowego współtowarzysza pracy, p. Karola Dewey, na cześć którego wznoszę toast: niech żyje.”

Tłumaczenie angielskie mego przemówienia sekretarz [Ołtarzewski] zawczasu rozdał Amerykanom. Poseł Stanów Zjednoczonych A. P. Stetson siedział naprzeciwko mnie, zaś Dewey po prawej ręce. Pan Dewey odpowiedział po angielsku, przyczem polskie tłumaczenie rozdano Polakom. Tak brzmi:

„Panie Prezesie, Szanowni Panowie!

Z całego serca dziękuję za łaskawy toast na moją cześć. Pozwolę sobie odpowiedzieć w imieniu swojem i przyjaciół Polski w Stanach Zjednoczonych:

Niech żyje Polska, której historja zapisała się wielkiemi zgłoskami w przeszłości, a zapisze wyraźniej w przyszłości.

Panowie, żyjemy w niezwykle ważnych czasach. Świat cały oczyszczony został przez straszną wojnę, lecz ci, którzy zostali przy życiu, mają możność oddania się pracy twórczej, dla polepszenia warunków bytu w naszych krajach i na całym świecie.

Moja ojczyzna znajduje się obecnie w stanie bardzo pomyślnego rozwoju. W czasie mych niedawnych podróży do Europy skonstatowałem ze zdziwieniem, że panuje tam przekonanie, iż dobrobyt ten zawdzięczamy tylko przypadkowi. Dobrobyt całego narodu nie może być wynikiem kaprysu fortuny, gdyż jest rezultatem ciężkiej pracy i mądrych zasad ekonomicznych.

Użyłem wyrażenia „ciężkiej pracy”. Właściwie należałoby powiedzieć zadowolenia z pracy, dążenia do pracy twórczej, pragnienia, aby dwa źdźbła pszenicy rosły tam, gdzie dziś rośnie tylko jedno, aby żaden dzień, żadna godzina nie zostały zmarnowane. Naród, który ożywiony jest takim duchem, wszystko przezwycięża i jego nagrodą jest dobrobyt, zadowolenie i potęga.

Jestem z Panami dopiero od dwóch tygodni. Wiedząc, co zostało w Polsce dokonane w krótkim okresie 7-iu lat, spodziewałem się znaleźć i w Polsce tego ducha pracy i nie spotkał mnie zawód pod tym względem: widzę, że duchem tym ożywieni są ludzie w znacznym stopniu. Oby wytrwali w nim wszyscy, gdyż tylko duch zwycięża.

Dziękuję Panom, że zwróciliście się do mnie, abym, nie jako cudzoziemiec, ale jako Amerykanin, przyjaciel, wziął udział, chociaż w skromnym zakresie, w wielkim dziele Polski. Jak długo będę z Wami, pracy tej wszystkie siły swe poświęcę. Wznoszę jeszcze raz toast za przyszłą pomyślność Polski.”

Bojówka [Piłsudskiego] polityczna zażarcie prześladuje tych, którzy nie uznają genjuszu marszałka. W przeddzień wilji porwano, wywieziono za miasto i po bestjalsku pobito Nowaczyńskiego, publicystę obozu narodowego i wybitnego autora dramatycznego.

Oczywiście nikogo z winnych nie znaleziono, tak samo, jak dotychczas nie wykryci są mordercy gen. Zagorskiego. Oby łajdactwa te nie zemściły się na narodzie.

Złe czasy. Pamiętnik Stanisława Karpińskiego z lat 1924 – 1943

  8 komentarzy do “Złe czasy. Fragment”

  1. mam te teksty wojciechowskiego i abramowskiego o spółdzielczości o jej sile, o aktywizowaniu mas  i pozytywnych skutkach gospodarczych, no ale z dzisiejszego punktu widzenia są one naiwne , odnosza się do uczuć wyższych rzetelności, sprawiedliwości, a tymczasem świat się globalnie scalił podzielił masę światowego bogactwa na kilka rodzin, może na kilkanaście a z tych 7 mld ludności co tego kapitału nie mają to powstałą masa zależna od inwestycji tych najbogatszych .

    zwłaszcza ostatnie decyzje polityczne wyraźnie wskazują że rządzi kapitał finansowy z kapitałem mediowym.

    dla ludzi z 20 – lecia / xx wieku / dzisiejsza sytuacja nie mieściła się w głowie .

  2. przepraszam za brak dużych liter

    a co do pożyczki Deveya o warunki straszne,

    pamiętam wykład z ekonomii powiedziano nam na początku lat 70 – tych,  że przeprowadza się wycenę całego majątku krajowego łącznie z wyceną budownictwa prywatnego, tak widać że wtedy ta wartość majątku PRL  była potrzebna do ustalenia oprocentowania pożyczek z czasów gierkowskich

    potem takiej wyceny nie przeprowadzano

  3. Złe czasy okazją dla rabusiów

    Aby uniknąć niejasności podaję, że osoby na zdjęciach (doradcy finansowi rządów w 2. i 3. RP) to nie rabusie ale ofiary.

  4. Dzień Dobry, gdyby to był Covid to trzeba na teleporadzie kupić receptę na Viregyt K. Następnie wyszukać w internecie aptekę, która ma to z importu równoległego; w zeszłą sobotę było w Żyrardowie za 56 zł, ale cena jest różna w różnych aptekach (cena urzędowa to 22 zł ale na receptę od specjalisty-neurologa). Dawkowanie jest w internecie od tego lekarza z Przemyśla. Z własnego doświadczenia: choroba zmienia się w lekkie przeziębienie. Życzę szybkiego powrotu do zdrowia!

  5. Tym, którzy nie władają językiem angielskim wyjaśniam, że do willi Deweya (Pałacyk Sobańskich) włamał się Bernard Trzaska, znany policji z wcześniejszego włamania do ambasady francuskiej, a do willi Hume’a w Międzylesiu włamywano się czterokrotnie, aż ten powołując się na swój status „ambasadorski” zażądał ochrony policji, którą otrzymał.

    Status Deweya był wielki, o czym świadczy to, że  gdy w roku 1929 wydawał córkę za mąż w kościele anglikańskim/kalwińskim [pewnie ewangelickim] w Warszawie, to w ceremonii uczestniczyło 800 osób, a przyjęcie ślubne odbyło się Pałacu Rady Ministrów (dzisiejszy Prezydencki). W tym ostatnim uczestniczyli Prezydent Mościcki i Marszałek Piłsudski. Natomiast Ian Hume, jako dyrektor biura Banku Światowego w Warszawie, nigdy nie był pewny, czy zostanie przyjęty przez polskich premierów, ale nadawał sprawę swoim sekretarkom i nie było problemów. Natomiast na jego pożegnalnym przyjęciu byli: Kwaśniewski, Oleksy, Pawlak, Mazowiecki, Suchocka, Balcerowicz, Osiatyński, Gronkiewicz-Waltz i inni notable.

    A przy okazji Karola Dewey dołączam skan z broszury wskazującej na twórców zjednoczonej Europy. Niektóre nazwiska (Dulles, Churchill) mogą zaskakiwać.

  6. ” Niektóre nazwiska (Dulles, Churchill) mogą zaskakiwać.”  Mogą albo nie mogą zaskakiwać. Zawsze chodziło w tych różnych układankach między innymi o … cło.
     

  7. tia

    Gasperi, Schuman, Spaak no i …. nasz człowiek tam był czyli J. Rettinger

    /właściwie czyim człowiekiem był -J. R.-  z samej metryki i znajomości języka polskiego to chyba nic nie wynika przy osiągnięciach jego dorosłego życia/

  8. do Huma – włamywano czterokrotnie, a cóż to za papiery miał w biurku

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.