lut 172020
 

Wydawanie pisma „Żołnierz wolności” zainicjowane zostało w roku 1943, przez Związek Patriotów Polskich, składający się z żydów, komunistów i bezbożników. Do pisma tego dołączano dodatki religijne, albowiem żołnierze służący w szeregach, czyli ci co mieli ginąć i odnosić rany, byli ludźmi wierzącymi naprawdę. W przeciwieństwie do większości oficerów i politruków czynnych w tej armii. Nie wiadomo ile tych dodatków zostało wydane, wiki mówi o pięciu. Redagował je ksiądz w stopniu majora Wilhelm Kubsz. Chcę podkreślić, że pochodził on z bardzo bogobojnej i wielodzietnej śląskiej rodziny. Co dla wielu jest wystarczającym motywem, by usprawiedliwić wszystkie wybory księdza, także te polityczne i uznać, że skoro był księdzem, należy go oceniać inaczej. To znaczy jak? Lżej? Niech mi to ktoś powie wyraźnie, że jeśli ktoś jest duchownym, to w wyborach życiowych należy mu się ulga, bo i tak ma ciężko. Proszę, słucham, obiecuje, że nie dostanę szału i nie zacznę rzucać sprzętami. Ksiądz major, a później pułkownik Kubsz był delegatem stolicy apostolskiej na ZSRR. Kiedy front przeszedł przez tereny Białorusi, odprawił nabożeństwo w Katyniu i modlił się za dusze polskich oficerów pomordowanych przez Niemców. Tak właśnie, przez Niemców, albowiem uwiarygodnił ksiądz Kubsz, swoją postawą i wplątaniem w nią Pana Boga, kłamstwo katyńskie. No, ale – powie ktoś – są rzeczy ważniejsze, jeśli był delegatem stolicy apostolskiej na ZSRR to znaczy, że miał ważniejsze zadania, musiał pełnić posługę duchową na tej straszliwej pustyni. Jasne, po prostu musiał tak zrobić i już. Inaczej żołnierze, nie mieliby duchowego opiekuna.

Kariera księdza Kubsza w strukturach ludowej armii załamała się wskutek jego kłótni z marszałkiem Rolą Żymierskim. Szczegóły tego sporu nie są mi znane, zastanawiam się jednak o co można się pokłócić z kimś takim jak Rola? Odrzucam z miejsca kwestie doktrynalne, moralne i polityczne. Sądzę, że oni się pokłócili o pieniądze. Ksiądz został pozbawiony odznaczeń, a docent wiki tak opisuje jego dalszą karierę

W 1944 został dziekanem Armii Polskiej w ZSRR. Brał udział w walkach na terytorium Polski, w styczniu 1945 został zwolniony ze służby w wyniku konfliktu z generałem Rolą-Żymierskim oraz pozbawiony odznaczeń[3]. Urzędował w kościele garnizonowym w Lublinie, podobnie jak jego następca ks. płk Stanisław Warchałowski (obecnie parafia cywilno-wojskowa pw. Niepokalanego Poczęcia NMP)[4].

Przed armią radziecką i polskim wojskiem ukrywał się w Górach Świętokrzyskich, gdzie ponownie wstąpił na ścieżki życia zakonnego, tym razem w klasztorze oo. oblatów w Świętym Krzyżu pod nazwiskiem pokrywkowym Franciszek Kopiec[5]. Przebywał także w Poznaniu, a następnie był misjonarzem ludowym w Gdańsku

Urzędował w Lublinie, a potem ukrywał się w Górach Świętokrzyskich? I ponownie wstąpił na ścieżki życia zakonnego? Pod pokrywkowym nazwiskiem w dodatku? Ciekawe kto mu wyrobił dokumenty na to nazwisko i czy poznał w tych Górach Świętokrzyskich Stanisława Supłatowicza znanego jako Sat Okh? . Ja nie chcę tu zbyt długo szydzić, sami jednak rozumiecie, że trochę muszę. Misjonarz ludowy, zakonnik, żołnierz w stopniu majora, pozbawiony odznaczeń, który w dodatku wszedł w konflikt z kimś takim jak Żymierski. To jest doprawdy niezwykłe. Jeśli przyjrzymy się temu bliżej najdzie nas refleksja następująca – jak bardzo czerwonych musiał, pardon, wkurwiać Popiełuszko, skoro na misje wśród ludu wysyłali kogoś takiego, jak ksiądz pułkownik Kubsz. Prawda?

Ksiądz Kubsz wrócił do posługi, był proboszczem w kościele garnizonowym w Jeleniej Górze, a jak zmarł, to go pochowali na cmentarzu komunalnym. Być może dlatego, że parafialnego tam nie ma, a być może z jakiegoś innego powodu, ale nie chce mi się dociekać z jakiego.

Przedstawiłem tu zupełnie niechcący pewien wycinek historii wojska polskiego, pal licho, że ludowego. Nie ma to znaczenia, albowiem obecnie czynni wojskowi od tej tradycji się odnoszą. Innej nie znają. Mogą co najwyżej udawać, że jest im ona bliska. Na czym trzyma się ta tradycja? Na oddzieleniu żołnierzy od oficerów w wymiarze ideologicznym, moralnym i politycznym. Uczy nas o tym postawa i historia księdza Kubsza. To znaczy, że oficerowie wojska ludowego oraz ci, którzy tradycję tego wojska kultywują, czują się istotami stokroć lepszymi niż ich podwładni czy cywile. Dlaczego? Otóż dlatego, że mają gwarancje i certyfikaty od sił bardzo poważnych, a postawa księży i Kościoła utwierdziła ich i utwierdza do tej pory w przekonaniu, że organizację taką, jak KK, można łatwo wprząc w politykę, rozumianą w sposób bliski Zygmuntowi Berlingowi i Michałowi Roli Żymierskiemu. I mamy teraz tego Hołownię, a za nim tego starego trepa Różańskiego, no i organizację zwaną Klubem Atlantyckim. Wszyscy wiemy czym było pismo „Żołnierz wolności” – enklawą partyjnego, wojskowego betonu. Jak coś się nazywa w ten sposób, to z wolnością nie ma nic wspólnego. Per analogiam, jeśli w tym środowisku, a to jest „to środowisko” wykluwa się projekt Klub Atlantycki, to ma on związek ze wszystkimi akwenami i ciekami wodnymi świata, wliczając w to rzeczkę Gilówkę w Małopolsce, z wyjątkiem Atlantyku i lądów wokół niego położonych. I to mam nadzieję jest dla wszystkich tropicieli politycznych matactw jasne i zrozumiałe.

No i mamy wreszcie ojca Szustaka, który od 23 lat nie chodził na wybory, tak był zajęty rozeznawaniem swojego powołania życiowego, który deklaruje poparcie dla projektu Hołowni, Różańskiego i Klubu Atlantyckiego. I na to wychodzą koledzy i mówią – okay, okay, ale on jest duchownym i ma moc udzielania sakramentów. Całe szczęście nie jest delegatem Stolicy Apostolskiej na ZSRR, bo byśmy musieli chyba przed nim pełzać, tak byłby ważny, a przy tym godny współczucia i zainteresowania.

Przesłuchałem wczoraj zalinkowane przez Toyaha wystąpienie ojca Adama Szustaka. Powiem jedno – nie zawracajcie mi głowy. To jest coś absolutnie niewyobrażalnego. Napiszę teraz z jakich powodów. Otóż ojciec Adam Szustak był zdeprawowanym w dzieciństwie, samotnym chłopcem, poszukującym towarzystwa potwierdzającego jego własną wartość. Poszukiwania te prowadził w sposób nachalny i bez umiaru, a działo się tak, albowiem jego samotność była naprawdę dojmująca. Jak sam twierdzi od dzieciństwa wiedział, że będzie księdzem, choć w domu religia nie była obecna. Przypuszczam, że jednak była, ale a rebours. To znaczy ojciec z matką szydzili z duchownych. On zaś wymyślił sobie, że skoro oni ciągle o tym mówią, to znaczy, że ten ksiądz musi być kimś szalenie ważnym. I postanowił nim zostać. To jest hipoteza i można z nią dyskutować.

Opisane przez Adama Szustaka realia, skłaniają mnie już tylko do zadania jednego pytania – jaki stopień w wojsku miał jego ojciec i czy jego mama także była zatrudniona w jednostce wojskowej? To są moim zdaniem informacje kluczowe do zrozumienia postaw i wyborów tego człowieka. I bardzo Was proszę, żebyście mi tu nie pieprzyli o jego powołaniu. To jest facet, który ze stanu kapłańskiego i kaznodziejstwa zrobił sobie terapię indywidualną i się na tym lansuje, a do tego zarabia. Adam Szustak, jak sam wyznał, „wszedł w nieczystość”. I było to poważne. W tym nagraniu wspomina nawet o prostytucji. To znaczy, tak to zrozumiałem, że prostytuował się kiedy był dzieckiem. Nie umiem sobie wyobrazić, bardzo przepraszam, jego tak zwanego rozwoju duchowego. Jeśli bowiem ktoś prostytuował się, kiedy był dzieckiem, jest przetrącony na całe życie i ma skłonności samobójcze. Rodzina odcina go czasem z liny, albo łazi za nim, żeby nie rzucił się pod pociąg. Adam Szustak jednak poradził sobie z tym inaczej – został księdzem. Najpierw wstąpił do seminarium, a potem do zakonu. I wszystko – jak podkreśla – dostał za darmo od Pana Jezusa, który odwiedzał go wielokrotnie już to pod jakimiś postaciami, już to ukazywał mu się w myślach i mrugał doń filuternie. Pan Jezus przychodził do Szustaka na zmianę z szatanem. I to także jest wyraźnie powiedziane w tym nagraniu – już było dobrze i cacy, tak jak Pan Jezus powiedział, kiedy nagle pojawiał się zły i biedny Adam Szustak, znów musiał wyciągać pieniądze z portfela i jechać do Zakopca na dziwki, bo nie dawał sobie rady ze sobą. Do tego jeszcze tracił wiarę.

A skąd on miał pieniądze w portfelu – zapyta ktoś? Ja nie wiem, ale można spytać jakiegoś oficera ludowego wojska polskiego, może on będzie miał jakąś teorię na ten temat.

Jedno w tych wynurzeniach jest uderzające i ja to słyszę już któryś kolejny raz. Oto ludzie, przeżywający głęboko religijne wzruszenia, a ja nie kwestionuję wzruszeń Adama Szustaka, mówią, że sami nie osiągnęli niczego i bez Pana Boga żadna decyzja nie jest ważna. Mnie to zdumiewa, albowiem idę przez życie trzymając się swoich uporów, często głupich. Są to moje autorskie upory i jest mi trudno ocenić, kto mi je podsunął. Czasem, ktoś pyta mnie czy nie podpisałem cyrografu, bo tak mi łatwo idzie to pisanie. Rozumiem, że Szustak na pewno niczego nie podpisał, albowiem on ma bezpośredni kontakt z Panem Jezusem i palcem nie kiwnie już sam z siebie, dopóki mu Pan Jezus nie pokaże co ma robić? No chyba, że przyjdzie ten drugi i powie – no weź Adam, co tak będziesz siedział, choć pojedziemy się zabawić. I tak na zmianę. Istotne jest to, że wola i decyzje Szustaka są tu sprawą marginalną. I on z tym przekazem wychodzi do ludzi, którzy – co moim zdaniem istotne – podobnie jak on sam, nie interesują się niczym poza sobą. Nic tych biedaków nie obchodzi, poza ich własną relacją z tym, co uważają za emanację Pana Boga, a co wskazuje im Szustak, który przecież także przez całe życie niczym poza sobą się nie interesował. Nawet jak chodził na te dziwki, to one go mniej interesowały niż jego własna osoba. Jeśli to nie jest deprawacja, to może wskażcie mi co nią jest?

Całe życie chciałem być pisarzem i podejmowałem w związku z tym szereg decyzji, dość nieraz chaotycznych i bezładnych. Podobały mi się różne dziewczyny i trochę popijałem, a także bawiłem się wesoło długi czas. Nigdy jednak nie tak, by uciekać z domu, jechać do Zakopanego i tam szukać przygód. Nie miałem na to zwyczajnie forsy. Nie traciłem też z oczu celu, to znaczy tego co sobie zaplanowałem. Nie mogę więc spokojnie słuchać Adama Szustaka, który wszedłszy do seminarium, a potem do zakonu mówi – o kurna, to jednak nie to, nie zgadza się to z moja wizją. Albo – o kurna, to jednak to, zgadza się to z moją wizją, ale jednak muszę trochę jeszcze poszaleć. To są projekcje i zachowania człowieka skrajnie nieodpowiedzialnego i niedojrzałego, w dodatku o tak silnie nakręconej kokieterii, że strach do niego podejść. Ludzie, którzy się decydują na coś, a mówię to na własnym przykładzie, nie wiedzą co będzie, jak osiągną swój cel. Nie mają żadnych wyobrażeń na ten temat. Kiedy w końcu sukces przychodzi jest on zwykle inny niż to czego się oczekiwało. I co? Czy oznacza, to, że trzeba to rzucać, uciekać i łapać się za coś innego? Oczywiście, że nie, bo zbyt dużo pracy zostało włożone w tę aktywność i o powrocie już nie może być mowy. Valser nie odkręci swojego życia i nie zostanie dziś mistrzem curlingu, zamiast mistrzem karate, choć wjeżdża czasem na lód. Ja zaś nie zostanę gwiazdą mediów. Wykonaliśmy zbyt wiele czynności, które na zawsze zmieniły nasze życie. Adam Szustak zaś może odmieniać swoje życie ile razy zechce. Bo odwiedza go i Pan Jezus i szatan, tak jest dla obydwu ważny. I jeszcze może mówić swoim wyznawcom, że to Pan Bóg tak chce, albowiem dla niego nie ma rzeczy niemożliwych. To nie jest jednak w mojej ocenie prawda. Adam Szustak może to czynić, albowiem nie dokonał w życiu żadnego samodzielnego wyboru i nie zrobił niczego naprawdę. I do tego samego zachęca innych. Nawet nazwał w ten sposób swój wykład – jesteś nikim. Co to oznacza w praktyce? Można to usłyszeć wyraźnie – nawet jeśli się stoczysz, to nie ma to znaczenia, bo Pan Jezus może wszystko i dzięki niemu się podźwigniesz. Nic więc, tak naprawdę, poza tobą się nie liczy. A ty sam liczysz się tylko dlatego, że jesteś nikim. Powtórzę – jeśli to nie jest deprawacja, to wskażcie mi co nią jest.

Jeśli zaś idzie o oficerów, czyli ludzi których utrzymujemy po to, by ponosili za nas ryzyko, a oni z tego szydzą i stawiają siebie samych w centrum wydarzeń nie tylko politycznych, ale także w centrum duchowych i moralnych rozstrzygnięć, trzeba im zadawać zawsze jedno pytanie. Kiedy pojawi się przed nami jeden z drugim, z tymi gwiazdkami na naramiennikach, z tą charakterystyczną miną oszusta matrymonialnego, całkowicie pewnego abolicji, trzeba go poprosić, by opowiedział o ostatniej bitwie, w której brał udział. Jest w końcu oficerem. Niech nie mówi o polityce, niech nie opowiada o swoich fascynacjach, o książkach, o wyborach moralnych, niech nie mówi, gdzie pojechał na wakacje ostatnio, ale niech opowie o tym, jak walczył. To bowiem, jest z mojego punktu widzenia najciekawsze.

Ja mogę długo ględzić o pisaniu, bo do tego zostałem przeznaczony. O tym jak przynudza valser opowiadając o zawodach hokejowych czy treningach, nie muszę nikomu mówić. Teraz chodzi o to, by ci, którzy mienią się generałami i usiłują nam stręczyć Hołownię, opowiedzieli o bitwach, w których brali udział. Najlepiej tych zwycięskich. Amen.

  33 komentarze do “Żołnierze i księża. Stara, świecka tradycja II”

  1. Ten cały klub  atlantycki to po prostu Michał Kobosko.
    Ciekawy opis sprawy daje Michalkiewicz pod przewrotnym tytułem:
    „Z jakiego klucza ćwierka ptaszek boży”
    http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=4610
    Zapowiada się gorący dzień ☺
     
     
     

  2. No ale co, wg tego życiorysu,  to nasza stolica sportów zimowych to k….. dołek? No jak?
    No ja się nie zgadzam, a już nie chcę myśleć jak na to zareagują mieszkańcy Zakopca.
    Nic tam w tym życiorysie nie jest proste, wszystko jest jak kłębek drutu.
    Tak się zastanawiam nad życiorysem Szymona H., czy jego kandydatura nie ma na celu  wyłuskanie Podlasian z głosowania na PAD -a, bo będą się Podlasianie opowiadać za patriotyzmem lokalnym, czyli kandydaturą białostocką tzn. Szymonem H, który  jest białostocczaninem i jego ojciec był wice prezydentem Białegostoku.
    Z wyłuskania twardego elektoratu PAD -owi, maja pomóc z jednej strony Dominikanie, z drugiej strony lokalny patriotyzm „Hołownia jest nasz”.   

  3. Każda zimowa stolica ma ten charakter

  4. przeczytałam załączony link i sama z siebie się śmieję z poziomu mojej naiwności, no jasne że z moich rozważań to można PAD – owi wyrwać kilka % elektoratu, a tu idzie o grubą kasę.
    Sytuacja z moją naiwną interpretacją, jest podobna jak w tym  dowcipie z Żydem,  co się w bożnicy za głośno modlił prosząc Jahwe o jakieś 100 $. Rabin mu wręczył stu dolarowy banknot i wyprosił mówiąc:  my się tu o większa kasę modlimy a ty nam przeszkadzasz.    
    Podejrzenia Michalkiewicza, że naciski mogą być duże, a delikwent nie będzie miał wyjścia … zapewne mogą się zdarzyć.

  5. Holownia, Szustak i cala reszta to tylko pozory. Bez wsparcia amerykanow nic nie zrobia. Duda wygra bez problemow. 

  6. Pamięta Pan, Gospodarzu, którąś z przygód Tytusa, Romka i A’Tomka, gdzie bohaterowie chcąc coś tam wykraść lub uratować, rozpuścili w powietrzu gaz zastanawiający, i dzięki temu obecni tam strażnicy nie zwracali uwagi na to, co się wokół dzieje, tylko opierali się o framugę drzwi i wygłaszali kwestie typu: „Muszę przemyśleć moje życie od początku…”?
    Pana teksty też często mają charakter takiego gazu. Ten jest wyjątkowo mocny.
    Pozdrawiam

  7. Ciekawe gdzie bez problemu znajdzie milion głosów bo o tyle AntyPis wyprzedzał PiS w poprzednich wyborach ☺

  8. W sprawie o.Szustaka, ponieważ nie oglądam jego rekolekcji,  powtórzę za Toyah’em: 
    „Bardzo uważnie wysłuchałem wszystkich wystąpień o. Szustaka i  potwierdzam, że on rzeczywiście w żadnym z nich nie powiedział tego, co mu się zarzuca. Ani nie zachęcał do wyuzdanego seksu, ani nie mówił, że tatuaże są dobre, nie mówił, że piekła nie ma, nie mówił, że egzorcyści są zbędni. To wszystko stanowiło wyłącznie wymysł gnuśnych umysłów i nic więcej.”
    Na koniec wspomnę tylko, aby podgrzać atmosferę, że projekt o.Szustaka „Langusta na palmie” zebrał ponoć w Internecie blisko 2 mln zł☺
     

  9. Ludzie wybiorą normalność a nie bande popaprańców.

  10. Dokładnie tak. Wiadomo – w pierwszej turze może wygrać tylko PAD. Więc gra idzie o to, aby wyrwać każdy głos, żeby progu 50% nie przekroczył. Może zadecydować dosłownie parę tysięcy głosów. Stąd uruchomili wszelkie aktywna, nawet tak małe i nic nie zanczące jak Hołownię i o. Szustaka.

  11. Duda wygra bez problemow.
    Trzymam za to kciuki. Oby wspierały Cię dobre proroctwa.

  12. Rozumiem, że masz na myśli wybory parlamentarne A.D. 2019? No ale tam było mnóstwo różnych partyjek – każdy głosował na „swoją”. A teraz (gdyby była II tura), to aż takiego automatyzmu nie ma, aby suma tych pozostałych dała się w całości zapędzić pod jeden sztandar. Wtedy jednak było wiele sztandarów.

  13. A co jeśli Toyah mija się z prawdą? Zdarza mu się.

  14. W wyborach do Senatu na PiS głosowało (nomen omen) 447 promili głosujących.
    I to są na dzień dzisiejszy maksymalne możliwość Dudy, zarówno w pierwszej jak i drugiej turze. Jarek musi coś wymyślić. Może zresztą do mnie zadzwonić ☺
     
     
     
     

  15. Brawo, ale możemy tego nie popierać, prawda?

  16. Nie rozumiem twojego komentarza, na PAD-a głosowało 6 mln wyborców, a wg Ciebie  anty PiS ma gwarantowane 7 mln (no bo piszesz milion więcej)?
    O czym ty mówisz? 

  17. niech przekaże na remont Kościoła Dominikańskiego w Krakowie, na pewno się przyda.

  18. Miarodajne poparcie wyznaczają  wyniki ostatnich wyborów do sejmu z 2019 roku. Tam PiS uzyskał 8051935 na całkowitą liczbę 18470710 oddanych głosów. Tak licząc to PiSowi do 50% (9235355) brakuje ponad miliona głosów. Sztuczki z systemem D’Hondta nie działają ☺
     

  19. a tak na marginesie a ile było głosów nieważnych przy ostatnich sejmowych wyborach , czy na formularzach tzw „nieważnych głosów” (skreślenie więcej jak jednego nazwiska) było jedno nazwisko z PiS ? 
    A co z okręgiem wyborczym nr 100 . Między Gawłowskim (45.000) a Nieckarzem (44.600)   z PiS 320 głosów różnicy na niekorzyść PiS, W okręgu 75 między Morawską (64.172) z SLD a Ryszką z PiS (61.823), 3 tys głosów nieważnych. Czy na formularzach z nieważnymi głosami są nazwiska kandydata na posła z ugrupowania PiS?
    Jak to się skończyło ktoś wie?  

  20. „Duda wygra bez problemów”, bez pomocy USA ? 

  21. Szustak popełnił bląd otwarcie popierajac Holownię, niemniej jednak to jest wspaniały duszpasterz, który nawrocił nie jednego czlowieka. Jakoś  nie krytukuje się o. Rydzyka popierającego satanistyczna partitę PIS. Satanistyzną bo opierającą się na klamstwie, którego ojcem jest szatan. 

  22. od dawna masz pan te objawy?

  23. Zwracam uwagę, że w pierwszą rocznicę bitwy pod Lenino Główny Zarząd Polityczno-Wychowawczy Wojska Polskiego (uwaga nie „Ludowego”) opublikował konspekt pogadanki, w którym nie wspomina nawet ZPP, ale podkreśla obecność księdza kapelana Kubsza na pierwszej linii okopów. Podkreśla też, że przy Lenino stoi duży dębowy krzyż z nazwiskami poległych.
    W związku z tym krzyżem warto zauważyć, że nabór ochotników żydowskich do I dywizji był ograniczony, aby nie „deformować” jej narodowego charakteru. Wiki podaje, że generał Berling był oskarżany o antysemityzm.
    W drugą rocznicę bitwy uroczyste obchody rozpoczęła msza święta.
     

  24. Dzięki antysemityzmowi Berlinga żydowscy ochotnicy przeżyli i mogli spokojnie pracować w UB ☺
     

  25. https://pl.wikipedia.org/wiki/Wilhelm_Kubsz
    W Wikipedii jest dość tajemnicza dla mnie wzmianka „Po 1941 zagrożony aresztowaniem ze strony Niemców przystąpił do oddziału partyzantów radzieckich płk. Wasiliewa”. Postanowiłem poszukać trochę informacji o tym oddziale partyzantów radzieckich pułkownika Wasiliewa i co tam mógł robić ksiądz katolicki – bo chyba nie był duszpasterzem partyzantów radzieckich. Informacji o pułkowniku nie znalazłem ale za to znalazłem to i to jest dużo lepsze:
    http://jankowice.rybnik.pl/groby/kubsz.html
    Tu mnie zastanowiło z jaką partyzantką współpracował ale inne artykuły rozwiały wątpliwości.
    https://www.nj24.pl/article/kapelan-niepokorny
    https://www.niedziela.pl/artykul/35226/nd/Sluzyl-Bogu-i-Ojczyznie
    Ale ciągle pozostaje pytanie dlaczego dawny radziecki partyzant musiał się ukrywać przez konflikt z byle Rolą-Żymierskim. Z takim życiorysem to prędzej R-Ż powinien polecieć ze stołka.
     

  26. Super tekst.
    Talleyrand też był księdzem, a raczej wszyscy go krytykują. Chociaż miał rozbudowany zmysł dosadnego oceniania rzeczywistości. Miał powiedzieć raz pewnej damie z nadmiernie odsłoniętym małym biustem: „Czasem trzeba odsłonić bardzo dużo, żeby pokazać bardzo mało”. Myślę, że ten cytat pasuje do politycznej deklaracji o. Szustaka i pokazuje jego zasoby intelektualne.
    Pozdrawiam

  27. Odnośnie tych małych partyjek – zdobyły one łącznie tylko 203 tys głosów, które żadnej różnicy wyborczej nie robią ☺

  28. no tak: w 1941 r „znalazł schronienie” w oddziale partyzantów (leczył im zęby),   od kwietnia 1943 zostaje kapelanem w I Dywizji Piechoty im. T. Kościuszki,
    te długie około półtora roku między czerwcem 1941 a kwietniem 1943 leczył partyzantom zęby? Typowe dla Polaków w tym czasie było być zamkniętym w radzieckim więzieniu.        

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.