gru 232022
 

Zacząłem czytać Wojnę peloponeską Tukidydesa. Trudno znaleźć w całym publicystycznym uniwersum wykład bardziej klarowny i przejrzysty, niż ten. Bardzo żałuję, że nie zajrzałem do tej książki, jako człowiek młody, bo z pewnością moje losy potoczyłby się inaczej. Jestem dopiero na samym początku, ale to już wystarczy, żeby ocenić całość. Niech się schowają analitycy i geopolityce z YT, a także aspirujący politycy, w rodzaju Tuska. Najlepiej do mysiej dziury. To niezwykła książka, a do tego niezwykle skromny i świadomy swoich ograniczeń autor. Żeby, któryś ze współczesnych znawców wojny spróbował mu dorównać…

Jakby tego było mało nasz kolega ahenobarbus przysłał mi tekst do nowego nawigatora, tego o złocie, który wyjdzie w styczniu. Jest to pod wieloma względami materiał wstrząsający. Nie powiem o czym traktuje, ale przez ahenobarbusa przyjrzeć się musiałem mapie Morza Egejskiego, czego nie robiłem nigdy wcześniej, albowiem historia starożytna interesowała mnie mało. Szczególną uwagę zwrócić musiałem na wyspę Samos i jej władcę Polikratesa. Szkoda doprawdy, że postacią tą i jej historią nie zajmował się Tukidydes tylko Herodot. Ten pierwszy na pewno by zauważył, że sojusznicy Polikratesa, a także sposób w jaki przejął on władzę nad wyspą nie są połączeni zbiegiem szczęśliwych okoliczności, zapowiedzianych we wróżbach, z czego wynikło trwałe i obfite w konsekwencje panowanie Polikratesa. Pomińmy na razie sposób zdobycia władzy. Polikrates był tyranem Samos, a to znaczy, że nie musiał i nie chciał liczyć się z władającymi wybrzeżem Azji Mniejszej Milezyjczykami, nie liczył się też z potężniejącą ciągle monarchią perską, że o innych greckich polis nie wspomnę. Polikrates nie liczył się z nikim po prostu. Teraz wróćmy do zdobycia władzy. Legenda mówi, że z pomocą kilkunastu hoplitów i dwóch swoich braci, przejął władzę nad wyspą. Aż się chce w tym miejscu sparafrazować cytat z filmu Seksmisja – niezły macie tu burdel na tej swojej wyspie…Siostry! Jak to jest w ogóle możliwe? Nie kupiłem jeszcze Herodota, ale chyba będę musiał, bo może tam jest jakieś wyjaśnienie.

Nie wiemy jak to się stało, ale intuicja podpowiada nam, że bez jakiegoś wspomagania, takie rzeczy nie mogą się odbyć. Przecież piętnastu hoplitów nie przepłynęło wpław żadnej cieśniny i nie wylądowało na Samos w pełnym uzbrojeniu. Operacja ta musiała być przeprowadzona z udziałem statków, a tych Polikrates nie miał. Na razie oczywiście, bo potem dysponował olbrzymią flotą. Być może było całkiem inaczej. Polikrates przejął władzę w wyniku przewrotu pałacowego, a jego ludzie byli po prostu zainstalowani na wyspie wcześniej. Potem wystarczyło tylko wskazać dzień i godzinę rozpoczęcia działań.

Jakby się te sprawy nie odbywały, wykluczyć należy samodzielne działania Polikratesa. Ciotka wiki pisze sporo o jego sojusznikach i opis ten jest na tyle klarowny, że nie musimy w zasadzie nic dodawać. Rozsmakujmy się w nim więc trochę ujawniając po kolei różne szczegóły. Sojusznikiem Polikratesa był tyran Naksos. Jeśli spojrzymy na mapę, wszystko stanie się jasne. Samos i Naksos to są te wyspy, które – posiadając flotę – blokują Morze Egejskie. Nikt, kto próbowałby dostać się na te wody z zewnątrz, nie miałby szans z okrętami tych dwóch potęg. No jak to? Zapyta powierzchownie zainteresowany historią Hellady czytelnik, taki jak ja – a co z Atenami i ich potęgą? Co z flotą ateńską, która trzęsła przecież całym morzem i wszystkimi portami? No właśnie, co? W Atenach rządził Pizystrat, z niewiadomych względów nazywany tyranem, choć opis jego panowania w wiki, żywo bardzo przypomina program polityczny PiS i nic z tyranią nie ma wspólnego.

Relacje pomiędzy Samos a Atenami nie są mi znane. Popatrzmy teraz na innych sojuszników Polikratesa. Nie współpracuje on z Persami, zwalcza Cyrusa i Kambyzesa i trudni się korsarstwem na całym morzu, a to oznacza, że kontroluje przepływ złota. Ciekawe, prawda? No, ale muszę w końcu powiedzieć kim był jego najważniejszy sojusznik. Był to faraon Ahmose II zwany Amasisem. Człowiek z awansu, jak widać na jego wizerunku opublikowanym w wiki, raczej nie należący do rasy zamieszkującej wybrzeża  Morza Śródziemnego. Widać, że pan Ahmose przybył gdzieś z głębi kontynentu, karierę zaś na dworze i w armii zrobił poprzez swoje przyrodzone cechy takie jak bezwzględność i podstępy. Jeśli wszystko ustawimy sobie w taki sposób jasne się stanie, że Egipt, rządzony przez Ahmose II – byłego oficera i człowieka mało subtelnego, za to skupionego silnie na sprawach doczesnych, takich jak gromadzenie skarbu na przykład – poprzez zainstalowanie swoich ludzi na Naksos i Samos, otworzył sobie drogę do wnętrza Grecji właściwej. Nie wiemy jak na to zareagowały Ateny, ale być może ktoś lepiej znający te sprawy coś nam podpowie. Wygląda bowiem na to, że ponad trzydziestoletnie panowanie Pizystrata w Atenach miało egipskie gwarancje. Jeśli będziemy się zastanawiać dalej, trzeba będzie przyjąć, że to te gwarancje, a nie coś innego powstrzymywały potęgę perską przed najazdem na Helladę. Ich ceną było oczywiście utrzymywanie przy władzy takich ancymonów jak Polikrates, albowiem on i jego flota zapewniały dopływ złota, nie tylko na Samos, ale także do Egiptu. Tak myślę, choć mogło być przecież inaczej. Nie wiemy bowiem jakie były relacje Egiptu z Jonią, gdzie Polikrates nie miał kolegów, ale można założyć, że Jonia – późniejsze wypadki na to wskazują – była ofiarą złożoną na ołtarzu przyszłej, politycznej stabilizacji w rejonie Morza Egejskiego.

Jakby na to nie patrzeć – tyrani dwóch małych, ale położonych w kluczowym miejscu wysp Morza Egejskiego, na pewno nie doszli do władzy sami bez żadnych sojuszy. Na pewno też Polikrates nie zbudował sobie floty bez kredytu, bo liczyła ona ponad 140 jednostek, a do tego jeszcze była przedmiotem eksperymentów mających połączyć jej funkcje militarne i handlowe. Na Samos, jakiś prekursor admirała Fishera, zbudował prototyp okrętu, wdrożonego następnie do produkcji, który był jednostką wojenną i handlową jednocześnie. Ta okoliczność zaś, może choć nie musi, wskazywać, że wspólnikiem całego tego fantastycznego układu byli Fenicjanie. Egipt gwarantował polityczną stabilizację i usuwał ewentualnych przeciwników, Polikrates i jego flota zajmowali się grabieniem wszystkich, którzy nie zapłacili haraczu za poruszanie się po teoretycznie swobodnej przestrzeni morza, a Fenicjanie kredytowali to, finansowali eksperymenty we flocie i partycypowali w zyskach.

Opis rządów Polikratesa w wiki koncentruje się na rzekomym aforyzmie o zmienności losów, który miał ponoć wypowiedzieć jego największy sojusznik – faraon Ahmose II. Polikrates zaś miał być dowodem na to, że z wysokiego stołka spada się najbardziej widowiskowo. Nie wiemy co rzeczywiście powiedział Ahmose, wiemy tylko, że taka informacja była kolportowana i łączona z upadkiem Polikratesa. Ten zaś nastąpił po śmierci faraona, co tylko potwierdza nasz przypuszczenia.

Za upadkiem Polikratesa stali Lacedemończycy, którzy nie posiadali floty, w więc do pomocy wzięli sobie Koryntyjczyków. Zmontowali bunt w armii, którą Polikrates wysłał na pomoc faraonowi i rozpoczęło się oblężenie Samos. Nie wiadomo dokładnie jak się skończyło, ale na pewno nie ostatecznym upadkiem tyrana. Persowie, którzy byli jego głównym wrogiem, a także głównym wrogiem Egiptu, zajęli jednak Jonię, co z pewnością dało do myślenia, walczącemu całe życie z jej mieszkańcami Polikratesowi.  Persowie zajęli też, w sensie fizycznym, tak jak komornik zajmuje mienie, fenicką flotę. Szkoda, że nie ma żadnych opisów tego zdarzenia. To znacznie ograniczyło możliwości Polikratesa, ale nie pozbawiło go władzy. Jego usunięcie – być może ktoś nadal go popierał – sugerowałbym, że były to Ateny – musiało nastąpić w wyniku podstępu. Zasugerowano mu, że może wejść w podobny układ z namiestnikiem Jonii, zarządzającym krajem z ramienia Cyrusa. Polikrates się zgodził, wysłał do miasta Sardes swojego człowieka, który był jawnym zdrajcą. Ten opowiedział mu o złocie i różnych wspaniałościach, a Polikrates zgodził się tam pojechać i wejść w układy z Orojtesem, bo tak się nazywał namiestnik. Przypominało to trochę sytuację Sawinkowa, który uwierzył, że w ZSRR rozwija się opozycja przeciwko bolszewikom. Taka opozycja nie mogła rozwijać się w Jonii przeciwko Persom, albowiem to Jonia i jej bogactwa stanowiły podstawę omerty, która – nad głową Polikratesa – gwarantowała nową stabilizację w regionie. Czym się to skończyło wszyscy wiemy. Polikrates zaś został schwytany i ukrzyżowany. My zaś możemy się tu jeszcze zastanowić nad kwestią taką – jeśli w tym opisie jest choć kawałek prawdy, a jestem o tym przekonany, warto się może zastanowić jakie były prawdziwe źródła tak zwanej demokracji ateńskiej? Partenon i najważniejsze budowle miasta, podziwiane do dziś, zaczął budować Pizystrat, dokończyli je jego synowie. Co w takim razie zrobili demokraci i Perykles, przeciwko któremu wystąpił autor dzieła Wojna Peloponeska? I dlaczego my to wszystko interpretujemy w tak beznadziejnie głupi i oddalony od realiów sposób? A do tego jeszcze trujemy tym głowę dzieciom? Takie pytania nasuwają mi się przed świętami Bożego Narodzenia. Kogoś pewnie to zdziwi, ale stałych czytelników raczej zainspiruje.

  8 komentarzy do “Zrobiłem wczoraj coś, czego nie robiłem nigdy wcześniej”

  1. Dzień dobry. Cóż, Perykles to jeszcze jeden przykład wymyślania historii zgodnie z potrzebami dzisiejszymi, tyle że dawniejszej trochę. Mnie też zastanawia to przejęcie floty fenickiej. Jak to zrobili mianowicie? Drony mieli? Albo podpłynęli nocą wpław do pijanych w sztok załóg fenickich i wyrżnęli ich jak jakichś Filistynów? warto pamiętać jednakże, że to Cyrus puścił Naród Wybrany do domku, być może zorientowawszy się jakie korzyści może mieć ze współpracy z przyszłą diasporą. Deal ten zawarto nad głowami Fenicjan, tak jak później inny – nad głowami Zakonników Świątyni. Beneficjenci – ci sami. No ale już skończę, bo wyjdę na obsesjonata jakiegoś 😉

  2. Przejęcie floty fenickiej to jak przejęcie floty brytyjskiej. Rzecz nie do uwierzenia

  3. „Flota fenicka” zapewne zapałaciła za taki a nie inny przebieg wojny 🙂
    FYI: słuchałem właśnie wykładu p. dr. Szymona Modzelewskiego na YT. Pan Doktor nie wspomniał/pominął, że w trakcie skandalu, jakim był proces spadkowy po JPMorganie, wyszło, że do JPM należało zaledwie 17% jego majątku. Reszta? City of London. To zupełnie inaczej tłumaczy ruchy USA, prawda?

  4. – może byli tak pewni swego, że zaniedbali środki ostrożności. Ktoś niepozorny już widział się na ich miejscu, ale oni tylko uśmialiby się z takich pomysłów. Niesłusznie, jak widać. To trochę tak jak z rozebraniem Rzeczpospolitej, która nie mogła upaść, bo czuwał nad nią sam Bóg… No i cena zboża z Kanady mogła już spokojnie rosnąć…

  5. – a tom się zdziwił…

  6. Może było jak z Garibaldim i ” tysiącem Koszul”, ci przecież zmusili do ucieczki stutysięczną armię. A jak się później okazało kosztowało to sumę trzech milionów franków francuskich. Przekazano ją w złotych piastrach tureckich…

    Cieszę się, że podjął Pan Tukidydesa. Moje ulubione zdanie z tej książki brzmi: ” a potem obszedł wszystkie tajne związki głosujące” – tyle na temat  demokracji. 

  7. Niezłe. Jeszcze do tego nie doszedłem

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.