maj 292019
 

W ciemnych latach stanu wojennego w telewizorku słychać było, prócz Borysewicza i Panasewicza, znanych z buntowniczego usposobienia artystów, także głosy wyśpiewujące teksty ambitniejsze nieco niż utwór zatytułowany „Mała lady pank”. Najważniejszy z nich i słyszany częściej należał do artystki nazwiskiem Edyta Geppert. Drugi zaś, który szczególnie lubiłem, słychać było rzadziej, ale przez to był on moim zdaniem stokroć atrakcyjniejszy. Należał do zapomnianego już dziś, choć chyba ciągle żyjącego aktora Jacka Różańskiego. W bardzo oszczędnej scenicznej aranżacji śpiewał Pan Jacek tekst Edwarda Stachury zatytułowany „Dwa teatry”, w którym powtarzała się fraza widoczna w tytule. Wielu ludzi to wykonanie uwodziło i wielu je pamięta. Ja zaś miałem to szczęście, że poznałem kiedyś osobiście nie Pana Jacka, ale jego żonę Kamilę i nawet współpracowaliśmy przez jakiś czas.

Po co przywołuję te dawne czasy? Otóż jest to ważne z tego powodu, że każda formuła, jakiej używamy do opisu tego co dookoła na swoje, niespodziewane najczęściej dla opisującego, konsekwencje. I tak wielu ludzi lubi mówić o scenie politycznej. A są tacy co mówią nawet o globalnej scenie politycznej, nie zdając sobie sprawy z tego jakie owo porównanie ma konsekwencje. A są one straszliwe i demaskatorskie. Większość ludzi używających zwrotu „scena polityczna” poprzestaje na konstatacji, że skoro jest scena, to muszą być na niej aktorzy. Z faktu tego, jednak nie również nie wyciąga żadnych wniosków. Nikt jednak, a przynajmniej ja nikogo takiego nie znam, nie rozumie, że na scenie są też elementy stokroć od aktorów ważniejsze. Są nimi dekoracje. Dekoracje na scenie politycznej i dekoracje na politycznej scenie globalnej będą nas dziś interesować szczególnie. One są ważne przede wszystkim dlatego, że tworzą plany. Na każdej scenie jest kilka planów i w prawdziwym teatrze jest tak (chyba, bo do końca tego pewien nie jestem), że najważniejsze jest to co dzieje się na planie pierwszym. Z dalszych planów, tworzonych przez dekoracje mogą wyłaniać się jakieś niespodzianki, ale plan pierwszy zdecydowanie dominuje. W teatrze politycznym bywa różnie. Można wręcz zaryzykować twierdzenie, że zdecydowanie ważniejsze jest to co dzieje się i ukrywa na planach dalszych. A są tacy, którzy twierdzić będą, że tylko ostatni plan się liczy. I to, jeśli brać pod uwagę sytuację na globalnej scenie politycznej, jest prawda, ale o tej kwestii za chwilę. Na razie pogadajmy o dekoracjach. One mogą być różnego rodzaju. Mogą być realistyczne, mogą być wielką sztuką, a mogą być także umowne. W naszych okolicznościach, na krajowej scenie politycznej mamy wyłącznie dekoracje umowne. To znaczy politycy i media umawiają się na coś, na pewną konwencję, którą obudowuje się tekturowymi postaciami, tekturowymi drzewkami i krzaczkami, a potem wygłaszane są tam kwestie zapisane wcześniej w scenariuszu. Zupełnie jak to było kiedyś widać w sławnej sztuce Jana Drdy „Igraszki z diabłem” wyreżyserowanej przez Olgę Lipińską. W teatrze to jest zabawne, bo większość widzów rozumie konwencję i nie traktuje teksturowych krzaków serio. Na scenie politycznej dochodzi jednak do pomieszania porządków i kiedy przedstawiciel mediów mówi – zawsze miałem szacunek dla inteligencji Grzegorza Schetyny, my – widzowie – zaczynamy się niepokojąco wiercić na swoich miejscach. Szacunek? Dla inteligencji? Nie rozumiemy co się dzieje, bo konwencja nagle została złamana. Pokazywali nam bowiem przez pół roku zagubionego faceta, któremu notorycznie mięła się zaczeska i coś tam odstawało z tyłu głowy. Wszyscy byli przekonaniu, że idzie jakaś historia o magazynierze z GS przyłapanym na defraudacji superfosfatu pylistego polifoski granulowanej, a tu nagle wchodzi sufler i mówi – zawsze miałem szacunek dla inteligencji. To jest z punktu widzenia warsztatu aktorskiego nie do zaakceptowania. Ktoś powie – ale taka jest polityka. Nie polityka, taka nie jest. To jest przedstawienie, gdzie notorycznie łamane są konwencję, przez co widz ma absmack. Jak wygląda polityka opowiem zaraz. W roli równiachy i gościa „do rany przyłóż” obsadzono Tuska. Ja wiem, że Włodzimierz Wysocki (160 cm wzrostu, przodozgryz i myszato-rude włosy na głowie) zagrał kiedyś murzyna z Etiopii, a John Wayne wcielił się w Czyngis Chana, wiem to, ale uważam, że wszystko ma swoje granice i człowiek o emploi matrymonialnego oszusta nie powinien grać „wujka dobra rada”. To jednak jeśli idzie o naszą scenę polityczną, nikogo nie obchodzi, albowiem rządzą tu zasady ustalane na zapleczu, gdzieś w zakamarkach teatru, przez ludzi, którzy nie znają i nie rozumieją publiczności. I nawet dzikie wycie tej ostatniej, nawet pomidory rzucane na scenę i zgniłe jajka nie przekonają ich do zmiany sposobu prezentacji swoich politycznych planów.

Omówiłem tu tak zwane postacie pierwszoplanowe, czyli amanta i pierwszą naiwną. No, ale to dopiero początek, bo są jeszcze postaci charakterystyczne, których na naszej scenie jest kilka i ich obecność została starannie zaplanowana już dawno w jakichś komórkach uchodzących za cybernetyczne laboratoria. Mieliśmy więc przez długi czas pana Niesiołowskiego, który w swoich aktorskich zapędach dojechał do obszarów, na które nawet Liroy-Marzec zapuszcza się z wielką ostrożnością. Pan Niesiołowski został więc wycofany ze sceny, a być może nawet wyrzucony z teatru, ale o tym inspicjent nikogo nie poinformował, cały czas trzyma nas w niepewności. Najważniejszą postacią charakterystyczną na naszej scenie politycznej jest pan Janusz. Człowiek notorycznie łamiący konwencję i czyniący to z wdziękiem Cygana, grającego w trzy karty, który ciągnie na łańcuch wyliniałego niedźwiedzia. Przez łatwość zmiany konwencji pan Janusz ma ciągle wielu zwolenników, którzy uważają, że to co pokazywał wcześniej nie jest już ważne ani kompromitujące, bo teraz zaczyna się nowy, ciekawy program. Pytacie kogo ostatnio obsadzili w roli niedźwiedzia? Moim zdaniem Grzegorza Brauna i nie chce być inaczej. Nie pytajcie mnie dlaczego on się pozwolił w tej roli obsadzić. To nie jest pytanie do mnie. Wróćmy jednak do dekoracji. Czy kiedykolwiek w Polsce scena polityczna udekorowana była elementami innymi niż tekturowe i płaskie? Nie, albowiem scena polityczna polska usiłuje jedynie naśladować to co pojawiający się na niej aktorzy uważają za politykę globalną. Przede wszystkim są to idee. Aktorzy polskiej sceny politycznej odnoszą się przede wszystkim do idei, bo to podnosi im samoocenę i pozwala się wyjęzyczyć w sposób uwodzący młodzież i pogubione kobiety. I tak mamy na tej scenie głównie konserwatystów i liberałów, a także uwodzicielską lewicę, która deklaruje chęć ulżenia ciężkiej doli robotników. Po dojściu do tego co nazywane jest w Polsce władzą, lewica ta rozpoczyna dziką grabież, a łupami dzieli się nie z robotnikami bynajmniej, ale z międzynarodowymi złodziejami. I to jest konwencja w naszych okolicznościach najtrwalsza. Ona, jak mi się zdanie, nigdy nie została złamana. Mamy też konserwatystów, liberałów oraz ultrasów wszelkiej maści, którzy mają robić już to za tło, już to za podobne do tekturowych krzaków dekoracje. Są to ludzie wygłaszający różne umoralniające mowy, poparte cytatami z mędrców. Na ich twarzach jednak malują się wyłącznie demaskatorskie dysfunkcje natury seksualnej. One są nie do ukrycia i za każdym razem kiedy przychodzi do tego, że owe wstydliwe nawyki zostają zdemaskowane, publiczność nie wie co robić. Uznaje więc, że najlepiej tego nie zauważać. Myślę, że reżyser naszego przedstawienia właśnie tak to zaplanował, żeby zboczeńców obsadzić w roli szacownych ojców rodzin, przez co prawdziwi ojcowie rodzin zostają wpędzeni w pułapkę i żeby bronić siebie, muszą najpierw wystąpić w obronie szalejących po scenie dewiantów. To generalnie unieważnia i likwiduje całą formacje, czyli ojców. Oni tego nie rozumieją jednak, a często także nie widzą, bo wierzą, że scena z tekturowymi krzakami i jednym zaledwie, dalszym planem oraz horyzontem namalowanym plakatówką na szmacie, to rzeczywistość. Tego się nie da wytłumaczyć, o czym dobrze wiemy wysłuchując tutaj niektórych głosów.

Jak wygląda prawdziwa polityka? Dekoracją i planem są dla niej góry, lasy, stepy i lodowe pola, czyli teatr przyrody. Polityka rozgrywa się w wielkich miastach położonych nad morzami, w których woda ma ciepłą lub umiarkowaną temperaturę. Jednak to co najważniejsze dla polityki rozgrywa się na planach dalszych. Te zaś rozciągają się od równika na północ, aż do samego bieguna. Waga i ciężar wypadków rozgrywających się na tych planach rośnie w miarę jak kurczą się odległości pomiędzy dekoracjami, aktorami tej sceny i ukrytymi przed okiem widza zasobami, w które scena obfituje. Tak było właściwie od zawsze i tak będzie jeszcze długo, w zasadzie do skończenia świata i to wynika wprost z rozmieszczenia lądów na globie. Kto jest prawdziwym politykiem? Ten, kto rozumie, że tylko włączenie się w globalną grę, nawet w pozornie nic nie znaczącej roli, daje mu przewagę nad tymi, którzy uprawiają politykę lokalną, zasługującą na mianę dźwiękonaśladowczej. Bo przecież nie chodzi w tym o to, by powtarzać coś ze zrozumieniem, ale by w miarę poprawnie naśladować dźwięki. Tego przełożenia nie rozumie w Polsce nikt, albowiem nikt tutaj, póki co nie zbliżył się do wskazanego wyżej sposobu rozumienia polityki. A szkoda. Być może zmieni się to w najbliższych latach. Na dziś to tyle, choć temat będzie najpewniej kontynuowany.

Zapraszam na stronę www.prawygornyrog.pl

  21 komentarzy do “Życie to nie teatr?”

  1. Generalnie dramat.

  2. Bo przecież nie chodzi w tym o to, by powtarzać coś ze zrozumieniem, ale by w miarę poprawnie naśladować dźwięki. 

    Jasniej prosze.

  3. Może poproś w kasie o libretto…tam będzie wszystko wyjaśnione

  4. no masz dźwięki: kon – sty – tu – cja , moja czteroletnia sąsiadeczka razem ze swoją  mamą wydziera się na całe gardło naśladując te dźwięki przecież nie drą się ze zrozumieniem bo rok wcześniej pokrzykiwały: try – bu – nał  kon – sty – tu- cyjny …. gdyby mama dziewczynki rozumiała  o co chodzi, nie brałyby one udziału w tym teatrze, czy raczej hucpie. Poszłyby na do Grycana (bo blisko) na lody, albo do Łazienek.

  5. Nie napomknąłeś jeszcze o kulcie cargo, który w naszych realiach funkcjonuje z zadziwiającym powodzeniem jako objawiona metoda artystyczna. Jest dobrze przyjmowany przez znaczną część publiczności oraz zachwalany przez wielu statystów, którzy święcie wierzą, że mistrzostwo w jego uprawianiu pozwoli im zrealizować aspiracje osobiste.

  6. Ma kobiecina złudzenia, że uczestniczy w czymś wielce znaczącym. Myśli, że pokrzykiwania ją uwiarygodniają, a robi za klakę i to bez zapłaty. A bardziej brutalnie szmata służy do sprzątania, a kiedy się zużyje to ląduje w kuble na odpady mokre.

  7. „..przez ludzi, którzy nie znają i nie rozumieją publiczności”

    A jeżeli przeciwne jest prawdziwe.

  8. przez wiele lat wydawało mi się, że wszelka prezentacja, zawierająca w sobie treść i formę, powinna być przede wszystkim treściwa … ostatnio skłaniam się do przekonania, wygłaszanego wielekroć przez gospodarza, że forma też jest ważna … chociaż nie zmieniam swojego przekonania zasadniczego – że treść to domena mężczyzn, a forma kobiet … może na starość po prostu człowiek traci swoją męskość …

  9. Życie jest tylko przechodnim półcieniem,/ Nędznym aktorem, który swoją rolę/ Przez parę godzin wygrawszy na scenie/ W nicość przepada

    Szpetne ilustracje

  10. Libretto

    >Bo przecież nie chodzi w tym o to, by powtarzać coś ze zrozumieniem, ale by w miarę poprawnie naśladować dźwięki…

    W roku 1850 na angielskim blogu Notes and Queries autor komentarza, który kwestionuje interpunkcję w wydaniu dzieł Szekspira, kończy swoje argumenty stwierdzeniem, że wśród aktorów jest wielu wielbicieli Szekspira, którzy nie odczytują go w sposób, który świadczy o zrozumieniu, ale którzy są:

    „Full of sound and fury, signifying nothing”. [Treścią] głośną, wrzaskliwą, a nic nie znaczącą.

    Makbet, akt 5, scena 5

  11. trzykroć miauknął bury kot

    trzykroć puszczyk wrzasł

    lelek jęczy czas już czas

    ( a dalej nie pamiętam…)

  12. Tekst świetny, nie wiem jak dla Państwa ale dla mnie bomba… szczególnie ten człowiek o emploi magazyniera z GS co to jest głównym planem w opozycji …

    ci z teatru ( z ostatniego planu teatralnego)  mają dekoracje z tektury i aktorów/żołnierzyków, których zadaniem jest  publiczność urabiać i ręcami żołnierzyków publiczność jest urabiana na modłę,  starannie zaplanowaną w cybernetycznych laboratoriach.

  13. Dla mnie każdy tekst jest bomba.

    Schetyna i układ wrocławski ma tylko 168 tys wyświetleń na youtubie. Przez 7 lat tylko tyle ludzi to obejrzało.

    Szukałem jakiegoś dłuższego wykładu Schetyny. Czy powiedział coś mądrego do tłumu, ale nic nie znalazłem. Wszystko wyreżyserowane przez pijarowców. Ludzie widma prowadzeni za rączkę.

    Proszę nie obrażać magazynierów 🙂

  14. Już wiem co to jest libretto .Człowiek uczy się całe życie .Pozdrawiam .

  15. „Cały jestem zbudowany z ran … ” zwykły obywatel, który na n-tym castingu szukając swojej roli dostaje strzały znikąd – prawdziwe. I jak tu walczyć z wykluczeniem od przedszkolaka do cyberprzestrzeni… Tymczasem podrawiam

  16. (tak trochę o oczywistościach)

    tu nie chodzi o magazyniera,  ale o specyfikę tej osoby, który się prezentuje jak  „magazynier z GS”, bo takie ma specyficzne emploi,   niby osobnik ważny lokalnie a śmieszny w tej swojej waciakowej i gumofilcowej elegancji, podobnie z tą pierwszoplanową postacią z opozycji. Postać ta nadyma się, chce coś powiedzieć, kluczy, gubi się, prezentuje długie przewody myślowe, stąd te eeeeee, żeby nie powiedzieć, że bełkocze, zaprzecza sam sobie no i takie tam różne…. śmieszny jest, no taki niepoważny….

    Charyzmy brak.

  17. to jeszcze zobacz w wiki co to jest – uwertura

  18. Mi przypomina postać, którą grał Zamachowski w Szczęśliwego Nowego Jorku. Prezentuje się jak ogolony koń.

  19. A może ten koń nie jest ogolony, może to koń-sfinks? Co nasuwa nam nowe sensy.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.