gru 182020
 

Kiedy postanowiłem wydać książkę Stanisława Kijeńskiego zatytułowaną Proces Eligiusza Niewiadomskiego, zwróciłem uwagę na wiele zawartych w niej sensacyjnych zupełnie informacji. Widziałem związki Niewiadomskiego z wydawnictwem Ewert, Trzaska i Michalski. Przeczytałem o planach wydawniczych jakie to wydawnictwo wobec Niewiadomskiego miało i nawet, z cynicznym uśmiechem, postanowiłem nic na razie nie mówić o tym, że prawicowy bojownik i lepszą Polskę, związał się z masonami o nazwiskach Ewert, Trzaska i Michalski. Miałem z tego zrobić jakaś sensację, ale potem zapomniałem. Wskazałem na to, że młody Ewert wiedział na dwie godziny, wcześniej, siedząc w Sosnowcu, że Narutowicz nie żyje i że zabił go Niewiadomski. Przypomniałem o tym, że adwokat Niewiadomskiego, Stanisław Kijeński rozpoczął swoją karierę w palestrze do obrony Ludwika Waryńskiego, a zakończył ją, symbolicznie, na obronie Eligiusza Niewiadomskiego. Miałem nawet napisać rozdział w książce o socjalizmie, zatytułowany Merkurialny charakter palestry, ale w końcu nic z tego nie wyszło, bo pojawiło się tyle innych, kontrowersyjnych tematów, że adwokaci musieli iść w odstawkę.

Zapomniałem tylko o jednym człowieku. O Kazimierzu Rudnickim, oskarżycielu publicznym. Wczoraj mi o nim przypomniano. Zajrzałem do jego biogramu i oniemiałem. Jakby tego było mało, okazało się, że Kazimierz Rudnicki napisał książkę Wspomnienia prokuratora, wydaną trzy razy w latach pięćdziesiątych. W zasadzie niedostępną dziś na rynku. Nie możemy ich wydać, bo autor zmarł w roku 1959. Mnie zaś uderzyło jedno, mianowicie ten cały merkurialny charakter palestry, o którym wspomniałem wyżej. Adwokaci są jak Hermes przenoszący wiadomości, trendy i postawy, z pokolenia na pokolenie.

O ile Kijeński rozpoczynał karierę jako obrońca Waryńskiego, o tyle z Rudnickim sprawa ma się jeszcze ciekawiej. A w dodatku wiąże się z I tomem Baśni polskich, w którym umieściłem opowiadanie zatytułowane Jak ksiądz Macoch z Krzyżanosko okradali Matke Bosko. Rudnicki nie był co prawda obrońcą samego Damazego Macocha, ale jednego z jego kompanów złodziei. Ciekawy, w mojej ocenie, początek kariery prawnika wolnomularza. Obrona człowieka, który jest elementem policyjnej prowokacji przeciwko klasztorowi jasnogórskiemu.

Nie będę wymieniał wszystkich funkcji Rudnickiego, wskażę tylko na te, które są moim zdaniem najciekawsze. Był oto nasz bohater członkiem tajnego Koła Obrońców Politycznych, którym kierował Stanisław Patek.

Po odzyskaniu niepodległości Rudnicki, zajął się reformą prawa i sprawił, że regulaminy więzienne w Polsce stały się znacznie łagodniejsze niż w czasach zaborów. Nie bardzo wiemy co to może oznaczać, bo nie można było, chyba, złagodzić jeszcze bardziej warunków panujących w stanisławowskim więzieniu Dąbrowa, w którym siedział Mirosław Siczyński, gdzie po zakończonym dniu pracy klawisze mieli obowiązek chodzić po korytarzach w kapciach, żeby nie budzić osadzonych stukaniem obcasów. Współpracował Kazimierz Rudnicki ze Stefanią Sempołowską, która zajmowała się pomocą dla więźniów politycznych w II RP, to znaczy dla komunistycznych agentów i zamachowców. Pani Sempołowska jest dziś z tego powodu czczona, a o Kazimierzu Rudnickim wszyscy zapomnieli.

Jako prokurator występował w procesie Niewiadomskiego, bohatera narodowej prawicy, który brał zaliczki od masonów na swoje monumentalne dzieła na temat historii sztuki, a także w procesie Józefa Muraszko. To ciekawy proces, o którym czasem piszą mistrzowie od demaskacji sanacyjnych. Józef Muraszko, policjant, zastrzelił dwóch komunistycznych szpiegów, którzy mieli być wysłani do ZSRR na wymianę. Szpiedzy ci – Bagiński i Wieczorkiewicz – byli ludźmi, którzy dziś zapewne porobiliby kariery w IPN, a może nawet założyliby prawicową partię polityczną Jedność. Wychowani w patriotycznych domach, mieli wśród przodków powstańców styczniowych, bohatersko walczyli o wolność Polski, a potem zapisali się do KPP i zostali komunistycznymi agentami, albowiem wierzyli, że szczęście ludzkości może zapewnić tylko ZSRR.

Ludzie radzieccy wystąpili z propozycją wymiany swoich agentów na niewinne osoby przetrzymywane na Łubiance. I już prawie do tej wymiany doszło, ale jeden z konwojentów – Muraszko Józef – zastrzelił obydwóch – Bagińskiego i Wieczorkiewicza. Jednego i drugiego upamiętniono w PRL nazwami ulic i szkół. Muraszkę oskarżał właśnie Rudnicki, skazano go tylko na dwa lata i po roku wypuszczono. Co może wskazywać na istnienie drugiego, a może i trzeciego dna w całej tej historii. Rudnicki oskarżał też Huberta Linde, w procesie o nadużycia w Pocztowej Kasie Oszczędności. Linde był byłym ministrem poczt i telegrafów, a potem został usunięty z rządu przez Daszyńskiego. W aferze pocztowej brał ponoć udział jego brat Marian, a on – Hubert Linde – tylko się przyglądał i coś tam bratu ułatwiał. Nie jest to istotne. Ważne, że w czasie procesu Hubert Linde został zastrzelony przez niejakiego Trzmielowskiego, sierżanta wojska polskiego, który wyznał iż był zbulwersowany postępowaniem Lindego i przebiegiem procesu. Spodziewał się też, że wyrok będzie łagodny, a więc postanowił sam ukarać złodzieja publicznego grosza. Prasa napisała, że Trzmielowski był najprawdopodobniej wynajętym mordercą. Co oczywiście było prawdą. Nie wiem niestety na ile go skazano za to zabójstwo i po ilu latach wyszedł, a także kto był oskarżycielem publicznym w jego procesie.

Rudnicki oskarżał też Borysa Kowerdę w procesie o zabójstwo posła ZSRR Wojkowa, w roku 1927. Skazał go na 15 lat ciężkich robót, ale Kowerda wyszedł w roku 1937 i wyemigrował do Jugosławii najpierw, a potem do USA przez Niemcy.

Kolejnym kamieniem milowym w karierze Rudnickiego był proces o zabójstwo Pierackiego. Trudno, w krótkim tekście napisać coś sensowego o tym zabójstwie, za które skazano między innymi Banderę na śmierć, zamienioną na dożywocie. Prokuratorami byli Rudnicki i Żeleński, a oskarżonymi ludzie, którzy pomagali zamachowcowi, niejakiemu Maciejce. Wokół zamachu narosło mnóstwo kontrowersji, a zajmuje się nimi Dariusz Baliszewski, co moim zdaniem, uniemożliwia dyskusję na ich temat. Baliszewski przytacza, na przykład wypowiedź jakiejś pani, która poznała po wojnie, w Argentynie, człowieka, znającego rzekomo prawdziwego zabójcę. Miał być nim góral, któremu Pieracki uwiódł żonę. Wszystko jest możliwe, ale jeden rzut oka na powierzchowność ministra i jasne się staje, że uwodzenie góralskich żon, to nie był sport, w którym Pieracki mógłby liczyć na sukces. No chyba, że szpanowałby stanowiskiem.

Wspomnę tylko, że Stanisław Mackiewicz pisał iż zamach na Pierackiego, był prowokacją polskiej policji, której celem było niedopuszczenie do porozumienia piłsudczyków z ONR, do czego dążył Pieracki. Powtarza to także Baliszewski.

W czasie okupacji Rudnicki był prezesem sądu apelacyjnego, do samego powstania. Po wojnie zaś jego kariera przebiegała normalnie, żadnych prześladowań, szykan czy aresztowań. Pracował do końca życia na wysokich stanowiskach w wymiarze sprawiedliwości.

Mnie w jego karierze najbardziej uwodzi wątek procesów, w których padały trupy. Idźmy po kolei: Niewiadomski, który uważany jest dziś za męczennika, Linde, Bagiński i Wieczorkiewicz. Potem proces Ukraińców oskarżonych i przygotowanie zamachu na Pierackiego. Chyba trzeba będzie napisać jakąś nową książkę o różnych ciekawostkach z dwudziestolecia, w innym nieco sztafażu nić czyni to Dariusz Baliszewski. Na razie zostawiam Was z procesem Eligiusza Niewiadomskiego.

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/proces-eligiusza-niewiadomskiego/

  16 komentarzy do “Człowiek, o którym zapomniałem”

  1. W nauce jest tak, że im więcej się wie tym więcej nie wiadomo ☺

  2. nieduża była ulica Bagińskiego , niby tylko dwa budynki ale w samiutkim centrum , a te budynki to hotel i sztab

    tyle lat minęło od zamiany na ul. Karaszewicza – tokarzewskiego , że może się mylę, ale chyba nie

    byłoby śmiesznie gdyby się okazało że

    -tyle trzeba zmienić, aby wszystko pozostała tak samo-

  3. Naprawdę? Na Karaszewicza zamienili? 🙂 Niezły sztab, z kim oni chcą wygrać?

  4. na razie tam jest spokój, kwietniki, jakby wszystkiego pilnuje  Marszałek

  5. Dzień dobry. O samych tych Rudnickich to można by książkę napisać. A przydałaby się, bo można orientację stracić, tylu ich było (jest?). Niedawno zmieniono w Warszawie nazwę ulicy jednego Rudnickiego na innego Rudnickiego, tak dla wygody. Nazwisko może nie jest unikalne, ale podobno nie ma przypadków…

  6. Zawsze się zastanawiałam skąd prokuratorzy i sędziowie wiedzą i zawsze mają wiedzę taką jakąś najwłaściwszą. To duża sztuka…

  7. a czy za prl-u były takie konkursy krasomówcze, nie wiem, bo teraz za czeciej rp, to o 2 złote się założę , że najlepszym mówcą był xxxx xxxxxx

  8. w gmachu poczty głównej jest wystawa szefów poczty od 1918 roku, jest i Linde, ale najlepsze , że się dowiedziałam, że Boernerowo /osiedle bemowskie/ pochodzi od nazwiska jednego z szefów poczt i telegrafów, który na nieużytkach zbudował osiedle dla pracowników

  9. Krasomówcy to bystre chłopaki i wiedzą skąd i dokąd wieje wiatr historii. Ci z nich, którzy w swej pysze nie czują wiatru nosem – płoną na stosach.

  10. Najlepszy orator 3rp awansował do UE, gdzie wykonał zadanie „brexit”, a po powrocie do ziomali jedynie cienko ćwierka. Natomiast ten, który znał literaturę („inni szatani są tam czynni”), przecenił inteligencję polskiej inteligencji.

  11. przecenić inteligencję polskiej inteligencji – ładnie powiedziane

    za prl-u była jeszcze tzw  -inteligencja pracująca- /cokolwiek to znaczyło/

  12. Teraz to nawet żadnego stosu nie zapalą, linczują w mediach. Reszty dopełnią wiedzący sędziowie.

  13. Kardynał Wyszyński kiedyś powiedział, że w ważnych dla KK momentach polskiej inteligencji nigdy nie ma.

  14. ” wykonał zadanie „brexit” – daj Boże i u nas. Ten moloch się rozleci, ale wielu zgniecie. 

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.