Mam wrażenie i nie jestem w tym odosobniony, że cała publicystyka i większa część polityków odlatuje do Wylatowa. Czynią to całkowicie świadomie, albowiem w tych pustych łbach nie może im się pomieścić, że wydarzenia w skali kraju, regionu i globu skręcają nie tam gdzie oni by chcieli i nie tam, gdzie wskazywały ich proroctwa. Do Wylatowa wybierają się nie tylko postaci znane, ale także rzesza cała nołnejmów, którzy gwiazdorzą na portalu WP rozpisując się w sążnistych tekstach o tym, co zrobi Putin, jak już zacznie wojnę, gdzie jest Zelenski i czym naprawdę jest alkoholizm. Piszą to wszystko ludzie nie mający zielonego pojęcia o priorytetach, jakimi kieruje się polityka. Oni wiedzą, że jest armia i jest rura i te sprawy się jakoś łączą. Najlepiej jednak, żeby coś pieprznęło, kawałek od granicy, bo wtedy ich pozycja i byt byłby zabezpieczone na długie miesiące. Nie musieliby nic robić, poza powtarzaniem i komentowanie sfabrykowanych newsów o tej właśnie wojnie i omawianiem pozorowanych reakcji na nią.
Jestem przekonany, że doszło do tej kuriozalnej sytuacji z powodu likwidacji blogosfery politycznej. Konkurencja wśród mediaworkerów zrobiła się taka, że w zasadzie nic poza tematem jej nie rozstrzyga. Odcinek, na którym można się wykazać jest więc bardzo krótki i streszcza się w wyrazach – wojna i patologie. Do granicy obłąkania zbliżają się nasi rodzimi pastuszkowie żmij, tacy jak Janusz Korwin Mikke, który umieścił na twitterze taki oto wpis:
Oczywiście znajdzie się spora gromada durniów, którzy zaczną rozważać takie kwestie, zupełnie jak dzieci w szkole, roztrząsające z całą powagą problem – co byś zrobił, gdybyś wpadł do wulkanu?
Z jednej strony więc mamy Sylwester marzeń, a z drugiej piaskownice, w której łopatkami po łbach piorą się posłowie z Konfederacji, PSL, PiS i reszty, mitygowani lekko przez prowadzących programy publicystyczne.
Doświadczenia zbiorowe, które kształtowały naszą społeczność, nie przez stulecia bynajmniej, ale przez ostatnie dekady, powinny sporą część ludzi czegoś nauczyć. Tego mianowicie, że uleganie takiej presji emocjonalnej, choć daje złudzenie jakichś wspólnotowych wzruszeń i intelektualnych wzmożeń, jest pułapką. Po uczestnictwie w programach zajęciowych proponowanych przez Korwina, wszyscy mają wyłącznie kaca, nikt nic nie rozumie, a sam prowadzący udaje, że on nikomu niczego nigdy w życiu nie proponował. Cała ta histeria ma wymiar taki, jak terapia zajęciowa dla osób intelektualnie niesprawnych, ale wykazujących wiele zaangażowania. Nie mogących się jednak zdecydować, co wybrać – bukieciarstwo, czy wróżenie z fusów na temat przyszłej wojny.
Popatrzmy na te kwestie inaczej. Mamy pokój i dobrobyt. Ja wiem, że zaraz ktoś wybuchnie i zawoła – jaki tam dobrobyt?! Mamy nowy wał i segregację sanitarną! Ludzie, co roku świętujecie wybuch Powstania Warszawskiego i innych powstań. Miejcie więc choć trochę przyzwoitości i się opamiętajcie. Polska i my wszyscy nie istniejemy dlatego, że ktoś wywołał jedną czy drugą rebelię, ale dlatego, że między tymi rebeliami żyli ludzie, którzy potrafili opisać swoje i bliźnich życie, tak jakby okoliczności były całkiem normalne. Choć nie były. W ogóle na świecie trudno o spokój i normalne okoliczności. Trwałości jednak tradycji, niech będzie, że narodu, jego odrębności i unikalnej tożsamości, nie osiąga się poprzez głupawe popisy publicystyczne i nie czyni się tego lekką ręką, wstając z rana, pomiędzy kawą a śniadaniem. To jest nawał pracy, połączonej z dużym ryzykiem. Dziś to ryzyko w ogóle nie istnieje. W XX wieku, za komuny, kiedy istniało, nikt nie myślał o tym, by pisać coś sensownego o historii, bo ta była sformatowana przez socjalizm. Nie ważne czy jaruzelski czy solidarnościowy. Współczesny socjalizm nie stawia w zasadzie przeszkód przed ludźmi, którzy chcą zaproponować jakieś inne warianty opisu dziejów. Oczywiście jest to trend dominujący na świecie, a więc jeśli ktoś woła, że za pomocą wpisów na twitterze i demonstracji ulicznych wprowadzi wolny rynek, ale taki wiecie prawdziwy, nie sfingowany, ten jest w mojej ocenie prowokatorem. I nie może być inaczej. Chcecie zmiany? Pomyślcie o swoich prawnukach i zabierzcie się do roboty, bo tej jest mnóstwo. Wiem, wiem – co ty tam pieprzysz ojciec – pomyśli niejeden – teraz trzeba dokonać zmian, obniżyć podatki i najlepiej wyłonić króla. Jest już nawet kilku kandydatów. Im szybciej się to stanie, tym lepiej.
To wszystko jest mierzwa, która nie przetrwa dekady. Wczoraj był tu kolega, którzy przypomniał mi, że istniał ktoś taki, jak poseł Wipler. I nadal istnieje, ale zajmuje się dziś promocją innych posłów, bo ma firmę PR. Poseł Wipler, piszę to dla tych, co mają słabą pamięć, był kiedyś postacią centralną w różnych politycznych i publicystycznych szaleństwach, był wielką nadzieją białych, mistrzem świata we wszystkim i człowiekiem, na którego wielu stawiało, jak na najlepszego konia w wyścigach. I mowy nie było, żeby tym ludziom cokolwiek wytłumaczyć. Nikt bowiem nie rozumie, że media służą promocji, ale promocji powierzchownej. Postaci z fotografii, które dziś wywołują wielkie emocje i potężne wzruszenia, wyblakną bardzo szybko i za pięć lat nikt nie będzie o nich pamiętał. Tak, jak nikt nie będzie pamiętał o pośle Mikke, kiedy już go złożą do grobu. Co kiedyś, oby żył jak najdłużej, z pewnością nastąpi. I nikt nie zastanowi się kto, ile i jakich środków inwestował, żeby przez całe dekady utrzymywać tego faceta na topie. Wszyscy będą nadal dyskutować o tym, co by zrobili, gdyby wpadli do wulkanu. Bo taką metodę komunikacji wypracował ów człowiek przez całe swoje życie.
Przejdźmy teraz do spraw poważnych, dotyczących nas tutaj. Proszę Państwa, poważne projekty publicystyczne i literackie wymagają przede wszystkim czasu. Jeśli komuś się zdawało, że ja – od końca września do grudnia – przedstawię gotowy projekt, którym będzie nowa książka o wojnie z Chmielnickim, ten chyba pomylił mnie z posłem Wiplerem. Przez ten czas udało nam się zgromadzić bardzo dużo unikalnych dokumentów, tekstów publicystycznych i literackich, które opisują interesujące nas wypadki zupełnie, ale to zupełnie inaczej niż czynili to wszyscy w Polsce. I nie tylko w Polsce, także na Ukrainie i w Rosji. Niestety nie mogę ujawnić ani kawałka tych rewelacji przed czasem, czyli przed opublikowaniem nawigatora poświęconego tym sprawom, bo spalę cały temat. Praca nad tym kwartalnikiem nie jest łatwa, bo trzeba przetłumaczyć masę tekstów, niełatwych i wiekowych nieraz, pisanych w języka bardzo czasami egzotycznych. Za to wszystko płaci się czasem i pieniądzem. A przecież nie jest to jedyny projekt, który realizuję. Rozumiem, że wielu czytelników, którzy wsparli mój projekt na Patronite się wycofało. Bardzo wszystkim dziękuję za wsparcie. To co zebrałem spokojnie wystarczy na zrealizowanie pierwszej fazy planu, przynajmniej w większej jego części. Informuję jednak wszystkich, że ten projekt jest poważny i zaplanowany na parę lat. Nie da się wszystkiego zrobić na szybko. W ten sposób można prorokować wojnę na Ukrainie, lot do wulkanu, najazd muzułmanów i procentowe szanse na przeżycie w konfrontacji z nimi, a także inne, podobne idiotyzmy. Prawdziwej, opartej na dokumentach, polemicznej i zmieniającej fikcyjne paradygmaty publicystyki politycznej i historycznej w ten sposób robić się nie da. Jeśli ktoś tego nie rozumie, mogę się jedynie nisko ukłonić, zamieść podłogę piórem od kapelusza, podziękować za wszystko co dla mnie zrobił i prosić grzecznie, by jednak zaczekał jeszcze kilka miesięcy, wstrzymując się od ocen. W przeciwieństwie do wymienionych tu osób, które wyżywają się w gadaniu tylko i rwaniu włosów z głowy i szat na sobie, mam jakieś tam osiągnięcia jeśli chodzi o realizacje wydawnicze. Gwarantuję wszystkim, że mocno się zdziwią. Muszą jednak poczekać.
Dziękuję wszystkim, którzy pozostali i dalej wspierają ten projekt. https://patronite.pl/Coryllus?podglad-autora
Choć wiedźmy z łatwością wywołują na ekran widziadło, które przepowiada nadejście lasu Birnam, to jednak warto od czasu do czasu spojrzeć przez okno własnego zamku.
Wylatowo
niedawno w internecie, popularny bloger wygłosił pełne swady – swoje widzenie i swoją recenzję rządów i dokonań PiS i nazwał to skądś zapożyczonym terminem … jakoś tam brzmiącym… może impopissibilizm
Bloger ten skacząc po problemach jak konik polny, nie dbając o fakty i daty, nie dbając o chronologię i prawdę i doszedł do wniosku, że nic się naszemu rządowi nie udało, bo 500 plus nie istotne bo inflacja /skąd ta inflacja – wg niego nieważne/ , obwinił rząd o wiele … jednak
/mój ironiczny wtręt/ był taktowny na tyle że nie obwinił rządu o awanturę z Turowem, nie obwinił rządu o wstrzymanie arabskiej turystyki z Białorusi, i o nie przestrzeganie konstytucji i td ale …
sugerował rządowi będącemu od początku pod obstrzałem z UE zarzutami braku demokracji oraz braku praworządności , że szkoda że ten rząd nie działał na pograniczu prawa i na pograniczu obowiązujących procedur . Lepiej byłoby kuglować /taka sugestia blogera/ bo może by coś więcej ugrano …. to jest chyba prośba o czarter do Wylatowa
Wygrać coś z urzędnikami z UE , no niech ten bloger spróbuje wjechać na lotnisko angielskie, z poprawnymi dokumentami i po oczekiwaniu kilkugodzinnym na wpuszczenei na ląd … pomyśli czy z urzędnikami można coś ugrać .. siedząc w samolocie powrotnym do kraju
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.