Do najczęstszych objawów impotencji zaliczają się, moim zdaniem, długie włosy zakładane za uszy. Z doświadczenia wiem także, że taką właśnie fryzurę, zapuszczali sobie „dla niepoznaki” policjanci w cywilu, czyli agenci. Można więc uznać, że ktoś z włosami założonymi za uszy jest albo agentem, albo impotentem, albo jednym i drugim na raz. I nie mam tu na myśli konkretnych osób, ale trend.
Kolejnym ważnym i widocznym objawem jest epatowanie swoimi osiągnięciami, które w istocie nie są osiągnięciami, a jedynie fingują osiągnięcia. I tak pewien znany publicysta na literę J, napisał ostatnio, że od trzech lat prowadzi swój podcast ponad podziałami, a podcast ten gromadzi tysiące ludzi. I jeszcze informację tę opatrzył zdjęciem własnego oblicza. To jest doprawdy niezwykłe. Od trzech lat człowiek prowadzi podcast i uważa, że to jest powód by zawracać tym głowę bliźnim? To my tutaj prowadzimy blogowisko od siedmiu lat. I chyba należy nam się jakiś pochód triumfalny przez centra największych miast w Polsce? A Wy, jak myślicie?
Bywa, że impotenci gromadzą się w jednym miejscu i wtedy ich celem jest zmiana kryteriów oceny zjawisk. To co może być uznane za wyczyn, zostaje zlekceważone lub zamilczane, to co jest trywialną sztuczką, nie wymagającą ani czasu, ani zaangażowania, wskazywane jest jako osiągnięcie. Największym jednak osiągnięciem w takim środowisku jest powtarzanie, bez zrozumienia i najczęściej bezmyślnie, opinii innych osób, o których wiadomo, że na pewno nie były impotentami. To znaczy na pewno nie były nimi w momencie wygłaszania swoich sławnych i ekscytujących opinii. Bo potem nie wiadomo.
Kolejnym objawem impotencji jest hierarchizowanie tematów. I wskazywanie, że te dotyczące kwestii, które zawierają symbole falliczne, są absolutnie topowe i najważniejsze. I teraz popatrzcie na tych wszystkich podcasterów co opowiadają o czołgach, albo o bananach, jak pewien znany podróżnik. Tak jakby debile nie potrafili pojąć, że tylko gawęda o donutsach z dziurką byłaby dla nich jakimś parawanem.
Hierarchizowanie tematów to poważna sprawa, jak bardzo poważna przekonał mnie prof. Grzegorz Kucharczyk, który na wykładzie w Zielonej Górze, powiedział, że nie rozumie dlaczego kwestie kultury są w Polsce traktowane po macoszemu, a w Niemczech są i zawsze były priorytetowe. Zastanowiłem się nad tym chwilę i stwierdziłem, że dzieje się tak, albowiem do poezji i prozy opiewającej uroki naszego kraju nie sposób dokręcić lufy ani wetknąć w to banana. Stąd nie ma mowy, żeby poważny polityk, albo działacz zajmował się kulturą. Oni mogą tylko gadać o zbrojeniówce, szyfrach, perspektywach rozwoju broni pancernej i rakietach dalekiego zasięgu, co przed eksplozją wyrzucają z siebie jakieś kilogramy nowinek technologicznych rozpryskujące się po okolicy.
Kultura dla tych ludzi to jedynie potwierdzenie stanu, w którym tkwią permanentnie, starając się to za wszelką cenę ukryć. U Niemców jest inaczej, tam kultura nie ma nic wspólnego z mocami osobniczymi i osobistymi frustracjami, które w Polsce stają się częścią życia publicznego. Tam każda instytucja kulturalna jest futrowana przez jakaś fundację, a jej celem jest ekspansja. Powiedzcie jakiemuś polskiemu impotentowi, że celem kultury jest ekspansja. Zaśmieje się wam szyderczo w twarz, założy nonszalanckim gestem włosy za uszy i zacznie Wam opowiadać o konieczności rozwijania technologii broni pancernej. Szczególnie skupiając się na długościach luf czołgowych. Bo ta broń właśnie służy do ekspansji. Na koniec zaś zacytuje Sun Tsu, ten fragment o wojnie bez wojny i jeszcze raz założy włosy za uszy.
Na twitterze można znaleźć od wczoraj zapowiedź wywiadu, jakiego znany profesor na literę Z, co do niedawna jeszcze nosił włosy zakładane za uszy, udzielił programowi „Didaskalia”. Powiedział tam, że big techy, obojętnie co by to nie znaczyło, zniszczyły komunikację polityczną. I wszyscy zrobili WOW! Naprawdę? Big techy ją zniszczyły i przez to nie można się komunikować w polityce? Niesamowite. A do tego jeszcze zniszczyły owe big techy polityków, kreując ludzi, którzy są miałcy i nie nadają się do niczego. I tak dowiedzieliśmy się, kto odpowiada za nominację Marcinkiewicza na premiera i Andrzeja Dudy na prezydenta – big techy.
Może, zamiast przesiadywać w elektronicznych mediach i straszyć nimi tych, co się w nie wpatrują, a tak czyni prof. Z, lepiej powrócić do kontaktów bezpośrednich? I – na przykład – wybrać się na jakąś konferencję? My niedługo jedną organizujemy – w Kurozwękach. Już 31 osób się zapisało. Jeszcze 19 i impreza dojdzie do skutku. Na to jednak nasz prorok nie pójdzie, a inni też nie, albowiem tam nie można będzie szpanować osiągnieciami takimi jak trzyletnie prowadzenie podcastu ponad podziałami. Nie będzie też można straszyć, co oczywiste, budując jednocześnie na tym strachu swoją pozycję.
Najwięcej impotentów jest w nauce. Tam jednak impotencją można szpanować i jest to akceptowalne. Ciągle słyszymy na jak nędznych i niskich pozycjach listy szanghajskiej znajdują się polskie uniwersytety. I ciągle nie rozumiemy dlaczego one tam są, skoro mamy tylu wspaniałych naukowców i metodyków. Ja na przykład zapraszam takich na swoje konferencje. Niestety ludzie na nich nie bywający wolą się wsłuchiwać w głosy impotentów rozprawiających o czołgach, albo w lamenty o braku pieniędzy na polską naukę. No, ale co kto lubi…nie można ludziom blokować możliwości swobodnego wyboru.
Na twitterze toczą się dyskusje młodych naukowców, nie wyglądających na impotentów, a dotyczą one jakości w nauce. Jeden rzut oka i widzimy, że najważniejszą jakością w nauce jest popularność. Największym pragnieniem zaś naukowców jest przekonanie publiczności – tak, tak, nauka też potrzebuje publiczności, jak kabarety i Zenek Martyniuk – że jest to inny rodzaj popularności. I znacząco różni się on od popularności aktorek porno i królowych życia. Jego podstawą bowiem nie jest wizualizacja walorów, ale ilość cytowań. Ta jest wyrażana w liczbach bezwzględnych, aczkolwiek są tacy, którzy usiłują te liczby kwestionować. To znaczy twierdzą, że wielki naukowiec to nie tylko ten, co ma dużą ilość cytowani, ale może nim być także ktoś kto nie ma za dużej ich liczby. Widzimy tu wyraźnie, że rywalizacja i konkurencja grają w nauce rolę najważniejszą, albowiem na jakiejś podstawie przyznaje się granty na badania. I chyba spór dotyczy tego, czy lepiej dawać tym, co mają więcej cytowani, czy tym, których ocenia się inaczej. Jak? Poprzez miejsce w hierarchii, poprzez nazwisko promotora i sławę uczelni, a także poprzez wagę samego tematu. A w czym się owa waga ma wyrazić? No tego właśnie nie wiemy. Wiemy jednak, że walka o pieniądze trywializuje wszystko. Także naukę i prędzej czy później w środowisku naukowym dojdzie do uproszczenia kryteriów oceny prac naukowych. Jednym słowem badacze zaczną ściągać gacie i pokazywać, co tam który ma. Ktoś powie, że słaby ze mnie prorok, bo do takich rzeczy dochodziło już wcześniej i na nikim nie robią one wrażenia. Za każdym razem bowiem okazywało się, że zwycięzcą zostawał nie ten co trzeba i dla bezpieczeństwa powracano do dawnych dyskusji, czyli do kultu impotencji w nauce. I stąd macie te miejsca w rankingach.
Tego nie ma w nauce niemieckiej, zapytajcie profesorów Kucharczyka i Tryjanowskiego. Tam bowiem nauka, kultura i polityka to jedno. I nosi to wszystko nazwę – drang nach Osten. My zaś wystawiamy przeciwko temu osobników z wiadomymi dysfunkcjami, albowiem – dzięki big techom – tylko tacy robią u nas kariery. I to się nie zmieni. Jeśli chcecie jednak popróbować czegoś innego, można się jeszcze – do soboty – zapisać na naszą konferencję.
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/udzial-w-x-konferencji-latajacego-uniwersytetu-leszczynowego/
Okazało się też, że mamy jeszcze znaczki z niedźwiedziem
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/metalowy-znaczek-z-napisem-basn-jak-niedzwiedz/
Aha, byłbym zapomniał – na koniec informacja dla tych, którzy już wzdychają – ach gdzież są niegdysiejsze śniegi! Żeby żyć spokojnie i twórczo do późnych lat, dobrze jest oddzielić marzenia od fizjologii. Niedościgłym przykładem takiego sukcesu był Enrico Dandolo, który do końca życia pielęgnował swoje marzenia i w końcu je zrealizował będąc już dziewięćdziesięcioletnim starcem, całkiem ślepym. Całe życie chciał zniszczyć Konstantynopol i wreszcie to zrobił, w roku 1208. Umarł spokojnie w tym mieście otoczony chwałą i szacunkiem. Bierzmy z niego przykład.
Wywołałeś mnie do tablicy. Opiszę te cytowania dokładniej – niebawem 😉
No to czekam
Sądzę, że ranking uczelni w naszym regionie jest ustalany z góry przez Rockefellera czy kogoś w tym stylu i tutaj nie może być przypadkowości (bałaganu). Poznaniacy z zasady wykazują nadmierny zachwyt wobec sąsiada zza Odry. Prod. Trojanowski zrobił karierę po wyjeździe naukowym do RPA i po tym, jak zainstalował live-kamerkę przy gnieździe bocianów w Przygodzicach. W pewnym momencie jego ornitologiczny stream na YT był na trzecim miejscu na świecie pod względem oglądalności, więc popularność internetowa bardzo przydaje się w karierze. Poważne panie doktorki i profesorki odsłaniają dekolty na nagraniach w YT, żeby zaistnieć, więc takie są trendy obecnie.
Co do Dandolo, który sprzymierzył się z Egiptem, to jest ciekawa sprawa, bo podobno Egipt i Etiopia mobilizują swoje armię, chociaż te państwa nie graniczą ze sobą. Konflikt może objąć 250 milionów ludności. YT zablokował w tym tygodniu filmy @Wojownika nagrane w Erytrei, Somalii, Etiopii bez żadnego powodu. Dzisiaj prof. Trojanowski na pewno nie poleciałby do Afryki, bo chwilowo „nielzia”.
Oj Henry z samego ranka rozpaliłeś we mnie ciekawość .A to oznacza ,że wracam do świata zdrowia być może.. „Objawy” tejże impotencji z pewnością nie są w polityce.Tam chłopcy (i dziewczęta) doznają wzmożonej erekcji a dziewczątka zwłaszcza z lewicy od razu orgazmu… Sorry za to seksualne porównanie,ale tak to się nasuwa w pierwszej kolejności…i nie chcę wywołać tutaj lawiny wzmożonych komentarzy wdzięcznego Sylwcia Salvatora…na ten temat…
Pan to tylko z własnych kawałów śmiać się potrafi prawda? Jak coś panu nie pasuje zamienia się pan z miejsca w kaznodzieję rekolekcjonistę
Dzisiaj dla odmiany na poważnie. Piotr powiedział kiedyś o Zamku Cesarskim w Poznaniu jeszcze przed jego renowacją, że >takich rzeczy się nie robi<, więc wszystkie wypowiedzi Poznaniaków na temat Niemców należy traktować anegdotycznie. Zresztą to samo dotyczy ich wypowiedzi na temat Warszawiaków.
W polskiej nauce mnie osobiście irytują ciągłe wstawki typu „podobno…” i powoływanie się na badania amerykańskie. Mało który powie „wg moich badań, zgodnie z moimi obserwacjami, zgodnie z moją intuicją…”
Znajomy profesor biologii z Poznania pracował nad szczepionkami ukrytymi w sałacie modyfikowanej genetycznie. Przypuszczam, że często nasi profesorowie robią badania dla kogoś, a nie dla siebie. Dlatego nie czują się upoważnieni do komentowania wyników swoich badań i wtedy dyskusja jest drętwa, bo nie mówi się o najciekawszych rzeczach.
Dzisiaj Selena „świruje”.
Wiki podaje, że prof. Tryjanowski pośrednio i w zespole dostał kawałek Nobla. Podobno poparł budowę zamku w Stobnicy, co by się zgadzało z wypowiedzią profesora na wykładzie LUL o tym, że ptaki lubią gniazdować w murach zamkowych pod warunkiem, że się nie oświetla tych murów reflektorami. Z drugiej strony inni miłośnicy ptaków w Europie mówią o masowym wybijaniu ptaków przez wiatraki, zatem wiatraki na pewno nie są ekologiczne, a zamek może być ekologiczny.
Powiem tak: jeżeli ktoś chce pracować naukowo za granicą, to największy prestiż będzie miał w Niemczech. Może w innych krajach jest fajniej z różnych powodów, ale Niemcy podchodzą z szacunkiem do naukowców. Prof. Wielomski i ks. prof. Guz na pewno dobrze czuli się w Niemczech. Prof. Kucharczyk zdaje się nie zachował należytej ostrożności i wrażliwości kilturowej, bo gdzieś tam nie otrzymał za drugim razem materiałów źródłowych w archiwum do badań, ale nie pamiętam, czy to było w Niemczech?
Drogi Sylwusiu Salvadorze.Owszem w latach młodości zdarzało mi się „zaświrować” ,zwłaszcza jak w 1968 milicja lała nas pałami pod UJ i wkroczyła na uniwersytet.I pomyśleć ,że wszystko zaczęło się od zawieszenia w teatrze 'Dziadów”.Przyznaję,że udało im się znakomicie do tej pory i komuna zrobiła tak czy inaczej z nas „dziadów”… No i odwiesili teraz…bo wszędzie i tak dziadostwo sponsorowane-,jesteś zbyt inteligentny aby tego nie pojąć,prawda ptaszyno droga?…
Znalazła się pani wtedy w złym miejscu i czasie i wystąpiło zjawisko zagubienia się w kosmosie. Każdemu może się zdarzyć.
Zagubieni w kosmosie
https://youtu.be/xh_ppPbydOs?si=CHBXiE6O4SuAqk3E
wlosy za uszy. nie pomyslalem o tym. ale jest jeszcze jeden objaw impotencji lub jakiegos innego nieszczescia. to ten rattenschwanz z tylu glowy, czy tez kucyk czy konski ogonek. prosze sobie wyobrazic ze taki konski ogonek mozna sobie przyczepic z tylu glowy i udawac ze sie jest z tej samej ferajny. zapytalem dlaczego sie nie ogolisz bo nieogolony wygladasz niechlunie jak zagubiony dziennikarz , odpowiedz byla rownie zaskakujaca jak wlosy za uszami. z lenistwa. ja mysle jednak ze to z oszczednosci ( woda prad mydlo brzytwa itd.) oraz ze to jest tez kompleks nizszosci intelektualno fizycznej. ta wyrosnieta 50 letnia mlodziez jest zdominowana przez feminizm. natomiast noszacy czarna brode o ile jest duza to wyglada prawie po mesku cos jak bojownik islamski podrzynajacy gardlo niewiernym. a jeszcze tatuaz na lydce to juz prawie prawdziwie wulkan sily charakteru i ntelektu. ale zychowcz ( ten od obledu) i warzecha np. nie maja takiej fryzurki. z tym ze moga miec tatuaz na lydce. a zamiast zaczesywania za uszy przyczepiaja sobie taki ogonek..w okreslonym towarzystwiew
„moga miec tatuaz na lydce” – o to, to! Skoro odpowiedni tatuaż zapewnia szacun pod celą, to i granty naukowcom można dawać wg. tatuaży („choć no za budkie na rozmowe krótkie – tam się okaże, kto ma lepsze tatuaże”!).
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.