sie 272018
 

Zacznę od krótkiego wstępu, potem trochę muzyki i główna część tekstu. Jestem trochę w rozsypce, komputer w naprawie, internet chodzi słabo, dziś przyjeżdżają nakłady, a przede mną jeszcze dwa wyjazdy w sprawach „służbowych”. Z jednego właśnie wróciłem. No i koniec wakacji. II tom Baśni poszedł do składania, ale coś tam musimy chyba jeszcze pozmieniać, więc za szybko go nie będzie. No, ale są inne rzeczy. To tytułem odpowiedzi na liczne pytania dotyczące sprzedaży wiązanej – a kiedy będzie to, a kiedy będzie tamto. Wszystko będzie, ale wolniej niż się mi zdawało, bo trzeba jednocześnie załatwiać setkę innych, równie ważnych spraw. Przygotowuję manewr, jak pisałem i zajmuje mi to trochę czasu, a poza tym chcę podjąć kooperację z innymi jeszcze ośrodkami naukowymi i innymi autorami.

Teraz muzyka. Posłuchajcie uważnie tego utworu i tego referenu. Piosenka wykonywana jest w języku greckim.

https://www.youtube.com/watch?v=1ktwRJwvvO4&start_radio=1&list=RD1ktwRJwvvO4

Nie wiemy kim jest bohater utworu, czyli Szara Morda, ale domyślamy się, że należy do grypsery i nie chodzi na kompromisy. Nie dowiadujemy się także dlaczego zniszczył w celi klozet, bo tekst o tym nie wspomina, a teledysk pokazuje tylko jego przygody na pustyni. No, ale może Wy coś nowego wyinterpretujecie z tego materiału, bo ja nie potrafiłem.

To oczywiście żart, taka zabawa, w którą teraz bawi się młodzież, czyli szukanie w językach obcych fraz brzmiących po polsku. Ta jest najwyraźniejsza ze wszystkich, które słyszałem, ale jest jeszcze piosenka, gdzie Murzyni (chyba) śpiewają – Agata mów jak dziadek! Przykład ten posłuży mi do rozważań na temat komunikacji. Konkretnie zaś do rozważań na temat sposobu rozumienia tradycji patriotycznej i samego patriotyzmu. Przez ostatnie dni spałem w hotelu i miałem telewizor przed sobą. Jestem uzależniony od seriali „Kryminalne zagadki – tu wpisz odpowiednią nazwę miasta w USA” i czasem tylko przełączam odbiornik na inne kanały. I tak było także przedwczoraj, ale zacznę od czegoś innego. W tym hotelu, gdzie chciałem się wyspać była impreza. Samych imprezowiczów widziałem jeszcze za dnia. Byli to brzuchaci faceci w dziwnych, haftowanych marynarkach, wyglądali jakby przybyli na zlot byłych przedstawicieli handlowych korporacji ubezpieczeniowej „Wieczny odpoczynek” i tak się zachowywali. Potem było jeszcze gorzej, dali tak do wiwatu, że o spaniu nie było mowy. Jechałem wczoraj z przekonaniem, że zasnę za kierownicą i koniec pieśni…opa, opa, opa, opa coryllus walnął czołowo w Szkopa. No, ale jakoś się udało. Rozmaite piosenki śpiewano na tej imprezie i trudno było zrozumieć jaki rodzaj kultu uprawiają imprezowicze. Były hity stare, takie jak Hej sokoły i nowsze, takie jak Miłość w Zakopanem, była Bela Mari i podobne zawijasy i za jasną cholerę nie mogłem się domyślić kto to jest i dlaczego oni noszą takie dziwne łachy. Rano przy śniadaniu jeden z nich zostawił na stoliku obok pakiet zawierający jakieś potrzebne imprezowiczom informacje. Nigdy nie zgadniecie z kim miałem do czynienia. To było Stowarzyszenie Ułanów Karpackich z Poznania. Na stronie można się dowiedzieć różnych ciekawych szczegółów o sposobach kultywowania tradycji pułkowych przez członków stowarzyszenia. Słowo patriotyzm jest tam odmieniane przez wszystkie przypadki podobnie jak słowo tradycja. Ja jednak nie domyśliłbym się nigdy, że to są ułani, bo w swojej naiwności nieprzebranej sądziłbym, że jak ułani zjeżdżają pić do hotelu, to ich ambicją jest zaśpiewanie jednej chociaż ułańskiej piosenki. Jest tych piosenek kilka, ale oni najwyraźniej się tej tradycji wstydzili, ułaństwo potrzebne im jest do czegoś innego. Mogę zrozumieć, że prawdziwi marynarze wstydzą się śpiewać szanty i jak jest impreza przed dowództwem marynarki wojennej w Gdyni, to drą się w niebogłosy – jam ci światu nie wiązała, zawiązał ci go ksiądz…! Sam słyszałem. To jest rzecz zrozumiała i oczywista. Prawdziwi jednak marynarze nie składają na swoich stronach inernetowych tylu deklaracji bez pokrycia i nie przebierają się w takie idiotyczne ciuchy. Żaden z nich także, jak mniemam, nie latałby wokół hotelu z gwizdkiem w ustach i nie gwizdałby do rytmu pieśni „Miłość w Zakopanem”, bo byłoby to poniżej jego godności. Ci się nie powstrzymali.

Dla mnie, przyznam, tradycje pułkowe wojska ludowego, bo o takie tu chyba chodzi, są zagadką, podobnie jak godło tych ułanów, czyli dwie palmy na bezludnej wyspie. Myślę jednak, że coś z tymi ułanami jest na rzeczy, bo ja już kiedyś miałem do czynienia z podobną tradycją. Ułani byli spieszeni, żaden nie jeździł konno, pochodzili z miejscowości Biszcza pod Biłgorajem i nosili miano ułanów biszczańskich. Nigdy nie potrafiłem zrozumieć o co im chodzi, poza tym, że ładnie prezentowali się na różnych lokalnych uroczystościach, a zawiązali się jako organizacja, o ile dobrze pamiętam jeszcze w latach osiemdziesiątych.

Żebyśmy się dobrze zrozumieli, nie sądzę byśmy mieli tu do czynienia z jakimś obłędem czy lekkim traktowaniem spraw, które uważamy za ważne i poważne. Myślę, że po prostu że to, jak my tutaj wybrażamy sobie kultywowanie tradycji, a także ona sama, stoi w drastycznej sprzeczności z tym jak tradycja jest rozumiana przez członków samej organizacji, którą ją kultywuje czyli przez żołnierzy. I teraz uwaga – to nie jest nasza wina i nasz problem, albowiem tradycja to sposób komunikacji tej właśnie organizacji z otoczeniem. To jasno wynika z deklaracji złożonej przez ułanów karpackich na ich stronie – chodzi o to, by cwyile czyli profani, zwrócili uwagę na pułk i jego tradcyje. No, ale problem polega na tym, że sposób kultywowania tych tradycji dramatycznie odbiega od wyobrażeń o nich, a także sugeruje, że głównym zainteresowaniem ułanów jest komunikacja wewnętrzna – opa, opa, opa, opa, szara morda zniszczył klopa. Uderzyło mnie jeszcze jedno, w czasie śniadania jeden ułan, na cały regulator, więc nawet pdosłuchiwać nie musiałem, zapraszał innych ułanów w swoje strony, na Mazury, a szczególnie zachwalał miejscowość Święta Pipka. Tak właśnie powiedział – Święta Pipka, zamiast Święta Lipka – taki, prawda, żart wewnątrzorganizacyjny.

To jest jedna kwestia i jeden sposób rozumienia tradycji wojskowej i patriotycznej. Pora na drugi. Ten z kolei reprezentują ludzie związani z telewizją, a także jej sponsorzy. Włączyłem sobie odbiornik – akurat była przerwa reklamowa w serialu „Kryminalne zagadki Nowego Jorku” – na program zatytułowany „Niepodległość we krwi”. Wytrzymałem może piętnaście, może trzydzieści sekund i musiałem wrócić do reklam. To była bezpośrednia transmisja wielkiej, patriotycznej śpiewogry, przygotowanej na placu Piłsudskiego. Prowadził ją, całkiem już posiwiały, młodszy brat Cezarego Pazury. Ludzie, bo często pokazywali przebitki z tłumem zgromadzonym na placu, płakali. Pazura zaś referował podniosłym głosem różne dyrdymały na tematy okołoniepodległościowe. Przerywane to było występami aktorów w strojach z różnych epok. Ja akurat trafiłem na dziwacznie ubranego polskiego żołnierza, jak wołał do jakiejś pani odzianej w płaszczyk z lat trzydziestych, żeby uważała. On stał na balkonie, a ona na scenie poniżej. Ona rozglądała się bezradnie wokoło, a on darł się w niebogłosy. Nagle, nie wiadomo skąd, pojawił się wysoki esesman, który tę kobiecinę zastrzelił. Dzięki Ci Panie, że nie jestem aktorem…Tam musiało dochodzić do jeszcze gorszych rzeczy, bo potem widziałem scenę finałową. Aktorki wystylizowane na dobrotliwe babcie, smażące konfitury, dziakowie z fantazyjnymi wąsami, nieboszczycy z walk ulicznych, z plamami krwi na koszulach i inni jeszcze ludzie, latali po scenie i wyginajac się dziwacznie śpiewali – Nidgy już nie zaskoczy nas ta sama chwila. Brakowało tylko gwizdka i ułanów karpackich.

Obawiam się, po obejrzeniu tych fragmentów, że chwila nas jeszcze zaskoczy i to nie raz. To jest bowiem ten sposób rozumienia tekstu i wszystkiego wokół, który zaprezentowałem na początku – opa, opa, opa, opa, Polak nie zrozumiał Szkopa….a na pewno nie do końca.

I teraz finał. Mamy tych, prawdziwych jak nie wiem co żołnierzy, którzy nie wybrażają sobie nawet sytuacji, kiedy popici do nieprzytomności śpiewają pieśń „Hej, hej ułani”. To jest niemożliwe i my to wiemy. Mamy telewizję polską i Orlen, który imprezę pod upiornym tytułem „Niepodległość we krwi” nam sfinansował. A na tym wszystkim, na samym szczycie, stoi Dominik Tarczyński, który mówi w szwedzkiej telewizji, że Macierewicz kurewsko nienawidzi komuchów. Szwedzi zaś widząc jego postawę mówią, że jest to nietuzinkowa postać, o bardzo wyrazistym charakterze. I tylko my tutaj rozumiemy, że kłamią, a myślą w rzeczywistości coś innego…

Opa, opa, opa, opa, nie ma to jak rżnąć jełopa….

Zapraszam wszystkich na portal www.prawygornyrog.pl

  19 komentarzy do “Opa, opa, opa, opa, Szara Morda zniszczył klopa…”

  1. Nie ma to jak wisielczy/czarny/ humor. Po doświadczeniu takich atrakcji – tylko taki może się zdarzyć.

    Ja też jestem uzależniona po 21 godzinie od tych kryminalnych, amerykańskich seriali. Po prostu bez nich mam problem z zasypianiem. Dzieciom do snu śpiewa się kołysanki. Starsi to co innego.

  2. Ułani mogą być spieszeni, ale nie speszeni. Huzarzy dali przykład, jak można samowtór piechotą. Wszystko to coraz bardziej przypomina lata 30 II Rp za Rydza, albo 40 Argentyny za Perona.

    Liga Morska i Kolonialna, że też nikt nie wpadł na reaktywowanie LMiK. Jest tylko PFN.

    A w PFN Halina Frąckowiak: https://pfn.org.pl/projekty/zmodernizowana-izba-pamieci-generala-ryszarda-kuklinskiego/

    Zacznijcie wpisywać w wyszukiwarce „narodowy instytut….” się zdziwicie. Dziękuję za uwagę.

  3. Czytelników tego Bloga już nic nie zdziwi – zapewniam.

  4. Tak właśnie powiedział – Święta Pipka, zamiast Święta Lipka – taki, prawda, żart wewnątrzorganizacyjny.
    Podczas festiwalu Pol’and Rock, rzecznik Bodnar wystapił za wolnością –  nieokiełznaną, odnoszącą się do myśli i słowa” przeciw światu uporządkowanemu i kontrolowanemu Co by pan Adam Bodnar powiedział, gdyby uczestnicy festiwalu powitali go pokrzykiwaniami: „ty jebany frędzlu, co nam tu pierdolisz o jakimś Sądzie Najwyższym, kiedy my jesteśmy młodzi i przyjechaliśmy tu pochłeptać piwka, poruchać i przeżyć „drgawy”? Spierdalaj stąd i to w podskokach!
    Rozmaite piosenki śpiewano na tej imprezie i trudno było zrozumieć…
    ja w kołchozie urodiłas’ i w kołchozie moja mat’, ja w kołchozie nauczyłaś pisma k’Stalinu pisat’; hej hej Dunia ma, Dunia diewuszka maja!

     „Po Warszawie reżym hula, pije i zakansza. Nie ma rady, trzeba wysłać list do Timmermansa. Hej, hej Dunia ma, Dunia diewuszka maja!

    W Kawkazie balsza gora, Siewastopol widno. Tam Kazak j…ł kazła, kak jemu nie stydno!” 

     A mój diadia był matros, razbił ch… parowoz, a mój toże nie kalieka, ubił ch… czeławieka”./St.Michalkiewicz/

  5. Chyba zapomnieli ostatniego słowa w tytule „Wolność we krwi utopiona”. Czy NBP nie ma nic lepszego do roboty niż organizowanie takich imprez ?

    https://ekai.pl/wolnosc-we-krwi-widowisko-nbp-na-100-lecie-niepodleglosci/

  6. Marszałek Kuchciński w Katedrze Gnieźnieńskiej z okazji 1050 rocznicy chrztu Polski wzywał by śpiewać Bogu:” Te Deum LANDAMUS”

  7. O, żeby tylko takie drobne wpadki mieli politycy!

  8. Mało co mnie tak wnerwia jak pieśń „Hej sokoły”. Zwykle śpiewają tę pieśń pijani osobnicy, którzy nie mają pojęcia ani o muzyce, ani o historii. Mentalna bolszewia, krótko mówiąc. Moja babcia śpiewała wiele piosenek z kanonu patriotycznego np. Jesienny deszcz, który doprowadzał mnie do łez i chowania się w szafie 😉

    A oto co o autorze „Sokołów” pisze Franciszek Rawita Gawroński w pracy „Tomasz Padura (Monografia krytyczna)” (1889):

    „Ani jeden z poetów polskich lub małorosyjskich, nawet tych, którzy pisali w porywach namiętności, nie opiewał rozbójnictwa z takim uwielbieniem, z jakim przedstawiał go Padura; Jeżeli tamci rzeź Lachów przedstawiali jako bohaterstwo, to ostatni przedstawia swoich bohaterów przelewających krew po prostu dla sztuki. Kozak Padury nie jest człowiekiem podążającym za jakimś celem (jakimkolwiek by on nie był), ryzykującym dla niego życiem swoim i innnych, a po prostu wcielonym demonem.

    De pokaże mstywa twar
    Krasiat zemlu, krasiat wody
    Krowli ryczki i pożar.”

    https://pl.wikipedia.org/wiki/Tomasz_Padura

  9. Ja to bym sie zdziwila jakby tam  na tej  HUCPIE…

    … pojawil sie sam  Ojciec Dyrektor z RM  !!!  Reszta tych pasozytow mnie nie dziwi…  Filip Frackowiak to syn Szaniawskiego… Halina – to mamusia i  „partnerka”…

    … stary Melak albo ta corunia Anders-Costa… toto to wszedzie sie pokaze, gdzie tylko KASA  i blysk fleszy…  toto nie zna ani honoru ani ambicji  ani wstydu nie ma za grosz  !!!

  10. Jeszcze troche i beda tym  POpaprancom tak spiewac  !!!

  11. Panie Gabrielu…

    … prosze za mocno sie nie spieszyc… naprawde nie ma do czego… to co Pan robi  tak pieknie, wspaniale, konsekwentnie przez tyle juz lat  i tak  przyniesie dobro i zwyciestwo  !!!

    A wpis fantastyczny…

    … wczoraj wlasnie przyjaciel latal pilotem po kanalach i szukal czegos wzglednie ciekawego i akurat trafil na ten sped… i akurat ten nawrUcony Pazura pieprzyl te swoje glodne, patriotyczne kawalki… no i ta piosenka Bajmu, a na jej tle te przebitki baranow przeznaczonych na rzez  ze „slozami w glazach”… no normalnie mnie oslabilo  !!!

    Ze sie tez ludzie dajo wkrENcac  takim  zlodziejom z kurwizora… ale to wszystko tylko do pewnego czasu…. a wrzod  rosnie  !!!

    I prosze bardzo uwazac z kierownica…  kiedy wracalam z Francji – a wrocilam w rekordowym czasie, sama prowadzac auto przez cala droge – ze zmeczenia tez ze 2 razy „poleciala mi glowa”.  Myslalam, ze juz nie dojade… udalo sie… ale od tamtej pory staram sie nie przeginac… nie warto.

  12. >faceci w dziwnych, haftowanych marynarkach…

    Ułani – pozy i walka

  13. Obecnie ułan kojarzy się tylko z Ułan Bator.

  14. Stowarzyszenie Ułanów Karpackich, nie śpiewało  „żurawiejek” ? Nie,  to w takim razie  byli przebierańcy.

    Po tych brzuchach, które zdobiły tą gromadę ,  myślę, że to byli masarze na wyjeździe integracyjnym. Bo niby dlaczego ,mieli to być grabarze z korporacji „Wieczny odpoczynek”, myślę że grabarze są refleksyjni i nie zabawowi.

    Jeden mam kłopot jaki haft był na tych marynarkach: krzyżykowy czy pełny i jakież to motywy były wyhaftowane, czy kwiatowe czyli że romantyczne, czy być może secesyjne czyli ważki ptaki, róże, liście.

    Czy być może zwyczajnie wyhaftowane były dystynkcje. Jaki inny sens ma haft na mundurze ułana?

  15. Ten ułan co zapraszał na Mazury, wyraźnie rubaszny, powinien śpiewać chociaż jedną żurawiejkę z rymem do ” ..kiecki…” bo ta zdaje się byłaby w jego guście

  16. Kojarzy się dzięki osiągnięciom nauki, co do których mam pewne wątpliwości. Jak dotąd w rozmowach Coryllusa z dr. Gliwą nie znalazłem żadnego potwierdzenia tatarskiego pochodzenia polskich ułanów (stroje, konie, organizacja, taktyka, itp.).

    Mam własne źródła, które zdecydowanie przeczą takim związkom. Ponieważ ułani to (malowane) dzieci więc sięgnąłem do zdjęć dwóch siedmiolatków. Mój brat w pełnym uniformie ułańskim (przedwojenny zakład fotograficzny) . Mój wnuczek w Kruszynianach (tegoroczne zdjęcie w tatarskiej dekoracji z otworem na twarz). Za lat 100+ to będą materialne dowody dla etnologów (nie mówiąc o historykach upadku zakładów fotograficznych).

  17. I na tym właśnie (abstrahując od tego przykładu) polega ich problem.

  18. W refrenie tej piesni, zawarte jest slowo klucz, a mianowicie ,,synkopa” ,a to jak powszechnie wiadomo jest rytm wyprzedzajacy taki jak w jazzie i to jest wymowe.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.