cze 052020
 

W rzeczy samej nic nie mogło być bardziej logiczne. Tak zło, jak i dobro rozwija się na zasadzie kontinuum

Emanuel Małyński „Nowa Polska”

Ktoś może pomyśleć, że koncepcja zarysowana w tytule jest absurdalna i całkiem nietrafiona. Mam inne zdanie i postaram się je udowodnić. Tak, jak to już kiedyś pisałem Polska po roku 1945 to zaokrąglone i przesunięte nieco na wschód Prusy. Kraj składający się z kawałka jedynie rdzennych swoich ziem (niech sczezną propagatorzy teorii etnologicznych), w dodatku takich, na których ślad wyraźny zostawiły rządy moskiewskie i austriackie. Te pruskie, wskutek jawnej i nigdy nie skrywanej wrogości Polaków do Prus, a także przez to, że po wojnie przesunięto masy ludności na zachód były w sumie najmniej widoczne i najmniej akceptowane kulturowo. Oczywiście, czasem ktoś się tam powołał na pruski porządek, ale w żartach raczej. Polska ta była zarządzana przez wojskowych, którzy na moment ustąpili tajniakom w brzydkich garniturach, ale potem znów po władzę sięgnęli. Ich ducha i metodę uosabiał właśnie Wojciech Jaruzelski. Wojskowi ci, dokładnie jak sztab pruski po bitwie pod Zorndorf, wiedzieli, że z armią moskiewską nie ma żartów i nawet jeśli zostaje ona pobita i i tak pozostanie groźna. Polityka Prus została więc przestawiona w pewnym momencie na tory promoskiewskie. Pomysł zaś, stary i pamiętający jeszcze Albrechta, by opanować całą Polskę i włożyć któremuś z Hohenzollernów na głowę koronę Jagiellonów, został odłożony na pawlacz. Stał się nienowoczesny i niepraktyczny. Co innego znalazło się na tapecie – podział Polski do spółki z Rosją, a jeśli Austriacy będą zgłaszać pretensje to także z nimi. Polityka PRL po roku 1945, w innych co prawda okolicznościach, ale została ustawiona na tych samych torach. Podzielone jednak zostały Niemcy i Polska na tym wyraźnie skorzystała przejmując ziemie (niech szlag trafi etnologów bawiących się w politykę) rdzennie pruskie. Rząd polski zaś, będąc całkowicie uzależnionym od Moskwy, rozpoczął działania zmierzające do unowocześnienia państwa. To była pewna ideologia, dobrze nam wszystkim znana. Zagospodarowywanie ziem zachodnich, w tej propagandzie bardzo przypomina propagandę pruską, skierowaną do niemieckich chłopów, którzy mieli przybywać do Wielkopolski i ją cywilizować. To są te same zaśpiewy, z tymi samymi fałszywymi nutami – spoza gór i rzek szli na zachód osadnicy – choć wszyscy dobrze widzieli, że na ich drodze, jeśli nie liczyć hałd i nasypów kolejowych żadnej góry nie było.

Wojciech Jaruzelski, a przed nim inni szefowie sztabu i dowódcy armii doskonale zdawali sobie sprawę jak skoszarowanie młodych mężczyzn na dwa lata wpływa na dynamikę rozwoju gospodarki. Szczególnie warunkach wojennych i w warunkach realnego socjalizmu, które są po prostu tym samym. To jest – dokładnie jak w Prusach fryderycjańskich – zagarnięcie milionów niewolników, którzy muszą pracować za darmo w kluczowych gałęziach przemysłu. PRL był nawet bardziej fryderycjański niż same Prusy, bo tam przynajmniej reszta narodu żyła w znośnych warunkach, czego o Polsce Ludowej powiedzieć w żaden sposób nie można. Wszyscy byli niewolnikami pracującymi za darmo, ale żołnierze byli nimi bardziej. To nie znaczy, że nie szkolili się oni w swoim rzemiośle. Większość z nas pamięta, że armia polska na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych była jedną z największych i najlepiej uzbrojonych armii w Europie. No i wtedy Moskwa się tego stanu rzeczy wystraszyła i zaczęły się rozmaite redukcje i luzy. Jaki był w tym rzeczywisty udział generała Jaruzelskiego nie wiem. Pamiętam jednak film Brauna o nim, gdzie podwładni i ludzie, którzy mieli z nim do czynienia opisują go dokładnie tak, jak Wilhelmina, margrabina Bayreuth, siostra Fryderyka, opisuje swojego brata. Generał był dla nich wrażliwym, wątłym raczej fizycznie człowiekiem, który miał silne poparcie za granicą. Fryderyk miał poparcie w Londynie, a Jaruzelski w Moskwie. Od czasów generała rozpoczęła się humanizacja polskiej armii, to znaczy koszary przestały przypominać wyczyszczoną z grubsza chlewnię, a zaczęły przypominać tymczasowe mieszkania dla robotników sezonowych. W oknach pojawiły się firanki na przykład, co było zmianą wręcz rewolucyjną. Ktoś powie, że Fryderyk zdehumanizował armię i wcale nie jest to podobne do tego co zrobił Jaruzelski. Moim zdaniem jest inaczej – Fryderyk armię wygubił i otworzył tym samym drogę do Prus i Niemiec Francuzom, którzy wmaszerowali tam z Napoleonem. Roczniki, które nie były już szkolone przez niego i jego kadrę nie mogły sobie z nimi poradzić. Jaruzelski nie poszedł na wojnę z nikim, wsławił się stanem wojennym jedynie, ale to on zaczął demontaż armii i to za jego czasów na wielką skalę zaczęto używać żołnierzy do prac przy budowach, w rolnictwie, do robót interwencyjnych. I wcale nie jest tak, że wojsko w każdym ustroju i w każdych okolicznościach jest do takich misji kierowane. To jest – mam wrażenie – specyfika środkowej Europy. Nie mówię tu o tych wszystkich gwardiach narodowych i terytorialsach, ale o armii z masowego poboru.

Generał Jaruzelski był człowiekiem przebiegłym i bardzo inteligentnym, o czym świadczy fakt, że przeżył wszystkie zawirowania polityczne i nie został zlikwidowany przez moce działające w skali globu, z którymi się ponoć dogadywał. Fryderykowi też się ta sztuka udała. Nie pamiętam czy i ile było zamachów na jego życie, tak samo jak nie wiemy czy były zamachy na życie generała Jaruzelskiego.

Generał Jaruzelski był człowiekiem kultury sztabowej, który nie znosił Niemców i był głęboko uwikłany w rosyjskie tajemnice i rosyjskie układy. Fryderyk stworzył całą kulturę sztabową, nie znosił Niemców, mówił po francusku i był uwikłany w tajemnice i układy brytyjskie. Obaj, jeśli spojrzeć na nich chłodnym okiem i oceniać rzecz powierzchownie nie nadawali się do funkcji i misji, jakie przyszło im w życiu pełnić. Ich wygląd i usposobienie były dla obserwatorów mylące. To wiele, w świecie polityki, gdzie nie można popełniać dwa razy tych samych błędów, bo po pierwszym już się człowiek żegna z życiem.

Obaj pozostawili po sobie czarną legendę, każdy w swoim kraju. Fryderyk jest dziś tematem bardzo nieaktualnych i mało śmiesznych żartów, podobnie jak generał. Obaj mają jednak, generał chyba więcej niż król, zagorzałych wielbicieli, którzy uważają ich za bohaterów i mężów opatrznościowych. Wychodzi więc na to, że mam rację.

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/szkola-nawigatorow-nr-26-ostatni-poswiecony-prusom/

  16 komentarzy do “Generał Jaruzelski jako spadkobierca i twórczy kontynuator wewnętrznej i wojskowej polityki Fryderyka Wielkiego”

  1. Towarzyszka Panienka już na Ciebie czeka ☺

  2. Cytat z tablicy propagandowej z lat osiemdziesiątych: „Każdy robi swoje. Każdy robi dobrze. Każdy jest kontrolowany i rozliczany.” Podpisane: Wojciech Jaruzelski

  3. W tychże latach osiemdziesiątych spędziłem dwa lata w wojsku i pod względem porządku i czystości w koszarach to była „cywilizacja” w przeciwieństwie do tego co można było oglądać w cywilnej części miasta, która wyglądała jak „komuna”. Co do humanizacji wojska za Jaruzela to w pełni się zgadzam, tak było.

  4. I Jaruzelski uniknął (jakim cudem?) odium antysemity. A kto robił nagonkę antysemicką w wojsku?

  5. >W rzeczy samej nic nie mogło być bardziej logiczne…

    Dwa miecze i kasztanka

  6. Mit ziemi odzyskanych, który był tłoczony do głów, jest ciągle żywy. Pamiętam oburzenie znajomej kiedy wspomniałem, że Polaków Stalin przesunął na wschód i powiedział to wasze, a to od 1000 lat nie było nasze bo daliśmy się wypchnąć. Trzeba wspomnieć „samych swoich” propaganda o tym jak to chcieli rodacy z Kresów wschodnich ziemię „odzyskane” zasiedlać.

    Nasunęła mi się myśl, że w Polacy są fajni wtedy, gdy osłabiają siłę Polski. Generał demontował LWP, a PO likwidowało WP.

  7. Dawny żart o generale:

    Generał: Słyszałem, że towarzysz wybiera się na wczasy za granicę? Gdzie się wybieracie?

    Oficer: Do Baden Baden.

    Generał: Nie trzeba mi dwa razy powtarzać.

  8. teraz dopiero przeczytałam tekst , od razu mi się przypomniały sytuacje z psami w roli głównej, moja Saba (piękna kundelka), mijając adres zamieszkania generała z ogromną złością rzucała się na siatkę płotu, skąd w naszą stronę ujadała kundelka z ogrodu generała. Jeśli dobrze pamiętam (bo Saba już dwa lata nie żyje), to generał wołał na swoją kundelkę Lula, spokój . Na te psie ujadania był wyrozumiały.

    No i Fryc też miał psy, ale to inna liga.

  9. Sorry, nie chcę nikogo urazić, ale skoro np. Klinika Języka, to może warto. Jakoś mnie razi i zalatuje pacyfizmem nazywanie Jaruzelskiego po prostu „generałem”. Może dlatego, że sam jestem synem pułkownika LWP (bezpartyjnego profesora fizyki z WAT, od którego wziąłem antykomunizm, jazz, blues, plus zjadliwe dowcipy na temat „blaszanego cyrku”, „bomb i granatów” itp.).

    Co do LWP. to codzień Bogu dziękuję, iż w sumie uniknąłem bliższego kontaktu, jednak trafia do mnie to, że „kto nie szanuje własnej…”, a to z definicji utożsamienie armii, a także każdego autorytetu czy władzy z jakąś „komuną” widzi mi się czymś, co nam wrogowie zafundowali i co nam ogromnie szkodzi. Tutaj wszystkie te Trójki i cała reszta „kontestującej” lewizny z prlowskich mediów. Armia (mówię o, daj Boże, hipotetycznej wolnej kiedyś Polsce, nie o PRL, to jednak choćby też symbol siły i niezależności, a to się w nas metodycznie niszczy i jesteśmy już narodem płaczliwych masochistów (poniekąd śmieszna niekonsekwencja).

    Ten „generał”, a także np. „żołnierz mafii”, „koktail Mołotowa”, czy „baron SLD”, obok „zabójstwa” zamiast „morderstwa” i „kradzież” zamiast „rabunku” (zależnie od kontekstu, lub raczej właśnie niezależnie), to urabianie i kastrowanie nas podprogowo. (O „hejcie” i „geju” nie wspomnę. Ruskie piętno w tym widzę.) Wielu, fakt, przesadza ze znaczeniem i skutecznością takich podprogowych metod, ale trochę to jednak działa, a kropla, jak wiadomo…

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.