mar 092020
 

Na początku chciałem podziękować panu Hubertowi, który całą niedzielę naprawiał mój samochód, zamiast zabrać gdzieś swoje małe dzieci i spędzić czas z rodziną. Bardzo przepraszam też za ten kłopot jego żonę.

Targi poznańskie, które się właśnie zakończyły, były najgorszymi targami w jakich brałem udział. Myślę, jednak, że organizatorzy nie ponoszą za to winy, a na pewno nie ponoszą jej w całości. Ludzie zajmujący się sprzedażą książek i moderowaniem rynku, zachowują się bowiem tak, jakby się blekotu najedli. Jakby nie docierało do nich to, co dzieje się wokół, a czytelnik był tylko jakimś bezrozumnym gnomem, który patrzy spode łba i nie wie jak przeczytać tytuł na okładce, musi jednak – bo tego wymagają obyczaje i dobry ton – kupować książki wskazywanych mu palcem autorów.

Oto trzy znamienne sytuacje.

Na bankiecie, gdzie był cały chyba zarząd Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek z prezesem na czele, doszło do sceny, w mojej ocenie gorszącej. Oto redaktor Piotr Dobrołęcki wręczył dyplom uznania właśnie prezesowi tego stowarzyszenia Rafałowi Skąpskiemu, za to, że ten przygotował do druku pamiętniki swojej babki. Wszystko odbyło się wśród uśmiechów, na oczach licznie zgromadzonych wydawców, także takich, którzy zmagają się z rynkiem i jego ograniczeniami. To jest moim zdaniem niezwykłe. Ja bym może zrozumiał tę sytuację, gdyby chodziło o pieniądze, które mogłyby w oczach zgromadzonych tam ludzi wywołać jakąś żywszą reakcję, ale to był tylko bezwartościowy świstek zadrukowanego papieru. Dwa mikrofony, organizatorka targów Zofia Strzyż, redaktor Dobrołęcki i prezes Skąpski o lasce. To była sytuacja z książki o Szwejku, bo nawet nie z Mrożka. Nawet jeśli wziąć pod uwagę, że zaplanowano ją jako żart. Starsi ludzie wygłupiający się przed mikrofonami nie budzą niczyjej sympatii i nie są zabawni. O czym informuję wymienionych, na wypadek, gdyby ktoś im wmawiał, że jest inaczej.

W sobotę widziałem, jak targi opuszcza, w milczeniu i bez pompy Katarzyna Bonda. Jak wiecie pani ta nie cieszy się moją sympatią, uważam ją za grafomankę i wariatkę, a czasem też za oszustkę. Kiedy jednak widziałem jak wychodzi, coś w rodzaju żalu pojawiło się w moim sercu. Zawsze byłem za miękki i nie potrafiłem się z tego nigdy wyleczyć. Katarzyna Bonda opowiada w jednym z nagrań na YT, że pisanie jest dla niej jak seks i zawsze stara się oddalić finał, przeciągając sam akt pisania. Wysłuchałem tego i odebrało mi mowę. Pomyślałem jednak, że skoro pisanie jest jak seks, to nie mam się czym martwić, bo po każdej napisanej książce, wiem, że zaraz mogę napisać drugą, co mnie raz na zawsze uwalnia od zarzutu impotencji twórczej. Oczywiście pisanie nie jest jak seks. Jest jak łupanie kamieni. Trzeba mieć dobry młotek i dużą wprawę, żeby wychodziły z tych kamieni ładne kształty. No, ale co może o tym wiedzieć Bonda, która nie umie pisać? Może, co najwyżej, w porozumieniu ze swoimi wydawcami, aranżować jakieś akcje typu romans z Remigiuszem Mrozem. Ta miłość już się, jak widać skończyła, a jej zadaniem było zwiększenie wolumenu sprzedaży, co nie nastąpiło. Szanowni wydawcy Bondy, żeby skoczyła wam sprzedaż tego śmiecia, które ciśniecie, zacierając ręce z radości, że czytelnik jest głupkiem, którego udało się wam okantować, Bonda musiałaby mieć romans z szympansem, z widokami na jakąś eskalację w dodatku. Może wtedy coś by drgnęło w tym waszym seksie. Nie wcześniej. Romans Bondy z Mrozem nie interesuje nikogo, poza jedną osobą – matką Mroza. Ona zaś nie zwiększy wam sprzedaży.

W sobotę podszedł do mnie pan Piotr Bernatowicz, dyrektor Centrum Sztuki Współczesnej w Warszawie, zwanego Zamkiem Ujazdowskim. Poznaliśmy się jeszcze kiedy pan Bernatowicz był prezesem radia Poznań. No i zaczęliśmy gawędzić. Zapytałem go kiedy zamierza zrobić porządek z tą całą bandą oszustów udających awangardowych artystów i dojących pieniądze z budżetu ministerstwa. Powiedział, że wszyscy doradzają mu, by nie robił niczego gwałtownie, ale starał się wprowadzać zmiany etapami. Wyśmiałem tę koncepcję i doradziłem mu, żeby jednak wywalił wszystkich od razu. Oni bowiem nie rozumieją słowa kompromis, a lata życia wśród wygód, przy zapewnionym bezpieczeństwie materialnym, powodują, że są do tego bezczelni, aroganccy i każdą próbę porozumienia się z nimi odbierają jako słabość. Dodałem też, że przecież i tak w końcu go zwolnią z tego stanowiska, pod jakimś błahym pretekstem, lepiej więc by odchodził w glorii i chwale człowieka bezkompromisowego niż, by odchodził jako osoba, która dała się wciągnąć w pułapkę negocjacji i została wyrzucona, bo ktoś ze środowiska napisał donos do ministra. Ten zaś się wystraszył sławnych za granicą nazwisk i ostracyzmu lokalnego środowiska.

Pan Bernatowicz powiedział, że jestem jedyną osobą, która doradza mu takie rozwiązanie. Oczywiście, że jedyną, albowiem tylko ja nie mam żadnych towarzyskich i biznesowych powiązań z ludźmi, którzy łoją kasę na rzekome artystyczne projekty. Tego mu jednak nie powiedziałem, żeby się człowiek nie zdołował. Jestem bowiem całkowicie i ostatecznie przekonany, że ci, którzy mówią panu Berantowiczowi, że trzeba zmiany przeprowadzać etapami, mają w owych zmianach jakiś interes własny lub są po prostu z tamtymi zakolegowani i lojalność wobec nich jest wartością ważniejszą niż uczciwość wobec misji, jaką ma ta placówka.

W przyszłym roku do Poznania nie pojadę. Organizatorzy muszą zrozumieć, że to targi książki to wyzwanie, któremu nie każdy sprosta. Jeśli chcą mogą oczywiście zapraszać na nie swoich znajomych, kolegów i bawić się tam dobrze, wygłaszając banały na temat rynku i samej książki – że się nie sprzedaje ambitna literatura, że książka musi być dotowana, że pisanie jest jak seks. Mogą wręczać sobie nawzajem dyplomy i proporczyki z różnymi inspirującymi sentencjami wyhaftowanymi złotem. Nie mam zamiaru na to patrzeć. Myślę, że inni wydawcy także. To już lepiej samemu wynająć lokal gdzieś w centrum i sprosić ludzi na jakieś spotkanie, ogłaszając to odpowiednio wcześniej. Ma to większy sens niż płacenie za stoisko i oglądanie znudzonych min czytelników, którzy nie chcą Bondy.

Na konferencję do Kazimierza Dolnego można zapisywać się do 16 marca. Mam też prośbę do mieszkańców Lublina wybierających się tam samochodem. Czy ktoś dobry mógłby zabrać ze sobą dr Annę Barańską i Rafała Czerniaka? Proszę o kontakt w tej sprawie na adres coryllusavellana@wp.pl W piątek 13 marca mam wieczór autorski we Wrocławiu. Będę opowiada o Sacco di Roma.

  15 komentarzy do “Czy Katarzyna Bonda ma romans z szympansem?”

  1. Te Twoje porady to i prezydentowi by się przydały:

    Normal
    0

    21

    false
    false
    false

    PL
    X-NONE
    X-NONE

    /* Style Definitions */
    table.MsoNormalTable
    {mso-style-name:Standardowy;
    mso-tstyle-rowband-size:0;
    mso-tstyle-colband-size:0;
    mso-style-noshow:yes;
    mso-style-priority:99;
    mso-style-qformat:yes;
    mso-style-parent:””;
    mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
    mso-para-margin-top:0cm;
    mso-para-margin-right:0cm;
    mso-para-margin-bottom:10.0pt;
    mso-para-margin-left:0cm;
    line-height:115%;
    mso-pagination:widow-orphan;
    font-size:11.0pt;
    font-family:”Calibri”,”sans-serif”;
    mso-ascii-font-family:Calibri;
    mso-ascii-theme-font:minor-latin;
    mso-fareast-font-family:”Times New Roman”;
    mso-fareast-theme-font:minor-fareast;
    mso-hansi-font-family:Calibri;
    mso-hansi-theme-font:minor-latin;}

    Sędziowie  „bowiem nie rozumieją słowa kompromis, a lata życia wśród wygód, przy zapewnionym bezpieczeństwie materialnym, powodują, że są do tego bezczelni, aroganccy i każdą próbę porozumienia się z nimi odbierają jako słabość” ☺

  2. Te Twoje porady to i prezydentowi by się przydały:

    Sędziowie  „bowiem nie rozumieją słowa kompromis, a lata życia wśród wygód, przy zapewnionym bezpieczeństwie materialnym, powodują, że są do tego bezczelni, aroganccy i każdą próbę porozumienia się z nimi odbierają jako słabość”

    To kopiowanie tutaj to robi niespodzianki ☺

  3. A mi się zdaje, że koronawirus rozłożył targi i walnie też w rynek książki. Wszystkie tematy teraz przykrywa wirus, a niesamowita panika medialna odstrasza ludzi od zgromadzeń.

  4. Czy w piątek będzie we Wrocławiu już można nabyć 3 tom baśni?

  5. Ta Bonda to może grafomanka, ale widać nieustępliwa i tak sobie myślę, że gdyby popracowała w psychiatryku, tak jak Tokarczuk (w wiki już brak wzmianki gdzie Tokarczuk nabywała  szlifów psychoanalityka, bo życiorysik ma już wyczyszczony) , wysłuchała tam wynurzeń ludzi chorych ale mających różniste chorobowe przeżycia,  to być może ta różnistość byłaby jakąś inspiracją. Tak z życia codziennego gdzie dzień jest absolutnie podobny do dnia to trudno się zainspirować.

    A tak na marginesie to o czym pisze Bonda, o swojej miłości do Mroza ?

  6. To z cala pewnoscia…

    … nie jest kwestia  tego detego „wirusa”  !!!

    Fakt…

    … merdialnia – czyli darmozjady i pasozyty – SA  AUTENTYCZNIE  w panice… ludzie pracy jej nie ulegaja i nie tworza,  bo zwyczajnie nie maja czasu  na glupoty.

  7. Ten szympans to musiałby mieć koronawirusa ☺

  8. Breaking News: Złapałem koronawirusa gołą ręką w internecie.

    PS. Polska beztroska jest przerażająca! Obserwujmy giełdy, ceny ropy i relacje cen miedzi do cen złota. Nie liczmy na WHO, UE i dziennikarzy. Rozliczmy MSZ.

  9. Ceny rosną, WIG nam spada, premier bajki opowiada ☺

  10. Myślałem, że rozmowy dwóch dżentelmenów pozostają między nimi?

  11. Przepraszam, ale temat mnie uniósł. Myślę o tym często. Sprawy rozgrywające się wokół muzeów interesują mnie bardzo.

  12. To co chcesz powiedzieć, że mamy epokę saską ? To jak nazwałbyś 8 lat rządów Platformy polegającej na „ukraść i uciec „?

  13. Na plakacie u karmelitów wykład we Wrocławiu jest zapowiedziany na czwartek. To coś innego niż ten w piątek?

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.