W zasadzie powinienem napisać policji politycznej, albowiem innej nie ma i nigdy nie było. Policja, jak wiemy, w kształcie nam znanym, jest wynalazkiem republikańskim, a pretekstem do jej powstania była kompleksowa ochrona zasad republiką rządzących. Propagandowo zaś policja jest uzasadniona dobrem i bezpieczeństwem obywateli. Ja raz składałem zeznania na policji i to mi w zupełności wystarczyło, żeby stwierdzić iż dobro i bezpieczeństwo obywateli jest być może priorytetem policji, ale z całą pewnością nie znajduje się w pierwszej dziesiątce priorytetów. Mechanizm wypadków, jakie aranżowane są w Polsce przy udziale policji, nie służy zapewnieniu bezpieczeństwa, ale temu, by przed rozpoczęciem postępowania sądowego wskazać winnych i niewinnych. Może wyjaśnię dokładniej – chodzi o wskazanie tej grupy, która służy jako tło do organizowania prowokacji i z której wybiera się winnych, choćby nawet nie byli winni, a także o wskazanie tej grupy, która – choć śpiewa i tańczy – uznawana jest za prześladowaną mniejszość spośród której wybierane są baranki ofiarne. Aranżerami tych wypadków są moi ulubieni ministrowie Sienkiewicz i Sikorski. Siła ministra Sikorskiego tkwi w tym, że on jest w zasadzie impregnowany na argumenty. Być może przez to, że przeszedł dobrą, brytyjską szkołę i tam go wyleczono z poczucia winy, poczucia wstydu i poczucia sprawiedliwości. Nie wiem. Być może on się już taki urodził i nie można tego w żaden sposób zmienić. Oto po zajściach w Białymstoku, minister Sikorski oświadczył, że z tego miasta jest wcale niedaleko do Jedwabnego. Jak na polskiego ministra, to jest moim zdaniem duża ekstrawagancja, i nie sądzę, by w czasach dawniejszych, ktokolwiek z urzędników, a jeszcze do tego związanych z polityką zagraniczną i dyplomacją, zdecydował się na takie słowa. Myślę, że nawet agenci Stalina poprzebierani w polskie mundury i udający polskich dyplomatów mieliby więcej taktu. Aż się chce zapytać – a panie ministrze szanowny, a czy z Chobielina do Piaśnicy jest tyle samo co z Białegostoku do Jedwabnego czy może bliżej?
Minister Sienkiewicz z kolei lubi powoływać się na swojego pradziadka, którego uważa za piewcę tolerancji i różnorodności, które rozkwitały w I Rzeczpospolitej. Napisał też, że Kaczyński na spółkę z Kościołem napuszcza prymitywnych ludzi na mniejszości. Miałem ostatnio okazję, przez moment tylko, oglądać ministra Sienkiewicza jak zeznawał przed komisją. To było coś naprawdę wyjątkowego. On tam mówił, że tak naprawdę PO i on osobiście, zwalczali mafie vatowskie, a PiS im w tym przeszkodził i dokończył dzieła w stylu, który jest daleki od subtelnych i wyrafinowanych metod ministra Sienkiewicza. On nie może zrozumieć dlaczego, przecież tak naprawdę ludzie Ziobry i jego ludzie powinni iść ręka w rękę, dla dobra Polski. Ponieważ minister Sienkiewicz urodził się w Kielcach, można – idąc za intuicją ministra Sikorskiego – zapytać – a daleko on miał z rodzinnego domu na ulicę Planty 7? Jak słyszę ministra Sienkiewicza, bo oglądać go nawet już nie muszę, to mam wrażenie, że to było po sąsiedzku. Brama w bramę. Choć mogę się oczywiście mylić. Nie wiem jak to się dzieje, ale ludzie zajmujący się tajnymi służbami w Polsce, albo ludzie związani ze służbą dyplomatyczną, tacy jak Sikorski minister, mają coś takiego w twarzy, że jak zaczynają kłamać to od razu jest to widoczne. Tusk też to ma. Myślę, że mieli bardzo słabego prowadzącego na kursach aktorskich. Od razu bowiem, przy pierwszym kłamstwie, zaczynają modulować głos, staje się on głębszy, czystszy, a w oczach pojawia się ta głębia i zrozumienie, które – a on jest w tym mistrzem – widać zwykle przy wystąpieniach ministra Ławrowa. Jeśli o mnie idzie, to po dostrzeżeniu powyższych cech automatycznie przestaję słuchać tekstu i patrzę już tylko na mimikę i choreografię. I Wam także doradzam ten sposób, to jest niezwykle inspirujące. W tych zachowaniach właśnie, wyraża się to, co widać w tytule – esprit de corps policji i służb. Które są już tylko narzędziem do robienia propagandy. I nikt nawet nie próbuje tego ukrywać. Policja widoczna na ulicach upodabnia się do policji widocznej w telewizyjnych fabularyzacjach i nawet już gadają tak samo. Nikt jeszcze, póki co nie napisał historii policji, a przecież najmędrsi antropologowie zabrali się za takie rzeczy jak historia starości, historia dzieciństwa, historia seksu i historia żony. Za historię policji nie wziął się nikt, albowiem książka ta byłaby pełna pobożnych życzeń i niczego więcej. Zamiast historii policji mamy kryminały, które służą temu, by istotną, przypisaną, jej na samym początku istnienia, rolę tej formacji ukryć. Policja jest tłem dla przygód Sherlocka Holmesa, tajne służby są tłem dla wyczynów Herkulesa Poirot, seriale zaś przeznaczone dla idiotów, są tłem dla prowokacji jakie policja asekuruje na ulicach polskich miast.
Jak wiemy wzorem dla wszystkich policji świata jest policja III Republiki. To jest podstawa wszystkich rozważań na temat istoty prewencji. Jądrem zaś wokół którego obudowana była cała francuska służba policyjna i wywiadowcza, była prowokacja. Jej ojcem zaś był znany nam już Louis Andrioux, tata słynnego pisarza Louisa Aragon. Ktoś powie, że policyjne prowokacje były wcześniej, a ich ojcem był Fouche, a drugim Vidocq. No tak, ale oni nie montowali takich rzeczy jak monsieur Andrioux, nie tworzyli organizacji terrorystycznych i nie wydawali, za pieniądze podatnika, specjalnych gazet dla nich, gdzie punkt po punkcie uczono jak zrobić bombę i jak nią rzucić w powóz szefa policji. Wobec pana Andrioux wszystko inne blednie i widać od razu, że miało mniejszy rozmach. Nie wiem czy powstał jakiś entuzjastyczny film o Józefie Fouche, rzeźniku Lyonu, ale Vidoq doczekał się kilku ekranizacji, z dzieciństwa pamiętam nawet serial o nim, serial gdzie przedstawiano go jako bohatera, równego Robin Hoodowi niemal. Nie dowiemy się z tych filmów kim był dokładnie Vidocq, ale jego krótka biografia w wiki pozwala nam stwierdzić iż był to wzorzec metra dla współczesnych metod operacyjnych. Viocq był człowiekiem systemowo nielojalnym, a przez to bardzo atrakcyjnym dla policji, albowiem ta mogła z nim współpracować szantażując go jednocześnie więzieniem. Wszystkie decyzje jakie podejmował ten człowiek były błędne i głupie, podstawową zaś cechą jego charakteru była kokieteria, z którą nie potrafił sobie poradzić. To także wpływało na jego pozytywne relacje z policją. Był Vidocq człowiekiem odrzuconym przez świat przestępczy. Przyczyny nie są do końca wyjaśnione, ale nie ma to chyba znaczenia. Wskazuje za to jasno jakie cechy i jakie „zalety” powinien mieć człowiek decydujący się na współpracę z policją. Łysiak zrobił z niego kiedyś jednego z bohaterów swojej książki „Empirowy pasjans”. Fouche też tam jest. Aż dziwne, że Łysiak nigdy nie napisał ani słowa o św. Teresce z Lisieux, a bandytom, zbrodniarzom i prowokatorom poświęcił tyle miejsca w swojej twórczości.
Przykład powyższy, jak również postaci obydwu wymienionych ministrów, a także liczne przykłady szeregowych i tych trochę bardziej znanych policjantów wskazują, że wszystkich tych ludzi łączy jedno – kokieteria. Duch policji i służb to duch kokieteryjny, który za wszelką cenę musi się podobać. I poszukuje różnych dróg, by ten cel osiągnąć. Nie może być inaczej, albowiem nawet największy, zatrudniony w policji dureń, wie, że deklaracje rozmijają się z rzeczywistą misją i trzeba to jakoś ukryć. Póki co tylko Niemcy mogli sobie pozwolić na szczerość i jasno wyrazili jaki będzie esprit de corps Gestapo. Nie próbowali niczego ukrywać, a funkcjonariusze tej służby nie musieli niczego udawać i pewnie sporo oszczędzono na kursach aktorskich dla nich. Ani minister Sienkiewicz, ani inni ministrowie nie działają w tych ułatwiających życie okolicznościach. Każdy zaś policjant wie, że lojalność kolegów jest sprawą nader problematyczną, a nerwy mają pewną określoną wytrzymałość. Stąd poszukiwanie jakiegoś rozluźnienia i wspomniana już kokieteria, bez której prawdopodobnie nie dałoby się w tej pracy wytrzymać.
Białystok, podobnie jak Kielce jest chyba ulubionym miastem ministra Sienkiewicza, tak sądzę, bo pamiętam, jak przed kilku laty wypowiadał się on krytycznie o zamieszkujących je kibicach. Dziś powtarza się to samo. Nie wiem dlaczego nikt nie wpadł na pomysł, by zorganizować paradę równości w Łodzi. Środek Polski, łatwo dojechać z każdej strony, szerokie ulice, miasto przyjazne wszystkim naraz i każdemu z osobna, a jaką promocję biednej, zaniedbanej Łodzi zrobiłaby taka parada…Nie, lepiej jechać na Podlasie. Może rzeczywiście lepiej, bo wygląda na to, że następny kokieteryjny rozkaz dotyczył będzie połączenie prawosławnej pielgrzymi na Grabarkę z paradą równości. Ludność prawosławna, która niejedno widziała i niejedno zniosła, nawet nie mrugnie. Grzecznie przejdzie razem z Biedroniem i Dehnelem na samą górę, a jej prominentni przedstawiciele będą zachwyceni udzielając wywiadu mediom. Pisowska zaś policja będzie ochraniać ten event. Ministrowie zaś Sikorski i Sienkiewicz grzmieć będą o nietolerancji, a kibice jak to kibice – odrzuceni przez świat przestępczy, szukać tam będą akceptacji, zrozumienia i jakichś propozycji urządzających ich na dłużej niż jeden sezon rozgrywek.
Zapraszam do księgarni www.basnjakniedzwiedz.pl a także do sklepu Foto Mag i księgarni Przy Agorze. No i oczywiście na portal www.prawygornyrog.pl
Wydaje mi sie, ze minister edukacji to jest dobry czlowiek. Wyraza sie jasno i daje dobry przyklad dla dzieci i mlodziezy.
kapitalne to skojarzenie lokalizacyjne, czyli
jak daleko z Chobielina do Piaśnicy
jak daleko z rodzinnego domu ministra Kuby do adresu: Planty 7
a skoro zaraz 1 sierpnia, to mi się skojarzyło pytanie: jak daleko było od Powstania Warszawskiego do Pragi gdzie obecne było wojsko przecież walczące z Niemcami ?.
Ta ich prowokacyjna erudycja jest tak żałosna, że w zasadzie nie wiadomo co zrobić z rękami.
Oczywiście, a minister obrony to Błaszczak
No właśnie, dlaczego ”defilada” odbywa się u Truskolaskiego a nie u Zdanowskiej ? Jakie zapro-PO-nowano kryterium? Czekamy niecierpliwie na wyjaśnienie.
Znalezione w intrenecie: „Tylko dobra guma i solidne gumowanie na komisariacie czynią cuda. Każdy musi poznać smak gumy na milicji. Lać gumą ile wejdzie”.
Zauwazylem, ze zaden z komentujacych politykow i celebrytow, lacznie z Tuskiem i roznymi znakomitosciami ze swiata kultury i sztuki, nie wykracza w ocenie problemu prowokacji i odpowiedzi na prowokacje poza powyzszy cytat. Nikt nie chce wniknac glebiej w problem, nawet publicysci i dziennikarze sympatyzujacy z PiS, ktory przy tej okazji jest stawiany pod pregierzem.
może dlatego, że tu w Łodzi niewielu by taka manifestacja skłoniła do czynnego protestu
Ofensywa sił ciemności przy użyciu wesołkowatych durniów z LGBT trwa.
PiS rezolutnie nie wchodzi w zwarcia, po trosze z obawy otwarcia nowych frontów, po trosze z cichej socjalistycznej sympatii dla degeneratów. Stąd przyzwolenie dla energicznych działań ZOMO.
Brakuje autorytetów, które nazwą rzecz po imieniu – nie psujcie dobrego obyczaju, odczepcie się od naszego życia.
Wizję braku reakcji na marsz czerwonych prowokatorów, przy pustych ulicach i zamkniętych oknach, wzmocniłbym puszczanymi z megafonów rewolucyjnymi pieśniami…
Mogliby się ubrać jak na audiencje do Papieża, wymyśleć jakieś normalne hasła i protestować w tych paradach. A nie chodzą i się drą. Ktoś kto wymyślił taką formułe protestu albo jest niemądry albo ci ludzie z lgbt są po prostu wykorzystywani do polityki. Jak przeciętny człowiek widząc te parady ma ich poważnie traktować. Sami unieważnili własne postulaty zachowując się gorzej od niektórych dzieci w piaskownicy.
Ci mlodzi ludzie z Bialegostoku nie maja innego wyjscia, bo lada moment beda zwalniani z pracy za niewlasciwe poglady i nieoddawanie czci molochowi. Nadstawianie obydwu policzkow i posladkow, co sugeruje wyrachowany arcybiskup nie zatrzyma fali deprawacji, tymczasem mlodziez prezentuje piekna, ewangeliczna postawe polegajaca na tym, aby byc goracym lub zimnym, ale na pewno nie letnim ani tolerancyjnym.
Esprit de corps à la gendarmerie
Wg wiki dokładnie 18 lat temu w Genui podczas szczytu G-8 policja dokonała aktów przeciw prawom człowieka. Rannych zostało 400 protestujących i 100 osób ze służb bezpieczeństwa (głównie włoscy żandarmi czyli karabinierzy), Większość z 329 aresztowanych została wkrótce zwolniona (a wielu dostało później wyrokiem Europejskiego Trybunału po €45,000 odszkodowania), a w kolejnych latach włoski wymiar sprawiedliwości zwrócił się przeciw służbom. Włoskie służby walczyły z wymiarem sprawiedliwości jak mogły i udowodniły, że jedyna śmierć demonstranta została spowodowana przez kamień, który zmienił bieg kuli wystrzelonej przez 20-letniego karabiniera w powietrze. Smutnym choć ironicznym wypadkiem była śmierć aktywistki Susanne Bendotti, która zginęła na przejściu granicznym z Francją, potrącona przez samochody przewożące innych aktywistów. Nic mi nie wiadomo o odszkodowaniach przyznanych miastu i ludziom, których własność zniszczyli aktywiści. W każdym razie polscy aktywiści na czele z rzecznikami Episkopatu i Praw Człowieka mają teraz szanse, by popisać się na skromną skalę w Trybunale Europejskim.
DOBRE !!!
No szlak przetarty jest… nic tylko nasladowac !!!
Sienkiewicz to ten sam, który w podsłuchu u Sowy zdaje się, przyznał, że podpalenie kilka lat temu podczas Marszu Niepodległości budki strażniczej przy Ambasadzie Rosyjskiej to była prowokacja podległych mu służb? Dziekuję, to wszystko.
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.