Mój syn był przez pół roku w Hiszpanii. Kiedy wrócił opowiadał różne ciekawe rzeczy, a ja słuchałem uważnie. Czynię tak zawsze, choć zawsze też udaję, że wcale nie słucham. Spod tych wszystkich szczegółów, które ujawnił, spod dziwactw i rzeczy całkowicie pokręconych, wyłonił mi się przed oczami pewien istotny schemat, którego nie widać w doniesieniach z Iberii, w reportażach stamtąd i w ogóle we wszelkich gawędach tak zwanych podróżników ciekawych świata. Tu dygresja – ludzie ci nie są ani podróżnikami, ani nie są ciekawi świata. Chcą tylko zwrócić na siebie uwagę, a najłatwiej zrobić to poprzez kupienie biletu w dalekie kraje, a potem serię zdjęć z talerzem po którym łażą jakieś robaki do jedzenia. No, ale wróćmy do Hiszpanii. Z opowieści mojego syna wynikało, że w Hiszpanii jest ikonografia państwowa i ona jest w dodatku widoczna. Nawet jeśli młodzi Hiszpanie nie kojarzą postaci wyobrażonych na murach i wewnętrznych ścianach gmachów państwowych, to niczego ten fakt nie zmienia, albowiem te postaci tam nadal będą. A jest też duże prawdopodobieństwo, że w nowych budowlach ich wizerunki także się znajdą, podobnie jak w publikacjach historyków, polemistów i w filmach. Schemat państwowej ikonografii hiszpańskiej jest – takie odniosłem wrażenie – sztywny. Nie dołącza się doń pochopnie jakichś nowinek, jakichś podejrzanych generałów czy polityków unijnych. Okay, można powiedzieć, że jest lewicowy, albo trochę lewicowy. No, ale taki Pelagiusz nie jest lewicowy, a jego obecność w tej ikonografii to pewna stała i chyba nikt go z niej nie usunie.
Co z naszą ikonografią państwową. Tu większość z czytelników uśmiechnie się pod nosem, albo wręcz zaśmieje się głośno. Nasza ikonografia państwowa sztukowana jest na bieżąco, z postaci żyjących lub ledwie zmarłych, albowiem – tu musi paść jedyna słuszna konstatacja – państwo nasze istnieje teoretycznie. I nie jest w stanie – na poziomie ministeriów – stworzyć żadnej wizualizacji swoich celów i swojej tradycji. To już komuniści robili to lepiej. Podłączyli się pod Polskę piastowską i jechali na tym, póki kobyła nie zdechła. Mieli odpowiednich autorów, których promowali, a ci autorzy do dziś uchodzą za wartość samą w sobie. I nikt nie usiłuje nawet wskazać, jaka była istotna funkcja ich działalności literackiej i filmowej. Jest nawet jeszcze gorzej, bo ikonografia państwowa, powstała w zasadzie w zaborze austriackim, przed I wojną światową, a jej podwaliny położyli ludzie tacy jak Matejko i Wyspiański. Niestety dziś ich dzieła traktowane są jak ramoty i nikt nawet nie próbuje się w ich stronę oglądać, albowiem nasze państwo, które nie samo siebie nie potrafi przedstawić w żadnej wizualizacji, zajmuje się dystrybucją pieniędzy na jakieś, pardon, gówna. Nazywane potem kulturą, wolnością twórczą czy jakoś podobnie. To jest złodziejstwo, które akceptują urzędnicy, bo dostają z tego dolę. W takich bowiem kategoriach oceniać trzeba pensje w ministerstwie kultury – jako dolę. Cała zaś ikonografia państwowa dzisiaj to pomniki Jana Pawła II i Lecha Kaczyńskiego, plus pomnik smoleński w Warszawie. Wokół tych wizerunków władza próbuje organizować naród, raz dzieła te afirmując, a raz oblewając je farbą i profanując. Co to ma wspólnego z ikonografią państwową w wykonaniu hiszpańskim? Nic.
I teraz mała dygresja a propos wczorajszych tu komentarzy dotyczących Jana Olszewskiego. Jak wiecie ja akurat nie mam żadnych sentymentów związanych z tą postacią. Jednak powtarzające się zawodzenie, że był on masonem i przez to stanowił zagrożenie dla kraju, stawia nas w rzędzie ludów z szoszońskiej grupy językowej oddających cześć błyskawicy. Wobec uporczywie i coraz wyraźniej widocznego faktu, że nie posiadamy ikonografii państwowej, a nawet więcej – szydzimy z tego faktu, bo zdaje nam się, że my sami niczym dobry pieniądz w pokerowej rozgrywce – obstoimy za te wizerunki, gadanie takie jest degradujące. Zwłaszcza, że Jan Olszewski nie żyje. Zostali tylko biskupi, którzy w czasie mszy świętej pokazywali kiedyś masoński znak – oko – łącząc kciuk i palec wskazujący prawej ręki. Nie przypuszczam, by kolportaż tej metody ocen wizerunków i żywych ludzi wśród wyborców zaangażowanych politycznie, albo takich, co im się zdaje, że są zaangażowani, był przypadkowy. Odciąga owa metoda bowiem uwagę od kwestii z punktu widzenia państwa istotnych i skupia ją na sprawach które prowadzą do dekonstrukcji. Bo masoni…No, ale skupmy się na dwóch filarach państwowej ikonografii współczesnej – papieżu i Lechu Kaczyńskim. Nic więcej nie mamy i nic więcej mieć nie będziemy, albowiem te dwie postaci wyznaczają linię podziału w narodzie. I nie ma chyba ani jednej osoby w Polsce, która byłaby zainteresowana zatarciem tej linii. Myślę także o politykach PiS, którzy uważają, że Smoleńsk jest tym momentem w dziejach, który jednoczy zwolenników partii i tak zwanych prawdziwych Polaków. To znaczy których? Tych co widzą więcej i jak biskup na mszy łączy te dwa palce, to dla nich sprawa jest jasna. Podobnie z Olszewskim, który dla wyborców PiS z kręgu wewnętrznego jest świętością dla reszty zaś masonem.
Co jest na spodzie tego konstruktu? Przekonanie, że ten pomnik smoleński, jak również pomniki i tablice ku czci Lecha Kaczyńskiego, to w rzeczywistości wyraz czci dla żyjących, którzy podnoszą swoje znaczenie i wartość poprzez hołdy składane pod wspomnianymi monumentami. Papież jest tu trochę z boku i liczy się jakby mniej, co też jest silnie demaskatorskie. Smoleńsk jednoczy grupę, ale jednoczy ją coraz słabiej i grupa jest coraz mniejsza, co warto by było zauważyć. Dzieje się tak, albowiem państwo rządzone przez PiS nie potrafiło zmontować schematu ikonograficznego, który by obowiązywał wszystkich. Przeciwnie – z całą premedytacją dążyło do pogłębiania podziałów, albowiem wydawało się wielu ludziom, że w ten sposób wypchną przeciwnika z ringu i przekonają naród do własnych wyobrażeń o Polsce. Skoro tak, po co było w ogóle zajmować się takimi historiami, jak męczeństwo rodziny Ulmów? Po to, żeby założyć instytut ich imienia i rozdać tam synekury? Identycznie było z Pileckim, z IPN i całym szeregiem państwowych rzekomo instytucji, które wszystkie razem i każda z osobna nie potrafiły nawet stworzyć wyobrażeń na temat państwa. Za owe wyobrażenia bowiem starczyć nam miały zdjęcia kadry kierującej tymi instytucjami umieszczane na stronach internetowych. Z podprogową sugestią, że o to starają się oni robić wszystko dla Polski. Dla siebie się staraliście, nie dla Polski. Może trzeba to wreszcie wyartykułować głośno. O instytucjach takich jak Muzeum Powstania Warszawskiego nie chce mi się nawet mówić. To już Tomek Bereźnicki starał się lepiej o stworzenie państwowej ikonografii niż wszystkie te instytucje. On przynajmniej zaprojektował witraż z rodziną Ulmów, a państwo polskie zablokowało pieniądze na film o tej rodzinie, bo nie produkowali go ludzie z właściwego środowiska. Gdyby nasze państwo zatrudniło grafików współpracujących z Kliniką Języka – Tomka, Huberta, Pawła i Rafała, mielibyśmy taką ikonografię państwową, że wszyscy by klęknęli. Niestety instytucje, stowarzyszenia, środowiska zajmują się wychowywaniem państwowotwórczych fetyszystów. I sugerowaniem, że gromada przypadkowych osób, bez pojęcia o czymkolwiek, zebrana według towarzyskiego klucza, reprezentuje państwo. Wszyscy wiemy, że tak nie jest. Osoby te, traktując ludzi jak idiotów, mają im rzucać ochłapy w postaci produkcji z zakresu kultury, po to, żeby odwrócić ich uwagę od rządzenia. Taką politykę prowadził rząd premiera Morawieckiego i wszyscy wiemy jak się to skończyło. Dziś bohaterowie tamtych dni wpisywani są na listy wyborcze do PE i kłócą się kto ma być na pierwszym miejscu. Prezes Kaczyński zaś nazywa te listy – uwaga – listami śmierci. Czy on nie rozumie co mówi? Czy też może chce nam powiedzieć, że ludzie znajdujący się na nich to kamikadze, gotowi poświęcić życie dla ojczyzny. Jakby nie było, ta retoryka jest fatalna, także z tego powodu, że jej konfrontacja z rzeczywistością wywołuje efekt komiczny.
Tych efektów komicznych jest więcej. Ten sposób prowadzenia polityki komunikacyjnej, wywołuje także reakcję następującą – przeciwnik uruchamia ludzi, którzy – nie przejmując się ani faktami ani prawdopodobieństwem – szkalują polityków PiS. W zasadzie bezkarnie. Takich jak Piątek. Dzieje się tak, albowiem to politycy PiS chcą się zamienić w ikonografię państwową, w dodatku już za życia. Z tymi atakami zaś nie wiedzą, co zrobić, bo w istocie bardzo trudno doczyścić się z tego błota. Sprowadzanie zaś dyskusji w rejony, o których tu wyżej wspomniałem kończy się tym, z czym mieliśmy do czynienia wczoraj – oskarżeniem Obajtka, że współpracował z Hezbollahem. Powiedział to nie jakiś tam Piątek czy inny wybitny autor związany z obozem postępu, ale sam premier Tusk. Jak sprawy pójdą dalej w tę stronę i zachowają swoje tempo, przy wyborach prezydenckich zapomnimy o masonach, a dyskutować będziemy jedynie o tym, który z kandydatów ma, przepraszam panie, większego. I to będzie clou całej kampanii.
Wróćmy do ikonografii państwowo-masońskiej. To Tomek Bereźnicki na zlecenie Fundacji im. Jana Olszewskiego, narysował komiks o nim właśnie. To Paweł Zych stworzył dwa fantastyczne albumy o życiu w Polsce średniowiecznej i XVII wiecznej. To Hubert narysował komiks o Stefanie Batorym, a teraz rysuje drugi o Zygmuncie III. Co robo Rafał na razie nie zdradzę. Wszyscy oni są dorosłymi ludźmi, którzy posiedli w stopniu mistrzowskim pewne umiejętności. Nie zatrudnia ich – jeśli nie licząc okazyjnych zleceń Tomka – żadna instytucja państwowa. Czy to nie jest niezwykłe? Żadna instytucja państwowa, także IPN nie postarała się także o to, by stworzyć serię wizerunków żołnierzy wyklętych. Nie obchodzą oni bowiem już nikogo, poza jakimiś zaburzonymi badaczami, którym się zdaje, że pisząc przyczynki, zrobią karierę naukową w instytucjach państwowych właśnie. To jest obłąkanie. I chyba nie muszę tłumaczyć dlaczego. Albo wyjdziemy z tych nor, w których się pochowaliśmy, albo nas tam zagrzebią. Albo stworzymy swoją wizualizację państwa i jego historii, albo zrobi to za nas Tomasz Piątek i jego koledzy z lewicy. Kupujcie więc do cholery naszą nową książkę, bo los tych wizerunków zależy także od was. Ja sam zaś nie mogę ponosić odpowiedzialności za ich dystrybucję. Bo nie robi tego żaden urzędnik państwowy, wliczając w to najbardziej patriotycznych ministrów kierujących resortem kultury.
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/wojna-domowa-w-polsce/
Teraz zaproszenie na konferencję poświęconą masonowi Janowi Olszewskiemu
W Hiszpanii liczy sie pilka, jedzenie, alkohol, fiesta. O polityce mowi sie malo, o Franco raczej niechetnie, tak samo, jak o Kosciele, zdobycze socjalizmu i wklad UE do rozwoju cywilizacji i dobrobytu jest niepodwazalny. Istnieje radykalna krytyka USA i wszystkiego, co amerykanskie – inaczej, niz u nas. Z Polakami dogaduja sie bardzo dobrze. To tam dowiedzialem sie 20 lat temu, ze lezymy gdzies za zelazna kurtyna miedzy Rumunia i Rosja i nie jestesmy kojarzeni, jako kraj z dostepem do morza – calkiem slusznie zreszta.
Długo pan mieszkał w Hiszpanii?
Polwysep Iberyjski to jest subkontynent, na ktorym znajduje sie duzo wiecej, niz cztery panstwa.
Programy podroznicze wlacznie z Discovery, a moze przede wszystkim takie, jak Discovery czy National Geographic nie maja zadnej obiektywnej wartosci na przyklad dla dzieci i mlodziezy jako zrodlo wiedzy o swiecie. Sa to zawsze produkty propagandy, ktore maja przyciagnac widza do telewizora. Rodzice ZAWSZE sie tlumacza, ze maja telewizor w domu, ktory ogladaja dzieci, bo chociaz cala zawartosc programowa to chlam, klamstwo w zywe oczy, strata czasu, to jednak PROGRAMY PRZYRODNICZE I O PODROZACH to jest cos, co warto ogladac. G*** prawda. Nie pozna sie swiata przy pomocy telewizora.
Caly rok.
Prosze Pana, na trzydniowej fiescie, w ktorej bralem udzial i bylem z tymi ludzmi w bliskiej komitywie o malo co wywolalem wojne i sprowokowalem swoje zabojstwo, bo zaczeli mi wypominac, ze pochodze z biednego kraju, w ktorym ludzie gloduja, wiec powiedzialem, a bylo to w Walencji, ze powinni uzywac jezyka katalonskiego a Barcelona jest lepsza od Walencji. Powiedzieli, ze to bardzo mocne slowa i zebym tak nie robil. Wielokrotnie bylem prowokowany i potem zawsze lagodzilem sytuacje, bo jak ktos mnie probowal obrazac, to zawsze moglem powiedziec, ze moim patronem jest sw. biskup Walencji z XVI wieku, a jak ktos nie zna pochodzenia swojego imienia, to znaczy, ze dostal je od jakiegos burka, czyli psa i wtedy wiadomo, co by sie dzialo. W szkole awanturowalem sie i zmienili system nauczania i podejscie do Polakow.
Tak właśnie myślałem…
Ciekawe co mógłby napisać Hiszpan o Polakach po rocznym pobycie np. w Wałbrzychu.
Najpierw uczylismy sie przez dwa miesiace jezyka w szkole w Madrycie. Koledzy z poprzedniej grupy naopowiadali, ze w Polsce jezdzi sie konno, a w Krakowie mozna spotkac niedzwiedzia. Symbolem Madrytu jest niedzwiedz, wiec latwo przyszlo im uwierzyc. Nauczycielki byly mlode i ladne, wiec robilismy sobie jaja. Ja pojechalem za ostro, bo skrytykowalem nauczycielke, ze pomylila plytkarza glazurnika z ciesla szalunkowym na lekcji o zawodach budowlanych (konsultowala sie ze znajomym architektem w zakresie slownictwa). Bylo nas czterech. kazdy na innej budowie i w innym miescie, w innym regionie kraju i odwiedzalismy sie nawzajem.
Mlodzi Hiszpanie, ktorzy przyjechali na budowe do Polski dostawali duze dodatki do pensji i byli zainteresowani kupnem mieszkania w Warszawie. Niektorzy wynajmowali najdrozsze apartamenty po 100 mkw. Jeden z nich na poczatku zniszczyl samochod sluzbowy, bo zatankowal diesla benzyna. Do Polakow podchodzili z dystansem, ale ogolnie chyba dobrze sie bawili. Oczywiscie wg nich najlepszy kraj do zycia, najwyzszy dobrobyt i wszystko, co najlepsze, to hiszpanskie, a w Polsce wszystko „dziwne”.
Wytlumaczylem kolegom z politechniki w Walencji, ze flagi wschodnich panstw – Katalonii, Walencji symbolizuja widziane z gory, ulozone na przemian pola cytryn i pomaranczy, jak w Murcii – uwierzyli.
W walentynki podkradlem koledze telefon komorkowy i napisalem do najladniejszej praktykantki na budowie, ze kocha ja nad zycie, na co ona zareagowala pozytywnie. Potem biedak musial sie tlumaczyc, ze wcale jej nie kocha itp., ale byly jaja.
Na koniec pobytu zazyczylem sobie, ze chce dostac koszulke Walencji CF ze swoim imieniem, wiec ogolnie bylo fajnie i milo wspominam. Ja zas wreczylem kierownikowi budowy album o Kaliszu i wszyscy byli w szoku, ze w Polsce sa takie ladne miasta. Byli wyraznie zmieszani, ze wczesniej mieli taki pogardliwy stosunek do Polski, jako bylego kraju komunistycznego pod butem ZSRR. Ten wizerunek prawdopodobnie zaczerpneli z telewizji, ktora pokazywala Polske, jako zacofany kraj z wrogiego obozu, kraj Solidarnosci a potem aspirujacy do WE.
Podczas fiesty chodzilismy prawie na golasa, bo bylo goraco. Jestem chudy i mam niedowage, wiec cala wies, w ktorej odbywala sie fiesta uznala, ze Polacy generalnie wygladaja, jak wiezniowie z Oswiecimia i nie maja co jesc.
Przed wystepami smarowalismy sie na murzyna na czarno sadza albo byla to jakas specjalna pasta. Dostalem kilka propozycji od kobiet, ktore byly zainteresowane blizsza znajomoscia ze mna i dokarmianiem mnie.
Kolezanka Polka w Madrycie ciagle slyszala uwagi, ze jest za chuda, jak na kobiete i „niedozywiona”. Wg naszych standardow miala normalna sylwetke.
W szkole mialem ksywke „el general”, a na budowie „ingeniero de mujeres”.
Jestes pewnie fajnym facetem ale napij sie zimnej wody i daj sobie na wstrzymanie albo lepiej napisz nam gdzie nie byles i czego nie robiles,tak bedzie krocej
Zajmowanie się głównie samym sobą to jest chyba tym co łączy naszych urzędników i ludzi „kultury” z niektórymi tu komentującymi.
Zmierzam do puenty:
Hiszpan z polwyspu, ktory wyjezdza do pracy na Majorke albo na Wyspy Kanaryjskie, musi zarobic co najmniej o polowe wiecej, poniewaz wyjazd z miejsca zamieszkania na wyspy jest duza niedogodnoscia i udreka, co pracodawca musi uwzglednic przy wyplacie.
Hiszpan, ktory wyjezdza do pracy do Polski, musi dostac dwa razy tyle albo trzy razy tyle, co u siebie na miejscu.
Gdyby Polska byla normalnym krajem, co skutkowaloby tym, ze mielibysmy normalne stosunki z sasiadami, to specjalisci z Polski wyjezdzaliby na Bialorus, do Rosji i na Ukraine, gdzie zarabialiby trzy razy tyle, co w Polsce (Niemcy w Rosji zarabiaja cztery razy tyle, co u siebie). Tymczasem od lat sila robocza z Polski wyjezdza na Zachod, zeby zarabiac polowe tego, co miejscowi.
Czy to jest normalne i czy tak powinno byc, pozostawiam bez komentarza.
Żołnierz Wolności kreuje swój wizerunek. Chce powiedzieć, że jest najlepszy.
Żołnierz Wolności kreuje swój wizerunek.
My dostawaliśmy jedną pensję w Polsce i drugą w Hiszpanii. Gdyby zarząd firmy był w 100% polski, to kazaliby nam robić za pół darmo.
Podziękujmy Tuskowi, Olszewskiemu, Kaczyńskiemu i Wojtyle za to, że jest jak jest.
Braun & Bosak znowu któryś raz zaorali merytorycznie Sejm – ale nikt nie powie, że Polak Polakowi zgotował ten los.
https://youtu.be/AW4wk7ioFWY?si=24yx1POCNLMfIZ6Z
A nie wynika to czasem z tego, że niemiecka siła robocza pracująca w Rosji jest innego rodzaju niż polska, litewska czy rumuńska siła robocza pracująca w zachodnich państwach Europy?
W Rosji nie pracują niemieccy robotnicy i rzemieślnicy. Pracują tam wykwalifikowani specjaliści (inżynierowie i menedżerzy) oraz biznesmeni.
A Stosunek zarobków pracujących w Rosji robotników (z Białorusi, Ukrainy, Tadżykistanu, Uzbekistanu, Armenii, Gruzji itd.) względem zarobków Rosjan jest podobny do stosunku zarobków Polaków/Litwinów/Rumunów względem zarobków obywateli państw Zachodu na Zachodzie.
Z innej beczki:
Czy może oglądał Pan rozmowę prof Nowaka i gen. Andrzejczaka z wczoraj na kanale zero. Jeśli tak to jestem ciekaw Pana zdania odnośnie tez dot. naszej historii tam wygłoszonych. Pozdrawiam.
Jestes jednak taki sam oxymoron jak twoj nick
Komu powinniśmy stawiać pomniki i za co? Proszę bardzo – czas start…
Acha – CPK nie będzie, bo jest lotnisko w Radomiu im. Bohaterów Radomskiego Czerwca 1976. I bardzo dobrze!
https://youtu.be/cYgxavjQvec?si=4j5hLBlFQP42Ubyg
1. Wałęsa
…
2. Rumun Batory – ale już ma fundację.
Miejsce 3. – Danuta w Rzymie
https://th.bing.com/th/id/R.c70e1efb334393e22c2d5ada4239b33b?rik=iQZwspY3ZtwBqg&riu=http%3a%2f%2focdn.eu%2fpulscms-transforms%2f1%2fcQoktkpTURBXy8zODk1MTk3NWE2NjYxNDVmMzM5NzQ1Y2U5YzY5YzQxZC5qcGeSlQLNA8AAwsOVAgDNA8DCww&ehk=un77xL0V9e%2fHYKHRI3zcqQd4yCF7%2fMuMq6ZfwFyDELw%3d&risl=&pid=ImgRaw&r=0
A może ta dama, która mówiła w Rzymie” Chrześcijanie zjadani przez lwów… ” czy jakoś tak.
W 2000 roku nasz papież był powszechnie krytykowany w Madrycie przez wykształconych ludzi za konserwatyzm. Na prowincji osoba papieża wzbudzała mniej emocji.
Nie bez powodu napisałem do praktykantki wiadomość z komórki kolegi, że kocha ją desperacko, ponieważ miała na imię Isabel i pochodziła z regionu Requena – Utiel, a więc z kierunku, gdzie leży Teruel. Z tym miastem jest związana legenda z XIII wieku o niespełnionych kochankach Diego i Isabel, więc ona mi się kojarzyła z tą legendą. Kolega miał duże szanse na romans, ale nie wykorzystał sytuacji. Szkoda.
https://molino-njh.pl/2021/02/14/kochankowie-z-teruel/
https://youtu.be/rpwAwKxylgo?si=Gvl0OkzZhL6huTQc
Hiszpanie mają przerąbane, bo najpierw się kompromitują a potem kasują (zaręczają i żenią). Za to w Andaluzji można trafić przypadkiem na koncert gitarowy na murku przy śmietniku (miejscowi) albo przed kościołem (cyganie)
https://youtu.be/P88pJ2AKBDQ?si=pEVdFXC_tZ6aG_u4
Czy kiedyś tak nie było, że do Rzeczpospolitej przyjeżdżali dla lepszych zarobków i możliwości?
Niech Pan go zbanuje, wie Pan kogo, please
W końcu to zrobię
https://pl.wikipedia.org/wiki/Pelagiusz_z_Kordoby
Nie o tego Pelagiusza chodziło
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.