maj 102014
 

Jak wiecie jestem słaby z języków i nie wiem tak naprawdę czy Conchita to znaczy muszelka, połączenie muszelki i kiełbasy wydaje mi się dosyć zabawne, więc je tu umieszczam. Muszelka z kiełbasą, czyli brodaty trans wystąpił w eliminacjach do konkursu Eurowizji. Polskę zaś reprezentował trzeciorzędny gangster i nieładna dziewczyna z zadartym nosem. No i te demonstracje paraseksualne w wykonaniu dwóch dziewczyn co nie potrafią śpiewać więc nadrabiają biustem. Na widok tych rewelacji człowiek zaczyna tęsknić za Ivanem Komarenko, który reprezentował nas kiedyś w eliminacjach do tego festiwalu i tą panią z Ameryki, z której szydził Wojewódzki, że ma końska szczękę. Mam na myśl tę całą Isis Gee czy jak się tam ona nazywała. No, ale dobre te czasy już minęły i teraz mamy do czynienia z prostą reklamą agencji towarzyskich. Myślę, że się nie pomylę jeśli napiszę, że od dziś wszystkie burdele z wyższej półki, takie dla dyplomatów i ważnych gangsterów obstalowują stroje ludowe, krakowskie i łowickie. To będzie hit sex branży przez najbliższy rok, a może nawet przez dwa lata.
Ja sobie dość dokładnie obejrzałem teledysk z tego występu i najbardziej zdziwiła mnie publiczność. Otóż była to publiczność profesjonalna, wynajęci ludzie, w tym dzieci ze szkół, które darły się ile sił w płucach i machały chorągiewkami. Jak pamiętamy doszliśmy tu kiedyś do wniosku, że w ferworze walki o każdy kawałek targetu wykonawcy profesjonalni doszli do momentu, w którym zostało im już tylko udawanie amatorów. No a teraz mamy uzupełnienie tej myśli – do każdego występu trzeba angażować profesjonalną publiczność. Wypada więc zdefiniować misję takiego festiwalu, bo kiedy publiczność jest wynajęta odpada element rozrywki i moment katharsis. O co więc chodzi? No chyba o tę reklamę burdeli z dziewczynami w łowickich pasiakach. Inaczej się tego wytłumaczyć nie da. No i może jeszcze o transfer gotówki z jednego miejsca w drugie, który zawsze towarzyszy takim wydarzeniom jak festiwale piosenki. Można by jeszcze podyskutować o satanizmie, ale to za chwilę. Najpierw napiszę jeszcze słów kilka o muszelce z kiełbasą. Pomijam genialny charakter tego zwrotu doskonale opisujący sytuację czyli transseksualistę przy mikrofonie. Muszelka z kiełbasą to powrót do źródeł pop kultury, o których tu kiedyś pisałem. Jak pamiętacie jedną z najważniejszych książek jakie przeczytałem w życiu były wspomnienia Wojciecha Kossaka. On tam wprost pisze skąd się wzięło upodobanie ludzi do takiej tandety. Cesarz Wilhelm mu powiedział. Oto kiedy jego cesarska wysokość był w Londynie, zaproszono go do teatru, siedział obok królowej Wiktorii, na scenie zaś dawano jakieś przedstawienie. Kiedy się skończyło wyszedł tam jakiś dziwny gość i zaczął naśladować głosy różnych zwierząt. Sala pokładała się ze śmiechu i tylko cesarz Niemiec był zdziwiony, bo u niego w Berlinie takie rzeczy były nie do pomyślenia. Myślę, że były one nie do pomyślenia również w Wiedniu. I to może być jedną z wielu przyczyn wybuchu I wojny światowej i likwidacji monarchii niemieckich – żeby można było bez wstydu pokazywać w wielkich salach parodystów odzwięrzęcych i różne muszelki z kiełbasą. Londyńska pop kultura zwyciężyła, wczoraj dostaliśmy na to kolejny dowód.
Nie dalej jak przedwczoraj kolega podesłał mi link do wypowiedzi Kulczyka, który mówi wprost, że kultura polska i polski język są balastem. My zaś wszyscy powinniśmy się przygotować na podbój świata i nauczyć się żyć w różnych miejscach na Ziemi. Poświęciłem tu sporo miejsca na opisanie sytuacji Irlandii w XIX i XX wieku, a teraz jeszcze wydam na ten temat niewielką książeczkę. Chodzi o to, że całą ideą niepodległości irlandzkiej stoi proste naganianie ludzi do roboty w różnych gałęziach przemysłu. Irlandczykom trudno jest w to uwierzyć, bo mają przecież i pracę i wolność, o co więc chodzi? Właściwie o nic. My też będziemy mieli i pracę i wolność, pod warunkiem, że stąd wyjedziemy, jak nam doradza Kulczyk. Tu bowiem pozostało już tylko tyle miejsca, by się zmieściły te dziwki i ich alfonsi, przebierający nogami w oczekiwaniu na klientów. Można jeszcze podnieść argument dotyczący innych kultur i innych języków, których Kulczyk nie uważa za tak ambarasujące jak nasz język i nasza kultura, ale już to ktoś zrobił, a więc dajmy spokój.
Czy znajdujemy się w tym samym momencie, w którym znalazła się Irlandia przed I wojną światową i kolejną pułapką, w którą ją wepchnięto? Myślę, że jest gorzej. Myślę, że znajdujemy się w sytuacji takiej jak Europa Środkowa przez przyjęciem chrztu i trochę po nim, kiedy grasowały tu bandy łowców niewolników, porywające ludzi i odstawiające ich etapami na targi weneckie i konstantynopolitańskie. Póki nie ustabilizowała się hierarchia kościelna proceder ten był nie do zatrzymania i Kulczyk nam mówi wprost, że do tego wracamy. Tyle, że na łapaczach się teraz oszczędzi, bo niewolnicy stawią się dobrowolnie w punktach etapowych w oczekiwaniu na swój dalszy los. Dla rozrywki urządzi im się festiwal z wynajętą publicznością i powie, że będą zdobywcami, ale muszą koniecznie zapomnieć własnego języka i mówić po angielsku.
Wczoraj Toyah umieścił na swoim blogu link do czegoś co nosi nazwę „Kraina grzybów”. Jest to zagadkowy i ponury projekt obliczony na uwodzenie dzieci i młodych kobiet przekonanych o oryginalnym i niepowtarzalnym charakterze swojej duszy. W trakcie dyskusji pod tekstem doszliśmy do kwestii czy to jest reklama czy nie, a jeśli tak to jakiego produktu? Nie to jest chyba najważniejsze. Kolega Onyx zasugerował, że twórcy tego czegoś, podobnie jak faceci, co wymyślili muszelkę z kiełbasą na festiwalu Eurowizji musieli się świetnie przy tym bawić. Być może, jak ludzie wymyślą jakąś mocną i konkretną konwencję, albo tylko uda im się skopiować w zabawny sposób takową, zawsze mają mnóstwo radości. Najważniejszym problemem w tym wszystkim jest jednak autentyczność, czy jak kto woli prawda. Czy tam jest prawda, a jeśli tak to skąd się bierze?
Pamiętam taki spot reklamowy, który miał promować Gdańsk. Była to słaba konwencja mająca wywołać wrażenie grozy i niepokoju. Wyszło nędznie i pretensjonalnie. Dlaczego? Być może dlatego, że twórcy nie bawili się przy tym świetnie. No, ale ja wiem, że czasem pisząc coś nie bawię się wcale, a rzecz zyskuje sobie popularność. O co więc chodzi? O to skąd zasysa się prawdę. To jest ważne, bo od razu wymusza na człowieku określoną metodę pracy. Chodzi o prosty wybór między dobrem a złem. Na poziomie naprawdę najbardziej podstawowym. Można mówić o tym, jak o próbie wywołania nastroju, albo jak o grze konwencją, ale to zawsze jest wybór pomiędzy dobrem a złem. I przy jednym i przy drugim możemy się potem świetnie bawić. Ja nie wątpię w to, że twórcy „Krainy grzybów” rżeli ze śmiechu montując ten film, choć przecież powiedzieli nam wprost, że świat pozazmysłowym istnieje i oni sami weń wierzą. Inaczej nie zrobili by tego filmu. I nie mówcie mi, że to nieprawda, bo człowiek robi przecież co chce. Miałem w życiu wystarczającą ilość dobrych intuicji, żeby wiedzieć, że są to sprawy zupełnie spoza mózgu, a nawet spoza serca. No więc zasiadając do jakiejkolwiek pracy wybieramy pomiędzy dobrem a złem. Od razu właściwie i nie ma od tego żadnych zwolnień. Potem można się, jak napisałem, bawić, ale konsekwencje wyborów zawsze są zagadką. Dla wszystkich, dla mnie też. Jedyne co można nas pocieszać to jawność intencji, czyli wyjaśnienie po co podejmujemy te czy inne działania, ale i to nie zawsze.
Kiedy tego nie ma, pozostaje nam już tylko oklaskiwanie muszelki z kiełbasą i podziwianie nowych kreacji rodem z ekskluzywnego burdelu, gdzie panienki szpanują cytując polskie przysłowia zerżnięte z serialu „Banaczek”. No i jeszcze oczekiwanie na parodystę, który będzie naśladował a to świnię, a to małpę, a to Jana Kulczyka przemawiającego na jakimś zlocie biznesmenów klasy lux.

Zapraszam wszystkich na stronę www.coryllus.pl, gdzie sprzedajemy książki Toyaha i I tom Baśni jak niedźwiedź, w cenach bardzo przystępnych. Mamy także trzy zeszyty komiksowe o przygodach Jana Hardego – żołnierza wyklętego. Jeśli ktoś nie lubi kupować przez Internet może zajrzeć do księgarni Tarabuk przy Browarnej 6 w Warszawie, do księgarni „Przy Agorze’, która mieści się przy ulicy o tej samej nazwie pod numerem 11a, do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy, a także do księgarni „Latarnik” przy ulicy Łódzkiej w Częstochowie.

  23 komentarze do “Muszelka z kiełbasą i ciemna strona mocy”

  1. Polska została królestwem agencji wywiadu, agencji ochrony i agencji towarzyskich. Kolejność nie przypadkowa 😉

  2. Dokładnie. Nie można przewidzieć jakie będą konsekwencje wyboru ale zawsze trzeba wiedzieć, że on jest. W najdrobniejszej rzeczy. I że jak się nad tym zastanowić to jest bardzo oczywisty.
    Świadomość. Którą telewizja ma uśpić. I agencje. I bieda.
    Kaganat Chazarów był militarną przykrywką nad siecią faktorii handlowych do handlu jantarem i jasyrem. Później czy też raczej równolegle Marchie – po prostu bardziej skuteczne niż Słowianie połabscy w pozyskiwaniu jasnowłosych. Z zupełnie inną strategią.

  3. Były panienki, które nie miały wyglądu, ale umiały śpiewać i nawet komponowały, a teraz są panienki, które nie maja wyglądu, nie umieja śpiewać i tylko anturaż ma upewnić gawiedź, że to jest to. Dramatyczne obniżanie standardów.

  4. Że też nikt nie napisał jeszcze pracy o organizacjach sieciowych czynnych w Środkowej Europie przed rozbudowaniem hierarchii kościelnej. Bardzo by to było ciekawe.

  5. I jeszcze ta wynajęta publiczność….

  6. Kulczyk do tego „balastu’ będzie musiał
    dołaczyć film o św. Jadwidze Królowej –
    jeśli C.Pazura tego tematu nie zepsuje ….

  7. Pod koniec lat 90 – tych kupiłam sobie książkę S. Bratkowksiego „Pan Nowogród Wielki”, bardzo ją lubiłam, bo opisuje ona VII – IX wiek na terenach słowiańskich. Ktoś mi tę książkę rąbnął, i nie jestem w stanie podeprzeć mojej wypowiedzi jakimś cytatem, ale literatura o czasach handlu neiwolnikami na terenach słowiańskich – jest. W książce jest o handlu tym wszystkim co piszesz (Marcin) , jest o sposobie transportu przez ziemie moskiewsko – ruskie, pokonywanie rzek, szlaki handlowe, załadunki itp

  8. cudo! dziękuję Pani.
    Zaraz wchodzę na allegro. Mam kilka fajnych źródeł o Chazarach i Marchiach, ale to ważny kawałek układanki

  9. Ogromnym centrum handlu niewolnikami była Praga (czeska). Stąd jej bogactwo i znaczenie. Zaś Nowogród Wielki to faktoria Rusów czyli Normanów ze Szwecji, później wchodząca do sieci Hanzy. To dlatego wypatroszył go Iwan Groźny (czytaj, za Coryllusem, podstawiony angielski pajac). Książka Bratkowskiego jest fajna ale z tezą, że Nowogród to była demokratyczna ruska alternatywa dla samodzierżawia i dlatego została wypalona. Ponownie na tym blogu polecam fantastyczną pracę polskiego archeologa z Uppsali prof. Duczko „Ruś wikingów”.
    Bratkowski popełnił również bardzo fajną pracę „Nieco inna historia cywilizacji”, w której opisuje historię Europy przez pryzmat pieniędzy, banków itd. Niestety nie widzi wpływu tego na to co składa się na historię wojen, sojuszy, herezji itd.

  10. Wywiad z „archeologiem”
    http://www.srebroperuna.pl/download/3.pdf
    z Uppsali. Dużo Polaków na tamtejszym uniwersytecie 😉

  11. W ksiazce ” Das östliche Europa” Christiana Lübke autor wielokrotnie podkresla, ze „das Slawenland” czyli kraj Slowian, okreslano w sredniowieczu jako Sclavinia (sklave – niewolnik), czyli kraj niewolnikow!
    O tym nas na historii nigdy nie uczono, a ksiazka ta nosi pelny tytul ” Die Deutschen und das euroäische Mittelalter” i ukazala sie w Niemczech w wydawnictwie Siedler w 2004 r.

  12. Mało źródeł. Poza tym kogo ciekawią prawdziwe mechanizmy? Ziemie zawsze były polskie, przed Polską były tu tylko dzikie puszcze pełne turów, Tatry młode były jeszcze i dopiero w górę rosły itede.

    Kogo interesuje Praga, Kijów, Wolin, Nowogród, Obodrzyci i Wieleci, flotylle Słowian połabskich konkurujące z Wikingami o Bałtyk, judaistyczne imperium chazarskie i jego upadek zapoczątkowany rękoma Rusów? To po prostu nudy, żadna tam historia.

  13. Czy nazwa Google wywodzi się od Gogola?

  14. Czyli tradycji dzieje się zadość.

  15. Bydelko ryczy z pastwisk ucieka, bor nie ocali nie skryje rzeka. Tyle pamietam z czytanek w dziecinstwie.

  16. Christian Lubke – nie czytał Herodota. Przydałoby mu się.
    A tak wogóle to niektóre narody mają predylekcję do włażenia do cudzych domów, zupełnie bez zaproszenia.

  17. Okazuje się, że ociekanie seksizmem jest bardzo be, natomiast facet z brodą udający kobietę jest bardzo cacy – to o wczorajszych wynikach.

    Uśmiałem się. Czytając macierzysty wątek dowiedziałem się, że nasza piosenka to oferta na świeży damski towar w celu wymiany zużytego personelu w burdelach Zachodniej Europy (wymieniano Włochy i Niemcy) i… czytam dzisiaj na onecie, że najwięcej punktów nasze cycki dostały od Niemców i Włochów. :)))
    Gratuluję rozeznania. 😉

  18. Coś mi się wydaje, że ten cały Donat ma zastąpić Owsiaka, który już pójdzie na emeryturę.

  19. Donat „na bociana” w czerwonych spodenkach z nachalnym mikrofonem? No, no, duża przyszłość. (sarkazm)

  20. 🙂
    No, Rosjanin o starym dobrym nazwisku Brin współtworzył Google
    http://pl.wikipedia.org/wiki/Sergey_Brin

    A co do słowa google to pomogła, jak nie tylko mnie, :)) wiki:

    Nazwa „Google” powstała z niepoprawnego zapisu słowa „googol”. Twórcą tego terminu był Milton Sirotta, a spopularyzował go amerykański matematyk i wuj Sirotty, Edward Kasner. „Googol” oznacza liczbę 10100 (w zapisie dziesiętnym jedynka i 100 zer).
    The Beatles też byli na bakier z rodzimą ortografią i źle na tym nie wyszli. 🙂

  21. Do fachowcow do niewolnictwa ! Przestancie sie egzaltowac wypocinami pseudohistorycznymi, poniewaz nikt w tych tzw. pracach naukowych o zaglebiu niewolnikow nad Odra, Wisla i Dnieprze, nie wyjasnil jak to sie stalo, ze linia Laby nie zostala przekroczona przez Rzymian, Karola Wielkiego i Bizancjum. Nikomu nie przychodzi do glowy prosta synteza, iz nikt nie mial takiej sily, aby bez zaplecza pobic plemiona slowianskie, Pewnie niewolnictwo istanialo jak wszedzie. ale stosunkowo mniejszego rozmiaru. Pierwsi piastowie byli jak pamietamy bardzo skuteczni w obronie. Duzo jest tez materalu o Rusach niezle radzacych sobie na wschodzie az do bitwy z mongolami.

  22. Mam wątpliwości czy faktycznie trzeba było reżyserować zachowanie publiczności. Nie brakuje matołów, którzy reagują spontanicznie na tego typu pajacowania, bo tak już są oduraczeni. Nie trzeba więc szczególnych zabiegów reżyserskich, wystarczy delikatna sugestia i sami wiedzą kiedy machać flagami a kiedy bić brawo lub buczeć.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.