Niektóre z wczorajszych wpisów pod tekstem były tak zaskakujące, że nie mogę sobie odmówić komentarza. Nie będę tu niczego i nikogo oceniał, tak jak zwykle to czynię, posłużę się pewnym wytrychem, a Wy ocenicie sami, czy pasuje on do drzwi, które próbujemy otworzyć.
Wszyscy znają bajkę Aleksandra Puszkina o rybaku i rybce. W Polsce mówi się – o złotej rybce, ale w wersji rosyjskiej nic o żadnym złocie nie wspominają. Nie jest to jednak istotne. Czytając tę bajkę większość osób skupia się na niegodziwości i chciwości głupiej baby, która nie rozumie co to miara i chce mieć nie tylko bogactwo, ale także moc, jaką dysponuje główna bohaterka dramatu czyli rybka. Nic nie znaczące, morskie stworzenie, które z jakichś, niezrozumiałych przyczyn gada ze starym rybakiem. To jest jedna z interpretacji, ale ja chciałbym zaproponować inną. Dającą tej nieszczęsnej babie jakąś szansę. Widzę to tak – problem nie tkwi w chciwości i żądzy panowania. On przede wszystkim polega na tym, że pani ta nie akceptuje swojej sytuacji i uważa, że na poziomie podstawowych potrzeb należy jej się coś więcej. Nie jest to doprecyzowane, nie wiemy dokładnie co to znaczy – coś więcej. Pragnienia tej kobiety zostają zdefiniowane dopiero w chwili kiedy pojawia się rybka, cała zaś trójka – baba, rybak i rybka – uczestniczą w sytuacji dynamicznej, która na początku przynajmniej dla dwójki z nich, a na koniec okazuje się, że dla całej trójki, jest pasem niespodzianek i zaskoczeń. Baba dopiero gdy pojawia się rybka dowiaduje się co tak naprawdę może ją uszczęśliwić. Przed pojawieniem się rybki jej definicje mają charakter negacji. Ona definiuje swoją sytuację poprzez wskazanie winnego nędzy i upokorzeń w jakich musi żyć, świadoma, że przecież należy jej się coś więcej. Winnym jej nieszczęść jest oczywiście mąż, rybak, wyruszający codziennie w morze, który ani specjalnie jej nie absorbuje, ani się nie narzuca, tworzy – on, bo przecież nie ona – okoliczności, w których – kulawo, bo kulawo, ale jakoś się żyje. Dla baby, rybak staje się przeszkodą, winnym jej przegranego życia i pogrzebanych marzeń. Z tym że – patrząc na sprawę z boku – on w żaden sposób za to nie odpowiada. Tak jak nie odpowiada za to, że morze raz jest spokojne, a raz burzliwe.
Kiedy okazuje się, że rybak gada z rybką, a ta ma pewne możliwości, baba ani myśli zmieniać swój opis rzeczywistości, nie chce dokonać przewartościowania, ona chce ten – powstały wyłącznie w jej głowie stan – utrwalić. Żeby coś utrwalić, potrzebny jest utrwalacz. Czy baba nim dysponuje? Nie. Ona ma tylko takie złudzenie, wypracowała sobie przez lata złudzenie władzy nad rybakiem, który słuchał jej we wszystkim i nie stawiał oporu. Wychodził do roboty, a potem wracał z siecią i rybami. Usiłuje więc – w swoim pojmowaniu zjawisk – sprytnie, wypożyczyć trochę utrwalacza od rybaka i rybki, a potem wykiwać ich oboje. Podkreślam – podstawowym pragnieniem jest chęć pozbycia się rybaka, który urósł w głowie baby do problemu największego, przeszkody głównej, która stoi na drodze do uzyskania charyzmatu i szczęścia. Czego ta baba nie rozumie? No tego, że chęci i interpretacje to za mało. Trzeba jeszcze gadać z rybką, a ta gada akurat z tym jej mężem, gamoniem, co zmarnował jej całe życie. Dlaczego? Tego nie wie nikt. Być może nie wie tego sama rybka, ale jest to fakt bezsporny. Można to oczywiście jakoś tam interpretować, ale dla nas tutaj wyjaśnienia te, jakie by one nie były, nie mają żadnego znaczenia. Stawiając rybce coraz to większe wymagania, baba nie traci z oczu celu, a tym jest pozbycie się rybaka i wejście w bezpośrednią relację z rybką. To jest clou. Tylko to może babę w pełni usatysfakcjonować i ona się o tym sama przekonuje gdzieś tak w połowie drogi. Pewnie też zastanawia się jako to może wyglądać jak może wyglądać relacja zamożnej gospodyni, potem szlachcianki z tym dziwnym, morskim stworzeniem, które nie wiedzieć czemu, gada. No przecież nie tak, jak jej relacja z rybakiem, ciemnym, nie rozumiejącym wszystkich subtelności i zależności chłopem. Ona musi być inna. My się niczego nie dowiadujemy o ewolucji tej relacji, która z pewnością odbywa się w głowie baby. My ją poznajemy już na koniec, kiedy baba jest carycą i widzi, że nie ma innego wyjścia jak tylko rozkazywać rybce, by szybciej spełniała jej życzenia. Rybak coś tam próbował tłumaczyć, ale co on może wiedzieć skoro ani bogactwo, ani władza, ani panowanie nad innymi, ani żadne dworskie wspaniałości nie były nigdy jego udziałem? On nie może wiedzieć nic, bo tak jak stał przez całe życie na drodze do prawdziwego szczęścia baby, tak i teraz stoi izolując ją od złotej rybki, która musi być przecież pomylona, albo głupia skoro gada z nim, a nie bezpośrednio z najważniejszą istotną w okolicy, czyli z jego żoną – babą i carycą. Rybka jak pamiętamy, po ostatniej rozmowie z rybakiem, który stanął przed nią zawstydzony, nie rzekła nic. Zniknęła po prostu w falach. Można się oczywiście zastanawiać dlaczego rybak słuchał głupiej baby zamiast poprosić rybkę o to, by ją jakoś usunęła. No, ale może on nie brał pod uwagę takiej możliwości, może uważał, że jego życie było takie właśnie jak należy i nie chciał się bez sensu skarżyć. Nie wiem. Rybka zniknęła, nigdy się nie pokazała, a kiedy rybak wrócił do swojej chaty ujrzał tam babę, a przed babą rozbite koryto.
Na co chciałbym teraz zwrócić uwagę? Na to mianowicie, że kiedy ktoś lub coś otwiera przed nami jakieś możliwości, to one – przeważnie – nie są kompatybilne z naszymi dotychczasowymi doświadczeniami, nie podlegają znanym i wypracowanym dotychczas interpretacjom, niosą ze sobą sporo zaskoczeń, które nie muszą być od razu przyjemne, a co najważniejsze bywają odporne na próbę zawłaszczenia, szczególnie tę dokonywaną za pomocą narzędzi przeniesionych z innych obszarów – nie mających żadnego punktu stycznego z tym nowym, na którym pozwolono nam na jakąś tam aktywność. Uważam, że wobec takiej sytuacji, niedolegliwej przecież, a dość komfortowej i otwierającej jakieś tam możliwości, najgłupsze co można zrobić to wysuwać roszczenia, pretensje i próbować ją interpretować na własny, całkowicie niezgodny z panującymi okolicznościami sposób. Sytuacje bowiem, nawet bardzo podobne, różnią się w sposób zasadniczy i zestawianie ich, bez znajomości wszystkich faktów, a także bez narzędzi umożliwiających taką interpretację, prowadzi do nieporozumień. Te zaś bywają przyczyną gwałtownych wybuchów agresji, które zawsze kończą się tak samo – siedzi baba, a przed babą rozbite koryto. Rybka zaś, złota czy nie, nie gada ze wszystkimi. Ona gada z kim chce.
Na tym zakończę na dzisiaj. Od jutra nie można się już zapisywać na konferencję w Turznie.
Zapraszam do księgarni www.basnjakniedzwiedz.pl do sklepu FOTO MAG, do księgarni Przy Agorze i na stronę www.prawygornyrog.pl
Tak się niestety składa, że dynamika rynku (a nie mówiłem, a nie mówiłem) w związku z okrągłymi rocznicami politycznych sukcesów Polski, jest tak słaba jak nigdy chyba do tej pory. Mamy wielkie plany dotyczące tłumaczeń, które od kilku lat są realizowane z budżetów, generowanych bieżącą sprzedażą. Niestety budżety te nijak nie pokryją dalszych, będących w trakcie realizacji projektów. Jeśli więc ktoś ma taki kaprys, żeby wspomóc mnie w tym dziele i nie będzie to dla niego kłopotem podaję numer konta. Ten sam co zwykle
47 1240 6348 1111 0010 5853 0024
i pay pal gabrielmaciejewski@wp.pl
Jestem tą koniecznością trochę skrępowany, ale ponieważ widzę, że wielu mniej ode mnie dynamicznych autorów nie ma cienia zahamowań przed urządzeniem zbiórek na wszystko, od pisania książek, do produkowania filmów włącznie, staram się odrzucić skrupuły. Jak nic się nie zbierze trudno, jakoś sobie poradzę…
Ja bym powiedział, że ryba gada z rybakiem bo ten darował jej życie. Spełnił jej prośbę. Można powiedzieć, że poszedł na wymianę coś za coś. A baba nie poszła by na taki układ bo ona chciała mieć wszystko. Zjeść ciastko i mieć ciastko.
Genialny, profetyczny komentarz do wyroku TSUE w sprawie frankowiczów!
>mówi się – o złotej rybce…
W rzeczywistości to była spora flądra. A żony wyczuwają zapach flądry na odległość.
Los rybaka
Co do samego Puszkina, to bardzo mi się podobało, że na zesłaniu to on był w … Kalifornii (vide książka „Koniec rosyjskiej Ameryki)
Bardzo kapitalne miejsce przymusowego osiedlenia „na trochę” w każdej epoce, a w XXI wieku to nawet na dłużej
ale jeśli bez znajomości faktów bez narzędzi do interpretacji – najgłupsze co można to wysuwanie roszczeń i pretensji – więc w dowcipie o gangsterze wołomińskim było jakoś tak:
gangster odpoczywa „na rybach”, obwieszony złotym łańcuchem, zegarkiem a`la Nowak, sygnety na palcach itp. złowił złotą rybkę, ona już pyszczek otwiera żeby zapytać się gangstera za jakie fanty zgodzi się on ją wypuścić do wody, gangster znał bajkę, połapał się że ona chce zaczynać negocjacje i krzyczy do rybki wskazując na precjoza którymi jest obwieszony : Mów co z tego chcesz i daj mi odpocząć”.
(może coś spaliłam, ale tak jakoś to zapamiętałam – dawno to opowiadano bo odkąd sędzia Piwnik uporządkowała sprawy gangów to już dowcip ten jest z tzw „długą brodą”)
Gangster z anegdoty: nie miał roszczeń, nie wnosił pretensji, nie miał sił negocjować – on chciał odpocząć… za cenę pozbawienia się nawet precjozów
cena tzw świętego spokoju
Przypowieść o złotej rybce we wcześniejszej jej wersji napisanej przez braci Grimm ma wymiar moralny (w sensie moralności prof. Środy albo Zanussiego), filozoficzny i teologiczny (jako ćwiczenie ujednolicające i ułatwiające zapamiętanie pewnych zagadnień)
1. Z tego można wysnuć wniosek, że tego typu opowieści były elementem szkolenia masonów
2. Oficerem prowadzącym Puszkina był prawdopodobnie jakiś Niemiec
3. Jak można było uspokoić zdenerwowanych Amerykanów, którzy pomimo tego, że pracowali solidnie, wpadli w wielki kryzys (depresję), bo elity amerykański finansowały ZSRR, co kosztowało budżet USA olbrzymie pieniądze, a przewalone sumy trzeba było jakoś ukryć? Ano, trzeba było wymyślić jakieś bajki, jakiś Hollywood.
4. Skutkiem ubocznym jest, że zarabia się na tych bajkach, czyli szkoleniowych przypowiastkach, które opowiada się na kursach, przy czym oficjalna treść literacka, czy obraz filmowy jest nieco zmieniony. Działalność musi się jakoś finansować.
Mechanizm psychologiczny: słabością ludzkiego umysłu jest uleganie fantazjom, szczególnie w trudnych czasach, dlatego chętnie gościmy, słuchamy i wynagradzamy finansowo gawędziarzy, chociaż realnie niczego wartościowego nie dostajemy.
Zresztą uczestnicy XIX-wiecznych erazmusów i comeniusów nie próżnowali, bo młody Puszkin pisał w Eugeniuszu Onieginie o hojnie obdarzonych murzynach specjalnie sprowadzanych do Paryża, którzy budzili niemałe zainteresowanie u pań, co w wersji dla ludu zostało powtórzone przy akcji z uchodźcami (propaganda o jurnych Arabach i murzynach). Dla młodego Rosjanina Zachód musiał być fascynujący z tych samych względów, co dla Mickiewicza.
Za młodu Puszkin był Afrorosjaninem
https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Abram_Hannibal
„w wersji rosyjskiej nic o żadnym złocie nie wspominają” – w tytule może i nie wspominają, ale poza tym tylko 18 razy.
https://ru.wikisource.org/wiki/Сказка_о_рыбаке_и_рыбке_(Пушкин)
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.