gru 142013
 

Pojechałem wczoraj do księgowej, a potem długo gadałem z panem od komiksów o naszych wiosennych planach dotyczących albumu o bitwie pod Mohaczem. Później podjechałem na stację benzynową i myśląc cały czas o obrazach, które pan Tomasz namaluje, obrazach przedstawiających postaci z tego komiksu, zatankowałem. Następnie wsiadłem w samochód i odjechałem, nie płacąc rzecz jasna za paliwo. Na szczęście przy kompresorze stali policjanci, którzy ruszyli za mną natychmiast i zatrzymali mnie na skrzyżowaniu przy Żyrardowskiej. Kazali mi zjechać na pobocze przed tym skrzyżowaniem, a ja już byłem gotów na awanturę, bo przecież nie rozmawiałem tym razem przez telefon komórkowy. O co więc tym razem chodzi wstrętni siepacze Rostowskiego? No o co?! Pan policjant stanął przy moim samochodzie i zapytał: dlaczego pan nie zapłacił. Z początku nie zrozumiałem o co chodzi, straszliwa prawda dotarła do mnie chwilę później. Kazali mi wysiąść z auta, a potem zaprosili do swojego samochodu. W tym czasie drugi pan policjant biegł już ku nam z pracownikiem stacji benzynowej, który, jak się okazało, spisał numery mojego samochodu. Kiedy wszyscy znaleźliśmy się wewnątrz policyjnego auta, pan policjant zza kierownicy zapytał mnie jeszcze raz dlaczego nie zapłaciłem. – Bo zapomniałem – ja na to. – Jak to – rzekł z niedowierzaniem – zapomniał pan? To nie możliwe. – Otóż możliwe – mówię – jestem autorem książek i wydawcą, właśnie rozmawiałem z rysownikiem o komiksie, który opowiadał będzie o bitwie pod Mohaczem, wie pan o tych wszystkich postaciach, które tam występują, jak je narysować i w ogóle. Popatrzył na mnie trochę dziwnie, ale wcale nie bez zaufania. – Czy ma pan pieniądze na uregulowanie tego rachunku. – Mam – odrzekłem – mam pieniądze i kartę. Pan ze stacji benzynowej uśmiechnął się. Policjant zanotował jego dane i miły pan z Orlenu wyszedł z auta. Ja zaś umówiłem się z policjantami, że grzecznie wysiądę z samochodu, wsiądę do swojego, skręcę na skrzyżowaniu, podjadę do miejsca gdzie sprzedają gaz, tam zawrócę i znów skręcę na Orlen. Policjanci zaś będą jechać cały czas za mną, żebym nie uciekł. Tak zrobiliśmy i kiedy wreszcie stanąłem przez ladą na stacji Orlenu policjanci pożegnali się ze mną i odjechali. Aha, wcześniej oczywiście wrzepili mi mandat w wysokości 200 złotych. Po południu pojechałem jeszcze raz na tę stację i zostawiłem im wszystkie cztery tomy Baśni. Co prawda już wcześniej wspólnie z panami ze stacji śmialiśmy się z mojej przygody, ale mogli przecież nie wierzyć mi do końca i pomyśleć, że z tymi książkami, komiksami i Mohaczem to jednak ściema. Zostawiłem więc te książki na wszelki wypadek.
Kiedy wróciłem do domu moja żona powiedziała, że mam wielkie szczęście. Gdyby ten pan ze stacji nie spisał moich numerów, gdyby przy kompresorze nie było policjantów dojechałbym spokojnie do domu z kradzionym paliwem w baku. Samochód zarejestrowany jest na moją teściową, która mieszka daleko stąd i ma różne swoje sprawy na głowie. Na pewno nie zorientowałbym się, że zrobiłem coś nie tak i kiedy przyszłaby do domu policja robiłbym głupie miny i wszczynał awantury. No i jak nic skończyłoby się w sądzie sprawą o kradzież. No i teraz wyobraźcie sobie, że mamy kolejne spotkanie z Braunem gdzieś w Polsce. Siedzi dwóch facetów, jeden gada o Panu Bogu i Kościele Powszechnym, a drugi o budżetach. Ten pierwszy ma sprawę w sądzie o pobicie pięciu policjantów, a ten drugi o kradzież paliwa ze stacji Orlen i stawianie oporu władzy podczas wykonywania czynności służbowych. Pan Bóg jest jednak nieskończenie dobry i postawił na mojej drodze tych dwóch młodych panów w mundurach, stali sobie po prostu pod kompresorem i pompowali koła. Co za szczęście.
Dziś jadę do Katowic, bo mamy tam spotkanie o 17, Toyah i ja. Ulica Związkowa 20, u franciszkanów. Módlcie się za mnie, żebym dojechał, bo jak widzicie różnie bywa. Czas po prostu trochę odpocząć.

Niebawem na stronie www.coryllus.pl podejmiemy pewien dość istotny eksperyment. Znajdzie się tam obraz pewnej malarki. Obraz ten będzie można kupić. Nie jest to dzieło tanie, ale ponieważ ja bardzo chcę by do naszego sklepu i naszej, co tu gadać, bandy, dołączały inne grupy, podejmuję takie właśnie eksperymenty. Nawet jeśli nic z nich nie wyjdzie, będziemy bogatsi o ważne doświadczenia. Obraz jest utrzymany w tonacji jak najbardziej patriotycznej, przedstawia bowiem Wisłę w porze przedwiosennej, na początku kwietnia. Według mnie jest fantastyczny, podobnie jak inne pejzaże autorki, Agnieszki Słodkowskiej. Miałem co prawda nadzieję, że zdecyduje się ona wstawić do naszego sklepu, któryś z obrazów przedstawiających Japonię, ale na początek chyba lepiej, że jest to Polska. Mamy grudzień, a u nas Wisła w kwietniu. Już niebawem. Zapraszam.
Przypominam także, że mamy jutro spotkanie z Toyahem w Katowicach. Związkowa 20, u franciszkanów, godzina 17.00. Książki zaś dostępne są w sklepie FOTO MAG przy metrze Stokłosy, w księgarni Tarabuk przy Browarnej 6 – obydwie w Warszawie, oraz w księgarni „Latarnik” przy Łódzkiej 8 w Częstochowie.

  5 komentarzy do “O potrzebie wyciszenia”

  1. Zawsze mówię wszystkim , że Bóg jest miłosierny ….

    Szkoła nawigatorów olśniewająca …….. maszerowałam rano jak zwykle przez zamarznięte pola …. szerokie horyzonty , urozmaicone , brak liści i nic nie zasłania , świerzość w powietrzu ….. po nocnym mrozie zero błota … obcasy stukały o grunt …….. Takia jest i , daj Boże żeby była coraz bardziej , szkoła nawigarorów …

    Obejrzałam na youtube spotkanie Brauna w Kudowie … Tam włączyła się z pytaniami z sali młoda pani……. P. Braun tłumaczył jak mógł ……. To są wyzwania dla nawigatorów płynących prze morze sformatowanych nowoczesnością i postępem umysłów

  2. Największym bólem okazuje się (wg mnie) te 200 złotych, przebieg spraw pozostałych to dowód na absolutną opiekę Panaboską. Wracając do tych 200 zł , proszę pamiętać, że ofiary (koszty) być muszą. Muszą i już, Od tego się nie ucieknie.
    Rok temu ktoś z moich znajomych ruszając na „zielonych” wjechał z prędkością 7 km/godz w czyjś bagażnik . Przyjechała Policja porozumiała się co do ubezpieczenia i zdumiona powiedziała do własciciela auta ze stłuczonym bagażnikiem, mniej więcej takie słowa „Panie, ale to jest ósmy raz w tym roku”. Wnioski pozostawiam czytającym.
    Jedynym pocieszeniem w sytuacji zapętlenia z cwaniakiem, czyli tych naszych „ofiar/kosztów” na rzecz cwaniaka, jest tylko taka pociecha, że „nie ma takiego cwaniaka co by nie znalazł większego od siebie” – stąd myślę, specjaliści od wyłudzania odszkodowań jednak ryzykują bo mogą trafić na tzw „większego od siebie”.
    Kończąc, Panie Gabrielu życzę ostrożności, wyciszenia, skupienia – teraz dobra pora na to wszystko.

  3. Trzeba znowu do ksiegowej i te 200zl w koszty wpisac jako koszty utrzymania reputacji.

  4. nie reputacji …. to się chyba nazywa promocja 🙂 autora

  5. dziękujemy za spotkanie w Katowicach, wpraszamy się na następne 🙂 .
    link do przedstawienia:
    http://www.teatr.bedzin.pl/spektakle-dla-dzieci/articles/wilki-i-kozleta-157.html

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.