Czekam w z wielkim utęsknieniem aż rozwieją się złudzenia ludzi, którym zdaje się, że powołani zostali do formatowania opinii publicznej. Mam nadzieję, że stanie się to już niebawem. Dlaczego? Tego się każdy pewnie domyśla. Opiszę dziś dwa przykłady. Pierwszy dotyczy Piotra Woźniaka-Staraka i jego tragicznej śmierci. Nikt tutaj nie zabrał się za opisywanie tego wypadku, bo stoimy daleko od spraw, które dotyczyły zmarłego i kwestie związane z najbogatszymi ludźmi, a także ich problemami, nagłaśnianymi przez media prawie codziennie nie interesują nas wcale. Piotr Woźniak Starak był rozpoznawalny dzięki internetowi i kiedy doszło do tego tragicznego wypadku, sieć zaroiła się od jego wizerunków, wspomnień i kondolencji. To jest zrozumiałe i dla wszystkich czytelne. Zginął młody człowiek, który dla wielu innych był wzorem do naśladowania, znajomym, przyjacielem. Nie potrafię jednak zrozumieć dlaczego na jego temat wypowiada się pisarz Michał Witkowski, który uznał za stosowne podsumować medialną i celebrycką aktywność zmarłego oraz jego rodziny w specjalnym wpisie. To mnie zdumiewa, choć już powinienem przyzwyczaić się, że dla ludzi, których mianowano pisarzami, ludzi z rozdzielnika, takich jak Witkowski czy Dehnel, ażda okazja jest dobra, żeby zwrócić na siebie uwagę. Nie o samo zwracanie uwagi jednak chodzi. Nie pojmuję po co Witkowski w ogóle zabrał głos, w takim momencie. Oto co napisał.
Poza Likusami i Kulczykami jest w tym kraju naprawdę bardzo niewiele bogatych rodzin, które należałyby do tego, co dawniej nazywano inteligencją (najczęściej są to rodziny niezwiązane lub luźno związane z Warszawą, Kulczyki – Poznań, Likusy – Kraków). Czyli że poza nieuniknionymi szybkimi samochodami, drogimi ciuchami, prywatnymi odrzutowcami, pięćsetletnimi butelkami whisky jest jeszcze wykształcenie, często w Szwajcarii czy Anglii, wpojona od dziecka potrzeba czytania książek, kolekcjonowanie dzieł sztuki, mądre rozmowy, podróże nie tylko do Dubaju, ale też do mało modnych i rzadko uczęszczanych części świata, podjęte z czystej ciekawości. Tego jest zaiste bardzo mało i zapewne dawniej, w dobie, gdy Likusów, Kulczyków czy Staraków nazywałoby się jeszcze „magnaterią”, było ich równie mało, a tępe, nowobogackie zachowania przeważały. Jedni trwonili, inni powoływali fundacje czy podejmowali walkę polityczną. Jedni tylko chlali i żarli ostrygi „beczkami”, drudzy kuli na niełatwych angielskich uczelniach. Jak zwykle złej monety było więcej i stale wypierała dobrą.
Może najpierw, zanim zacytuję kolejny fragment, warto przypomnieć kim w ogóle jest Michał Witkowski. To jest jeden z pisarzy mianowanych, którzy w zasadzie piszą jeszcze mniej niż członkowie ZLP, ale za to mają przymus wypowiadania się na każdy właściwie temat. Michał Witkowski jest, mogę się oczywiście mylić, człowiekiem ciężko zaburzonym, który powinien być poddany terapii. Być może jest, dlatego tak mało pisze ostatnio, z czego należy się, rzecz jasna cieszyć. Jak można wnosić z tekstu, należy on do grupy wybrańców, ale nie tych najściślej wyselekcjonowanych. Stąd taki żal w jego tekście i źle ukrywana zawiść. Nie wiem czym żyją ludzie w sferach, w których obracał się zmarły, być może takie teksty dzień po śmierci, to jest obyczajowa norma, ale według mnie to jest szyderstwo. Szczególnie to „wpojone od dziecka czytanie książek”. Czy Witkowskiemu się zdaje, że jak on coś takiego napisze to rodzice zmarłego zaproszą go na jakąś imprezę? Czy może liczy na to, że wdowa się zainteresuje jego problemami? Nie wiem. Dalej jest jeszcze lepiej.
Niestety, znam trochę takich ludzi i wiem, że choćby byli nie wiem jak intelignccy, trudno im się wyzbyć pociągu do tzw. „życia z adrenaliną” – niejeden milioner już się na tym sparzył, patrz Michael Schuemacher) – szybkich zjazdów na nartach, szybkiej jazdy kabrioletami, zaliczania panienek itd. Ta adrenalina bogaczy raz zakosztowana, niestety uzależnia. Myślimy: tak być nie może, bo tak być nie powinno. Nasze rozumowanie jest logiczne: nie może być tego, czego być nie może. Czego być nie powinno.
Dlaczego Witkowski nagle stawia się w roli arbitra i belfra, co takiego przeszkadzało mu w zmarłym, że zaczął go oceniać? Nie wnikając w to skąd się wzięła fortuna tej rodziny, bo wszyscy się tymi kwestiami ekscytują, zasugerować można, że Witkowski reprezentuje jakąś konkurencyjną wobec Staraków organizację, a jego cappo kazał mu napisać dla nich takie pouczenie – Widzicie kochani, na nic wasze „inteligenckie” aspiracje, śmierć nie skora, ale zawsze przyjdzie…Można to interpretować w ten sposób, ale można jeszcze głębiej. Moim zdaniem Witkowski podjął jakiś dialog, który – przecież nie ma ludzi o tak straszliwie stępionej wrażliwości – ktoś mu podjąć kazał. Kto? Ja tego nie wiem, ale zwolniło się miejsce wśród osób znanych i wpływowych, a to znaczy, że ktoś inny może je obsadzić. Ktoś pochodzący niekoniecznie z tego samego co zmarły rozdania. Bardzo Was proszę, byście nie wpisywali pod tym tekstem żadnych krytycznych uwag o tragicznie zmarłym Piotrze Woźniaku-Staraku, a skupili się jedynie na tym zdemaskowanym, durniu Witkowskim. Fragmenty jego wpisu zostały wczoraj, jak na komendę, rozrzucone po całym internecie, a na koniec każdego takiego „zrzutu”, komentujący go dziennikarz pisze – a co wy myślicie o wpisie kontrowersyjnego pisarza? Sprawa jest więc, moim zdaniem, szyta.
Jak wiemy, Witkowski nie jest żadnym kontrowersyjnym pisarzem, co nie znaczy, że takich pisarzy w Polsce nie ma. Oto drugi przykład człowieka formatującego opinię – Grzegorz Gauden. Pan ten szefował Instytutowi Książki, a wcześniej był naczelnym dziennika Rzeczpospolita. Nie mam zamiaru nawet sprawdzać jego biogramu w wiki. To co widzimy na pierwszy rzut oka wystarczy. Oto pan Gauden wydał niedawno książkę o tak zwanym pogromie lwowskim, czyli o tak zwanych antysemickich zajściach w czasie polsko-ukraińskich walk o Lwów. Gauden pisząc swoja książkę, przekonany był, że ma przed sobą idiotów, a do tego sponsor zapewnił go, że sprzedaż tej książki nie będzie rzutować na jego popularność. No to, szanowana opinio publiczna, musimy przekonać pana Gaudena, że będzie inaczej. Cóż to był ten pogrom lwowski? Oto w czasie walk pomiędzy Polakami i Ukraińcami, żydzi, przyłączyli się do Ukraińców i zaczęli prażyć do Orląt Lwowskich, z różnych krzaków, które wcześniej poobsadzali. To jest ważny moment w tej gawędzie, bo zapewne stanie się on kamieniem węgielnym, nowego ukraińsko-żydowskiego braterstwa, które zainicjowane zostało wyborami nowego prezydenta i wizytą pana Benia z małżonką w Kijowie. Oto nieznany epizod z historii trzech narodów, jasno wskazujący na to, kto jest prawdziwym antysemitą. Najlepsze zaś jest to, że Gauden wskazuje na artykuł, który w związku z zajściami opublikowano w jakimś wiedeńskim dzienniku (ciekawe kto był wydawcą), gdzie Polacy określeni zostali jako Herrenvolk. Pan Gauden bardzo roztkliwia się nad losem grabionych i zabijanych żydów, ale nie wspomina przy tym ilu wcześniej Polaków zginęło z ich rąk. Ja nie mogę spokojnie czytać tego wywiadu, sami go sobie przeczytajcie. Po kolejnym obrocie tego propagandowego koła okaże się, że Hitler miał matkę Polkę, która pochodziła z Częstochowy. Oto całość wywiadu.
Tego się nie da nazwać nawet manipulacją. Pomijając tak zwane okoliczności i zaangażowanie poszczególnych stron w walkę, Gauden nie zwraca zupełnie uwagi na takie subtelności, pojawienie się tam generała Roji, człowieka, łagodnie rzecz ujmując dwuznacznego, który okazał się później bolszewickim agentem, a w czasie tego rzekomego pogromu organizował tę niby milicję co miała się rozprawić z żydami.
Nie wiem do jakich idiotów chce z tym tekstem trafić Gauden, ale obstawiam, że do Witkowskiego i jego kolegów. Oto najlepszy moim zdaniem fragment.
Rząd polski się nie interesował się wydarzeniami we Lwowie?
Władze polskie przysłały do Lwowa swoich wysłanników do zbadania sprawy. Józef Wasserzug, ojciec naszego ukochanego, cudownego Jerzego Wasowskiego, wielkiego kompozytora, jednego ze Starszych Panów, był w komisji polskiego MSZ-u, która pojechała badać wypadki we Lwowie niemal na gorąco, jeszcze w listopadzie 1918 roku.
Powstaje raport, w którym autorzy stwierdzają jednoznacznie, że we Lwowie był pogrom. Komisja zapowiada następny, obszerny raport. Nie wiadomo jednak czy on powstał. Dokumenty zebrane przez komisję zaginęły. Jej pierwszy raport utajniono w okresie międzywojennym, tak jak i raport sędziego Sądu Najwyższego Zygmunta Rymowicza, który pojechał do Lwowa z uprawnieniami prowadzenia śledztwa.
Raport Chrzanowskiego i Wasserzuga ujrzał światło dzienne dopiero w 1984 opublikowany w naukowym piśmie PAN-u. A raport sędziego Rymowicza ocalał tylko po angielsku w bibliotece Kongresu USA i został opublikowany po raz pierwszy w początkach tego wieku także w niszowym piśmie historycznym.
Władze polskie zebrały informacje i natychmiast je utajniły?
Tak. Ja to rozumiem. Nie było się czym chwalić. Trwała konferencja w Paryżu, wykuwał się nowy, międzynarodowy porządek. Ustalano przebieg granic. Dzięki raportom, rząd polski wiedział co za szkielet ma w szafie.
Przytaczany przeze mnie artykuł w wiedeńskim dzienniku określano jako inspirowany przez Niemców i Austriaków, którzy chcieli osłabić pozycję międzynarodową odradzającego się państwa polskiego. Tak też potraktowali te doniesienia autorzy raportu amerykańskiego.
Obydwa raporty sporządzone przez polskich urzędników państwowych były jednak o wiele bardziej surowe dla Polaków i sprawców pogromu we Lwowie niż późniejsze raporty międzynarodowych komisji. Trudno się dziwić, że rząd polski je utajnił. Mogły zaszkodzić polskiej sprawie.
Kretyn zadaje pytania, a oszust mu na nie odpowiada. To jest moim zdaniem niezwykłe, można to nawet nazwać przekroczeniem pewnej granicy. Ciekaw jestem kiedy oni zorientują się, że gadają do ściany i co wtedy zrobią? Ktoś ich odwoła? Popełnią samobójstwo? Wyjadą? Sam nie wiem…
Wyjeżdżam dziś na trochę, będę po południu. Zostawiam Was z tymi, pozornie tylko różnymi, postawami.
Na dziś to tyle, wracam do socjalizmu, którego już znieść nie mogę. Muszę to skończyć jak najszybciej.
Zapraszam do księgarni www.basnjakniedzwiedz.pl do sklepu FOTO MAG, do księgarni Przy Agorze i na stronę www.prawygornyrog.pl
Tak się niestety składa, że dynamika rynku (a nie mówiłem, a nie mówiłem) w związku z okrągłymi rocznicami politycznych sukcesów Polski, jest tak słaba jak nigdy chyba do tej pory. Mamy wielkie plany dotyczące tłumaczeń, które od kilku lat są realizowane z budżetów, generowanych bieżącą sprzedażą. Niestety budżety te nijak nie pokryją dalszych, będących w trakcie realizacji projektów. Jeśli więc ktoś ma taki kaprys, żeby wspomóc mnie w tym dziele i nie będzie to dla niego kłopotem podaję numer konta. Ten sam co zwykle
47 1240 6348 1111 0010 5853 0024
i pay pal gabrielmaciejewski@wp.pl
Jestem tą koniecznością trochę skrępowany, ale ponieważ widzę, że wielu mniej ode mnie dynamicznych autorów nie ma cienia zahamowań przed urządzeniem zbiórek na wszystko, od pisania książek, do produkowania filmów włącznie, staram się odrzucić skrupuły. Jak nic się nie zbierze trudno, jakoś sobie poradzę…
przy takim tendencyjnym/nieprawdziwym postawieniu sprawy, to złośliwie zapytam Gaudena, czy „braterstwo” ukraińsko – żydowskie nie powinno być analizowane co najmniej od chmielnicczyzny, czyż nie ?
A to „braterstwo” dobrze jest opisane w książkach z tamtych czasów, co wkroczyła do miasta na Podolu czy Wołyniu uzbrojona banda, zaraz rozpoczynała rabowanie, sądzenie i rozstrzeliwanie oraz idąca za rozstrzeliwaniem powiększająca sie liczba sierot .
To Polacy ten zamęt mieliby generować? W czasie odradzania niepodległości polskiej, wokół poważnych spraw dziejących się „około Wersalu” zamęt, rabunek, rozstrzeliwanie było w interesie państw Polsce nieprzychylnych.
To w czyim interesie oczernia Polaków, czy „pisarz Gauden” chce zastąpić „pisarza Grossa”? .
taka nowa dyscyplina literacka: kto bardziej i przemyślniej oczerni Polaków … i dlaczego?
Czy Piotr Starak musiał zginąć?… Kim jest uratowana kelnerka z motorówki?
Trzeba się najpierw zapytać jak się zgodzi to można.
Jak moja była zona, która łyka cały medialny mainstream jak indor powiedziała mim ze Starak zaginał – powiedziałem jej, ze już nie żyje i ze to morderstwo na zlecenie. Patrzcie państwo mija kilka dnia a tu pogrzeb. Czyżby Pol-farmy nie chciał ktoś odsprzedać? – zapomniał Wół jak cielęciem był? Kulczykowi tez się zapomniało… 😀 A co do Pana W – ten istnienie tego człowieka w mediach i jego swoboda wypowiedzi mnie dziwi i jednocześnie martwi. Ciekawi mnie czy w Izraelu gdzie każdy był w wojsku taki Pan W piszący paszkwile na żydów chodziłby zdrowy po ulicach…
pan Gauden nie wspomina ilu Polaków zginęło z rąk bolszewicko – „handlowych”. Czy „pisarz Gauden” zajmując się pogromami z dawnych lat (nie wiemy czyja inspiracja?) mógłby prześledzić powód rosnącej liczby sierot polskich na ziemiach objętych pogromem.
Jeśli p. Gauden ma kłopot z tym problemem powinien zakupić „Straż przednią” ks. Mariana Tokarzewskiego i na podstawie tej książki prześledzić rosnącą statystykę sierot polskich wychowywanych w ochronkach . Kto tym sierotom zabijał rodziców.?
Gauden jest głupi jak paczka gwoździ i łapczywy na pieniądze
Niech pan da spokój, dobrze.
Kto to jest pan W?
Ona ma zleconą robotę, wziął za nią pieniądze i nic więcej go nie interesuje
Pan Witkowski tęskni po prostu za życiem jakie wiódł Denny Foutus, najpiekniejszy i najbardziej luksusowy utrzymanek świata. Jego patroni byli własnie tym co opisuje z rozmarzeniem pan Michał- bajecznie bogaci, a przy tym wyrafinowani intelektualnie, oczytani i gustownie ubrani. Niestety M.W nie udało się zakosztować takiego życia. Czyżby nasze nowe elity były w pełni heteroseksualne?
https://en.wikipedia.org/wiki/Denham_Fouts
a to współczesna wersja Denniego (nawet podobnie M.W wygląda po operacjach):
https://viva.pl/ludzie/newsy/efren-style-luksusowy-utrzymanek-w-zwiazku-odgrywa-role-kobiety-i-jest-na-utzrymaniu-partnera-29626-r3/
Gorycz pana Witkowskiego wynika chyba z tego, że jest już za późno, nie te lata, nie ta uroda
Tak. I oczywiście kremacja zwłok, szybko pogrzeb etc.
Ani Witkowski ani Gauden to oczywiście nie są idioci. Są tylko symptomem wykorzystania proletariatu miejskiego ( finansowanego przez fundacje ), proletariatu akademickiego ( finansowanego przez granty ) i proletariatu medialnego w strategii państw i biznesu wobec Polski . Obecnie ścierają się dwie strategie państwowa – której finansowanie przejawia się w aktywności medialnej ( WP, Interia GW itp. – praktyczna wojna z PIS em od lat ) oraz biznesowa ( LGBT ). Lansowana obecnie strategia biznesowa LGBT ma obniżyć morale podbijanego terytorium w penetracji korporacyjnej. . W przypadku Witkowskiego pewnie „Robienie za literata” jest jednym z elementów strategii zarobienia paru groszy. W przypadku Gaudena załapanie się za bardziej wyrafinowaną pedagogikę wstydu . Kto za tym stoi – stara rzymska zasada – Is fecit cui prodest – medialne pranie mózgów – WP Interia itp. – Niemcy Rosja a w przypadku Gaudena kontynuacja uzasadnienia roszczeń bezspadkowych. W tle brak skrupułów i pieniądze.Znałem poetę ( we własnym mniemaniu ) wydającym tomiki wierszy , których nikt nie czytał zawsze kręcił się koło urzędów miejskich, domów kultury itp. Tam urządzano mu wieczorki . Jako poeta – socjolog mógł się również szybciej wystarać przed laty o posadę partyjno-państwową. Dla „ludzi z pieniędzmi”, do których także chodził po 1990 roku literatura albo filantropia jest co najwyżej elementem PR potrzebnym w biznesie i ocieplającym wizerunek stąd wizyty były bezskuteczne. Inaczej z celebrytami – telefon do tabloidu ( tu jestem ) plus ścianka może skutkować intratnym kontraktem na reklamę np. margaryny.
U kogo teraz Borys Szyc, zawodowy obrońca wartości LGBT, będzie pokazywał swój talent, jeśli Piotra już nie ma? To trochę się kupy nie trzyma, natomiast ta mała Roksana Węgiel, która jeszcze nie skończyła podstawówki, wydaje mi się dużo sprytniejsza i wie, z której strony chleb jest posmarowany. Faceci zawsze są bardziej narwani, romantyczni i dają się powodować emocjom.
Przedwczesne zgony starego Kulczyka (teraz mówi się: „senior”, nie ma już „starych” ludzi w Polsce), Staraka, upadki znanych i bogatych ludzi świadczą o tym, że rynek w Polsce jest płytki. Jest zapotrzebowanie na szydercze treny i epitafia i nie miałbym nic przeciw temu, ale żeby te popularne dzisiaj formy literackie miały jakiś poziom.
W to ten cały Witkowski – niestety narracja dot. szlachty i magnaterii jako pijanych utracjuszy jest ogólnie obowiązująca z przyczyn oczywistych. Jego przekaz to tylko utrwalanie tej bredni a czyni to przy okazji śmierci kogoś z elity finansowej. Zresztą to 2 pieczenie na 1 ogniu. Przekaz mówi – kiedyś mieliście pijanych utracjuszy za elitę a dziś tragedia narodowa bo umarł przedstawiciel jedynej słusznej oligarchii postPrlowskiej (którą on wychwala bo jest pośrednio na jej żołdzie) wywodzącej się wiadomo skąd i kłującej w oczy przepychem za ukradzione nam wszystkim $$$. Wiec mnie np. taki przekaz denerwuje podwójnie…
>Polacy – naród panów
Ukraina ma anglojęzyczny satelitarny kanał telewizyjny. Obejrzałem na nim program w duchu Polacy-Sarmaci naród panów. Polska nie nadaje na Ukrainę i dobrze, bo cały świat zobaczyłby nędzę naszej propagandy, sto lat od Lwowa, gdy diaspora żydowska pokazała jak to robić.
Zamieszczam wybór ilustracji i odniesień do tamtego czasu pod aktualnym tytułem
Komu współczuć?
A anegdotycznie dodam, że według raportu angielskiego z tamtych dni, generał Roja miał we Lwowie załamanie nerwowe, które chyba nie zostało zaleczone, skoro generał Kasprzycki umieścił go w 1937 na oddziale psychiatrycznym krakowskiego szpitala wojskowego.
A mnie w tym „wypadku” zainteresowało zupełnie coś innego… wyobraźmy sobie jacht i sternika, który właśnie robi skręt – nawet bardzo ostry… i on nie jest w żaden sposób zabezpieczony, że wypada za burtę??? Rozumiem, że nie przygotowani na taki manewr i niczego nieświadomi pasażerowie… ale sternik? Ta opowiastka śmierdzi na kilometr!!!
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.