Mam w ręku książkę Jana Dąbskiego zatytułowaną „Pokój ryski, wspomnienia, pertraktacje, tajne układy z Joffem, listy”. Treść i okładka tej książki dalekie są od tego ku czemu skłaniają się nasze serca. W środku bowiem mamy potwierdzenia naszych czarnych podejrzeń, oraz wynurzenia działacza ludowego Dąbskiego, oraz jego kolegi złodzieja Kiernika, dotyczące ich wytężonej i ryzykownej pracy dla Polski, w obronie jej granic. Jeśli się zastanowić dlaczego to ludowców, a nie socjalistów Polska wysłała do Rygi człowiek może dojść do jednego tylko wniosku – bo tamci zaczęliby pić z komunistami i byłoby jeszcze gorzej. Ci zaś się bolszewików bali i bardzo im imponował samochód Joffego, który z piskiem opon i trąbieniem zajeżdżał pod hotel, w którym toczyły się pertraktacje.
Na okładce widzimy z jednej strony triumfującego ułana, który wypuszcza wprost z ramienia jeszcze bardziej triumfującego białego orła. Ułan zaś siedzi na czymś, co z wyglądu przypomina konia, ale gdyby koń próbował przyjąć taką pozycję połamałby sobie nogi i powykręcał stawy. Podobnie jest z treścią tej książki, Dąbski wykręca się i tłumaczy, podkreśla swoje zasługi i demonizuje okoliczności, a wszystko po to, by ukryć prawdę. Książka ta może być ciekawym przerywnikiem pomiędzy lekturą wspomnień Edwarda Woyniłłowicza a tym co napisał Hipolit Korwin Milewski. Jego wspomnienia wydamy już niebawem. Jeśli do całego opisu dołożymy jeszcze informację, że delegacja polska popłynęła do Rygi na angielskim kontrtorpedowcu i przypomnimy sobie, że na ten okręt wiózł delegatów osobiście Mieczysław Jałowiecki, który pozostawił nam tragiczny i smutny opis zachowania się tych ludzi, latających w przeddzień wyjazdu po gdańskich sklepach dla zakupienia pończoch jedwabnych swoim dziewczynom, to będziemy mniej więcej mieli pełny obraz dramatu. Inaczej też spojrzymy na opisy Dąbskiego i jego zaklęcia, a także na dedykację zawartą w tej książce – cieniom mojej zmarłej żony….
Treść wspomnień Dąbskiego koresponduje żywo z tym co jest zawarte w najnowszym numerze „Szkoły nawigatorów”, czyli postawy socjalistów w momencie kryzysu wywołanego śmiercią prezydenta Narutowicza, a także fragmentu pewnych nie publikowanych nigdy wspomnień, których część umieszczę na blogu w piątek dopiero, albowiem jest to element pewnej przemyślanej strategii. Dlatego ci, którzy SN 11 dostaną do swoich rąk przed piątkiem zobowiązani są, przeczytawszy zawarte tam rewelacje, zamilknąć na kilka dni i nie wznosić tutaj okrzyków – O, ku…a, O matko…A niech to…oraz innych, podobnych, do czego ani chybi i tak dojdzie. Wiem, bo czytałem owe fragmenty głośno we Wrocławiu i widziałem co się malowało na twarzach ludzi siedzących naprzeciwko.
Teraz chciałem poruszyć raz jeszcze szalenie ważną kwestię ocen politycznych oraz kwestię przekłamania historii, powodującego reakcje takie, jakich byliśmy ostatnio świadkami w przypadku eski. To jest wielce zasmucające, że osoba doświadczona i to ciężko, nie jest w stanie podjąć umysłowego wysiłku i zmobilizować swoich emocji na tyle, żeby zrozumieć ten prosty w zasadzie mechanizm. Zacznę od początku – do lat siedemdziesiątych XIX wieku organizacje niepodległościowe powstające w Polsce i Rosji podporządkowane są polityce bałkańskiej mocarstw, głównie Wielkiej Brytanii. Służą one do defasonowania polityki rosyjskiej, a magnesem przyciągającym ludzi do tych organizacji jest obietnica wojny powszechnej i niepodległości. Jasne jest, że nikt z ludzi zamożnych, ani nawet nikt ze sklepikarzy żadnej wojny nie chce, organizacje takie muszą opierać się na biedocie, Żydach i wykolejeńcach. Ich marne sukcesy w początkowej fazie istnienia nikogo nie zrażają, bo gołym okiem widać, że samodzierżawie nie ma siły, żeby się utrzymać. Może tylko próbować kolaborować z rewolucją, która w dodatku nie jest samodzielna. Ma więc car kłopot następujący – polityka oficjalna mocarstw + polityka bojówek finansowanych przez mocarstwa, zwane czasem dla niepoznaki masonerią. Jaki jest żywotny interes Polaków w czasie tych działań? Utrzymać jak najwięcej w swoim ręku. Czy rewolucjoniści to rozumieją? Oczywiście, że nie, bo są na pensji. Wszyscy ci działacze, terroryści, kolporterzy ulotek, obsługa powielaczy i cała reszta to ludzie pobierający miesięczne wynagrodzenie. Jak więc mogą cokolwiek rozumieć z posiadania? Oni są poza kręgiem wtajemniczeń prawdziwych, ale wiedzą, że Polska może odrodzić się tylko poprzez jumę, dlatego więc słuchają pilnie co im tam pryncypałowie do głów kładą. No i wierzą w to wszystko jak ostatni durnie. Piłsudski wyjeżdża pewnego dnia do Londynu, żeby tam podjąć pracę w gazecie „Przedświt”. Tak po prostu – kupuje bilet i jedzie, bo dostał robotę. Nikt go nie pyta o znajomość języka, umiejętności autorskie czy redaktorskie, nic to nikogo nie interesuje. Wiadomo tylko, że tam będzie miał zajęcie, a z tego potem musi być Polska. I warto tu przypomnieć fragment wiersza Juliusza Słowackiego, ten co go czasem cytuje Grzegorz Braun…
Szli krzycząc: „Polska! Polska!” – wtem jednego razu
Chcąc krzyczeć zapomnieli na ustach wyrazu;
Pewni jednak, że Pan Bóg do synów się przyzna,
Szli dalej krzycząc: „Boże! Ojczyzna! Ojczyzna!”.
Wtem Bóg z Mojżeszowego pokazał się krzaka,
Spojrzał na te krzyczące i zapytał: „Jaka?”
No właśnie – jaka? Przyjrzyjmy się teraz trzem rodzajom niepodległości – włoskiej, tureckiej i polskiej. Czy one się różnią? Turecka jest najlepsza, bo mimo decyzji o zagładzie podjętej przez mocarstwa Turcy obronili się dwa razy i nie upadli. Potem musieli zreformować państwo, co w przełożeniu na język praktyki tak nam bliski, oznacza, że Turków nakłoniono do przebrania się w europejskie stroje, czyli do dużych zakupów nowych tekstyliów. Państwo ocalało….Polska w XVIII nie obroniła się, bo też i nie miała zamiaru, albowiem wszystkim krajowym mocom wydawało się, że obroną będą reformy, czyli upodobnienie się, powierzchowne i popełnione bez zrozumienia do państw zachodnich. Turcy w tym czasie walczyli na śmierć i życie z Rosją i dzięki tej uporczywej walce ocaleli. Włosi o swoje zjednoczenie w ogóle nie musieli walczyć, zrobili to za nich najemnicy Garibaldiego, osłaniani przez brytyjskie kanonierki. Mieli do tego bardzo skuteczną, antypapistowską motywację oraz wrośniętą w serca wrogość do Niemiec i Francji. Gdyby ktoś im kazał ginąć tak jak kazano ginąć Polakom, popukaliby się w czoła.
Mamy więc niepodległość turecką – ocaloną i wywalczoną przez władzę lokalną, która musiała w pewnym momencie pójść na ustępstwa i otworzyć swój rynek. Mamy niepodległość włoską, która została sfingowana w całości przez obcych, a jej celem było pozyskanie taniej i fachowej siły roboczej na dalekich kontynentach. I mamy wreszcie niepodległość polską, która tym się charakteryzuje, że jest całkowicie niesamodzielna, a do tego jeszcze nie rozumie czego się od niej oczekuje. No i te oczekiwania bierze za własne koncepcje. I to się w polskich warunkach nazywało socjalizmem. Celem polskiej niepodległości było zdewastowanie gospodarki wielkoobszarowej na wschodzie. Najlepiej poprzez przekazanie całego wschodu bolszewikom, a jeśliby się to nie udało to poprzez reformę rolną i podział wpływów z czerwonymi. Władza lokalna zaś rozumiała z tego tyle, że zabieg ten zjednoczy naród. Tak się nie stało, bo złodzieje po włamie zawsze rozchodzą się każdy do swoich zajęć. I taki doświadczony rewolucjonista jak Piłsudski powinien to rozumieć.
Przypominam, że w traktacie wersalskim Galicja Wschodnia została Polsce przekazana jako terytorium okupowane, bez prawa do poboru rekruta i bez prawa do zasiadania posłów z Galicji w sejmie. Oznacza to, że mocarstwa podejrzewały Polaków iż jednak chcą coś tam na tym wschodzie ocalić. Przekazanie zaś Galicji Ukrainie załatwiało sprawę dużych areałów raz na zawsze. No i teraz jeśli fakt ów bezsporny połączymy z federacyjną koncepcją Piłsudskiego, tyleż razy w pieśniach wysławianą, co i te mickiewiczowskie lisice krasnolice, co są godłem panieństwa, bo czerw ich nie zjada….to zrobi się nam trochę dziwnie.
Ja rozumiem, że omawiane tu kwestie nie dotrą do mózgów entuzjastów, a jeśli dotrą to wywołają jedynie wściekłość i agresję. No, ale to jest trochę niezrozumiałe…warto bowiem rozmawiać, jak twierdzi Jan Pospieszalski… rozmawiajmy więc – od dziś „Pokój ryski” a od wczoraj nowy numer Szkoły nawigatorów są już w sprzedaży.
Zapraszam www.coryllus.pl
Powtórzę jeszcze raz swój wczorajszy wieczorny wpis – oto pierwsze nagrania z Bytomia
Oto przed Państwem wykład który w czasie targów książki w Bytomiu wygłosił przeor klasztoru cystersów w Wąchocku Ojciec Wincenty Wiesław Polek. Dotyczy on kasaty zakonu cystersów na ziemiach Królestwa Polskiego, w poczatkach XIX wieku oraz dewastacji przemysłu stalowego zarządzanego przez ojców cystersów, co dokonało się rękami naszych narodowych bohaterów – Stanisława Staszica i Stanisława Kostki Potockiego. Miłego odbioru. Pod drugim linkiem są pytania z sali.
https://www.youtube.com/watch?v=GLVOlqgspyg&feature=em-upload_owner
https://www.youtube.com/watch?v=UAUQxSEPJ_k&feature=em-upload_owner
Mam nadzieję, że wykład ten ukaże się w kolejnym, dodatkowym numerze Szkoły Nawigatorów. Niebawem przed nami pierwszy taki numer, dostępny poza prenumeratą, poświęcony Żydom i gospodarce. Kolejny zaś dotyczył będzie obecności Kościoła w przemyśle i finansach i tam znajdzie się, jak mniemam powyższy wykład.
Zapraszam na stronę www.coryllus.pl. gdzie można już kupić kolejny, polski numer Szkoły nawigatorów
Prócz tego zachęcam do obejrzenia wywiadów z laureatami nagród oraz transmisji z wręczenia bytomskich rozetek.
https://www.youtube.com/watch?v=eQspcgDeRJI https://www.youtube.com/watch?v=fmP_w6hZvQ4
Małopolska Wschodnia.
.
O samochodzie Joffego wspomina ks. W. Meysztowicz pisząc, o ile się nie mylę, że był duży i hałaśliwy. Zakupy pończoch w Gdańsku pamiętam z Jałowieckiego (czy czasem za któreś nie zapłacił on z własnej kieszeni, bo delegat nie miał kasy i nigdy mu jej nie oddał?). O samym pokoju ryskim wydano parę lat temu monografię, bliżej nieznanego mi naukowca z Kanady. Przeczytał ją prof. A. Nowak i powtarza tezy tam zawarte (?), że to był rozumny kompromis, a tak naprawdę, to zwycięstwo polskiej delegacji, bo wygrała wszystko to, na co łaskawie godzili się sowiety (całkiem jak okrągły stół): http://www.pism.pl/eksiegarnia/ksiazki/Pokoj_ryski_1921_roku
Rozumny kompromis z diabłem, który kosztował życiel milionów. Normalka, jak zwykle…
Każdy patrzy tak daleko na ile mu kasa pozwala.
słowniczek:
patrzy – planuje
kasa – własność
daleko – 4 wymiar 😉
Dawno temu gdzieś czytałem, że jednym z elementów propagandy sowieckiej w latach 30tych XX w. wobec Polaków zamieszkujących okolice Mińska, a także Żytomierza, było wmawianie im, że ich nową ojczyzną jest Rosja sowiecka. To się w danym momencie nie udało, dlatego zostali zniszczeni (zabici, wywiezieni). Kiedy przed parunastu laty, słuchając parę razy, jak na jakichś uroczystościach w szkole polskiej w Rydze słyszałem, jak do dzieci i młodzieży mówiono: „Matkę, Macierz, ma się jedną i to jest Polska, ale Ojczyzną naszą jest Łotwa”, zapytałem ucznia 12tej klasy, co jest jego ojczyzną. Odpowiedział: Rosja.
To smutne rzeczy, takie niesłychanie ciągłe i z różnych stron, próby przerabiania Polaków zostawionych za granicą „ryską”.
Myślę, że są trzy kwestie które są oczywiste, ale „wybicie” ich z głów będą nie lada problemem bo ludzie dadzą się za to pokroić.
-nie było zasługą Polaków odzyskanie niepodległości 1918
-nie wygraliśmy IIWŚ
-nie obaliliśmy komunizmu.
Ktora ankieta rzekomo pokazuje jakoby wiekszosc Polakow uwazała powyzsze tezy za oczywistosc , z ktora chce pan walczy?
W ogóle nie rozumiem co Pan napisał
Wiekszosc Polakow bynajmniej nie uwaza,ze wygralismy IIWS , podobnie jak tego,ze sami obalilismy komunizm. Wiec skad te tezy, ze trzeba narodowi wybic z głowy jakies mrzonki o naszym wkładzie w tych sprawach?
podobnie jak wczoraj, pierwszy link jest nieaktywny (?)
wreszcie zadziałał
cofam zarzuty
Ar
Pan Nowak tez zawarl „rozumny kompromis”, ze jest przy korycie i pieprzy te swoje chore
kocopoly! To jest naprawde granda co ten profesur wygaduje… rozumny kompromis ryski…
kolonizacja Ukrainy… to ostatnie „mundrosci” profesura z krakowka.
Ciekawa jestem co ma jeszcze „nowego, odkrywczego” profesur do powiedzenia… o czym
jeszcze nie wiemy… za ten dostep do koryta… i fruktow… i grantow… oczywiscie dla wlasnego
dobra!
15:10 do jumy (nie poprawiać),niestety…
Problem w tym, że mnie większość w ogóle nie obchodzi. Mnie interesuje człowiek.
Można było go skopiować i otworzyć w nowym oknie.
Jakie to było bolesne zestawienie u Jałowieckiego w „Wolnym Mieście”, tego opisu dotyczącego jego codziennego trudu i walki z sabotażem niemieckim w porównaniu z zachowaniem delegacji polskiej (odpowiedzialnej za negocjacje w sprawie granic nowo powstałej Ojczyzny) , której to delegacji członkowie zwyczajnie rozbiegli się po gdańskich sklepach w poszukiwaniu fatałaszków.
Porównanie twardej odpowiedzialności ze strony Jałowieckiego z bezmyślnością, lekkomyślnością i to we własnej sprawie.
Wszystko jasne, te tezy to tezy prawdziwe, a w głowach jest coś zupełnie przeciwnego.
Delegacja polska do Rygi była i ludowa i narodowa i socjalistyczna. Nikt nie ma tu czystych rąk. Opis działania delegacji, łącznie z żałosnym epizod gdańskim pozostawił rownież Pobog-Malinowski.
Ziemię minską oddano za nic, Sowieci brali to pod uwagę przed negocjacjami.
Porażające jest ,że taki tłuk ,jak ten profesurek ,brylujący w mediach,ogłupia ludzi…
z ciężkim sercem czyta się Czarnyszewicza i J.Maczkiewicza
Wie pan, ja jestem juz przekonana, ze tego tluka i darmozjada to sluchaja juz
tylko takie same tluki, darmozjady i pijawki jak on sam.
Polityka historyczna prowadzona przez Gospodarza juz poczynila tyle
demaskacji… i zdradzieckich i haniebnych… i w zywe oczy, ze juz do tego
co bylo, co nam przez tyle lat bezczelnie zaklamywali… i jeszcze nadal
probuja to robic… bo z czegos te spuszczele musza zyc… do tego po prostu
powrotu juz nie ma…
… po prostu lawina klamstwa ruszyla… i nikt jej juz nie powstrzyma!
Malo tego to klamstwo zaczyna sie walic takze tu u mnie… pomimo zmasowanej
indoktrynacji merdialnej… nawet dzisiaj rozmawialam z 3 Francuzkami, ktore
mi powiedzialy, ze absolunie nie wierza w to o czym mowia w TV, ze to wielka
propaganda, a jedna z pan powiedziala, ze w dalszej rodzinie ma „wzeniona”
Polke… i sa dosc zorientowani dobrze co sie dzieje u nas wPolsce… z kontekstu
rozmowy wywnioskowalam, ze ta Polka w rodzinie musi byc zwolenniczka PiS’u
i nowych polskich wladz.
Tak wiec ludzie jeszcze ze soba rozmawiaja i doskonale zdaja sobie sprawe,
ze czy to we Francji czy to w Polsce… to TV klamie!
Jałowiecki, Czarnyszewicz, Tokarzewski, Woyniłłowicz
dodam
https://www.youtube.com/watch?v=poB1WpUbOeg
za ojcem Wacławem:
Boże mój na niebie – wzmocnimy się.
Pamięć mnie zawiodła – Jałowiecki pieniędzy na pończochy nikomu nie pożyczał…
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.