gru 212020
 

Nie mogę tak po prostu zostawić omawianych tu ostatnio kwestii dotyczących publikacji autorstwa ludzi posiadających jakieś tam tytuły i dorobek. Z jednej strony mamy belwederskiego profesora, który specjalizuje się w soft porno, rozdzielając na prawo i lewo uśmiechy. Z drugiej zaś pana, który chce walczyć z biedą na świecie i ratować prosty lud przed opresją panów. Te dwa wektory wyznaczają dzisiaj spektrum zainteresowań polskiej elity akademickiej. Postaram się nie używać zbyt mocnych słów na określenie tego zjawiska, ale cóż robić kiedy one same cisną się na usta. Najważniejszym zaś wyrazem wśród nich jest słowo degradacja. Oto bowiem jeden i drugi autor szukają przede wszystkim zaspokojenia swojej próżności i są przekonani, że osiągną je adresując swoje książki do czytelników, którzy aspirują. Od tego zaś, kto do czego aspiruje, zależy jaką pozycję zajmuje w hierarchiach istotnych.

Jak wiemy, hierarchie akademickie w Polsce, są nieistotne z definicji. Do czegoś jednak służą. W moim przekonaniu do dystrybucji treści wrogich i degradujących i do ukrywania celów aspiracji, które rzeczywiście mogłyby podnieść znaczenie jednostek i dużych grup. Innego celu pisma akademickie kolportowane masowo nie mają.

Tak, jak mówiłem, książka Leszczyńskiego Ludowa historia Polski, jest książką fikcyjną. Im zaś więcej mówi się o jej znaczeniu i większe autorytety się nad nią pochylają, tym zawarte w niej fałsze są bardziej widoczne. Człowiek zaś z prawdziwymi aspiracjami, przede wszystkim powinien zrozumieć jedno – nikt poważny nie planuje niczego i nie dąży do niczego, co da się osiągnąć w skali jednego życia. Cele aspiracji traktowanych serio, rozpisane są na dwa albo trzy pokolenia. I czyni się to nie tylko z tego powodu, że są one ambitne i trudno je zrealizować, ale także dlatego, by je ukryć. Przed kim? Przed ludźmi, którzy aspiracje kształtują Leszczyński z Bednarukiem. Przed ludźmi skłonnymi do ekscytacji wywołanych nietrwałymi i doraźnymi sukcesami. Najbardziej nietrwałym i przelotnym sukcesem jaki osiągnęliśmy jako zbiorowość są tak zwane zdobycze socjalne. Nie rozumiemy tego jednak, albowiem ich nietrwałość ujawni się w kolejnym pokoleniu. Największym zaś oszustwem jest reforma rolna i podniesienie roli chłopa. Jak już kiedyś napisałem indywidualne gospodarstwa rolne to faza przejściowa pomiędzy latyfundium a polem golfowym. Tego oczywiście nie było widać w czasach, gdy socjaliści ogłaszali postulat wprowadzenia reformy rolnej, a o tym, by tę reformę jakoś powiązać z giełdą i kosztami produkcji zapomniano całkiem. Jak sądzę przez to iż socjalistyczni ekonomiści dobrze zdawali sobie sprawę z tego czym jest socjalizm. Tym samym czym entuzjastyczne pisanie o socjalizmie – dewastacją aspiracji istotnych. Socjaliści zaplanowali swój ustrój jako życie w systemowej nędzy obsługiwanej przez wątłe i kulawe chłopskie gospodarstwa nie wytrzymujące konkurencji z żadnym innym rodzajem gospodarstw. No, ale za to do każdego w tym ustroju trzeba się było zwracać – proszę pana. Nie to co w Wielkiej Brytanii, gdzie wszyscy mówią do siebie per wy.

Gospodarstwa te, po upadku socjalizmu, który był tylko etapem przejściowym, będą teraz komasowane i dewastowane w inny sposób. Najpierw się je zadłuży, a potem obwaruje produkcję niemożliwymi do realizacji przepisami. Na koniec zaś produkcja zostanie uzależniona od dotacji. Po co? Żeby nie była zależna od pogody. To taka socjalistyczna wolność. Ten etap mamy dzisiaj i wszyscy, którzy gospodarują na roli, nie mogąc się od tego uwolnić, są przekonani, że system ten się zmieni w następnym pokoleniu. Tak będzie, ale zmieni się na gorsze. Gospodarstwa zostaną zbankrutowane a ich dotychczasowi właściciele zamienią się w niewolników, gorszych niż chłopi pańszczyźniani. Ich nowy pan zaś, nie będzie jakimś tam dziedzicem, co sobie kupuje konie i porcelanę, ale nieznanym z imienia i nazwiska bytem, ukrywającym się pod nazwą firmy zarejestrowanej na Kajmanach. Czy to oznacza koniec socjalizmu? No skąd. Wtedy, na wsi pojawią się agitatorzy, z książką Leszczyńskiego w ręku, którzy wytłumaczą zdegradowanym i ogłupiałym ludziom, że należy im się od życia coś więcej. A przede wszystkim uświadomią im, że byli od stuleci gnębieni przez złych właścicieli, a tak naprawdę są solą ziemi. I tak wkoło Wojtek. Dlaczego tak się dzieje, albowiem istotne kwestie dotyczące gospodarki rolnej są ukryte przed oczami ludzi uważających się za specjalistów w tej dziedzinie. Są one także zaplanowane w skali, której nie obejmują umysły ludzi zajętych pracą na roli. Ci bowiem muszą szukać żon przez telewizję i pokazywać się z jak najlepszej strony, żeby wizerunkowo wypaść dobrze i dać – w perspektywie 50 lat – podstawę do rozważań przyszłych socjalistów o tym, jak to się dawniej panom dobrze żyło. W telewizji se występowali, żon szukali, frykasy jedli, a chłop żaden nie mógł się do tego telewizora dostać, bo zaraz go batem prali. Nie wierzycie, że tak będzie, prawda? Zapakujcie ten tekst do kapsuły czasu i każcie otworzyć swoim wnukom za 50 lat.

Żadnemu socjaliście nie da się wytłumaczyć, że istotna recepta na poprawienie bytu jednostek tkwi w nauce Jezusa Chrystusa, albowiem on tę naukę przede wszystkim uważa za wrogą ludowi i jego przyrodzonym cechom. A cóż to za cechy? Przede wszystkim gwałtowność i roszczeniowość. I to wychodzi z każdej niemal strony książki Leszczyńskiego. No, ale furda gwałtowność i roszczeniowość, skoro chłopu się należy, bo tamten ma a ten nie ma…Do roszczeniowości i gwałtowności dochodzi jeszcze, stymulujące obydwie cechy, pijaństwo. To zaś jest zawsze usprawiedliwione, a przynajmniej do chwili kiedy na scenie nie pojawi się socjalizm z wersji damskiej czyli feminizm. Wtedy chłop pijak staje się synonimem opresji, nie gorszej od ekonoma z batem. Pisałem już o tym, ale jeszcze powtórzę, koronnym dowodem na to, że socjalizm w każdej wersji jest jednym wielkim łgarstwem jest fakt iż Szkice węglem Henryka Sienkiewicza i ich główna bohaterka nie stały się ikoną feminizmu. A kto się stał? Maria Rodziewicz rzecz jasna, dziedziczka pełną gębą, która rozumiała, że z ziemią nie ma żartów, albowiem ona zależy od pogody czyli do Pana Boga, a nie od dotacji unijnych. I jak chłop się upił i nie chciał iść w pole, a do tego jeszcze rezonował, to trzeba go było pognać w to pole batem. Maria Rodziewicz jest dziś przywoływana, jako przykład ideowej feministki, a do tego lesbijki, choć przecież miała sprawy w sądzie o nadużywanie swojej władzy nad poddanymi jej chłopami. A byli to ponadto chłopi białoruscy, a więc popełniała grzech potrójny, według dzisiejszych standardów politpoprawności.

Co takiego robi Leszczyński i jemu podobni piszący o niedoli chłopa? Zdejmuje z jednostki odpowiedzialność za własne czyny i awansuje ją tym samym z miejsca na rewolucjonistę, który odpowiada przed historią jedynie. Boga wszak według Leszczyńskiego nie ma, a dziedzic i dziedziczka to zło. Rodzina zaś jest burżuazyjnym przeżytkiem. O tym chłop-rewolucjonista przekona się, jak przeczyta książkę Bednaruka, profesora pełną gębą, która opowiada o Józi, co zatrudniła się w burdelu, żeby uwolnić się od prześladowań i szykan dziedzica. I dopiero jak to przeczyta uzyska właściwy, pełny i jakościowo wysoki pogląd na otaczającą go rzeczywistość. Swoje zaś dzieci będzie mógł z czystym sumieniem wysłać na studia humanistyczne.

  35 komentarzy do “O planowaniu w skali jednego i kilku pokoleń”

  1. Smutne lecz jakże prawdziwe

  2. Panie Coryllusie, jak Pan tak może, taki zasłużony profesor … Nauczyciel Praw Bożych.

    http://sawp.org.pl/?page_id=47

  3. moja babcia to swoje dziedziczenie opisywała jako harówkę, gwarantowało to pewien poziom zasobności, umożliwiało wykształcenie dzieci, ale już w 20-leciu możliwości się kurczyły, już ulgą było, gdy synowie zaczęli udzielać korepetycji  i usamodzielnili finansowo, myślę że gdyby nie było II WŚ, to jakimś wyjściem dla kolejnego pokolenia byłaby praca w urzędach /etatyzm/ a  rodzeństwo które zostało ziemianami, byłoby podtrzymywane finansowo przez tych co są urzędnikami.

    Zdaje się że ten wariant był omawiany na konferencji -lul- przez autorów książki „My z Moskalewszczyzny” – rodzina z Petersburga lekko wspomagała krewnych ziemian….

  4. Oni są niesamowici, myślą, że Pan Bóg tego nie widzi, czy co?

  5. Może to spadek duchowy po „Filozofie”? To ta gwiazda lansowała pojęcie „świadka eurosumienia”. I oto mamy rozumienie sumienia po europejsku.

  6. Kto to jest świadek eurosumienia?

  7. Skala pokoleń, wieków, er i eonów czyli najpierw był Złoty Wiek ludzkości.

    Ludzie nie umierali, nie chorowali i nie pracowali. Nie było też własności, a więc także podatków. Później przyszli poeci i literaci, którzy to wspominali i wmawiali, że takie czasy właśnie nadchodzą. A politykom w to graj. Chwilowo mamy złoty wiek pandemii.

  8. Program roszczeniowy mamy zagwarantowany na III tysiąclecie. Vide wystąpienie JPII w polskim parlamencie.

    https://www.youtube.com/watch?v=-35otg7iZ2M

  9. W 2005r. profesor Rocco Buttiglione po awanturze w Europarlamecie, gościł w Lublinie na KUL -u. Sala nabita, przyszedł kto żyw. A tam jeden z prelegentów rzucił hasło „Bądźmy świadkami eurosumienia”. Trzy osoby prychnęły śmiechem, szeregowi studenci, reszta biła brawo, w tym siostry zakonne. Nikt tego nie definiował, ale chodziło o to, że Polacy powinni chrystianizować UE. Ale wygląda na to, że teraz to tym świadkiem jest profesor Obirek, bo się okazało, że to nie Europa potrzebuje nawrócenia, ale sekciarze i antysemici z Polski.  Główny centrum nawrócenia nie jest  żaden KUL, nawet z tym profesorem od porno po dawnemu,  ale GW.

  10. Dzień dobry. No właśnie – planowanie w długim horyzoncie. Tak, żeby realizacja planu mogła zostać w odpowiednim czasie przejęta przez kolejne pokolenie. My w Polsce mamy takie tradycje – choć dziś tego za bardzo nie widać – ale na poziomie rodziny można to jeszcze obserwować. Dlatego ta rodzina jest nieustannie celem ataków, bo póki istnieje więź międzypokoleniowa coś tam się jeszcze udaje zrobić. Jakąś własność utrzymać i przekazać następnym pokoleniom do pomnażania. A to nasza własność jest w istocie celem przeciwnika, który też działa w długim horyzoncie, co najmniej równie długim jak my, jeśli wliczyć doktora Dee. I nigdy się nie zraża, nigdy nie rezygnuje, zawsze zostawia swoim następnym pokoleniom czytelne choć niejawne wskazówki. Kiedy się jednak obserwuje jego działania w długim horyzoncie, ta strategia staje się widoczna. Może nie od razu i nie dla każdego, dlatego też wielką ma Pan zasługę, Panie Gabrielu, że tak jasno i jednoznacznie Pan to formułuje. Teraz nie możemy już udawać, że nie wiemy w co się tu gra…

  11. Bo prawdziwi chrześcijanie nie potrzebują Chrystusa

  12. Ludową historię Polski pisał ojciec Niwinskiego w Polskich drogach

  13. Mówił że lud a nie elity tworzyły historię. Typowy lewicowy naiwniak idealista. Taki jest jego obraz w serialu.

    A na prawde to nie ma to jak wmówić ludowi że coś znaczy i pokątnie go zniewalać…

  14. Po to się wynajmuje frajerów, ale Leszczyński nie jest frajerem. To cwaniak

  15. ” wmówić ludowi że coś znaczy ” – to dość niebezpieczne zajęcie, bo jak lud uwierzy, może przez przypadek  władzy pozbawić i trzeba się duuużo napracować, by świat wrócił w poprzednie koleiny. A i tak poprzedniego autorytetu się nie odzyska, a tylko kpinę i szyderstwo. 

  16. no właśnie co to jest -eurosumienie- to jakaś ciekawostka antropologiczna, czy wyrzut sumienia europejskich państw kolonialnych po tym jak z kompradorią, zarządzali tubylcami odkładając swoje sumienie na pawlacz  . Co to jest to eurosumienie ?

  17. W Internecie można przeczytać fragmenty z tego całego „Haremu”, jeden z fragmentów dotyczy oblężenia Zamościa przez Chmielnickiego. Wiadomości na poziomie wiki i to z błędami, reszta utrzymana w stylu genialny Chmielnicki i durnowaci Polacy, a najdurniejszy Zamoyski, bo wszystkie pieniądze na ten harem przepuścił… a mógł więcej małojcom zapłacić.

  18. Przepraszam, pokręciłam, odszczekuję po staropolsku : „Bądźmy  euroświadkami sumienia!”

  19. Czyli pedagogika wstydu. Polak skazany na klęskę.

  20. I zawsze głupszy od wroga…

  21. Schemat strasznie ograny. To kiepska propagandówka, pisał to ktoś, kto ani nie zna, ani nie jest w wstanie skutecznie oddziaływać na Polaków. To taki odpowiednik  filmowego Tarasa Bulby.

  22. Dokładnie. Ale ekranizacja Ogniem i mieczem nie lepsza. Husaria groteskowo tapla się w błocie, ocenzurowany Sienkiewicz tam gdzie w rozmowie Skrzetuskiego z Chmielnickim mowa o anarchii i okrucienstwie kozakow, w dodatku dodana nieobecna w książce scena gdy Jeremi każe wyrżnąć chłopów.

    Potem Hofman był dumny że film na stojąco oklaskiwali w Kijowie

  23. z  70 osób z tego składu parlamentu, który bije brawo,  to poległo pod Smoleńskiem….

  24. Za polskie pieniądze dostali co chcieli, też bym klaskała na ich miejscu… „Potop” nie lepszy. Jedna trzecia filmu scena pijacka. I ta wegetarianka z kijem od szczotki jako Oleńka.

  25. „Ustawa Rządowa, z dnia 3. Maja 1791 roku, nakazuje sprzedaż królewszczyzn, oddając na własność Chłopom użytkującym te grunta oraz nadaje Im Wolność osobistą.
             Dodatkowo też, Konstytucja 3. Maja uwolniła z poddaństwa Mieszkańców wsi nieposiadających gruntu i zagwarantowała wszystkim „prawo wychodu”, czyli opuszczenia ziem dotychczasowego dziedzica, po wypowiedzeniu służebności.”
    Można dodać przyczyny oporu Wielkiego Księstwa Litewskiego wobec Unii Lubelskiej – zrównanie w prawach  z Koroną obywateli WKL, w tym zakaz handlu chłopami.
            Te informacje to dla artystów spod znaku : „Nie godzimy się na ani jedną łzę.”

  26. a tak się zastanawiam, czy wtedy w sejmie Papież pomyślał sobie, że huczne powitanie to scena analogiczna jak przy wjeździe Jezusa do Jerozolimy, zatem … ukrzyżowanie… myślę   że  dzisiejszy atak strajkujących babsztyli wtedy nie mieścił się w głowie … ani Papieżowi ani nam  .

  27. One nie zasługują nawet na miano ,,babsztyli,,.To sojusz Czarnych Macic z Czerwonymi Racicami.

  28. To już nie „sir” czy „ma’m” się do siebie zwracają w Wielkiej Brytanii? 😉

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.