lut 012019
 

Jak pamiętacie, a może i nie, ś.p. Seawolf pisał o Niesiołowskim per dziurawy Stefan. Wszystko przez to, że Niesiołowski po zamordowaniu Rosiaka powiedział, że tak naprawdę zamach ten był szykowany na niego właśnie – na Stefana N – i to on miał być podziurawiony tym nożem. Dziś dziurawy Stefan wraca w nowej odsłonie. Ja zaś piszę o nim, bo nie mogę napisać dziś nic pogłębionego albowiem jadę do hurtowni omawiać sprawę wejścia na rynek. Pogadamy więc o Stefanie, do którego pałam wyjątkową wprost niechęcią. Powtórzę dlaczego, choć już o tym pisałem. W czasach ZCHN Stefan występował w spotach wyborczych tej partii, w powyciąganym tiszercie i machając rękami bełkotał coś o wartościach i konserwatyzmie. W tym czasie pokazywali też w telewizji Jana Parysa w berecie, spodniach sztuczkowych, z laską, jak chodzi po mieście i popada w zamyślenie nad losem Polski. Oczywiście na tle tych dwóch egzemplarzy cała lewica oraz mumia wolności wyglądała jak cud miód ultramaryna i uosobienie normalności. Byłem młodym człowiekiem i wiedziałem już, po obejrzeniu Stefana i Parysa, że nie można w żaden sposób na nich głosować, bo stylizacja przez nich zaproponowana nie pochodzi z tego świata. To jest stylizacja zapośredniczona z innych światów, jakichś równoległych. Stwierdziłem to mając trochę ponad 20 lat, wielu ludzi jednak głosowało na obydwu panów wierząc w to, że prezentowany przez nich look odzwierciedla ich rzeczywiste poglądy. No więc, podobnie jak wtedy, tak i dziś uważam, że nie ma czegoś takiego jak poglądy polityczne. Jest za to histeria na ich tle i to właśnie przez całe swoje medialne i polityczne życie demonstrował Stefan N. Dzisiejsza afera z jego udziałem jest tylko potwierdzeniem tego, o czym wiedzieliśmy już wcześniej. Nie będę tu wciskał kitu, że jestem jakoś szczególnie skrępowany pisząc o niej, bo nie jestem wcale. Pisanie o takich sprawach nie nastręcza mi żadnych trudności i nie mam w związku z tą tematyką żadnych wahań. Mam za to spore doświadczenie, z którego czasem korzystam. Tak, jak na przykład dziś. Co trzeba zrobić, żeby uniknąć tak twardego lądowania związanego z przyrodzoną człowiekowi seksualnością, jakie dziś spotkało Stefana? Nie chodzić na dziwki, to proste, albo płacić za nie z własnej kieszeni, a nie wtajemniczać w swoje upodobania, a niechby nawet i były trochę brudnawe, jakichś obcych facetów, obracających nie swoją gotówką. Tak się zachowują idioci. No, ale odpowiedź taka tylko częściowo załatwia sprawę. Tematu wcale nie wyczerpuje. Politycy bowiem, w swoich przedziwnych pozach, w swoich garniturach i przekrzywionych krawatach są i będą wdzięcznym obiektem polowań i szyderstw związanych z seksualnością. Tego nie można uniknąć, no chyba, że poziom dyskusji, na co nie liczę, wzbije się znacznie powyżej obecnie lansowanej normy. W czym tkwi kłopot? W tym, że ci wszyscy ludzie udają kogoś kim nie są. Stefan nie jest politykiem konserwatywnym, on w ogóle nie jest politykiem. Z innymi nie jest lepiej, oni są pokazywani po to, by w tych swoich komicznych uniformach wygłaszać kwestie uznawane przez media za wyraz ich poglądów politycznych. A tych jak wiemy nie ma. Jest tylko histeria. Tę zaś stymuluje się poprzez rozdawanie lub tylko sugerowanie zezwoleń na swobodę obyczajową. To znaczy ludzie w polityce wiedzą, że mogą chlać i sprowadzać dziewczyny z agencji ile razy im się zachce. Wpadają i tak tylko ci, na których ktoś się zawziął. Większość tych baranów zasiadających w ławach sejmowych ma na takie ekscesy carte blanche. Oni się tego nie wyrzekną sami z siebie. Takie obostrzenia trzeba narzucić. Tylko jak i kto ma to zrobić? O zawstydzeniu jednego z drugim nie może być mowy, bo jak ktoś jest politykiem w Polsce to wstydu nie ma. Cały ten sejm jest jak kolonia Eloi przeznaczona do pożarcia przez Morloków. Czasem ktoś znika, ale reszta tego nie zauważa, bo poziom rozrywki jest tak wyśrubowany, że wygodniej jest nie zauważać. No i teraz zniknęli Stefana. Prezes się odwinął, jak napisała pantera w komentarzu. Ja zaś myślę, że to dopiero początek, najlepsze jeszcze przed nami. No, ale nie jestem tu po to, żeby zgadywać co się stanie, ale żeby opisać pewną formułę życia politycznego i pułapkę w jakiej tkwią wybrani w demokratycznych wyborach przedstawiciele narodu. Szkoda, że nie pokazali tych dziewczyn, co to je Stefan miętosił 30 razy w ciągu dwóch lat, co daje 15 razy na rok czyli półtora raza w miesiącu. Dopiero wtedy byłaby kupa śmiechu. Ciekaw jestem bowiem jakiej klasy jest to towar i czy Stefan kazał sobie sprowadzać konkretne koleżanki, czy też może zdawał się na gust swoich sponsorów. Myślę, że któryś z rasowych reporterów powinien do nich dotrzeć i porozmawiać o Stefanie tak trochę poważniej. Pisząc poważniej mam na myśli konteksty estetyczne. Inne bowiem w tej aferze nie grają żadnej roli. Stefan N rzecz jasna, te akurat konteksty lekceważy, albowiem on, czego dawał wyraz wielokrotnie, jest przywiązany do piękna jedynie wewnętrznego, którego emanacją jest mądrość wypisana na twarzy oraz oddana w słowie, które niczym z woda z krynicy wydobywa się z ust mędrca. Sprawy prostsze, czytelniejsze dla widza, czyli te, o których ja piszę, Stefan N ma w pogardzie. I to wiemy od czasów kiedy występował w przepoconym tiszercie w spotach wyborczych ZCHN. On się do nich nie przywiązuje albowiem uważa je za powierzchowne. Ja zaś chętnie bym zobaczył w jaki sposób pan Niesiołowski zachowuje się kiedy już zamkną się za nim drzwi garsoniery, może niekoniecznie chciałbym widzieć jak zdejmuje kalesony, ale ten moment kiedy on wie, że już wolno, byłby dla mnie dość interesujący. Z estetycznego – jedynie istotnego punktu widzenia.

Muszę dziś skrytykować Wiadomości, które ostatnio bardzo mi się podobały, albowiem w demaskacji Stefana posunęły się one nieco za daleko. Przywołano mianowicie fragmenty pamiętników tak zwanej Anastazji P, te dotyczące Niesiołowskiego właśnie. Uważam, że niepotrzebnie, bo to jedynie uwiarygadnia tę kobietę, która – o czym nigdy dosyć przypominania – została wykreowana po to, żeby zdefasonować życie ludzi takich jak marszałek Kern. Ktoś się w tych wiadomościach zapomniał. Ja rozumiem, że materiał trzeba było przygotować na szybko, ale nie można popełniać takich lapsusów.

Co oprócz estetyki jest w tej aferze najważniejsze? Wspomniane tu już poczucie bezkarności polityków, który wypływa wprost z otrzymanego pozwolenia. Ono zaś świadczy o tym, że politycy nie są samodzielni. Nie mogą być skoro respektują pozwolenia. Stefan też je respektuje, bo gdyby było inaczej wziąłby po prostu pieniądze z wypłaty i poszedł się zabawić w miasto. On jednak zrobił inaczej – on w krąg owych wtajemniczeń i pozwoleń wciągnął trzech gości, co chcieli coś tam załatwić w Puławach i jeszcze w jakimś innym mieście. Oczywiście, można też przyjąć, że Stefan jest po prostu chytry i nie wydaje swoich pieniędzy, ale chętnie wyda cudze, a jeszcze lepiej, żeby nie było mowy o pieniądzach, ale żeby były te kobity z cycamy….Wersję tą uznaję jednakowoż za uproszczoną i będę się trzymał tej wcześniejszej. Afera dziurawego Stefana obnaża niesamodzielność polskich polityków. Niesamodzielność manifestującą się na poziomie najprostszym, bo na poziomie instynktów. Do tego jeszcze dochodzi równie istotna kwestia wizerunkowa. Nie dotycząca poglądów bynajmniej, ale zwyczajnie ładnego looku w obiektywie. O tym także nie ma mowy. Jest katastrofa. Stefan już jest w ocembrowanym dole. Kto jeszcze do niego dołączy?

Zapraszam na stronę www.prawygornyrog.pl

  19 komentarzy do “Aniołki dziurawego Stefana”

  1. Jedno jest pewne, sprawy mocno ruszyły z kopyta a do wyborów jeszcze daleko, czyli najlepsze cały czas przed nami.

  2. kolonia Eloi – brawo.

  3. Cytat z seawolfa i HGW (ale przypadkowa zbieżność) oraz wiele faktów historycznych w postach, komentarzach, prelekcjach i książkach; cóż, powtórzę za ts.

  4. dzięki lekturze książki „z mchu i paproci’ wiem jak się kopie cembrowany dół, dawno czytałam, może nawet mylę tytuł książki ,  ale technologię wykopu pamiętam, bo bardzo prosta.

  5. A mnie ja skojarzyło się tak:

    Nasz lis takich głupstw nie robił;
    Wie, że rozpaczać jest to zło przydawać do zła.
    Zawsze maca wkoło zębem,
    A patrzy w górę; jakoż wkrótce ujrzał kozła…

    Kto wyląduje jako kolejny w tym dole, tym bardziej, że Stefan N. ma długi język.

  6. Natomiast ta „fasolka po bretońsku”, którą Stefan zamawiał „do numeru” to zupełnie odziera go z romantyzmu a co mówić o charyzmie działacza PO, łaknącego pociechy w ramionach kobiety. No czubaryk , zwyczajny, prymitywny, żywiący się fasolką i szczawiem (bo skąd mu ten szczaw, przyszedł do głowy podczas wystąpienia na mównicy sejmowej – znikąd?).

    No i karesy po takim daniu jak fasolka, raczej zalecany spacer… no pewnie się nie znam…

  7. Proton napisał w kontekście Millera na SN, że

    To wygląda tak, że nawet Stefan miałby szansę gdyby tych łapówek nie było 29 tylko 9. No i gdyby tego łóżka nie zarwał i fasolki nie zamawiał. Stefan z walizką byłby jak najbardziej do zaakceptowania.

    Jak brać to milion i spokój na lata.

  8. na tak, na zasadzie , że niby kto bogatemu zabroni (bogatemu = mającemu walizkę z milionem, tj walizkę możliwości pomagających w załatwieniu sprawy )

  9. no umieli sie bawić, nawet kot miał szynkę na wyciągnięcie łapki, a teraz się „spsiło” jeno szczaw i fasolka po bretońsku

  10.  „to zupełnie odziera go z romantyzmu” 

    A to ten syczacy jelopek kiedykolwiek byl romantyczny…nie przypominam sobie. I te dziwki i ta fasola pasuja do niego jak ulal.

  11. Wlasnie…

    … „romantyczny”  to byl ten knur i degenerat z Francji… Hollande co to na motorku do Julie pomykal… chociaz tez sie zastanawiam i pytam – gdzie ona oczy miala, bo juz o glowie nie wspominam  ?!?!?!

  12. Nawet nie motorek to byl, tylko jakas motorynka chyba:)))))

    W kazdym razie ze strasznie powaznego Hollanda nagle zrobila sie taka bida, mknaca na tym wehikule.

  13. Jestem ostatnim człowiekiem, który rzuci kamieniem w dinozaura. Dlatego podoba mi się, ze Coryllus skupił się na estetyce, ale więc poniższa historia pozornie nie ma nic wspólnego z dinozaurami.

    Kiedyś żył człowiek, który miał straszny popęd do fasolki bretońskiej. Kochał ją, ale zawsze reagował żywo i  trochę zawstydzająco. Pewnego dnia spotkał dziewczynę i zakochał się. Gdy stało się jasne, że wyjdą za siebie, pomyślał: „Nigdy nie wyjdzie za mnie za mąż, jeśli będę się tak prowadził”. Poświęcił się i zrezygnował z fasolki. Wkrótce zostali małzeństwem.

    Kilka miesięcy potem, gdy wracał do domu z pracy, popsuł mi się samochód[…] W drodze do domu przechodził koło małej kafejki i pochłonął go aromatyczny zapach fasolki bretońskiej […].

    Reszta jest w książce Marka Chandlera z roku 2008, na stronie 174. A oto opowiadanie o fasolce bretońskiej, niestety w języku angielskim.

    Fasolka bretońska

  14. Piaggio…

    … lepsza wersja  polskiego rometa alko komarka…

    … cala Francja byla w szoku jak do mediow dostal sie film o tym jak on uciekal ochronie… to byla taka zenada, ze naprawde ludziom opadala szczeka…

    … a my Polacy jeszcze przez dlugi czas mielismy niesamowity ubaw… zreszta nie tylko my Polacy… reakcje ze swiata na te jego ekscesy byly rowniez przezabawne  !!!

    I takie  dno jak – dajmy na to – ten caly Hollande albo ta pijaczyna Juncker… albo jeszcze ten Berlusconi od bunga-bunga –  to sa i  „politycy swiatowego formatu”  !!!

    Kpina i gwalt na ludzkim poczuciu przyzwoitosci  !!!   I jak to prymitywne bydlo i dziadostwo traktowac powaznie albo jeszcze szanowac… no jak  ?!?!?!

  15. Kiedyś, dawno temu, na jakimś spotkaniu Cezary Gmyz w przypływie szczerości powiedział, że minął się ze Stefanem w drzwiach u ambasadora niemiec. Tylko ciekawe co sam tam robił ten niezależny dziennikarz śledczy.

  16. A oto historia z pierwszej ręki, bo opowiedziana mojemu znajomemu, przewodnikowi, przez samego bohatera, w trakcie wycieczki.

    Otóż, pan S jest od ponad 20 lat na urlopie bezpłatnym. Uczelnia nie może nikogo zatrudnić bo stanowisko jest obsadzone. Opłacane są Zusy itp, leci wysługa lat do emerytury. Po przygodzie z polityką, pan S może spokojnie wrócić do gniazda.

    Za tą zabawę płacą podatnicy ,czyli społeczeństwo .

    Jeśli to są zwyczajowe praktyki, to istotnie, państwo jest teoretyczne.

    Ciekawe tylko czy bohater zdaje sobie sprawę, ile w trakcie tych 20 lat wygineło gatunków motylków czy ptaszków?! Cokolwiek on tam studiował.

    …chyba będzie musiał zrobić upgrade.

  17. Nie mogę pozostawić Czytelników nie znających angielskiego bez zakończenia tej opowieści. Otóż bohater je bohater zjadł w kafejce trzy porcje fasolki po bretońsku, gdyż wiedział, że do domu daleko i liczył, że po drodze wiatry odejdą. Gdy dotarł do domu, u progu jego żona zapowiedziała mu niespodziankę, założyła opaskę na oczy i poprowadziła do stołu. Wówczas zadzwonił telefon i żona poszła odebrać. Natychmiast skorzystał z okazji, by uwolnić się od wiatrów i chusteczką odgonił niemiły zapach. Żona gadała, więc pozwolił sobie na to jeszcze kilka razy odczuwając wielką ulgę. Gdy żona wróciła, zdjęła mu opaskę i – co zobaczył? Wbrew oczekiwaniom Czytelników, to nie był talerz fasolki po bretońsku przygotowany przez kochającą żonę. To było dwunastu gości przy niespodziankowym stole urodzinowym.

  18. Cząber jak rozumiem ziółko nieznane?

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.