maj 212022
 

Dawno, dawno temu pisałem, jeszcze w salonie24, czym się różnią projekty konstrukcyjne na świecie od projektów rosyjskich. Te drugie są po prostu antyprojektami. Jeśli ktoś pamięta jak wyglądały rosyjskie pilarki spalinowe, które pojawiły się w sklepach w latach osiemdziesiątych ten zrozumie o co mi chodzi. Były to urządzenia nie służące do niczego, można wręcz rzec, że były próbą opanowania świata, jaką konstruktorzy radzieccy podjęli nie zgadzając się z rudymentarnymi zasadami, które tym światem rządzą. Było to zaprzeczenie wszystkich zasad zarówno bezpieczeństwa, jak i skuteczności w działaniu. Ten i inne projekty były emanacją ogłupiałej pychy. Tak było z projektami radzieckich samochodów, które oglądałem dawno temu w miesięczniku Wiedza i życie. Na rysunkach było widać bowiem odwrócone do góry nogami kształty busów i furgonetek zachodnich. Czyli jak coś było celowe i zrobione z myślą o komforcie, w ZSRR, odwracano to na drugą stronę i próbowano wdrożyć do produkcji. To się oczywiście nigdy nie udawało, ale można było pisać sążniste artykuły o rozwoju sowieckiej myśli technicznej. Ta rozwijała się rzeczywiście, ale dzięki szpiegostwu przemysłowemu i zwykłym kradzieżom.

Myślałem sobie wczoraj o tym, a także o innych ciekawych kwestiach, kiedy siedziałem w naszej smażalni ze śpiewaczką i pianistką, które od dziś rozpoczęły przygotowania do koncertu. Nie wiem jak to wyjdzie, więc wolę na razie niczego nie zapowiadać. Okazało się, że babcie obydwu pań są Polkami, których rodziny po prostu pozostały na wschodzie i zapomniano o nich, jak o wielu Polakach na całym świecie. Doktryna państwa bowiem zakłada, że jego ludność będzie stanowił jedynie etnos nadwiślański i ten zamieszkujący najbliższe okolice, a nie ludzie, którzy przechowali polską tradycję gdzieś na hen daleko. Ci ludzie zaś nie zostali wcale przerobieni przez komunistyczną maszynkę do mięsa, ani nawet przez ostatnie 30 lat tego niby kapitalizmu. Ciągle pamiętali i pamiętają nadal, że są Polakami, nikt nie zrobił z nich sowietów, a dziś razem z całym krajem chcą dostać się do Europy, którą my – mieszkając w niej już jakiś czas – stale krytykujemy. To jest oczywiście bardzo wygodne, szczególnie, że żadnych zagrożeń, poza paradami równości, wywołującymi święte oburzenie, w tej Europie nie ma. Wczoraj mój syn wrócił pociągiem z Warszawy i był zdruzgotany tym, że z jakichś powodów pociąg jechał aż dwie godziny i do tego na przeciwko niego siedziało jakieś nadzwyczaj energiczne i pobudzone dziecko. Na to Władysława opowiedziała swoją historię o tym, jak jechała z Zaporoża do Lwowa w przedziale, w którym było osiemnaście osób, w tym ośmioro bardzo aktywnych dzieci. Podróż trwała osiemnaście godzin. Potem jeszcze droga autobusem do granicy i wiele godzin stania w kolejce do przejścia. Później kolejny autobus do Warszawy i mieszkanie u cioci, którą widziała raz jeden w życiu tylko, dawno temu, przed jedenastu laty. Musimy dobrze rozważyć, czy nasze skargi i żale, a także proroctwa wieszczące mające nadejść nieszczęścia, związane z „pseudowolnością” w Europie, nie są czasem fanaberią. Oczywiście, że są i ciągle na nowo trzeba to tłumaczyć. Najlepiej więc wskazać, że brakuje w ich opisie kilku istotnych elementów. Kolportuje się je zawsze z nadzieją na polityczne zyski, mają one na celu zahipnotyzowanie ludzi i odebranie im możliwości samodzielnych działań, pod pretekstem uruchomienia samodzielnego myślenia. To znaczy wprost – obłędu. Celem „prawdziwie wolnościowych” narracji, jest także odebranie sensu istotnego wszystkim pomysłom, na jakie człowiek sam z siebie może wpaść.

Alternatywą dla tych wizji, jest zawsze świat lepszy, uporządkowany i surowszy, który stawia człowiekowi wymagania i go dyscyplinuje. Tak, jakby nasz świat ich nie stawiał, albo tak jakby człowiek nie powinien stawiać wymagań sam sobie i był zmuszony czekać, aż zrobi to ktoś inny. Otóż nie ma żadnych pseudowolności. Jest wolność i niewola. Jest świat, gdzie możemy dokonywać wyborów – w zakresie indywidualnym i świat, gdzie sprzedają nam pilarki spalinowe służące do obcinania kończyn ludziom. Innych alternatyw nie ma.

Kłopot polega na tym, że granice tych światów są rozmyte. A wyostrzają się dopiero, kiedy w zasięgu wzroku pojawiają się moderatorzy treści wskazujący, które z nich są istotne. Bez nich jakakolwiek ocena czegokolwiek jest niemożliwa. To są, moim zdaniem wysłannicy złego.

Ja na przykład, nie mogę przekonać wielu ludzi do tego, że jestem pisarzem, albowiem dla licznego grona osób kimś takim może być jedynie osoba posiadająca stosowną legitymację. Ilość napisanych książek nie ma żadnego znaczenia. Ktoś musi wskazać pisarza, żeby został pisarzem. Stąd tak liczne lamenty nad upadkiem literatury w Polsce, choć przecież są jacyś inni autorzy prócz tych, którzy  rzekomo upadli na dno. Oni nigdzie nie upadli, tylko zawsze na tym dnie byli. I tam realizowali swoją misję.

Nie sposób zrozumieć też, jak ludzie mogą akceptować coraz to lepszych analityków wojny, którzy wyglądają, jakby im mleko pod nosem nie obeschło i wypowiadają się kategorycznie w kwestiach wymagających na początku, bardzo ostrożnej oceny źródeł informacji. Nigdy tego nie pojmę. Mieliśmy przed wojną cały garnitur komentatorów, którzy spierali się o imponderabilia, a po wojnie okazało się, że wszyscy oni robią – jawnie lub trochę mniej jawnie – rosyjską propagandę. Czyli jak w dowcipie o pułkowniku Sołłohubie-Dowoyno – do wojno Sołłohub, a po wojno zwykła swołocz.

No, ale ta demaskacja spowodowała to jedynie, że ludzie zaczęli się rozglądać za nowymi autorytetami, tym razem certyfikowanymi przez prawdziwych mędrców i wyławiającymi z informacyjnej zupy, kąski naprawdę tłuste. Na tym właśnie obszarze zacierają się granice pomiędzy światem a antyświatem. A dzieje się tak dlatego, że dokonania i pomysły indywidualne zostają zanegowane wprost, na rzecz komentarzy zjawisk, których pochodzenie i cel istnienia nie są rozpoznane wcale. Tak, jak dawno temu nikt, kto choć raz ścinał drzewo, nie mógł się domyślić do czego służy radziecka pilarka spalinowa. Obchodził ją z niedowierzaniem, ale zmuszony został – poprzez jej nazwę handlową – do zaakceptowania fikcji z antyświata, który reprezentowała.

Z wymienionych powodów nie mogę zrozumieć ludzi, którzy prowadzą dyskusje o armii i jej misji na polu bitwy, nie mając pojęcia czym jest wojsko. Nie mogę zrozumieć ludzi, którzy zamiast zmieniać coś w wokół siebie, poszukiwać nowych inspiracji i celów ograniczają swoją aktywność do komentowania propagandy z antyświata. W oczekiwaniu aż nadejdzie ta wymarzona „prawdziwa wolność”, która jest w istocie niewolą, klęską i puszczanym na okrągło programem Kaszpirowskiego.

Po co ja w ogóle chcę organizować te koncerty? Żeby postawić swój produkt – książkę – obok jakości, która nie musi starać się o akceptację żadnych autorytetów. Przemawia sama przez się. No i prócz moich książek, nobilituje także publiczność, która zechce poświęcić godzinę na wysłuchanie takiego koncertu. https://zrzutka.pl/5pmpg2

  10 komentarzy do “Antyświat”

  1. Pilarka narzędzie obce dla kobiet, ale pralka  Wiatka, dociążona na spodzie płytą metalową żeby przy wirowaniu nie latała po łazience to była niezła  racjonalizacja,

    po co było inżynierów i inteligencję jako kozłów ofiarnych  wypychać na tamten świat albo na emigracje, byłoby im wszystkim łatwiej żyć , a tak to doprowadzili 100 milionowy naród do regresu społecznego

  2. Kupiłem ruską piłę spalinową gdzieś na bazarze w latach 90-tych. Nigdy nie odpalona, w końcu wziął ją na warsztat inżynier mechanik, rozebrał na części i stwierdził, że to przy takiej obróbce nie może działać.

    Inne narzędzia – pękające klucze hydrauliczne, latarki z dynamem, które nie świeciły, rzadko coś było w miarę do sensu.

    Prawie wszystkie osiągnięcia ruskiego przemysłu to kradzież 1:1, czołgi, silniki, samoloty mają swoje zachodnie pierwowzory.

    Ale już incydent ze sprzedażą ruskim angielskich silników odrzutowych, które uczyniły groźnymi ich myśliwce, przypomina niemiecką i francuską kolaborację z Putinem w ostatnich latach i dostawy elektroniki wojskowej wbrew embargu …

  3. francuska i niemiecka kolaboracja to ma swoją tradycję od rządu VICHY, dalszy ciąg teraz kiedy to uznali że w UE  są  państwami o wyższej prędkości niż np. reszta UE,   no i ten prawie sabotaż o którym piszesz czyli sprzedaż angielskich silników odrzutowych … ciekawe co będzie na finał…tej francusko – niemieckiej kolaboracji…

  4. Tylko wolny człowiek może być twórczy. Wolność daje swobodę myślenia. Artysta musi słuchać swojego mecenasa. Jak raz weźmie kasę od instytucji jest od niej zależny. Świat teraz chce produkować ludzi bezwolnych słuchających kogoś lub czyjejś propagandy. Wolni nikomu nie są potrzebni.

  5. Silnik do motorówki radziecki wieterok, toporny, mój ojciec mawiał jak od siekiery

  6. To taki sam ruski wynalazek, jak pochyły pancerz T 34

  7. Ich największy wynalazek to instalowanie lobby w obcych krajach

  8. Niemcy chcą jeszcze przyjąć do UE kraje byłej Jugosławii, swoich dawnych sojuszników, żeby mieć kim zarządzać

  9. Zawsze jest jakiś mecenas, pytanie na ile wtrąca się w prace, jeśli nie, wszystko jest okay

  10. Niestety. Nie doceniałem tego. Dopiero uświadomiona skala wielkości strumienia gotówki za gaz i ropę mnie olśniła. Mogli dużo. Casus Abramowicza, który na zlecenie Putina kupił Chelsea, żeby przybliżyć się do władz FIFA, to wierzchołek góry piekielnej.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.