maj 022017
 

Jedna z najważniejszych tez mojej nowej książki brzmi: nie dość, że wszystko już było, to jeszcze tak samo się nazywało. Bo nikomu w naszych czasach nie chciało się zmieniać dobrze kojarzących się, choć zapomnianych nieco szyldów. I sami popatrzcie czy nie mam racji. Oto wczoraj ledwie rozmawialiśmy o tajemniczych kółkach wzajemnej adoracji, w których uczestniczyli Wiktor Margueritte i Władysław Reymont, a także wielu innych ludzi, zapisywanych tam i utrzymywanych na liście członków przez nie wiadomo kogo. Ledwie wczoraj powiadam, a dziś oto jak diabeł z pudełka wyskakuje na twitterze taka oto informacja http://www.wirtualnemedia.pl/artykul/eryk-mistewicz-audycja-arystokracja-rozumu-w-pr1-zaprosze-gosci-w-ktorych-warto-sie-wsluchac

Eryk Mistewicz będzie miał w radio swój program autorski i on się będzie nazywał „Arystokracja rozumu”. Od dłuższego już czasu próbujemy tutaj zwrócić uwagę „naszych” i tak zwanych naszych, że budżety, które dla siebie zarezerwowali nie przyniosą im sławy tylko hańbę. Oni jednak uporczywie tego nie rozumieją, bo podobnie jak Margueritte Reymonta, ich także ktoś zapisał do lepszego towarzystwa, do takiej arystokracji rozumu. No, a jak ktoś należy do takiej grupy to nie będzie się przecież przejmował jakimś popiskiwaniem blogerów, którzy nic nie znaczą. Jakby mało było odwołania show telewizyjnego prowadzonego przez Ziemkiewicza i Goćka, jakby mało było tej całej hańby, która jest ich udziałem codziennie, to jeszcze teraz to. Ja przypomnę, (który to już raz?) od czego zaczęła się kariera pana Mistewicza. Od redagowania w tygodniku „Na przełaj” rubryki zatytułowanej „Wolę być”. Oto młodzież, ideowa rzecz jasna, ale taka nieco inna niż tępy partyjny beton, wybierała być zamiast mieć i pisała o tym listy do Eryka Mistewicza. Były nawet jakieś zloty i spotkania, ale nikt ich nigdy nie widział, poza fotoreporterami z tegoż tygodnika „Na przełaj”. Cała ta akcja została zorganizowana w opozycji do ruchu oazowego i pielgrzymkowego. Młodzież, a ja byłem wówczas młodzieżą i czytałem ten tygodnik, nie rozumiała o co w tym chodzi i szydziła z rubryki „wolę być” na różne sposoby. Była to najmniej popularna cześć gazety, ale nikt się w redakcji tym nie przejmował i kolumny z napisem „Wolę być” ukazywały się chyba do samego końca istnienia tego dziwnego periodyku. Czas świetności ruchu „Wolę być” to lata osiemdziesiąte, ten sam czas kiedy za najbardziej bojowego i bezkompromisowego człowieka w kraju uchodził Walter Chełstowski, a po nim zaraz Jurek Owsiak. Jak widzimy wszystko nie dość, że jest takie samo, to jeszcze tak samo się nazywa. Za chwilę, mam wrażenie reaktywują nam tygodnik „Na przełaj”. Na razie będzie „Arystokracja rozumu”. Nie będę dalej komentował tego wyczynu, poczekajmy aż Eryk Mistewicz rozpocznie swoje radiowe gawędy i będzie raczył słuchaczy mądrością oraz zapisywał ich do różnych kółek zainteresowań. Mam wrażenie, że trzeba będzie zaangażować cały zespół aktorów, którzy udawać będą dzwoniących do studia słuchaczy. No, ale nie uprzedzajmy faktów.

Wróćmy teraz do tematów wczorajszych. Ponieważ wiele osób ma jeszcze jakieś złudzenia dotyczące prozy Władysława Reymonta i jego samego, pragnę przypomnieć, że powieść „Chłopi” podobnie jak powieść „Ludzie bezdomni” Żeromskiego została napisana na zlecenie Bronisława Natansona, człowieka naprawdę niezwykłego i wielkiego, który zasługuje na swojego biografa. Kłopot w tym, że nie ma takich ludzi, nie istnieje nikt, kto w słowach prostych i jasnych opisałby dzieje tego pana i jego przedwczesną i niezrozumiałą śmierć. Natanson wiele ryzykował podejmując działalność wydawniczą, a ludzie tacy jak Reymont i Żeromski nie ryzykowali absolutnie nic. Byli jak te cielęta na łące, nie kumali nawet po co i dlaczego Natanson płaci im za te książki tak horrendalne honoraria. Byli przekonani, że jedynym powodem jest wielkość ich talentu. W takiej właśnie wierze utrzymują ludzi różne „arystokracje rozumu”, do tego są powołane, żeby stwarzać rzeczywistość alternatywną i fikcyjne hierarchie, które są potem przedmiotem zajadłych sporów akademickich. Prawda zaś jest ukryta i taka musi pozostać, a powód tego jest dziś jeden tylko właściwie – utrzymanie w jako takim porządku systemu edukacji w języku polskim, systemu nie nadającego się do niczego i nie dającego nikomu żadnej szansy.

Jeśli zaś idzie o Reymonta i Żeromskiego, to prócz wspomnianych tu wczoraj przygód mieli oni także inne. Oto umieścił ktoś tutaj cytat będący relacją ze ślubu pana Władysława, który odbył się w Krakowie. Ślub ten brał Reymont z babą straszliwą, łasą na pieniądze, przystojną i bezwzględną przy tym, panią Aurelią. To ona najprawdopodobniej go wykończyła, kiedy już dostał tę całą nagrodę Nobla z poparciem Witosa i Grabskiego. W czasie zaś jazdy na uroczystość zaślubin towarzyszący młodej parze Wyspiański, też nieźle ożeniony, z wiejską tym razem wariatką, zapalił papierosa. Wyrzekł przy tym słowa znamienne – skoro to rosyjski papieros, to trzeba go spalić. Towarzystwo bowiem było nastawione bardzo buntowniczo w stosunku do największego zaborcy. Jak niełatwe były relacje pomiędzy pisarzami, wydawcami i czytelnikami niech zaświadczy kilka faktów. Oto Władysław Stanisław Balcerek-Rejment-Reymont podpisał się, w niewiele lat po spaleniu przez Wyspiańskiego rosyjskiego papierosa, pod dziękczynnym telegramem do księcia Mikołaja Mikołajewicza Romanowa, autora słynnej deklaracji skierowanej do Polaków w pierwszych dniach wojny. Reymont napisał tam następujące słowa

krew synów Polski, przelana łącznie z krwią synów Rosyi w walce ze wspólnym wrogiem, stanie się największą rękojmią nowego życia w pokoju i przyjaźni dwóch narodów słowiańskich

Jak na człowieka, który brał ślub w Krakowie, miał kłopoty z władzami i był przez te władze wydalany za granicę, to wcale nieźle.

Cofnijmy się nieco w czasie. Wydawca obydwu polskich geniuszy – Żeromskiego i Reymonta, Bronisław Natanson, żeby w ogóle rozpocząć działalność edytorską, jakże przecież buntowniczą i onieśmielającą niektórych, jakże rewolucyjną, musiał wpierw przekupić generała Onoprijenko, wpływowego żandarma, szefa policji tajnych, jawnych i dwupłciowych.

Żeromski zaś, człowiek zamieszany w wiele podejrzanych przedsięwzięć, socjalista, bojownik o prawa ludu i godność najbiedniejszych, człowiek zatrzymany przez żandarmerię i trzymany w cyrkule przez całą noc z gorączką, gdzie żandarmi nie okazywali żadnego szacunku dla jego talentu, doczekał się jeszcze przed pierwszą wojną światową ośmiotomowego wydania swoich dzieł w mieście Petersburg. Naprawdę. Tak pisze nam Jan Lorentowicz, któremu co prawda Tropiciel wierzyć nie chce, ale ja mu wierzę, bo to jest szczery entuzjasta, zarówno Reymonta jak i Żeromskiego. I wiecie co Wam powiem na koniec? Nie wiecie. Wszyscy ci ludzie, może z wyjątkiem Natansona i generała Onoprijenko mieli jedną wspólną cechę – woleli być niż mieć. Dziękuję za uwagę.

Nasze książki dostępne będą w Słupsku, w sklepie Hydro-Gaz przy ul. Słowackiego 46, wejście od ul. Jaracza

Na papug.pl wisi mój kolejny tekst.

http://papug.pl/cudowne-nawrocenia-celebrytow/

Zapraszam do księgarni Przy Agorze, do księgarni Tarabuk w Warszawie, do sklepu FOTO MAG, do antykwariatu Tradovium w Krakowie i do sklepu Gufuś w Bielsku Białej.

Przypominam, że mamy już nowy numer Szkoły nawigatorów, przypominam także o naszym indeksie zawierającym biogramy osób występujących w moich książkach

http://www.natusiewicz.pl/coryllus/

  257 komentarzy do “Arystokracja rozumu”

  1. Jest jeszcze jedna opcja.

    Wiedzieć.

    Ona fundamentalne łączy się z  ,,mieć,,.

    Z być – w pewnym sensie też.  Ale głównie wtedy gdy wiedza jest niepełna lub oszukana. Wyprowadza na manowce.

    Bardzo skrótowo to napisałam. Kto zechce, zrozumie.

    .

  2. Odnośnie do tekstu o Łysiaku parę dni temu:

    facet jako pierwszy zaczął poważnie walczyć z salonem, podczas gdy „wasi” do niedawna trzymali sztamę z michnikiem(teraz tez frądelek nie przepuści okazyjej, kiedy michnik pochwali jarkacza). Nie wspomnę o tym że jego knizki jako jedyne były oprotestowane przez ambasadę CCCP. długo Łysiak był niemal sam w walce z michnikowszczyną – wspierali go JRN i Michalkiewicz.

  3. Skoro wszyscy umilkli, to sobie pozwolę na prywatne.

    Nie czytam już od dawna pełnych dyskusji tutaj.  Przy problemie ze wzrokiem to chyba jasne.

    Nie wiem dobrze co z tym Reymontem.

    W swoim obszarze poszukiwań widzę i w archiwach zmiany nazwisk,  błędy kancelarii itp.

    I widzę że w mądrej życiowo rodzinie zdarzały się gluptasy, że tak to inne.

    Cały czas tkwię z historii Zagłębia i to jest pouczające i by tsk rzec. ..wstrząsające.

    Nie czuje się od tego gorzej.

    Wręcz lepiej.  Takie poczucie uwolnienia z więzów. ..czy okowów …

    .

    Idę z psem.

    .

  4. A czy opcje nie powinny wynikac z transcendentnych – prawdy, dobra, piekna i harmonii? Czyli wybor  miec – byc jest wyborem ludzkim, ustawiajacym czlowieka na miejscu boskim.  Oswieceniowym bogiem staje sie czlowiek, ktory albo ma albo jest. Co kto woli. Droga ku prawdzie przestaje byc opcja. I powstaja ekskluzywne kluby tych co maja i tych co sa lepsi.

  5. „Wolę być” – to wyrażenie samo w sobie jest puste, gdyż człowiek już przecież jest. O. Albert Krąpiec OP jakoś podobnie wyraził się o szekspirowskim „być albo nie być…” przeciwstawiając mu inne, rzeczywiste pytanie dotyczące konieczności miłości, wyrażone przez pewnego polskiego poetę z przełomu XVI/XVII w..

    „Na przełaj” nie czytałem, nie wiem więc, o co autorowi tych tekstów chodziło.

  6. Pan Mistewicz na pewno będzie zapraszał fascynujących gości i rozmawiał będzie z nimi na przykład o rzekomych przewagach kandydata Mikrona nad kandydatką LePen.

    A na tych samych wirtualnychmediach pokazał się ńjus o tym, że jacyś weseli korporacyjni ludkowie założyli Polskie Stowarzyszenie Influencerów i Osób Aktywnych w Mediach Internetowych (PSIOAMI), co hucznie ogłosili i zostali przez internautów słusznie wyśmiani. No ale to arystokraci rozumu, zwani też psioami. Chcą być Wiktorami Margueritte’ami przestrzeni internetowych. A może Bronisław Natanson też był influencerem?

  7. A kto to jest ten „influencer”?

  8. Może chodzi o chorego na grypę? (influenca)

  9. Wiele języków uniemożliwia podział na mieć i być. W chińskim jest wyłącznie „mieć”, i jakoś są.

  10. ’Specjalista od spiewu i mas’, ze tak klasyka polece…

  11. I proszę mi powiedzieć, co ma o tym wszystkim nawet nie myslec, bo nie ma o czym ale sądzić, Polak, mający polskość we krwi, a będący z dala od Polski, a całą tę perfidna grę zobaczyl? To trzeba zamknąć nawet nie w szafie Lesiaka, bo jeszcze cos kiedyś z niej wylazlo by. To trzeba wykopac w kosmos, ma się zdezintegrowac. I każdy z nas na swój możliwy do wykonania sposob, takiego kopa ma dać.

  12. Kolejny mitoman i konfabulant. Arystokracja rozumu, jasny gwint. Żeby on się chociaż języka polskiego nauczył. Mały wyimek tego, co sam pisze o tym, czym się zajmuje:

    Budowa challengerów, wyzwania i tworzenie niemożliwego.”

    „Zajmuję się także t.zw. politycznym rebrandingiem czyli transferem polityków pomiędzy ugrupowaniami.”

    „Zajmuję się mentoringiem start’upów.”

    http://erykmistewicz.pl/kim-jestem/

  13. Oj tak. Jezyk jest straszny, ale to jest zaraza, ktorej chyba juz nie da sie powstrzymac – mnie mdli za kazdym razem, jak widze gdzies 'fejk’ i 'hejt’. Jezykowe potworki tworzone przez Misiewicza to jest dalsze stadium tej samej choroby.

  14. PSIOAMI przebija Chrzescijanska Unie Jednosci, ktora wspomniala byla w jakims filmie z lat 90tych (nie wiem czy nie w 'Psach’).

  15. Świetny, mocny tekst. Dziękuję!

  16. Skąd oni biorą tych eunuchów rozumu, to ja nie wiem.

  17. Psach. Nazwa ta jest rzeczywiście piękna, zwłaszcza jak dla korporacyjnej obory.

  18. Powinny.

    Napisałam w kontekście tutejszych dyskusji,  od lat przecież prowadzonych.

    Dążymy do wiedzy.  Taka jest rola tego miejsca dla nas.

    Każdy idzie swoim krokiem, szybciej,  wolniej. .

    Każdy ma za sobą trochę inne przygody z literaturą,  Z poznawaniem. ..

    .

    Siedzę sobie w tym moim Zagłębiu,  jak mówię. .to jest przykład wstrząsający. ..głębokiej niewiedzy naszej o świecie  nas otaczającym.  Korzennym.

    Sama odkrywając widzę też, jak trudno i opornie są te moje odkrycia przyjmowane.

    Pewnie zostanę z nimi sama, bo oficjalne narracje są  ,,zaprogrsmowane,,

    .

    Za stara jestem.  Za późno mogłam się za to wziąć.

    .

  19. Gorące podziękowania Tropicielowi za dzisiejszą notkę, bo Gospodarz natrafiwszy na opór utwardza się i tnie jak brzytwa Coryllusa. 🙂
    Ta notka musi trafić do następnego, za Mistewiczem, thebestof.

  20. On musiał przejść pranie mózgu w jakiejś korporacji. To przecież przykłady typowej korpomowy.

  21. Klania sie Orwell i zagadnienie przejmowania kontroli nad jezykiem, co uniemozliwia 'niesluszne’ mysli…

  22. Poniższe sformułowanie jest ujmujące i wręcz piękne:

    „Na zlecenie instytucji demokratycznych szkoliłem i przygotowywałem polityków na Białorusi oraz kadry t.zw. Wiosny Arabskiej.”.

  23. transferem polityków pomiędzy ugrupowaniami.”

    To jest dobre. I jeszcze się tym chwali. I tak oto pobliczność obserwuje ze zdumieniem Ludwika Dorna (trzeciego bliźniaka) maszerującego dumnie z Komorowskim, w marszu za możełem.

    A my mamy przeżywać w ekscytacji i myśleć, że z tą demokracją to na poważnie.

  24. Przecież sam pisze, że jest influenca. Po prostu zaraza.

  25. Za stara jestem.  Za późno mogłam się za to wziąć.       Ejze !?    Nic  nie jest  „za  pozno”.  Najwyzej szkoda, ze nie wczesniej.  Przed nami   wiecznosc,  czyli rzeczywistosc bez  czasu.  I  perspektywy nieskonczone.  I nic  nie zginie z tego   co robimy.  Jak  mowia,  podobno Chinczycy – nawet jak jutro bedzie  koniec swiata, to dzis zasadz drzewo ……

  26. Przykład przejmowania kontroli nad językiem dałam w SN ostatniej.

    Zamazywanie znaczenia nazw historycznych,  ma nas pozbawić wiedzy o historii.

    Mamy się taplać w mitologii słowiańskiej. .wymyślanie na naszych oczach wręcz bezczelnie.

    Dużo by pisać.

    .

  27. Nie w tym rzecz, proszę pana.  Muszę przede wszystkim spisać to co dla rodziny. ..bo nie wiem jak długo oczy zechcą służyć.

    A ogromna  ,,reszta  ,, wiedzy wychodzi przy okazji.

    I to jest wstrząsające,

    Właściwie już nie mam głowy i siły do niczego poza historią mojego kawałka Polski

    .

  28. Ja to pamiętam nawet jak Łysiak walczył z salonem w programie Ireny Dziedzic, który się nazywał Tele Echo…to dopiero była walka…

  29. To jest etap wstepny – podsunac tresci falszywe zamiast prawdziwych. Misiewicz i jemu pochodni ida krok dalej: korpotroll, ktoremu sformatowano jezyk i aparat pojeciowy, po prostu nie zrozumie np. Ewangelii – nawet jesli bedzie mial do niej dostep. Jesli uda sie taki numer, z koszmaru Orwella ladujemy u Huxleya.

  30. (jak ja nie lubię rozwiązywania zagadki zagadką)

    @Trzy Krainy

    influence – ang. wpływać (na)

    influenza – ang. grypa

  31. Ciekawe, któreż to „demokratyczne instytucje”  zleciły p.Mistewiczowi, żeby przygotował polityków na Białorusi oraz kadry arabskiej wiosny?

  32. Przygotowanie obrotowej kadry politycznej wydaje się specjalnością „arystokraty rozumu”.

  33. To po naszemu agent wpływu. Po prostu. Jeden z teologów niemieckich zamiast powiedzieć, że sakrament to znak widzialny niewidzialnej łaski stwierdził, że to transparencja transcendencji w immanencji, eh!

  34. ten Macron to, wypisz wymaluj, jakby Reymont.

    Tylko sporo mniej zdolny.

  35. Agent wpływu.

    O, dajmy na to, ktoś taki  jak np.  Nadredaktor „Szechter Cajtung”.

  36. Influencja, to w fizyce indukcja. Czyli induktor, konduktor nie będący przewodasem.

  37. Psucie ojczystego języka(i rzecz jasna, edukacji) to jest z etapów deprecjonowania polskości jako wartości spajającej społeczność żyjącą pomiędzy Karpatami a Bałtykiem.

    „Mistewiczom”  ptrzydzielono  takie akurat  poletko do jej zaorywania.

  38. l”agent d’influence  –
    z francuskiego: agent wpływu.

    Można „zwulgaryzować” jako influencer

  39. On pisze na swojej stronie, że :”..po 1989 r. wprowadzałem pierwszą polską telewizyjno-radiową satelitarną platformę cyfrową  „Wizja TV”„, wraz z Tomaszem Tomaszewskim i Tomaszem Gudzowatym pracowałem przy wprowadzeniu polskiej edycji „National Geografic”.

    Tomasz Gudzowaty to syn pana Aleksandra Gudzowatego, który też „po 1989 r. „był przedstawicielem Gazprom na Polskę i doszedł w kilka lat do majątku wielkości kilku miliardów  zł. Wcześniej , bo w latach 1975-1979 był na placówce w Moskwie jako przedstawiciel jakichś szmacianych (z miasta Łodzi pochodził) central handlu zagranicznego. Z tego wszystkiego syn Tomasz zrobił się taki zdolny, że zgarniał wszystkie nagrody w dziedzinie fotografii. I raczej nie zawdzięczał tego panu Mistewiczowi, tylko charyzmie tatki:))) Skoro pan Mistewicz został dopuszczony do rodziny Gudzowatych w tamtych czasach, to reszta jest tylko „ozdobnikiem”.
    Chyba im się „narracja pruje”, jeśli wystawiają takiego „cudotwórcę”, co to „uczestniczył w kampanii prezydenckiej Nicolasa Sarkozy’ego a poza tym reprezentował parę francuskich supermarketów „na Polskę”. Do tego nie trzeba „budowy challengerów”. To ma inną, starą jak świat nazwę:)))

    http://erykmistewicz.pl/kim-jestem/

  40. Natanson może i zlecił napisanie Chłopów, ale ich raczej nie wydał, bo firmę zlikwidował po 2 latach istnienia w 1900 roku (zdążył wydać 26 pozycji, w tym Ludzi bezdomnych Stefana i chyba Ziemię Obiecaną Władysława Stanisława). Pierwsze dwa tomy Chłopów ukazały się drukiem w 1904, trzeci w 1906, czwarty w 1909 roku. Wcześniej powieść publikował w odcinkach Tygodnik Ilustrowany w latach 1902 – 1908. Tymczasem Bronek już od 1906 r. nie żył, bo go Niemcy wykończyli długą kuracją w słynnej klinice pod Berlinem, jak podaje iPSB.

    Ale jeśli nawet założyć, że BN był inspiratorem stworzenia „Chłopów”, to zgodnie z Twoją teorią proroka, mógł nie robić tego bezinteresownie, podobnie jak działalności w Lidze Narodowej (w końcu Żyd – katolik). Przecież ci chaluce – syjoniści skądś musieli czerpać wzorce. A tu jest najlepszy dowód (na czerpanie wzorców, a nie na inspirację BN): http://rcin.org.pl/Content/58364/WA248_73887_P-I-2524_low-z-dziejow_o.pdf

    Tylko 10 stron pdf. Polecam wszystkim;-)

    Z tego cytatu okazuje się, że mam chyba żydowską kiepełe, jeśli chodzi o gust literacki (szkoda, że nie do interesów): „Nie  przesadzę,  jeśli  powiem,  że w polskiej  prozie  artystycznej Reymont  zajmuje takie samo  miejsce,  jakie  Mickiewicz  zajmuje w  poezji

  41. > Rozalia

    Te, które szczerze pragną uszczęśliwić postępem ludy prymitywne – dać im zasmakować demokracji – i mają do tego tzw. siły i srodki.

    Ogólnie rzecz ujmując, pan Eryk jest zachwycony układem medialnym istniejącym w republikfrąse – jest on (ten układ) wytworem „arystokracji rozumu” i dowodem na jej panowanie nad Sekwaną:

    http://erykmistewicz.pl/media/rzeczpospolita/media-w-sluzbie-wspolnoty/

    Czym jest sama „arystokracja rozumu”, jak należy ją rozumieć i dlaczego czcić, pan Eryk wyjaśnia poniżej:

    https://wszystkoconajwazniejsze.pl/eryk-mistewicz-arystokracja-rozumu/

  42. Natanson nie wydał Chłopów bo umarł.

  43. Drobiazg. Też lubię walkę na argumenty, tylko czasu ni mom. Odkładam starą robotę, żeby z nowymi tekstami Gospodarza polemizować i wsiąkam w lektury. A tu czas leci i może już nie powrócić;-(((

    No i nie zawsze mam dostęp do komputera. Bo z telefonu dłuższych komentarzy pisać nie mam siły, przez bezczelną ingerencję Androida, nawet w zatwierdzony już tekst.

  44. niezmiernie ubolewam, że okres licealny mam już za sobą i nie mogę na lekcji polskiego powiedzieć: Reymont – Rejment – Balcerek, pierdolony oszust ubezpieczeniowy.

  45. W Kronice Rodziny Talikowskich jest wzmianka, że Wincenty syn „cioci Teodory” Szatzschnejder (żona Jakuba Schatzschnejdera i matka Aurelii Schatzschnajeder- czyli teściowa Władysława Reymonta) – „..po ukończeniu Wawelberga, wespół z Ferdynandem Noesickim, Natansonem i jeszcze kimś trzecim, założyli księgarnię nakładową. Spółka ta, po wydaniu kilku pozycji, rozwiązała się. W latach zaboru rosyjskiego, Wincenty Schatzschnejder, za swe liberalne przekonania musiał emigrować. Osiadł w Szwajcarii, gdzie na Uniwersytecie w Zurchu studiował przyrodę…”. Czyli szwagier Reymonta Balcerka miał spółkę wydawniczą z Natansonem i „kimś trzecim”. Wszystko blisko i w rodzinie.

    http://kronikatalikowskich.com/pl/12

  46. Te instytucje, które drukują nasze pieniążki. One są demokratyczne — czyż nie? Swój swojego tam nie zadziobie, a zatem, powiedzmy to głośno i wyraźnie, że — są to instytucje demokratyczne wręcz do szpiku ostatniej kosteczki i do cna. Ulica na to mówi: urwa urwie łba nie k…rwie, a wyselekcjonowane influencery Eryczki pilnują zadowolenia u poddanych, i rozbudzają ciągoty aspiracyjne – u złotej, i u tej mniej złotej, młodzieży. Awans na takiego, który nie robi, a któremu przybywa, bo ich zwierzchnicy drukują pieniądze. W międzyczasie Eryczki rozpuszczają bajki, rozprawiają szwargotem volksangielskim o łatwości awansu i rozpuszczają opowieści między młodymi i starymi. By dość było stojących w kolejce do zapisania się, by ta aspirująca grupa stale żądała wpisu na listę „strażników tłuszczy”.

  47. Jasna sprawa. To jest układ zmierzający do monopolizacji rynku książki, czyli rynku propagandy de facto

  48. Pan Mistewicz przygotowywał kadry wyzwolicieli do wiosny arabskiej. Paczpani, a zdawało się, że wiosna arabska była taka spontaniczna, że lud samodzielnie skrzyknął się przez pejsbuka i pogonił tamtejszych dyktatorków. A to pan Mistewicz pomagał się ludowi skrzykiwać.

  49. A propos Reymonta to go podliczyli przed wojną i wyszło, że  jest milionerem 🙂

    Po prostu „Wystarczy być” 😉

    Sorry za OT.

  50. Nie wspomnę o tym że jego knizki jako jedyne były oprotestowane przez ambasadę CCCP.

     

    Zakładam, że masz dedykowaną półkę dla tych kontestatorskich  dzieł Łysiaka, starych i kolejnych wznowień. O komplecie MBC nie wspominam ponieważ każdy Łmaniack musi to mieć.

    Powiem tak, też się kiedyś zaczytywałem Łysiakiem, teraz jedyne co mogę zasugerować to „Wake up and smell the coffee”.

  51. Tak, ale skad wiadomo, ze on zamowil?

    Natanson byl od 1899 wspolnikiem ksiegarza Fiszera.

    Czy to byla jakaswalka i dzika konkurencja na rynku wydawniczym?  Bo z korespondencji po wypadku Reymonta wynika, ze zagrzewali go do walki i pisania „Chlopow” ludzie spod znaku Wolffa (spolka Gebertner i Wolff, potem sam Wolff, wlasciciel Tygodnika Ilustrowanego) i Ignacego Matuszewskiego. Wyzej Tropiciel podala daty druku w TI.

  52. Cyt.: „Jak wiadomo w latach 1923 – 24 sprawa przyznania Polakowi Nagrody Nobla była bardzo aktualną. Pierwotnie lansowano kandydaturę Żeromskiego, którą potem polskie M.S.Z. – utrąciło na rzecz kandydatury Reymonta. Przygotowano odpowiednią przychylną atmosferę dla kandydatury Reymonta wśród krytyków szwedzkich i wydano pospiesznie dalsze tomy „Chłopów” w języku szwedzkim. Ale podczas obrad Akademii Sztokholmskiej, jeden z członków wysunął zarzut, że – Reymont jest antysemitą. Wobec tego -wywodził ów członek Akademii Sztokholmskiej – nie można przyznać nagrody pisarzowi uprawiającemu propagandę nienawiści rasowej. Na dowód przytoczył ów pan właśnie „Ziemię Obiecaną”! Tę „Ziemię Obiecaną”, która według ustnej relacji Reymonta – pozbawiona została mocniejszych akcentów antysemickich na skutek interwencji łódzkich fabrykantów! W Akademii Sztokholmskiej zapanowała konsternacja. Kandydatura Reymonta wisiała na włosku. Zwrócono się wówczas do nadrabina Sztokholmu, świetnego pisarza i doskonałego publicysty Dra Ehrenpreisa z prośbą o wydanie opinii o stosunku Reymonta do Żydów. Nadrabin Ehrenpreis zaprzeczył wielkodusznie jakoby Reymont był kiedykolwiek antysemitą!

    I Reymont Nagrodę Nobla otrzymał.”.

    http://retropress.pl/nowy-glos/reymont-i-rabin/

  53. To i wolny jesteś od dylematu – napisać na maturze jak było, i ryzykować niezdanie, czy napisać, jak chcą przeczytać, rzygając podczas pisania.

     

    PS. Pisemny polski – w całej Polsce – jutro.

  54. O Rejmencie nam bardzo młoda polonistka, zaraz po UJ-cie, opowiadała w liceum, mrugając do klasy, że zdradza niby „największą tajemnicę literatury polskiej”. Tylko reszty, jak to Coryllus tutaj przedstawia, nie opowiedziała. Stawiam, że ona tego nie wiedziała. O tym się już na UJ-cie ni na wykładzie, ni w grupach, nie mówiło.

    Brat miał więcej szczęścia. Dla jego klasy powróciła do szkoły z emerytury pani, kształcona na UJK, znająca tę młodopolską czeredę osobiście — na ostatnie cztery lata uczenia młodzieży w jej długim i bogatym w historię życiu. Ta to opowiadała klasie, jak naprawdę było. I u niego i u mnie w klasie było, jak policzyliśmy kiedyś, połówka kresowych ziemian i mieszczan lwowskich, czwarta część Wilna, Ślązacy stanowili – wraz z napływowymi z  Podkarpacia – resztę. Kresowe liceum na Śląsku z najprzyjaźniejszym odnoszeniem się do siebie przybyszów i autochtonów. Jedna rodzina, drwiąca sobie z przewodasów pzpr i innej, sprzedajnej, swołoczy. Bardzo dobrze je wspominam.

    Tak że, spoxik. Da się zrobić. Wtedy po cichu i niepełnie (ten UJ, oszukujący młodą polonistkę), wkrótce ze szczegółami. Przygotuj się do przekazania wiedzy młodym. Coryllus pracuje nad tym, by trafiło to do nas; my poniesiemy dalej, przypilnujemy programów szkolnych w przyszłości. Czytamy książki Kliniki Języka i myślimy nad tym, co dalej.

  55. Toć właśnie o tym m. in. jest mój komentarz;-)

  56. Nie było żadnej walki. Jak ktoś chce monopolizować rynek, to kładzie pieniądze na stół i gotowe.

  57. Jak antysemitą? Człowiek Natansonów antysemitą?

  58. Przed którą wojną, bo jeśli przed drugą, to chyba żonę podliczali.A przed I milionerem na pewno nie był. No chyba, że mu te marki polskie liczyli, co je inflacja w miliardy nawet z dnia na dzień mnożyła.

    A co do „mania” to w 1920 (chyba, nie chce mi się sprawdzać) kupił 200 ha w Wielkopolsce, lubił tam przebywać, choć sam ziemi nie uprawiał, tylko ją dzierżawił. Majątek sprzedała dopiero wdowa, bo wolała miejskie atrakcje.

  59. „O tym, że sytuacja Reymonta nie była wcale różowa, wspominała też Barbara Koc w książce „Reymont: opowieść biograficzna”, cytując następujący list pisarza: „Wypłacili mi dzisiaj 38 500 rubli odszkodowania, dosyć, jeśli na pogrzeb – za mało, jeśli na życie. Cezary Jellenta, który prowadził mi tę sprawę z koleją – w imię koleżeństwa i przyjaźni obłupił mnie ze skóry! Pocieszam się, że tylko pięć tysięcy rubli kosztowało mnie to złudzenie; mogło wypaść jeszcze drożej – i boleśniej”.

  60. Co za bezczelna małpa! 38 500 rubli za mało na życie?! 5 tysięcy zabrał adwokat…obłupił ze skóry…Co za gość….

  61. Aaa, to juz cos wiecej wiadomo.

    Z kroniki Talikowskich:

    „W następnym 1895 roku wraz z rodziną Jakimowiczów wyjeżdża do Włoch. W tym czasie w redakcji Głosu poznaje swą przyszłą żonę, Aurelię z Szacsznajdrów [1] Szabłowską.

     

    Już w 1896 roku jest z powrotem w Paryżu, pisze bez przerwy. W roku 1896 ukazuje się „Komediantka”. W kwietniu miesięczny wypad do Londynu. W 1897 – „Fermenty”, a już w następnym „Ziemia obiecana”. Cytuję te daty jako szczególnie wymowne dla wykazania dynamiki pisarskiej autora „Chłopów”.”

  62. Z tego Eryk Mistewicz sobie zdaje sprawę. Co gorsza dano mu swobodę działania również wśród młodzieży katolickiej. Fragment spotkania ze studentami, zorganizowanego przez dominikanów? wydających miesięcznik „W Drodze”.

    https://youtu.be/4KLdmpsFW7w. 5:15

  63. Rozumiem Twój kłopot. Zniknie, gdy zainstalujesz z „Google Sklep” darmową klawiaturę ANT Keyboard. Starsza wersja Androida woli GO Keyboard, to jest to samo. ANT i GO to ta sama klawiatura polska, przełączalna na dowolny język.

    1. Dowolną z nich instalujesz, bezpłatnie.

    2. Dwa, wyłączasz podpowiadanie.

    Causa finita. Problem rozwiązany.

    Nigdy więcej żadnych ingerencji, zmian słów. Spokój i pewność, że co napiszesz, to zostanie opublikowane. Gdy zupełnie nie wiesz, o co chodzi, pokaż tę tutaj zawartą instrukcję jakiemuś młodemu, zrobi to w minutę. Podaję instrukcję dla wszystkich, wiele komentujących osób może z niej skorzystać.

  64. Mnie nie chodzilo o podejscie Reymonta: wiadomo, pisal dla tego, kto placil.

    Tylko skad wiadomo i jak sie skonczyla sprawa zamowienia Natansona (wspolnika brata jego zony Aurelii)? Nie znajduje wzmianek na ten temat.  Wszedzie zas jest mowa o spolce Gebertner i Wolff. Nie czepiam sie tylko ciekawa jestem.

  65. Eryk Mistewicz jako komentator spraw francuskich w radiu „wnet” jest zerem. Szczegolnie obok pana P. Witta. Powoluje sie na jakies niby niejawne informacje, nie do konca wyartykulowane i zalewa sluchaczy banalami swiadczacymi o bardzo slabej znajomosci tematu.

  66. Ciekawa jest ta kronika Talikowskich:)

    Fragment:

    „Bardzo nietypową ocenę Reymonta przedstawił Stefan Talikowski. Fakty bezsprzecznie prawdziwe, inne pominięte milczeniem, charakterystyczne oceny subiektywne, ale typowe dla grupy społecznej o „przodującej roli w społeczeństwie”. Mam na myśli bogate mieszczaństwo wywodzące się z kupiectwa, szlachty i właścicieli rozwijającego się przemysłu. Opinia Stefana Talikowskiego jest ważna, bo pozwala nam zrozumieć postawy ludzi otoczenia Reymonta. Dotyczy to jednak okresu, w którym pozycja finansowa pisarza diametralnie się zmieniła. Przed tym było zupełnie inaczej, ale bez tego nasz noblista nie zdobyłby materiałów do napisania „Chłopów”. Czy był to jego wybór, czy konieczność – nigdy nie będziemy wiedzieli. Czy rzeczywiście mógł wrócić do rodzinnego domu, który potrzebował młodego gospodarza? A może wyprzedził pokolenia rodaków dziś biorących powszechny udział w „wyścigu szczurów” i zażarcie parł ku karierze pisarza nie gardząc karierą finansową i społeczną. Może te nieudane do końca próby aktorskie upodobniają go do Regana czy Wojtyły? Działał przed nimi, więc się nie wzorował. Faktem jednak jest, że wzorem dla niego mógł być stryj Kupczyński, niedościgniony autorytet świata w którym żył, mistrz słowa i wyobraźni, dobrodziej rozdający dobra doczesne i wieczne.

    Sam zdobył wszystko. Nie było mu tylko długo cieszyć się pełnym zwycięstwem. Jego komentarz do nagrody Nobla cytuje S. Talikowski. Bardzo ciekawy jest również komentarz na temat „rozwodu” narzeczonej, która była w separacji ze swoim pierwszym mężem. Opisuje to nie byle kto, ale wybitny prawnik, człowiek znający wszystkie sekrety ówcześnie orzekanych „unieważnień ślubów”. A brak potomstwa po zawarciu małżeństwa to bezpłodność czy postanowienie uzasadniające kolejne „unieważnienie ślubu”?. Sprawy męsko – damskie dalekie od dekalogu, łącznie z nieślubnym synem i kochankami w trakcie trwania tak pozornie udanego małżeństwa. No i okoliczności jak również sposób dochodzenia odszkodowania od kolei. To nie hipochondria, ale symulacja iście mistrzowska, świadoma i kierowana przez wytrawnego adwokata doprowadziła kolej do konieczności przerwania niekończących się żądań i wypłat „zaliczek” na leczenie w zagranicznych kurortach. Ale bez pomocy „ludzi trzymających władzę”, było to nierealne.”

  67. Dzięki. Fajna strona;-). Ciekawe rzeczy można znaleźć w innych zakładkach. Np. listy Reymonta w sprawie nagrody Nobla. Pytanie, skąd miał je Lorentowicz, skoro były adresowane do Konrada Czarnockiego z polskiego poselstwa w Sztokholmie?

    http://retropress.pl/prosto-z-mostu/listy-reymonta-o-nagrodzie-nobla/

  68. Wielkie dzięki. Na wszelki wypadek poproszę jakieś młode o pomoc;-)))

  69. A Mistewiczowi z kolei pomagali Amerykanie bo to oni zainicjowali „wiosne ludow” np. w Libii zeby wykonczyc pulkownika Kaddafiego ktory probowal olac dolara.

  70. Zapewne,gdybym była lepszą chrześcijańską, martwił bym się o zbawienie Mistewicza. Ale póki co, mam to w nosie.

    Za to widzę ze ustawa metropolitalna dla Warszawy  jest wycofywana, zapewne miała pełnić rolę  ,,mamamadzi,,,…A tym czasem metropolitalna dla Katowic jak najbardziej  – idzie do przodu.

    Po cichu.  Pisałam wielu razy tutaj. ..I chyba bez echa.

    Trudno.

    .

  71. Amerykanie, Francuzi, talmudyści z Tel Awiwu itd. I nie chodziło tylko o ewentualne wyjście Libii z globalnej pętli finansowej lub o wielki rurociąg budowany pod Saharą. Gdyby nie zaorali towarzysza Muammara, mieliby duży problem z wysyłaniem milionów islamskich najeźdźców do Europy.

  72. Ludzie dobrze wychowani, tych speców od „transferów” zwą manipulatorami a ich dzieło oportunizmem. Istotą współczesnego systemu edukacji jest tworzenie ludzi wątpiących, labilnych i by tak rzec potencjalnych możliwości. Takich zarówno i głupich, i niewiernych Tomaszów. Stąd to co dla nas jest nie do zaakceptowania i nazywane zdradą, dla nich to tylko rebranding i transfer. Język zaś jest kluczem – jeśli korpobełkot zdominuje skutecznie mową potoczną to jest pozamiatane, a jesteśmy coraz bliżej tego punktu.

  73. Idzie jak najbardziej. Haniebni chuligani z haniebnego RAŚ-u coraz wyżej podnoszą łeb. Tymczasem w Sosnowcu, gdzie zamknięto siedem kopalń, zakłady przemysłu lekkiego i inne, najważniejszą inwestycją jest nowy kompleks sportowy: stadion piłkarski, stadion hokejowy i jeszcze hala. Forsy na to nie ma, ale od czego są kredyty? Oto ukochany miś towarzysza prezydenta Arkadiusza Chęcińskiego z peło. Tyle dobry duszy pożywi się przy realizacji tej inwestycji.

  74. Mistewicze raczej szkolili wodzirejów (flecistów z Hameln) , za którymi  miał iść  lud.

    A nie żaden tam spontan czy inna  improwizacja.

  75. W czasach dzisiejszych narracyjnego interesu o literackim realiście Balcerku-Reymoncie w Lipcach i okolicach pilnuje niejaki Marcel Szytenchelm, bywszy aktor i absolwent teatrologii na UAM w Poznaniu. To jest silny animator kultury na odcinku łódzkim.
    I na pewno arystokrata rozumu.
    Jak tylko coś się dzieje w kulturze w lipieckiej gminie i w sąsiednich, to zaraz się pojawia w tym swoim czarnym uniformie, pozując na jakiegoś mocnego oryginała. A ludzie gęby rozdziawiają. Bo jak Lipce Lipcami nikt nigdy nie chodził tak ubrany, nawet za czasów Reymonta. Właściwie to nie wiadomo, po co tu przyjeżdża, tylko każdy ma czuć, że jest kimś ważnym, i że dopiero jego obecność nadaje prawdziwą rangę jakiemuś wydarzeniu.

    On czegoś pilnuje.

  76. A dr Ehrenpreis zatelegrafował po opinię do Wolffa, czy może do  Gebethnera.

  77. Wypisz-wymaluj…

    … debil i zlodziej… darmozjad i pasozyt… bezapelacyjnie kwalifikuje sie w kaftan bezpieczenstwa i do izolatki !!!

  78. Sosnowiec.  No właśnie.

    Podobno wydali Monografię miasta.  Drogą i w dodatku nie widzę żeby się ja dało kupić.

    Jedna linia mojej rodziny wywodzi się z Sosnowca. .XIX wiek udowodniono.

    Zsmoxna rodzina najpierw wloscianska, tak zamożni ze były w rozbudowujacym się  ,,mieście, ,,kamienice i konie i dużo ziemi. .

    Dramatycznie kogoś tego pozbawiono. Kolej z Sosnowca do Katowic idzie po wyrwanej nam oszukanczo ziemi.

    .

    Ale i tamten przemysł zlikwidowano.

    Teraz się pracuje nad wmówieniem mieszkańcom Zagłębie ze są  ,,szlakiem  turystycznym  ,,.

    I płacze że taka ciemnota U nich,  że nie rozumieją,  że się trzeba dostosować. .

    Żal mi.

    .

  79. W tej czesci kroniki Talikowskich (rodzina zony Reymonta) jest opisana troche rola Lorentowicza:) Jest zreszta tez dosc mocno rozbudowany watek jak to z tym krawiectwem Wladyslawa bylo.

    http://kronikatalikowskich.com/pl/34

    Mysle, ze problem z Reymontem jest taki, ze wokol niego krazylo zbyt wiele zachlannych osob i  instytucji, chcacych go sobie jakos przywlaszczyc i na nim tez zarobic, stad tyle ciekawych narracji. Co czlowiek, to opinia.

  80. bez przesady. Na samym tylko Mistewiczu daleko by nie ujechali.

  81. Ta kronika to chyba jednak taka laurka na cześć rodziny, bo nawet jej członek, a zarazem „uwspółcześniacz”, krytycznie pisze o pracy swojego przodka: „Stefan Talikowski napisał w maszynopisie kilka egzemplarzy kroniki rodu Talikowskich. Miał z tego powodu pewne wydatki, które próbował zwrócić sobie pobierając minimalną opłatę. To spowodowało, że „kupujący” już na wstępie oceniał „towar”. Różnie wypadała ta ocena. Zależało bowiem to od tego, czego spodziewano się po tym opisie. Bardzo źle wypadała prawda o stosunkach rodzinnych. Wręcz nie było tam konfliktów, żadnych kłótni, nikt nikomu nie zrobił świństwa nie mówiąc o pomówieniach i złośliwych plotkach. Moja matka, z domu Talikowska, w rodzinie nazywana Maryś, która na to była uczulona, zwróciła uwagę Stefanowi, że jeśli kłamie o dalszej rodzinie, pal sześć, może do końca był niezorientowany. Ale nie o najbliższej. On sam kłócił się na ostro szczególnie ze swoją siostrą Genią, stosunki były dalekie od życzliwej miłości, atmosfera tak gęsta, że ich wychowanek przez bardzo długi czas ukrywał fakt, iż w tajemnicy ożenił się i doczekał potomka. Wprawdzie tłumaczy się z tego, ale co najmniej naiwnie.
    Ważna jest odpowiedź Stefana, nie fałszerstwa. Odpowiedział: „tak się pisze”. A więc pan mecenas zastosował zawodowe podejście. O opisywanych, jak o kliencie, mówi się tylko dobre rzeczy. Rzeczą sądu jest szukanie prawdy, w przypadku kroniki może czytelnika, albo Pana Boga. Sam miał powiedzenie bardzo często powtarzane: „łże, jak naoczny świadek”. No i rzeczywiście.
    Jaka jest więc wartość tego dzieła? Bez wątpienia duża. Jest napisana z wielkim talentem, jak mowa obronna dobrego adwokata. Przedstawia wiele prawdziwych faktów. Oddaje sposób myślenia wielu ludzi z pokolenia, które odeszło. Jest próbą dowartościowania całej rodziny. (…)
    Stefan Talikowski zacięcie wymazuje z życiorysu Reymonta jego krawiectwo, choć rzeczywiście nie uprawiał tego fachu, ale i niski status społeczny, który stara się rozmydlić rzekomym majątkiem mężów sióstr. Porządny człowiek powinien być bogaty z samego faktu dobrego urodzenia. Panna młoda oprócz dobrego wychowania wnosiła majątek i tytuły, pan młody tytuły i majątek. A jak się ktoś urodził biedny, to choćby został milionerem jest nikim, bo nie należy do „towarzystwa”, jest na swój sposób trędowaty mając braki w sposobie bycia. Taki pogląd wyraża autor omawiając karierę Reymonta i porównując ją z karierą milionerów amerykańskich.
    Dlaczego zwracam uwagę na bogactwo rodziny. Bo jest tu kolejna wada kroniki, którą czytelnik musi sobie uzmysłowić. Nie ma tu nic o zdobywaniu pieniędzy. Ta czynność w dzisiejszych czasach często stanowi treść życia. W kronice wstydliwie się to pomija, zadowalając się podawaniem dobrze brzmiących tytułów, dających do zrozumienia, że to zasobny człowiek.” http://kronikatalikowskich.com/

  82. W arabskiej wiośnie ani innej rewolucji nie było i nie ma spontanu, tylko realizacja ściśle opracowanego harmonogramu działań.

    W połowie roku 1789 w Paryżu pojawiły się tysiące żebraków, co to na dźwięk gwizdka zaczęły robić awanturę, by 14 lipca kilkuset Palikotów uchwaliło sobie kilka wesołych ustaw.

  83. Cała rodzina z fartem:

    Szwagier Reymonta p. Konstanty Jakimowicz, zwany w rodzinie Kostek, tylekroć i tak różnie opisany przez pamiętnikarzy, był człowiekiem bardzo miłym, o wąskich, wesołych oczach, płowej czuprynie i bródce. Nosił krawat dekadencki, czarny fontaź. Szalenie lubił piwo, którego wypijał nieprzebrane ilości, palił papierosy tylko w żółtych gilzach. Dobrobyt zagościł w domu Jakimowiczów z chwilą nabycia przez nich za pieniądze wygrane na loterii państwowej domu czynszowego na Nowolipkach.

  84. Radcą prawnym Reymonta w którego rękach spoczywał zarząd kapitałami oraz zawieranie umów z wydawcami krajowymi i zagranicznymi, był przez wiele lat adwokat Fiedorowicz.
    Reymont wielokrotnie wyrażał się z uznaniem o jego pracy. U niego w swoim czasie zdeponował testament, który jednak po latach zmienił sporządzając nowy i zapisując cały swój majątek, w tym prawa autorskie – żonie.
    Po śmierci Reymonta, Aurelka miała przykre przejście z Fiedorowiczem, który nie chciał uznać drugiego testamentu, wreszcie jednak ustąpił wobec wyraźnej woli testatora wyrażonej w późniejszym testamencie.
    Z kolei radcą prawnym Reymontowej został adwokat Rodkiewicz, radca prawny Magistratu z Warszawy. Ten znów dosyć niefortunnie lokował kapitały Aurelki na hipotekach jako też był zbyt mało rygorystyczny w umowach z wydawcami.
    Jak mi opowiadał Władysław Schatzschnejder miała Reymontowa przeprawę z Tadeuszem Gebethnerem, przedstawicielem firmy Gebethner i Wolf, na tle rozliczeń z nakładu, których ilość egzemplarzy nie zawsze zgadzała się z wypłaconym honorarium autorskim.(…)

    1924 roku, już po uzyskaniu nagrody Nobla, odznaczony wieloma orderami, których jednak nigdy nie nosił i nie lubił, będąc w przejeździe do Nicei, w Paryżu, otrzymał zaproszenie od naszego ambasadora, aby swą obecnością, jako laureat uświetnił przyjęcie. Ambasador prosił o przybycie „en grande tenue” przy orderach. Reymont, schorowany, niechętnie wdział frak, przypiął ordery, przewiesił wielką wstęgę, stanął przed lustrem i zawołał do żony: Lili, Lili, choć tutaj – widziałaś ty taką małpę”.

    Kiedy po powrocie do Warszawy odwiedził go na Górnośląskiej jego szwagier Leon Schatznejder i gratulował mu Nobla, Reymont uśmiechnął się z gorzkim grymasem i powiedział: „tak, przyda się na uroczysty pogrzeb”. Czując zbliżającą się śmierć, sporządził testament, w którym uczynił znaczny zapis na rzecz długoletniej służącej Tosi, której na łożu śmierci zapowiedział: „Pamiętaj o pani, żeby cię pani wyganiała, masz jej służyć i nią się opiekować”. Ta wola została spełniona tylko połowicznie. Zapis został co prawda wypłacony, pani jednak wkrótce Tosię przegnała i Tosia poszła sobie bez słowa, zabierając zapis. W ogóle, z ostatnich życzeń Reymonta niewiele zostało spełnionych. Zawsze słyszałem, że w Kołaczkowie ma być po jego śmierci urządzony dom pisarza polskiego. Tymczasem Kołaczkowo zostało sprzedane, a później wdowa sprzedała i nabyty przez nią za Kołaczkowo drugi majątek Broszków pod Siedlcami.

    Był wieczór 5 grudnia 1924 roku, kiedy Aurelka zatelefonowała, że Reymont umarł. Pojechaliśmy niezwłocznie z Jadzią i Genią na Górnośląską. Reymont był już zabalsamowany. Te straszne i nikomu niepotrzebne rzeczy, odbyły się w łazience Reymontów, balsamował prof. Gluziński z jakimś drugim lekarzem. W wyziębionym mieszkaniu, prócz Aurelki i Tosi zastaliśmy panią Gluzińską, córkę profesora, zamieszkałą w tymże domu – przyszłą panią Kornelową Makuszyńską. Pamiętam szczególne przeżycie. Reymont leżał już w trumnie, ubrany we frak. Aurelka pragnęła jeszcze podłożyć mu pod głowę poduszeczkę i prosiła mnie, żebym go uniósł. Kiedy podsunąłem mu ręce pod plecy, nastawiony na dźwignięcie ciężaru – oniemiałem – ciało było lekkie, nie stawiało prawie oporu, zapomniałem o balsamowaniu.

    Po chwili przyszedł Lolek, nadeszło kilka osób z rodziny Reymonta. Pożegnaliśmy się. Aurelka przysłała nam karty uczestnictwa w pogrzebie. Samych uroczystości pogrzebowych nie będę opisywał – są znane. Wspomnę tylko, że trumna Reymonta, przykryta była jedwabnym, narodowym sztandarem a wdowę prowadził przyjaciel Reymonta – Roman Dmowski.

    Reymont nie ukrywał swych narodowych przekonań, odwrotnie, zawsze je przy każdej okazji akcentował, nigdy nie pozował na „socjalistę”, jak to obecnie czyni wielu jego monografistów.

  85.  transparencja transcendencji w immanencji, eh!

    To musiało być fantastyczne po niemiecku!

     

    https://www.youtube.com/watch?v=8D28dqca4xg

  86. Syn Cezarego –  Stefan, oficer, historyk wojskowy, Uczeń Marcelego Handelsmana.

  87. „bo nawet jej członek, a zarazem „uwspółcześniacz”, krytycznie pisze o pracy swojego przodka”

    No tak, nawet nie szczedzi zlosliwosci przodkowi, ktoremu daty „sie pomylily”:) Koniecznie najedz myszka na nawias [1 ]w linku – pierwszy przypis na gorze tekstu. To wyjasnia tez skad sie wziely rozne bledy (prostowalas te date wczoraj).

    Mnie to wszystko jednak zastanawia, te pomylki, te niejasnosci. Dyskusja stad sie przeciez wziela. Podczytuje te rozne relacje – co jedna to inna.

  88. a to tylko penglish (pinglisz)

  89. Chyba tak:)

    „Siostry przyszłego autora Chłopów, wszystkie nieprzeciętnej urody i wdzięku, szybko i dobrze wyszły za mąż, przeważnie do Warszawy. Najstarsza, Katarzyna, za Konstantego Jakimowicza, właściciela kamienicy przy ulicy Nowolipie 16 w Warszawie oraz pracowni i sklepu krawiecko-kuśnierskiego przy Miodowej 14. Druga siostra, Helena, za Aleksandra Załęskiego, fabrykanta, właściciela odlewni żelaza przy Okopowej w Warszawie oraz kilku posesji; trzecia, Kamila, za Edmunda Munkiewicza, Urzędnika Kolei Państwowych, czwarta, Wacława, za Jana Wandau, właściciela fabryki maszyn i kamieni młyńskich, mieszczącej się na Pradze przy ulicy Zygmuntowskiej na posesji własnej. Również pozostałym siostrom: Anieli Kozłowskiej, Marii Michałowej Jakimowicz i Janinie Makowieckiej dobrze ułożyło się życie. Starzy Rejentowie odetchnęli z ulgą. Mieszkać w zapadłej Wolbórce i wydać siedem córek za mąż i to tak, żeby każda miała zapewniony byt, to rzecz niełatwa. Widocznie wieść o dorodnych organiściankach rozeszła się szeroko i ściągnęła aż czterech zalotników z odległej Warszawy.”

  90. Ludzie!!!

    Dziękuję Coryllusowi z link do „Arystokracji rozumu”.

    Może kogoś powtórzę, ponieważ nie czytałem wszystkich komentarzy wybitnie uważnie, ale chcę tylko nadmienić, że arystokracja rozumu powinna wiedzieć używając tweeta, że Brel pisze się przez dwa „l”, a Zaz pisze się przez dwa „a”.

  91. Jak się rozumu nie „uprawia”, to i stają się „eunuchami” (nie mylić z enarchami. takimi jak Mikron…)

  92. A potem dalej pociagnal te „wiosne ludow” az do majdanu na Ukrainie… ze wsparciem Sakiewicza… naturalnie.

  93. Co za przygoda! Jeden chciał za 38 500 swój pogrzeb urządzać, drugi z powodzeniem grał na loterii…

  94. Dzięki. Piękny przypis;-). I ten komentarz, jakże prawniczy: „łże, jak naoczny świadek”. Ja myślę, że te rozbieżności wynikały z faktu, że dopóki Reymont nie dostał nagrody Nobla, to go większość entelygentów warszawskich lekceważyła i traktowała pryncypialnie, nie starając się zapamiętać faktów. A że i sam pisarz miał zamiłowanie do konfabulacji, w którą często sam zaczynał wierzyć, to bez dostępu do źródeł (listy, dokumenty, artykuły prasowe, świadectwa zdrowia, metryki i tp.) trudno po latach odtworzyć przebieg wydarzeń, a tu wszyscy pytają, jak to z tym słynnym pisarzem bywało, więc pogardę zastępuje się snobizmem (na znajomość, albo powinowactwo z Reymontem) i się snuje opowieści, nie bliższe prawdy, niż bajania pisarza, traktowane powszechnie z przymrużeniem oka. Jeśli jeszcze trzeba w lepszym świetle przedstawić własną rodzinę, to takie babole wychodzą. Ale Kronika Telikowskich, z tymi komentarzami „późnego wnuka”, bardzo ciekawa. Nie tylko ze względu na Reymonta;-)

  95. Oczywiście, Reagan i Wojtyła w jednym…

  96. Akurat ZAZ i Brel napisal poprawnie.

  97. ??? A gdzie kasa za dystrybucję ideałów? Być bez kasy toż to paradoks

  98. Nie martw się tymi ludźmi ani metropolitalną są ciekawsze i ważniejsze zadania do wykonania i to na codzień

  99. Tak to mają być szafarze licencji dla będących rozumnymi reszta na rampę

  100. Taką tezę warto uogólnić tj. Przejmowanie kontroli nsd znaczeniem pojęć ’ to jest temat jednego z wykładów

  101. No i wyszło szydło z Lorentowicza, czyli nie ma jak kobieca intuicja:

    Jan Lorentowicz w książce „Spojrzenie wstecz”, w rozdziale „Reymont w Paryżu” wraz z przypisami, wydanej w kilkadziesiąt lat po śmierci autora „Chłopów”, wylewa na papier wiele zjadliwych /choć zakamuflowanych rzekomym dążeniem do ujawnienia prawdy obiektywnej, do zdemaskowania „fałszywego wstydu” Reymonta/ – wspomnień, opisów wydarzeń itp. wypowiedzi, których tendencja do pomniejszenia, ba wręcz poniżenia postaci Reymonta jest aż nadto widoczna.
    Skrzętne wyławianie, i złośliwe a nie zawsze zgodne z prawdą naświetlanie najdrobniejszych szczegółów z życia Reymonta – jest celem tych wspomnień.
    Zastanawia fakt, co skłoniło Lorentowicza do tak złośliwego wyszukiwania plam na słońcu sławy Reymonta.
    Sądzę, że momentem decydującym była tu zazdrość. Lorentowicz, erudyta, dyplomowany inteligent, a przy tym człowiek wielce zarozumiały, nie mógł pogodzić się z faktem, że ten samouk, w jego pojęciu „prostak”, osiągnął na jego niejako oczach, szczyty sławy, dla niego, Lorentowicza, niedosiężne.
    Stara się przedstawić siebie jako patrona, protektora, duchowego przewodnika talentu Reymonta. Świadczą o tym podane w „Spojrzeniu wstecz”, opisy pierwszego przyjazdu Reymonta z dr Drzewieckim do Paryża.
    Zupełnie nie wyszły mu, wręcz groteskowo przeszarżowane sceny z pojawienia się w Paryżu „cholewiastego” Reymonta wypowiadającego swój zachwyt dla Paryża w słowach: „psiakrew”, „cholera”. Działo się to przecież już po teatralnych debiutach Reymonta i po jego pobycie w Londynie.
    Chodziło Lorentowiczowi o przedstawienie Reymonta jako wiejskiego, nieobytego chłopaka, o długich prosto obciętych włosach, nad którym on dopiero roztoczył patronat.
    Te fantazje Lorentowicza publikowane bezkarnie po śmierci Reymonta, ukoronował ogłoszony w Kurierze Porannym artykół pod tytułem „Frak Reymonta”.
    Oto on pierwszy, Lorentowicz, wydobył i ujawnił, sensacyjne, wręcz rewelacyjne dowody, że Reymont był terminatorem, czeladnikiem krawieckim, a jego mistrz, jakiś krawiec Jakimowicz.
    Lorentowicz świadomie przemilcza okoliczność, znaną mu jako wieloletniemu przyjacielowi Reymonta, że ów pan Konstanty Jakimowicz był szwagrem Reymonta, mężem jego rodzonej, ukochanej siostry, p. Katarzyny z Rejmentów Jakimowiczowej. Znał przecież doskonale siostrzeńca Reymonta inż. arch. Sylwina Jakimowicza, Dyrektora Departamentu Kultury i Sztuki.” (z Kroniki Talikowskich)

  102. Próbuję Ci coś powiedzieć i nie bardzo mi wychodzi. Intuicja tu nie ma nic do rzeczy. Lorentowicz wcale nie przedstawia się jako promotor i opiekun Reymonta. Ja czytałem te wspomnienia. Mam je tu obok. Napisał, że Reymont przyjechał do Paryża w butach z cholewami i co z tego? Może Reymont nie mówił psiakrew cholera jasna? Może mówił bez przerwy o immanencji w transcendencji?  Jeśli jest tutaj jakaś zazdrość to dokładnie taka sama, o jaką oskarża się mnie w stosunku do Ziemkiewicza. Reymont to człowiek Natansonów, którzy wykreowali go na pisarza, Natansonowie obstawiali dwa rynki – polski i francuski, ich działania mają charakter polityczny, podobnie jak działania dzisiejszych sponsorów pisarzy. Niemcy obeszli się z nimi bardzo brutalnie….Nie chcę palić tematów, które są w książce. To co zacytowałaś, to głupstwa niestety. Jakimowicz wygrał na loterii, Reymont dostał odszkodowanie, a panny Balcerkówny wyszły bogato za mąż. Niesamowity zbieg okoliczności. A jak ktoś ma coś przeciwko to znaczy, że jest zawistnym grafomanem i niespełnionym erudytą. Już przestań….

  103. I jeszcze ten Sylwin Jakimowicz zainstalowany jako dyrektor departamentu w ministerstwie zarządzanym przez Przesmyckiego, kumpla Reymonta od kielicha, coś pięknego i niedrogo. A najważniejsze, że siostra była ukochana, a pan Władysław po ludzku dobry, co mogą potwierdzić liczni świadkowie….

  104. Arystokracja…

    https://www.google.pl/search?q=arystokracja&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&ved=0ahUKEwi2vrisu9HTAhWMFywKHQ0wDTUQiR4ImwE&biw=1366&bih=662#imgrc=r11dh8OCWHVoLM:

    Arystokracja (gr. ἀριστοκρατία aristokratia, od wyrazów ἄριστος aristos „najlepszy” + κρατέω krateo „rządzę”) – najwyższa warstwa społeczna wykształciła się w starożytnej Grecji, podczas najazdu Dorów w 1200 r. p.n.e. Mianem arystokracji określa się zatem elitarną warstwę społeczną, zajmującą najwyższą pozycję w społeczeństwie, do której przynależność wynika ze szlachetnego urodzenia i jest dziedziczna (arystokracja rodowa)

    za wiki.

    A ten Mistewicz to z których to?

    Przepraszam za ten wtręt, ale gdy słyszę o różnych arystokracjach czegoś tam – w tym od gotowania na gazie, od czego jest specjalistą pan Mistewicz – to ostrzę ucho i szukam drogi ucieczki. Za komuny niektórzy epatowali „arystokracją ducha” – zazwyczaj byli to aspirujący gołodupcy, całkowicie zależni od szefów ich związków zawodowych /a ci szefowie – to już w ogóle szkoda gadać…/. Jak pisarze – co to o nich wielekroć rozmawialiśmy. Gołodupcy aspirujący nie są aktualnie w modzie /bieda w ogóle nie jest w modzie/ przeto mamy nowe hasło: arystokracja rozumu. Strach się bać, jakie to głodne kawałki /Sigma przytoczyła powyżej/ będą pod tym hasłem wciskać. Pod terrorem, że to przecież arystokracja i „słuchać się” należy.  A przecież rewolucja ścięła i anihilowała arystokrację, jak pamiętamy. No i proszę – dzieci rewolucji już powróciły do pojęcia arystokracji. „Arystokracji”…

    Skądinąd to też prosty dowód na cele rewolucji socjalistycznej.

  105. To jest chyba czasami tak, ze w zaleznosci od tego czego bronimy, a co krytykujemy, wyszukujemy akurat takie relacje, ktore by to potwierdzaly. Zacytowany przez Ciebie fragment pochodzi przeciez z tych „upiekszajacych”kronik Stefana Talikowskiego.

  106. A pan Wieszczycki, ktory mocno krytykuje to upiekszanie zastosowane przez jego wuja Stefana i troche sie na nim prade mowiac wyzywa – drugi okaz..Jego wywody, zamieszczone we wstepie do tych kronik, tez jakies takie..

  107. Wieszczycki – po zacytowaniu roznych wersji zyciorysu Reymonta, dodaje od siebie:

    „Rodziną Stefana Talikowskiego była żona Reymonta, Aurelia. Była ona super damą na skalę europejską, na wiele zachowań Reymonta reagowała pobłażliwie, ale wielokrotnie widać było jej interwencje. Jeśli ktoś pogubił się w chronologii wydarzeń, uprzytamniam, że pierwsze kontakty zakończone zaręczynami miały miejsce dość długo, a nawet bardzo długo przed zdobyciem przez Reymonta pieniędzy za odszkodowanie za katastrofę kolejową, nie mówiąc o nagrodzie Nobla, którą otrzymał pod koniec swojego życia. Rola Lolka Schatzschneidra [2]  w nękaniu kolei i wydobywania kolejnych zaliczek przesądziła o powodzeniu procesu.

    Aurelia wprowadziła go w wielki świat, który wtedy nazywał się „odpowiednim towarzystwem”. Nawet majątek Jakimowicza, pochodzący z wygranej na loterii nie był w stanie konkurować z koligacjami żony. To dwa światy, których zetknięcie nazywano mezaliansem. Ocena z pozycji chwili obecnej nie ma nic do rzeczy. Bez dostania się do „wyższych sfer” Reymont nie mógł mieć takiego życiorysu, jaki znamy, nie było by wygranego procesu z koleją i zgłoszenia do Nagrody Nobla. Dlatego wyfraczonego laureata Nagrody Nobla tak chętnie w pewnych kręgach chciano by widzieć jako samouka w chłopskiej sukmanie, bez znajomości obcych języków, bez wykształcenia, bezkrytycznie praktykującego katolika. Ale Aurelia dbała o godność swego męża, nawet wtedy, gdy nie patrząc na dekalog ją zdradzał. Szkoda, że na grobie Reymonta jest tylko wzmianka, że pochowano tam również żonę, ale bez jej nazwiska panieńskiego.

    Rozdział ten nie ma charakteru monografii o życiu Reymonta. Jest wyłącznie próbą zwrócenia uwagi na niebywałą ilość zakłamań, przeinaczeń, przerysowań, świadomych przemilczeń zmieniających znaczenie podanych faktów, pominięć mających zasadnicze znaczenie dla kariery, naciąganie interpretacji postępowania Reymonta by uczynić go „jednym z naszych”. Sam Reymont za życia nie prostował tych zakłamań, a nawet tworzył nowe kłamstwa, do niektórych przyznając się przyjaciołom. Kłamstwa te miały w jego świadomości charakter gry aktorskiej, fikcyjne zdarzenia i jego w nich rola miały być ciekawym spektaklem teatralnym, który nie tylko miał się podobać, ale i wywoływać zamierzone przez niego reakcje widowni i słuchaczy. Uważał, że jako człowiek sztuki ma prawo do pewnych przerysowań, ubarwień, tworzenia wizji pewnych zdarzeń i nie ma to nic wspólnego z faktami natury historycznej. To, że się tym artystycznym spojrzeniem na świat nie rozstawał w prozie życia, wywoływało żarty i prześmiewki, jak na przykład jego raport służbowy o śmiertelnym wypadku na torach w jego odcinku drogowym.

    Faktem niezaprzeczalnym jest nie tylko Nagroda Nobla, ale i to, że w pełni na nią zasłużył i był wielkim człowiekiem z całym bagażem znaczenia tego słowa. To nie święty o nierealnie krystalicznym życiorysie do naśladowania. To człowiek, który zadziwił świat nie dając szansy innym, bo byli przy nim za mali. Dlatego ci mali nie naśladują mistrza, ale próbują się z nim zabrać jako my…………. Darujmy sobie listę „współspadkobierców” Wielkiego Reymonta.”

  108. Nie podoba mi się człowiek, który wiele lat po śmierci swojego ponoć przyjaciela, przedstawia go w książce jako nieokrzesanego przygłupa, o czym sam już wczoraj pisałeś (te piwnice Saint Chapelle!). I nie porównuj się sam do Lorentowicza;-). Ciebie też czasami muszę nieraz ostro bronić przed miłośnikami Ziemkiewiczów.

    Poza tym, nawet jeśli Reymont był „człowiekiem Natansonów”, nie ważne jak to interpretując, to jego talent nie ulega wątpliwości. Bo skoro panowie N. mieli takie możliwości, to sobie mogli Miriama na Noblistę wykreować, albo Lorentowicza. Tylko, że im talentu nie dostawało.

    Mnie tam „sponsoring” w formie zamawiania utworów nie dziwi, bo istniał przynajmniej od czasu trubadurów. Reymont się jak Twardoch przecież nie sprzedał i na szkodę Polski ani Kościoła nie działał (wbrew sugestiom niektórych wczorajszych komentatorów). Nawiasem mówiąc, w tej historii z rosyjskim papierosem nie ma słowa o jego udziale w rozmowie, więc wyśmiewanie go jako człowieka – chorągiewki, jest bez sensu. Na tej zasadzie zarzucano Korwin – Milewskiemu, że był „kataryniarzem”.

    Dialog odbył się między Wyspiańskim, poddanym austriackim przecież, a ojcem autora Kroniki Talikowskich: „Ojciec opowiadał, że w drodze do parku Jordana, w powozie, częstował Wyspiańskiego papierosem. Wyspiański wymówił się. Ktoś z jadących zauważył „ale to rosyjski” – „jak rosyjski” powiada Wyspiański – „to spalić go” i zapalił papierosa.

    Podobnie z zarzutem o podejrzanym szczęściu małżeńskim panien Rejmentówien (tak mają w metrykach chrztu). Dwie pierwsze siostry były kilkanaście lat starsze od pisarza i Natanson raczej na ich zamążpójście (czy wygraną na loterii męża) wpływu nie miał, bo wtedy Władek dopiero koszulę w zębach nosił, a i przez pierwsze kilkanaście lat życia za wyrodka uchodził. A w wielodzietnych rodzinach starsze rodzeństwo wspiera potem młodsze. Był zresztą jeszcze stryjeczny dziadek, kanonik z Tuszyna…

    Mnie zresztą nie chodzi o zaprzeczanie Tobie pewnie lepiej znanym faktom o kształtowaniu rynku książki przez Natansonów, tylko o proporcje w ocenie ludzi i ich talentów. Po co mamy linczować Reymonta? Nie widzę związku. Tylko tyle i aż tyle. Myślę, że trzeba Bogu dziękować, że takiego Micińskiego albo Przybyszewskiego nam na wieszcza Natansonowie nie wykreowali obok Stefana, bo byśmy tego nie zdzierżyli. Reymont to prawdziwy, samorodny talent i jedyne jego szczęście (ta loteria Natansonów), że w drugiej połowie swojego życia po świecie się trochę powłóczył. Dzieci nie miał, trochę tych siostrzeńców wspierał (ale najpierw go siostra i szwagier wspomogli), ale to na owe czasy było normą. Nie sprzedał za to duszy, więc na takie kamienowanie nie zasługuje. Chyba, że masz jakieś inne dowody.

    Los Natansonów mi lotto. Nosił wilk razy kilka, ponieśli i wilka, albo widać trafiła kosa na kamień.

    No i po kolejne: czy my się musimy we wszystkim zgadzać?

    Poczekam na I tom Baśni socjalistycznej, to może lepiej zrozumiem, co chcesz mi powiedzieć.

  109. Żaden święty nie ma krystalicznego życiorysu

  110. To nie do końca tak. Wydaje mi się, że mam duże wyczucie fałszu i w cytowanym tekście dzwonek alarmowy się nie włącza. Za to niemal w tym samym fragmencie wspomnień Stefana Talikowskiego uderza praktycznie brak wzmianki o trzecim mężu kuzynki Aurelki, Czeszerze Mec;-), ani o jego udziale w spadku po Reymoncie. Ani nazwiska, ani obecności na rautach, brydżykach czy kolacyjkach. Tudzież o tym jak go żona modliszka po wybuchu wojny potraktowała. No chyba, że będzie o nim w innym rozdziale, bo dopiero V mam za sobą. Jeszcze nawet filmu z pogrzebu Reymonta nie udało mi się obejrzeć, bo to prawie 1,5 godziny, a zaraz muszę definitywnie odejść od komputera.

  111. Oni wszyscy jak już się „dorobią” (czyt. nakradną) to wzlatują nad „suchego przestwór oceanu”  i innym wmawiają że nic tak nie uszlachetnia jak „ciepła woda w kranie”, albo godne obchodzenie „dnia flagi”. 

    Ale spróbuj sięgnąć po ten ich „ciężar i odpowiedzialność”, albo przypomnieć skąd to wszystko mają i za czyje „cierpią miliony” a zaraz stają się dziwnie nierwowi, i zaczynają pieprzyć zupełnie co innego… Zamiast „wystarczy być”, pytają „jak żyć”. Banda hipokrytów i oszustów

  112. Kurczę. Nadzieja dał opis działania gangu, który wciągnął Reymonta jako pożytecznego idiotę, ożenionego z osobą wyrachowaną i podłą, która miała w nosie, czy on ma kochanki, czy nie. I on to doskonale rozumiał…nic tam więcej nie ma.

  113. „A ten Mistewicz to z których to?”. A z tych wykładowców Szkoły Milicyjnej w Legionowie. Wedle jednego artykułu pt.:’..Perły w koronie Służby Bezpieczeństwa” z dnia 30.06.2011 (link poniżej) podają m.in że niejaki Teodor Mistewicz został najpierw zwerbowany na TW jako student filozofii w 1961 r, a w 1968 r. napisał podanie o przyjęcie do SB i po różnych kursach i padgatowkach wyrychtował się na wykładowcę Szkoły Milicyjnej w Legionowie w stopniu kapitana i doktora jednocześnie. W wolnych chwilach jeździł jako pilot Orbisu (ale się mieli z pyszna ci, co pili i dowcipy opowiadali). W artykule jest następująca wzmianka: :”…W raporcie z września 1989 r. napisał, że jego syn Eryk utrzymuje kontakty z rówieśnikami – obywatelami Algierskiej Republiki Ludowej….”. Są też ciekawe załączniki – zdjęcia dokumentów z IPN.  Jako pierwszy załącznik dot. kpt Teodora Mistewicza ojca Eryka jest świadectwo ukończenia Szkoły Oficerskiej Służby Bezpieczeństwa MSW z 22 grudnia 1970 r. o treści następującej:”…Ob. Mistewicz Teodor syn Władysława ur. 9.II.1938 r. w Gołąbkach ukończył Szkołę Oficerską Operacyjną Nr 2 Służby Bezpieczeństwa MSW w czasie od 6 stycznia 1970 do 22 grudnia 1970 z wynikiem ogólnym bardzo dobrym…”. Szybko ich szkolili:))) Ostatni załącznik to odręczny wniosek/prośba z dnia 17 czerwca 1988 r. kpt dr Teodora Mistewicza o wydanie zgody na wyjazd jego syna Eryka na Seminarium w Strasburgu( Francja) w ramach Ogólnopolskiego Komitetu Pokoju (dalej nie mogę odczytać) w dniach18-26 czerwca br. w charakterze reprezentanta grupy (…) „Wolę Być”…”.

    To taka „nowa arystokracja III RP”. A teraz wystarczy poczytać  biografię własną synka Eryka jn.  i można się uśmiać po pachy. Niby tatusia się nie wybiera, ale od razu widać, dlaczego taki zdolny i „wogle”,

    http://erykmistewicz.pl/kim-jestem/

    http://niezalezna.pl/12689-perly-w-koronie-sluzby-bezpieczenstwa

    http://niezalezna.pl/uploads/zalacznik/12689135550482916551.jpg

    http://niezalezna.pl/uploads/zalacznik/12689135550482916558.jpg

  114. Właśnie próbuję Ci wyjaśnić, że on go wcale tak nie przedstawia. To tak, jakby ktoś przeczytał mój wstęp do książki Toyaha o liściu i skomentował to, że ja się z Toyaha nabijam. Weź to wreszcie zrozum.

  115. Film sie urywa po 2 munutach, przynajmniej u mnie.

    Aja wlasnie dotarlam do artykulu prasowego o genezie tatarskiego rodu Talik-Talikowiczow.

    http://kronikatalikowskich.com/pl/138#poczatek

  116. Rynek książki to rynek propagandy. Talent nie ma tu nic do rzeczy. Moim zdaniem Reymont nie miał talentu, ale realizował zlecenia. Konkurencja na rynku w Królestwie i Galicji, bo tylko tam można było konkurować toczyła się pomiędzy Niemcami, a Francją. Każdy dobierał sobie swoich autorów i usiłował ich promować. To znaczy promowali ich głównie Natansonowie za pieniądze III Republiki. Niemcy zaś aranżowali zgony promotorów. Do tego dochodzi rozwinięta na niespotykaną skalę akcja wyłudzenia i rabunków dokonywana przez kancelarie adwokackie, zbrojne bandy i urzędników rosyjskich. Takie są fakty, a Ty na ich tle usiłujesz „ocalić talent Reymonta”, bo nie był w końcu ani Micińskim, ani Przybyszewskim. Może zaczniemy bronić także Andrzejewskiego, bo przecież napisał kilka dobrych rzeczy, czemu nie? A Żeromski napisał „Rozdziobią nas kruki, wrony”, piękna nowelka przecież, dlaczego się za nim nie ująć?

  117. Czy ktos z Panstwa czytal tekst Reymonta „W palarni opium”? To kolejny trop  w poszukiwaniu zrodel znajomosci Wiktora Margueritte z Reymontem. Margueritte w „Chlopczycy” realistycznie opisywal paryskie palarnie opium. Moze tam sie poznali? 🙂

    tak, czy owak posrednikiem byl Teodor de Wyzewa, ktory publikowal w Revue de deux Monde, tak jak bracia Margueritte. DE Wyzewa, urodzony na Podolu, byl jednym z pierwszych propagatorow Reymonta we Fr. np artykul porownujacy reymonta do Turgieniewa z 1910, z fragmentem przekldau  „Marzyciela”

  118. Arystokracja rozumu, niezbędnik inteligenta no i wspominana tu kiedyś chyba  Szkoła Liderów http://www.szkola-liderow.pl/ już po przejściach http://ogloszenia.ngo.pl/wiadomosc/1650690.html a poprzez panią https://pl.wikipedia.org/wiki/Anna_Radwan-R%C3%B6hrenschef o nazwisku prezesa http://www.rohrenschef.pl/zespol/wspolnicy-/marcin-radwan-rohrenschef/ połączona bezpośrednio z fundacją https://pl.wikipedia.org/wiki/Instytut_Bronis%C5%82awa_Komorowskiego która wspiera działania na rzecz zwiększenia bezpieczeństwa w Polsce i w Europie w wymiarze politycznym, militarnym, gospodarczym oraz społecznym. Klasyk stwierdził, że „kadry decydują o wszystkim” a skoro tak, to wygląda na to, że wszystko może być już zapięte na ostatni guzik.

  119. Oczywiście, Reymont jest podobny do Turgieniewa, bo obaj są pisarzami rosyjskimi, a od roku 1899 Rosja i Francja idą pod rękę. A Stasiuk jest prawie tak dobry jak Hłasko, wyrazista, męska proza…ho, ho, tak, tak….

  120. Czy to aby ta sama szkoła, której przewodził docent Przybył?

  121. No proszęższsz 🙂 Jesteś genialna, Panthero!

    A ja tylko na tę gminną do bólu gębę spojrzałam, bo nie znałam owego M..

    Najładniejsze jest to

    : w charakterze reprezentanta grupy (…) „Wolę Być”…”.

    Naturalnie pilot Orbisu też cymes w tym fachu :)))

  122. Inna. Ta szkoła leaderów mieści się niedaleko Sejmu, żeby młodzi leaderzy mogli się nawdychać trujących wyziewów z krynicy demonkracji bijących. Szkoła leaderów pana doktora Przybyła mieści się w Skierniewicach.

  123. A Karnowski z panem Erykiem wspólnie książkę napisali. „Anatomia władzy” się nazywała.

  124. Cbdo. Jeszcze do tego dodają formułę „arystokracji”.

  125. Talent to w 90% determinacja. Reymont zatem miał talent, np. ja bym „Chłopów” za żadne pieniądze nie napisał. Nieistotne przy tym, czy bym w ogóle umiał, bo przede wszystkim nie starczyłoby mi determinacji. Zwłaszcza determinacji w kontakcie z korektorami sponsora. Pomyśl, że miałbyś napisać 1000 stron „Baśni”, której każdy rozdział musiałby mieć akceptację działu marketingu…

  126. >>…I jeszcze jedno. Na tym przykładzie, podobnie jak na przykładzie Wiktora Margueritte dobrze widać do czego służą pisarze realiści. Do zakłamywania obrazu rzeczywistości. Do łgania w żywe oczy na temat prowadzenia się wiejskich i miejskich dziewczyn oraz tego jak wyglądała praca w fabryce i dziki kapitalizm. …<<

    Ja tylko jednego w Pani obronie Reymonta nie rozumiem. Wszyscy tutaj oburzamy się na Jerzy Kosińskiego za „Malowanego ptaka”. Głównym powodem oburzenia, jest to, że dzieło to daje przekłamany obrazy rzeczywistości w okupowanej Polsce. To, że Kosiński zrobił to nieudolnie jest to mała pociecha, ponieważ książka ta stała się narzędziem wrogiej nam propagandy.

    Było wczoraj i dzisiaj podnoszone (między innymi przez pana Wawrzyńca z Brzezin), że Władysław Reymont daje nam przekłamany obraz ówczesnej wsi. To, że akurat robi to zręczniej i lepiej od Kosińskiego to też – przynajmniej dla mnie – żadna pociecha. Ponieważ ten obraz tworzony przez Reymonta posłużył do siania propagandy nam wrogiej.

    Proszę oddalić ten zarzut, bo on jest zasadniczy przynajmniej dla mnie. Wszystko inne Pani wybaczy to dla mnie rzeczy drugorzędne, bo jak pisze Coryllus literatura to propaganda, albo na życzliwa, albo nam wroga. To byłoby tyle.

  127. Też mnie troszkę zdziwiło, że idą tak na rympał, ale to by się zgadzało z „kolegowaniem się z Gudzowatym jr”. Sami swoi na swoim.

  128. Jakbyś był na pensji to byś napisał. Nie takie rzeczy ludzie robią pod przymusem

  129. Aż mi głupio:))) Ale w sumie pan Eryk o „anatomii władzy” , przynajmniej w naszej Ojczyźnie – wie praktycznie wszystko:))) Nie wiem, co wie pan Karnowski. Może pan Eryk użył pana Karnowskiego do „uwiarygodnienia się na prawicowca” czy jak tam. Jemu udzielają wywiadów największe autorytety nasze. Np. pani Agnieszka Romaszewska. Czyżby ona też „niepoinformowana”? A podobno oni tam w tej Warszawie to wszystko wiedzą najlepiej:)))) Więc zapewne i to, gdzie „chodził do roboty” dr Mistewicz senior.

  130. Chiba nie. Prawdopodobnie znalazło się za mało kandydatów na leaderów wśród zainteresowanych czymkolwiek ze szkołą leaderów związanym, a tym bardziej za mało leaderów wśród kandydatów na leaderów.

  131. Użył go jak Bronisław Natanson Reymonta po prostu…

  132. Za to warszawska szkoła leaderów działa jak burza. Uczy tam pani Makowska de domo Bul-Komorowska. Ta szkoła dostaje kasiorę od ambasadora USA, Fundacji Adenauera, PrajsŁotersa, Samsunga, MSZ-u, Erasmusa i tak dalej. Doją tam środki publiczne do upojenia.

  133. Jak tak sobie poczytalam te korespondencje Reymonta po katastrofie, to widac wyraznie jak ogromna byla presja na napisanie tych „Chlopow”. Zlecenie mial juz od 1897 bodajze, cos tam zaczal pisac we Francji, tu dlugi, tu klopoty ze zdrowiem. Z nieba spadla mu pani Aurelka i zaczelo sie finansowo lepiej wiesc (w sprawie uzyskania odszkodowania ponoc niemala role odegral jeden z czlonkow rodu Talikowskich, adwokat), po katastrofie zewszad rowniez naciskano na pisanie. Ale zgadzam sie z Panem: z beztalencia nie udalo by sie wiele wycisnac. Mysle, ze sponsorzy wiedza jak sobie kogos uzaleznic: czlowiek z talentem, dlugami i zobowiazaniami  jest chyba dla nich najlepszy.

  134. Czyli „powtórka z rozrywki”. Wszystko już było. Tylko trzeba się uważnie rozejrzeć:))

  135. W jakimś sensie muszę to poprzeć: najlepszą muzą, weną i egerią  dla artysty jest forsa.

  136. ach ta Wiki

    W 1200 roku a. Ch.n. nie było żadnej Grecji.

    Taka np. Hellada pojawiła się  dopiero jakieś dobre siedem  wieków później.

    A określenie Grecja (na tereny – z grubsza-  dzisiejszego państwa o tej nazwie), to czasy
    najzupełniej nowożytne.

  137. „… na zlecenie instytucji demokratycznych…”. Pan Mistewicz cały w domysłach i mgle i … dotacjach. A nam szarym żuczkom pozostają tylko rozdziawione gębusie, podziw, domysły i mgła, bo kasa jest już zainwestowana.

  138. Wiesz, jak już wyciągają taki rewolucyjny fejk jak „arystokracja”, to jest za późno, sądzę. Wszystko jest dopięte…

  139. Wiesz, Unu, chodzi generalnie o to: „najlepszy – rządzi”. Tera Mistewicz i jego mistewicze. To ten drugi sens rewolucji, bo pierwszy to przejęcie własności.

  140. To mi bardziej wygląda na to, że p. E. Mistewicz jest w roli „oficera prowadzącego”.

  141. To już  nawet nie chodzi o to, że zakłamał rzeczywistość życia wsi w drugiej połowie XIXw. Chociaż właśnie zakłamał, a nie konfabulował. Mógł przecież w Chłopach wymyślić jakąś wyimaginowaną nazwę wsi, mógł umieścić w akcji jakieś typowe chłopskie charaktery, co mu szkodziło, jak już tak się uparł pokazać prawdziwego ówczesnego chłopa. Ale nie. Nawet nazwiska umieścił autentyczne, a oni tam żyją do dziś. Czy to tak daleko było z Warszawy do Lipiec? I jeszcze przy trasie kolei? Każdy mógł te parę kilometrów z Warszawy pojechać i się przekonać, że Reymont to realista, że hej. Ci chłopi go tam żywili i czasem pożyczali po parę rubli, no bo jak to na wsi. Tak się im się odwdzięczył cwaniaczek. Nawet jeśli ktoś mu kazał tak namalować obraz lipieckich chłopów, to nic go nie usprawiedliwia. No, może pieniądze, bo jakoś dziwnie czuł mocny do nich pociąg. I po co mu to wszystko było. Przecież w podobnej wsi trochę ponad 100 km. od Lipiec przyszła na świat Święta Siostra Faustyna.

  142. wiem, wiem, ale ja  z Wiki mam nieustannie „na pieńku”.

  143. Rzeczywiście jest wiele tych szkół liderów. Jedna jest powiązana z instytutem Bronisława Komorowskiego i chyba jest najstarsza bo reklamują się tak „Szkoła Liderów powstała 20 lat temu z inicjatywy profesora Uniwersytetu Oxfordzkiego Zbigniewa Pełczyńskiego.” http://ofip.eu/organizacje/fundacja-szkola-liderow/#/plugin/search/result   Druga z Sosnowca http://szkola-liderow.eu/ („stanowimy zespół specjalistów: psychologów, psychoterapeutów, trenerów, coachów, pedagogów, interwentów kryzysowych. „brrr, z jakiejś fundacji Aplica http://szkola-liderow.eu/fundacja-aplica/ http://www.krs-online.com.pl/fundacja-aplica-krs-1261281.html ) Ale ci to chyba szkolą spirytualistów i wróżki. Jest nasza ELITARNA szkoła liderów ze Skierniewic pana Przybyła, która ma kształcić kadry dla Skierniewic. Trudno znaleźć jakieś info poza tym o otwarcia http://skierniewice.naszemiasto.pl/artykul/elitarna-szkola-liderow-w-skierniewicach,2401777,artgal,t,id,tm.html i o wykładzie GB z marca 2015 http://na-argumenty.neon24.pl/post/120726,grzegorz-braun-jaki-los-szykuja-polsce . Jest  też w Mielcu http://www.obywatelski.mielec.pl/2017/02/oni-beda-przywodcami-szkola-liderow-miasta-mielca.html  a tu piszą o rekrutacji i absolwentach m.in. prezydent Daniel Kozęba. Jest też XXIII Szkoły Liderów Społeczeństwa Obywatelskiego http://fundacjapzu.pl/zapraszamy-do-szkoly-liderow.html  organizowana pod patronatem PZU.  Wygląda zatem na to, że jest to jakiś ogólnopolski program z bardzo poważnym budżetem.

  144. Tak z perspektywy czasu widzę, że źródłem głównego konfliktu w „Chłopach” jest ziemia. Boryna miał za mało ziemi. A tutaj dzieci już dorosłe, żonate … W tle zaś bezmiar pańskiej ziemi …

  145. Trzeba będzie kiedyś wydać nieocenzurowaną wersję Ziemi Obiecanej

  146. Chyba muszę tych „Chłopów” przeczytać

  147. Boryna mnie się tam widzi jako nowy ziemianin. Ale jak pisałeś co taki ziemianin nawet jak był bogatym chłopem mógł zdziałać wobec konkurencji na rynku. Byłby bezbronny wobec banków i pośredników. Przewrotne to jest, Reymont szantażuje nas miłością Boryny do ziemi.

  148. Dla mnie to jest demaskacja. Ponieważ Reymont niechcący ujawnia i opisuje do czego prowadziło uwłaszczenie chłopów. Tych chłopów łatwo było potem obrócić przeciw dworskim włościom. Wcale się nie dziwię, że ludowcy popierali jego kandydaturę do Nobla.

  149. Ci z mojego miasta szkolą między innymi kołczów, a może kołoczów? Tyle że kołocz z kiejzom można dostać po drugiej stronie Brynicy, w Szopienicach, skąd niezrównany patriota ślunski Kazio Kuc pochodzi.

  150. Ge-nial-ne !!!

    Nie moglam sobie przypomniec i skojarzyc skad mi jest znajome nazwisko tego calego Eryka… a to po prostu  synus SB’ka… tak samo… jak „stokrotka” coronia… i to jeszcze wszystko opisane przez wielce „niezalerzna” dziennikarke  Kanie Dorote… kolezanke Dochnalowej malzonki… psiapsiolki „Bezy” Kwachowej…

    … a dzisiaj pan Eryk… dziecko szczescia… jeszcze wieksze „objawienie ludzkiego geniuszu” niz tatus… u „nowego” prezesa PR pana Jacka Sobali… silnie „przywiazanego” przez lata do „partyzanta”  Sakiewicza…

    … ladnie, ladnie… coraz ladniej !!!

  151. No nie! To tylko Balcerek-Rejment-Reymont tak chce, żebyśmy tak myśleli o Borynie, że dla niego to tylko ziemia i ziemia.  Przecież Boryna z panami ,,poszedł do lasu” na powstanie. Może sam Reymont jak wracał z karczmy mocno napity to tak myślał o tych chłopach, że zamiast się napić jak ludzie,  to tylko o tej ziemi gadali, że to trzeba i tamto zrobić, że do kościoła iść.  Tu tak naprawdę chodzi o własność. On tego nie mógł pojąć, że własność jest dla tych chłopów najważniejsza. Jedynie to prawdziwie odmalował Kubę, bo chyba tylko z takimi mógł mieć kontakt. Dla Kuby własność była naturalną świętością, chociaż był tylko parobkiem.

  152. Ja piszę o powieści. Co z „Chłopów” wynika. Nie piszę jak naprawdę wyglądały stosunki na wsi.

  153. Ależ oni naprawdę uważają się za „arystokrację” a w każdym razie za „twórców rodów arystokratycznych”. To widać, słychać i czuć.

  154. Więc zapewne i to, gdzie „chodził do roboty” dr Mistewicz senior.

    http://katalog.bip.ipn.gov.pl/informacje/52206

    http://rebelya.pl/forum/watek/29835/

    http://coryllus.salon24.pl/320420,wole-byc-ubekiem

     

    Piszą:

    Teodor Mistewicz, bo o nim mowa, był w Legionowie jednym z najlepszych wykładowców i najważniejszych ideologów w latach 80. Kontaktem poufnym SB został pracując jako instruktor w Dziale Zagranicznym ZG ZMW.

    ( http://niezalezna.pl/12689-perly-w-koronie-sluzby-bezpieczenstwa)

  155. Wygląda na to, że tytuł „oficera prowadzącego” w III RP jest dziedziczny i odpowiada tytułowi „markiza” w XVII Francji:))) Taka „nowa arystokracja” strugana od 1939 i 1944 r. Z „salonem numer I na Krzywym Kole”:)))

  156. Przyznam, że dla mnie to lekkie zaskoczenie, ale ja jestem ze wsi a nie ze WSI:))) Okazuje się, że „take arystokracje” mamy już jawnie od 1989 r. a dyskretnie od 1944 r.

  157. Co jest arystokracya?
    Wybrane fragmenty z eseju Jean Charles Leonard Simonde de Sismondi (1773-1842)

  158. A i brzmi niemal jak „swołocz

  159. Bystrzak i w dodatku to dziedziczne:))) Kpt Teodor był „najlepszym wykładowcą ” w Szkole MO a syn „ma gadane” w telewizjach i „szkołach kołczów i liderów”. A ostatnio nawet „nowych arystokratów”. Zajady mi się ze śmiechu już robią od tej ciągle nabywanej wiedzy. Jak nie Władysław Reymont Balcerek i kółka spirytystyczne oraz odszkodowania transportowe i 5 rubli nie oddane Borynie Maciejowi za podwiezienie furmanką, to Krysia Janda i jej „sztuki” a na dobry finał – „kołcz kołczów” ze szkołą milicyjną w Legionowie w drzewku genealogicznym.  Jaki ten świat jest ciekawy:)))
    PS. No właśnie ten link z niezalezna.pl okazał się taki „bąbowy”.

  160. Arystokracja rozumu – Eryk Mistewicz – to tez prezes zerowiska-fundacji… o wdziecznej nazwie… instytut nowych mediow… zapewne to kolejna „miedzynarodowa konfraternia nadludzi”… a celem tego systemu zapewne bedzie  robienie merdialnych ustawek… co nie tak dawno mialo miejsce z bezczelna wrzuta, ze Marine LP z Prezesem cos tam zrobia… a dzis „nasza” merdialnia bije piane z zenujaca fraza Macron’a…

    … szkoda, ze do tej tandetnej i zenujacej wrzuty Prezes Kaczynski w ogole sie odnosi… bo akurat juz od kilku dni Marine LP obiecuje Frankom, ze… jak wygra wybory to zrobi porzadek z oligarchami miedzynarodowymi… i ogolnie chwali rzad w Warszawie.

    To co powiedzial Macron jest juz passe… zapewne „zdano” sobie sprawe z tego skandalicznego babola dyplomatycznego… i „profesjonalizmu” wscieklej psiarni merdialnej.

  161. Jestem na pensji i różne rzeczy robię, ale są takie, co do których wiem, że nie dałbym rady. A taką pewność można mieć tylko wobec tego, co się z grubsza robić potrafi. Napisanie 1000 stron propagandy wymagałoby ilości alkoholu, które zabiły by mnie gdzieś ok.1/3 „dzieła”.

  162. Jacek Siemieński, właściciel Sosnowca,  Klimontowa, Zagórza. ..pierwszy oczynszował swoich chłopów. Steirxył szkołę. ..gdzie i jego krew na Wanda Malczewska uczyła.

    Był przełożonym Zakładów Opiekuńczych  ziemi Olkuskiej. ..

    Jego dwór nazywano  Małymi Atenami. Musiał się,  jsko powstaniec Stoczniowy szybko i za bezcen wyprzedzać i uciec do Krakowa przed aresztowaniem i zsylką.

    Wykupił bo wspominany tu wczoraj  von Kramsta. Ziemia,  2 kopalnie itd..za 600tys.rubli.

    Gdy kosztorys czeladzkiego kościoła opuewał na 200tys.

    Ale wloscianie byli zadbani, zdrowi,  wykształceni.

    Pracowali z pożytkiem. ..jak Apostoł Zagłębia. .ks Augustynik.

    Jak inni..

    Mój pradziadek był też uczniem Wandy Malczewskiej…W szkole Jacka  Siemieńskiego.

    Nie poszedł do seminarium,  jak ks Grzegorz. ..założył rodzinę,  zrobił majątek. .

    Został okradziony z ziemi. Juz w wolnej Polsce. Wymuszona na nim sprzedaż….przy  ,,porządkowaniu, , waluty  W 1920.

    Z biedą, z Sosnowca przeniósł się do Czeladzi.  Syn ożenił się z panną z mieszczańskiej starej rodziny…Sztajerow.

    Takie losy…

    .

    Pradziadek zmarł szybko ze zgryzoty.

    .

  163. Eryka Mistewicza zapamiętałam z jesiennej kampanii wyborczej 2007. Wcześniej we wszystkich komentarzach był krytyczny dla rządu Kaczyńskiego. Aż nagle, po tym jak Nelly Rokita, via kancelaria prezydencka, znalazła się na listach wyborczych PIS, startując chyba na Rzeszowszczyznie.

    Mnie to zdziwiło niepomiernie, Jan Maria choć podgryzany, startuje z PO,  a jego żona z PISu. Jan Maria zresztą zrezygnował spontanicznie z kandydowania na oczach kamer, podczas rozmowy z Morozwskim.

    No, ale wracając do meritum. Nelly Rokita przemawiała na konwencji wyborczej w Rzeszowie? tak jak to ona potrafi. Na koniec, w studiu, komentatorzy w TVN24 zabrali się jak za uświadamianie widzów co mają myśleć. Eryk Mistewicz rozpromieniony powiedział:

    – „Swietnie wypadła. Nelly jak zwykle urocza jak zając w poziomkach…”

    Zając się do Sejmu dostał, a PIS zgodnie z planem przegrał.

  164. Brzmi, ale jedno z drugim niezwiązane, bo kołocz z kiejzom to ciasto z serem.

  165. Ja wiem Ojcze, że chodzi o powieść. To właśnie jest tak trudno u Reymonta oddzielić ,,Chłopów”od chłopów. Moim zdaniem, to był specjalny zabieg. Po to były te prawdziwe nazwy wsi i prawdziwe nazwiska, żeby się nie dało oddzielić fabuły powieściowej narracji od prawdziwego życia. I już teraz musimy tak myśleć o tamtych czasach i tamtych ludziach. Mnie to osobiście boli, bo jestem z chłopów, całkiem niedaleko od Lipiec.

  166. Oooo…

    … Karnowski… to strasznie „prawicowy” jest… a dla tego chyba „uwiarygodnienia” to pare lat temu nawet pania Marte Kaczynska… na „prezydetke” Polski streczyl… ale pani Marta sie wymigala… ze corkom musi „sie poswiecic”.

  167. chodziło o te koł(o)cze od szkoleń itp.

  168. No jeszcze jak to bedzie w oprawie muzycznej skandalisty Gainsburg’a… cpuna, nietrzezwiejacego alkoholika i nieprawdopodobnego dziwkarza… i jego kolegow… zwyklej zulii rodem z meliny… to im sie to wali juz na te wykolejone ryje…

    … ta banda juz nie kontroluje tego syfu, ktory wytworzyla… i nadal wytwarza !

  169. Trudno, proszę ojca, w kilku zdaniach i to że smartfona udowadniać, że coś nie jest wielbłądem. Ale może zanim mi bateria padnie, zacytuję pierwsze i ostatnie słowa z Chłopów:

    Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.

    Ostańcie z Bogiem, ludzie kochane.

  170. fraza Macrona nie jest żenujaca. Regime w jez. francuskim to po prosty każdy porządek władzy. Czyli nazwa  reżim dotyczy wszystkich tych, którzy  aktualnie dysponują    władzą polityczno-militarno-podatkową. To jest w języku francuskim określenie najzupełniej neutralne. U nas propaganda , aby obzydzic jakieś „wrogie” rzady stosowała w stosunku do nich określenie „reżim”, które miało się kojarzyć z łamaniem swobód obywatelskich, bezprawiem, terrorem i „prawicowym” odchyleniem w strone faszyzmu.

    Sta w Polsce określenie rezim jest jednoznacznie pejoraywne.  Jestem zdania, że p. Macron w ogóle nie rozumie o co u nas z tego powodu „kaman”.

    Jeszcze mogę rozgrzeszyć dziennikarzy , bo to osobnicy o masywnej ignorancji, ale jeśli w podobnej konwencji  komentują wypowiedź Macrona osoby w randze ministra, no to już groza.

  171. Koniecznie. Tam w Chłopach wśród wielu jest taka postać nowoczesnego katolickiego socjalistycznego świętego w osobie Rocha. I modli się dużo i dobry jest dla ludzi, że szukać podobnego. I kaganiec oświaty niesie prostemu ludowi i nawet ma taką nową koncepcję sprawiedliwości społecznej. Ani nie wiadomo skąd się wziął, ani kto go namaścił. Taki jest jakby prasłowiański.

  172. Jutro Ci odpowiem, bo mi bateria zdycha w smartfonie, a dostępu do komputera nie mam.

  173. Taki Reymont po prostu….osobiście tam przysłany przez bardzo poważnych panów z banku i wydawnictwa…

  174. To fakt… od ’89 jawnie.  Mysle, ze takich lekko zaskoczonych jak Pani czy ja, czy wielu z nas tu na blogu – to bedzie z pol narodu… lekko liczac.

  175. Ten z miasta cudów to chyba na zasadzie mimikry szkoli kołczów. Żeby już nie przynudzać ostatnie info : ten pan Zbigniew Pełczyński https://pl.wikipedia.org/wiki/Zbigniew_Pe%C5%82czy%C5%84ski jest członkiem honorowym Collegium Invisible https://pl.wikipedia.org/wiki/Collegium_Invisibile zakładanych przez pana Sorosa oraz „m.in. jest przewodniczącym Stefan Batory Trust w Oksfordzie (organizacji zajmującej się promocją edukacji, nauki kultury polskiej), członkiem Rady Powierniczej Polonia Aid Foundation Trust z siedzibą w Londynie. W 1988 w imieniu George’a Sorosa założył w Polsce Fundację im. Stefana Batorego. Obecnie jest członkiem Rady Fundacji.(…)” Czyżby pan Soros od prawie trzydziestu lat szkolił kadry administracyjne w Polsce, a ostatnio już szczebla powiatowego?

  176. Hugo Steinhaus przytomnie zauważył, że reżim po francusku oznacza dietę 🙂

  177. OK, miej na pieńku; wiki to poważna sprawa ze względu na zasięg i łatwość dostępu.

  178. Przed II. Nie wiem czy z żoną czy bez. Mam to gdzieś na dysku. Poszukam i dam znać 🙂

  179. Mnie też boli, bo właśnie takim kochającym ziemię gospodarzem był mój dziadek. To było podłe wykorzystanie dobroduszności i bezbronności chłopów. Właściwie ta książka to była/jest szydera.

    Wprawdzie ja już z tego nie korzystałam, ale moja mama i jej rodzeństwo często jeździli do szkoły kolejką z Rogowa. Mamę odprowadzał do kolejki kilka kilometrów, lasem i polami, pies legenda, rodzinny Anioł Stróż. Pewnego razu został aż do odjazdu pociągu, a potem biegł po torach, biegł i biegł za pociągiem. Wspolpasazerowie podziwiali przywiązanie psa, a ona płakała, bojąc się, że biedne psisko  krzywdę sobie zrobi.

  180. No i ten ksiądz, co to każe Przykazań Bożych przestrzegać…

    Taki pisarz realista musi po prostu przykopać Kościołowi Katolickiemu, bo jakże inaczej byłby pisarzem realistą, o którym uczą w szkołach? To chyba norma jakaś obligatoryjna była z tym przykopywaniem.

  181. Banda hipokrytów i oszustów

    Howgh 🙂

  182. Wszystko musi być dopilnowanie.

  183. @TROPICIEL, 2 maja 2017, 14:37 wczorajsza notka

    Piszesz:

    Władysław Stanisław, w porównaniu z obłudnikiem Stefanem, był naprawdę dobrym pisarzem. Bebechami nie musiał epatować. A rewolucję 1905 uważał za wielkie zło

    Zgadza się! Przeczytałem wczoraj jego książkę pt. Bunt. Pisze tam o zbuntowanych zwierzakach – takie fantasy z roku 1924 – ukrywając pod tymi zwierzętami „masy robotnicze”, prowadzone na rzeź przez szczekających agitatorów.

    Główny agitator ostatecznie ginie, ale „masy pracujące” nie wyłaniają żadnego przywódcy, nie uzyskują żadnej wolności. Duża klasa, bije na głowę Folwark Zwierzęcy Orwella. Folwark orwellowski jest, w porównaniu z Buntem Zwierzęcym Reymonta, wpraweczką-eseikiem.

    Są też krytycy, którzy mówią, że Orwell zapożyczył ideę buntu zwierząt u Reymonta.

  184. Zdrowy pogląd na polityczną chłopomanię w II RP miał Jałowiecki /”Requiem dla ziemiaństwa”/. Chłopi byli cały czas ekscytowani przeciwko ziemiaństwu.

    Janina Fedorowicz i Joanna Konopińska napisały bardzo ciekawą książkę, opartą o pamiętniki ziemiańskie. Książka tyczy Wlk. Ks. Poznańskiego na przełomie XIX i XX wieku. /Tytuł jest …. hmm…. nooo taki: „Marianna i róże” :(/ I tam jest o chłopskiej bezwzględności w kwestii ziemi: po zapisaniu ziemi dzieciom, dzieci wystawiały rodziców przed dom. Tzw. wycug. Straszne to było, nie szło tego zwalczyć. Wieś bowiem rządziła się swoimi „zasadami”.

  185. Ja jego (Mistewicza) korzenie „wyliczyłem” na kalkulatorze, bez żadnych linków, po przeczytaniu wpisu w Wiki:

    Był też rzecznikiem prasowym ministra ochrony środowiska, zasobów naturalnych i leśnictwa (1992)

    sam pisze na swojej stronie:

    Background: K.O. ”Solidarność” Lecha Wałęsy rekomendowała mnie na doktoranckie studia marketingu politycznego we Francji. Wyjechałem w ramach tworzenia nowych kadr po 1989 r., wcześniej studiowałem dziennikarstwo i nauki polityczne na Uniwersytecie Warszawskim. Po powrocie zostałem rzecznikiem ministra ochrony środowiska w pierwszym niekomunistycznym rządzie w Polsce.

    Ponieważ urodził się w 1967 to proste wyliczenie daje, że eksponowaną posadę dostał mając lat 22-25. Trochę mi ta data z Wiki (1992) nie koresponduje z własną narracją Mistewicza, bo w 1992 był już trzeci, a nawet czwarty rząd „niekomunistyczny” (https://pl.wikipedia.org/wiki/Sk%C5%82ady_rz%C4%85d%C3%B3w_polskich )

    – ale intencja samego autora jest istotna – on już co najmniej w 1989 (lat 22) wiedział, że będzie członkiem elity rządowej/rządzącej – i, co najważniejsze, ten, kto go wybierał też to wiedział.

    Słowo „elita” należy rozumieć nowocześnie, po leninowsku – zgodnie z formułą „kadry decydują o wszystkim” – żeby się nikt nie czepiał, co to za elita.

    Jak ktoś ma kalkulator z funkcjami statystycznymi to może wyliczyć prawdopodobieństwo przypadkowości kariery pana Eryka – wynosi dokładnie zero (to taki żart dla ewentualnych czytelników ze światopoglądem naukowym, bo też tu zaglądają).

    Zapadły mi w pamięć  słowa Leszka Żebrowskiego na ostatnich Targach Bytomskich o tym, jak uporano się w Norwegii z dziedzictwem współpracy z III Rzeszą. Zastosowano mianowicie odpowiedzialność zbiorową – tj. zakaz pełnienia funkcji publicznych i eksponowanych stanowisk objął również progeniturę tych, co współpracowali. Na zarzut, że to nieludzkie, że tak nie można – Norwegowie odpowiadali: „tak trzeba”.

    U nas wyglądało to tak, że „nie można”, potem, że „na razie nie trzeba” teraz jest faza relatywizacji – gdy pomarli świadkowie, a resortowi okrzepli.

    Na marginesie – oglądałem niedawno film, japoński, stary : Spisek rodziny Yagyu.(http://www.cda.pl/video/1189155ab) z roku 1978.

    Reżyser jest dosyć znany, sam film mniej – ale jest to już drugi film japoński (poprzedni to: Harakiri, pisał o nim kiedyś Coryllus, w kontekście o czym dalej) – w którym opowiedziana jest historia z dziejów Japonii – a na koniec narrator dodaje „kronikarze zapisali to inaczej”.

    Spisek rodziny Yagyu to historia tworzenia się rodu Tokugawa, który to ród siogunów sprawował faktyczna władzę w Japonii w latach  1603 – 1868, w którym to czasie cesarz sprawował funkcję jedynie reprezentacyjną, bo naprawdę rządziła rodzina Tokugawa.

    W „Spisku” w końcowych scenach ucinają nowemu siogunowi głowę – ale według kronik nic takiego nie miało miejsca – lecz narrator nie daje temu wiary. Siogun rządził, pomimo, że nie żył. Czy to nam czegoś nie przypomina – różnych dziwnych zgonów czy historii Iwana Groźnego?

    Powtórzę – poważna narracja japońska twierdzi, że Japonią rządził trup, nie będący nominalnie władcą.

    To już drugi film japoński, a nie znam ich wiele – w którym zdarzenia logicznie poprawne, poparte poszlakami i innymi przesłankami stawia się wyżej i uznaje za bardziej prawdopodobne niż oficjalne narracje tworzone przez dworskich dziejopisów (czy chodzących na pasku władzy).

    A „nasi” twierdzą, że Coryllus fantazjuje – gdy w Japonii ten sposób odczytywania historii wydaje się być w pełni uprawniony. Jak „nasi” chcą przypisywać C. jakąś agenturalność to niech powiedzą, że jest agentem japońskim – wtedy wyciągniemy, że Piłsudski przecież współpracował z Kempeitai – i będzie głupio :). Żartuję oczywiście z tą agenturalnością, bo jest to tak durne, że aż zęby bolą.

  186. Ludzie! Czyście się blekotu objedli?! Macie do czynienia z wynajętym człowiekiem, który widział rewolucję roku 195 i jej sprzyjał. Macie do czynienia z facetem, który napisał, że 38 500 rubli to za mało na życie, a nie oddał Borynie piątaka. Te gawędy od zwierzętach to próba wstrzelenia się w nową koniunkturę i nic więcej….Opamiętajcie się.

  187. Zwłaszcza czuć, zwłaszcza czuć…

    Przed chwilą akurat wysłuchałam w PR 24 tego Mistewicza – głos łagodnego katechety, sama słodycz i delikatność. Królewna Śnieżka, normalnie.

  188. przy czym ostatnie odcinki jajowatolancetowate. Wyrastają skrętolegle na łodydze.

    Lewoskrętnie ?

  189. Ani Macron nie rozumie o co u nas „kaman” ani Marine… tez nie rozumie… i nie grozi aby w ogole zrozumiala w najblizszej przyszlosci… a najlepiej bedzie dla nas… dla Polakow i dla Polski trzymac sie od tej ocipialej bandyterki na odleglosc… my nie mozemy dac sie wciagac w te szatanskie sztuczki… gierki… i dialogi – to naprawde nic nie da.

    Bo to jest groza… zeby takie zero i marionetke… ciemniaka wystruganego z kartofla w trakcie trwania elekcji wyborczej komentowaly osoby w randze ministrow… i sam Prezes Kaczynski… to jest ponizajaca zenua i groza…

    … takie rzeczy to zalawia sie  np. nota dyplomatyczna, a nie struganiem emocji… i tania merdialna odwaga… pod publiczke… bo przy najblizszym spotkaniu – to usmiechom i poklepywaniom po plecykach… nie bedzie konca.

  190. Zgrywus i odgrywus ról, piszesz. Zgoda. Wczorajsze komentarze 21:43 i 22:07 (Jestnadzieja i mój) to samo mówią. https://coryllus.pl/o-ludziach-ktorzy-nie-sa-tym-kim-sie-wydaja/#comment-135112

    W przebłyskach krytykował agitatorów socjalistycznych – patrz reymontowski Bunt, wyd. 1924. Żeromski wtedy wydaje Przedwiośnie, z maszerującym w pochodzie jutrzenki swobody Cezarym Baryką. Chociaż tego Czarusia wprost nie chwali, a nawet ośmiesza: rewolucjonista traci kochankę i narzeczoną, do tego przyszłych teściów, i dom, i majątek, a wszystko za jednym zamachem. Cezary zostaje z drzewcem czerwonego sztandaru w ręku, jak ten zdezorientowany gość na weselu, wyglądający zabawy z […] w garści.

    Cokolwiek by na obronę Władysława Stanisława nie powiedzieć, to całościowy obraz składa się, szczegóły przystają do siebie. I nie jest ów portret mentalny, jak nazwał go Tadman, ani trochę pociągający.

  191. Podobno to miał być Romans i zamienił się w coś innego. Ale bliska mi osoba, która właśnie zdaje maturę z polskiego i ma zdrowe podejście do tej wymuszanej na młodzieży pisarki współczesnej wszechczasów, której nazwiska nie wymienię (bo nie udaje mi się zapamiętać – ta od Iwana?, kóz i pornografii ze zwierzętami) powiedziała mi, że z zainteresowaniem przeczytała Chłopów. Ja nie przeczytałem i nie obejrzałem, bo choć przeczytałem wszystko w lokalnej bibliotece publicznej przed skończeniem 10 lat, to wystarczała mi jedna strona, by odrzucić to, co mi nie grało.

  192. Kto chce przeczytać cały tekst Sismondiego po polsku powinien wrzucić do wyszukiwarki google books:

    „Kronika emigracyi polskiej” Sismondi

    To jest tekst o konstytucji i demokracji, który we wszystkich parlamentach republikańskich, z zwłaszcza w PE, wywołaby dziś oklaski na stojąco.

    No bo oni wszyscy są z „the age of reason” i każdy uważa, że należą do arystokracji rozumu i wierzą, że będą arystokracją majątku. I tu przyznaję rację Sismondowi. Pytanie, kto mu płacił?

  193. W wieku 22 lat pojechał robić doktorat ? Przecież on jeszcze nie miał prawa mieć magistra.

  194. Piękne z tym wątkiem rodziny Tokugawa.  Niewątpliwie wskazane przez Pana poszlaki u docenta wiki wskazują na serię tzw. zbiegów okoliczności co do dat i wieku, nie pozostawiające wiele przestrzeni na wiele możliwych scenariuszy. Ale po raz pierwszy zdarzyło mi się trafić na przypadek „transformacji rodzinnej” z dość wysokiego funka UB (choć może nie tak bardzo) na „eksperta od spraw politycznych” i „doradcy polityków” w zupełnie nowej rzeczywistości. Jak się ma czarno na białym kwita, że ważna figura medialna, kręcąca się w okolicach „naszych patryotów w elitach rządowych’ – wywodzi się z kręgów MSW i szkoły MO w Legionowie – to jednak – lekko rzuca o ścianę, bo jednocześnie wiele nieprzyjemnych rzeczy mówi o tych „patryotach”. Dzięki za bardzo pouczające rozwinięcie wątku „japońskiego”.

  195. Oni  w tamtych kręgach są tacy zdolni, że doktorat mogą zrobić i przed maturą:)) Zwłaszcza przed 1956 to było nagminne.

  196. To może kuzyn tego , co w telewizorni gadał „adin, dwa, tri, czetyre”??:)))

  197. Jak ktoś w 1924 roku krytykuje agitatorów socjalistycznych, to znaczy tyle, że jest propagandystą Piłsudskiego i popiera zamach stanu. Nic więcej.

  198. No dobra, zdradze. Dwukropek potem pozioma kreska i oczywiscie nawias, niechcaco na to wpadlem

  199. Na ogląd to frak nie będzoe nigdy leżał. 🙂

  200. … bo to tylko arytstokracja rzumu.

  201. Forêt Knyszyńska Aristocracy

  202. Tak napisałem bo energia jaka zionie z tego miejsca jest niewyobrażalna, wiem bo tam żyłem..

  203. może miał  wiek w wymiarze  22 lata i 11 miesięcy

  204. Pasuje. Powoli sobie układam te sprawy, nie każdy potrafi za Tobą nadążyć.

  205. i w tym właśnie  jest problem

  206. My tu Zbycha Pełczyńskiego i Kolegium Niewidzialne znamy. Jeden ściek herezji i tyle.

  207. Wiki sie bierze na jakies 75% poki co. Ale schodzi…

  208. Przyslowie z deszczowego lasu knyszynskiego:

    3/4 spraw rozwiazuje sie same, do 1/4 nalezy przystapic

  209. Pisanie z telefonu to tylko dla młodych, bo miało być zgodnie z tytułem. 🙁

  210. Mnie mało obchodzi (a w zasadzie w ogóle) kandydat Macron. Mnie chodzi o tych naszych muppetów.

    No bo weżmy pod uwagę taka oto hipoteyczna sytuacje, ze to p. Marine Le Pen wygłasza takie np. dictum:

    Rzady Kaczyńkiego, Orbana i Putina  popierają kandydaturę Macrona, dlatego, że  to rezydent  masonerii z  Grand Orient de France.
    (Pomijam ignorancję polityków  francuskich, jako że  Kaczyński nie jest szefem rządu ani prezydentem).

    Ciekawe, czy „nasze” MSZ odcięłoby się od ww.  sugestii p. Marine.

  211. Ignorancja bylaby najbardziej na miejscu co do tego teatru. Po co sie odnosic do czegos az tak na chama  struganego

  212. Ooo, znacznie bardziej miękko. Aż mnie zatkło z wrażenia.

  213. Naturalnie, że nigdy. Chociaż nasi usilnie go w takie opakowanie pakują. I nie tylko nasi.

  214. A jak w lipcu 1922? Bo Bunt drukował najpierw w odcinkach Tygodnik Ilustrowany, poczynając od nru 27/1922, z 1.07.1922: http://bcul.lib.uni.lodz.pl/dlibra/docmetadata?id=153&from=publication (s.18/222)

  215. To ta lista lektur, do której dałem link wiele wyjaśnia. Brakuje na niej co prawda np. Ziemkiewicza, ale w przyszłym roku się doda i będzie jak ma BYĆ.

  216. No to nie wiem, chyba musisz w tej sprawie porozmawiać z profesorem Nowakiem, on jest historykiem, wie wszystko i może będzie umiał tę sprawę naświetlić.

  217. Stosujesz chwyty poniżej pasa, ale dla dobra sprawy przejdę nad tym do porządku dziennego.

    Za chwilę odpowiem trochę dłużej na wczorajsze „zarzuty”, nie tylko Twoje. I z godnie z tym, co napisane pod dzisiejszą notką, zostawiam temat. Oby do przemyślenia dla wszystkich. Nec Hercules, contra plures.

    Zresztą, czasem trzeba zostawić sprawę Opatrzności…

  218. Ale przecież się odnoszą z poziomu rządowego, bo jakiś miglanc znad Tamizy coś tam wybełkotał.  No i ja właśnie o tym odnoszeniu się .

  219. akurat ten znad Sekwany

  220. Coryllus, Mniszysko, Wawrzyniec z Brzezin i inni oponenci

    Gabriel określił Reymonta człowiekiem do wynajęcia, człowiekiem Natansonów. Uczynił z tego poważny zarzut, choć skutków tej „agenturalnej” działalności nie podał, a ja jej jakoś dostrzec nie mogę. Każdy autor, który pisze na konkretne zamówienie (wydawcy, red. nacza gazety) jest człowiekiem wynajętym. Był nim więc Sienkiewicz, Prus, Rodziewiczówna, Kossak – Szczucka, Kornel Makuszyński i in. Z pewnością, kto płacił, ten wymagał, nie tylko jakości (wówczas była ważna). Ale też, pomijając późniejszych tfurcuf z państw totalitarnych, robił to zazwyczaj dyskretnie, poprzez pewne sugestie, co do wyboru lub ujęcia tematów, żeby się zwierzyna nie spłoszyła i nie ucierpiała na honorze (sprzedajność jednak nie była wówczas w modzie). Zazwyczaj jednak (i tak z pewnością jest w przypadku ww. oraz Reymonta) autorzy nadawali dziełu własny kształt, zgodny z ich oglądem świata, być może wplatając pewne wątki, zgodnie z sugestią wydawców, którzy mieli jakieś swoje cele ideologiczne, zwykle nieznane  twórcom. Jaki skutek odnosiło dzieło, pokazywał czas. Bo człowiek strzela, ale Pan Bóg kule nosi, albo: po owocach ich poznacie…

    A ja złych owoców pisarstwa Reymonta nie widzę. Natomiast zarzuty o obrazę chłopów z Lipiec, czy dorabianie im gęby uważam za nadużycie. Pokazuje ich raczej jako ludzi z krwi i kości, troszczących się o swoją własność (ziemię, gospodarstwo, zwierzęta), ale też rodzinę, choć zgodnie z duchem tamtych czasów mocno patriarchalnie. Walczą o swoje, zarówno między sobą, jak z dziedzicem (nie ich panem, tylko sąsiadem, bo od 1820 r. nie odrabiali już pańszczyzny, tylko pracowali na swoim i płacili czynsz, jako mieszkańcy Księstwa Łowickiego), księdzem, organistą, ale też carskimi urzędnikami o polską szkołę. Kłócą się, biją, cudzołożą, piją, nie bardziej niż przeciętny wówczas mieszkaniec wsi. Potrafią jednak być solidarni, chodzą do kościoła, modlą się, pokutują, żałują za grzechy, księdza szanują jako kapłana, choć jego ludzkie wady dostrzegają i nie dają sobie w kaszę dmuchać (ale dotyczy to też wójta, kowala, organisty). To nawet nie jest antyklerykalizm, charakterystyczny dla Korwin – Milewskiego i wielu przedstawicieli ówczesnej inteligencji, nie mówiąc o ateizmie i satanizmie takich Micińskich, Przybyszewskich, czy Żeromskich… Jak to wyglądało jeszcze długo później, świadczą najlepiej zamieszczone właśnie listy św. Maksymiliana Kolbego! Gdzie tu jakieś „dokopywanie Kościołowi”?! Może niech się najpierw w piersi uderzą ci, co papieża Franciszka i wielu współczesnych biskupów od czci i wiary odsądzają, bo nie po ich myśli Kościołem kierują i ponoć dogmaty zmieniają?!

    Że nie święci na wsi mieszkali, to najlepiej widać ze wspomnień ks. Blizińskiego, ks. Tokarzewskiego (ten miał jeszcze gorzej, bo dochodziły konflikty narodowościowo – wyznaniowe), czy z pism samego św. Maksymiliana, który właśnie dla ożywienia wiary ludu swojego Rycerza Niepokalanej wydawał. O wspomnieniach Jałowieckiego, Woyniłłowicza, czy Korwin – Milewskiego nt. chłopów, wolę zamilczeć. Było co robić w walce o zbawienie tych wiejskich dusz, pokazując im nie tylko wzorce świętych pańskich, ale też nowe metody upraw, czy gospodarowania. Reymont był więc dla chłopów wyjątkowo litościwy, a nawet współczujący. Uważał się pewnie w jakimś stopniu nie tyle za ich przewodnika, co kronikarza i piewcę życia wiejskiego, zgodnego z kalendarzem liturgicznym.

    To zresztą mocno przeszkadzało niektórym zagranicznym wydawcom (i co nawet chcieli cenzurować i wycinać), co zresztą wczoraj pokazałam, wklejając link do historii izraelskich wydań”Chłopów”.

    Czy Natansonowie osiągnęli swój tajny cel dzięki Reymontowi? Śmiem wątpić, ale zobaczymy, co Gabriel napisał w Baśni socjalistycznej. Myślę, że jednak w tym wypadku szkody ani Polsce ani Polakom to nie przyniosło.

  221. Podziwiam miłość i lojalność do powieści i autora i sorry, że zgłaszam się do tablicy bez wywołania i przyznaję, że sama walczyłabym równie żarliwie o „Trylogię” Sienkiewicza:)))

    W dzisiejszych czasach Reymont miałby regularny proces o szkalowanie pewnej rodziny tzn. pradziadka, prababki i jednego z dziadków,  albowiem taka na przykład Agnieszka Borynowa nie była żadną „Jagną, którą wywieźli na gnoju ze wsi” ale pierwszą i jedyną Żoną Macieja Boryny oraz szczęśliwą i szanowaną Matką i Gospodynią. A skoro parobkowi płacono rocznie „aż 25 rubli” albo i mniej- to na wsi, gdzie zawsze brakowało gotówki – 5 rubli to była równowartość dwóch miesięcy pracy parobka albo parę par butów dla dzieci. Plus utracona dniówka pracy na roli, bo Boryna stracił na tę podróż własną furmanką i końmi do Warszawy całą dniówkę.  No ale.

    Nie jest przypadkiem, że komunistyczna oświata uczyniła z powieści „Chłopi” żelazną lekturą dla liceów i wydzieliła relatywnie sporo godzin do „analizowania i zapamiętywania” praktycznie wszystkich postaci z 4 tomów dzieła. Może dlatego, że opisywani przez Reymonta chłopi są w zasadzie poganami, którzy chrześcijanami są jedynie nominalnie.A do kościoła chodzą jedynie -rytualnie.

    Wiele lat spędzałam wakacje a w dzieciństwie i więcej czasu w kolejowym domku otoczonym przez trzy wsie i nasłuchałam się setek opowieści o „życiu chłopstwa”. Z moich obserwacji, które trwały nawet dłużej niż obserwacje Reymonta (wliczając opowieści o tym „jak było przed wojną I i WW”) wynika, że na wsi „puszczały się” dziewczęta „wolne” a najczęściej głupie i mało rozgarnięte. Najczęściej padały ofiarą „panów z miasta” a nie – wiejskiej kawalerki a nie daj Boże, żonatego chłopa.  Status Mężatki i co ważniejsze – przysięga w kościele- były zbyt ważne, aby je łamać.  Wbrew pozorom chłopi i chłopki to ludzie roztropni i przyziemni (co widać dzisiaj, kiedy „zabrakło panów”) i nie ulegają żadnym „szaleństwom”. Z grzechów najczęstszych: chłop mógł przepić w karczmie i krowę, chłopi się procesowali „o miedzę” nawet  parę pokoleń, bywali chciwi, mściwi, czasem nawet trafiła się „złodziejka wsiowa” etc. Potrafili być nieczuli dla biedniejszych i chorych. Gonili do roboty swoje dzieci a ich małżonki były terroryzowane przez teściowe, ale „rozpusta w małżeństwach” to zjawisko, o którym się zupełnie nie słyszało. A plotka ma swoją siłę. Jeśli teraz popatrzymy na wieś początku XX w., w której powstają szkółki, spółdzielnie mleczarskie, kasy oszczędnościowe – czynione rękami jednego księdza w okolicy i rękami samych chłopów, to aż dziwi, że czujny Reymont tego nie zauważył. Na gazetę z kolejnym odcinkiem „Trylogii” chłopi wysyłali umyślnego „na kolej” i ten co umiał czytać – musiał im odczytać tekst jeszcze tego samego wieczora:))

    Wieś Reymonta nie pokazuje „ludzi z krwi i kości” (nawiasem podobne zacięcie miała Gabriela Zapolska: starszawa bogata góralka „kupuje sobie” za męża młodego parobka a on jawnie lata do jakiejś „Jagusi”), tylko wieś beznadziejną i odpychającą, ludzi wyłącznie bezmyślnych, padających ofiarą „wielkich namiętności” jak stary Boryna i młody Boryna oraz nieszczęsna Jagna. Nic, tylko „namiętności”. A już Wyspiański w „Weselu” zauważył, że chłop zagajał dziennikarza „a co tam panie, w polityce” i „Chińczyki trzymają się mocno”.  Po „owocach ich poznacie” i największym oskarżeniem tej powieści jest miłość, jaką zapałały do niej oświatowe władze komunistyczne. Miały do tego swoje powody i to nie jest komplement dla Władysława Reymonta. Sienkiewicza młodzież czytała „sama z siebie” a kto czyta „Chłopów”?  Okoliczności napisania tej książki to zupełnie inna sprawa i w tej sprawie nie chcę się wypowiadać. Najbardziej ją zatapia ta „komunistyczna miłość”. Żelazna zasada w komunizmie była taka, że skoro komuniści coś promowali, to trzeba było od tego daleko uciekać. Dla nich była to powiem podpórka ideologiczna, że to dopiero komuniści – „uratowali chłopa od nędzy i poniżenia”.

  222. Nie trać ducha ni zapału! Gdy piszesz, zbolały, że jakoby

    Pisanie z telefonu to tylko dla młodych…

    To od razu widzę, że z niedawnej instrukcji, usuwającej niepotrzebne poprawki, jaką wcześniej zaadresowałem do wszystkich Coryllusian tu czytających, a zwłaszcza tych treściwie komentujących (vivat, Tropiciel!) nie korzystasz. Przypomnieć?

    Klawiatura polska GO lub klawiatura polska ANT załatwia sprawę, gdy po instalacji skonfigurujemy ją tak, by zdeaktywować podpowiedzi, słowniki, korekty, autokorekty i t.p. bezeceństwa. Instaluję tę klawiaturę po kolei każdemu, który ma kłopoty z gładkim wprowadzaniem tekstu, ale gdy odległość nie pozwala, to weź do pomocy kogokolwiek młodego, lub kogoś otrzaskanego ze smartfonikami; taki szpecmechanik (żartuję… znający się na tabletach informatyk) pomoże Ci w konfiguracji smartfona/tableta. Inne systemy konfiguruje się tak samo, jak Androida.

     

    Jeszcze raz ab ovo. Wyrzucasz z klawiatury, w jej ustawieniach, to podpowiadanie. Deaktywujesz wszelkie słowniczki i „pomocowe ficzersy„. I sprawa załatwiona — odtąd telefon jest Twym przyjacielem. Nie jestem przecież młodzikiem, a lubię Androida, bo dopadowuje się do mnie —>>> trzeba tylko odważnie zapuścić się w czeluście tych setek ustawień. Trzeba system tak przestawić, przekonfigurować go DLA CIEBIE, by Ci służył. To się da zrobić, zaufaj.

  223. Jak najbardziej podpisuje się pod tym. Z jednym zastrzeżeniem, że chodzi tu właśnie o zły obraz polskiej wsi i polskich chłopów w ogóle, a nie o obsmarowanie poszczególnych „rzeczywistych” ludzi, bo to akurat sprawa między nimi a Rejmentem. Tropiciel zresztą napisała, że ci ludzie podobno na początku się szczycili tym, że są bohaterami powieści, a Boryna według niektórych podobno nie istniał.

  224. Myślę, że tu rozstrzygające byłyby badania ksiąg parafialnych a tych nikt nie musiał badać przed II WW, bo „ludzie wiedzieli” a po II WW – komuniści nie potrzebowali dla „swojej narracji” potwierdzania jakichś faktów, bo im potrzebna była propaganda. Natomiast nie  jest przypadkiem, że tzw. „kult” w Lipcach Reymontowskich rozpoczął się za czasów komunizmu a nie przed wojną. Polsce na początku niepodległości nagroda Nobla była -potrzebna i traktowano to jako „zwykłą literaturę”. Więc nikt nie poszukiwał „pierwowzoru”, zwłaszcza, że sam Reymont a zwłaszcza jego „żony i kochanki” dostarczali więcej „plotkarskiej paszy”.  Natomiast dzisiaj przypomniała mi się powieść Gabrieli Zapolskiej „pisarki naturalistycznej” z 1904 r. pt. „Sezonowa miłość”, w której młoda mężatka pani Dulska wybiera się do kurortu Zakopane z małym synkiem. Opis „chciwości górali, zazdrość, zdrady i zabójstwa” – dotyczy słynnych zakopiańskich baców. „Naturalizm” to był styl zdecydowanie lansowany przez socjalistów z miasta i skierowany był przeciwko – „zacofanej” a tak naprawdę – konserwatywnej – wsi.

  225. To działa inaczej. Od zawsze nie używam słownika, nawet wtedy kiedy były SMSy. Jak chcę podgląd, by był widoczny układ tekstu to niedowidzę liter, a jak widzę litery to niedostępny jest podgląd układu. Wszystko to przez 4″ ekran i przydałby się 5″, ale to znowu cegła. Ratuję się telefonem od czasu do czasu, a tak korzystam ze stacjonarnego albo laptopa i wtedy oba sprzeczne cele są do pogodzenia.

    Dzięki, poradę dla Tropiciela zauważyłem.

  226. Podoba mi się upór w obronie swoich racji. Każdy z nas tu komentujących ma prawo do własnych sądów i nie jest powiedziane, że musimy wszyscy dmuchać w jedną trąbę. Taka mała opozycja dobrze zrobi i nam i Gospodarzowi, bo pozwoli lepiej zastanowić się nad podrzuconym notką problemem.

    Mnie rzuca się w oczy, że Reymont był, jak wielu z tzw. nizin społecznych, małym spryciarzem, który chciał poprawić swoją sytuację kosztem słabszych od siebie. Natomiast mocniejsi od  niego, lepiej sytuowani niż on, z kolei wykorzystywali p. Władysława. Widać to doskonale w przypadku Victora Margueritte. W końcu okazało się, że trafił na sprytną Aurelię i tu przepadł z kretesem.
    Dlatego nie za bardzo mi pasuje, że niektórzy z nas przypisują mu zestaw najgorszych cech. Dlatego dziękuję Tropicielowi, że troszeczkę sprawę życia i postępków naszego noblisty tonuje.

  227. Wczoraj Autor zarzucił mi posługiwanie się sztywnymi schematami. Schematów całkowicie uniknąć nie sposób, bo nie sposób za każdym razem oglądać każdy fragment rzeczywistości z każdej strony i badać wszystkie jego zależności. Co mi się w czasie lektury komentarzy nt. Reymonta i jego powieści rzuciło w oczy, to nagminne posługiwanie się sztywnymi schematami w odniesieniu do chłopów panów, ludzi nisko urodzonych, wysoko urodzonych, całych wielkich grup społecznych, tak jakby sam fakt przypisania kogoś do takiej czy innej grupy miał decydujące znacznie dla jego charakteru, talentu, moralności i tak jakby Rozmowa między panem chłopem i plebanem wyczerpywała całą wiedzę na temat każdego chłopa, pana i plebana. Pozwolę sobie zwrócić uwagę, że to jest dopiero myślenie schematami. Według mnie Reymont w Chłopach właśnie takie schematy burzy. Każda z postaci ma swój własny charakter, obdarzona jest własnym talentem i ma swoje wyobrażenie o moralności. Także naturalistyczna, płynąca z czysto zmysłowych, by nie rzec z biologicznych potrzeb „miłość” Antka i Jagny ma swoje przeciwieństwo w miłości Hanki – wiernej, cierpliwej, wybaczającej, oddającej swoją sprawę Bogu i „Panience Częstochowskiej”. Taki wiejski odpowiednik przeciwstawienia miłości Anny i Wrońskiego uczuciu Kitty i Lewnina. Nie sposób w krótkim komentarzu odnieść się do każdej postaci i krok po kroku zbijać argumenty o jakimś szczególnie uwłaczającym sposobie przedstawienia wsi i jej chłopskich mieszkańców.

    Powtórzę więc to, co napisałam wczoraj – ta powieść to pierwsza konsekwentna próba spersonalizowania i upodmiotowienia chłopów, wyzbycia się dotychczasowej maniery traktowania ich wyłącznie jako funkcji społecznego statusu, pozbawionych własnej charakterystyki i osobowości, nabierających znaczenia tylko w relacji z dworem czy urzędem.

    Bez względu na to, kto i dlaczego tę powieść inspirował, ma ona na tle historii polskiej literatury wielkie znaczenie.

  228. A ja złych owoców pisarstwa Reymonta nie widzę.

    Nie chcę się za bardzo mądrzyć, bo jeszcze całego „Wampira” nie przeczytałem, ale wydaje mi się, że Ty powinieneś. I to jak najszybciej.

  229. „Naturalizm” to był styl zdecydowanie lansowany przez socjalistów z miasta i skierowany był przeciwko – „zacofanej” a tak naprawdę – konserwatywnej – wsi.”

    I o to chodzi. Sprawa, czy osoby o takich nazwiskach istniały czy nie to rzecz kompletnie nieistotna(powiedzmy, że istotna tylko w takim względzie żeby ustalić, czy Rejment był aż taką mendą żeby na potrzeby propagandy dodatkowo obsmarowywać osoby które go znały i mu pomagały), a na którą niepotrzebnie znosi się dyskusje i sprowadza do tego, czy Rejment pożyczył 5 rubli od chłopa czy nie.

  230. Ja uważam wręcz odwrotnie.  Powieść ta jest fałszywa i została zrobiona po to, aby obrzydzić ówczesną polską wieś jako całość.

  231. Jako żywo Pani Panthero… naturalizm jako obiektywna moralność czyli Rewolucja Francuska i jej pseudo-religia | Prof. Adam Zamoyski

  232. Panów co „naród przebalowali” (jak to Antek dobitnie dziedzicowi klaruje), że chłopi muszą wszystko od początku zaczynać. Za to cysorz i jego prawo (o czym Rocho „wędrowiec” poliglota uczył) dobry bo chłopa w opiekę brał.

    Takimi smaczkami są „Chłopi” ponadziewani jak dobra baba rodzynkami

  233. „Nie matura lecz chęć szczera zrobią z ciebie…” doktrynera 🙂

    Samorodne talenty skazane na sukces… „tymi rencyma”. Realiści, naturyści, spirytyści i hipnoterzy. Nic tylko naśladować

  234. Powiem, panu, że tego nie pamiętałem, że takie „smaczki” są w „Chłopach”. Pamiętałem tylko, że ta powieść jest fałszywa, ale nie że aż tak sypie prymitywną propagandą. No to grubo…

  235. Po prostu – piękne. Te rodzynki. Czyli pamięć mnie nie zawiodła. Najgorszy ze wszystkiego miał być „polski pan”. Nawet „cysorz”  był lepszy:))) Wielkie dzięki. PS. Zastanawiam się, czy zamówienie i promowanie tej powieści nie było reakcją na budzenie się świadomości narodowej chłopów po tym, jak Henryk Sienkiewicz w latach 1882-1888 – zaatakował i zdobył „dla Polski” – polskiego chłopa i to w co najmniej dwóch zaborach. Pan Władysław Reymont pisał „Chłopów’ w latach 1901-1908 i takie „wrzutki” z „cesarzami” to się mogły nawet podobać – cenzurze w Krakowie i Warszawie, gdzie dzieło było drukowane  w odcinkach w prasie.

  236. Żeby nie było, że podobno: „Na lipieckim cmentarzu znajdziemy również… symboliczną mogiłę Macieja Boryny, wzniesioną w roku 1958https://histmag.org/co-przyniesli-lipcom-chlopi-spacer-po-reymontowskim-symbolu-wsi-polskiej-11847/1

    Polecam przeczytanie całości.

  237. Proszę nie manipulować wyrwanymi z kontekstu, lub wręcz przeinaczonymi zdaniami.

    Na tej zasadzie każdemu z nas można zarzucić: faszyzm, bolszewizm, rasizm, klerykalizm, antyklerykalizm i wiele innych, bo się na ten temat wypowiadamy, czasem cytując innych lub omawiając ich wypowiedzi.

  238. O co Panu tak konkretnie chodzi z tym wyrwaniem z kontekstu bo nie za bardzo rozumiem? Pan nie pamięta tych wątków? Ja tę powieść zapamiętałem właśnie z takiego kontekstu, bo było to dość poważnie omawiane przez Panią polonistkę na lekcjach „języka polskiego”. Siłą rozpędu, i ze względu na moje zainteresowanie polityką i historią, ten właśnie wątek utkwił mi najbardziej w pamięci jako wizja „świata chłopów”. To nie jest „moja” interpretacja. Mało tego jest ona do dziś dostępna na wielu forach „pomocy szkolnej” w postaci streszczeń i rozprawek nad lekturą. Poszukaj Pan a znajdziesz.

    Obecnie jako osoba dorosła, której życie i „promocja do następnej klasy” nie zależą już od umiejętności interpretacji „Chłopów”, mam do nich stosunek w najgorszym wypadku ambiwalentny, w najlepszym pobłażliwie litościwy (sam jestem ze wsi) bo to powieść jest a nie żaden dokument. Piszę tylko o tym do czego może być ta książka użyta – bo została użyta tak w moim przypadku, jak i całej klasy/rocznika. Wypowiadam się więc za siebie, a Pan może mieć swoje wspomnienia całkiem inne.

    Jakby Pan nie zauważył to w skromnym komentarzu zająłem się wyłącznie kwestią relacji chłopi – dziedzic, i cesarskim prawem „pomiędzy”, które „broniło” tych pierwszych przed tymi drugimi. Pan dobrze wie o co chodzi jeśli tę książkę czytał. Mocno też utkwił mi w głowie wątek „natury”, tj. determinizm jej sił w rytm których wlecze się narracja i przygody bohaterów którzy są pod jej przemożnym wpływem (to też sobie zapamiętałem ze szkoły).

    Nie rozumiem czemu w komentarzu do mnie porusza Pan kwestie rasizmu, antyklerykalizmu i bolszewizmu, skoro ja o tym ani słowa. Mnie bowiem te dylematy nie dotyczą. Chce Pan z tą manipulacją polemizować? Czy mam się powołać na „wyrwany z kontekstu” początek i koniec powieści (tak jak Pan) i będę zwolniony z odpytywania? A może wystarczy za Panem powtórzyć „de gustibus non est disputandum”? Proszę więc nie manipulować i nie doszukiwać się pretensji tam gdzie ich nie ma… Pozdrawiam

  239. Nie wiem czy było to celowe, ale wątek rywalizacji wsi z dworem, zaciętości chłopów i mściwości dziedzica, a między tym prawa cesarskiego dobrze mi utkwił w pamięci… My dziś dobrze wiemy na czym polegała „ojcowska polityka cesarza” względem trzeciego stanu i na co była nakierowana… No ja przynajmniej nie mam złudzeń co do jej ludzko-pańskiej bezinteresowności 🙂

  240. Za jakość szkolnych polonistek nie odpowiadam, choć wiem, jak umieją cudze dzieci w brzuch wmawiać, pod hasłem: co autor miał na myśli. Często zresztą po lekturze bryków, bo same też miłością do czytania nie pałały, a na polonistykę dużej konkurencji, zwłaszcza na różne WSP, nie było (jedną taką znam osobiście).

    Nie wiem, co podawały bryki, ale konflikt między dworem a wsią dotyczył sprzedania żydom gromadzkiego lasu, razem ze swoim, przez nowego dziedzica (nie żadnego Namiera, tylko młodego krewnego starego p. Jacka). Doszło nawet do wygranej walki wręcz, w której ranny został (i potem z tego powodu umarł) stary Maciej Boryna, a wielu obrońców swojej własności poszło siedzieć.

    Natomiast Roch nie tyle chwali cesarza, co wskazuje, na jakie prawo mogą się powoływać chłopi, żeby las uratować i jakoś tych aresztowanych gospodarzy z mamra wydobyć. Bo Rosja była wówczas państwem prawa, z czego korzystali nie tylko mieszkańcy jakoś tam mimo wszystko wyodrębnionego Królestwa, ale także ci z Litwy i Białorusi, jak Korwin – Milewski, Woyniłłowicz, czy Jałowiecki.

    Nie wiem, o jakim determinizmie natury mówiła pańska polonistka, ale u Reymonta mamy typowe dla naszego klimatu następstwo pór roku, nie tylko wówczas mocno wpływające na życie i prace rolników.

    A o przyczynie wyliczenia tych  różnych -izmów proszę dokładnie przeczytać w moim poprzednim komentarzu. I nie prowokować mnie do łamania danego sobie słowa.

  241. Teraz rozumiem. 4 cale to horror, już lata temu przeszedłem na 5 cali, a obecnie chwalę sobie pięć i kawałek, w rozdzielczości 4K. Da się to ze sobą nosić, szóstkę też, dopiero siódemka robi się niefizjologiczna. Cały trick w rozdzielczości, dzięki której upakować się da na ekranie telefonu ~2500 na 1600 pixeli ze swobodą cały dawny monitor komputera biurkowego – i to ten porządny. Podglądy więc są możliwe, także edycja przy współistnieniu i klawiatury i obrazu, zawierającego tekst. Sam ekran, gdy ma on wspomniane 5.5″ do 6.2″ przekątnej (ale nie mniej, niż 5,5″), wystarcza do dowolnych zadań w zupełności. Pozdrawiam!

  242. Jestem Ci bardzo wdzięczny za wgląd w historię życia i działania Reymonta. Nigdy się w 100% nie pokryjemy, co do osobistej opinii, ale właśnie o to chodzi, by tak, jak tutaj, dynamicznie było. Żadnych zwycięstw nie odniesie armia, stojąca w miejscu, a tylko taka nie nadeptuje sobie wzajemnie na odciski, gdy biegnie, wymachując przy tym bronią intelektu. Odkrycia nie ranią, one nas wzmacniają, nawet jeśli one się chwilowo wydają poboczne, niepotrzebne, obciążające lub sprzeczne. Szukajmy, odkrywajmy. Całościowy obraz da nam mapę do dalszego ruchu, do nawigacji, zorganizowanego szukania wartościowego celu w życiu, tym i przyszłym.

  243. Naturalizm to nie tylko opluwanie konserwatywnej wsi. Gabriela Zapolska w książce „Kaśka Kariatyda” potrafiła obrzygać cały Lwów, od arystokracji, przez urzędników, robotników i robotnice, dozorców, studentów i ich wykładowców z UJK, dosłownie wszyscy są przedstawieni jak jeden rzyg, płynący rynsztokiem. W książce nie ma cienia sensu, nie ma tam też miejskiego życia, za to jest powykręcana karykatura miasta: obraz umysłu Zapolskiej.

    Lwów był najważniejszym ośrodkiem polskości, dającym Zapolskiej utrzymanie. Trzema mieć ciężko nie po kolei, by chcieć takie miejsce zbluzgać, bez najmniejszej potrzeby, sensu, powodu. Nie pracowała Zapolska dla polskiego Lwowa, pracowała aby obrzydzić czytelnikowi — kimkolwiek by on był — polski Lwów. To jest obłęd.

    Jadowita ta „praca” Zapolskiej jest słusznie zapomniana, chyba że polonista lub historyk wezmą ją na warsztat i zastanowią się nad samą Zapolską, jej życiem i jej sponsorami — czy jak się taki dzisiaj nazywa, płacący za usługę. To samo się tyczy Reymonta. Gdzie zafałszował, tam musimy się pytać, co nim powodowało, że zamiast obrazu wyrzucił z siebie potworek, koszmarną karykaturę wsi.

  244. Bywało różnie.

    Ze musieli zaczynać od początku bo np.  dziedzic był hazardzistą, i wpadając  w niespłacalne długi, zaprzepaścił  majątek.

    Także i  tak, że „cysorz” (tj. prawo w cesarstwie)  brał chłopa w opiekę.

  245. Pan mi chce wytłumaczyć „Chłopów” czy inną rzeczywistość? 🙂

  246. Nie wnikam w rozterki bohaterów książki bo to postaci fikcyjne. Zwracam tylko uwagę na w dość charakterystyczny sposób zaznaczone wątki polityczno-ekonomiczno-historyczne, nie grzęznąc przy tym w domysły o premedytacji takiego ich odmalowania przez autora. Da się jednak wyczuć mimo subtelności i talentu Reymonta, że nie jest to wyłącznie powieść obyczajowa

    Sprowokowany poczułem się ja, z uwagi na personalną uwagę o „manipulowaniu” i „wyrywaniu z kontekstu” więc proszę mnie nie straszyć łamaniem danego sobie słowa (to akurat nie mój problem). Zwłaszcza że nie mam zamiaru dyskutować nad Pańską wizją tej książki… bo to Pańska wizja 🙂

  247. Ależ co znowu, bynajmniej nie mam takich ambicji.
    Wrzuciłem tylko swoje „trzy grosze”

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.