kw. 242023
 

Nie obejrzałem wczoraj całej Szlimakowskiej, a jedynie fragment. I to mi wystarczyło, by stwierdzić, że cały ten serial jest prowokacją wymierzoną w politykę „Prawa i Sprawiedliwości”. W tej intencji został nakręcony, w tej intencji został też wyemitowany, ale koszt jego produkcji – jak przypuszczam – był tak monstrualny, że nikt z decydentów by w tę moją wykładnię nie uwierzył. Wszyscy, którzy w tym brali udział, musieli – przez swoje własne słabości i deficyty – przyznać, że powstało coś znaczącego. Tymczasem wczoraj, kiedy pokazywali znów to mordowanie dziwek, gdzieś w zaułkach, Szlimakowska zrobiła zebranie swojej załogi. I ja widząc to doznałem olśnienia. Już wiem o jaki rodzaj metafory chodzi i o jaki rodzaj autosugestii!!!!

Żeby to wyjaśnić dokładnie przypomnę może jeden z odcinków serialu „Dr. House”, który oglądam sobie czasem, jak się zmęczę pisaniem. To jest serial, który dzięki scenariuszowi wprost wzorowanemu na prozie Conan Doyle’a, dzięki grze aktorów, którzy grają naprawdę, a także dzięki reszcie ekipy, która wie co się robi na planie filmowym, uwiarygadnia każdą brednię. W przeciwieństwie do serialu o Szlimakowskiej, który – przez to, że jest tam odwrotnie niż u House’a – nie jest w stanie uwiarygodnić żadnej oczywistości. Nawet śniadania dwóch zaprzyjaźnionych osób, które wygląda  – i tak jest filmowane – jak spotkanie Godzilli z Gamerą na kamienistej plaży przy zachodzącym słońcu. We wczorajszym odcinku House’a, główny bohater już całkiem odlatuje, usiłuje wyprzeć ze świadomości fakt, że przez swoje pijaństwo doprowadził do śmierci dziewczyny Wilsona, swojego najlepszego kumpla. No, ale musi nadążać za swoją obsesją, więc toczy się w jego umyśle walka pomiędzy paniką, która wywołuje wyparcie osób i zdarzeń ze świadomości wybitnego lekarza, a przemożną chęcią wyjaśnienia zagadki. No i ludzie, którzy w Ameryce kręcą filmy potrafią to przekonująco przedstawić, mając do dyspozycji dekoracje udające przychodnię w szpitalu, płonący autobus i Anglika nazwiskiem Hugh Laurie.

Co robią ludzie realizujący serial o Szlimakowskiej? Otóż oni implantują do oczadziałych umysłów widzów, którzy na każdy odcinek „Ciem” przygotowywani są za pomocą seansu hipnozy w poprzedzających go „Wiadomościach”, że ten burdel to tak naprawdę redakcja wpływowego, elektronicznego medium. To zaś co tam się odbywa wieczorami, nie ma nic wspólnego z nierządem, ale jest sprytnie ukrytą walką o lepsze jutro z wszechobecnym zaborcą. Szlimakowska zaś zwołując swoje dziewczyny zaprasza je po prostu na kolegium redakcyjne. Wczoraj, na przykład, zaczęła to kolegium od stwierdzenia  – po mieście krążą bandy samozwańczych moralistów. Prawdziwa Szlimakowska na pewno by tak nie powiedziała, albowiem to nie jest język burdelmamy z roku 1905. To jest całkiem współczesny język osoby, która musi zmagać się z siłami pragnącymi zagrozić jej egzystencji. Stąd już tylko jeden krok do konstatacji  – i to by bezbłędnie wskazali realizatorzy House’a – że skoro TVP jest telewizją reżimową, to prawdziwe media muszą być w burdelu. I to by się zgadzało, jeśli zerknęlibyśmy na moment w kierunku gazowni i ostatnich, publikowanych tam artykułów.

Serial „Polowanie na ćmy”, nie opowiada o roku 1905, bo tam nic do niczego nie pasuje. To jest współczesna propaganda, która chce – przed wyborami i wystąpieniem Tuska 4 czerwca – rzucić odium na partię rządzącą. Tylko bowiem ta partia i związani z nią ludzie pasują do formuły „bandy samozwańczych moralistów”. Pułapka jest dobrze zastawiona, bo nawet jeśli ktoś to zauważy i zechce odwrócić znaczenia, wyjdzie mu, że PiS to burdel. Jakby się nie kręcił dupa, pardon, zawsze z tyłu.

Nikt jednak takiej próby nie podejmie, albowiem TVP wypełnione jest gwiazdami z tego serialu, a także innymi gwiazdami, które są już nasze i pokazują się w różnych programach. Puszczają, na przykład, taki teleturniej, gdzie – nie wiadomo dlaczego – stale występuje Andrzej Krzywy, choć nie jest prowadzącym, bo ta rola przypadła Tomaszowi Kammelowi. To jest program dla gwiazd, który ma, jak przypuszczam, pokazać ilu to sławnych ludzi ma za nic ostracyzm i przychodzi do „reżimowych” mediów. Wczoraj, na przykład, była tam Grażyna Szapołowska, a także ten pan, co gra głównego złego w „Ćmach”. Oni mają coś tam zgadywać i z tego ma być kupa śmiechu. Istotne jest, żeby pokazywali twarze, bo to chyba element strategii. No, ale ten film ową strategię unieważnia. Jaki będzie finał tych zmagań na plaży pomiędzy Godzillą a Gamerą, okaże się latem i jesienią. Na razie wygląda to fatalnie. Przyczyna zaś jest jedna, ale dość złożona. Spróbuję ją tu wskazać. Wszystkie nasze zbiorowe emocje są tak sprofilowane, byśmy nie mogli się obronić przed żadnym szantażem i żadną kokieterią. To widać najlepiej po różnego rodzaju aspiracjach. Te z kolei mają trzy wymiary – albo aspirujący chce, żeby było jak w Ameryce, albo aspirujący chce, żeby było jak w dawnych czasach, których on co prawda nie pamięta, ale je sobie wyobraził, albo aspirujący chce, żeby było jak w dzieciństwie, które spędził na trzepaku pod śmietnikiem, czytając wieczorami książki Nienackiego. Aha, każdy z rodzajów aspiracji potrzebuje uwierzytelnienia i gwarancji. Te zaś rozdzielają Kościół, uniwersytet albo media. Każdy z rodzajów aspiracji musi, albo powinien, realizować się w jakichś formułach artystycznych, albo para artystycznych. Najczęściej są to rankingi, czyli przekonywanie bliźnich co było – w dawnych czasach, w dzieciństwie, w Ameryce – najlepsze. Jeśli uda się wywołać zainteresowanie, to dobrze, jeśli nie, trzeba się oddalić i roniąc łzę pomruczeć trochę o niezrozumieniu. Czasami ktoś mierzy się z próbami literackimi. I tu dochodzimy do rzeczy podstawowej, czyli do istotnego mechanizmu oszustwa. Jeśli ktoś wierzy w to, że jakaś zewnętrzna ingerencja obudziła w jego umyśle, sercu, brzuchu, czy czymś tam innym, co ma, emocje, otworzyła nowe obszary znaczeń, wywołała falę wspomnień, albo zmusiła go do akceptacji swoich działań, w dodatku z entuzjazmem, ma sto procent pewności, że został zmanipulowany. Jeśli zaś pod wpływem działania tej siły człowiek widzi rzeczy, którzy nie widział do tej pory, nic mu się nie przypomina, a wszystko co ma przed oczami jest zaskakujące, nowe, a bywa, że niebezpieczne, a wymienione wyżej organy wewnętrzne głośno protestują, (brzuch szczególnie),  przed akceptacją podawanych pod ciśnieniem nowości, to wszystko jest w porządku. Prawda bowiem objawia się brakiem komfortu. I o tym także był ten wczorajszy odcinek House’a – jeśli chcesz poznać prawdę, przygotuj się na to, że nie będzie przyjemnie. Poznanie zaś prawdy zaczyna się od nowego usystematyzowania zjawisk, bo to na poziomie systematyki odbywa się pierwotny szwindel. O czym dobrze wiedział wspomniany tu wczoraj Porfiriusz. Ani pisanie książek, ani kręcenie filmów, ani żadna inna działalność nastawiona na sukces i zysk nie wiąże się z komfortem. A gdzie tu mówić o komforcie w czasie dążenia do prawdy, dobra i piękna, skoro komercha go nie gwarantuje? Tymczasem wielu ludzi, którzy zabierają się za takie rzeczy, albo tylko próbują je uwiarygodnić, zaczyna od tego, że proponuje odbiorcy komfort – intelektualny i emocjonalny. Taki komfort zapewnia usystematyzowana przez Platona, a potem Porfiriusza historia filozofii, na którą powołuje się każdy oszust, mający wyższe trochę niż zwykłe krojenie frajerów aspiracje. Podobny komfort sprzedają redakcje katolickie, które – w kluczowych momentach roku liturgicznego – usiłują pokazywać jakieś popularyzujące Kościół programy i ludzi, którzy oswajają surową rzekomo doktrynę. To jest, dla mnie przynajmniej, coś wstrząsającego. Zawsze bowiem przypominam sobie wtedy słowa – ja was posyłam, jak owce między wilki. A widzę coś odwrotnego – ja was posyłam jak wilki między owce. Nie mogę się obronić przed taką konstatacją, biorąc do ręki „Gościa niedzielnego”, albo włączając katolicki program w  TVP. I tak było wczoraj. Przełączyłem na TVP3 i zobaczyłem tam siostrę Judytę Pudełko, która jest doktorem biblistyki. Zaznaczam, że nigdy wcześniej nie widziałem tej osoby. Wystąpiła siostra w takimi anturażu, że daj Boże Zdrowie. W błękitnym welonie i takim samym szalu, a wszystko to pięknie skontrastowane z granatowym strojem, który jednakowoż nie mógł być nazwany habitem. Może jestem po prostu stary i się czepiam. Jeśli tak, proszę o wybaczenie. Odczuwam jednak silnie, że ktoś próbuje – rozpoznawszy wcześniej moje deficyty – zafundować mi taki seans komfortu emocjonalnego, intelektualnego i duchowego, że Hugh Laurie mógłby się odeń jeszcze wiele nauczyć. Wrażenie to spotęgował wypucowany do czysta redaktor z nastrojonym „religijnie” głosem, który zadawał pytania w rodzaju – czego w indywidualnym wymiarze, może nas nauczyć zmartwychwstanie? Od razu przypomniał mi się Porfiriusz i wszystkie cuda przypisywane Pitagorasowi. A także – co może się niektórym wydać dziwaczne – kamienista plaża i bezkres morza, z którego o zachodzie słońca wyłania się Godzilla.

Na dziś to tyle. Przypominam, że od kilku dni sprzedajemy książkę https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/zaginiony-krol-anglii/

 

Ogłosiłem także zrzutkę na nowy projekt, którego sam nie mogę dźwignąć.

https://zrzutka.pl/d29kmh?utm_medium=mail&utm_source=postmark&utm_campaign=payment_notification

 

Żadna z tych pozycji nie zawiera treści z gatunku – znacie? To posłuchajcie. Co, uważam, podnosi znacznie ich wartość.

  8 komentarzy do “Bandy samozwańczych moralistów czyli o poszukiwaniu uznania i frajerów”

  1. Pieniadze z abonamentu przeznaczane są na demoralizacje ludów. Jedynie regionalne tv są profesjonalne i ciekawe bo polskie. Siostra Pudełko to pacynka parareligijna ,słuchać tam nie ma czego.

  2. Nie ogladam TV, poniewaz tresci sa obrzydliwe, ale domyslam sie, kto tworzy program. To jest ojciec (?) Adam Szustak lub osoby z jego srodowiska, ktore podczas komisyjnego odbioru produkcji filmowych wystepuja jako zawodowi katolicy i w imieniu tej czesci odbiorcow wyrazaja akceptacje, daja gwarancje, ze produkcja jest ok albo ze nie jest ok. Bo przeciez biskupi nie chodza na kolaudacje, tylko sa to ludzie z nizszego szczebla – Terlikowski, Szustak, siostra Chmielewska, ktora nie jest siostra albo inne siostry, ktore nosza chusty jak muzulmanki, mimo ze kazdy detal ubioru w Kosciele ma tradycje i znaczenie.

    Do takiego wniosku doszedlem sluchajac, jak pan, ktory przedstawia sie jako wychowanek ojca (?) Szustaka atakuje od 50:00 min. Romana Warszawskiego po jego wystapieniu na XII Konferencji Prawicy Wolnosciowej. Metodyka ataku nasuwa skojarzenia z praca sluzb i jest w otwarty sposob firmowana przez liberalnego dominikanina – jest to metoda odwracania kota ogonem w najbardziej istotnych kwestiach zyciowych.

    https://youtu.be/I1L6frKIfQU

    Mimo, ze odcinam sie od dostepu zlych tresci, to jednak flaki mi sie wywracaja, gdy slucham lub czytam wypowiedzi Roberta Telusa. Otoz twierdzi on, ze polscy rolnicy musza czuc sie podle, gdy kupuja tansze zboze „z Ukrainy” na pasze dla swin i drobiu, bo choc handel ten jest legalny, to jednak jest to niemoralne (dzialanie naszych rolnikow) (sic!) Dalej twierdzi on, ze rolnicy sami doprowadzili teraz do zablokowania dystrybucji, poniewaz nie chcieli sprzedawac handlowcom ziarna latem 2022 r. Handlowcy maja kontrakty, wszystko jest ok. Dalej mowi, ze rzad zajmie sie dystrybucja, skladowaniem, przewozem i eksportem ziarna i postara sie naprawic to, co spieprzyli rolnicy i nie bedzie rozmawial ani spotykal sie z ludzmi protestujacymi w Hrubieszowie, ktorzy wg niego sa samozwanczymi obroncami rolnikow i ich nie reprezentuja.

    Osoby z otoczenia Michala Kolodziejczaka wypowiadaly sie w ten weekend, ze zaczynaja miec problemy psychiczne, poniewaz w ogole nie rozumieja, o czym mowi minister.

     

    Jestesmy bezradni wobec metod stosowanych przez sluzby, poniewaz nie mielismy odpowiednich kursow ani szkolen.

  3. Dzień dobry. Nie lubię filmów o lekarzach. Może dlatego, że z różnych powodów od młodości mam z nimi więcej kontaktu niż chciałem, więc moje zapotrzebowanie na te rzeczy jest całkowicie zaspokojone. Lubię pastisz i parodię, jeśli są zabawne, więc oglądałem czasami „scrubs’ów”. Zapamiętałem jeden odcinek, w którym protagoniści postanowili z jakichś powodów zachować się tak jak w „serialu o lekarzach”. Serial ten bowiem parodiował z założenia jakiś inny, „poważny”, którego nb. nie znam. W innym odcinku – odegrali musical. Chapeau bas – oglądaliśmy to całą rodziną kilka razy. Rzemiosło na najwyższym możliwym poziomie. Lekarzy-alkoholików nie lubię, bo paru znałem i jest to kategoria tragiczna. House – odpada. Nie bawi mnie. Ale ma Pan wiele racji z tymi „dawnymi czasami”, których nie pamiętam, ale znam je z opowieści dziadków. Dlatego najchętniej oglądam filmy kostiumowe. Doceniam dbałość twórców o szczegóły z epoki, doceniam postaci będące personifikacją zasad i sposobów zachowania, które odeszły w przeszłość, czasem nieco przerysowane, ale jak mówiła przedwojenna żydowska piosenka; „bo wszystko może być dęte – jeżeli dmie się z talentem!” Ale to wszystko nie u nas. Dla nas są dziwki-agitatorki. OMG…

  4. A jak się nam pokazuje w telewizji pracę służb? Przecież pułkownicy i oficerowie prowadzący mają talent i doskonałe, nowoczesne wykształcenie psychologiczne.

    Nie mamy z nimi szans, a nas się przekonuje, że to idioci a my jesteśmy super inteligentni – a jest dokładnie na odwrót!

    https://youtu.be/DvgrkniRB0c

  5. Nagrode Zlotego Feniksa 2023 dostal kardynal Gerhard Müller. Polacy bez nagrody.

    https://rynek-ksiazki.pl/aktualnosci/wreczono-nagrody-feniks-2023/

  6. Super cytat, kiedyś cała mądrość kryła się w piosenkach. A dziś mamy Nergala

  7. Pracownicy służb nie mają wstępu do świata widzialnego, bo są pracownikami służb i na tym polega ich problem. Co najwyżej mogą kogoś udać, ale nie mają kierunkowego wykształcenia, bo są pracownikami służb, a więc wychodzi jak wychodzi. Muszą więc siedzieć cicho, bo jeśli zaczną coś demonstrować zdemaskują się jako pracownicy służb, a na co komu zdemaskowany pułkownik?

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.