kw. 232023
 

Tytuł ten podsunął mi Pan Marek, w piątek po spotkaniu we Wrocławiu, gdzie opowiadałem o żywotach i poglądach sławnych filozofów. I choć w czasie rozmowy zgodziłem się, że kryzys w branży szarlatanów narasta, to kiedy wróciłem do domu zmieniłem zdanie. Kryzys ten to wyróżnik i znak rozpoznawczy naszej cywilizacji. Szarlataneria rządzi, a jednego oszusta natychmiast zastępuje się innym. Jeszcze bardziej wiarygodnym. W czasie mojej pogadanki zapomniałem wspomnieć o Witwickim i jego dokonaniach na niwie polskiej nauki. Może gdyby mi to nie umknęło, część słuchaczy nie odniosłaby się krytycznie do hipotez, które przedstawiłem. W zasadzie tylko jedna słuchaczka to zrobiła, w sposób dobrze mi znany z innych, wcześniejszych moich wystąpień. Chodziło jej o to, że nie mogę tak wszystkiego negować i skreślać wszystkich ważnych dla historii postaci. Nie rozumiem dlaczego? W końcu mamy dążyć do prawdy. My zaś dążymy do tego, żeby uzasadniać istnienie hierarchii szamanów. Bo oni rozpoznając nasze deficyty sprawiają, że czujemy się lepsi. My jednak nie możemy odgadnąć, a wręcz nie interesuje nas to wcale, kto tych szamanów wynajął i po co? Jesteśmy przekonani, że po to, by dociekali owej prawdy, ale widzimy wyraźnie, że ilość kompromisów, które są ich udziałem wyklucza takie dociekania. Pozostaje więc tylko wiara w ich misję dydaktyczną czyli relację mistrz uczeń. Skoro tak, to logika podpowiada nam, że prawda musi być w uczniu. Gdyby było inaczej mistrz by się nim nie zajmował. No, ale coś tu nie gra, bo widać, że większość uczniów to bałwany, a narzędzia, którymi posługuje się mistrz nie wskazują na to, by dostrzegał on w nich jakąś prawdę. Sprawy mają się wręcz tak, że im intensywniej mistrz naucza, tym bardziej jego zabiegi są podejrzane. Uczeń bowiem wątpi przede wszystkim w siebie, a kiedy przestaje wątpić w siebie zaczyna wątpić w mistrza. Prawda w tym wszystkim jest gdzieś z boku i ma charakter hipostazy. Wyobrażamy ją sobie, ale nie potrafimy dotknąć, a skoro tak, umysł i zmysły wiodą nas na manowce i zaczynamy wierzyć, że poza relacją mistrz – uczeń nic nie ma. To zaś prowadzi do serii całej nadużyć jak najbardziej namacanych i dalekich od wszelkich hipostaz. Najważniejszym jest wiara w wykształcenie, czyli w zapamiętany i mechanicznie przywoływany zestaw pojęć, uzasadniających istnienie i pozycje ludzi, którzy je pozyskali. Gdyby to było rzeczywiście ważne, trzeba by ten charakter wykształcenia udowadniać bez przerwy, tak jak sportowcy udowadniają swoje mistrzostwo na zawodach. Tak, jak – przepraszam za brak skromności – ja udowadniam swoje predyspozycje do pisania dzień w dzień od lat czternastu. Tak się jednak nie dzieje, albowiem wykształcenie, a mam na myśli wykształcenie humanistyczne w ogóle nie składa żadnych uwierzytelnień, a jeśli już to ograniczają się one do powtórzenia kilku banałów, uświęconych tradycją i autorytetami zbudowanymi na rekapitulowanej z pokolenia na pokolenie relacji mistrz uczeń. Czyli powtarzania kłamstw w imię utrzymania władzy niejawnej nad gromadką jakichś osłów, którzy uwierzyli, że zostaną mędrcami. I tu dochodzimy do tego samego problemu, który pojawił się już dawniej w naszych rozważaniach – niesamodzielności mistrzów i ich przedmiotowego charakteru. Siedmiu mędrców to grupa arbitralnie wybrana przez polityków ateńskich, a następnie potwierdzona w wyniku demokratycznego głosowania. Zupełnie jak Wałęsa i inni mędrcy Europy. Łączy ich prócz tej czysto politycznej, albo wręcz mechanicznej spójni jeszcze jedno – relacje z Krezusem, albo jego ojcem. Ten fakt jednak jest pomijany.

Wskutek postawionych mi zarzutów, mam na myśli niezadowolenie jednej ze słuchaczek mojej pogadanki, zajrzałem do wiki, by choć pobieżnie zapoznać się z tym, co nazywane jest tradycją neoplatońską, czyli z myślą Plotyna. Myślałem – o głupoto – że znajdę tam wreszcie coś, co sprawi, że zrozumiem swoje błędy, posypię głowę popiołem i zacznę się kajać. Stało się całkiem odwrotnie.

Opiszę to po swojemu. O tym kim był Plotyn nie wiemy zbyt wiele. Ponoć należał do arystokracji rzymskiej, a pochodził z Egiptu. Jego zasługą jest – ponoć – bo nie wiadomo zbyt wiele, stworzenie pojęcia hipostazy, czyli bytu, który wyłonił się z absolutu. Ta formuła posłużyła chrześcijańskim mędrcom do wyjaśnienia natury Trójcy Świętej. I na tym, jak zrozumiałem, wyjaśnienia dotyczące łączności neoplatonizmu z chrześcijaństwem się kończą? Ponieważ Plotyn wynalazł tę całą hipostazę, która posłużyła do opisu natury Trójcy Świętej, Platon jest częścią chrześcijaństwa? Dobrze rozumiem? No a poza tym na Plotynie oparł się św. Augustyn. To wystarczy, żeby zamknąć usta ludziom zadającym jakieś niewygodne pytania dotyczące Platona. Ja mam tylko jedno pytanie – komu chrześcijanie wyjaśniali naturę Trójcy Świętej za pomocą hipostazy? Bo nam dziś to pojęcie jest do niczego nie potrzebne. Nie było ono także potrzebne misjonarzom nawracającym pogan. Przeciwnie – oni, na gwałt, potrzebowali innych pojęć, a w ich misji ani Plotyn, ani Platon nie mogli się do niczego przydać. Można chyba dość łatwo odpowiedzieć na to pytanie – myśl Plotyna, szczerego poganina, osadzonego w świecie grecko-rzymskim, o którym w ogóle niewiele wiadomo, posłużyła chrześcijanom do tego, by ten świat grecko- rzymski oswoić i przekonać go – a chodziło o przekonanie skrajnych niedowiarków w dodatku żyjących blisko władzy absolutnej – do prawdy zawartej w Ewangeliach. Sprawy były pewnie o wiele bardziej skomplikowane, ale nikt nie próbuje ich – chyba – wyjaśniać w sposób inny, niż poprzez wskazanie, że czysta myśl Platona, przeniknęła przez czasy i miejsca i stała się pożywką dla chrześcijan.

Plotyn, o którym niewiele wiadomo, by uczniem niejakiego Ammoniosa Sakkasa, o którym wiadomo jeszcze mniej. Co nie przeszkadza mędrcom i ich uczniom w formułowaniu kategorycznych sądów dotyczących jego kosmogonii. Ta, jak można się domyślić, posłużyła do opisania hierarchii niebieskich znanych z pism autorów chrześcijańskich. Problem w tym, że ten cały Ammonios urodził się jako chrześcijanin, ale porzucił wiarę ojców jako mało uduchowioną. Mało ucuchowioną?!!!!!!!!!!!!!!! Potem zaś stał się nauczycielem arystokraty Plotyna. No, ale skąd my o tym w ogóle wiemy? Od Porfiriusza. A któż to taki? To jest uczeń Plotyna, którego pisma są podstawą do rozważań o mistrzu i o samym Porfiriuszu. Kiedy zaglądamy do notki biograficznej tego pana opadają nam ręce. Najpierw bowiem dowiadujemy się, że to dzięki niemu świat poznał dzieło Plotyna czyli „Eneady”, potem dowiadujemy się, że Porfiriusz był matematykiem, a jego dzieło „Isagoga” było podstawą nauczania logiki w średniowieczu. Na koniec zaś dopiero dociera do nas informacja, że pan ten nosił przedziwne imię w swoim rodzinnym mieście. Otóż nazywano go Malchus czyli król. Grecy zaś tłumaczyli to imię jako basileus. No, ale jak to można nazywać basileusem jakiegoś przybłędę? Longinus więc ( nie wiadomo który) określił go mianem Porfirius, czyli purpurowy, od koloru szat cesarza. Rozumiem, że wszystko to odbywało się przy zachowaniu całkowitej powagi, nie żartem? Jesteśmy bowiem w Rzymie, gdzie cesarz jest bogiem, a chrześcijanie mają jeszcze przed sobą wiele niebezpiecznych przygód. Teraz pora na wskazanie skąd pochodził ów Malchus Basileus Porfirius. Nie uwierzycie – z Tyru. To oczywiście nie ma najmniejszego znaczenia dla hipostatycznej myśli Platona, która przeniknąwszy przez umysły Amonniosa i Plotyna znalazła się na kartach pism przyjmowanego w Rzymie tyryjskiego wypędka, który miał ksywę król, nie kojarzącą się przecież z niczym szczególnym.

Wszystko co wiemy o Plotynie zawdzięczamy Porfiriuszowi – królowi Tyru, o którym nikt nie napisze, że był Fenicjaninem, albowiem takie określenia w roku 260 po Chrystusie nie przeszłyby chyba przez żadne rzymskie gardło. Piszą więc – Syryjczyk.

I teraz rzecz najważniejsza – Porfiriusza uznaje się za ojca taksonomii i systematyki wszelakiej. To znaczy – w mojej ocenie – pan ten wymyślił najskuteczniejszy sposób fałszowania danych – poprzez uporządkowanie całości zjawisk według zaproponowanej przez siebie metody. Przy kategorycznym wykluczeniu innych metod. Co zapewne było ułatwione poprzez jego obecność w kręgach władzy. Ta metoda skonstruowana została ze złą intencją, o czym możemy się przekonać brnąc dalej w opisy jego wyczynów. Porfiriusz był bowiem wrogiem chrześcijaństwa, napisał mnóstwo kłamstw o Pitagorasie, którym interesował się również Plotyn, a owego Pitagorasa cudotwórcę, przywołał po to, i tchnął weń nowe życie, by używać go jako argumentu przeciwko głosicielom prawdy o Chrystusie, czynionych przezeń cudach i zmartwychwstaniu. Najlepsze jest podsumowanie biogramu Porfiriusza – niektórzy badacze twierdzą, że nigdy nie napisał ani słowa od siebie, a wszystko co nakreśliła jego ręka to powtórzenia poglądów i myśli jego poprzedników. Był autorem biografii Plotyna, którą traktuje się serio w przeciwieństwie do tekstów o Pitagorasie, które – uwaga „nie mają wartości naukowej”. A to niby dlaczego – aż się chce zapytać? Bo w biografii Plotyna znajdują się te wątki platońskie i to natychmiast zmienia optykę i czyni ten zbiór kłamstw i przeinaczeń używany do bieżącej nawalanki stronnictw czymś lepszym? Zapewne.

Na pytanie – dlaczego chrześcijaństwo w ogóle sięgało do pojęć i tekstów takich ludzi odpowiedź jest prosta – bo nie było innych pojęć, a jakoś trzeba było się porozumiewać z poganami, którzy opanowali centra władzy z intencją bynajmniej nie piękną. Świat elit był usystematyzowany przez osobników pokroju Porfiriusza żeby z nimi rozmawiać, trzeba było rozumieć co mówią i przejąć ich metodę.

Czy ktoś dziś wraca to tamtych pism, sporów i polemik, a także systematyki bytów wyłaniających się z absolutu? Oczywiście, że nie. Albowiem były to sprawy ważne wtedy. Dziś po nawróceniu całego świata, a także po odrodzeniu się pogaństwa, potrzebne są inne metody. Pogaństwo to przeszło do ofensywy nie w łagodnym, późno rzymskim czy hellenistycznym wydaniu, ale w formułach, które akceptowane były przez Platona i jego kumpli w V wieku p.n.e., bynajmniej nie przefiltrowanych przez umysły późno antycznych mędrców czy współczesnych akademików. Tak sądzę. Hierarchia opierająca się o relacje mistrz -uczeń, uwiarygadniana dostępem do myśli neoplatoników z III i IV wieku, nie poradzi sobie z wyzwaniami współczesności. Nie ma nawet takiej mocy, by się zahibernować i dotrwać do lepszych jakichś czasów. Czekamy więc na inną.

Po tej, jakże dalekiej podróży, musimy zakotwiczyć w dobrze nam znanym porcie, czyli wziąć się za bary z rzeczywistością dostępną naszemu umysłowi i zmysłom.

Od kilku dni zbieramy fundusze na wydanie takiej oto książki

 

https://zrzutka.pl/d29kmh?utm_medium=mail&utm_source=postmark&utm_campaign=payment_notification

 

A ja sprzedaję taką nową książkę Gabriela Ronaya: https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/zaginiony-krol-anglii/

  35 komentarzy do “Kryzys w branży szarlatanów”

  1. Taka wizja – jak Fenicjanie znad Borystenesu opanują już Gdańsk i Szczecin, to wystrugają nam z ziemniaka prezydenta – filozofa, który spełni oczekiwania intelektualistów, chociaż będzie to dumping intelektualny w porównaniu do jakości, do której jesteśmy przyzwyczajeni. Dla niekumatych w widocznych miejscach będzie eksponowany jarłyk, np. dodatkowe flagi oprócz lokalnej, a żydzi będą mieli w centrach dużych miast przybytki przeznaczone do bicia pokłonów przed ich idolami i składania darów.

  2. Cóż, praktyczna jest teoria szulerni.

    Wszyscy mogą oszukiwać, każde słowo czy gest może być grą, a idealiści są nieświadomymi statystami do wzbudzania.

  3. Bardzo interesujące wywody. Dla mnie ważne jest pytanie o handel niewolnikami. W cywilizacji śródziemnomorskiej był to kluczowy dział ekonomii. Indie i Chiny inaczej poradziły sobie z problem taniej pracy.  Każde na swój sposób. Po wejściu chrześcijaństwa, sprawę tę, jak pan zauważył, załatwiły sekty. Filozofia, platonizm ugruntowały pogardę dla pracy i materii. To przydatne dla handlarzy niewolników. Mistrz- uczeń. Mój nauczyciel filozofii, znany chyba panu Jerzy, napisał powieść. Jest ona o SB i metodach uprawiania gospodarki. Po co napisał tę powieść? Może przeczuwał że Platon i Hegel, którymi się zajmował to zasłony dymne. Naprawdę liczy się etos handlarzy niewolników. SB. Tyru.

  4. Żydzi nie biją pokłonów przed idolami, tylko chwalą Boga Wszechmogącego, którego imię jest straszne. Ale nie dla pana.

  5. Tak, pamiętam tę powieść. Miała jakieś 190 stron formatu A5 i była do niczego

  6. Szulernia to współczesny uniwersytet

  7. Dzięki! 🙂

  8. A Pan jest w życiu raczej romantykiem czy realistą?

    https://youtu.be/IaAsBjYKx1I

    Mam kolegę (54 l.), który jest zawodowym żołnierzem, obecnie siedzi w Anglii i stwierdził, że na to, żeby pomagać Ukraińcom jest za stary, ale żeby wyrównać osobiste porachunki z ruskimi, to czuje się całkiem świeżo. To by pasowało do Mrożka

    https://youtube.com/shorts/S9CbP3vmVwE?feature=share

    Każdy ma jakieś namiętności, które nim targają, zanim lekarz formalnie nie stwierdzi naszego końca.

  9. Takiego końca do przeszczepu?

    W świecie gdzie pavulonem i chlorkiem potasu zabijali tysiące ludzi bez drgnięcia powieki – wszystko jest możliwe.

  10. Tak.

    Ja jestem romantykiem, dlatego często musiałem brać antybiotyki.

  11. Była do niczego. A jednak ten człowiek miał swój styl zachowania. Być może tylko mi się tak wydawało, być może należało to do ” fenickiego” kodu, a być może wykraczała poza jego reguły, była przejwem jakiegoś buntu. Chociaż jeśli ktoś doktoryzuje się habilituje  z niemieckiego idealizmu nie ma klare Kopf.

  12. Na początku lat dziewięćdziesiątych nie trzeba było wiele, żeby mieć własny styl

  13. Ale to nie był Jurek Kmita, który chodził do „Asnyka” w Kaliszu?

  14. Też jestem romantykiem. Cały drżę jak sędzia Dredd robi porządek.

  15. Zgadza się. Pan pisze jednak o poszukiwaniu prawdy. To więcej niż styl. Niecikowski wypalał podczas wykładu pól pączki papierosów. Wypalał się dla nas? Oczywiście nie. Był jednak jedynym wykładowcą na którego wykład miał początek i koniec. Jakikolwiek porządek. O Białostockim nie można tego powiedzieć

    Czy Poprzeckiej. Różnili się tylko chormonami, temperamentem.

  16. Nie znam się na SB-ckich tajemnicach, pseudonimach TW itp. , dzięki którym sprywatyzowali i Polskie.

  17. Film jest okraszony cytatem z Platona, że przestępstwo wyklucza sprawiedliwość. Sprawiedliwość można zaprowadzić tylko metodą siły, ponieważ ludzie dobrowolnie nie zgodzą się na rządy sprawiedliwości.

  18. Dugin twierdzi, że „prawosławie jest oparte na Plotynie, zatem nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem.

    Teoria hipostazy Plotyna w odniesieniu do Trójcy Świętej jest zasadniczo niezgodna z teologią chrześcijańską. Plotyn zakłada degenerację stworzenia na każdym kolejnym etapie tworzenia, zatem Syn Boży byłby dużo mniej doskonały od Ojca. Luter poszedł jeszcze dalej tym tropem.

    Chrześcijaństwo nie widzi sprzeczności między hierarchią i równością bytów.

  19. Jeżeli odczuwa Pan przyjemność oglądając wymierzanie kary w celu przywrócenia sprawiedliwości, to jest Pan neoplatonikiem, jak większość Amerykanów. Mi jest bliżej do nauk św. Tomasza. Bardziej rajcuje mnie zadośćuczynienie i odszkodowanie uzyskane od sprawcy przestępstwa lub wykroczenia, niż efektowne rozwalenie sprawcy na kawałki.

  20. Zapasy dobra ze złem to falowanie oceanu bytu, w najdoskonalszej formie ukazane w „Dobrym, złym, i brzydkim”.

  21. No właśnie „zwycięstwo” dobra nad złem i cała ta dramaturgia w ogóle mnie nie interesuje. Uważam, że sprawcy przestępstwa lub wykroczenia należy po judeochrześcijańsku wybaczyć oraz ściągnąć co do grosza należności z tytułu zadośćuczynienia lub odszkodowania.

    Dlatego uważam, że zdymisjonowanie ministra rolnictwa było słabe. Powinien zostać na stanowisku z mocno okrojoną pensją i usunąć szkody wyrządzone rolnikom.

    Uzyskanie odpustu w zamian za trzos brzęczącej monety jest moim zdaniem dopuszczalne i jak najbardziej w porządku.

    Dla Plotyna, protestantów nie jest to możliwe, ponieważ rozróżniają oni „złą” materię i duchowość. Wg nich nie można zapłacić monetą za grzechy „ducha”.

     

    Trylogia, western spaghetti, podoba mi się ze względu na klimat, interesuje mnie, ponieważ jest produkcją hiszpańsko – włoską, ale nie pamiętam kto kogo załatwił i dlaczego?

    https://youtube.com/shorts/c6Am_AzjDUg?feature=share

  22. Nooo… ale to nie ten filozof, o którym myślałem.

  23. Wykonawca czy kompozytor?

  24. Ok, żartowałem.

    W Wiki piszą, że w Trylogii dolarowej wszyscy główni bohaterowie byli źli.

  25. Zmieniając wątek. Ta wszechobecna szulernia wymiękłaby w np

    prostym teście znanym z Siedmiu samurajów. Wchodzi polityk do sejmu a Kazik wali zza skrzydła pałą (maczetą w wersji hardcore). Do tego sepuku dla odwołanych ministrów, redaktorów naczelnych i profesorów. Atmosfera się oczyszcza, prawda na wierzch wypływa, a pomyłki sądowe – Bóg swoich pozna.

  26. Wracając na chwilę.

    Nie zgadzam się z wiki. Dobry był aniołem zbłąkanych grzeszników.

    A Angel Eyes był aniołem upadłym.

  27. Przemyślałem sprawę i doszedłem do wniosku, że jednak Plotyn miał rację – materia to będzie zawsze coś gorszego od duszy. Facet z duszą, który ma to coś, ma z reguły większe szanse u kobiet, niż ten, który jest tylko dobrze ustawiony pod względem materialnym

    https://youtu.be/jv2NF2GC_OA

  28. Zgodnie z teoriami spiskowymi trzecia świątynia jerozolimska ma być dostępna dla ludzi wszystkich religii, a chrześcijanie będą składać dary.

    Według wizji końca świata przedstawionej przez Signorellego na freskach w kaplicy katedry w Orvieto będzie to świątynia demonów chroniona przez ponurych strażników odzianych na czarno.

    Szczegóły dotyczące fresków omawia pięknie professoressa Pelorosso. Po 10:30 mówi na przykład, że renesans rozwinął się na gruncie filozofii neoplatońskiej i myśli Plotyna

    https://youtu.be/fZQRF5b19ZE

    Co do strażników, to Unia Europejska posiada niewielką armię wzorowaną na prywatnych oddziałach zbrojnych, jak Blackwater i może ona działać na terenie całej UE – zdradza Witek Gadowski.

    https://youtube.com/shorts/QUCjVxQsvc8?feature=share

  29. Muzyka w tle do opisu kaplicy: symfonia włoska Mendelssohna, Allegro vivace.

  30. Nie wiadomo, kto to był – Plotyn. Czy czasem go nie wymyślono, jako czegoś jeszcze gorszego od materii

  31. Tak, on starał się to wszystko poukładać, ale Poprzecznej bym nie skreślał. Ja jej nie lubiłem, ale ten wykład jednak jakoś wyglądał. Na Białostockiego się nie załapałem

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.