sie 292020
 

Dokonałem w życiu wielu głupich i nieprzemyślanych wyborów. Myślę, że choć nie jestem rekordzistą, to mam w tym sporcie, jakim jest podejmowanie błędnych decyzji, wyniki prawdziwie olimpijskie. Mam też jednak za sobą serię decyzji właściwych, których konsekwencje cieszą mnie do dziś. Jedną z nich była rezygnacja z udziału w seminarium prowadzonym przez profesor Marię Poprzęcką. Nie tylko ja jeden ją podjąłem. Kiedy po latach rozmawiałem z innymi studentami warszawskiego IHS (Instytutu Historii Sztuki), a rozmowa schodziła na Poprzęcką, wielu z nich miało podobne jak ja odczucia – szczęście, żeśmy tam nie poszli. Nie wiadomo co takiego jest w pani profesor, że człowiek, nawet pełen najszczerszych intencji i entuzjazmu dla swoich zainteresowań, traci je natychmiast po wymianie z nią kilku krótkich spojrzeń. Są takie fenomeny. Złożę teraz ważną deklarację. Przysięgam, choć nie wolno, że w życiu nie napisałbym słowa na temat pani profesor, gdyby nie jej aktywność publicystyczna, aktywność która została żywcem przeniesiona do podręczników szkolnych, aktywność, która uczyniła z Marii Poprzęckiej osobę publiczną, a tym samym stworzyła sytuację przymusową. Jeśli ktoś wypisuje idiotyzmy, broni ich za pomocą swojego tytułu i tej charakterystycznej, dynamicznej bardzo powagi, emanującej z całej sylwetki pani profesor, sam się prosi o ripostę. Tym bardziej, że przecież pani profesor nie pisze za darmo, bierze za produkcję tych bredni pieniądze i licząc na to, że wszyscy dookoła zostaną sparaliżowani jej przenikliwym wzrokiem, degraduje i deprawuje dzieci tymi swoimi niby przemyśleniami. Żeby czyjś tekst znalazł się w podręczniku, autor musi wyrazić na to zgodę. Jeśli tekst jest słaby, oszukany, musi zajść inna jeszcze okoliczność. Środowisko promujące autora i materiał musi być kompletnie ogłupiałe i zdeprawowane, i nie rozumieć na czym polega misja edukacyjna. Otóż nie polega ona na tym, by wypłacać honoraria Marii Poprzęckiej. To pewne. Pora na konkret. Oto felieton z portalu NA OKO, który trafił na karty podręcznika szkolnego.

https://twitter.com/MSmolanska/status/1299261699669790721?s=19

I jego wersja oryginalna na stronie tegoż właśnie portalu.

https://www.dwutygodnik.com/artykul/8488-na-oko-greta-d%E2%80%99arc.html

Czy Maria Poprzęcka nie jest świadoma tego, że popełniła tym tekstem serie nadużyć intelektualnych (tak wiem, że to zabawne w kontekście, który tu wskazuję)? Oczywiście, że jest, bo na koniec z charakterystycznym dla siebie sprytem (wiem to, bo przeczytałem więcej felietonów pani profesor i nawet jeden duży wywiad, którego udzieliła swojemu dawnemu studentowi) pisze o internetowym hejcie, który zastępuje dziś stos ustawiony w środku miasta. Zastanawiam się, dlaczego Maria Poprzęcka poprzestaje na tym stosie? Po co to się, pardon, opieprzać? Nie lepiej od razu napisać – krzyż? Okay, przesadzam, tekst jest o tym, że Greta to współczesna Joanna, stos pasuje bardziej, żartowałem.

Stawiam taką oto hipotezę – publicystyczne wzmożenie Marii Poprzęckiej wynika wyłącznie z chęci pozyskiwania nowych honorariów, nie zaś z chęci edukowania ciemnych i nienawistnych mas. A przez ową zależność, nigdy nie skończy się stosem ułożonym z wściekłych tweetów przez te niczego nie rozumiejące a brutalne masy. Trochę szkoda, ale cóż….I niech się nikomu nie zdaje, że ja tu panią profesor atakuję. Przeciwnie ja jej bronię. Pamiętam bowiem dość dobrze jej wykłady, na które w przeciwieństwie do seminarium, uczęszczałem, i nigdy nie uwierzę w to, że ona traktuje te brednie serio i wierzy, że Greta ma w jakimkolwiek sensie cokolwiek wspólnego z Joanną. Jest inaczej. Jak wielu akademików, Maria Poprzęcka stwierdziła, że nie ma co tłumaczyć durniom różnych zawiłości, media wypracowały kilka schematów, które każdy nowy rocznik rozpoznaje w pewnej chwili i traktuje jak swoje największe, życiowe odkrycie. Dlaczego z tego nie skorzystać? Proszę bardzo, internet jest wielki i każdy może robić w nim, co chce. Frazę tę pani profesor zawsze powtarzała na swoim wykładzie, odnosząc ją do artystów – artysta robi co chce. To nie jest, niestety prawda, ale jedno z wielu złudzeń, jakimi karmiono studentów w warszawskim IHS (Instytut Historii Sztuki), ale warto to kłamstwo tu przywołać, żeby nieco powściągnąć chętki do pluszowego męczeństwa, którym notorycznie Maria Poprzęcka ulega – internet jest wielki i każdy może robić co chce.

Maria Poprzęcka jest dokładnie świadoma różnych zależności, w których tkwiła przez całą swoją karierę (wiem to, bo czytałem wywiad, który zrobił ten oszalały entuzjasta Poprzecznej – tak ją nazywaliśmy – o nie dającym się zapamiętać nazwisku) i tkwi nadal. Nie ma jednak przymusu, by z tych uwikłań czynić od razu metodę badawczą i przykładać, niczym metrówkę do pnia obalonej sosny, do każdego zjawiska, którym ekscytują się media. Greta nie jest Joanną, a ludzie którzy ją promują nie są św. Katarzyną, św. Michałem i św. Małgorzatą. To jest naprawdę proste do zrozumienia, nawet jeśli ktoś ma takie ambicje jak pani profesor. Ci ludzie nie są święci. To kwestia w całym tym felietonie najważniejsza. Nad innymi nie ma się co nawet schylać. Wszystko można wyrwać z kontekstu historycznego, obyczajowego, politycznego, potem ten kontekst wyszydzić albo zlekceważyć i powiedzieć, że jedna pasuje do drugiej, bo obydwie łączy je młody wiek i nienawiść jaką na siebie ściągnęły. Nie chcę tu schodzić do poziomu Marii Poprzęckiej i wdawać się w polemikę z tymi bredniami. Powtórzę – ludzie, którzy stoją za Gretą, bo o nich chodzi w tym tekście (jeśli oczywiście nie liczyć honorarium i tego rzekomego splendoru, jaki daje masowy kolportaż poprzez podręczniki) nie są święci, Greta zaś z całą pewnością nie widzi cząsteczek dwutlenku węgla unoszącego się w atmosferze. Pani profesor Maria Poprzęcka zaś nie jest niezależnym badaczem, który chłodnym okiem ocenia te dziwne zjawiska, jest osobą uwikłaną w propagandę i czerpie z tego korzyści.

Wrócę na chwilę do tego wywiadu, którego kiedyś Maria Poprzęcka udzieliła swojemu dawnemu studentowi (jakżesz się on nazywał? Bombała?) Mówi tam rzeczy niezwykłe, na tyle niezwykłe, że ja się nawet zastanawiałem, czy nie napisać jakiejś nowelki na temat pani profesor. Jest to bowiem przypadek ciekawy, spróbujcie odnaleźć ten tekst i sami sprawdźcie. I nie chodzi mi wcale o to, że Maria Poprzęcka chodziła do szkoły z córką generała Spychalskiego. Co innego jest ważne. Mówi ona w tym wywiadzie, że chciała zostać artystką, ale stwierdziła, że jest za słaba, wybrała więc historię sztuki, bo to osłaniało ją przed porażką i kompromitacją w dziedzinie, którą chciała uprawiać naprawdę, z serca. I ponoć, jak wyznaje, gdzieś tam, pokątnie, dzisiaj uprawia. Myślę, że to tylko część prawdy. Pani profesor nie była ani za słaba, ani też nie czułaby się specjalnie źle na tym całym ASP. Chodzi o tak zwany szerszy kontekst. W tym całym gównie, jakim była i jest nadal powojenna sztuka, ona by, ze swoimi zainteresowaniami, ambicją i pasją, po prostu utonęła. Nie było też i nadal nie ma w tej całej sztuce, hierarchii, na szczyt której mogłaby się wdrapać i zatriumfować. Myślę, że myśl ta towarzyszy pani profesor od dawna, choć może ją przeceniam. Maria Poprzęcka zetknęła się – tak sądzę, ale to nie musi być prawda – z tym oszustwem i zamiast od niego uciec, podpisała cyrograf i postanowiła bronić tego, jako historyk sztuki. Poznajemy to, albowiem z całej postawy Marii Poprzęckiej, bije głębokie przekonanie, a widać to także w tym wywiadzie (chyba jednak nie Bombała), że tylko jedna osoba może należycie docenić i ocenić jej własne próby malarskie (traktowane dziś trochę żartem, lekko, ale ciągle serio) – ona sama. Nie ma po prostu nikogo, kto byłby równie świetny.

  42 komentarze do “Czy panią profesor Marię Poprzęcką popierdoliło?”

  1. Widzę, że prof. Poprzęcka razem z prof. Środą, też z UW, to histeryczne czarownice które wymigały się od stosu ☺

  2. Inaczej, one się same na tym stosie ustawiły, wiedząc, że ludzie którzy je wynajęli wykupili wszystkie zapałki i zapalniczki w mieście. A gaz chwilowo odcięty.

  3. Deptuła. Studiowałem także w Warszawie i pamiętam, teraz celebryta.

  4. Najwyraźniej, tej pani wyszła tęsknota za jedynym prawdziwym jej, i nie tylko jej, bohaterem dziecięcym , za Pawko Morozowem.Biednej kobiecie myli się też, analfabetyzm, czyli odporność na propagandę z głupotą.

  5. Rzeczywiście Boguś Deptuła! A co o celebrytuje dzisiaj?

  6. Jej się nic nie myli. Ona jest bardzo dobrze zorganizowana i zawsze wie po co zabiera głos.

  7. One są tak odważne jak bolszewiccy agitatorzy za którymi stały taczanki z kulomiotami ☺

  8. po pierwsze – jak zwykłemu socjalistycznemu  obywatelowi nie można było mieć działki blisko p. spychalskiego, tak nie można było blisko takiej elity zamieszkiwać  i dzieci w szkołach były też dobierane

    po drugie – na przykład co do lansowania słusznych poglądów to przez chyba 30 lat lansowanie liberalizmu w USA, polegało na publikowaniu tekstów ekonomicznych sławiących swobodę gospodarczą typu że pieniądz nie ma narodowości i inne takie tam, a potem się okazało  że wszystko było na zamówienie

    po trzecie zajrzałam do wiki p. prof poprzęcka jest prawie w wieku prof Janion, tamto pokolenie było mocno indoktrynowane – wiem to z filmu dokumentalnego o min. Żółkiewskim, urodził się w żółkwi, miał  zmienione nazwisko, przez lata prowadził w polsce dobór kadry akademickiej. gdyby ten film/dokument  jeszcze raz wrzucono do oglądania wiele by się wyjaśniło co do współczesnej kadry akademickiej

    (zepsuła mi się klawiatura

  9. Widziałem go w jakimś programie na TV Kultura. On już na studiach był celebryta

  10. Czy, aby zostać profesorem belwederskim trzeba być tajniakiem?

  11. Ciepło z krematoriów włącza się do systemu ogrzewania centralnego w wielu miastach, zwłaszcza tych postępowych, jak np. w Szwecji.

    Grzejąc dłonie nad kaloryferem pomyślmy ciepło o tych, którzy odeszli, a właściwie wyparowali.

    Nie wiem, jak wygląda w dzisiejszych czasach typowy żydowski pochówek, czy oni stosują nadal kremację, jak w pewnym okresie historii, czy od tego odeszli?

    Bo chrześcijanom praktycznie narzucono kremację wbrew nauce Kościoła.

  12. Projektowałem odzysk ciepła z krematorium w Polsce.

  13. Na mieście mówiono, że Ewa Demarczyk była pochodzenia żydowskiego. Pogrzeb (pochówek?) faktycznie miała bez udziału katolickiego księdza, ale nie podano, czy była kremowana.

    Słowa pani profesor należy interpretować bardzo ostrożnie, bo palenie na stosach i kremację insynuuje się w stosunku do chrześcijan, natomiast nie znamy stanowiska rabinów w tej sprawie.

    Nie możemy bez tego prawidłowo interpretować powyższych wypowiedzi, bo nie znamy kontekstu i znaczenia tych słów.

  14. Pan Gulasz (nomen omen) ogłosił zamknięcie granic Węgier od 1 września.

    W Polsce luzik, granica otwarta poza tym, że zamknięto kopalnie, zakłady mięsne i tranzyt  przez Białoruś. Ciekawe, co będziemy jedli i czym będziemy się ogrzewali w zimie?

    Wyobrażam sobie sytuację, że w dzienniku powiedzą np. w styczniu, że ciepło z CO dostarczane do mieszkań mogłoby być tańsze, gdyby więcej osób decydowało się na kremację zmarłych i zaczniemy się rozglądać, kogo by można wrzucić do pieca, jak w tym kawale o SS-manach w Oświęcimiu.

    Zabawne jest to, jak ludzki umysł nie dostrzega praprzyczyn zjawisk i daje się oszukać sugestiom.

  15. Pani Demarczyk została skremowana. Rabina na zdjęciach też nie widać. Za to był „mistrz ceremonii”.

  16. Nie dyskutuję na temat krematoriów, bo można popaść w kłamstwo oświęcimskie.

  17. Zdecydowanie bardziej humanitarne byłoby obowiązkowe pedałowanie w rowerowych minielektrowniach, których praprzodkiem były prądowe sieczkarnie zaprezentowane w uroczym westernie Viva Maria.

    Odpowiednie dywizjony wyposażonych w dynama rowerów, choćby tych z demobilu z bankrutującego Veturilo, ustawione w piwnicach, na komisariatach czy w mieszkaniach ukaranych na obróżkę, musiałyby być uruchamiane za brak biletu w komunikacji miejskiej, naplucie na chodnik, obrazę uczuć osób LGBT czy uczestnictwo w nielegalnej mszy świętej.

    Miarą zróżnicowanych mandatów będzie  kilowatogodzina….

  18. @Charakternik – chyba inną notkę komentujesz równolegle.

    Chyba nie chcesz wyparować z bloga☺

  19. Albo kłamstwo oświęcimskie, które jest karalne, albo oburzająca prawda.

    Lepiej milczeć.

    Moim zdaniem już od lat 1930-tych planowano nowe przejście przez Morze Czerwone, żeby do Izraela dotarli tylko najlepsi, najsilniejsi, najcwańsi lub po prostu szczęściarze.

    Nie było miejsca dla wszystkich.

    Zastanawiam się, na ile enigmatyczne pojęcie „honoru”, które stało się przyczyną rozpoczęcia  działań zbrojnych na dużą skalę było pojęciem francuskim albo żydowskim, bo na pewno nie rdzennie polskim?

  20. Jeżeli kwestia stosów jest głównym tłem  notki, to trzymam się w temacie, ale tak między nami to chciałem jakoś podzielić się informacją, że Gulasz ogłosił zamknięcie granic Węgier. Akurat od 1 września!

  21. Tutaj Greta jako Joanna.

  22. Sprawa się rypła, bo szkoły i tak nie ma od pół roku.

  23. To jest dokładnie na tej zasadzie z tym paleniem Grety na stosie, że jak aktorka grająca w serialu zakonnicę w życiu prywatnym zajdzie w ciążę, to scenarzysta proponuje, żeby w filmie miała śmiertelny wypadek i znika z planu.

    Przecież ktoś czuwa nad scenariuszem.

  24. No to jak w te mańkę, to do końca nie wiadomo, ale coś było na rzeczy.

  25. Za PRL lektury szkolne też były internacjonalistyczne ale obecne internacjonały mają inne poglądy.

  26. Wybór tematu  (cudowne dzieci, trochę przerośnięte, ale nie szkodzi) chyba nie jest przypadkowy, bo bohaterka felietonu też na niezwykły życiorys. Urodziła się i według następnej informacji z biografii, została profesorem.

  27. W 1985 chodziłem na jej zajęcia. Była jeszcze chyba doktorem.

  28. >nie widzi cząsteczek dwutlenku węgla unoszącego się w atmosferze…

    Szansa dla biznesu będzie dopiero w drugiej, wizualnej, fazie CO2VID

  29. LigaGentlemanów

    uff.

  30. Uważam, że tytuł notki nie jest przesadzony.

  31. na salonie 24, jeden z blogerów już z pół roku temu , całe to zjawisko walki o dobro klimatu czy czegoś tam już nie wiem czego, potraktował  szyderą i nazwał  gretynizmem

  32. Durne są wszystkie podręczniki do języka polskiego od pierwszych klas podstawówki. (Przeglądałem podręcznik do IV klasy).

    Współczesne podręczniki do języka polskiego są durne do tego stopnia, że samo to dyskredytuje przemiany po 1989 roku, ponieważ jest oczywiste, że bez tych przemian by nie powstały i piszę to z pełną odpowiedzialnością i nie popadając w jakąś skrajność.

  33. Mam świadomość, że nauczanie j. polskiego wg takich podręczników to jest głębokie zniszczenie polskości i odczłowieczenie dzieci i młodzieży prowadzące aż do takich owoców, jak Margot, Maria Peszek i wielu innych.

    Nauczanie języka polskiego po 1989 roku, a zwłaszcza, żeby nie przesadzać, w ostatnich latach, to są po prostu udoskonalone stalinowskie metody.

  34. Rodzice nie reagują, ale co można zrobić?

  35. to ponad głowami rodziców trzy resorty we właściwych (prl=owskich)  rękach: oświata, szkoły wyższe i kultura

    rodzice głosują za zmianą a nawet dobrą zmianą a tu … kiszka kaszana

  36. Trzeba chyba sobie samemu zorganizować edukację.

    Na razie słaby wybór. Państwowy poziom lekkopółśredni, prywatne łatwizny dla niezsocjalizowanych i zaburzonych, czasami placówki elitarne o nierozpoznanej misji jak szkoła Chabad Lubawicz, do której chodzą dzieci Morawieckiego (ludzie mówią, że był na saksach w Chinach, pracował przy zbiorach ryżu, dobrze się odżywiał i przywiózł trochę juanów-ma teraz na szkołę dla dzieci).

    Ale jak to zrobić? Witkiewicz uczył juniora sam, wyhodował genialnego mutanta, ale czy tego byśmy chcieli dla dzieci?

    Sam chodziłem do szkoły elitarnej, ale niestety nie spełniała moich oczekiwań.

    Szkola powinna wytworzyć ścieżkę wzrostu dla ucznia, wychować silnego, mądrego, indywidualnie kreowanego człowieka. Wyposażonego w bazową etykę, umiejętność przechodzenia przez życie, praktyczne metody działania, odpowiednie środowisko.

    Taka szkoła rycerzyków światła, a nie ordynarny wychów smarkaczy przeprowadzonych przez spacyfikowanych w korporacjach pustaków.

  37. Panstwo Izrael jest potrzebne zydom jak kurwie desz.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.