gru 212014
 

Dawno już za nami moment, w którym odpowiedzieć sobie powinniśmy na pytanie, po co to wszystko robimy? Po co prowadzimy blogi, komentujemy i polemizujemy z innymi bez miękkości i popadania w fałszywe sojusze. Moment ten przegapiłem, ale skoro zbliża się koniec roku, w dodatku takiego, w którym wiele się wydarzyło, warto może do tego zwrotnego punktu powrócić.
W zasadzie już po wydaniu I tomu Baśni jak niedźwiedź jasne się stało, że kontynuowanie tej formuły, czy to w druku czy na blogu nie będzie miało sensu. Wobec nasilającej się i podtapiającej wszystko wokoło propagandy wymierzonej w każdego z nas z osobna i we wszystkich razem, nie pomoże żaden sentymentalizm i żadne budzenie ducha. Potrzebna jest inna formuła. Nie łatwo było ją wypracować i nie łatwo przekonać do niej ludzi. Wszyscy to pamiętamy. Wielu czytelników uważa do dziś, że pisanie kolejnych kawałków o polskich bohaterach co to się kulom nie kłaniali, co sukcesy odnosili to cel i misja w jednym. I dzięki temu poprawimy kondycję moralną młodzieży. To mrzonki. Nie poprawimy nawet kondycji moralnej emerytów, co nie znaczy, że trzeba całkowicie taką działalność porzucić. Nie należy tego robić, trzeba jedynie ustawić ją na właściwej pozycji. Z wiary w siłę sprawczą dobrych opowieści o dawnych czasach wzięły się ponadto budżety „naszych” tygodników, tak więc nie ma co tego lekceważyć. Trzeba tylko zauważyć, że forma ta ma bardzo ograniczoną siłę rażenia i jest niesłychanie prosta do neutralizacji. Czy redaktorzy naczelni „naszych” gazet to wiedzą. Oczywiście, że nie, bo oni kiedy tylko wyczerpała się moc omawianej tu formuły dyskursu patriotycznego, oddali swoje łamy propagandzie, albo zajęli się roztrząsaniem kwestii „czy Jezus był Bogiem”. To jest ucieczka i pułapka w jednym. Nie można bowiem zajmować się tylko popularyzacją mając do dyspozycji duży opiniotwórczy tygodnik. To jest grzech zaniechania. Nie można używać w czasie jego tworzenia tak popularnej wśród nadętych, dziennikarskich łbów formuły „czy czytelnik zrozumie”. Już to pisałem, ale jeszcze powtórzę: czytelnik zawsze zrozumie, redaktor zaś rozumie tylko czasami. W tak zwanym środowisku panuje przekonanie dokładnie odwrotne i to uważam, jest podstawowa przyczyna klęsk i kompromitacji tak „naszych” jak i „nienaszych”. Gazownia, kiedy się zorientuje, że coś nabroiła, zwykle w takich razach ucieka w tanią empatię i psychologizmy, a „nasi” uderzają w tony elegijne i religijne. Wychodzi to jeszcze gorzej niż popularyzacja w ich wydaniu.
Myślę, że o ile my przegapiliśmy moment przełomu i nie nazwaliśmy go w odpowiednim czasie, to jednak podążamy nowymi tropami. „Nasi” zaś nie wiedzą co począć i szukają kolejnych tematów do płytkiej eksploatacji. Traci to już nawet pozory indywidualnego zaangażowania, to znaczy nikt nie kryje, że tematy podejmowane na łamach interesują go wyłącznie ze względów promocyjno zarobkowych, no chyba, że jest wynajętym propagandystą jak Zychowicz. Najciekawszym i najbardziej jaskrawym przykładem tego są Piotr Zaremba, oraz Piotr Semka, jeden specjalista od Ameryki, a drugi od tłustego jedzenia. Gołym okiem widać, że „nasze” tygodniki nabierają charakteru atrap, pretekstów do tego, by można było tym kanałem sączyć ludziom do uszu różne brednie i taniochy. Ktoś wczoraj napisał w komentarzu, że dramat ten przykrywany jest publicystyką Leszka Żebrowskiego i Grzegorza Brauna. Ja bardzo przepraszam, ale czy panowie Żebrowski i Braun nie widzą w czym uczestniczą? Czy może liczą na to, że nikt się nie zorientuje?
Myślę, że oni także doszli do momentu zwrotnego, do takiego punktu, w którym trzeba przedefiniować misję. Otóż popularyzacja postaw nie jest misją. Nie jest nią również demaskacja, co udowadniałem wielokrotnie. Obydwie te metody nabrały już dawno cech numerów cyrkowych, ta pierwsza to numer ekwilibrysty, a ta druga clowna. O cóż więc chodzi? O opisanie świata od nowa, w taki sposób, byśmy to my i nasze sprawy znajdowali się w centrum, a nie na peryferiach. Ponoć wiele prymitywnych, koczowniczych plemion rozpoczynało swoje bytowanie na nowych terenach od wbicia w ziemię kołka i określenia, że w tym właśnie miejscu znajduje się środek świata, wokół którego toczyć się będzie życie. My zaś zaczynamy od czegoś odwrotnego, od wyznaczenia środka świata na antypodach i od zbudowania aspiracyjnej piramidy, po schodach której wspinamy się do raju, prowadzeni przez wybrańców. To jest obłęd. I widać to dziś, bo wybrańcy demaskują się jeden po drugim. Nie ma więc po co za nimi podążać. No, ale jasne jest, że podążanie jest najłatwiejszym z wyborów, więc nawet nie mam zamiaru nikogo tu przekonywać. Zamierzam dalej robić to co dotychczas.
Wszyscy zdają sobie sprawę, że misja, jak by jej nie definiować, musi być zwizualizowana. Co jakiś czas padają więc propozycje, by nakręcić taki czy inny film to zmieni się od tego oblicze świata. No i te filmy są kręcone, jak na szyderstwo, przez reżyserów, którzy nie powinni nawet zbliżać się do podejmowanych tam tematów. No i nic się nie zmienia. Jest jeszcze gorzej i to na co czekali miłośnicy popularyzacji rozłazi się w rękach jak jakaś watolina i idzie w zapomnienie. Bo po to właśnie są te produkcje, by wszystko poszło w zapomnienie. Wielu ludzi czeka na to, że Grzegorz Braun nakręci wreszcie jakiś film fabularny i będzie z tego jeśli nie sukces to przynajmniej poważny ambaras dla naszych wrogów. Ja jednak uważam, że nikt nigdy nie pozwoli Grzegorzowi Braunowi na nakręcenie żadnej fabuły, a jeśli już to według ściśle określonych wskazówek, pod rygorem nie wypłacenia honorarium. Nie czekam więc już na żaden film. Nie czekam też na to, że coś się wydarzy wśród „naszych” profesorów. Ta przypadłość wzięła się u mnie stąd, że przeczytałem, jak większość z Was recenzje książki zatytułowanej „Eamon de Valera” wydanej ostatnio przez Prohibitę. Trudno o większą ostatnimi czasy hucpę niż występ panów Bartyzela, Chodakiewicza i Ryby. Trudno o większą kompromitację wszystkich antymasońskich guru, którzy podpisali się pod entuzjastycznymi recenzjami tej biografii. I tak niepostrzeżenie znów znaleźliśmy się przy demaskacji czyli przy numerze clowna. Oto „nasi” demaskują, ale wyłącznie tych, którzy im nie obiecali pieniędzy. Tych, co mają zamiar płacić honoraria nie zdemaskują nigdy. I to jest w zasadzie zrozumiałe. Ja teraz coś tam podczytuję do kolejnej czeskiej książki i znajduje prawdziwe perełki. Oto cały panslawistyczny ruch czeski był zwierzęco antysemicki. Znakiem rozpoznawczym tych panów była noszona na co dzień prasłowiańska czamara z lamówką. Wszyscy prascy panslawiści zamawiali sobie te czamary w firmie o dźwięcznej nazwie „Skład manufakturowy S. Kisch i brat”, położonej przy ulicy Siarkowej. Nie wchodzili tam jednak przez wejście główne, ale od podwórza, żeby nikt ich nie zdemaskował. A kiedy już obstalowali te czamary i za nie zapłacili, biegli na rynek, przed kościół Tyński, by tam demonstrować swój zwierzęcy antysemityzm i panslawizm.
Sami widzicie jak niewiele się od tamtych czasów zmieniło i jak bardzo musimy uważać. Bajki o groźnych masonach są przeznaczone dla nas jedynie, podobnie jest z innymi groźbami i napomnieniami, w które nikt z nich nie wierzy. Służą one jedynie porządkowaniu rynku znaczeń i mają – malejącą z każdym dniem – funkcję sprzedażową. To się, uważam, skończy niebawem. I cieszę się na ten moment jak nie wiem co. Dlaczego spytacie? Otóż tak jak zapowiedziałem, ja też zamierzam co nieco zwizualizować. Przyszedł na to czas, pora jest odpowiednia. Nie mam rzecz jasna budżetu na film, ale mamy Tomka, sukces zaś albumu „Święte królestwo” jest bezsporny i nie podlega dyskusji. Za pomocą nikomu nieznanej historii, za pomocą nierozpoznawanych przez masy postaci historycznych, bez wsparcia żadnego autorytetu moralnego czy naukowego, nie mając nigdzie poparcia, poza oczywiście czytelnikami, zrobiliśmy sukces. To jest, powiadam, dobry moment na zwizualizowanie pewnych kwestii. Ważnych i poważnych. I taka misja zaplanowana jest na ten rok. Uda się, jak Pan Bóg pozwoli, a Tomek będzie zdrowy. Na pewno się uda. Byle tylko nie oglądać się na nikogo.

Zapraszam na stronę www.coryllus.pl i do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy. Książki wysyłamy jeszcze tylko w poniedziałek, potem zaś dopiero po świętach. Te wysłane w poniedziałek powinny dojść na wigilię, a jeśli ktoś obawia się, że nie dojdą, niech pędzi do FOTO MAGu.

  36 komentarzy do “Czy popularyzacja jest misją?”

  1. Nasi nie demaskują tych którzy dali stypendia 😉

  2. A w tv na Galileo reklamują nomen omen kuloodporne, szkolne plecaki.

  3. Wczoraj spotkałem człowieka, który przyznał się, że dopiero teraz docierają do niego pewne informacje o Powstaniu Warszawskim, o powojennym podziemiu niepodległościowym itd.. I nie naciskany, bez żadnych sugestii, stwierdził, że zawdzięcza to różnym historycznym publikacjom, dodatkom historycznym do gazet, że zafascynował go Czas Honoru i inne filmy, a kiedyś o tych sprawach wiedział bardzo niewiele, w ogóle o tym nie uczyli itd..

    Nie wiem jakie zadania, poza komercyjnymi, mają te wszystkie wydawnictwa, ale tak czy inaczej robią na ogół dobrą robotę i w sporym zakresie podlegają prawom rynku. Ludzie wiedzą coraz więcej i będą wiedzieć coraz więcej.

    Oczywiście to, że człowiek z wyższym wykształceniem, menadżer w dużej firmie, nie znał takich tematów, daje do myślenia, ale na moich oczach on po prostu wychodzi z czarnej dziury.

    A czy czołga się do kolejnego leja po bombie, to się okaże.

    Napisałem parę dni temu, że Lasy Państwowe nie pomagały ostatnio Fabryce Samochodów Honker, bolesne. Znalazłem film z reportażem z fabryki, w którym ciekawie wypowiada się jej właściciel. Załączam poniżej. Film sprzed dwóch lat, ostatnio podobno coś w fabryce drgnęło na lepsze, ale nie zapeszajmy. I jeszcze jedno – jedyną dużą firmą, która konsekwentnie użytkowała polskie samochody Lublin i później Pasagon, było Bodzio Meble, z flotą ca 250 samochodów.
    https://www.youtube.com/watch?v=O-cjkgdS8wY

  4. Cieszę się, że Pan odniósł sukces.
    Natomiast informacja dotycząca innego (kogo?),,sukcesu” niech Pana nie zatrzyma..
    Czy tego ,,wycieku” przez ostatnie wieki nie da się naprawić..?
    Tylko w zeszłym roku legalny drenaż Polski z kapitału tylko przez zagraniczne markety wyniósł blisko 82 mld zł, równowartość 5 proc. PKB. To rekord ćwierćwiecza. Jednak, wszystko na to wskazuje, zostanie on szybko pobity. Żyjemy w ekonomicznym matriksie. Polskie spory o wydatki na służbę zdrowia, edukację czy wojsko są śmiesznie groszowe na tle problemu notorycznie nieanalizowanego i niedyskutowanego, jakim jest drenaż kraju z kapitału przez zagraniczne firmy. Tylko w zeszłym roku wyniósł on blisko 82 mld zł, równowartość 5 % PKB. To rekord ćwierćwiecza. Jednak, wszystko na to wskazuje, zostanie on szybko pobity. Ta kwota to więcej niż łączny budżet Ministerstwa Zdrowia i NFZ oraz dwa i pół razy tyle, ile budżet MON. Gdyby nie ten gigantyczny wypływ pieniędzy (pozwólmy sobie na odrobinę alternatywnej historii), Polska rozwijałaby się w zeszłym roku w oszałamiającym tempie 6,6 % PKB. A każdy z nas miałby w kieszeni średnio o 2 126 zł więcej. Jeśli ktoś nadal skłonny jest twierdzić, że to mało, niech zauważy, że w ciągu 10 lat ów drenaż (saldo dochodów z inwestycji w bilansie płatniczym) wzrósł radykalnie nie tylko kwotowo ( z 14 do 82 mld zł, ale i procentowo) z 1,7 % ówczesnego PKB do 5 % dzisiejszego (prawie dwa razy wyższego). Sprawa jest więc, by się tak wyrazić, wybitnie anty-rozwojowa. Przypadek..?

  5. czy panowie Żebrowski i Braun nie widzą w czym uczestniczą? Czy może liczą na to, że nikt się nie zorientuje?

    Nie zorientuje się póki tam siedzą i piszą. Oni to uwierzytelniają. Dlaczego to robią, trzeba ich zapytać publicznie i wprost, wyjaśniwszy uprzednio, w czym siedzą.

  6. To nie jest cały pieniądz. Markety są ważne, ale nie najważniejsze. Kto powiedział, że od razy trzeba wyprowadzać pieniądz? Większe straty są tam, gdzie pieniądz nie został wytworzony wskutek braku parytetu produkcji. Kraj 36 mln ludzi, w gębie kontynentu, a nie ma nawet jednej własnej stoczni, własnej marki samochodu osobowego, motocykla, AGD, roweru ani nawet hulajnogi. Własnej, żeby mi tu nikt jakimś żydowskim Zelmerem czy chińskim Junakiem oraz Rometem nie wymachiwał. I to jest namiastka strat prawdziwych, bo są jeszcze większe od wyżej wymienionych.

  7. Tak. Lubię Żebrowskiego, przed NSZ chylę czoła, ale tak. Tak

  8. To jest ważny tekst. Manifest. Tym był album. Bez znaczenia która rocznica Powstania stanu wojennego czy Magdalenki – łup ! Święte Królestwo ! I cały półświatek rozdziawił gębę ! O czym to jest ? Nikt nie był przygotowany do lekcji wszyscy dostali pały ! A Baśń nr 2 była dostępna od 2 lat. Książka przełomowa ! Ktoś wygrzej napisał że wolny rynek. Nie ma takiego czegoś. Jest tylko interwencja która porządkuje każdy segment. Bez ucieczki z Matrixa nie ma szans na cokolwiek. Dlaczego ? Bo Dialog z Kartelem jest jak wywiad w TVN. Idziesz tam sądząc że nieważne gdzie ale warto się pokazać. I zawsze przegrywasz ! A oni mają już trzy ruchy do przodu. I tak samo jest z puszczeniem tekstu w Odrzeczy czy wzięcie udziału w panelu w Roninie lub TVP Historia. Trzeba im zrobić taką dekonstrukcję żeby skala kłamstw i głupst jaką budują zawaliła im się na łby. I to jest możliwe. Wystarczy szeptać czytelnikowi między wierszami ” nie bój się sam myśleć”. Chrzanić rynek i na nim zaistnieć ! To jest misja !

  9. Bingo panie Marcinie…

  10. Moze po prostu postanowli sobie dorobic. Jak glosi znane porzekadlo „grosz do grosza I bedzie 100zl”.

  11. Jest nas za mało.
    Nie mamy pieniędzy.
    Pozostaje tylko cud.

  12. A 40 lat temu to co? Poszliby i zapisali się do partii albo pisali w dziale historycznym Żołnierza Wolności czy w Mówią Wieki? Bo co miesiąc trzeba płacić rachunki, nie mówiąc o reszcie wydatków. Jeśli więc obaj panowie nie wiedzą, co robią, to czas powiedzieć im prosto w twarz, że prostytuowanie się w postpeerelowskiej wersji soft to tylko inna odmiana tego samego, co w PRL występowało jako czysty hard core.

  13. Z dziennikarstwem i polityka w Polsce jest tak jak pan panie Gabrielu to kiedys opisal w swiecie „tworcow”. Przewalanie budzetu i polowanie na grosz.
    Wsrod tych wszystkich dziennikarzy (jest ich tak przy okazji w Polsce cala armia), polonistow, publicystow, analitykow, humanistow, naszych i nie naszych, nie widze nawet jednego solidnego profesjonalisty. Wszyscy jada na opisie chorej polskiej rzeczywistosci, tanich sensacjach lub rozwazaniach o „obledach” polskich, zmarnowanych szansach i historii alternatywnej.

    I ciekawe, to tez polska choroba, kazda gazeta, organizacja itp. od razu tworzy zamknieta sitwe, sami swoi. Stary Wildstein wcisnal mlodego hipster synka do TV Republika, do gazety. Wystepuje tam tez niejaki Michal Kania. Czy to syn pani Doroty Kani?

  14. Dokładnie to samo mówią Mi znajomi z zagranicy.

  15. Właśnie. 36 mln ludzi czy coś koło tego, na zmywakach ca 2 mln(?). Dlaczego tylko tyle po wspaniałych 25 latach wolności? Gdyby było nas teraz 45 mln – to byłby prawidłowy kierunek.

    Docelowo Polskę spokojnie mogłoby zamieszkiwać dwa razy tyle ludzi i więcej. I tylko byłoby nam lepiej i bezpieczniej żyć.

  16. Być może, ale pewności nie mam…

  17. Oni są z takich rodzin że w 45 to albo Kazachstan albo więzienie. Zjawisko jest bardziej subtelne jak i metody manipulacji Lisickiego i Sakowicza.

  18. Drogi Coryllusie, jesteś jednym z nielicznych znanych mi osób, które wiedzą to co najważniejsze – że na świat należy patrzeć zawsze ze swojej perspektywy i bez złudzeń. To rzadkie w Polsce. Masz we mnie wiernego czytelnika. Bo amicus Plato sed magis amica Veritas.

  19. Czy może Pan to rozwinąć?

  20. Dlaczego ja się „czepiam” tych dwóch gwiazd ? Z osobna. Zebrowski pisze w szczegółach o konkretnych epizodach NSZ i AL. Demaskuje propagandę PRL. Konkluduje o antypolonizmie Żydów. Inaczej Braun. On potrzebuje 200 tys na film o Putinie i dostanie je za 2 lata jak go obalą i wypatroszą jak Kadafiego czy Saddama. A razem. Mają charyzmę i rozhuśtują emocje a ludzie pragną przywódców. I mieliśmy ostatnio obrazki Braun i kilkaset osób. Jak przed Styczniowym. Myśle że należy oddzielić praktykę polityczną od pracy umysłowej. Ale mogę się mylić.

  21. ..,,Wszyscy jada na opisie chorej polskiej rzeczywistosci, tanich sensacjach lub rozwazaniach o „obledach” polskich, zmarnowanych szansach i historii alternatywnej”..
    Nie wszyscy i nie koniecznie tak, jak Pan to wyżej określił. Będę jednak w tym wypadku bronił Pana G.Brauna, Żebrowskiego, Michałkiewicza i wielu innych. Drogi do prawdy mogą być różne, a cel jak najbardziej szczery i dobry.
    Nie wierzę, aby celem Pana Coryllus’a było teraz wyznaczanie celów, a zasadą ,,kupą mości Panowie” i sądem nad wskazanymi. Coś jest w tym niebezpiecznego i chyba nie o to chodzi…
    ,,Nie rzucę kamieniem w tych Panów”.
    Zaniepokojony jestem tą retoryką….

  22. Okres początków panowania dynastii Piastów w Polsce, jest bardzo tajemniczy ze względu na małą ilość źródeł pisanych z tego okresu. Ówczesne kroniki skupiają się głównie na polityce władcy Polski nie mówiąc prawie nic o otoczeniu księcia.
    Jednym ze znanych z imienia polskich możnowładców początkowego okresu państwa polskiego był Piotr Włostowic.
    Niestety, nie wiemy prawie nic o młodości Piotra ani, czy otrzymał jakiekolwiek wykształcenie. Włostowic był możnowładcą śląskim posiadającym rozległe ziemie w okolicach góry Ślęży oraz obecnego Wrocławia i prawdopodobnie mógł się wywodzić z rodu książąt śląskich.
    W 1117r. w państwie Krzywoustego miał miejsce bunt książęcego palatyna Skarbmira. Ostatecznie Skarbmir za bunt przeciw księciu został oślepiony, zaś stanowisko drugiej osoby w państwie tj. książęcego palatyna objął Piotr Włostowic. W tym okresie Bolesław Krzywousty nieustannie prowadził najazdy na Pomorze chcąc przyłączyć te tereny do Polski. Stała nieobecność władcy w Polsce wykorzystywali książęta ruscy najeżdżając polskie ziemie. Podczas jednej z rozmów Bolesława ze swym palatynem Włostowic oświadczył, że bezkrwawo upora się z wrogiem księcia Wołodarem stale nękającym wschodnie ziemie Polski.
    Podczas kolejnej wyprawy Krzywoustego na Pomorze w 1121r. Wołodar najeżdża Polskę. Zgodnie z kronikami ruskimi celem wyprawy był gród Biecz. Włostowic wówczas pozoruje otwarty bunt przeciw Krzywoustemu i wraz ze swymi ludźmi przyłącza się do Wołodara. Piotr szybko wkrada się w łaski księcia, z którym ucztuje i pije jego wino. Pewnego dnia Wołodar proponuje wspólne polowanie, na co Piotr chętnie się zgadza. Podczas polowania ludzie Włostowica uprowadzają księcia ruskiego, którego zaprowadzili przed oblicze Bolesława Krzywoustego.
    Władca polski zażądał ogromnego okupu za księcia ruskiego, który w całości trafia do skarbu państwa. Krzywousty chciał oddać pewną część okupu Włostowicowi, jednak ten odmawia jego przyjęcia, za co potem otrzymuje ogromne nadania ziemi.
    Wyczyn Włostowica jest potępiany przez Kościół, który zdradę traktuje jako poważny grzech.
    W ramach pokuty Włostowic miał ufundować aż 70 kościołów i pokutę swoją wypełnia uzyskując przebaczenie.
    Po śmierci Krzywoustego Włostowic popadł w konflikt z księciem seniorem Władysławem Wygnańcem, który każe go oślepić.

  23. Czy popularyzacja jest misją?
    To właśnie czyni Pan Leszek Zebrowski w Brukseli w cyklu spotkań „Nie bójmy się myśleć”;
    https://www.youtube.com/watch?v=9qVUn3b4boQ

  24. Ze względu na rzeczywistą w kraju, wystąpienia publiczne Brauna noszą znamiona prowokacji lub jest on osobą wykorzystywaną do badania nastrojów. Jeśli natomiast przyjąć, że działa samodzielnie, to mimo pewnego rozeznania, jakie demonstruje podczas wystąpień, jego ogląd pozostaje fragmentaryczny, nie uwzględnia bowiem Braun wielu istotnych czynników ekonomicznych, finansowych, politycznych i społecznych. Na przykład slogan „Kościół – szkoła – strzelnica” nie bierze pod uwagę zupełnej niemal nieprzydatności Kościoła w jego obecnej kondycji do podjęcia działań, które postuluje wobec niego Braun. W tym miejscu dysonans między postulatem Brauna a rzeczywistą sytuacją wewnątrz Kościoła jest rażący i widoczny dla każdego, kto wie, że stan duchowieństwa w Polsce jest tak zły, iż rokowania na przetrwanie hierarchicznego Kościoła katolickiego w Polsce można obecnie liczyć już tylko w latach, o ile sam Bóg nie powstrzyma tego rozkładu, w jaki obecnie wchodzi Kościół w Polsce, a jaki dobrze jest znany w krajach Europy Zachodniej.

  25. Jest nas więcej niż się wydaje i nie o wszystkim pieniądz decyduje.

  26. Czy pojawi się ciekawy artykuł na temat ,,psucia pieniądza”?

  27. Przy tak rozhuśtanych emocjach cały patriotyzm zamyka się w haśle Targalskiego „bić kacapów zawsze i wszędzie” i nie ma mowy na dyskusje i postęp w wiedzy. PS. Samobójstwo Ziemkiewicza na wyeksponowanych półkach w Media Markt obok Bartoszewskiego. Przypadek ?

  28. Nie chodzi o sąd. Ci autorzy mają wysoką pozycję. Ale jakaś strzelanina czy potyczka czy bitwa to nie jest 100% historii. A racja narodowa to nie wendeta. Trzeba ustalić prawdę co do faktów. Ale jeżeli nie będziemy szukać głębiej motywów i interesów inspiratorów wydarzeń to pozostaniemy durniami jak głosili i głoszą np Niemcy.

  29. Ziemkiewicz/Bartoszewski zumanen? Naturlich.

  30. Targalski to jeden z wielu wentyli bezpieczeństwa.

  31. Jeśli mowa o Ziemkiewiczu, Bydłoszewskim i Targalskim to mam podobne zdanie jak Wasze.

  32. Dlatego powinien Pan obejrzeć ten długi wywiad (2.5 h). Dokładnie Żebrowski mówi o tym, o czym Pan właśnie pisze.

  33. Owszem, jest kilka wyjatkow o ktorych powinienem byl wspomniec: Braun, Michalkiewicz, Zebrowski. ich slucham zawsze uwaznie bo wiele ciekawego mozna sie dowiedziec od nich i robia duzo dobrego. Kazdy ma swoj styl: Braun zapalczywy (i troche charyzmatyczny), Zebrowski rzeczowy i dokladny, wreszcie pan Michalkiewicz – pelen swady i humoru.

  34. Jeśli pan Żebrowski uważa, że popularyzacja jest misją to fajnie, ja uważam, że misja jest inna.

  35. Pesymistycznie: do zbioru ludzi wrzucających kartki do urn weszło pokolenie nieuków z przedmiotów ścisłych. Wiedza „ekonomiczna” tych indywiduów tworzona była ( i jest ) przez GWno i tzw profesorów i tzw popularyzatorów. Jednym z namacalnych objawów owego nieuctwa jest przekonanie, że stocznie są (były) nieopłacalne.
    Optymistycznie: Polacy zaczynają ( zaczynają, to jest dopiero początek ) rozumieć, że nie są rządzeni przez Polaków, a jeżeli już jakiś tzw rządzący ma tylko jeden paszport i nie ma wujka w Izraelu, to można go zakwalifikować do kategorii zdrajców i sprzedawczyków. Jednym z bardziej optymistycznych wydarzeń ostatniego roku jest udany eksport debili na wysokie stanowiska w Jewrokołchozie, dzięki czemu stężenie rozgarniętych obywateli w tym rozrzedzonym przez debilizm towarzystwie nieco wzrosło.
    Szanowny Coryllusie!
    Model jest prosy: tematy dzielą się na te, o których się mówi i te, o których się nie mówi.
    O ważnych sprawach zwykle gada się ex post, na etapie, gdy można sobie jedynie pogadać i pokrytykować powzięte już przez bandytów decyzje. To jest jedna z podstawowych słabości tzw opozycji, a temat „lasy” są tego dobrym przykładem. Czego potrzebuje Polak chcący uważać się za – powiedzmy – oczytanego: solidnego kursu ekonomii. Nieustające słuchanie opinii „fachowców- dziennikarzy” o tym, co wydarzyło się ostatnim tygodniu w Moskwie, a co w Waszyngtonie i czy Kieżun to kapuś i za ile, jest stratą czasu. Życie jest tak cholernie krótkie.

  36. Mądrze piszecie, mówicie, ale działacie przeciwnie. Nic się nie zmieni, a jeśli to tylko na gorsze, bo wszyscy jesteśmy poszczuci na siebie nawzajem. Nie mamy z kim czegokolwiek zmienić. Ziemkiewicz to dla Was wydmuszka, Żebrowski, czy Braun – sprzedawczyk. Czytelnikowi – poszukującemu prawdy i autorytetów, przyzwoitemu „zwykłemu człowiekowi”, pozostaje tylko palnąć sobie w łeb, bo został na tym świecie ze swoją przyzwoitością sam i nie może ufać nikomu.
    OPAMIĘTAJCIE SIĘ!
    Tropiciele spisków i poszukiwacze Dobra – pozdrawiam Was! Świątecznie, ludzkim głosem. Wszystkiego Najlepszego! 🙂

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.