Obejrzałem wczoraj film dokumentalny zatytułowany „Szwedzka teoria miłości”. Projekt ten jest prosty jak przecinak i nie umywa się nawet do tak finezyjnych numerów z cyrku Astleya jak „Wojskowy krawiec” czy „Metamorfozy wieśniaka”. Postanowiłem jednak napisać o nim kilka słów. Z grubsza chodzi o ukazanie tego straszliwego mechanizmu, który doprowadził do dezintegracji rodziny w Szwecji. Mamy więc na samym początku zdjęcia, gdzie widać tradycyjną rodzinę z lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, potem przemawiają politycy i Olof Palme maszeruje na czele swoich zwolenników ulicami Sztokholmu. Później zaś jest już tylko gorzej, aż wreszcie dochodzimy do konkluzji i wniosków. Te zaś są całkowicie zaskakujące. Przynajmniej dla mnie. Zwykle jest tak, że w każdym filmie mamy tak zwany przekaz podprogowy, w tym jednak, o szwedzkiej teorii miłości, komunikaty podprogowy wydostaje się gdzieś w połowie filmu spod progu i staje się komunikatem głównym. Ponieważ spece od propagandy, którzy się za ten film zabrali są mimo wszystko patentowanymi durniami, nie ustrzegli się kilku mimowolnych demaskacji. Zanim przejdę do omówienia wszystkiego, dodam jeszcze tylko, że film ma już swoje lata, dokładnie chyba aż dwa lata, więc się trochę zdezaktualizował.
No to lecimy. Ze względu na upiorną politykę socjalistów, Szwedzi zostali doprowadzeni do ekstremum, w którym pozostawiono ich samych sobie, nazywając to samorealizacją i opieką państwa. Film nasz ma za zadanie zdemaskować ten mechanizm i powiedzieć biednym Szwedom, że nie tędy droga. Czyni to w sposób wywołujący w Polakach, przynajmniej takich jak my, lekki uśmiech zażenowania. Zacznę od potworności. Ta samotność jest tak zabójcza, że jak Szwed umiera, to nikogo to nie obchodzi. Rachunki są płacone automatycznie przez komputer, a on sobie leży w mieszkaniu i gnije. Pieniędzy na koncie ma masę, ale to nie ma już przecież znaczenia. Był sam i sam umarł. A przez tą cholerną politykę rządu socjalistów, nie tylko się nie zrealizował duchowo i emocjonalnie, ale jeszcze do tego zerwał kontakty z najbliższą rodziną. Potem zjadły go robaki, jak tak leżał na wykładzinie. Całe szczęście rząd ma specjalną komórkę interwencyjną, która może wejść do mieszkania, zaalarmowana przez sąsiadów zaniepokojonych trupim odorem. Dwie osoby, starsza kobieta i młodszy mężczyzna sprawdzają co po sobie nieboszczyk zostawił i ile z tego może przejąć państwo, a ile można wywalić na śmietnik. I wyobraźcie sobie, że przez cały film, ani razu nie zasugerowano, że cała ta polityka uniezależnienia jednostek od siebie nawzajem oraz całkowitego uzależnienia ich od państwa wprowadzona została po to, by kontrolować mienie Szwedów. Ani razu o tym nie wspomniano. Cały czas ględzą o tych więziach, o tej samorealizacji i o tym współuzależnieniu jednostek. I do tego pokazują różne subtelne przykłady współuzależnień, z seksualnymi na czele. Pokazują też jak powinny wyglądać właściwe relacje, a jak te złe, których trzeba unikać. Na początku mamy więc niezależną kobietę, grubą, brzydką, z krzywymi nogami, która jest tak pewna siebie, że jakby zdecydowała się wejść na nasze podwórko, to trzeba by ją wypędzać kijem, bez nadziei na sukces. Ona sobie szuka partnera, z którym mogłaby mieć dziecko. Poprzez bank spermy oczywiście, gdzie nagrane są głosy dawców. Dawca może się zareklamować w sieci, co ma jeszcze mniej sensu niż reklamy w biurze matrymonialnym, albo na portalu randkowym. Służy jedynie promocji firmy. Do zapłodnienia, ku mojemu zdziwieniu, dochodzi w domu, gdzie kurier przynosi pudełko wypełnione ciekłym azotem, z zanurzoną w nim strzykawką. No dobrze, ale ja tu nie będę streszczał tego filmu. Powiem tylko, że przez dłuższy czas pokazują tych dawców. To są sami Szwedzi, jeden w drugiego. Sami zdegradowani do poziomu tych dziwnych czynności nordyccy chłopcy, którzy nie dość, że robią „to”, mają jeszcze na tyle zlasowane mózgi, że o tym opowiadają. I żaden się nie uśmiecha. Są jednak w tym filmie ludzie, którzy się śmieją. To są przede wszystkim emigranci z Syrii przygotowywani do życia wśród Szwedów. Oni się śmieją ze szwedzkich zwyczajów, z tego dziwnego sposobu życia i kontaktów międzyludzkich. I wszyscy są serdeczni i ciepli. Nawet te grube dziewuchy poowijane szmatami. Wszyscy są też zadowoleni, albowiem oni reprezentują właściwy typ relacji międzyludzkich, empatyczny i serdeczny. Nie uciekają jeden od drugiego, interesują się sobą i swoimi sprawami. Jak któryś umrze reszta na pewno go pochowa….Na pewno? Czy aby na pewno? Ja miałbym co do tego poważne wątpliwości. Podobnie jak do zbawiennej roli bliskich relacji międzyludzkich w wydaniu syryjskim czy arabskim w ogóle. Co jakiś czas narracja przerywana jest dziwnymi obrazkami. Kilku ubranych w koszule i swetry czarnych, lata po jakichś krzakach z przedpotopowymi dzidami w rękach. Tak jak to bywało dawnymi laty, kiedy nie mieli jeszcze swetrów i koszul. Kim są i o co chodzi dowiadujemy się prawie na sam koniec filmu.
Przez dłuższy czas narratorką jest Syryjka, która mieszka w Szwecji od dawna i ponoć nie jest sama, ale ani razu nie pokazują jej w okolicznościach domowych, nie wiemy więc kto jej towarzyszy w życiu i czy nie jest to jakiś zdegradowany do poziomu dawcy nasienia odbiorca socjalu. Pani owa mówi, że nie wierzy w rasizm Szwedów, ale film przekonuje nas, że ona się myli. Ta cholerna polityka doprowadziła do tego, że Szwedzi są odizolowani od imigrantów i powoli zaczynają ich nienawidzić. A tak nie wolno, bo tracimy w ten sposób empatię. Nigdy byście nie zgadli co robią ci odizolowani Szwedzi w ramach samorealizacji. Ja sam bym na to nie wpadł. Otóż starsze panie, które wychowały się w tym upiornym systemie zapisują się na kurs obsługi tradycyjnych krosien, takich drewnianych, średniowiecznych. Mamy więc kontrolę mienia pod przykrywką samorealizacji i samą samorealizację, która wygląda jak wstęp do instalowania tkackich komun pod nadzorem uśmiechniętych i empatycznych imigrantów. I wszyscy udają, że tego nie widzą, bo najważniejszy jest bank spermy, wynaleziony przez jakiegoś ogłupiałego Duńczyka. Prócz tego banku ważne są także emocje. Te zaś można poznać dopiero na łonie natury. W filmie pokazują bowiem buntowników, którzy wyrwali się z tego szalonego kołowrotu i żyją gdzieś w lesie, w namiotach odkrywając swoje prawdziwe ja. Ten fragment filmu jest najbardziej dęty i zalatuje oszustwem, na odległość. Poznać to mogą jedynie ci, którzy odróżniają mniej więcej typy siedliskowe lasu. Na podmokłym i grząskim terenie, wśród zwalonych pni, gdzie nie ma żadnej możliwości ustawienia namiotu ze względu na półmetrową warstwę mchu pokrywającą wszystko, stoi jednak jeden mały namiot, a wokół niego kręcą się freaki. Jakaś dziewucha podobna do Stevena Bochko, jakiś Kolumbijczyk z brodą i oczami spaniela, jakiś łysy Szwed także z brodą o oczach tak pełnych współczucia, że na jego widok Josef Mengele rzuciłby czapkę na apelowy dziedziniec i zaczął po niej skakać płacząc jednocześnie z wściekłości. Wszyscy ci ludzie mają nam pokazać, że inne życie jest możliwe. Jakie? No w dziczy, bez pieniędzy, dostaw jedzenia i środków sanitarnych, w namiocie, życie pełne miłości i współczucia. Co robią ci ludzie na tej podmokłej, pełnej dojrzewającej żurawiny i innych zimozielonych krzewinek, ziemi? Otóż oni oddają się jakimś pierwotnym rytuałom. Głównie chodzi o to, żeby głaskać jeden drugiego i mruczeć. Nie ma w tym jednak intymności, bo głaskanie jest zbiorowe, w kręgu i do tego na wilgotnej ziemi, a więc wszyscy mają dobrze przemoknięte tyłki już w połowie tego seansu. To kolejna grupa, która żyje z sensem, w przeciwieństwie do przeciętnego Szweda. Nie jest to jednak koniec atrakcji. Najlepsze życie wiedzie szwedzki chirurg, który wyjechał do Etiopii. Tam jest prawdziwe piekło, ale on uważa, że jest świetnie. Ludzie są sobie bliscy, głaszczą się, przytulają i mają dla siebie czas. Operacje co prawda trzeba wykonywać w warunkach urągających wszystkiemu, ale za to człowiek doświadcza prawdziwych emocji. Pewnego dnia na stół operacyjny trafia jeden z tych facetów co biegali z dzidami po krzakach. Flaki ma na wierzchu, a dzida z jednej strony wchodzi mu w brzuch, a z drugiej wychodzi. Wszyscy przyglądają mu się z zainteresowaniem, całkowicie szczerym, nikt nie ucieka, a on sam jest przytomny i patrzy w oko kamery smutnym wzrokiem. Uśmiechnięty pan doktor, przynosi z zaplecza piłkę do metalu, bo tylko taka jest, ucina drzewce dzidy i wyciąga mu ostrze z drugiej strony. Nie pokazują tego, mniemam więc, że cała scena jest ustawką. Mówią, że to był wypadek, na polowaniu jeden drugiego pchnął tą dzidą. Ja pierniczę, prawdziwe życie, empatia, emocje ludzie się kochają i głaszczą i chcą ze sobą przebywać w dużych grupach rodzinnych, nie unikają pogrzebów, nie zostawiają chorych na pastwę sąsiadów czy dzikich zwierząt, a tu taki wypadek. Przebili chłopaka na wylot dzidą, jak to się mogło stać? I na co oni polowali w tych krzakach wokół slumsów? Może na jakiegoś wspólnego wroga? Może pomylili tego biedaka z tym wrogiem? Sam nie wiem co o tym myśleć….Dobry doktor jednak cały czas się uśmiecha i mówi, że jego życie wśród tych ludzi jest cudowne. Nie zdradza jakie są jego relacje z miejscową policją, ani kto tak naprawdę rządzi w slumsach, po których spaceruje wraz z żoną. Mamy uwierzyć, że to co dzieje się w Etiopii jest dobre, choć może trochę nieprzewidywalne.
Mamy więc ekstrema oparte o prezentowany kilka razy schemat aspiracji i tradycji poszczególnych krajów. Jedno ekstremum to Szwecja, a drugie Etiopia. Kamera parę razy prześlizguje się po tym schemacie, na tyle wolno, że łatwo zauważyć można co jest w środku. Wiecie co? My. Polska jest w środku, ale to nie obchodzi ani twórców filmu, widzów, ani Syryjczyków, ani Etiopczyków, ani Szwedów. Przed nami bowiem schemat kolejnego eksperymentu, którego Szwedzi nie przetrwają. To jest dla każdego uważnego widza jasne. Oni są skazani na zagładę, a przed zagładą na totalne wyeksploatowanie sił. Nie będzie od tego ucieczki, bo projekt ten zaciśnie im się na szyi jak żelazna obręcz. Josef Mengele tak naprawdę nie zrzuci czapki na widok tego płaczliwego gamonia z brodą, walnie go kolbą Lugera w łeb i każe dotkliwie pobić swoim kapo rekrutowanym spośród tych Etiopczyków co biegali z dzidami po krzakach, a następnie przykuć łańcuchem do krosien. Dowiedziałem się o tym na koniec filmu. Na sam koniec, albowiem wtedy pokazali atrakcję ostateczną – Zygmunta Baumana, który swoim spokojnym głosem oficera śledczego tłumaczył, że samotność i samorealizacja nie oznaczają szczęścia, że szczęście to jednak relacje międzyludzkie, które mogą być co prawda nieco kłopotliwe, ale warto się chyba do cholery trochę pomęczyć, żeby zobaczyć jako to jest żyć we wspólnocie z drugim człowiekiem. Szwedzi już niebawem się przekonają.
Po co ja mieszam do tego wszystkiego św. Pawła, zapytacie? To proste. Św. Paweł zleciał z konia i doznał wstrząsu, o jakim żaden przeciętny Szwed nie może nawet marzyć. Potem zaś, sam jeden w zasadzie, stworzył organizację, z którą do dziś nie mogą uporać się ani Etiopczycy z dzidami, ani Syryjczycy, ani szwedzcy naukowcy od socjologii, ani politycy unijni, ani w ogóle nikt. Św. Paweł stworzył organizację, która ma tyle opcji, dających ludziom możliwość spełnienia tu na ziemi, że nie wymyśli tego żaden uniwersytet, ani nawet żaden szwedzki chirurg, choćby nie wiem jak pomysłowy. Św. Paweł zobaczył sprawy w świetle jaskrawym i właściwym, czego ja dziś z tego miejsca życzę wszystkim Szwedom, a także nam tutaj licznie zgromadzonym.
Zbliża się koniec roku, a ja muszę opróżnić magazyn. Postanowiłem więc, że zrobimy późną, grudniową promocję i przecenimy stare numery nawigatorów do 10 zł za egzemplarz. Do tego poziomu obniżmy też cenę „Straży przedniej” księdza Mariana Tokarzewskiego. Uwaga, numer 3 nawigatora nie jest już dostępny. Trzeba było się spieszyć.
Fronda w latach dziewięćdziesiątych zrobiła film o podobnej tematyce – ” postęp po szwedzku” .
Panie Gabrielu post pełen depresji…a w okresie świątecznym trochę wesołości by się przydało…tak więc może zmontujmy akcję popierającą Dodę na stanowisko ministra kultury (w tej rekonstrukcji rządu) w związku z …..cytat:
„Puls Biznesu”: państwo prawie kupiło Polskie Nagrania
Rozmowy na temat renacjonalizacji fonograficznej firmy Polskie Nagrania są na ostatniej prostej. Transakcja ma być sfinalizowana w ciągu kilkudziesięciu godzin – informuje „Puls Biznesu”…….:)
Uwaga, uwaga, zacząłem porządki w magazynie. Okazało się, że cudem uchowało się trochę egzemplarzy I tomu wspomnień Edwarda Woyniłłowicza. Wstawię je dziś do sklepu. Kto pierwszy ten lepszy. Nie ma tego wiele.
O, a jak dziecko się nie spodoba na tomografie komputerowym to się go abortuje (zabije). Potem znów do banku nasienia…
Świetny tekst na Święto Młodzianków Męczenników.
„Gdybym mówił językami ludzi i aniołów a miłości bym nie miał stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący.” Zanim św. Paweł został oślepiony zabijał i prześladował pierwszych chrześcijan. Nie był więc osobą obojętną. Został cudownie dotknięty i przejrzał. Przejrzał skutecznie. „Błogosławieni którzy nie widzieli, a uwierzyli.”
„Urodził się jako Szaweł (Saul) w Tarsie (obecnie Tarsus) w Cylicji w żydowskiej rodzinie, posiadającej rzymskie obywatelstwo. Był synem faryzeusza z pokolenia Beniamina. Według Hieronima ze Strydonu jego rodzice pochodzili z Giskali (współczesny Dżisz) w Galilei.
Nie jest znany sposób, w jaki przodkowie Pawła uzyskali obywatelstwo rzymskie. Jednym ze sposobów nabycia obywatelstwa było jego nadanie jednostce lub grupie ludzi z uwagi na zasługi lub ze względów politycznych. Drugim sposobem było wyzwolenie niewolnika –wyzwoleniec z reguły otrzymywał obywatelstwo. Joachim Gnilka ten drugi sposób uważa za bardziej prawdopodobny.
https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Paweł_z_Tarsu
Gdzie można obejrzeć ten film?
Mamy przyjaciela w Szwecji, Polaka, który tamże się urodził AD 1952, po tym, jak jego rodzice zostali wypuszczeni z obozów koncentracyjnych, po czym zostali przewiezieni do Szwecji, gdzie się pobrali i zostali. Jest architektem, więc ma całkiem liczne kontakty biznesowe, ale przez te 65 lat nie zdołał nawiązać ze Szwedami żadnej przyjaźni. Opowiadał, że oni mają wbudowane ślepe posłuszeństwo wobec państwa, co oznacza, że donoszą, bo tak trzeba. W zeszłym roku jakiś ciapaty w supermarkecie chciał mu zerwać krzyżyk. Przyjaciel kopnął ciapatego, gdzie trzeba i się szybko zmył, bo w razie interwencji policji, to on byłby winny.
Św. Paweł doznał jednego, nagłego wstrząsu i się opamiętał, Szwedzi doznają od lat drobniejszych wstrząsów rozłożonych w dłuższym czasie i dlatego się nie opamiętają.
Szwedzi wprowadzili w życie wszystkie zasady pseudowyznania luterskiego i po pięciuset latach otrzymują najgorsze, czyli najlepsze, owoce reformy religijnej. Większość z nich najwyraźniej nie pojmuje, że wystarczy szczerze wypowiedzieć jedno Zdrowaś Maryjo, by zaczęli odzyskiwać normalność. Ale nie, oni wolą tkwić w bolszewickim pseudoraju, gdzie rolę pseudokapłana pełni major GRU. Mają serca całkowicie zatwardziałe. A nawet ci, którzy przeciwko socjalizmowi międzynarodowemu protestują, odwołują się do przeszłości narodowego pogaństwa, kiedy ratunek w postaci tradycji katolickiej znajduje się w zasięgu ręki.
Film jest dostępny w sieci. Trzy miesiące temu, widziałem go w nocy na TVP Kultura. Przysłowiowy „skandynawski chłód” nabrał dla mnie innego wymiaru – facet prawie 2 lata wisiał na stryczku i nikogo – rodzinę, sąsiadów – nie zainteresowała jego nieobecność.
Większe wstrząsy niechybnie przyjdą.
Woyniłłowicz na stronie
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/edward-woynillowicz-wspomnienia-tom-i-ostatnie-egzemplarze/
Wszystkie rewolucyjne inżynierie społeczne, czy to luterskie, czy to sowieckie chciały wyhodować „nowego człowieka” – żeby go wyhodować musiał on najpierw dobrowolnie wyrzec się wolnej woli a coś takiego robi się w życiu tylko raz, za to nieodwracalnie. Zresztą nie trzeba patrzeć daleko na Szwedów, wystarczy rozejrzeć się wokół siebie, po sąsiadach, po znajomych a czasem nawet – o zgrozo – po rodzinie.
„Ze względu na upiorną politykę socjalistów, Szwedzi zostali doprowadzeni do ekstremum, w którym pozostawiono ich samych sobie, nazywając to samorealizacją i opieką państwa. Film nasz ma za zadanie zdemaskować ten mechanizm i powiedzieć biednym Szwedom, że nie tędy droga. Czyni to w sposób wywołujący w Polakach, przynajmniej takich jak my, lekki uśmiech zażenowania”
http://prawy.pl/63055-od-1-stycznia-2018-roku-jednolity-plik-kontrolny-dla-wszystkich-firm/
Jasne, ale po drugiej stronie Bałtyku rzecz widać szczególnie jaskrawo, bo na poziomie państwowym, gorszym niż u nas za jawnego prylu.
Było całkiem odwrotnie niż na tym filmie. Szwedzi do wojny to ponurzy gorliwi luteranie ograniczający wzajemne kontakty do minimum, i surowo wychowujący dzieci. Socjaliści postanowili ich trochę rozruszać podtykając wesołe rozrywki cielesne oraz zmusić do życia w grupach (pracowniczych, sąsiedzkich) scementowanych donosicielstwem. Zabrali im tradycyjne zajęcia typu kłusownictwo czy pędzenie bimbru. Szwedzi na tą przymusową, sprzeczną z ich naturą socjalizację reagowali jeszcze silniejszą izolacją. Najłatwiejsza zaś była izolacja od rodziny, bo dzięki obfitemu socjalowi ta instytucja stała się już całkiem zbędna.
Te nagrania to jeszcze nic. Polska będzie wynajdywać i produkować własne leki. koszt na początek 500 mln zł.
https://businessinsider.com.pl/wiadomosci/instytut-biotechnologi-medycznej-polskie-leki/606w7qr
PS. Dotarłem do sensacyjnej informacji. Te pierożki pielmieni to są rosyjskie a nie ukraińskie. Czyżby NUP to ukryta opcja rosyjska ?
https://pl.wikipedia.org/wiki/Pielmieni
A tu wypowiedzi szanownego ojca NUP’a.
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/kornel-morawiecki-powinnismy-z-uchodzcow-czynic-nas/8d69p7n
Jak już Tych uchodźców przyjmiemy to ich wynarodowimy (wykulturowimy) i będą Polakami. 😉
Dzieci z Bullerbyn przeczą temu. O ile można w ogóle dokonać takiego porównania.
Astrid Lindgren pisała o tym jak jej zdaniem powinno być.
O lekach nie chcę wspominać…gdyż nerwa dostaję…no co to gadać Edward Gierek BIS!
PS: KGHM inwestycje w Chile to lepszy temat dla tych którzy palpitacji serca chcą dostać na koniec roku…:)
I ja ten film oglądałem, jakiś rok temu, bo nie od razu pokazał się w internetach, a w sprzedaży krajowej go nie znalazłem. Teraz już jest na yt:
https://www.youtube.com/watch?v=CfyKYeaZcIM
Dorzucę dwie rzeczy: ta żona szwedzkiego medyka to była lokalna Murzynka z tamtejszych slumsów, więc może on był tam z jakąś misją, może trochę lepiej zorganizowaną niż studenckie Erasmusy, misją cywilizowania lokalsów i kształcenia kadr na miejscu. Druga sprawa to ten sprzęt którym się posługiwał, powiedział do kamery, że profesjonalna chirurgiczna wiertarka to koszt 4 tysięcy euro (mówił: drill – więc może chodziło o wiertło), a on ma z lokalnego supermarketu taką za 15 euro, a więc te koszty stanowią o wyższości życia i pracy w czarnej Afryce.
Inna sprawa: kolejny już z programów robiony na modłę tych przyrodniczych serii dla białych głupków, o Afryce, o Indiach, Meksyku i innych takich czarnych dziurach, gdzie mamy to lokalne życie rodzinne i wspólnotę i harmonię z przyrodą, w konfrontacji z europejską elektrycznością, transportem, wodą w kranie. Dobrze jak pokażą jakiś pracujący w lesie ciężki sprzęt z unoszącym się z komina czarnym dymem.
U nas misjonarzem zwiastującym nam nową lepszą przyszłość jest oczywiście Cejrowski. Pamiętam odcinek jego programu z Meksyku. Byłem w lekkim szoku, obejrzałem ten materiał kilka razy. Stoi podróżnik Cejrowski na jakimś szczycie wznoszącym się ponad miastem Meksyk i wdycha powietrze. Sapie przy tym głośno, wreszcie pełnym zachwytu głosem mówi o zapachu miasta. Tłumaczy: w pobliżu jest wielkie wysypisko śmieci z całej aglomeracji – czuć. Ogromny ruch samochodowy, spaliny – czuć. Miasto żyje. Opowiada, że w Meksyku są jakieś państwowe prawa jazdy, ale rząd tego nie jest w stanie skontrolować, każdy kupuje je za dolary na dowolnym straganie. Złazi z tych wyżyn wreszcie i pokazuje małe dziecko, które z puszką na pieniądze biega pomiędzy stojącymi samochodami, w tym czasie ojciec malca klęczy z farbą i pędzlem, maluje pasy przejscia dla pieszych. Prywatna inicjatywa! Jak wspaniale! Schodzi do metra, w kieszeni ma w dogodnym miejscu przygotowany banknot. Nieletni złodzieje mają honor – jak łatwo znajdą to nie wybiją zębów, nie ukradną wszystkiego. Raj! Nie wiem po jaką cholerę on wracał do Polski, muszą się lubić z Rachoniem.
Ale system dopuścił tę narrację. Bardzo popularną.
Chodzi mi o to, że opisywana tam wspólnota nie jest „patologiczne”, nawet w rozumieniu ponurych luteran.
Zgadzam się. To musiała być pra-przyczyna: luterański kolektywizm połączony z kontrolą zbiorowości nad jednostką. Właśnie jestem po obejrzeniu filmu Grzegorza Brauna „Luter i rewolucja protestancka” i tam są takie kwiatki o purytanach, którzy zakazywali firanek w oknach „bo człowiek cnotliwy nie ma nic do ukrycia”.
Okazji do nawrócenia to oni mieli w ostatnich latach całkiem sporo. W latach 90-tych przyjechało całkiem sporo Polaków, Chorwatów, Filipińczyków. Polska Misja Katolicka rozpoczęła swoją działalność. Kiedyś byłam przejazdem w Sztokholmie i miałam wolną niedzielę. Poprosiłam o informację na temat Mszy św. w kościele katolickim. I wtedy polscy gospodarze, którzy tam pracowali „na delegacji” sami zaproponowali, że mnie zabiorą ze sobą do kościoła. Okazało się, że Polska Misja Katolicka wynajmowała na niedziele katedrę w Sztokholmie na dwie Msze św. przedpołudniowe. Przy ołtarzu stał stelaż z obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej i jeszcze jakiś inny obraz a katedra pękała w szwach a miejscowy pastor gospodarz katedry podobno gryzł palce z zazdrości, bowiem katedra stała pusta tak w niedzielę jak i w inne dni. Szwedzi przestali chodzić na nabożeństwa tak radykalnie, że kościoły luterańskie już w latach 90-tych stały puste. A on albo jego władze nadrzędne niebacznie zgodził się na jakąś umowę z katolikami , bo myślał, że będzie przychodzić po 10-20 osób.
Gadki o przyjaźni i tolerancji to oczywiście bajki, bowiem prasa szwedzka przez cały pontyfikat św. Jana Pawła II szkalowała Papieża i Polaków na wszystkie możliwe sposoby.
Kiedy opadł kurz po „rewolucji seksualnej”, okazało się, że „nie ma już nic”.
Lenin w zaplombowanym wagonie
pierogi białoruskie
chyba nie nas
mają obrabować
nie aż tak
Norwegia i Szwajcaria
dwa laboratoria socjologiczne
Szwecja też – inną metodą
Próbowałam namierzyć ten film w internecie, ale go nie było, za to było kilka pokazów w kinach. A ja przegapiłam.
Mam wrażenie, że po sukcesie rewolucji protestanckiej (zaimplementowanej z góry przez króla Wazę w celu zrabowania majątku KK) nagle w Europie zaczęły obok siebie egzystować dwie cywilizacje. Które się rozchodziły coraz bardziej. Ludność jest tam trzymana krótko od kilku wieków. Kolektywizm i stały nadzór państwa jest już „wklepany w DNA”. Jak to u protestantów – kobieta nigdy nie miała wysokiej pozycji przetargowej a jak im jeszcze zafundowano „rewolucję seksualną”, to już była pełna kaszana. Do tego pułapka socjalu i metodą małych kroczków – upychanie starych rodziców w domach opieki. Rozwody oznaczały, że ojciec, który „odszedł do innej pani” – na starość nie miał czego szukać u dorosłych dzieci. U nas to występuje w ilościach jeszcze śladowych a tam to od dekad stało się społeczną normą. I rodzina nie kojarzy się dzieciom i młodzieży z niczym „fajnym” ale raczej z bólem i zranieniem. W ramach „równouprawnienia” do „zdradzieckich ojców” dołączyły „wyemancypowane matki”, które też zaczęły szukać sobie „partnerów” – i rozpad rodziny był pełny. I kiedy już Szwedzi stali się „wolnymi elektronami” nadal bogatymi i sytymi, wprowadzony został „uchodźca”, nad którym się trzeba ulitować i nie wolno na niego donosić do władz tak jak na sąsiadów. Kolejny nakaz. I pułapka. Czarno to widzę. No i myślałam, że film jest o czym innym, bo z trailera wynikało coś innego, niż te podprogowe sygnały.
Z opisów wnioskuję, że film jest o tym, że jeśli Polacy zgodzą się na niskie wymagania materialne połączone z ciepłem rodzinnym jak w Afryce, to nie będzie trzeba ściągać na nich uchodźców.
radiowa dwójka transmituje w niedziele
msze chrześcijańskie
w trzecią niedzielę Adwentu to była msza
ewangelicko – augsburska
tak pięknie na potrzeby transmisji
oprawiona liturgicznie
może wabić nieświadomych spragnionych powrotu tradycji
w Boże Narodzenie – transmisja mszy od Mariawitów
Super tekst, dziękować, dziękować.
W zasadzie nie wiadomo, do kogo film jest skierowany. Punktem wyjścia jest naukowo dowiedziona „przez ONZ” prawda, że społeczeństwo szwedzkie jest najbardziej samotniczym społeczeństwem na świecie. A z tego, co opisuje Coryllus rozumiem, że nie badają przyczyn tylko „opisują przejawy”. Polska i kraje „postkomunistyczne” są na „mapce samotności” pozycjonowane gdzieś w środku z tendencją „do rodzinnego stylu”. Natomiast film skonstruowany jest na zasadzie kontrastu: „dobra kultura afrykańska” i „zimna kultura szwedzka”. Nic o religii, nic o wartościach rodzinnych. Pozornie film zaczyna się i kończy na opisie.
Polscy katolicy są dość czujni „w tym temacie”. Ale jak widać, stare komunistyczne metody obrabiania KK i katolików i „zmiękczania przez grę w trzy karty” – są wykorzystywane nadal. No i w episkopacie już zalęgły się wirusy „ekumenizmu”. Ja dzisiaj jestem mocno pod wrażeniem filmu Grzegorza Brauna „Luter i rewolucja protestancka”, więc na te „miękkie pluszowe podchody” zapewne reaguję nadmiernie ale myślę, że miażdżąca większość tzw. prostych katolików -ma radia automatycznie nastawione na „Ojca Dyrektora” i tamci nie mają „podejścia”. Przez kilkanaście lat „brali go na ocet” a teraz zaczęli „brać go na miód”. Stąd sierżant sztabowy „się czuje członkiem”.
Ps. Na szczęście telewizja cieszy się wyjątkowo niskim wskaźnikiem wiarygodności, więc na „oprawę” mogą się nabierać wnuki ubowców. Ale że w Boże Narodzenie – transmisja Mszy św. od Mariawitów – to „mocna rzecz”.
Kilka lat temu byliśmy na pogrzebie zmarłego kumpla z czasów studenckich. Masa ludzi, za trumną w kondukcie żałobnym. Aby dotrzeć do miejsca pochówku trzeba było zrobić duże C na cmentarzu. Ja z kolegami byliśmy na końcu konduktu. Gdy trumna dotarła do miejsca pochówku żałobnicy byli jeszcze w bramie cmentarza. I jak na jakąś komendę, ludzie zamiast dojść do trumny w porządku, w ogonku, zaczęli przechodzić najkrótszą drogą na skróty do grobu kolegi. Widok dający do myślenia, mój kolega genetyk z zawodu, popatrzył na tę sytuację i mówi, wiesz co, nas Polaków to jednak nikt nie pokona.
A pamiętacie jak nam tę Szwecję stręczyli? „300 mil do nieba”, bardzo szczodrze nagradzany film o dzieciach, które uciekły z piekła Polski do szwedzkiego raju. Ojciec krzyczał „Nigdy tu nie wracajcie!”. Po latach był też film dokumentalny o tych chłopcach, nie wyglądali na szczęśliwych.
Ogólnie w latach 80tych i 90tych Szwecja była przedstawiana nam barbarzyńcom, jako kraj dobrobytu i zdrowego stylu życia. A ten styl polegał głównie na chodzeniu goło w domu przy dzieciach. Nie wiem dlaczego, ale to mi bardzo utkwiło w pamięci.
w radiowej dwójce
czyli kultura
ludzie z aspiracjami
a msza ewangelicka z wirtuozem organów
dla kogoś tylko czasem zaglądającego do kościoła
miażdżące porównanie
jakość artystyczna imperium – jak zwykle
Mariawicie – bo Maryja a nie Jezus
na pierwszym planie
odwracanie uwagi od Zbawiciela
Tak na marginesie – Szwecja planuje w ciągu kilku lat zlikwidować obrót gotówką. Wtedy zbuduje prawdziwy socjalizm.
… i zaczipować wszystkich obywateli. Bo tak będzie łatwiej w pracy, w sklepie, w banku, na policji …
Al
Jest u mnie teściowa i właśnie ogląda film na tv Trwam.Film jest tanią nachalną ,propagandą protestantyzmu ,budującego realne, pełne miłości więzy międzyludzkie.
Jestem w stuporze.
Szwecjalizm
Telewizja Trwam to narzędzie polityki gabinetowej i jako takie traktuje widzów jak idiotów. Chodzi o to, żeby ludziom pokazać, że jak są mili dla innych to jest lepiej niż jak są niemili.
Wręcz przeciwnie, to tekst mega-optymistyczny.
Oczywiście. Ale co jakiś czas trzeba wszystkim o tym przypominać. Najlepiej jakąś solidną rozróbą.
Z grubsza o to chodzi. A jeśli będziemy produkować żywność i ochoczo walczyć za wolność waszą, to może nawet jakiś mini-dobrobyt będzie akceptowalny.
Oni nie byli w Danii ? Duńczycy i Szwedzi to jednak dwa temperamenty.
L-filmu nie oglądałem, natomiast wysłuchałem kilku pofilmowych wystąpień GB. Oczywiście jestem i pozostaję pod wrażeniem.
Nie spotkałem się jeszcze z żadną krytyką tego filmu i przekazu z nim idącym. Zauważalne jest przemilczanie tematu, pewnie mające kilka powodów. Czekam na komentarze protestantów z jakiekolwiek ich odmiany.
Anglosasko-nordycki chłód jest przysłowiowy i dotyczy wszystkich aspektów życia i działalności tamtejszych tubylców.
Leki własnej produkcji to kluczowa kwestia w kontroli kosztów systemu opieki zdrowotnej.
festiwal camer image
z dotacją min. Glińskiego
będzie w następnych latach
w Toruniu
podała radiowa dwójka
taki jest plan
dofinansowanie wróciło do Biełsatu
inne detale
czy przymiarki do rewanżu za Erdogana?
Nie ogląda i nie słuchaj nic,poza Godzinkami,Różańcem i tego typu nabożeństwami.Mi strona świecka RM też od jakiegoś czasu nie sztymuje 🙂
Wikipedia:
300 mil do nieba – polsko-duńsko-francuski fabularny dramat obyczajowy z 1989 w reżyserii Macieja Dejczera, oparty na prawdziwej historii. Scenariusz został napisany przez Cezarego Harasimowicza i Macieja Dejczera. Muzykę do filmu skomponował Michał Lorenc. Film został uznany za najlepszy młody film europejski 1989 roku[1].
Film oparty jest na prawdziwych wydarzeniach – w 1985 roku bracia Zielińscy z Żyrakowakoło Dębicy, piętnastoletni Adam i dwunastoletni Krzysztof, ukryci pod samochodem ciężarowym przedostali się do Szwecji. Polskie władze za wszelką cenę starały się sprowadzić braci do Polski. Rodzice nie wystąpili z żądaniem ekstradycji, uważając, że powinni oni sami decydować o swoim losie. Rodzicom zawieszono prawa rodzicielskie, a bracia zamieszkali w szwedzkiej rodzinie zastępczej. Po uzyskaniu pełnoletności pozostali w Szwecji. Krzysztof skończył studia ekonomiczne w Sztokholmie i pracował naukowo. Od 2014 roku pracuje w firmie lotniczej Linetech z siedzibą w Warszawie[potrzebny przypis]. Film „300 mil do nieba” obejrzeli na Kongresie Praw Człowieka i Obywatela w Strasburgu w 1989 roku. W filmie miejsce ucieczki chłopców zmieniono na Danię[3].
Szwedzi osiągnęli szczyt postępu. Cena za to okazuje się wysoka.
'pułapka socjalu i metodą małych kroczków’
projekt ”socjal” jest kluczowy
kolejny etap, kolejna odsłona – dochód gwarantowany
teraz kolej na Szkocję /Szwajcarzy podziękowali/
Tak polityka gabinetowa,ale my tutaj w Pana szkole patrzymy już na to inaczej Ja też jak Pani Panthera dziś skończyłam oglądać film GB o Lutrze i jakoś nie mam nastroju na rozumienie polityki. Szczególnie w wydaniu tv Trwam.Mam w sobie taki nieokreślony lęk,że właśnie znowu coś nam kradną.Ale dzięki za męski racjonalizm .
Córka ma za sąsiadów polskie małżeństwo ze Szwecji,wyjechali wiele lat temu,zagospodarowali się i tam urodziło się dwoje dzieci.Dzieci całe wakacje przebywały u dziadków i rodziny.Jak miały po kilkanaście lat oznajmiły rodzicom,że nie będą mieszkać w Szwecji,zmusiły rodziców do powrotu.Zaprosili znajomą Szwedkę do Polski,w tym czasie był ciekawy mecz w TV to zeszli się sąsiedzi z prowiantem i napojami ,wspólnie oglądać, Szwedka siedziała sama w pokoju i była oburzona na taki spęd…
Dzięki. Tak właśnie robię .Dziś to wypadek przy pracy.Przy różańcu nie ogladam już obrazków.Ich dobór i jakość to chyba robota jakiegoś kreta.Mam wrażenie,że za posrednictwem RM i Tv Trwam następuje jakieś formatowanie wyznawców nowego Kościoła .Sama się przestraszyłam tym co mi się napisało.Bardzo proszę Corylusa o zbanowanie z powodu natury histerycznej
Film jest na you tube, tyle że nie po polsku
To chyba bierze się z tego, że filmy z tzw. chrześcijańskimi wartościami są w USA robione przez protestantów. No i są tanie, a to dla O. Rydzyka ma znaczenie.
Co zrobić, trzeba brać, co jest.
Erdogan, to jak sądzę, inna bajka, nie skorelowana z nami.
Erdogan dostał cynk i się wymknął z rąk
rewanż na Białorusi
pielmieni były zdecydowanie – białoruskie – sorry
Pielmeni nie są patentem rosyjskim, ale jednego z plemion ugro-fińskich żyjących na północnym Przyuralu . W narzeczu komi-permiaków „pielmień” oznacza chlebowe ucho (piel – ucho, nian – chleb).
I na tym „cywilizowanym Zachodzie” mają zatrzęsienie rzeczników „praw dziecka”, natomiast odebrali dzieciom najważniejsze z ich praw, a mianowicie prawo
do posiadania obojga rodziców.
Biełsat to podgotowka pod „majdan” w Mińsku, aby przegnać Łukaszenkę.
W Kijowie się udało, bo zaangażowano w tamten majdan sporo kasy oraz pomoc doradców („specjalsów”) ” z CIA. Łukaszenka zorientował się w porę i pogonił „aktywistów” z Białorusi.
Z tego wynika, że szykowana jest powtórka z rozrywki.
tak jest
o tym piszę 🙂 🙂
Wszystko zaczyna i kończy się na pieniądzach.Taka prawda z wszystkimi tego konsekwencjami
Wersja pop tematu, zrobiona w klimatach brytyjskich: „Still Life” ( „Zatrzymane życie.”) 2013r. Najmocniejsza scena, to ta gdy kobieta mająca zastąpić bohatera wysypuje prochy samotnych zmarłych z kilku urn do jednego dołu i daje komendę grabarzowi: zasypywać.
Socjal, i dochód gwarantowany, to metody które Polski nie dotyczą. Tu musi być ekonomiczna konieczność pracy dożywotnej. W zamian za prawo do modlitwy i do wznoszenia okrzyków patriotycznych co jakiś czas.
Pan ,który u koleżanki remontował mieszkanie ,opowiadał o mieszkańcach północy Szwecji z małych wsi ,miasteczek.Zamknięte społeczności,gdzie alkoholizm, kazirodztwo ,pędzenie bimbru są na porządku dziennym.Standard mieszkań bliski naszym wsiom pegerowskim lat siedemdziesiątych.Nieufność i wrogość do obcych oraz pogarda dla katolików.Przejście na katolicyzm dzieci z małżeństw mieszanych postrzegane jest jako tragedia rodzinna,- to z Danii, małżeństwo koleżanki.Wyjście córki za Polaka Katolika to zgroza.I wszechobecna ,bezkrytyczna wiara w państwo.Coś się krytykuje ,podważa ,ale tylko co do osoby, broń Boże do systemu
Raczej nie wyjdzie.
Jeżeli znajdziemy się już w tych krajach, gdzie walec rewolucji protestanckiej zmiażdżył umysły tubylców nie zapominajmy o tym, co było wczesnej i co jeszcze widać, jak się chce zobaczyć i zadumać nad tym.
Ja mam wzrok skierowany stale tam, w przeszłość, mieszkając w Anglii. Teraz, tutaj w Szkocji patrze na nią oczyma tych, którzy zamieszkałych tutaj Celtów uczynili wyznawcami wiary Chrystusowej w Katolickim Kościele Powszechnym. A przyszli ci późniejsi świeci mężowie z Irlandii, by założyć pierwszy monastyr na wyspie Iona u wybrzeży Szkocji, by potem z misjami schrystianizować ja cala.
I nawet dzisiaj, można to zobaczyć, nawet, jak zrobił się z tego turystyczny przemysł, zrobiony przez potomków rewolucji protestanckiej.
http://www.scotlandspilgrimjourneys.com/pilgrim-journeys/
W filmie miejsce ucieczki chłopców zmieniono na Danię[3].
I stąd mi się pomyliło, bo odniosłem się do filmu i jego miejsca akcji, a nie do prawdziwych wydarzeń. Człowiek ciągle jest zaskakiwany …
Trybuna Ludu Bożego za darmo rozdaje te luterskie filmy wraz z gościem.
Ten film pozostanie bez recenzji i komentarza. Chyba, że Brauna ktoś sprowokuje albo sam coś palnie i wtedy będzie się można już po nim legalnie przejechać, jak po projekcji „EUGENIKI” na KULu.
niestety,
obawiam się, że za 'jakiś czas’ będą jak najbardziej dotyczyły także Polski,
a ekonomiczną konieczność pracy dożywotniej, ba, nawet pokoleniowo dożywotniej zapewni kilkumilionowa grupa wywłaszczonych i zadłużonych /jedno i drugie 'narzędzie doskonałe’/
jednakże to ”za jakiś czas” będzie … już determinuje najbliższe lata, chyba nawet nie dekady – patrząc na ilość i szybkość wprowadzanych … ”usprawnień” 🙁
Erdogan ma jedyną w całej EUROPIE 200tys. armię z prawdziwego zdarzenia, wyposażoną i uzbrojoną. Nie dał się nabrać na jakieś offsety, bzdety tylko brał przez ostatnie kilkanaście lat żywą gotówkę i to płatną góry. Jak mu zorganizowali pucz stać go było na otoczenie i odcięcie prądu w największej bazie NATO do czasu aż wydali mu oskarżonych Turków o współudział w puczu.
Nie możliwe..Awans Polski z kraju produkcji na kraj konsumpcji?
Bo gra w innej drużynie niż Europa.
Już wyprzedałem całą resztę I tomu Woyniłłowicza. Bardzo mi przykro.
Łukaszenko ma wsparcie Rosji
czy tak?
piszę rewanż, bo Rosja ładnie =wyjęła= Erdogana ze starego układu
zgadzam się z Grzeralts’em
że Biełsat to mało
ale
czy znamy inne decyzje?
Tusk przez redakcją Tygodnika Powszechnego udzielał wywiadu – źle wyglądał, na zdjęciach
toczy się gra
to pewne – o Białoruś
coś tam jeszcze więcej da się usłyszeć
poczekam
jeszcze Węgry
Słowacja
mają te furtkę
Kto rozpił Szwedów?
W roku 1922 amerykański reporter udał się do Szwecji, by obserwować plebiscyt konsultacyjny (pierwszy w historii Szwecji) w sprawie prohibicji. Według powszechnej opinii sterowanej przez postępową prasę zwolennicy prohibicji powinni wygrać 60 do 40. Nic więc dziwnego, że gdy reporter widział w swym hotelu napisy „bad rum”, „dam rum” i „dam bad room”, skojarzył je ze zły rumem, cholernym rumem i cholernie złym rumem, co jednak po szwedzku oznaczało tylko łazienkę, damską toaletę i damską toaletę z łazienką.
Niespodziewanie referendum wygrali przeciwnicy prohibicji, a walnie przyczyniły się do tego kobiety i klasy średnio posiadające podczas gdy „bolszewicy” z Huskvarna byli zdecydowanie za.
Na placu Gustaf Adolf zebrały się tysiące skądinąd nietowarzyskich Szwedów, którzy wznosili toasty „Skol to no” oraz śpiewali „Helan Gar”.
Zwycięstwo przeciwników prohibicji nie oznaczało jednak wolnego dostępu do alkoholu, bo od czasu systemu wprowadzonego przez dr. Ivana Bratta w roku 1913, alkohol powyżej 3,6% był sprzedawany centralnie do ograniczonej liczby punktów sprzedaży, gdzie indwidualne osoby mogły go kupić na podstawie kuponów wydzieranych z „motbook” – książeczki cennej jak paszport, wydawanej dla dorosłych osobników w wieku powyżej 25 lat. Limit wynosił 4 litry alkoholu miesięcznie, a a nawet tylko 2 litry na północy Szwecji.
Kto więc rozpił Szwedów? Oczywiście kobiety dla celów prokreacyjnych, przemytnicy i Estonia (by spłacić swój dług zagraniczny) i …oczywiście PRL.
Pewnie tak.
ale dotychczasowa ekipa TV Biełsat została bez zajęcia, a kredyty trzeba wszak spłacać, więc pewnie w tej formie dostali „kroplówkę”
Wysiadając z promu np. w Karlskronie łatwo odróżnić turystów z Polski od szwedzkich…Szwedzi targają duże wózki supermarketowe napakowane po sufit piwem,gorzałką,etc…
Drobiazg. Mnie sie tak samo mylilo. Stad moja weryfikacja w wikipedii…
A Wojtuś Klata tak dobrze się zapowiadał.
>tam są takie kwiatki o purytanach, którzy zakazywali firanek w oknach „bo człowiek cnotliwy nie ma nic do ukrycia”
Jedną z rzeczy, która zadziwiła mnie w mojej podróży przez Szwecję w odległych czasach popularności ABBA, były wielkie oświetlone szyby bez zasłon w domach prywatnych. Szyby były wielkości warszawskich witryn Air France na ulicy Kruczej. Nigdy się nie zatrzymałem, by objerzeć ich życie rodzinne. Wiedziałem, ze wszystkie ładne szwedzkie blondynki były we Włoszech, by szukać przygód.
W pięknym Sztokholmie, który z pewnością zaprojektowali architekci przed wypłukaniem ich szarych komórek, na ulicy można było spotkać jedynie przewalające się męskie zapijaczone potwory, które najwyraźniej były tolerowane.
W roku 1913 w Szwecji aresztowano 58909 osób za pijaństwo, a za chroniczny alkoholizm w sztokholmskim szpitalu Katarina przetrzymywano 584 osoby. Potem tolerancja wygrała.
No ale Szwedzi są znani z tolerancji, o czym najlepiej świadczy fakt, że w roku 1910 99% ludności należało do państwowego luterańskiego kościoła szwedzkiego.
tak, to jest to samo zjawisko w różnych odsłonach [lokalnych i ponadlokalnych, ot ziemskie laboratorium patologii]
Holendrzy też nie mają firanek, a ich tłumaczenie to, że jest to pamiątka z czasów kiedy ułatwiało to stosownym przedstawicielom władzy stwierdzić czy w danym domu nie zbierają się, aby spiskować.
Zgadza sie. Pamietam ze wtedy w podstawowce wszystkie panie of polskiego byly nim zachwycone: « ach, cudowne dziecko ».
Dobrze się zapowiadał w filmie SZWADRON, jako miły żydowski chłopak co buty niósł do powstańca styczniowego, no ale …
„Otóż oni oddają się jakimś pierwotnym rytuałom. Głównie chodzi o to, żeby głaskać jeden drugiego i mruczeć.”
Potrzeba dotyku jest niewiarygodnie silna. Nie pojmie tego nikt, kto ma szczęście bycia codziennie z kimś, kto go kocha. Wcale im się nie dziwię i bardzo im współczuję.
Fajny tekst, głęboki i w wielu aspektach słuszny (a spędziłem w Szwecji 11 lat i coś o niej wiem), jednak, jak zawsze, nie mogę się zgodzić z Autora przekonaniem, że zawsze, tu także, chodzi tylko o forsę. Sorry, ale teza, że herezje powstają jedynie po to, żeby jacyś macherzy mieli tanią siłę roboczą, a nastroje powstańcze w upadlanym i dręczonym od 800 kraju to sztuczny twór interesownych producentów guzików i lamówek, musiałaby jeszcze być mocno udowadniana.
Czepiam się właśnie dlatego, że tu jest taki poziom, iż trochę szkoda tego „braku filozofii” (o której Autor tak się lekceważąco niedawno wypowiedział, co mogę nawet zrozumieć, bo to, co się rozumie dziś przez „filozofia” nie zasługuje na większą uwagę)… Jednak tu chodzi raczej o brak metody – metody znalezienia w miarę solidnych założeń, aksjomatów, bo analizy później same Autora są naprawdę imponujące.
Wątpię, bym kogoś tutaj przekonał, ale warto by jednak było kiedyś, czasem, cofnąć się nieco i zweryfikować właśnie same swoje założenia – czy rzeczywiście forsa zawsze i wszędzie rządzi, i czy światem naprawdę rządzi zza kulis paru cwaniaków, a nie jednak np. entropia, ludzkie namiętności, plus ludzkie poszukiwanie sensu własnej egzystencji (tutaj np. te nieszczęsne herezje).
Anglia ze swym niemal monopolem na diaboliczność w całej historii (Autor powinien kiedyś dać nam swoją wizję historii starożytnej, bez Anglii to by było naprawdę coś!), czy idealizowanie KK, choćby z Aleksandrem Borgią lub trzema jednoczesnymi papieżami, to już mniejsza sprawa, życie w końcu nie jest wieczne.
Co powiedziawszy (i zdziwiwszy się kolejny raz, że to jeszcze wciąż tu wchodzi, hłe hłe), powtórzę, że te, w mojej opinii ewidentne braki metody, tym bardziej mnie rażą i martwią, że w innych miejscach to jest naprawdę nie byle jaki poziom, całkiem nie na miarę tych podłych czasów i tego nieszczęsnego bantustanu. Naprawdę błyskotliwa robota eseistyczna, która byłaby jeszcze lepsza, i na pewno cenniejsza, gdyby nie te z sufitu wzięte wstępne założenia. (Albo może odziedziczone.) Tak czy tak jest to źródlana woda i ambrozja dla kory mózgowej wobec tego, co mamy dostępne.
Pzdrwm
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.