gru 172020
 

Niestety nie mogę przestać pisać o książkach i o nich mówić. Zaplanowałem za dużo projektów, zbyt wiele było opóźnień, żebym teraz mógł spokojnie gawędzić o czymś innym. Głowa jest tylko jedna i nie da się za szybko zmieniać w niej projekcji, które potem zamieniają się w tekst. Jeśli kogoś to nudzi, trudno, na razie tak będzie. Dziś przyjeżdża książka o alchemikach, a ja mam do wykonania robotę, przedostatni, albo przedprzedostatni, bo jeszcze nie zdecydowałem, rozdział kolejnej książki w serii z białą sową. Muszę więc gadać i pisać o książkach.

Dostałem wczoraj link do kolejnej pozycji sprzedawanej w systemie wiązanym, której celem strategicznym jest wyszydzenie polityki kulturalnej PIS. Ja to celowo tak piszę, albowiem nie widać by publikowanie książek przez autorów sprzedawanych w Empiku miało jakiś inny cel. Byłem wczoraj w grodziskim salonie i na chybił trafił otworzyłem dwie książki. O jednej opowiem w jutrzejszym nagraniu, w drugą była książka Hołowni. Przekartkowałem ją. Jest naprawdę źle. Sądzę, że ten pan musi iść natychmiast na jakąś terapię, albowiem z każdej dosłownie strony bije chęć uszczęśliwiania ludzkości, w dodatku natychmiastowego. I strach pomyśleć co będzie jak ktoś się z panem Szymkiem nie zgodzi i powie, że jemu te recepty na szczęście wcale nie odpowiadają. Problem polega chyba na tym, że Hołownia nie potrafi znaleźć sobie kolegów, dlatego opłacają tego Prokopa, żeby z nim występował i zacierał złe wrażenie. No, ale miało być o książce. Oto link do nowej książki Rusinka, który żyje z martwej Szymborskiej. https://www.empik.com/zero-zahamowan-rusinek-michal,p1249332956,ksiazka-p

Książka ta, ponieważ Rusinek według opisów, jest mistrzem niezrównanym, powinna się bronić i sprzedawać sama. Niestety trzeba było do jej promocji zaangażować Wojciecha Manna. Rozumiem, że za pieniądze? Produkt lansowany przez rozsypującego się dziennikarza muzycznego, który przez całe życie korzystał w telewizji ze swojej wyjątkowej i uprzywilejowanej pozycji i zgrywał przy tym głębokiego ironistę. Kiedy okazało się zaś, że sprawy nie idą po jego myśli, zaczął tupać i krzyczeć, a potem nagrywać to i puszczać w sieci. No, a teraz promuje książkę Rusinka. O czym ona jest? O tym, że obecność w przestrzeni publicznej słabych literacko tekstów, takich jak piosenki Martyniuka i Wiśniewskiego, powoduje upadek kultury ogólnej. No i wiadomo czyja to wina.

Zastanawiam się, czy w swoich rozważaniach Rusinek wziął pod uwagę także artystę nazwiskiem Zapała, ale obstawiam, że jednak nie. Zapała to w końcu projekt gazowni, który ma udawać, za ciężki szmal, wiejskiego buraka i w ten sprytny sposób, doić kasę z frajerów, którzy będą myśleć, że jest on jednym z nich.

Mann, próbując jakoś ocalić Rusinka, mówi, że występuje on w tej książce jako obrońca poezji i literatury prawdziwej, wartościowej i pięknej. To jest oczywiście kłamstwo, albowiem to co robią Martyniuk, Zapała i Reszta, to popłuczyny po narracjach romantycznych. Oni zaś, wszyscy trzej są właśnie, w prostej linii, dziedzicami Mickiewicza. Rusinek tego nie rozumie, bo on z kolei występuje w obronie środowiska, które przez ostatnie trzy dekady żyło z benefitów państwowych i z faktu, że ich rodzice i opiekunowie podpisali się listę popierającą proces księży kurii krakowskiej. To są istotne wartości, których broni Rusinek, nie zaś poezja. Poezja się degeneruje w zastraszającym stopniu, a nowości w poezji są zwykle wprowadzane pod ciśnieniem przez organizacje państwowe lub państwo zastępujące. I nie inaczej było z Mickiewiczem, którego okrzyknięto najwybitniejszym poetą języka polskiego, bo innego nie umiał, a dyskusję o jego twórczości przesunięto z płaszczyzny politycznej, gdzie było jej miejsce, na płaszczyznę estetyczną. Na tej ostatniej zaś mógł się już prezentować każdy, albowiem de gustibus non est disputandum. Poezja ta była, jak pamiętamy związana z ludowością i z ludowości czerpała. To jest kolejne kłamstwo, bo rzekoma ludowość Mickiewicza polegała na tym, by kokietować tych przedstawicieli ludu, którzy się właśnie nauczyli czytać i pisać i podnosić im samoocenę. Poezja, którą wyszydza Rusinek jest więc efektem szczerej naiwności interpretacyjnej, która tak właśnie – jako zachętę – odczytała intencje Mickiewicza tyczące się poezji ludowej. Te zaś były niestety fałszywe i to widać dziś w Rusinku, któremu się nie podoba Martyniuk. Więcej – jemu ten Martyniuk wręcz śmierdzi, bo on uważa, a Mann chce nas w tym utwierdzić, że pomiędzy prawdziwą poezją, a tymi przyśpiewkami zieje przepaść. To nieprawda i zaprzecza temu każdy podręcznik omawiający literaturę romantyczną.

Kolejna kwestia, nie związana już z Rusinkiem i jego pozycją eksperta od dobrego smaku i gustów wysublimowanych. Literatura romantyczna, była literaturą gorszącą wiele osób, wychowanych na wcześniejszej poezji. Była pełna emocji, które oceniano jako naiwne albo wulgarne. Tego dziś się nie przypomina, ale jak człowiek poczyta różne szyderstwa z Mickiewicza, to łatwo sobie tę prawdę uświadomi. No więc dzisiaj tradycja romantyczna, do której wzdycha wielu i która ma być dźwignią promującą środowiska związane z listą autorów popierających proces księży kurii krakowskiej manifestuje się poprzez książki prof. Bednaruka i jego dziwnej koleżanki używającej pasożytniczych pseudonimów. To jest właśnie ta egzotyka romantyczna i te emocje a la „Zamek kaniowski” przeniesione wprost w nasze czasy i jak dawniej okraszone nie dającymi się jeszcze zaakceptować emocjonalnymi opisami spółkowania i fizjologii. Wszystko zaś w duchu estetyki romantycznej czyli szlachetnych uwzniośleń, które sprawy zwyczajne podnoszą do rangi misterium. Pozostaje nam tylko odpowiedzieć na pytanie – czy nie warto by było przenieść ich wszystkich z powrotem na płaszczyznę polityczną? To znaczy z Rusinkiem i Manem da się to zrobić łatwo. Bednaruk i ta druga jednak występują na gruncie romantycznej estetyki, ale nie wiemy skąd ich przywiało i gdzie wcześniej składali podpisy. Może ktoś z Lublina nas oświeci? Być może nie wie tego jeszcze nikt, a kwestia ta wypłynie w przyszłości. Uważajmy na to, bo wysokonakładowe książki, nawet bardzo wzruszające i gorszące maluczkich, naprawdę niezwykle rzadko nie mają związków z polityką.

  11 komentarzy do “Ewolucja narracji romantycznych”

  1. W pracy twórczej najważniejsze są olśnienia. Najlepsze  olśnienia przychodzą  dopiero po pięćdziesiątce. Jak nie nie przychodzą to trzeba nalać drugą ☺

  2. Sięgnąłem więc do fragmentu opisanej księgi. Przeczytałem go. Takie czytanie, czytanie takich rzeczy może być niebezpieczne, ponieważ każdy, kto skończył technikum od razu stawia sobie pytanie: skoro on może, to i ja może mogę? Pisać książki – w domyśle. Do czego prowadzą takie pytania wszyscy tu wiedzą, a Gospodarz wie nawet więcej, jak wiadomo.

    Rusinek nikogo tu nie broni. Ośmiesza coś, co i tak jest śmieszne. To jest podobne do tłumaczenia kawału gościowi, który go dobrze zrozumiał i właśnie dlatego się nie śmieje…

  3. Rusinek broni swojej pozycji i pozycji Mana

  4. każda ich pozycja to już propozycja …. degradacji

  5. Prawie limeryk, został pan prawie Szymborską.

  6. Dzień dobry. No i się wyjaśniło dlaczego nie mogę się zajmować pracą twórczą. Wątrobę mianowicie mam za słabą. I tak wszystko, panie dziejku, na trzeźwo. Co za los…

  7. Mocna wątroba to jeszcze nie wszystko. Poeta romantyczny musi mieć mocną wątrobę i nadwątloną duszę.

  8. Wszystko jest związane z polityką, nawet to jakiej jakości i w jakiej cenie jest srajtaśma i najtańsza kiełbacha w sklepie za rogiem. Bo to politycy ustalają normy co może się znajdować w srajtaśmie i w najtańszej chabaninie, czyli akceptują technologię, która umożliwia zainstalowanie w srajtaśmie stłuczki szklanej a w chabaninie resztek ze zużytej srajtaśmy byle w określonym procencie

  9. oj niektórzy to już po dwóch pięćdziesiątkach, albo właśnie wrócili z jakiegoś protestu kobiet brzydkich, tłustych i wrzeszczących , bo ten wyraz  – s….. taśmy-  to jak przerywnik z protestu a zaimplementowany mocno u szanownego  blogerowego anonimowego andrzeja

  10. kiedyś właściciel bloga opisał romantycznego poetę, dumającego nad albo w dolinie, w której to   później wykopano bardzo starego człowieka

    jak brzmiało nazwisko poety co się w dolinie specjalizował w romantycznych narracjach

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.