Jadąc wczoraj autem przez piękną ziemię pomorską zacząłem się zastanawiać nad kwestią następującą – dlaczego cesarz Henryk VI zniszczył normańską flotę na Sycylii? Potem zaś nad całym zagadnieniem władzy realnej, która bez floty jest jedynie pozorem. Być może ten moment – brak okrętów zdolnych do ekspansji powodował, że cesarze rzymscy dynastii niemieckich, w średniowieczu i później uzależniali się tak łatwo od bankierów. Dynamika zaś i ekspansywność poszczególnych panowań zależne były od planów korporacji. O Jakubie Fuggerze było tutaj aż nadto. No, ale dlaczego Henryk VI kazał zniszczyć tak cudowne narzędzie jak normańska flota, z którą Robert Guiscard zamierzał dokonać podboju Bizancjum? Zapewne dostał jakąś obietnicę, możemy zgadywać, że złożyli mu ją pizańczycy i genueńczycy w zamian za otwarcie portów sycylijskich na Afrykę. To zaś miało już poważne konsekwencje za panowania jego syna Fryderyka II.
Czym jest imperium bez floty? Ślepcem. To jest bezoki gigant, w najlepszym razie jakiś polityczny Polifem, który niszczy wszystko wokół nie będąc świadomym niebezpieczeństwa, które mu grozi.
Polityka cesarstwa była zawsze polityką ekspansji lądowej. To zaś oznacza, że wszyscy sąsiedzi Niemiec, nawet Polska, świadomi byli tego, jak ważna jest flota i próbowali tę flotę rozbudowywać. Konkurując ze sobą bardzo ostro. I tak było w XVI wieku w przypadku Danii i Polski. Niemcy mogliby zainteresować się flotą serio, w momencie, kiedy zajęliby cieśniny duńskie. No, ale to było niemożliwe, albowiem spowodowałoby konflikt io skali nie widzianej wcześniej, w której przeciwko cesarstwu stanęliby ręka w rękę Francuzi i Anglicy.
Wróćmy jednak do średniowiecza. Cesarz udzielał dzierżawy przywilejów miastom Italii, a one udostępniały mu swoją flotę, która realizowała politykę cesarstwa na Morzu Śródziemnym. Było to system w najlepszej opinii kulawy. Floty te miały swoje sukcesy, które szły na konto cesarza, ale system uniemożliwiał podbój polityczny, albowiem interesy republik były na pierwszym miejscu. Poza tym na wielkim morzu stale operowali Wenecjanie, którzy w roku 1314 przepłynęli Gibraltar i zaczęli handlować z Flandrią drogą morską. Genueńczycy zaś urośli w siłę tak bardzo, że nie musieli już przejmować się cesarzem. Momentem istotnym było połączenie korony rzymskiej, niemieckiej i hiszpańskiej. Wtedy bowiem flota hiszpańska, zbudowana na bazie dawnej floty aragońskiej, stanowiła o sile cesarstwa i była gwarantem bezpieczeństwa interesów cesarskich na Atlantyku. Banki Augsburga inwestowały w Ameryce Południowej i zakładały tam swoje faktorie. I tak do momentu, kiedy Habsburgowie nie podzielili się władzą. Hiszpania stanęła osamotniona wobec wzrastających potęg Anglii i Francji, posiadających znacznie lepiej zorganizowaną flotę. Niemcy zaś zapadły się w siebie i nie były nawet w stanie uporać się z Albrechtem Hohenzollernem w Prusach. Interesy zaś cesarskie na morzach północnych reprezentowała Hanza, która tak naprawdę prowadziła własne sprawy finansując protestanckie przewroty w krajach skandynawskich i w samych Niemczech.
W XVII wieku brak floty i możliwości jej stworzenia powoduje, że Niemcy stają się ofiarą jednej z najstraszliwszych wojen w historii. Kraj jest pustoszony przez trzydzieści lat. Grabią go Francuzi, Szwedzi, Czesi, Węgrzy i kto tam jeszcze może. Jedynym sojusznikiem cesarstwa jest w tym czasie Polska, która również nie posiada floty, albowiem cały handel Korony obsługuje Gdańsk, a Litwy Kłajpeda. Myślę, że wtedy właśnie, w Niemczech zaczyna rosnąć świadomość, że przedłużenie istnienia cesarstwa – wobec braku floty i niemożności jej stworzenia – może odbywać się w jeden tylko sposób: poprzez stopniowe pożeranie Polski. Ten mechanizm nie musiał być nawet ujęty w słowa, ani skodyfikowany jako program. W końcu niszcząc normańską flotę Henryk VI też nie miał żadnego planu. Po prostu przedstawiciele gangów z Pizy i Genui pojawili się na jego dworze i wyjaśnili mu, że najlepsze co może zrobić, to przekazać swoje interesy im, a oni już tak wszystko urządzą, że będzie zadowolony. – Będziesz pan zadowolony – powiedział praszczur rodziny Bonacci, z Pizy, który już rozbudowywał konsulat w berberyjskim mieście Bidżaja, świadom tego, że cesarz zgodzi się na wszystko.
Prawdziwa polityka bowiem rzadko przybiera postać deklaracji, częściej zaś wygląda jako coś, co ludzie słabo w tych sprawach zorientowani nazywają duchem czasów, albo nieuchronnymi procesami dziejowymi. Niemcy więc w II połowie XVI wieku zorientowali się, że mimo potencjału ekonomicznego, kopalń, hut i wielkich areałów nie wyjdą na morze. Tam bowiem są obecne ubezpieczone w wielkich towarzystwach asekuracyjnych statki handlowe kupców Londynu, Belfastu, Liverpoolu i mniejszych miast angielskich, a strzeże ich również ubezpieczona w prywatnych przedsiębiorstwach flota wojenna. Zorientowali się też, że nie będzie dramatu, bo mogą żyć z Polski, którą trzeba albo wchłonąć, albo podzielić. To były pomysły nienowe, ale w mojej ocenie, silnie związane z brakiem floty zdolnej do ekspansji. No i wobec najbardziej oczywistej przewagi morskiej innych państw jedyne możliwe do realizacji. I tak, całkiem spokojnie, na międzynarodowej agendzie stanął w połowie XVIII wieku problem polski, związany z tym, że Niemcy nie mogą mieć floty. Obsługę agendy przejęły Prusy wobec całkowitej atrofii polityki Austriackiej, która prowadzona była w sposób idiotyczny, z zanegowaniem najważniejszych od średniowiecza paradygmatów cesarskich – stałej współpracy z Italią przeciwko Francji. To się zmieniło i stało przyczyną degradacji Austrii, która od czasów Napoleona była tylko dekoracją. Wszelkie zaś brutalne i podkreślające moc czyny mogła realizować jedynie w Polsce, z której Niemcy żyli już na całego, bez zachowywania pozorów, od momentu wstąpienia na tron polski pierwszego Wettina.
Niemcy bez floty zagospodarowujące czyli rozkradające i degradujące Polskę do roli nie wasala nawet, ale niewolnika, który nie umie czytać i pisać, zostały wpisane przez mocarstwa na listę przestępców zresocjalizowanych. Stało się tak, albowiem zrezygnowały z floty i prowadziły politykę wyłącznie wewnętrzną. Stając się dostawcą surowców i klientem zakupującym drogie technologie w Anglii. I tak do momentu, kiedy Wilhelm II nie wpadł na pomysł, by zbudować flotę. Okazało się bowiem, że Polski już nie ma od dawna, a kawałki po niej są właśnie trawione. Wzrok sokoli przedsiębiorców i polityków z zachodu skierował się ku Rosji, ale Wall Street wyjaśniła szybko wszystkim, że to nie jest dobra droga. Postanowiono więc zrobić, coś czego się nikt nie spodziewał – rozpruć brzuch smokowi i wyjąć z niego czerwonego kapturka w kapturku i babcię w białym czepku. I tak powstała Polska odrodzona, a wszystko na złość Niemcom, którzy ośmielili się zbudować flotę.
Dziś Niemcy już nie kwestionują istnienia Polski, choć dalej chcą z niej żyć. Nie mając jednak floty i zgody mocarstw na jej pożarcie, próbują osiągnąć stan sprzed roku 1914 za pomocą Moskwy. Na to jednak także nie ma zgody i trudno sobie wyobrazić, żeby ona się nagle pojawiła. Polska zaś, nie mogąc na razie inwestować we flotę, bo ta jest najważniejszym charyzmatem władzy, inwestuje w porty. Tam będą cumować transportowce z Pizy, które wyczarterował w XII wieku cesarz Henryk VI. Saraceni na pewno nie zdobędą Szwecji, a Sztokholm, Malmo i Goetteborg to nie Bidżaja, Fez czy Marrakesz. Mamy ofertę i została ona przyjęta. Niemiecka zaś została odrzucona. Patrząc wstecz widzimy, że nie ma takiego schematu w przeszłości, który pozwoliłby Niemcom wybrnąć z tego ambarasu. Będą musieli improwizować. To groźne, ale nie tak groźne jak armia Wilhelma II w Wielkopolsce w 1916. Jest więc szansa, że damy radę.
Na dziś to tyle. Zamiast ogłoszenia muszę tu dziś umieścić smutną informację. Zmarł Lech Jęczmyk, pisarz, tłumacz, człowiek wielu talentów, znany z przełożenia na polski powieści „Paragraf 22” i wielu, uznawanych za arcydzieła, książek SF. Miałem zaszczyt i przyjemność poznać go w czasie swoich pogadanek w Akademii Wnet, na które zawsze przychodził. Trochę gawędziliśmy. Opowiedział mi kilka naprawdę niesamowitych historii. Świeć Panie nad jego duszą. Miał 87 lat.
Anglicy dwa razy zatopili flotę niemiecką w tym jedną cesarza Wilhelma a @Coryllus zatopił tym strzałem – tfu tematem, komentatorów 😉
„Tam będą cumować transportowce z Pizy, które wyczarterował w XII wieku cesarz Henryk VI.”
Pięknie powiedziane….
A słyszeliście kiedykolwiek o flocie mongolskiej? Ja do dzisiaj też nie!
Link do National Geographic
Ha !Cały National Geographic !Zeszli na psy już całkiem .Ta flota to były statki pościągane z całych kontynentalnych Chin.Statki rzeczne .Flota została utworzona tylko i wyłącznie do inwazji .Dlatego niewłaściwym jest nazywanie tego tworu flotą mongolską.To tak jakby złodzieja samochodów nazywać jego właścicielem a nie złodziejem.
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.