Pewnie nie wiecie, bo ja sam dowiedziałem się wczoraj, oto cztery dni po emisji w TVP filmu o zamordowaniu Grzegorza Przemyka, zatytułowanego „Tak, żeby nie było śladów”, zmarł jego najlepszy przyjaciel Cezary Filozof. Stało się to 18 maja tego roku w miejscowości Jastrzębia pod Radomiem. Miał 63 lata. Śmierć ta nikogo nie obeszła i nie była nawet wspomniana w żadnym medium. Ja zaś dowiedziałem się o niej od dawnego znajomego Grzegorza Przemyka, który pojawił się na targach i wyjaśnił mi, że moje sugestie zawarte w tekstach napisanych po tym filmie są całkowicie błędne. To zaś oznacza, że nie doceniliśmy ani aparatu, ani pana Łazarewicza, autora książki, ani też współczesnych naszych pasterzy zarządzających emocjami przez telewizję.
Dodać w tym miejscu należy, że Łazarewicz wystosował do Toyaha pismo przedprocesowe, grożąc w nim, że skieruje sprawę do sądu, jeśli Toyah nie zapłaci Owsiakowi jakichś pieniędzy na jego fundację. To z kolei oznacza, że Toyah miał rację w swoich interpretacjach tego filmu, a ja racji nie miałem, czyli dałem się złapać w pułapkę zastawioną przez autora książki i reżysera filmu.
Nie wiemy, jaka była przyczyna śmierci Cezarego Filozofa. Wiemy, że w ostatnią drogę odprowadzili go rodzice, dzieci, wnuki i rodzeństwo, żona i zięć. W nekrologu, który dostałem nie ma też jego nazwiska, jest tam tylko napisane – Cezary Jan Filozof.
Przypomnę, że po tym filmie, kiedy zajrzeliśmy do wiki i w ogóle do sieci, żeby sprawdzić kto się kryje za przezwiskiem Cezary Filozof znaleźliśmy tam tylko informację, że miejsce pobytu najlepszego przyjaciela Grzegorza Przemyka jest nieznane. Tymczasem Cezary Filozof żył sobie spokojnie, na wsi pod Radomiem. Powstaje więc pytanie dlaczego żaden dziennikarz, nie mówiąc już o autorze książki i filmu, nie zadał sobie trudu by z nim porozmawiać? A jeśli on nie chciał rozmawiać, albo chciał, ale nie zgodził się firmować swoim nazwiskiem pokazanej w filmie interpretacji, nie wskazał tego faktu. Tego by wymagała uczciwość dziennikarska i autorska. Bo to jest jednak gruba sprawa, mówimy o jednym z najcięższych grzechów PRL, o zamordowaniu Grzegorza Przemyka. Tymczasem twórcy, którzy ten temat poruszają, za życia jego najlepszego przyjaciela, wstawiają do narracji rzeczy, które prowadzą widza na manowce. Można więc chyba zapytać, bez lęku o to, czy pojawi się w skrzynce pismo przedprocesowe, czy oni tego aby nie czynią z premedytacją?
Przypomnę – głównym bohaterem filmu był Jerzy Popiel najlepszy przyjaciel Grzegorza Przemyka – postać fikcyjna. Prawdziwy przyjaciel Grzegorza Przemyka – Cezary Filozof żył i miał zapewne sporo do powiedzenia na temat zbrodni dokonanej przez milicję. Jeśli dobrowolnie wycofał się z udziału we wszelkich narracjach dotyczących tej sprawy, powinno to być powtarzane na początku lub na końcu każdego filmu i na początku każdej książki o Przemyku. W mojej ocenie, być może błędnej, inne potraktowanie Cezarego Filozofa, jest skrajną nieuczciwością. Powinien to chyba ocenić jakiś organ specjalizujący się w takich sprawach, jakaś dziennikarska komisja etyki, albo może prezes SDP. Kto nim teraz jest? O ile dobrze pamiętam Krzysztof Skowroński. Ktoś powie, że to nie jest sprawa dla SDP, bo Łazarewicz napisał książkę. No, ale on jest dziennikarzem. Jeśli się nie mylę Gazety Wyborczej i Newsweeka. Film zaś wyemitowano w TVP, nie wiadomo na podstawie czyjej decyzji. Żyje główny bohater wydarzeń, a TVP puszcza fałszywą narrację o prawdziwym wydarzeniu, w której główny bohater jest fikcyjny. Narracja zaś zmierza do tego, by wskazać, że Jurek Popiel i matka Grzegorza Przemyka mieli romans. Czemu ona może służyć? Myślę, choć mogę się mylić, że rozwodnieniu odpowiedzialności, w sposób, który w zdeprawowanej i zmanipulowanej do cna rzeczywistości medialnej doby obecnej, jest całkowicie do zaakceptowania. Dodać jednak należy, że ludzie, którzy tę odpowiedzialność rozwadniają, to znaczy próbują ją poprzez manipulację zdjąć z aparatu władzy i z generała Jaruzelskiego oraz Kiszczaka osobiście, a przerzucić na pielęgniarzy i lekarzy, są jedynymi, którzy tą sprawą interesują się naprawdę, a także jedynymi, którzy interesują się serio przeszłością. To zaś może oznaczać, że spadkobiercy aparatu chcą powrócić do władzy, wraz ze swoimi metodami. Te zaś widoczne były w filmie nakręconym na podstawie prozy Łazarewicza i dają się streścić w zdaniu – nie wszyscy byli tacy święci, matka obracała jego kolegów. Ta sugestia w wielu sercach rozgrzesza milicję. A przypomnijmy, że celem tak prowadzonej narracji może być ksiądz Jerzy Popiełuszko. Pan Łazarewicz bowiem się rozkręca i napisał już książkę o zamordowaniu Pyjasa, którą w mediach lansuje nie kto inny, jak prof. Antoni Dudek. Jak wszystkie oddalone od prawdy narracje promowana jest ona za pomocą tak zwanych wartości estetycznych, oraz emocji. Chyba możemy tak napisać, – oddalone od prawdy narracje – mając w pamięci fakt, że Jurek Popiel z filmu o Przemyku był postacią fikcyjną, wymyśloną po to chyba, żeby upokorzyć żyjącego Cezarego Filozofa.
Jedynym człowiekiem, który jawnie występuje przeciwko nowej książce Łazarewicza jest Bronisław Wildstein. Pokazuje się on w TVP i mówi otwarcie, że książka ta wybiela SB. Co w takim razie przeszkadza dziennikarzom współczesnym pójść tym tropem i, przepraszam za mocne i być może nie adekwatne do sytuacji słowo, wypatroszyć obydwa dzieła Łazarewicza, ich recenzentów i samego autora? Tego właśnie nie wiem. Może Cezary Filozof byłby w stanie nam wyjaśnić ten fenomen, ale niestety odszedł, o czym, tak mocno zaangażowani emocjonalnie w sprawę Przemyka, dziennikarze, nie raczyli nikogo poinformować.
Z mojej, być może powierzchownej oceny, wynika, że gwiazdy współczesnego dziennikarstwa siedzą na twitterze i tam usiłują zdobywać popularność dowiązując swoje emocje do jakichś nośnych eventów. A to do tej dziewczyny, co siedziała rok ze złamaną nogą za próbę wyrwania torebki, a to do tej biedaczki, co środki poronne kupiła w internecie, a potem próbowała się zabić. Życie pędzi do przodu, a kariera musi się rozwijać. Nie ma więc czasu na to, by zajmować się jakimiś starociami. Wystarczy, że zrobili ten film, że puścili go w TVP i teraz każdy może sobie obejrzeć jak wyglądały okoliczności śmierci Przemyka. Za jakiś czas pewnie będziemy mogli sobie obejrzeć jak wyglądały okoliczności śmierci Pyjasa, a potem – kto wie – może i film o śmierci Popiełuszki zrobią. Cezary Łazarewicz jest w końcu zdolnym i dynamicznym autorem, cóż to dla niego przedstawić okoliczności tej śmierci tak, by poruszyły nie tylko serca katolików i patriotów, ale też takiego, na przykład, Rozenka. I nie ma doprawdy znaczenia, że jeden film o śmierci Jerzego Popiełuszki zrobiła już Agnieszka Holland.
Powtórzmy – film, który w zamierzeniu autorów miał pokazać prawdę o śmierci Grzegorza Przemyka, opowiada fikcyjną historię, fikcyjnego bohatera, który przeżywa przygody bardzo wyraziste, ale jednak nie przystające do tych, które były udziałem autentycznego przyjaciela Grzegorza Przemyka – Cezarego Filozofa. W czasie pisania książki kręcenia filmu człowiek ten żył. Widzowie powinni być poinformowani o tym przed projekcją, a także powinni być poinformowani o tym, jaki był jego stosunek do tej produkcji. Tak się czyni często, dodając na końcu filmu komentarz ze słowami wyjaśniającymi dlaczego świadkowie zdarzeń nie wzięli udziału w produkcji, lub tylko wskazuje się fakt, że tego udziału nie wzięli. Bo to jest uczciwe wobec widza, który – wbrew opiniom wielu twórców – nie jest idiotą.
Powtórzymy więc jeszcze raz – cztery dni po emisji filmu „Tak, żeby nie było śladów” zmarł prawdziwy przyjaciel Grzegorza Przemyka, który wraz z nim był na komisariacie przy Jezuickiej – Cezary Filozof. Świeć Panie nad Jego Duszą.
Przydałaby się jakaś nowa Dolina nicości.
Czas metafor, szczególnie tak pretensjonalnych już minął
Filozof być może obejrzał ten film, na swoje nieszczęście, i nie przeniósł tej bezczelnej tendencyjnej agitacji skierowanej do młodych. Nawet Pan Jezus miał chwile załamania nad rzeczywistością kondycji ludzkiej. W ten sposób kłamstwo samo się demaskuje i pokazuje swoją słabość. Ale my tego nie zmienimy dobro i zło ma sobie rosnąć do kiedy tam Panu Bogu wolne miejsca się w niebie skończą. Ta wiedza musi na razie wystarczyć.
Przekaz przekazem, strzał był celny.
O okolicznościach śmierci Pyjasa nakręcono już film pt. „Gry uliczne” i był on całkiem niezły.Jako ,że nakręcono go w 1996r nie wyjaśniona jeszcze była wtedy sprawa konfidenta „Ketmana” o którym teraz wszystko wiadomo.
Film Hollandówny nie jest o Popiełuszce tylko o tym, że ateiście-mordercy z SB, bohatersko walczącemu z klejem, najpierw nie staje, a potem już staje!
Dawno temu chyba w katolickiej telewizji Puls widziałam program publicystyczny o zamordowaniu ks. Jerzego i mówiono w nim, że Filozof wraz z całą rodziną był prześladowany przez esbeków także w latach 90. I także wtedy w GW ukazał się tekst o jego domniemanym romansie z Barbarą Sadowską, zresztą już po śmierci Grzegorza Przemyka.
Wiem o czym był film Holland, szydzę przecież. O tym artykule z GW zapomniałem
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.