Na takie mniej więcej kategorie dzielą się ludzi parający się w Polsce pisaniem. Nie tylko pisaniem książek, ale pisaniem w ogóle. Wszyscy oni kłamią w żywe oczy, a ich najważniejszym problemem jest – jak tu udać kogoś kim się nie jest, w sposób przekonujący, czyli jak zamarkować zachowania gwarantujące sprzedaż. Ludzie bowiem bardzo by chcieli mieć do czynienia z kimś, kto naprawdę widział i robił coś ważnego, albo przynajmniej egzotycznego.
Z wdziękiem prestidigitatora spróbuję dziś cały ten temat zgłębić do samego dna. Z czego się biorą takie postawy? To jest dziedzictwo XIX wieku, a także pierwszej połowy wieku XX, od którego się nie możemy oderwać, choć wszystko wokół aż krzyczy, że narzędzia poznania zmontowane w tamtym czasie już się do niczego nie nadają. Nic z tego. Ludzie czytający lub inaczej – poznający, chcą ciągle tej samej bajki o dzielnym Stanleyu przemierzającym dżungle Kongo w poszukiwaniu prawdziwej przygody. Już w chwili swojego powstania legenda samotnego podróżnika była spreparowanym kłamstwem, a dziś to jest wprost jakiś zaciek na ścianie, co oczywiście nie przeszkadza Cejrowskiemu w zarabianiu na tym pieniędzy. Bo jest klient, który nie ruszając tyłka sprzed telewizora chciałby brać udział w jakichś niesłychanych eskapadach. No, ale to jest dopiero pierwsze dno naszego problemu. Kolejnym, znacznie głębiej położonym, jest fakt, że wskazane tu karykatury postaw biorą się wprost z pragnienia poznania przyrody i otaczającego świata. Z badań nad fizyką się biorą, tak, jak to było w starożytnej Grecji. No i widzimy, co jest ich rzeczywistym celem – jest nim władza, albowiem wszyscy obecni na rynku depozytariusze treści, traktują ten swój kokieteryjny przekaz, jako wstęp do czegoś innego – do wskazywania swoich preferencji politycznych, czyli do wskazywania komu służą w istocie i komu powinni oddawać hołd ich wyznawcy. To jest naprawdę proste i czytelne, ale my tego nie chcemy zobaczyć, bo pragnienie poznania przesłania nam wszystko. I wierzymy, że Cejrowski pomoże nam poznać dalekie kraje, a Mróz sprawi, że będziemy sami mogli rozwiązywać trudne zagadki detektywistyczne. To znaczy my tutaj nie wierzymy, ale są tacy, którzy wierzą. Większość jednak która po te produkcje sięga chce być po prostu po stronie zwycięzcy. To zwykle oznacza – po stronie zarobionego. Taka bowiem postawa – człowieka zamożnego lub takowego udającego, daje poczucie bezpieczeństwa stojącym wokół niego biedakom. I w celu osiągnięcia takiego właśnie efektu Remigiusz Mróz opowiada, że sprzedał 7 milionów książek. Każdy frajer, słysząc to, na pewno sięgnie po jego książkę, albowiem 7 milionów innych frajerów już to przed nim zrobiło. Czy ktoś to przeczyta? To jest bez znaczenia, chodzi o to, by wydał pieniądze. Oraz by prowadził dyskusję o pieniądzach, a nie o treści, bo ta jest nieistotna. 7 milionów to wszyscy mieszkańcy Warszawy, Krakowa, Poznania i Łodzi. 7 milionów to o dwa miliony więcej niż liczy sobie ludność Słowacji, wkalkulowując w to starców i niemowlęta, a także wszystkich niepiśmiennych Cyganów. Oczywiście nie przekonam nikogo, że to jest dęte, ale też i nie mam takiego zamiaru. Chcę wskazać jedynie skąd bierze się panowanie, kiedy zaczynamy używać do tłumaczenia rzeczywistości metod fizycznych i jakie formy ono przybiera. Po tym wszystkim, co tu zostało napisane, nie muszę chyba przekonywać nikogo, że jest to panowanie łatwe do zakwestionowania, a wiedza fizyczna, choć w formułach akceptowalnych bardzo ciekawa, nie daje rzeczywistej władzy, jest łatwa do wykoślawienia i skompromitowania. Czego dowodem jest program „Starożytni kosmici”. Do tego jej podstawą jest doświadczenie. I dopóki nikt nie przeprowadzi doświadczenia, „fizyk” może sobie opowiadać co chce. No, ale jak ktoś pojedzie do Ekwadoru, jak Cejrowski, zdejmie buty jak on i zacznie szpanować łażąc na bosaka, a ukąsi go wąż, albo pająk, to skończy się rumakowanie i wiedza fizyczna, jakże uwodzicielska, zawarta w książkach pana Wojciecha, zostanie zweryfikowana. Zaufanie zaś czytelnika rozwieje się jak dym nad kartofliskiem. Z Mrozem będzie inaczej, bo jego książek po prostu nikt nie czyta. One są kupowana, a sprzedaż jest celowo przeskalowywana. Najważniejszym zaś motywem, który przyciąga ludzi jest wątek uczuciowy łączący doświadczoną kobietę i niedoświadczonego mężczyznę. Jak Mróz skończy 45 lat ten wątek zostanie zmieniony i będzie w jego książkach występował doświadczony mężczyzna i niedoświadczona kobieta. Kim trzeba być, żeby eksploatować takie wątki? Możemy zgadywać, ale w mojej ocenie trzeba być człowiekiem niedoświadczonym i nie mieć żadnych znajomych, którzy by tę przyrodniczą i fizyczną wiedzę zweryfikowali negatywnie.
W przeciwieństwie do wielu z Was mam spore doświadczenie z wiedzą przyrodniczą, którą musiałem wykuwać na tak zwaną blachę. Potrafię rozpoznawać gatunki drzew, ptaków i owadów. I to jest dość zabawne, a także przydaje się czasem w sytuacjach towarzyskich. Trzeba jednak powiedzieć wprost, że w tak zwanym prawdziwym życiu jest to wiedza zbędna. Ona nie daje władzy. Tę zaś pozyskać możemy czerpiąc z drugiego źródła przedwiecznej mądrości, czyli z filozofii moralnej, zwanej czasem sokratejską. Do więc czego służą demaskatorzy, wprost wywodzący się z tej szkoły? Oni są w istocie mistyfikatorami, których zadaniem jest budowanie historii emocjonalnie poruszających i logicznie spójnych, a także zawierających drugie dno, które „odkrywa” kokietowany przez nich czytelnik. – Teraz powiem ci, jak było naprawdę – mówi demaskator – Pyjas w rzeczywistości upił się i przeleciał przez barierkę? Nie wierzysz? Zapytaj prof. Antoniego Dudka. Zapomniałem bowiem dodać, że przekaźnik treści opartych na filozofii moralnej ma konstrukcję dwoistą i mimośrodową. Musi być Sokrates i musi być Platon. Ten pierwszy nie istnieje, ale jest osią mechanizmu narracyjnego. Ten drugi wtyka patyk w dziurę, która znajduje się trochę nad tą osią i kręci tym zapamiętale, a cały układ wydaje podniosłe raz, a raz żałośliwe dźwięki. Nikt nie wie kim w istocie był Sokrates, bo znamy go tylko z przekazu Platona i Ksenofonta, a obaj byli silnie zainteresowani, by przejąć kapitał jaki po nim został. Podobnie było z tym filmem o Przemyku, jest on tak silnie demaskatorski, że żyjący świadek tamtych wypadków w ogóle został pominięty przy realizacji i, jak można przypuszczać, celowo zamarkowano jego nieistnienie, żeby nie przeszkadzał. Choć przecież istniał i był blisko.
Stosunkowo najsłabszą dystrybucję swoich treści mają prorocy, ale oni mają najsilniejsze gwarancje. Dzieje się tak, ponieważ żyjemy w czasach, które lekceważą proroków trzeba ich uwiarygodnić. To zaś najlepiej czynić za pomocą symboli. Najlepiej religijnych. Jak widać jednak po Terlikowskim, który został wyznaczony do jakiejś nagrody razem z Hołdysem, droga proroków zwanych czasem moralistami zaczyna się i kończy w tym samym miejscu – jest nim moment deprawacji obyczajowej i politycznej deklaracji. Tak było z Lisickim, który najpierw napisał powieść obyczajową z wątkami silnie romansowymi, których nawet ja bym w swoich pastiszowych tekstach nie umieścił, a potem został prorokiem przez duże P. Tak było z Terlikowskim, który zaczął z wysokiego C, ale tak fałszywie, że uwierzyli mu ci jedynie, co nie próbowali biegać po Ekwadorze na bosaka, bo czym skończył dokładnie tam, gdzie to zostało zaplanowane. Niełatwo jest być prorokiem.
Ktoś zapyta – a ty mądralo czym się będziesz zajmował? O czym będziesz pisał? Na razie nie powiem, no może z grubsza – na tapecie będą ubezpieczenia. No, ale to też nie od razu. Nie sprzedamy 7 milionów książek, to pewne, ale ile tajemnic odkryjemy to nawet nie chcę myśleć. Tajemnice to takie treści, z których nie korzysta Mróz, Cejrowski, Lisicki, Terlikowski i Górny. Łatwo je zdefiniować przez nich właśnie. Na dziś to tyle. Miłego dnia.
Przypominam, że w dniach 5-6 sierpnia odbędzie się w Krakowie, w hotelu Polonia Kiermasz Książki i Sztuki. Na miejscu będzie dwoje artystów z Krakowa – Irena Czusz i Tomasz Bereźnicki, a także pracownia Sztuka Cięcia z Częstochowy. No i wydawnictwo Klinika Języka oczywiście.
Dobré ráno všem!
https://youtu.be/c_NdGmnnggk
Na kempingu pod skalnim mestem w Czechach jest taki chudy chłopak z odstającymi uszami w okularach ze szkłami jak denka od Pepsi i zaczeską jak młody Adolf tylko, że blondyn. Wygląda jak żywcem wzięty z czeskich filmów dla dzieci z lat 1970-tych i mówi mi „dobre rano”, tylko do mnie i nie wiadomo, z jakiego powodu. Taki element surrealistyczny. Dlatego pomyślałem, że powinien być ktoś na blogu, kto będzie mówił „dobre rano” dla czytelników bez jakiegokolwiek powodu i związku z treścią notek.
Wszyscy wszystko dla władzy – trafna intuicja. Władza est globalna i totalna jak nigdy, ale zamiast knuta wystarczy pogrążyć ubogich w wyłącznie podstawionych, fałszywych alternatywach. Jeśli zsumujemy podatki bezpośrednie i pośrednie, oraz koszty kredytów, jakie musi spłacać wszelkie stworzenie pod słońcem szatana, to wyjdzie, że współczesna pańszczyzna pochłania 2/3. a może 3/4 życia. Starożytny Rzym upadł, kiedy podatki doszły do 40 %, ale w starożytnym Rzymie nie wszyscy mieli dostęp do telawizji, jak obecnie.
Przy końcu czasów wszyscy służą bestii wychodzącej z morza. Skoro zmierzamy do komunizmu – transhumanizmu, który zakończy dzieje rodzaju ludzkiego, to znaczy że wkrótce dotknięta zostanie źrenica oka Bożego. I to się akurat zbiega z ostatnim cyklem hegemonicznym, który ma kulminować Ostatnią Wojną Heartlandową, która przywróci światu właściwe proporcje.
W polityce nie ma żadnej nadziei, ”polityka” PRL Plus est haniebna, katastrofalna i samobójcza.
Była ostatnio mowa o dziewczynie, która musiała przesiedzieć rok w tym okupowanym groteskowym kraiku, zanim okazało się, że jej sprawa może przysłużyć się propagandzie przedwyborczej. Rok nie wyrok.
Nie wiem, czy wszyscy zdają sobie sprawę, jak przebiega proces sądowy. Sam sąd nie zgarnia ludzi z ulicy prosto do więzienia, nawet sąd w wolnym mieście Posen.
Żeby człowiek trafił do więzienia, pomijając już policję, musi wpierw zostać oskarżony przez prokuratora, czyli podwładnego ”naszego” ministra Zbigniewa. Nie ma takiej możliwości, żeby prokurator generalny nie wiedział zawczasu o tym okupacyjnym oskarżeniu.
PIS PO – jedno zło, podstawiona fałszywa alternatywa.
Człowiek rozumny musi odrzucić demokratyczny szantaż mniejszym złem. Już nie ma mniejszego zła. Pozostaje nam wyłącznie praca organiczna i to dosłownie, bo ludzie są coraz brdziej degenerowani już na poziomie biologicznym. Wolność i Niepodległość zaczyna się od odrzucenia paszy, którą są skarmiani ludzie, nie od czołgów i rakiet. Najważniejsze systemy zbrojeniowe, na które wydamy ogromne pieniądze, mają pstryczek elektryczek do wyłączania za oceanem, więc nasza broń nie nie posłuży nam.
Dobra dieta w ramach pracy organicznej, składa się przynajmniej w 2/3 z niejedzenia – postu (intermittent fastong).
A więc modlitwa i post. To jedyne, co może zrobić człowiek przy końcu czasów, kiedy kończy się geopolityka, a zaczyna eschatologia.
Często przywołuje Pan autorów książek wychodzących w „milionowych” nakładach: Mroza, Cherezińską, Bondę, dziś Cejrowskiego, nie mogąc się nadziwić ich sukcesowi i wietrząc w tym jakieś drugie (polityczne) dno. Tak się jednak składa, że ww. pisarzy od biedy da się czytać (Cejrowskiego nawet z przyjemnością, Mroza raz coś przeleciałam, ale nie moje klimaty, Cherezińska mnie zmęczyła po 25 stronach i dałam spokój, a Bondy w ogóle nie znam), bo przynajmniej jako tako potrafią językiem ojczystym operować. Są jednak na rynku księgarskim takie kurioza jak Max Czornyj (to nie pseudonim, facet naprawdę tak się nazywa), który chwali się doktoratem z prawa i wypuszcza 3-4 książki rocznie, a także Katarzyna Puzyńska, posiadaczka największej ilości tatuaży w branży literackiej, dawniej wykładowczyni na wydziale psychologii. Tych dwoje odniosło sukces: ich książki są czytane, utrzymują się z ich sprzedaży i dostają jakieś tam nagrody za swoją twórczość. Tymczasem jęz. polski jest dla nich językiem obcym, a zdolność logicznego myślenia to umiejętność niepotrzebna i obciążająca. Żeby nie być gołosłownym: Czornyj nie rozróżnia klauzuli od klauzury, wąż u niego chodzi, zakonnice noszą makijaż itp.; Puzyńska każe swoim bohaterom mieszkać w grodzisku (nie prowadzą tam prac archeologicznych!), szlifować soczewki przy pomocy otoczaków i myśli, że w okresie prehistorycznym powszechna była umiejętność czytania i pisania. Ich bohaterowie są płascy jak kartka papieru (u pani psycholog też, a nawet bardziej!). Jeśli więc ktoś chciałby się zdrowo pośmiać i nadziwić światu, to serdecznie (nie)polecam.
Najbardziej przerażające jest jednak to, że tfórczość tych literatów, będąca gatunkowym odpowiednikiem harlekinów, znajduje rzesze czytelników. Jest na nią zapotrzebowanie społeczne. O tempora, o mores!
Sztuczna Inteligencja (AI) zrobi niebawem z takimi pisarzami szybki porządek 😉
P.S.
Normal
0
21
false
false
false
PL
X-NONE
X-NONE
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-priority:99;
mso-style-qformat:yes;
mso-style-parent:””;
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin-top:0cm;
mso-para-margin-right:0cm;
mso-para-margin-bottom:10.0pt;
mso-para-margin-left:0cm;
line-height:115%;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:11.0pt;
font-family:”Calibri”,”sans-serif”;
mso-ascii-font-family:Calibri;
mso-ascii-theme-font:minor-latin;
mso-fareast-font-family:”Times New Roman”;
mso-fareast-theme-font:minor-fareast;
mso-hansi-font-family:Calibri;
mso-hansi-theme-font:minor-latin;}
Wiki: Max Czornyj, Max von Czornyj, właściwie Maksymilian Dymitr Czornyj – polski adwokat i pisarz 😉
A do jakiej kategorii należy pisarka Božena Němcová wg Autora, bo właśnie wędrowaliśmy jej szlakiem w kraju Královéhradeckym
https://youtu.be/FfwBgJClQ2s
Poniżej wersja do czytania 😉
Sztuczna Inteligencja (AI) zrobi niebawem z takimi pisarzami szybki porządek
P.S.
Wiki: Max Czornyj, Max von Czornyj, właściwie Maksymilian Dymitr Czornyj – polski adwokat i pisarz
Polska cudem ocaleje, jak Houdini
https://youtu.be/jbwcYttRZAU
Tymczasem Witold Gadowski też był na Pomorzu, ale wyciągnął inne wnioski na temat polskiej floty, niż Gospodarz:
https://youtu.be/KoX4dY78Xt0
limity połowowe na rybki to przecież jeszcze warunki wstąpienia do UE, tak samo jak limity i skandalicznie niskie ceny na ten produkt. Tutaj trzeba zainwestować wielkie pieniądze, zbudować infrastrukturę i bronić interesów na Bałtyku, a nie wchodzić na polskie wody terytorialne jak NS2… No nie wiem czy Konfederacja nie postanowi sprywatyzować tego co jeszcze pozostało do przehandlowania.
Skok na lasy i 20 procent nieużytków w UE to też wejście na nasze bogactwa. My paroby, oni Pany !!!!!!
poprawka *tak samo jak limity na mleko
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.