Redakcje zatroskanych o Polskę tygodników zaczynają dzień od lansu tekstów z takim oto początkiem – Ukraińcy są naszmi gośćmi, ale nie możemy unikać rozmów o kosztach…A to czemu? Przyznam, że nie potrafię tego pojąć, koszta te nie rozkładają się na pracowników redakcji, a wydawane na uchodźców pieniądze są także wydawane przez nich w kraju. A nawet jeśli jeden z drugim coś sobie odłoży i wywiezie do siebie, to co z tego? Cóż to jest w porównaniu z majątkiem Palikota na przykład?
Od dłuższego czasu mam wrażenie, że sporo środowisk w Polsce aż przebiera nogami, żeby wreszcie zakończyć ten festiwal dobra i pomocy i zająć się „na poważnie” dewastowaniem relacji pomiędzy nami, a naszymi gośćmi. Tak, jakby mało było w tych relacjach zgrzytów wynikających z samych tylko różnic kulturowych i obyczajowych. Trzeba jeszcze dołożyć, rozpoczynając przemądrą dyskusję o pieniądzach, spokoju i odbudowie, a także o tym, że znów, z całą pewnością, na bank, zostaniemy oszukani. Bo tylko takie tematy mogą dziś poruszać w Polsce poczytne tygodniki. Jeśli bowiem spróbują zrobić coś innego przestaną być poczytne. Tak to widzi ich zarząd. Przypomnę teraz jedną z najstarszych prawd dotyczących warsztatu autora. Nie można zostać poczytnym autorem, takim który ma wiernych czytelników, jeśli pracuje się w poczytnym tygodniku. Ten bowiem realizuje plan naczelnego i jego kolegów, dla których „poczytność” to ciągłe potwierdzanie własnych szaleństw i idiosynkrazji. Skracając rzecz do formuły prostej – autor z poczytnego tygodnika nie pisze dla czytelników. On ma stymulować szajbę naczelnego. Ten zaś zajmuje się redukcją tematów uznawanych za topowe. I w naszej sytuacji, by utrzymać sprzedaż poczytnych tygodników, najlepiej byłoby wywołać wojnę domową. Wtedy dopiero każdy mędrzec, i ten od gospodarki, i ten do religii, i ten od polityki, mógłby się wyjęzyczyć.
Ludzie, którzy żyją w spokoju, nikt im nie zagraża, nikt od nich niczego nie chce albowiem o pomocy dla uchodźców decyduje rząd i każdy z osobna, a więc można spokojnie nie pomagać i niczym się nie przejmować, mają nagle najwięcej do powiedzenia na temat relacji pomiędzy Polakami a Ukraińcami. A wszystko to oblane jest sosem fałszywej troski o przyszłość. Niedawno ktoś mi powiedział, że pewien ważny minister prywatnie mówi, że nie wiadomo jak to będzie z tymi Ukraińcami, bo przecież 70 procent obsady strażników Sobiboru to byli Ukraińcy. Naprawdę? A 70 procent obsady Sachsenchausen i Dachau to byli Austriacy. Czy ktoś z tego powodu zawahał się ostatnio i powiedział – a w dupie, nie jadę na narty, nie będę tuczył tych śmierdzieli, których dziadkowie stanowili 70 procent obsady obozu koncentracyjnego w Sachsenchausen? A może ktoś z tego powodu zrezygnował z wyjazdu do Wiednia? Może jakiś meloman, ocierając łzę, rzekł sam do siebie – żegnaj Straussie, twoi rodacy to świnie…Słyszeliście o czymś takim? Ja przyznam nie słyszałem, ale ja w ogóle mało bywam w towarzystwie, moje opinie nie są więc miarodajne. Może w kulturalnym towarzystwie jest już tak wiele demonstracji antyaustriackich w związku z ich postawą w czasie II wojny światowej i teraz, że wszystkim one po prostu spowszedniały i nikt sobie nimi nie zawraca głowy.
Szczerze podziwiam ludzi, którym się wydaje, że w związku z wojną na Ukrainie należy teraz wyjaśniać wszelkie historyczne zaszłości, jakich doświadczyły obydwa narody. I takich, którzy wierzą, że przypominanie ich nie ma na celu niczego więcej poza odkryciem prawdy. Ta zaś stanie się udziałem ludzi, nie mających ani wspomnień, ani nie odczuwających bólu po stracie, a jedynie wychowanych w pewnym duchu. Swoje przemyślenia, opinie, pewność wreszcie i rację kierują oni do przybywających z Ukrainy trzydziesto i czterdziestolatków, którzy ni cholery z tego nie rozumieją. Ktoś im jednak podsuwa pod nos jakieś sprawy, całkiem dla nich obce i domaga się rozstrzygnięć. Niby jak mają one nastąpić? Poprzez zbiorową ekspiację kilku pokoleń obcych nam ludzi, którzy doświadczają dziś koszmaru wojny, a przed jej rozpoczęciem prowadzili sklepiki, chodzili na uczelnię, byli marynarzami, albo stewardessami w samolotach? Fałszu tej konstrukcji nie da się nikomu wyjaśnić, toteż nawet nie próbuję tego czynić. Służy ona do stawiania tak zwanych niewygodnych pytań politykom partii rządzącej i do bełtania w głowach ludziom mającym za dużo wolnego czasu, a normalnie spędzającym go na oglądaniu przygód Dagmary Kazimierskiej.
Każdy kto pomaga uchodźcom ma wystarczająco dużo problemów, by wyjaśnić im proste nieraz sprawy i samemu zrozumieć, że człowiek, któremu tydzień wcześniej leciały na głowę bomby, może się zachowywać specyficznie. Może też mieć własne jakieś szajby, które przywiózł tu ze sobą. Nakładanie na to – w wymiarze indywidualnym – dodatkowych jakichś obciążeń jest działaniem celowym i perfidnym. I na pewno nie doprowadzi do wyjaśnienia czegokolwiek. Zresztą ludziom deklarującym chęć wyjaśniania, nie chodzi w istocie o to, oni chcą zwrócić na siebie uwagę i zostać rzecznikami spraw beznadziejnych, których specyfika polega na tym, że można się na nich lansować do samej śmierci. Nikt chyba nie sądzi, że Gadowski z Cejrowskim szczerze przejmują się losem ofiar Wołynia? Gra tu opisany wcześniej mechanizm poszukiwania tematów, które na pewno zainteresują dużą grupę osób.
Jakoś niewielu dziennikarzy przejęło się tym, co rozgrywało się w Paryżu, w sobotę, po meczu ligi mistrzów. A działo się wiele. Miejscowe bandy napadały na kibiców rabując co się da, a potem jakiś francuski urzędas wyszedł i oskarżył tychże kibiców o fałszowanie biletów na mecz finałowy. Nikt się tym nie przejmuje? Nikt nie przekłada tego na politykę? To może ja spróbuję. Żeby w jakimś kraju stworzyć siłę gotową do rabunku i dewastacji krain sąsiednich, potrzebna jest rewolucja i deprawacja. To jednak za mało, potrzebna jest także wysoka kultura materialna gwarantująca, że rewolucja i deprawacja nie doprowadzą kraju do katastrofy szybciej niż uda się wywołać wojnę z sąsiadem. Przypomnijmy co mówiła Le Pen przed wyborami – Francja nie ma żadnych wspólnych z Niemcami celów strategicznych. Cóż to może oznaczać? Sam nie wiem. Połączmy jednak kropki, jak mawiają wszyscy internetowi durnie, nie rozumiejący niczego. Oto Niemcy dogadują się z Rosją w sprawie podziału stref wpływów. Rosja dogaduje się też z Francją. Na co opiewa kontrakt niemiecki wszyscy mniej więcej wiedzą – dwa rurociągi i podporządkowanie Ukrainy Rosji, a Polski Niemcom. Na co opiewa kontrakt francuski? Nikt się za bardzo nie orientuje. Bo niby co ma się stać? Francja za pośrednictwem Niemiec będzie dostawać ruski gaz? A gdzie tu jest jakiś wyraźny zysk? Gdzie tu jest jakaś dominacja i jakieś oszałamiające sukcesy? Ja tego nie widzę. No może jakieś francuskie firmy będą dozbrajać Rosję. No, ale jakby Ukraina została pokonana w trzy dni, to przeciwko komu uzbrajać? Przecież nie przeciwko Chinom?
Oczywiście, oczywiście, żaden z redaktorów żadnego poczytnego tygodnika nawet o tym nie pomyślał. A to znaczy, że nikt im tego tematu nie podsunął do obróbki, bo nie wolno. A co jeśli Francuzi dogadali się z Putinem nad głowami Niemców? Mają za sobą doświadczenia rewolucji żółtych kamizelek, nic im się wtedy nie stało. Ciekawe jak taką rewolucję przetrzymałby Niemcy. Niby dlaczego poza tym Rosja miałaby się zatrzymać na Ukrainie mając takie perspektywy przed sobą? I niby dlaczego Francuzi mieliby rezygnować z dominacji w Europie na rzecz Niemiec? Ktoś o tym pomyślał? Tylko mi nie mówcie teraz – pacta sunt servanda – bo nie dotyczy to zawodowych oszustów. Czy ktoś w ogóle zadał sobie trud by poznać i zrozumieć jak działają koła biznesu i władzy we Francji? O czym ci ludzie myślą i jakie mają plany? Nie wiem. Uważam jednak, że układ trzech złodziei – Rosji, Niemiec i Francji – nie może się utrzymać. Ktoś musi zostać z niego wykolegowany. Pytanie – kto?
antypolski wysłannik Stalina do USA – Bolesław Gebert – komunista, prowadził tam 3 gazety, tak antypolsko przygotował społeczeństwo przeciwko Polakom którzy po wojnie osiedli w USA, że oni długo musieli się tłumaczyć z tego czemu nie byli winni.
niektórzy naczelni maja różne zadania do wykonania
Wiem o tym, ale mało kto wierzy w takie rzeczy
jeszcze w układance jest Francja jako mocarstwo atomowe, gadanie naszych poczytnych tygodników z ichnimi redaktorami nie bierze tego pod uwagę. Niemcy blokując w Europie energetykę atomową, blokują innym dostęp do broni jądrowej. Jak nie masz u siebie reaktorów to bombę musisz kupić, jak masz reaktory to możesz ją próbować zrobić.
Mamy dwie opcje , Niemcy przytulają Francję i stają się mocarstwem atomowym, druga opcja to Francja dusi Niemcy i jest „jedynym” mocarstwem w Europie, za pozwoleniem Rosji.
W całej dyskusji o ochronie klimatu nikt nie wspomina że energetyka jądrowa nie produkuje CO2 i że może dać tańszą energie elektryczną , która może iść na produkcję wodoru i ekologicznych środków transportu, tylko tyle,że dając atom do ręki państwom dajesz im możliwość budowy broni masowego rażenia lub ukrycia możliwości jej budowy.
Pomysł Francji na danie energetyki jądrowej Polsce to była próba objechanie Niemiec, ale myślę, że Rosja też była temu przeciwna, a Niemcy się zorientowały i ogłosiły zielony ład.
Brytyjczycy wyszli z EU, bardzo łatwo bo są mocarstwem jądrowym i są na wyspie.
Dając Polsce energetykę jądrową wypuszczasz ją z łap obcych.
Tak to musiało wyglądać
jak się tylu bije, to może coś się piątemu uda – myślę o Polsce, oczywiście bez ministra Grada, bo już był w atomistyce i już zdążył się nie wykazaćł ..
myśle że Grad i jego agencja to był pomysł na wyczesanie kasy z budżetu i tyle, czasami obawiam się że PiS na wyczesanie kasy ma CPK.
CPK powstanie, jest nim zainteresowane NATO.
CPK powstanie, jest nim zainteresowane NATO.
„Uważam jednak, że układ trzech złodziei – Rosji, Niemiec i Francji – nie może się utrzymać.”
Dlatego by ci trzej nie grali „z dziadkiem”, usilnie dąży do wejścia do gry w Europie „czwarty do brydża” czyli UK.
Zabiegi te podjął już D.Cameron w 2012 roku, gdy ta „trójca” go wykolegowała i do zarządzania tym budowanym euroazjatyckim imperium, powołano w październiku 2010 roku na szczycie w Deauville we francuskiej Normandii tzw. Format Normandzki, składający się z prezydenta Rosji, prezydenta Francji i kanclerza Niemiec.
Już w 2012 roku D.Cameron zaczął głosić, że nie podoba mu się zarzadzanie UE i ze potrzebne są jej reformy a potem zaczął straszyć rozpisaniem referendum brexitowym w UK, potem rozpisał i to doprowadziło do Brexitu i ostatecznym pozegnaniem UE w końcu 2020 roku.
Do tego czasu Brytyjczycy nie próżnowali i rozpoczęli grę o wejście na „czwartego” rozgrywającego w Europie.
11 grudnia 2017 roku premierem Polski zostaje M.Morawiecki a w dniu 21 grudnia 2017 roku zostaje podpisany „Traktat między Rzeczpospolitą Polską a Zjednoczonym Królestwem Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej o współpracy w dziedzinie obronności i bezpieczeństwa”:
https://isap.sejm.gov.pl/isap.nsf/DocDetails.xsp?id=WMP20190000104
a przed napaścią Rosji na Ukrainę na początku lutego 2022 roku pojawiają się informacje o przygotowywanym sojuszu Wielkiej Brytanii, Polski i Ukrainy.
Ostatnio włoska gazeta „Corriere della Sera” poinformowała, że premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson zaproponował utworzenie nowego sojuszu politycznego, gospodarczego i wojskowego, który byłby alternatywą dla Unii Europejskiej. Jak dodano, w skład nowej organizacji weszłyby m.in. kraje bałtyckie, Polska oraz Ukraina a liderem miałaby być Wielka Brytania.
Propozycja „reaktora dla ubogich” to reaktor modułowy – chyba firma NuScale (z USiech) podpisała umowę z KGHM na 2027 rok (jakoś taka perspektywa)… Reaktor modułowy uniemożliwia produkcję materiałów do bomby atomowej. Ale jest ale – sytuacja na tym polu przypomina mi jako żywo sytuację eliminacji największy polskich składaczy komputerów (Optimusa i JTT) na życzenie IBMa, Dell-a i HP/Compaq. Firma polska (naukowcy z IBJ i innych uczelni) spłonęła pod Szczecinem (laboratorium). Pracowali nad modelowaniem reaktora modułowego i skupiali się na urządzeniach „okołoreaktorowych” – chłodzenie, kontrola itp. I szlus…
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.