lis 102022
 

Po umieszczeniu tu wczoraj nagrania, które nie było ani szczególnie zaczepne, ani agresywne, pojawiły się pod nim komentarze takie, jak za dawnych dobrych lat w salonie24. Głosy, których zadaniem jest porządkowanie pewnych spraw, czyli wskazywanie kto może i powinien być obecny na rynku, a komu tego nie wolno. Sądziłem, przyznam, że sprawy te już się zmieniły, ale jak widać nie. Tak zwane „sławy” muszą mieć osłonę medialną, bez bowiem niej nie istnieją. Nie można jednakowoż wykluczyć, że wpisy te są dziełem zwyczajnych wariatów. Niektóre z nich dotyczyły Szymona Modzelewskiego. Do tej pory, pamiętając, że naczelną zasadą funkcjonowania tutaj jest swoboda, nie zabierałem głosu i nie odnosiłem się do postawy Szymona i jego decyzji o usunięciu wpisów wraz z komentarzami. Co odbyło się przecież poza mną, bez żadnej konsultacji, czy nawet poinformowania mnie, że coś takiego nastąpi. Szymon usunął wpisy w porozumieniu z Wojtkiem czyli parasolem. Ostatnio zaś zdecydował się na założenie swojego bloga i poinformował wszystkich, że nie będzie już umieszczał tekstów u nas. Ja to rozumiem, każdy podejmuje decyzje jakie chce. Nikt tu nikogo zatrzymywał nie będzie. Każdy decyduje za siebie. Szymon dawno temu przyszedł do nas z różnymi propozycjami, większość tych propozycji została zrealizowane, niektóre nie. Ja też działam w pewnych okolicznościach i też mam swoje ograniczenia. I wierzcie mi, że nie miałem zamiaru zabierać głosu w sprawie decyzji Szymona, gdyby się wczoraj pod nagraniem na YT nie wpisał jakiś gamoń, który zarzucił mi, że nie promuję autorów. Pod tekstem polemicznym, którego bohaterem jest Ziemkiewicz, ktoś zarzucił mi, że nie promuję autorów?! To jest niepojęte. Naprawdę, nie wiem co powiedzieć. Może więc zacytuję ten komentarz w całości.

 

Zacznijmy od siebie, powiada Pan…A Pan jakiegoś pisarz wypromował, organizował spotkania promocyjne? Jeżeli tak, to ile ich było przez te ponad dziesięć lat pańskiej bytności na rynku? Szymon Modzelewski vel Stalagmit wybitny historyk , którego miał Pan promować , bo takie deklaracje publiczne padały z pańskiej strony. Odsuną się od Pana, zauważył ,że jedynie to co Pan potrafi jako wydawca to wykorzystywać naiwnych pisarzy. Zapytam się jeszcze raz, kogo Pan wypromował przez te ponad dziesięć lat, kogo, i nie mam tu na myśli reprintów i pańskiej osoby. No ale krytykować innych to Pan potrafi.

Po pierwsze – nie wydaję reprintów. Nad każdym wydaniem starej książki solidnie napracował się Jarek, żeby nadać tej treści współczesny charakter. Po drugie –  nie wierzę, żeby deklaracja tego komentatora, jakoby nie znał on Szymona, była prawdziwa. Tak zaś powiedział on w jednym z kolejnych komentarzy.

Nie było tych spotkań, ani jednego z tego co sobie przypominam. Proszę nie rozgłaszać głupot, że Szymon coś rozpowiada. To jest moja osobista opinia o pańskiej działalności, Szymon nie ma z nią nic wspólnego. Nie znam osobiście Szymona.

Ktoś może mi powiedzieć, że robię z bloga magiel. Możliwe, ale jak to mówią, nie wierzymy w wiadomości niezdementowane. Człowiek ten kłamie w żywe oczy i nawet nie myśli o tym, żeby się pohamować. Szymon wygłosił dwa wykłady na konferencjach, obydwa płatne. Potem zorganizowaliśmy spotkanie w Stężycy, w lokalu o nazwie Wyspa Wisła, gdzie prócz niego wystąpiłem też ja i Pantera. Najmocniej przepraszam Szymona, że nie zdążyłem mu zorganizować innych spotkań, ale przyszła pandemia i miałem też trochę spraw na głowie. Powiem może słowo o tych konferencjach. Ten komentator oczywiście na żadnej nie był, bo są to imprezy płatne. Powiem, co usłyszałem ostatnio od prof. Kucharczyka w Uniejowie. Zasugerowałem, że może trzeba będzie zmniejszyć honorarium dla wykładowców. Prof. Kucharczyk uśmiechnął się tajemniczo i powiedział mi – nich pan tego nie robi. Potem wyjaśnił, że na konferencjach organizowanych przez uczelnie, prowadzący ma na wygłoszenie wykładu piętnaście minut, a do tego jeszcze musi wnieść opłatę konferencyjną. Wszyscy wiemy, w jakich nakładach wydawane są książki akademickie. Ostatnio pytałem o to Jacka Legiecia, którego wiele osób pamięta z konferencji w Baranowie Sandomierskim. Nakłady te to maksymalnie 50 egzemplarzy, rozsyłanych do bibliotek. Jeśli więc chodzi o konkurencyjność, to Szymon ma już dziś znaczną przewagę nad swoimi kolegami z branży. Nie dość, że wydał u nas trzy książki, to jeszcze do tego dwie były wznowione. Nie mogłem wznowić drugiego tomu „Wieków brązu i żelaza”, albowiem sprzedaż całkowicie spadła.

Komentator ten, podpisujący się Darek. B. napisał jeszcze takie zdanie

Jak na ponad dziesięć lat bytności na rynku, blado to wygląda.

 

Być może chodziło o to, by mnie sprowokować, ale w takim razie – proszę –  bardzo udało się. Wybaczcie, ale nie będę spokojnie się przyglądał kolportowaniu takich ocen. Mam nadzieję, że Szymon, po dokonaniu serii tak istotnych dla niego wyborów, będzie szczęśliwy i zrobi karierę. Mam nadzieję też, że nie będzie w trakcie tej kariery traktowany tak źle, jak u nas. Że wreszcie ktoś poda mu rękę, doceni go i pozwoli na prowadzenie nie tylko badań naukowych, takich wiecie, poważnych, ale także działalności dydaktycznej. Bo Szymon, jak wiemy ma do tego zdolności i chęci. Dodam jeszcze tylko, że komentator ten, podobnie jak większość komentatorów wpisujących się pod tymi nagraniami nie ma nic na swoim profilu. Jest więc trollem pochodzącym z farmy, albo trollem frustratem. To jednak niczego nie zmienia. Uważam, że trzeba reagować na takie głosy. Może więc przypomnę komu w czasie swojej działalności wydałem książki. Ukazała się naszym nakładem książka Joli Gancarz „Kto zabił Bartolomeo Berecciego”, a także książka Maćka Cieleckiego „Imamowie mędrcy półksiężyca”. Ukazała się praca, będąca właściwie dziełem Rafała Czerniaka, bo mnóstwo pracy włożył w jej powstanie, zatytułowana „Okraina królestwa polskiego czyli krach koncepcji Międzymorza”. Rafał też, wraz z żoną Zosią, dokonał przekładu biografii Świętego Ludwika, a teraz oboje przetłumaczyli książkę Leona Cahun „Zabójczyni”. Szymon zaś wydał u nas trzy książki – „Jak nakręcić bombę” oraz dwa tomy „Wieków brązu i żelaza”. Do tego jeszcze napisał i opublikował wiele artykułów w „Szkole nawigatorów”. No i oczywiście na blogu. Potem te teksty z bloga usunął, jak powiedziałem, w porozumieniu z parasolem.  Niestety dowiedziałem się o sprawie już w chwili kiedy tekstów nie było na naszych stronach, a Szymon nie chciał dalej ciągnąć tej historii. Potem, jak pamiętacie wrzucił jeszcze kilka materiałów na SN, a ostatnio podjął decyzję, że zakłada własny blog. Wszystkich serdecznie zachęcam do odwiedzenia tego miejsca https://stalagmit-archeologia.blogspot.com/ Mam nadzieję, że żaden z kolegów Szymona, niczego mu już stamtąd nie ukradnie.

Rozumiem, że kogoś, kto ma większe ambicje może nie satysfakcjonować to, co miałem do zaproponowania Szymonowi, ale wierzcie mi, że więcej zrobić nie mogłem. Poza tym, jak przypuszczam, publikacje w naszym wydawnictwie nie cieszą się zapewne estymą w środowisku archeologów. Nie dzieje się tak z powodu ich merytorycznej słabości, bo nikt przecież nie postawi takiego zarzutu Szymonowi, wszak Darek B.  napisał, że to wybitny historyk, ale wynika wprost z zawiści. I to także widać po wpisach Darka B.

Nie wiem poza tym,  ile wazeliny musiałby wyprodukować doktor archeologii zatrudniony na dowolnym uniwersytecie czy w placówce badawczej, żeby mu pozwolono wydać taką książkę jak „Wieki brązu i żelaza”. Profesor Urbańczyk, dziś już chyba na emeryturze, dokonuje podobnych szaleństw w wydawnictwie UMK, w Toruniu, a i tak słyszalne są głosy, że zajmują go głupstwa, bo powinien interesować się „poważnymi badaniami”. To znaczy, że powinien się schować, bo ci, co nie potrafią pisać, a tylko grzebią w ziemi, źle się czują widząc, te jego okładki. Z Szymonem jest identycznie. Dlatego te, pardon, mendy, przyłażą na mój profil na YT i wpisują komentarze o treści, jak wskazana wyżej.

Muszę na koniec uczynić pewne zastrzeżenie – moja cierpliwość, choć naprawdę jest jak ocean, też ma swoje granice. Jeśli więc będą pojawiać się tu podobne komentarze, zareaguję na nie stosownie. Nie może być tak, że ktoś wydaje u mnie książki, potem ktoś inny coś mu tam nagada, on się zaś zdecyduje zejść z pokładu, a wtedy jakieś osoby z nowego środowiska naszego autora zaczynają rzucać tu kamieniami i pluć przez burtę. Tak nie będzie. I niech sobie to każdy dobrze zapamięta. Nich tu nikt dziś nie dzwoni z żadnymi wyjaśnieniami, bo nie będę odbierał telefonu. Jutro i w najbliższych dniach także.

  13 komentarzy do “Kilka słów o postawie Szymona Stalagmita”

  1. Nie byłem fanem Szymona Modzelewskiego, czemu parokrotnie dałem wyraz. Nie wiem jak jest z jego wybitnością jako historyka, lecz wiem na pewno, że znakomicie korzysta z dostępnych publikacji. Nie chcę tego fenomenu nazywać słowem, jakie się nasuwa. Poznałem też – zupełnie przypadkowo – jego pracę doktorską. Nie poraża oryginalnością. Utrzymana w całości  w narracji mainstream’u (jak cała – moim zdaniem – jego działalność na SN). Dziwiłem się – przepraszam – że Pan tu go „trzyma”.

  2. dla mnie jasne jest , że współczesna dystrybucja odbywa się w bańkach , trzeba zrobić sobie widownie w internecie czy za pomocą bloga czy za pomocą kanału na YT, salon24 był fajny dopóki nie wleźli tam „zawodowcy” i zażądali za samo wejście pierwszych miejsc przy stole. „Zawodowcy” mieli felietony w tygodnikach, felietony w portalach internetowych i ich pazerność wymagała od nich wejścia na salon24. jak pan się wyniósł z salonu24 ja też tam przestałem zaglądać.

    Prosto i fajnie jest wejść na czyjś portal i tam się promować , do tych wszystkich co narzekają pytanie, ilu gości zaprosił na swój kanał YT RAZ ?, ilu Warzecha i tak dalej? Nie pamiętam dokładnie ale Michalkiewicz z Otoką w sensietv (już nie istnieje) to się pokłócili chyba o to kto na czyich plecach ma być promowany?  A to takie gwiazdy , Dwa Rafały RAZ i Otoka tam się nawzajem podbijali, aż ktoś powiedział koniec zabawy za moją kasę nie ma już pieniążków na sensietv

  3. W humanistyce generalnie z oryginalnością jest pewien kłopot

  4. Trzeba teraz wynaleźć technikę przebijania baniek

  5. Na prośbę Szymona usunąłem jeden fragment tekstu

  6. Dzień dobry. Ten delikwent, Panie Gabrielu, może rzeczywiście nie znać Pana Szymona, a po prostu realizować zlecenie poróżnienia Panów ostatecznie. Tak się robi w wielkim świecie, a wujek Adolf, który w szlachetnym zapale powiesił swoich najlepszych generałów niech wystarczy za przykład. Dla mnie „Jak nakręcić bombę” była jedną z ważniejszych książek, jakie przeczytałem w życiu. Pod względem edytorskim i każdym innym. Moim zdaniem jest to wyróżnik jakości wydawnictwa „Klinika Języka”. Oczywiście, autorzy mają swoje chimery, to jest, chciałem powiedzieć swoje prawa, a człowiek biznesu (nie mylić z człowiekiem honoru) jakim jest wydawca musi to brać pod uwagę. Ponadto – silnie wieje komuną z wypowiedzi „porządkujących” rynek. To właśnie socjaliści stworzyli kategorie tych co mogą mówić i pisać i tych, co mają słuchać. Ludzie mają to tak wbite w głowy, że nawet nie przyjdzie im na myśl, że są reliktami tej ponurej epoki. Dużo jest naprawdę do zrobienia…

  7. ja też jestem autorem i mam swoje chimery

  8. nie będzie to łatwe, bo wielcy kochają swoje bańko bombki choinkowe, taki mały pełny świat i reszta patrzy na taką bombkę i podziwia , tak mi sie skojarzyło ze świętami

  9. Off topic

    Wie Pan, też mi się skojarzyło z bombkami i świętami. 18 grudnia kiedyś tam, przyjechałam do Łodzi obronić doktorat, po obronie miałm obowiązek kupić bombki bo w moim mieście nie było. Kupiłam bombki muchomory, bo tylko takie były w obrocie. Rodzina nie wiedziała czy się śmiać czy płakać z tych moich zakupów.

    No i tak sobie myślę  jak napisał Knecht że wieje komuną z wypowiedzi….to komuna nawet muchomorowe  bombki wymyśli i będą one jedyne jakie katolik na choince będzie mógł zawiesić. Sama to przeżyłam. Tak samo komuna wymyśla i na innych rynkach łącznie z rynkiem wydawniczym,

  10. No tak. Na oryginalne prace grantów nie dają. Więc trzeba zakładać Kliniki Języka, albo juž nie wiem co …

  11. Kto to jest „parasol”?

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.