kw. 072020
 

Po wczorajszych moich tutaj potyczkach osiągnęliśmy pewien sukces. To znaczy udało mi się sprzedać 7 (słownie: siedem) egzemplarzy książki księdza Mariana Tokarzewskiego Z kronik klasztoru i kościoła ojców bernardynów w Zasławiu. Mamy więc progres. Jeśli idzie o książkę Teodora Jeske- Choińskiego, to zostało raptem trzy egzemplarze. Jak na katolicki kraj i okres przed najważniejszymi w Kościele Powszechnym świętami, to całkiem nieźle.

Kontynuujmy więc tę przygodę, albowiem nikt i nic nie zmusi mnie do pisania o koronawirusie, lekcjach w telewizji i temu podobnych kwestiach, którymi ekscytuje się internet i ulica. W Grodzisku nie można spokojnie przejść po deptaku, nie wysłuchawszy kilku przynajmniej teorii, na temat kto i dlaczego rozpylił wirusa. Rozmawiają o tym ludzie, którzy wczoraj jeszcze prowadzili dialogi na poziomie – łumułeś się? Łumułem…Nie pójdziemy tą drogą.

Wśród udostępnionych przez księdza Mariana Tokarzewskiego szerokim rzeszom czytelników pism, z rozkradzionej i nieistniejącej dziś biblioteki w Zasławiu, większość pochodzi z czasów rozbiorowych. Uderzające jest w nich to, jak ludzie, znani ze swoich czynów, ludzie którzy w kluczowym momencie stanęli po stronie zaborców, potrafili pięknie pisać o racji stanu i konieczności jej obrony. Mamy tam, na przykład, mowę króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, który napomina stan rycerski, pisząc to jeszcze wielkimi literami, by nie marnowała – a mamy rok 1782 – czasu przeznaczonego na obrady sejmowe, poświęcając go głupstwom. Nie wiemy niestety dokładnie co król jegomość rozumie przez głupstwo, ale wiemy za to dokładnie czego za głupstwo nie uważa. Na pierwszy ogień idzie granica pomiędzy Rzeczpospolitą a Nową Serbią. To jest ciekawe, bo nigdzie w żadnym podręczniku historii słowa o tej Nowej Serbii nie zobaczymy. Oto utwierdzając swoją władzę nad terenami oderwanymi od Rzeczpospolitej w roku 1667, Rosja osadziła tam osadników z pogranicza austriacko-tureckiego. W większości z Serbii. To jest istotne z kilku względów. Teren ten nie jest duży, a osadnicy to głównie ci ludzie, którzy nie mogli pozostać u siebie w domach, kiedy Austria przekazała Turcji tereny serbskie. Nie mogli, albowiem robili na tym terenie jakąś robotę wrogą Turkom. Mogli to robić na zlecenie Wiednia albo Petersburga. Wiedeń ich nie chciał, a Petersburg przygarnął więc sprawa jest jasna. Ludność Nowej Serbii natychmiast właściwie została sformowana w pułki jazdy. Jeden z takich pułków bardzo dzielnie walczył w bitwie pod Zorndorf przeciwko Prusakom, w czasie Wojny Siedmioletniej. Na sejmie zaś polskim w roku 1782 król mówi, że trzeba koniecznie załatwić sprawę granicy z Nową Serbią, a raczej Serwią, bo takiej formy najjaśniejszy pan używał. Cóż to może oznaczać w 10 lat po pierwszym rozbiorze? No tyle, że imperatorowa sonduje dalsze możliwości odrywania ziem od Polski, nie jest to bowiem proces ani oczywisty, ani naturalny. Król zaś mówi szlachcie, że wszystko jest okay i należy tę sprawę przyklepać, bo to będzie oznaczać, że jesteśmy nowocześni, cywilizowani i rozumiemy nowe czasy. A także, że nigdy już nie będziemy występować z roszczeniami wobec „nowej Serwii”. No, a gdybyśmy spróbowali to pułki serbskich huzarów nam wytłumaczą, że nie można. Domaga się więc Stanisław August od izby poselskiej potwierdzenia warunków rozejmu andruszowskiego na zawsze i ubiera to w formułę znaną nam i dzisiaj, której kluczowym elementem jest polityczna dojrzałość. Najlepsze jest, jak król wypowiada się na temat szkodliwości politycznej kokieterii i szukania akceptacji u obcych. To musiał być jednak kawał chama, ten król Staś – żeby samemu uprawiać te sztuki i domagać się od innych, by je zarzucili.

Jeszcze lepiej jest jeśli idzie o granicę zachodnią. Król wprost mówi, że izba ma się zająć kwestiami rozgraniczeń w majątkach panów śląskich, którzy są poddanymi Rzeczpospolitej. Czyli ma odgórnie arbitralnie przyklepać pruskie rabunki w tych dobrach i pokrzywdzonych przez ten dekret ludzi jakoś uciszyć. Motywacja jest ta sama. Ja zaś nie mogę w tym miejscu nie przypomnieć ludzi, którzy po zajumaniu przez Tuska drugiego filara emerytur filozofowali na temat dojrzałości politycznej tego kroku i konieczności jego przeprowadzenia. Niektórzy nawet zarzucali Tuskowi, że zrobił to za późno.

Król jegomość cały składa się z życzliwości, łagodności, dobroci i rozsądku. Całą zaś odpowiedzialność za to co się wydarzyło w kraju składa na stan rycerski i niesforną izbę, która miast zajmować się poważnymi sprawami, gardłuje i wrzeszczy przez szereg tygodni, marnując całkiem czas.

Zastanawiałem się dlaczego akurat te, a nie inne „dokumenta” przysposobił dla nas ksiądz Marian Tokarzewski? Myślę, że uczynił to po to, żebyśmy nie dawali posłuchu tak zwanym dobrym doradcom i różnym „nauczycielom życia”. To się bowiem zwykle źle i ponuro kończy. Jak ktoś ma wobec nas złe zamiary, a zarówno imperatorowa, jak i król w Prusiech takowe mieli, to myśli przede wszystkim o kosztach własnych. Nie porywa się lekkomyślnie z pieniędzmi i armią na przeciwnika, nawet słabego. On go usiłuje osłabić jeszcze bardziej i doprowadzić do tego, by udusił się własnymi rękami. I to się właśnie przytrafiło Polakom w stuleciu XVIII. Tlen zaś doprowadzany do płuc i mózgu był odcinany etapami, ale bardzo konsekwentnie. Każda zaś taka operacja oznaczona była pieczątką – dla dobra państwa i narodu. Ludzie zaś, którzy tę operację na miejscu przeprowadzali, przeszli bardzo swoistą ewolucję. Trudno bowiem przypuścić, by od razu byli takimi swołoczami, jak to się okazało na koniec. Oni po prostu wierzyli w racjonalne rozwiązania. Te zaś mają zawsze jedną wadę – najważniejszym ich punktem jest troska o życie i bezpieczeństwo osobiste. Z tym wiąże się zawsze polityczny racjonalizm. I nikt w Polszcze całej nie zadał sobie trudu, by zbadać, przyjmując punkt widzenia wrogów – czy to rosyjski czy to pruski – jak ta racjonalność działań wyglądałaby z tamtej strony. Spieszę więc donieść, że ani rosyjskie ani pruskie działania wobec Polski nie nosiły żadnych znamion racjonalizmu i dojrzałości politycznej. Ryzyko zaś z nimi związane było ogromne. Fryderyk większą cześć życia spędził w siodle i w polu bez przerwy ryzykując. Katarzyna zaś musiała się liczyć, co dzień właściwie, że jej piękne życie zostanie przerwane gwałtownie i nagle, po wypiciu lub zjedzeniu czegoś smacznego. Trosk tych nie miał Stanisław August Poniatowski, albowiem on swoją egzystencję opierał na racjonalnych gwarancjach. I to nam właśnie chce, poprzez opublikowane dokumenty, powiedzieć ksiądz Marian Tokarzewski. Czym się kończy korzystanie z gwarancji mówiliśmy tu już nie raz, ale dobrze jest to od czasu do czasu przypomnieć.

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/z-kronik-klasztoru-i-kosciola-o-o-bernardynow-w-zaslawiu/

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/terror-teodor-jeske-choinski/

  13 komentarzy do “Ksiądz Marian Tokarzewski vs Stanisław August Poniatowski”

  1. Tusk maluje białą kobyłę w tęczowe paski i kombinuje jak na Giertychu wjechać do pałacu po Poniatowskim ☺

  2. Jakie to szczęście, że nie jestem Rosjaninem, który musiałby się szczycić Katarzyną carycą.

    Zastanawiam się, czy ona taka była sama z siebie, czy ją te środowisko ruskie tak ukształtowało: teściowa alkoholiczka, pomylony mąż, korzenie czyli Piotr I ożeniony z prostytutką, co jakiś czas ktoś padł ofiarą intryg. Ale syf.

  3. A jednak może warto się zainteresować maturami. Trzaskowski planuje cięcia etatów w szkołach. Co to znaczy? Jeśli to zrobi, utrudni lub uniemożliwi bezpieczne przeprowadzenie matur. Obecny sposób organizowania matur z dużą liczbą zatrudnionych nauczycieli pozwala na takie rozlokowanie w szkołach młodzieży, że może być jak w naszych kościołach: 5 osób w sali plus 2 osoby do przeprowadzenia. Ma pan rację, chcieli i nadal  chcą zrewoltować młodzież. Metody też mają te same.

  4. Ale to wszystko można odnieść do współczesności. Mijają wieki a My wciąż karmieni propagandą,  nieodrobioną lekcją historii jesteśmy tak samo rozgrywani.

  5. Plew od ziaren. Najlepsi zdaja reszta do pracy ram gdzie ich miejsce.

  6. Bo edukacja polega na tym by nas do tej roli przygotować

  7. Zgrabnie to zauważyłeś

    To jest takie  wychwalanie w historii postaci plugawych – z taką tezą / przesłaniem, że może i fatalni i bez zasad ale przydomek Wielki jest dla nich.

    Wielcy myśleli że rządzą, no nie rządzą, rządzi zupełnie ktoś Inny.

  8. To Marcin Paszkowski i Wojciech Dembołęcki zostali skazani na zapomnienie, czy ich nigdy nie było??

  9. Mam pytanie czy byłaby możliwość pogadanki o Staszicu w dogodnym dla Pana terminie jeśli oczywiście byłoby to możliwe.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.