Niektórzy z Was zastanawiają się pewnie od przedwczoraj, podobnie jak i ja, czy może być coś gorszego niż nowy program prawicowej telewizji zatytułowany „Studio Yayo”. Otóż może i ja właśnie wczoraj w takie miejsce trafiłem. Znajduje się ono tutaj http://readingspace.pl/o-reading-space/. Można w zasadzie od razu podać syntetyczną definicję tego, co się wyrabia na tej stronie używając zwrotu – świat na opak. To jest tak karykaturalne, nieprawdziwe, oszukane i uporczywie głupie, że pozostaje tylko chwycić się za głowę i uciec z krzykiem. Jest to jak widzicie portal promujący pisarzy. W dodatku ja trójkę z tych pisarzy miałem okazję widzieć osobiście, choć rozmawiałem tylko z jednym, a pozostałe dwie osoby jedynie oglądałem z bliska. Wtedy, w tych dawnych czasach do głowy mi nie przyszło, że oni mogą kiedyś zostać pisarzami. Oni zaś, jak sądzę, nie zaprzątali sobie nigdy myśli moją osobą. No, ale dziś nasze losy splotły się, bo ja na swoje nieszczęście zajrzałem na tę straszliwą platformę, która w pełni zasługuje na miano przedpiekla. To są rzeczy niesamowite…
Zacznę jednak od początku. Każda działalność, która jest obliczona na sukces musi rozpocząć się od rozpoznania okoliczności realnych. Nieraz jest to rozpoznanie walką. Przejrzałem życiorysy autorów prezentujących się na tej stronie i dokładnie tam widać, że nikt z nich nie ma pojęcia czym jest rynek literacki w Polsce i na świecie. Więcej, nikt z nich nie ma pojęcia czym jest powieść, choć większość z tych osób w powieście usiłuje się realizować. Bo, prawda, najłatwiej….choć publiczności można opowiadać, że najtrudniej właśnie. Żadna z tych osób nie rozumie żadnej konwencji, którą uprawia, nie zna jej źródeł i celów, które przyświecały jej twórcom. O tym, by ktokolwiek z pokazanych tam ludzi rozumiał mechanizmy sprzedaży i promocji to już w ogóle mowy być nie może. I to jest właśnie najdziwniejsze, albowiem wielu z tych autorów to albo historycy sztuki albo ludzie reklamy. Jak ktoś jest z reklamy to moim zdaniem powinien rozumieć sprzedaż, jeśli nie rozumie, to znaczy, że coś z nim, albo z tą całą reklamą jest nie tak. Jak ktoś jest z historii sztuki to powinien rozumieć słowo „maniera”. Tutaj zaś mamy całą serię gwałtownych zaprzeczeń wymienionych przeze mnie porządków i to jest właśnie zdumiewające.
Grzeszysz pychą – powie ktoś życzliwy – ci państwo mają dobre etaty, a na reading space przychodzą się trochę polansować i realizować towarzysko, książki zaś dobrze ich pozycjonują w hierarchiach, w których robią kariery. Tym sam zaś borykasz się z taką masą trudności, że po prostu im zazdrościsz….Taki argument jest do przyjęcia, ale uważam, że jest chybiony i postaram się to udowodnić na konkretnych przykładach.
Mamy oto powieść zatytułowaną „Herezja”, która liczy prawie 600 stron i była pisana, jak zapewnia autor, przez ponad 10 lat. Autor ów usiłuje zaprezentować się z jak najlepszej strony, czyli tak jak widać na tym zdjęciu – http://readingspace.pl/arkadiusz-raczka/ Jeśli ktoś pisze przez 10 lat powieść, to znaczy, że nie rozumie niczego, absolutnie niczego z otaczającej go rzeczywistości. Nie ma żadnej możliwości sprzedania polskiej powieści o herezji, która liczy ponad 500 stron. Opowiadanie zaś o tym ile czasu była ona pisana grzebie szanse sprzedażowe już na wstępie. Temat herezji to jeden z podstawowym importów francuskich wszystkich republik począwszy od III, który sprzedaje w krajach obcych misję i styl republikańskiej Francji. To tego służy ta konwencja i do niczego więcej. Autor, który wzorował się na powieści Barreta, nie sprawdził kim był ów człowiek, bo może wtedy wyciągnąłby jakiś wniosek, który uratowałby jego pracę. No, ale ja mu nie będę niczego podpowiadał. Przeczytałem fragmenty tej powieści i mam kilka uwag. Nie ma czegoś takiego jak prawda psychologiczna – to dotyczy także innych autorów – i nie ma czegoś takiego jak prawda szczegółu. Prawda w powieści realizuje się wyłącznie poprzez konwencję. Dobry zaś autor powieści to taki, który tworzy nowe, zaciekawiające czytelnika konwencje. Nie zaś taki, który powiela bez zrozumienia oklepane maniery i liczy na to, że idąc przetartym szlakiem wciśnie komuś mimochodem parę egzemplarzy swojej książki. Wymienione kwestie to są pułapki zastawiane na autorów przez pośredników, którzy chcą żerować na ich pracy. Przez takich twórców portalu reading space, przez recenzentów z gazet, którzy usiłują wyrobić wierszówkę i ułatwiają sobie pracę porządkując style, konwencje i lasując mózgi autorów, przez działy marketingu, w których przecież niektórzy z tych autorów pracowali. Jak widać także bez zrozumienia okoliczności.
Pora na fragment powieści „Herezja”. Możecie co nieco przeczytać tutaj http://readingspace.pl/arkadiusz-raczka-herezja/ Nie chciałbym peszyć autora, który wiele wysiłku włożył w tę stylizację, mającą go przybliżyć do sukcesu i sławy, ale sami widzicie co tam się dzieje…Na plus trzeba zapisać, że jest to jedyna powieść w całym tym portalu, która wyróżnia się charakterem. Reszta bowiem traktuje, albo o psychologii w wydaniu jeszcze gorszym niż to prezentuje nam Beata Pawlikowska, albo o okultyzmie i życiu pozagrobowym. No, ale jeszcze słów kilka o Herezji. Autor deklaruje w wywiadzie, że właśnie tłumaczy jakieś ważne źródło historyczne dotyczące katarów, a nam pozostaje już tylko mieć nadzieję, że nie chodzi o książki Napoleona Peyrat.
Większość autorów prezentujących się w reading space realizuje się w niesamowitościach. W dodatku deklarują jawnie, że nie rozumieją istoty swoich własnych fascynacji. Oto mamy wywiad z autorką http://readingspace.pl/wywiad-z-autorka-joanna-dobkowska/, którą fascynuje wiek XIX, albowiem było to stulecie niezwykle dynamiczne. Autorka napisała już dwie powieści i obydwie one są o życiu poza naszymi percepcjami. Akcja jednej rozgrywa się w zaświatach, a druga to opowieść o medium sprzed I wojny światowej. Ja doprawdy nie muszę czytać tych książek, żeby wiedzieć o czym one opowiadają. Okultyzm w XIX i XX wieku, to była niesłychanie poważna sprawa i warto się nią zajmować, choćby ze względu na taką Eusapię Palladino i jej kontakty z rodziną Curie, jakże demaskatorskie. To zaś co nam próbuje zaprezentować autorka wygląda jak łowienie plastikowych butelek na powierzchni stawu za pomocą patyka przypominającego z daleka wędkę i wmawianie czytelnikowi, że na tym polega misja. Nie, misja polega na wyciągnięciu ryby, która żeruje przy dnie. Nie widać jej, ale ona tam jest, a śmieci na powierzchnię bajora wysypano specjalnie.
Tutaj zaś mamy już takie pomieszanie, że właściwie brakuje tylko Clinta Eastwooda http://readingspace.pl/bogdan-glebocki-musza-gora/ – ezoteryka, Żydzi, przedwojenna dwójka, a całość reklamowana filmowym trailerem. Może to jest jakiś pomysł – sprzedawać książki za pomocą, krótkich filmów, ale ja w to nie wierzę, bardzo przepraszam. To nie jest sprzedaż tylko próba oszukania czytelnika i przekonania go, że ma do czynienia z czymś niezwykłym. Nie ma, to jest ciągle ta sama konwencja, co w starym, półpornograficznym filmie „Medium”, na który chodziłem w szkole średniej. Nic się od tamtego czasu nie zmieniło. Gdybym był autorem portalu reading space napisałbym strojąc odpowiednią minę, że to bryndza drugiej świeżości. No, ale darujmy sobie…
Po co oni piszą powieści? To jest zastanawiające. Powieść, mówiliśmy już o tym wielokrotnie, jest gatunkiem imperialnym, tworzonym na chwałę kaiserowskich Niemiec, podupadających Austro-Węgier, Wielkiej Brytanii, III republiki i Rosji. Inne powieści, kiedy autor wyskoczy z tej koleiny, stają się niezrozumiałe, płaskie i tracą na wartości bardzo szybko, a jeśli nie tracą, bo autor jest wybitny, a bywa i tak, to idą w zapomnienie, bo nie spełniają swojej funkcji. Tutaj zaś nie ma ani wybitnych autorów, nie ma aparatu promocyjnego państwa, który by te powieści uratował, nie ma nawet rynku. Jest atrapa rynku, czyli grupa osób, które coś obiecują, wiedząc doskonale, że są to obietnice bez pokrycia. Być może ja niepotrzebnie piszę to wszystko, bo tym ludziom chodzi o coś zupełnie innego. No, ale z zawodowego obowiązku odnotowuję sytuację. Jakże patologiczną i opresyjną z naszego tutaj punktu widzenia….
Powieść rozwija się w dwóch w zasadzie kierunkach – pokazuje człowieka, który zmagać się musi z imperialną rzeczywistością wojny i rewolucji, albo usiłuje przekonać czytelnika, że imperialne organizacje walczące z Kościołem to sam miód i malina. Wszystkie powieści są rozwinięciem tych dwóch wariantów. Ta druga konwencja jest szczególnie uwodzicielska dla słabych umysłów. Sukces powieści XIX wiecznej i powieści amerykańskiej w XX wieku, sukces oparty o aparat państwowy, a także o rynek wielce zasobny i agresywny, mąci ludziom w głowach, ja to wiem. No, ale nie można ulegać takim złudzeniom, szczególnie jeśli chce się być dobrym pisarzem, a ja rozumiem, że oni wszyscy chcą. Nie wiem tylko po co próbują pisać cokolwiek do gazet….
No dobrze, możemy misję tych ludzi opisać w jeszcze jeden sposób. Jeśli założymy, że cała polska powieść była zawsze powieścią aspirującą, to znaczy zdolni i niezdolni autorzy próbowali naśladować tych, którzy osiągnęli sukces za granicą, nie rozumiejąc mechaniki tego sukcesu, wtedy mamy wyjaśnienie – ci z reading space trzymają się tej konwencji. I to chyba jest najbliższe prawdy….
Jest jeszcze jedna kwestia, wszyscy ci autorzy wiedzą mniej więcej jak powinni wyglądać i zachowywać się pisarze. No i rzecz jasna usiłują do tego swojego wyobrażenia dorosnąć. I tu się robi dramat jeszcze większy niż w przypadku książek. Mamy ten festiwal subtelności, dziwnych nawyków, nerwic i ukojeń, widzimy tego pana wystylizowanego na Roberta de Niro i nie możemy uwierzyć, że to idzie naprawdę, w czasie rzeczywistym, a oni wierzą, że ten sznyt sprawi, że przyjdą do nich czytelnicy i spojrzą na te książki z zaciekawieniem….Niesamowite….
Na koniec zapraszam na stronę www.coryllus.pl, gdzie nie ma nic z opisywanych tutaj dziś rzeczy. No i zachęcam do oglądania nagrań z Bytomia. Ojciec Wincenty Polek i Leszek Żebrowski
Oto przed Państwem wykład który w czasie targów książki w Bytomiu wygłosił przeor klasztoru cystersów w Wąchocku Ojciec Wincenty Wiesław Polek. Dotyczy on kasaty zakonu cystersów na ziemiach Królestwa Polskiego, w poczatkach XIX wieku oraz dewastacji przemysłu stalowego zarządzanego przez ojców cystersów, co dokonało się rękami naszych narodowych bohaterów – Stanisława Staszica i Stanisława Kostki Potockiego. Miłego odbioru. Pod drugim linkiem są pytania z sali.
https://www.youtube.com/watch?v=GLVOlqgspyg&feature=em-upload_owner
https://www.youtube.com/watch?v=UAUQxSEPJ_k&feature=em-upload_owner
Mam nadzieję, że wykład ten ukaże się w kolejnym, dodatkowym numerze Szkoły Nawigatorów. Niebawem przed nami pierwszy taki numer, dostępny poza prenumeratą, poświęcony Żydom i gospodarce. Kolejny zaś dotyczył będzie obecności Kościoła w przemyśle i finansach i tam znajdzie się, jak mniemam powyższy wykład.
Zapraszam na stronę www.coryllus.pl. gdzie można już kupić kolejny, polski numer Szkoły nawigatorów
Prócz tego zachęcam do obejrzenia wywiadów z laureatami nagród oraz transmisji z wręczenia bytomskich rozetek.
https://www.youtube.com/watch?v=eQspcgDeRJI https://www.youtube.com/watch?v=fmP_w6hZvQ4
Wystąpienie Leszka Żebrowskiego w Bytomiu. Nie ma co gadać, trzeba oglądać.
https://www.youtube.com/watch?v=REUBriCylFY
I pytania publiczności
https://www.youtube.com/watch?v=_I9sLyPcIAM
Zapraszam na stronę www.coryllus.pl Już widać wszystkie okładki książek
Piszą bo sądzą, że bycie pisarzem nobilituje. A długie powieści nobilitują na długo 😉
Tak właśnie. bycie pisarzem i podróżnikiem…
w tyle wizji, studio yayo, njusy fusy i podróże w rurze…
I powieści bez treści jeszcze
Mnie tylko skręca z ciekawości im są trzej tajemniczy redaktorzy strony z 10 letnim doświadczeniem.
A dla rozluźnienia ranking z aleksy : http://www.alexa.com/siteinfo/readingspace.pl .
I takie pytanie jak się Pan dowiedział o tej stronie?
Znalazłem jej adres u znajomego na fejsie:-)
No właśnie i ci profesjonalni redaktorzy ze swoimi profesjonalnymi recenzjami
Przecież to jest hańba….jak ci ludzie mogą w to wierzyć?
Witam, czy jest szansa na następną edycję konkursu na komiks?
Henry – banalizujesz ogromny wysiłek, zasługi ludzi porównując ich dokonania do smaków kulinarnych …. w dodatku takich które …. tuczą.
Nie
Ale ja się odniosłam do zaproponowanego przez Henry`ego porównania, napisał on że udane Targi w Bytomiu są jak pączusie z Oskroby. Mój komentarz z 11:11 powinien być pod wykładem Leszka Żebrowskiego.
Vivat Leszek !!!!
@nebraska
Oni są jak nalewka z orzechów, którą właśnie nastawiam.
Lepiej 😉
Ale jak się narysuje kilka plansz, to pewnie Autor nie odmówi obejrzenia i wypowiedzi.
Jak się nie probuje, to się nie osiąga.
Marek Hłasko na pytanie: dlaczego został pisarzem? odpowiedzial tak: przeczytał we fragmentach jakieś sowieckie powieścidło i po flaszce stwierdzil, że tak dużo i głupio to on też potrafi;- i to jest pointa na rynek powieści/literatury;- pisarze/literaci do piór – robotnicy do fabryk;- klasyka tworzenia 'rynku’ za państwowe pieniądze i na zlecenie frakcji takiej/owakiej
cukier do orzechów [a potem do soku czysta/spirytus], czy spirytus, cukier, orzechy – to są dwie szkoły i dwa smaki;- pyszne i zdrowe, do przechowywania latami
Spirytus tylko do 60% !
Czy nalewka latami się przechowuje to nigdy nie sprawdziłem 😉
Mocno dyskusyjne postawienie tematu literatury.
A co z np. powieściami Alberta Camusa? A Gombrowicz?
Ani to imperialne ani zapomniane. Ciągle wałkowane.
Naprawdę nie są zapomniane? A kiedy czytałeś coś camusa? Jeśli dawno to radzę wrócić to jest nie do jedzenia. To jest gorsze niż demotywatory….O Gombrowiczu szkoda nawet gadać…umrze Rita i będzie po nim.
Zależy jak na to spojrzymy. Moje gusty są takie same, ale pod względem atencji jakimi darzą ich twórczość krytycy i literaturoznawcy, pozycji im przyznawanej oraz ilości wydań, to zapomniani nie są.
Jacy krytycy? Co ty pleciesz? Krytycy z GW? Jacy literaturoznawcy? Ta banda biedaków na etatach? Nikt dziś nie zagląda do Camusa i Gombrowicza, poza tym oni się wpisują w jeden z nurtów, który opisałem, ale ty tego niestety nie możesz wyłapać, szkoda
głosujmy: kto przebrnąl przez Gombrowicza? kto pamięta Camusa i co?
coryllus masz rację; toż to dżuma i … , itd., itd.
Jak nie cennych rzeczy nowych, to czytajmy stare.
Józef Mackiewicz!!!!
I od czasu do czasu „Ojciec chrzestny”.
Słuchowiska radiowe, sztuki teatralne na podstawie ich książek temu przeczą. Otacza ich aura „wielkich”.
O to mi chodzi.
Popularność nie tylko mierzy się ilością sprzedanych książek ale także… opinią o wartości (sposób powstania takiej opinii i opiniodawcy to już oddzielna kwestia).
Ktoś słuchał muzyki Witolda Lutosławskiego. A jaką ma ona opinię, jakie uznanie, pozycję.
No tak inny nurt, ale nie w rozróżnienie – cytuję – „Powieść, mówiliśmy już o tym wielokrotnie, jest gatunkiem imperialnym, tworzonym na chwałę kaiserowskich Niemiec, podupadających Austro-Węgier, Wielkiej Brytanii, III republiki i Rosji. Inne powieści, kiedy autor wyskoczy z tej koleiny, stają się niezrozumiałe, płaskie i tracą na wartości bardzo szybko, a jeśli nie tracą, bo autor jest wybitny, a bywa i tak, to idą w zapomnienie, bo nie spełniają swojej funkcji.”
Poza tym historię piszą zwycięscy i można wskazać powieści hist. literacko znakomite które nie miały takiej promocji jak te z narodów zwycięskich (ale to dotyczy powieści historycznych[!]).
Natomiast jest nurt powieści o inklinacjach egzystencjalnych, moralnych, obyczajowych, które mają wlk. sławę. Przykładem Alice Munro (mnóstwo egz. na całym świecie sprzedanych). Ta literatura jest w mniejszym stopniu zależna od narodowości autora.
Mackiewicz! Najlepszy w XX wieku polski pisarz!
Ten opis „Herezji” na zalinkowanej stronie to jakąś taką masońską nowomową trąci. Zupełnie jak opis biografii Juliusza Poniatowskiego (tego od reformy rolnej w II RP): http://www.tadzimir.pl/product_info.php?products_id=8257
A tak przy okazji to chyba ktoś, trzyma go pod ciężkim kluczem.
http://3obieg.pl/jozef-mackiewicz-zaszechterowany
Ciocia Michnika.
Gombrowicz to był nie byle kto. Samo określenie – synczyzna – cymes, po prostu cymes. Jak go z lektury Giertych próbował wywalić, podniesiono larum pod niebiosa. Można snuć na jego temat różne domysły. Można, ale mi się nie chce. Obowiązkowa lektura mnie ominęła, a dobrowolnie nie zamierzam się katowac.
Imperium nie ma narodowości….muzyka to nie literatura, a dobrzy pisarze z narodów uciśnionych po prostu nie rozumieją o co chodzi.
Przestańcie wrzucać tu te odgrzewane kotlety. Może się zorientujcie co się dzieje na rynku. Możecie kupować Mackiewicza do woli, ile chcecie….kupujecie?
Masońską nowomową…? Myślę, że przeceniasz autora…
Ja! Ja! Ja!!! ….. Nic nie czytałam i jestem z tego dumna. A??? może czytałam i zapomniałam. … I jestem z tego dumna.
Ale imperium zaczyna się od narodowości. Anglia i jej siła wewnętrzna, ekspansja na inne tereny, kolonie bałtyckie (III tom mi się przypomniał) są tego przykładem. Potem jest tak jak piszesz. Jest imperium.
Być może jest też tak, że nasza literatura jest przytłoczona wiekiem zaborów. Kiedy inni tworzyli wielką narrację o sobie, i tym samym – chcąc nie chcąc (raczej chcąc) – przekonywali innych do siebie, myśmy walczyli z naszymi kompleksami, problemami i „krzepiliśmy sobie serca”. Być może tak należny na to patrzeć?
Kupiłem. Tylko ceny są zawyżone. Ale może to sprawa tego, że w Londynie to drukują.
O matko!
.
Nie czytałam. I nie jestem z tego dumna. I jeszcze Zofia Kossak-Szczucka i Rodziewiczowna. To wszystko przeszło bokiem.
W dorosłym życiu tylko kino, kino i kino. Aż do mdłości. Teraz trudno wśród filmów znaleźć coś niezłego. Zresztą gust mi się zmienił.
I bardzo dobrze, lepiej nadrobić braki w lekturach.
Aż żal nie przytoczyć statystki:
„Which search keywords send traffic to this site?
Keyword – Percent of Search Traffic
(…)
szybki numerek – 15.78%”
No i to chyba tyle w temacie 😀
Mam prawie całego, ale jak kupowałem to też płakałem, bo ceny „angielskie”.
O i jaka konkurencja dla memixów rośnie.
http://readingspace.pl/bajki-dla-niedoroslych/
Intelektualne szczyty z dołka kopanego na Żuławach..
A nam się zrobiły alkoholowe zapasy wojenne. Kto nas odwiedzi, to albo kierowca, albo chorowity, albo ksiądz. Mamie szkodzi, ja też już nie rozrywkowa, dzięki czemu flaszeczki stoją grzecznie w barku.
Dla „zdrowotnisci” zrobiłam nalewke z geranium. Przy jakiejś infekcji faktycznie pomaga. Bez tych gripexów, czy innych aptecznych leków, które, mam wrażenie dosłownie przepalają żołądek na wylot.
Nalewka z geranium na trzeci rok zrobiła się nawet smaczna. A… ona wytrawna jest, bez cukru.
i piszą „z fantazją ilustrowanych”
ridinspejs… wyglada bardziej jak szytinspejs… (…pejs?)
Czy oni mają we łbach narabane? Jeśli ktoś pamięta moją walkę o zaszczepianie poczucie piękna wśród dzieci przez rozdawanie Kopciuszka Ruth Sanderson, to właśnie dlatego to robiłam, żeby takie widoki nie stały się dla ludzi normą.
Ale swoja drogą, to ktoś niezłe pieniądze musi dawać na to badziewie. Kto normalny by to kupił.
Synczyzna – Gombrowicz czy Witkacy. Pokręcili mi się ci idole.
Czyli jeszcze nawet nie skosztowałeś? 🙂
Wysłuchałam właśnie Leszka Żebrowskiego i powiem, że wyraźnie widać jaki ważny jest dzisiejszy temat…. już to było przez Gabriela pokazywane tyle razy dawniej , przy okazji innych bieżących przykładów ….. Właściwie nie mam siły od nowa pisać tego o czym od początku mojego komentowania tutaj piszę…uporczywie…..
i chyba sobie ułatwię : Gabriel ma rację….. wątpię aby ktoś się w tej chwili rzucił przeglądac kilka lat blogowania i zobaczyć , jak to wraca … łącznie z argumentami czytelników.
I niestety stale trzeba od nowa to samo pokazywać.
Misja. I człowiek z misją. I z pasją.
.
.
Komentarz logiczny ale wniosek nie do końca prawdziwy 😉
Literatura powinna dawać przyjemność obcowania z książką, pobudzić do zastanowienia się, do przemyśleń, do odkrycia rzeczy nowych i do powracania, a cóż może dać Gombrowicz albo Joyce, że nie wspomnę o aktualnych świntuchach, którzy serwują w swoich wypocinach stek obrzydliwości, sprośności i uchodzi im to na sucho, bo broni ich tolerancja wobec LGBT i tego rodzaju bzdety. Ci ostatni ścigają się kto pójdzie dalej, kto popuści bardziej hamulce, kto bardziej będzie naigrywał się z tzw. przeżytków, czy tradycji.
Pani Rita, by podtrzymać zainteresowanie czytelników osobą męża, a też i przyrobić to wyciągnęła kuferek pełen gówien spod łóżka i wydała to w formie książkowej. Po pewnym czasie cena tej „nowości” spadła i to znacznie. Cóż, w popiele może i można znaleźć diament, ale w takim kuferku….
Widzę tu czy na salonie powracający przykład Gry o Tron.
Ja znam ksiazkę, natomiast przypuszczam że jednak celem był film lub wręcz gra komputerowa…
Książkę mi w tamtym czasie przyniesiono jak coś niowego i głośnego . Przymusowo siedziałam w domu …i przeczytałam , chyba wszystko co było.
I tak … ksiazka najpierw zachowuje się normalnie . To znaczy wśród czytelnik zaczyna szukać wśród masy bohaterów tego z którym się będzie identyfikował. Jakoś wydaje się pozytywny… Potem ci najfajniejsi giną ….no to z kim się identyfikuje czytelnik ? No raczej z komś nie tak ” swietlanym ” ale krzywdzonym … Potem wyciągane są z czytelnika rózne jego pozytywne wartości…. Cenisz relacje matka – dziecko…. ??? to autor „jedzie ” po tym.
Kazdy bohater ginie ….
W koncu patrzymy już nie kto jest jakoś akceptowalny …. tylko kto dopie….y temu kogo najbardzie nie lubimy w danym momencie…. Jasne, ze się doczekamy śmierci kazdego po kolei…..
Zdaje się autorowi znudziło się w końcu pisac….???
No ale to książka … mówi czytelnikowi jasno : porzuć wszelką nadzieję – na cokolwiek …Nie ma nadziei.
Jeszcze sa w odwodzie te rózne stwory z północy z ZIMY…. podobnie ..
I teraz gra ….komputerowa.
Nigdy w nic nie grałam. Nawet w takie głupie karty i tp …coś takiego widzioałam dawno temu na czyimś ekranie.
Czytelnik a tu gracz …uczestniczy w tym dramacie….. Jest masa osób do zabicia ….
…i ciągle po nic. Czy tak? Czy po to jest ten cykl ksiazka , film , gra komputerowa?
Ilu ludzi gra w tę grę?
.
Po flaszce, to Hłasko zabił Komedę…
tak mi się przypomniało, jakbyś odgrzebał gdzieś moje opowiadania (pewnie służą za podstawkę pod kiwający się regał) to jest tam scena wyprowadzania księdza z ukrytego w domu pokoju na czas spowiedzi.
Taki tam zbieg okoliczności z łowcami księży 😛
Ja kiedyś słyszałem, że są programy komputerowe ułatwiające pisanie powieści. Wiecie takie tam przypominanie wątków, kto jest kim, żeby ofiara kamerdynera z pierwszego rozdziału nie stała się kluczową (do tego żywą) postacią czwartego.
Czytywałem kiedyś felietony Felixa Kresa dla pryszczatych dziedziców Sapkowskiego z czasów, gdy każdy gówniarz widział oczami wyobraźni swoje dzieła na księgarskich półkach.
Dzieła obfitowały w tygrysy szablastodziobe na których galopowali milami jeźdźcy potrafiący dzierżyć jednocześnie tarczę i miecz dwuręczny , a do tego szyć z łuku w pełnym pędzie. Każdy rozdział zaczynał się tak samo jak ta powieść.
Fragmenty tamtych dzieł i tej powieści do której podałeś linka cechuje ta sama egzaltacja.
Gombrowicz? A kto to taki? Nigdy się nie pohańbiłem….
autor Gry o Tron, zrzyna praktycznie wszystko od kolegów i koleżanek po fachu, a główny wątek jest grubą nićmi szytą wariacją Wojny Róż. Martin napisał w życiu tylko jedno oryginalne opowiadanie – „Piaseczniki”.
No dajże spokój! Już sam tytuł Freddy Durkee czy też Ferdywdziurkę czy jak tam mu było odstręcza.
Ale ja. Nie o tym.
To nie było pisane bez powodu.
Nie ważne od kogo kopiuje.
Chodzi o to , po co.?
Nie czytajcie Coryllusa, no to mnie też nie.
.
Shork – to może Sumliński od nikogo nie przepisywał, tylko jako kolejny skorzystał z gotowca czyli spisał z szablonu ?.
Czyli zwyczajna ofiara szablonowej metody pracy.
Kilka lat temu, rano mam telefon od stażystki, ciociu ratuj, muszę szefowi ułożyć tekst podziękowania za … coś tam. Poradziłam zerknięcie do Google. Był ogrom możliwości. Szablonów po kokardę.
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.