maj 262020
 

Nie wiadomo dlaczego, chyba przez jakieś przyrodzone słabości umysłu, publicyści i popularyzatorzy historii, zabierający się za opisanie wypadków rozgrywających się w Polsce I połowy XVIII wieku, stawiają wszystko na gruncie legalizmu. To znaczy chodzi o ustalenie, który król był legalny. To ma ułatwić wyjaśnienie biednym ludziom, o co chodziło w tym całym zamęcie i co oni mają myśleć o tym kawałku historii. To ważne, albowiem ekscytacje historyczne są istotnym elementem kultury w ogóle, a polskiej w szczególności. No i ludzie przyzwyczajeni przez różnych nakręconych idiotów, jak ten z wyłupiastymi oczami, albo Kotarski, a ostatnio Rożek, do konsumowania specjalnie spreparowanej papki, muszą dowiedzieć się co mają myśleć o III wojnie północnej i wojnie o sukcesję polską. O tej ostatniej nikt nie słyszał, a materiały do historii tej pierwszej są pochowane w takich miejscach, że szafa Lesiaka, to przy tym pikuś i pawlacz u cioci Marysi. Jeśli zaś nie legalizm to poparcie stolicy apostolskiej. To jest trochę trudniejsze do zrozumienia i spotyka się z oporem patriotów-ateuszy, którzy chcą tylko krzyczeć – hurrrraaaa i szarżować z szablami na helikoptery. No, ale nie tylko ich – zrozumienie polityki Rzymu, jej długofalowych priorytetów i drobnych szczegółów przekracza możliwości intelektualne przeciętnego konsumenta seriali historycznych z YT i przeciętnego konsumenta encyklik papieskich.

I tak dochodzimy do miejsca, w którym po raz kolejny stwierdzić musimy, że ni cholery, ale to ni cholery z tego nie rozumiemy. Spróbujmy – jak mawia młodzież koło czterdziestki – ogarnąć dwie rzeczy: skalę i doktrynę. Oto wypadki z lat 1704-1709 i te z lat 1733- 1735 możemy oglądać w różnych przybliżeniach. Za każdym razem widzimy, że są w tym obrazie pewne stałe i magma. Spróbujmy więc tera zdefiniować owe stałe elementy w skali mikro, a kiedyś tam, jak będę miał humor, powtórzymy to w skali większej i poszukamy w tym jakiejś doktryny. Kiedy piszę – stałe, to czasem mam na myśli to, co ludziom wydaje się zmienne. Na przykład postawę Kurpiów wobec szwedzkiego okupanta w latach 1704 – 1709, która znacznie różniła się od tej z czasów wojny o sukcesję polską. Pokusa, by ową postawę spopularyzować i zasilić nią narodową gawędę i bohaterach jest duża. Niesie za sobą także widoki na jakieś popularyzatorskie interesy, w które wciąga się turystów. No i w ten sposób powstaje postać kurpiowskiego bohatera Stacha Konwy, który dla jednych istniał, a dla innych nie. To ciekawe, albowiem widzimy, że nawet sprzedawcy regionalizmów nie dają sobie rady z tą epoką, a przecież, od pamiętnej historii zmiany nazwy miejscowości Pupy Mazurskie na Spychowo ( z Jurandem w środku) wydawało się, że ludzie ci mogą wszystko i nie ma takiego numeru, którego nie wykręcą. No ale co innego zmitologizowane średniowiecze, a co innego wiek XVIII. Realia tego stulecia, szczególnie jego pierwszej połowy są nie do wyobrażenia, ani nie do zaakceptowania przez nikogo. Bo nikt w nie nie uwierzy. Nie dacie zapewne wiary w to, że w czasie przygotowań do wyprawy na Rosję, król Szwecji Karol XII gościł w Brześciu Kujawskim tureckiego agę, który tu stale rezydował i koordynował działania wojsk szwedzkich z polecenia sułtana i wysokiej porty? Oczywiście, że nie. Kto to w ogóle słyszał o takich rzeczach. Nie dacie także wiary w to, że jak się cała armia szwedzka przeprawiała przez Wisłę pod Włocławkiem (jakby nie było węższych miejsc na tej rzece) to utonęła w rzece wielka i bardzo ciężka kuźnia, którą armia wlokła ze sobą, by naprawiać i konserwować broń, a także podkuwać konie. Ona tam jeszcze zapewne leży gdzieś w piachu, bo rzeka jej na pewno nie przeciągnęła daleko. Poczekajmy na suszę i zobaczymy gdzie się wyłoni. Nie uwierzycie też zapewne w to, że Stanisław Leszczyński podarował Karolowi XII orkiestrę złożoną z janczarów, którzy codziennie grali królowi turecką muzykę, albowiem bardzo ją lubił. Grali ją też, kiedy pułki lekkiej jazdy prowadziły z pola jeńców rosyjskich. Kiedyś wśród tych jeńców znalazł się pułkownik Alexander Gordon of Auchintool, protegowany Particka Gordona zaufanego człowieka cara Piotra. Czy doczekamy się, że ktoś kiedyś przetłumaczy jego pamiętniki na polski?

Po przeprawieniu się przez Wisłę i utopieniu kuźni, król ruszył na Kurpie, gdzie spotkał się z bardzo nieciekawym, wręcz drastycznym przyjęciem. Był traktowany jak okupant, a partyzantka kurpiowska strzelała do niego zza drzew, likwidując wielu bardzo kawalerzystów, słabo przygotowanych to walki w lesie. Taktyka króla Karola była jednak lepsza i wydajniejsza niż taktyka Kurpiów, którzy liczyli, że zasieki stawiane w poprzek szlaków leśnych, otoczone bagnami będą wystarczającą zaporą przed maszerującymi szwedzkimi kolumnami. Nic to niestety nie pomagało i choć Kurpie wygrali kilka potyczek, musieli ustąpić, a miasta i wioski na szlaku przemarszu Szwedów zostały spalone i splądrowane. Król podzielił swoją armię na dwie części. W pierwszej – złożonej z dobrych, celnie strzelających i zaprawionych w walkach wręcz żołnierzy, maszerował on sam. To zawsze pomagało tej armii i tak było również teraz. Nawet jeśli trzeba było się cofać, albo obchodzić przeszkody obecność króla dodawała otuchy żołnierzom. Ariergardą, maszerującą w kilkudniowym oddaleniu za królem dowodził feldmarszałek Carl Gustaf Rehnskiöld. Ta właśnie ariergarda, w której znajdowały się armaty, dewastowała trudniejsze przeszkody, przed którymi czekał na nią król ze swoimi oddziałami, a potem, kiedy Karol XII znów ruszył do przodu, zajmowała się pacyfikacją terenu, zabijając wszystkich i niszcząc wszystko co zniszczyć się dało. I w ten sposób ścierając się z oddziałami chłopskimi liczącymi do dwóch do pięciu tysięcy ludzi Szwedzi dobrnęli do Biebrzy, którą sforsowali i zatrzymali się w Korycinie, który dziś słynie z produkcji smacznych bardzo i trochę drogawych serów.

Można zadać pytanie: po co w ogóle Kurpie starali się zatrzymać Szwedów? Przecież Karol XII nie prowadził wojny z Polską? On chciał wprowadzić na tron „nielegalnego” króla Stanisława Leszczyńskiego, czemu sprzeciwiał się car Piotr, obrońca „legalnego” króla Augusta II Sasa, popieranego przez stolicę apostolską. To jest właśnie pytanie. Po co? Po co ryzykowali, znając techniki wojenne Karola, który w ogóle nie żartował, miał głębokie poczucie misji, a swoich przeciwników, pochwyconych w walce lub zdradziecko wydanych w jego ręce, kazał ćwiartować publicznie? Może ktoś im zapłacił? Bo przecież w patriotyczną agitację na rzecz takiej „legalnej” swołoczy jak August II, nikt normalny nie uwierzy. A jeśli zapłacił to ile i kto konkretnie dostał te pieniądze?

Jak skończyła się epopeja Karola XII króla Szwecji, wszyscy wiemy, ale będziemy jeszcze do tego wracać. Przeskoczmy teraz kilka dekad i zatrzymajmy się w latach, które obejmują tak zwaną wojnę o sukcesję polską. W tym czasie Stanisław Leszczyński jest królem „legalnym”, popieranym przez skonfederowaną szlachtę, a August III Sas, popierany przez Rosjan – cara już nie ma od paru lat, rządzi caryca Anna – jest królem „nielegalnym”. Teraz Kurpie, wraz ze swoim nieistniejącym, wymyślonym przywódcą, który ponoć gromił Szwedów pod Myszyńcem, w czasie przemarszu Karola XII, walczą po stronie Leszczyńskiego, czyli po stronie złych Szwedów, przeciwko Sasom i Moskwie. Stach Konwa, rzekomy bohater tych wydarzeń, zostaje pochwycony przez wojska saskie i powieszony publicznie, ku przestrodze. Do dziś ludzie w to wierzą, a lokalsi sprzedają szubienicę Stacha, jako najprawdziwszą prawdę. Wiadomo bowiem, że sensacja sprzedaje się najlepiej. No, ale są różne rodzaje sensacji. My musimy poszukać tych bardziej autentycznych. To znaczy ustalić, gdzie są tak zwane sprężyny główne, a także sprzęgła przenoszące ruch na mechanizmy nieco mniejsze. Jasne, jest, że sprawy na Kurpiach musiały być koordynowane z Rzymu i z Drezna najpierw, a potem – w czasie wojny o sukcesję polską – z Paryża. Obojętnie, jak śmiesznie by to nie zabrzmiało w uszach unijnych ekspertów, zaglądających dziś w różne powiatowe zakamarki. Przyprowadzenie w roku 1709 do obozu szwedzkiego pod Włocławkiem poddanego brytyjskiego w służbie rosyjskiej, pana Gordona, schwytanego po tamtej stronie Wisły, wskazuje także na inne stolice. Pozostaje jeszcze do wyjaśnienia problem koordynacji. Ktoś tych ludzi poruszył, zorganizował, wskazał im taktykę i pouczył do kogo mają strzelać. No i dał im pieniądze. Jeśli w Brześciu Kujawskim odpoczywał turecki aga, to po tamtej stronie Wisły też ktoś musiał odpoczywać. I to ktoś znacznie poważniejszy niż przedstawiciel handlowy cara na Polskę. Who? – jak zapytał Kevina Costnera Donald Sutherland w filmie JFK.

Ja tego niestety nie wiem i obawiam się, że bez przetłumaczenia pamiętników Patricka Gordona tego nie ustalimy. No, ale do tych tematów będziemy co jakiś czas wracać, choćby z tego powodu, że – podobnie jak w historii I połowy XVI wieku – lokalne sprawy mieszają się tu na naszych oczach z polityką globalną. I to jest fajne.

Na razie możecie sobie poczytać to

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/miedzy-altransztadem-a-poltawa-stolica-apostolska-wobec-obsady-tronu-polskiego-w-latach-1706-1709/

  31 komentarzy do “Między Altransztadem a Połtawą (3) Szwedzi i Kurpie”

  1. Z tego okresu to pamiętam najlepiej, jak Piotr I przebrał swoje gwardyjskie „pocieszne pułki” za ciury obozowe czy też pospolite ruszenie i tym podstępem pokonał Karola XII pod Połtawą ☺

  2. Zrozumienia tej wojny Polacy nie ogarniają, a przecież od niej trzeba datować koniec RP, a nie od pierwszego rozbioru.

  3. Oczywiście, że mało wiemy, ale to zaufanie Rzymu do słów wypowiadanych przez przedstawiciela Piotra I, przyjmowanie jako prawdy tych  gołosłownych deklaracji, te puste obietnice, gadanie typu wschodniego: mówić żeby nic nie powiedzieć,  no to tak zastanawia – a strata czasu miała miejsce.

    A i tak, gdzieś w internecie przedstawiono kalkulacje Augusta II Mocnego, marzącego o skoczeniu z tronu Rzeczypospolitej  na tron Cesarski, podobno był jednym z ważniejszych elektorów i start z Krakowa mógł mu dopomóc w opanowaniu tronu cesarskiego. No ale … inni też są cwani i nie leniwi.

  4. To są wszystko sprawy do wielokrotnego opisania

  5. Same dziwy i niedorzeczności aspirować do objęcia tronu dużego państwa, zadanie trudne i temu August II Mocny Sas nie podołał i nie miał zamiaru uczciwie zarządzać, bo z taką łatwością abdykował jakby uciekał od obowiązków .

    Jak dzisiaj Czaskowski, ucieka  od ścieków. Zalał  pół Polski ściekami i chyba z tą charyzmą nie startuje na Prezydenta państwa.   No nie , raczej uciec od smrodliwych spraw z tymi ściekami związanymi.

  6. … i ciury obozowe przebrały się za gwardię ☺

  7. Tylko jedna (jedna podkreślam!) rzecz na plus dla Augusta II – chciał reformy ustroju w Polsce, wzmocnienia monarchii i reformy armii, ale to się mu nie udało. Zapomniany fakt z jego panowania.

  8. „(…) publicyści i popularyzatorzy historii, zabierający się za opisanie wypadków rozgrywających się w Polsce I połowy XVIII wieku, stawiają wszystko na gruncie legalizmu. To znaczy chodzi o ustalenie, który król był legalny”.

    Proszę przeczytać m.in. ten zbiór tekstów (choć nie tylko – biografię Karola XII autorstwa Zygmunta Anusika też warto), a z miejsca stanie się oczywiste, że ta teza jest z gruntu nieprawdziwa:

    https://www.nieprzeczytane.pl/images/photos/okladki/992/991318/__b_8371331436.jpg

  9. tak, ale reformował dla siebie nie dla Polski

  10. Nie będę czytał książek w takich okładkach, bez nazwisk autorów. A jeśli idzie o Anusika to wystarczy mi biografia Gustawa Adolfa. Jest nie do czytania.

  11. tak, ale taka reforma przyczyniła się do wzmocnienia kluczowego mankamentu czyli słabej władzy królewskiej, czyli by wyszła na dobre zamiast trać przy głupocie liberum veto i słabej armii

    tu jego interes pokrywał się z interesem Polski, i to trzeba zrozumieć

  12. A te pułki siemianowski i preobrazenski to ćwiczył sam Patrick Gordon ☺

  13. Jeszcze jedno. Odpowiedź na pytanie po co Kurpie ryzykowali konfrontacje z wojakami Karola XII jest śmiesznie prosta i oczywista. Nie dla Augusta II, Leszczyńskiego czy innego pretendenta do polskiego tronu, a dlatego, że nie mieli innego wyboru. Podobnie jako wszyscy inni w każdej epoce do których zawitał najeźdźca rekwirujący wszystko co popadnie mordując i paląc bez litości. A tak się złożyło, że szwedzki żołdak nie gardził nawet nędznym wyposażeniem kurpiowskich gospodarstw. Zarówno wówczas jak i kilkadziesiąt lat wcześniej, w dobie próby rozmontowywania Rzeczypospolitej przez dziadka Karola XII. Przy czym rozumiem przemożną chęć jak najszybszego opróżnienia magazynu z mało chodliwego towaru, ale tego typu nieprzemyślane, pisane z palca quasi-tezy nie poprawią sytuacji, a jedynie odstręczają od tego bloga.

  14. Ochłoń może, co? Przyszedłeś po suchy chleb dla konia Karonia?

  15. Zupełnie się nie zgodzę co do pochodnej twórczości Anusika. Trafnie ujmująca kierunek przypływu kasy na reformę armii szwedzkiej (choć oczywiście nie tylko) monografia; do tego rozpisana konkretną i klarowną polszczyzną. Aż żal że nie „szarpnął” się on na rozpisanie biografii Karola X Gustawa. To byłaby dobra odtrutka na „Niezwyciężonego” Englunda.

  16. Słabo ci idzie z nawijką. No bo co ma Karoń do wiatraka… Ja o nim nie wspominałem. Najwyraźniej ciebie uwiera ów osobnik tam i owam. Po prostu moja odporność na nieprzemyślane koncepta na które dawno już odpowiedziano (wystarczy ździebko poszukać; serio) ma swoje granice.

  17. Jasne, ze wszystkim mi słabo idzie, towar mam słaby, słabo nawijam, nie to co Anusik, który wydaje wielką książkę o Gustawie III po angielsku i nawet streszczenia po polsku nie umieści, a biografii Karola X nie napisze, bo nie dostał pozwolenia. Twoja odporność zostanie zaraz wzmocniona poprzez wywalenie cię stąd na zbity łeb. Nie musisz tu przesiadywać prawda? Możesz się zagłębić w lekturze prozy Anusika, prawda? Pa! Koniu.

  18. Zasadniczo, to ci Kurpie w lasach siedzieli, co nie? Więc chyba mogli ten swój nędzny dobytek w tobołek zawinąć i zwiać w knieje? Dla ludzi z lasu, to chyba nie sztuka przeczekać w gęstwinie, aż obcy sobie nie pójdą? Ale nie. Porobili sobie zakłady, który tam więcej Szwedów ustrzeli. Pewnie buk srebrem płacił.

  19. Pola, lasy, wsioski

    i twardy lud kurpioski

  20.  
    Christian-Muslim Relations. A Bibliographical History Volume 8. Northern and …
    https://tiny.pl/7rd18

    Normal
    0

    21

    false
    false
    false

    PL
    X-NONE
    X-NONE

    /* Style Definitions */
    table.MsoNormalTable
    {mso-style-name:Standardowy;
    mso-tstyle-rowband-size:0;
    mso-tstyle-colband-size:0;
    mso-style-noshow:yes;
    mso-style-priority:99;
    mso-style-parent:””;
    mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
    mso-para-margin-top:0cm;
    mso-para-margin-right:0cm;
    mso-para-margin-bottom:8.0pt;
    mso-para-margin-left:0cm;
    line-height:107%;
    mso-pagination:widow-orphan;
    font-size:11.0pt;
    font-family:”Calibri”,sans-serif;
    mso-ascii-font-family:Calibri;
    mso-ascii-theme-font:minor-latin;
    mso-hansi-font-family:Calibri;
    mso-hansi-theme-font:minor-latin;
    mso-bidi-font-family:”Times New Roman”;
    mso-bidi-theme-font:minor-bidi;
    mso-fareast-language:EN-US;}

  21. Więc chyba mogli ten swój nędzny dobytek w tobołek zawinąć i zwiać w knieje?

    Chyba nie.

    Spędziłeś kiedyś kilka tygodni w lesie, np. w zimie lub chłodna jesienią? I to bez dzisiejszych udogodnień zabranych ze sobą. Ten „nędzny dobytek” to na przykład inwentarz (drób, świnie, kozy, konie, krowy), wyposażenie chałup, meble, garnki, ubrania, zapasy zgromadzone w spiżarni (nie było wtedy Biedronki gdzie pewnie się zaopatrujesz), małe dzieci, starcy, … No i tak sobie idziesz do lasu na kilka miesięcy – a jak wrócisz to spalenizna i pustynia.

    Pomyśl najpierw zanim coś napiszesz.

  22. tak upraszczając nieco – z tego wszystkiego wynika (mam nadziej, że to nie jest przysłowiowe wołanie samotnego w puszczy), że w nauce historii (poważnie pojmowanej) winno wręcz – jeśli idzie o analizę-opis tego typu fenomenów jak powstanie w owych latach w puszczy kurpiowskiej – obowiązywać „stalowe” domniemanie mocy sprawczej faktorów-potencji zewnętrznych…, to jest wręcz fenomenalne jak nasza (na pewno moja skromna) psychika –  została ukształtowana jeśli idzie o rozumienie przeszłości, jako czasu ludzi prymitywnych, o mocno ograniczonych horyzontach, słabych kontaktach i przepływie wszelkiej informacji… tymczasem ten prymitywizm wielokrotnie jest niestety właśnie naszym udziałem (tak pojmujących przeszłość), w czym niestety pomagają nam podręczniki do historii oraz inne opracowania często uchodzące za (arcy) poważne…

  23. >jak się cała armia szwedzka przeprawiała przez Wisłę pod Włocławkiem (jakby nie było węższych miejsc na tej rzece)…

    Wg W. Serczyka marsz Szwedów opóźniała kolejna surowa zima. Padały konie, zamarzali ludzie, a szlak pochodu znaczyły porzucone łupy.

    Jednak mrozy to dla Szwedów nie nowina. Były na Wiśle mosty rozbierane na zimę, gdyż niszczyła je kra. Szwedzi napotkali problem kry już za Karola Gustawa pod Grudziądzem, więc rozpostarli wówczas przez rzekę płachtę płócienną, rzucili na nią słomę i polewali wodą, a lodowy most był tak mocny, że „wojsko z artilerią” po nim przeszło. Jeśli pod Włocławkiem Wisła była szeroka, to nurt był mniej wartki, a pewnie były tam łachy i wyspy. Technika też się posunęła. Karol XII wiedział, co robi.

  24. No zuchy te Kurpsie, 4 tysięcy żołnierza Najeźdźcy  wyeliminować trwale, no zuchy partyzanckie a potem schować się w głębi puszczy, w mateczniku, kto się odważy ich tam szukać.

    U Waysenhoffa jest taki sugestywny opis puszczy, że sam opis przestrasza.

  25. Dzięki. Porównywanie mobilności współczesnego mieszczucha z mobilnością ludzi, którzy sami siebie nazywali puszczakami – żyli w lesie i z lasu.

    A u Majewskiego znalazłem taki fragment:”4. Walki ze Szwedami w latach 1704 – 1708
    Ludność Puszczy Zielonej ok. 1704r. wynosiła ok. 10000. Maksymalne możliwości mobilizacyjne sięgałyby ok. 20%, a więc ok. 2000 ludzi. Takiej ilości nie dałoby się jednak raczej wyprowadzić poza własną wieś. Jako maksimum do skupienia w jednym miejscu dla obrony Puszczy pozostałoby ok. 1300 ludzi. Minimum strzelb wśród Kurpiów można obliczyć na 600, maksimum nie przekraczałoby prawdopodobnie jednej strzelby na gospodarstwo, a więc ok. 1700″

    Czyli zaciąg sobie porobili, podobnie jak Krzywonos na Kresach w 1648.

  26. jeszcze te sosny –  Kurpie to za Jagiellonów był  teren pozyskiwania sosen masztowych, taki był popyt i eksport, że Zygmunt August już zakazał eksportu. („Z dziejów współzawodnictwa Anglii i Niemiec, Rosji i Polski” A. Szelągowski)

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.