lip 092015
 

Ponoć na panią minister kultury Małgorzatę Omilanowską jej pracownicy mówią „ministra”. Myślę, że gdyby ministrem skarbu była kobieta, trzeba by wołać za nią bandyterka, bo niby jak inaczej? Poprawność polityczno-językowa w końcu obowiązuje. Dotarły do mnie dwa newsy dotyczące likwidowanego właśnie Państwowego Instytutu Wydawniczego. Ponoć wymienione ministerstwa są najbardziej zainteresowane w tej likwidacji, zastrzegają jednak, że nie chodzi o sprzedaż dorobku PiW, czyli o te 8 tysięcy praw autorskich, w tym prawa do dzieł Sienkiewicza i Iwaszkiewicza, chodzi jedynie o zlikwidowanie upadającego przedsiębiorstwa, które wykazuje co prawda jakiś tam zysk netto, ale pochodzi o wyłącznie ze sprzedaży aktywów wydawnictwa, czyli głównie nieruchomości. Nie jestem prawnikiem i nie wiem jak się ministerstwom uda taką rzecz przeprowadzić, chciałbym chwilę zatrzymać się nad kwestią, co może być przyczyną bankructw wielkich wydawnictw z tradycjami, takich jak Ossolineum, czy PiW. Odpowiedź: niegospodarność, jest moim zdaniem błędna i fałszywa. Wydawnictwo bowiem podobnie jak każda inna firma to także nośnik. Zawiera w sobie cenne, nie dające się zastąpić informacje. Dlaczego piszę, że każda firma jest takim nośnikiem? Wczoraj usłyszałem pogodną historię o hucie szkła Niemen, gdzie produkowano przedmioty użytkowe według różnych ciekawych i mniej ciekawych wzorów. Nie wiem co się dzieje dziś z prawami do tych projektów, ale jak to powiedział ostatnio Szewach Weiss każde mienie ma jakiegoś właściciela. Nie inaczej jest z prawami do książek, które można odziedziczyć, przejąć za długi, albo odkupić. I tu dochodzimy do rzeczy najważniejszej, czyli do misji. Nie ma instytucji, która nie byłaby obarczona misją. Tak się może wydawać durniom pracującym w reklamie, czy gdzieś na szczytach korporacji, choć do nich też pewnie powoli dociera wyartykułowana przez pana Weissa prawda: każde mienie ma jakiegoś właściciela, a do tak zwanych dóbr intelektualnych właściciel jest przypisany w sposób szczególny i subtelny. No, ale wracajmy do przyczyn bankructwa wydawnictw. Jeśli „zdamy sobie sprawozdanie” z wyżej opisanych okoliczności, może się okazać, że wielkie wydawnictwa bankurtują, bo ktoś tego chce. Jasne, jasne, to taka teoria spiskowa, kogo dziś bowiem mogą obchodzić prawa autorskie do książek Sienkiewicza czy jakiegoś innego XIX wiecznego pisarza, co innego Szczepan, prawda, Twardoch, ten to dopiero jest cenny…To żart oczywiście, wiem, że nieśmieszny, ale jakoś nie mam ochoty na śmiech. Nie tak dawno padło Ossolineum, teraz padaczkę, jak się mówi gdzieniegdzie po redakcjach, ma PiW. Oczywiście, można rzec, że powodem tej padaczki jest niedostosowanie oferty do potrzeb rynku. No, ale to brednia oczywista, wie to każdy kierownik działu w sklepie wielkopowierzchniowym. Rynek jest plastyczny i można go kształtować, do tego służą między innymi budżety na promocję i reklamę. Jeśli więc ktoś zarzuca wydawnictwom takim jak Ossolineum czy PiW niedobraną ofertę to znaczy, że zwariował. Żadne z tych wydawnictw nie ma szans w starciu z agresywnymi i także dotowanymi przez państwo wydawnictwami, takimi jak choćby Czarne, że o zagranicznych instytucjach zaopatrzonych w misję jawnie wrogą lokalnemu czytelnikowi nie wspomnę.
Trzeba teraz zadać pytanie o sens, a raczej o dwa sensy. Po pierwsze, czy ministerstwo kultury miało w ogóle plan na utrzymanie takich wydawnictw jak Ossolineum czy PiW, a jeśli nie miało, to dlaczego ma plan na dotowanie takich wydawnictw jak Czarne. Odpowiedź: bo Czarne odpowiada na potrzeby rynku jest błędna, a to z tego względu, że ministerstwo kultury prowadzi coś co nosi nazwę polityki kulturalnej państwa i realizowane jest również poprzez ofertę wydawniczą. Jeśli więc prowadząc tę politykę ministerstwo foruje jednych, a drugim stawia zarzuty, warto spytać, czy dotyczą one w istocie jedynie niegospodarności. I jeszcze jedno: jeśli już uda się zlikwidować ten PiW, a prawa autorskie do Sienkiewiczów, Iwaszkiewiczów i innych przenieść do jakiejś instytucji państwowej, której nazwa póki co nie jest znana, co będzie z edycją dzieł tych pisarzy? Czy będą nadal wydawani, czy może ministerstwo z polecenia ministry wycofa takiego Sinkiewicza z listy lektur, a prawa do jego dzieł zabetonuje gdzieś w ścianie, jak profesor Estreicher dokumenty erekcyjne UJ. Potem zaś, za pięćdziesiąt lat okaże się, że prawa te zjadły skoczogonki. Nikt chyba przecież nie wierzy w dobre intencje ministerstwa kultury i zarządzających nim kolejnych ministrów i minister…nimister? Namaster? Kataster? I do tego dojdziemy pewnie, w różne miejsca można zawędrować zaczynając całkiem niewinnie od pytań dotyczących praw autorskich.
Wracajmy jednak znowu do misji. Ja nie neguję, że PiW mógł być źle zarządzaną firmą, mam tylko wątpliwości co do tego, czy wydawnictwa wielkie i małe, czy ministerstwo kultury i bandyterstwo skarbu dobrze rozumieją swoją misję, misję w którą wpisuje się kształtowanie rynku treści w Polsce, a nie rezonowanie jedynie na zjawiska występujące na tym rynku, a kreowane przez gazownię i jej akolitów. Myślę, że niektórzy rozumieją, a inni nie. Ja obserwuję te państwowe instytucje, które wystawiają się na targach książki i to jest jedna żałość. Podstawową troską zarządzających tymi placówkami jest, by nikt się do nich nie przyczepił, a więc priorytetem jest, by nie wykonywać żadnych gwałtownych ruchów. Dlaczego oni tak czynią? Bo ośrodek władzy, któremu podlegają nie ma dla nich żadnej oferty, a biedni ci ludzie sami z siebie nic nie wymyślą.
Mamy więc sytuację następującą. Ministerstwa życzliwym okiem patrzą na to co się dzieje na rynku, pomagając jednym, a przeszkadzając innym swoim podopiecznym. Udając przy tym jednocześnie, że realizują jakąś misję kulturalną. Ona rzeczywiście jest realizowana, ale nie tak jak nam się zdaje. Polityka kulturalna wobec narodów to poważna sprawa i mielona jest ona w potężnych młynach, znacznie większych niż nasze dwa biedne ministerstwa. No, ale nasi ministrowie do tego poziomu nawet nie doskakują. My jesteśmy na poziomie pojęć rentowne-nierentowne, a to są kwestie właściwe dla sprzedawców warzyw na giełdzie w Broniszach. Na razie kończę, bo mam trochę zajęć.
Oto linki do wyjaśnień na temat bankructwa PiW

http://linkis.com/www.prawy.pl/z-kraju/Ty0Bk

http://www.warszawa.pl/miasto/skandal-na-ul-foksal/

Zapraszam na stronę www.coryllus.pl gdzie można już kupić 7 numer Szkoły nawigatorów. Można już także kupić nowy tom Baśni jak niedźwiedź, zatytułowany „Kredyt i wojna”, zapraszam też do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy w Warszawie. Informuję również, że 16 lipca odbędzie się mój wieczór autorski w Bielsku Białej, początek o godzinie 18.00 w lokalu przy ul. Wzgórze 14. Wieczór organizowany jest przez miejscowy Klub Najwyższego Czasu, a tytuł spotkania brzmi „Moja Rzeczpospolita”. 

  19 komentarzy do “Ministra i bandyterka”

  1. Czarcie lobby lobbuje za „Czarnym” wydawnictwem likwidując konkurencje do budżetowego koryta 😉

  2. Pozornie nie na temat, ale mysle warto wiedziec co sie dzieje u sasiadow w dziedzinie polityki kulturalnej.Oto tegoroczna nagrode Georg- Büchner Preis otrzymal jak to pisza „enfant terrible” niemieckiej literatury Rainald Goetz, stajac sie tym samym”klasykiem” literatury.Nagroda ta jest najwyzszym wyroznieniem dotowanym 50 tys. euro.
    Goetz wslawil sie w 1983r. tym, ze prowokacyjnie przecial sobie czolo zyletka w czasie konkursu literackiego dla wywolania dodatkowego efektu swojego dziela”Subito”. Tfurca pierwszej techno-powiesci, bywalec polswiatka, nazywany przez media „moralista” i „kronikarzem czasow wspolczesnych”. Gdzie nie popatrzec, to wszedzie te Pilchy, Twardochy i inne Chutniki.

  3. Też nie na temat, ale blisko.
    http://muzyka.onet.pl/newsy/polskie-nagrania-sprzedane-firma-upadla-z-powodu-wydania-plyt-anny-german/hdbxh
    Może to czyszczenie pola „by nie było niczego” jak mawiał „klasyk”.

  4. Koszt utrzymania, jeżeli juz rzeczywiście PiW nie przynosi zysków, jest niewielka, w stosunku do misji. Rozumiemy, ze ambasady tez nie przynoszą zysków, tj. Nie prowadzą ksiąg handlowych i nie wykazują zysku przed opodatkowaniem ( ebit). Inna kwestia jest dobór osób zarządzających wydawnictwami państwowymi, ale to temat dotyczący wszystkich państwowych firm. Zatem, jest Togo walka z nasza tożsamością narodowa. Albo w ministerstwie sa idioci albo sprzedajni agenci.

  5. Nie ma alternatywy. Ministerstwo wykonuje polecenie premiera. Bo tak jak Gospodarz napisał nie ma misji.
    A może nawet i nie premiera, tylko pewnego czarującego kolesia z Brukseli.
    A od kogo on bierze pieniądze i polecenia? Sam Bóg raczy wiedzieć. No i odpowiednie służby.
    Gra pomiędzy Rosją a Niemcami o tereny pomiędzy oraz na innym poziomie pomiędzy Providentem a klientem państwa socjalnego oraz na jeszcze innym- pomiedzy podatnikiem a zagranicznym posiadaczem polskich obligacji wchodzi na kolejny poziom, skoro już po zawstydzeniu polskością likwiduje się resztki tożsamości i pamięci…

  6. już to tutaj pisałam …. Gaudent ma dostać te prawa autorskie …. kombinują z kancelarią prawniczą od wiosny jak to przeprowadzić….

    krakowski instytut książki …. to się juz ciągnie długo

  7. Tak sobie dzisiaj myślałem, że muszę kupić „Sienkiewiczalia” zanim ich nie wycofają z rynku lektur obowiązkowych. No i proszę. Wcześniej to nastąpi niż myślałem

  8. Gdyby państwo polskie nie było rządzone przez „wszarzy” tylko normalnych homo sapiens.
    To wystarczyłoby aby Orlen, Lotos, KGHM, to dla nich grosze!
    Powołało fundacje i wtedy na książkach płytach pojawił by się sticker, wspierane przez fundacje kultury narodowej (nazwa i logo stosownej firmy).
    W Turcji np. ci co tkają te dywany, robota w zasadzie chałupnicza, to produkcja jest skupowana przez tureckie ministerstwo kultury.
    W naszym nieszczęśliwym kraju jest inaczej (с сожалением),
    http://www.solidarnosckatowice.pl/pl-PL/to_byla_perelka_wsrod_polskich_zakladow.html
    a mogłoby jak w Turcji.

  9. Polityka kulturalna – dawniej nazywali to propaganda.

    Jeszcze przed II w. św. w polskim (i nie tylko) parlamencie były debaty o tym, że nie ma konieczności zakładania min. kultury.
    Ministerstwo szkolnictwa wyższego też jest nie potrzebne. Przecież uniwersytety miały i formalnie mają autonomię. Policja i dziś nie wkroczy na uniw. ot tak sobie.

  10. Niewolnik ma umieć liczyć do 100-tu,podpisać się(preferowane podpisy krzyżykiem),a to liczenie to tylko po to ,aby mu się nie pomyliły uderzenia nahajem w d..ę.Po co mu wydawnictwa?

  11. A to Sienkiewicz nie trafił już do domeny publicznej? Chyba ,że chodzi o wnuka.

  12. etar był żydowskim młodzieżowym ruchem rewizjonistycznym założonym w 1923 roku w Rydze, na Łotwie.
    Jego nazwa pochodziła od słów „Brit Josef Trumpeldor” i odwoływała się do bohaterskiej śmierci Josepha Trompeldora w obronie Tel Hai w marcu 1920 roku. Ukuto zwrot: „mniejsza o to, dobrze jest umrzeć za nasz kraj.”

    Jednym z założycieli ruchu był Ze’ev Jabotinsky (1880-1940), który widział w członkach Betar nową generację żydowskich wojowników z czasów powstania Bar Kochby.

    Wielu członków Betar należało do podziemnej organizacji paramilitarnej Irgun i walczyła przeciwko brytyjskiej obecności w Palestynie. Kilku przyłączyło się do najbardziej radykalnej grupy Lehi.
    Podczas II wojny światowej członkowie Betar walczyli w żydowskiej organizacji zbrojnej podczas powstania w getcie w Warszawie.

    Po ustanowieniu niepodległego państwa Izrael, ruch Betar został włączony do partii politycznej Herut, a następnie do Likudu.

    http://vod.tvp.pl/dokumenty/historia/betar/wideo/betar/10921431

    Pozdrawiam

  13. W dzisiejszej Gazecie Olsztyńskiej jest wywiad z dyrektorem Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Olsztynie. Zacytuję fragment, pasujący jak ulał do dzisiejszej notki, nie tylko dzisiejszej zresztą.

    Dziennikarz: „…ale biblioteki nie są już takie jak kiedyś, kiedy na półkach był tylko Sienkiewicz, Tuwim i Żeromski.”
    Dyrektor: „Biblioteki publiczne poszły mocno w górę dzięki fundacji Billa Gatesa, który w małe środowiska włożył mnóstwo pieniędzy. Ministerstwo Kultury od kilku lat prowadzi program zakupu nowości do bibliotek. Rocznie wydaje od 15 do 30 milionów zł na nowości. Samorządy też dają na to pieniądze. Sam zresztą powtarzam bibliotekarzom, żeby pozbywali się książek, po które nikt nie sięga.”
    Dziennikarz: „Jeżeli idzie to z oporem, to wcale się nie dziwię. Dla bibliotekarzy to prawie tak jakby kazał im Pan rozstać się z dzieckiem”
    Dyrektor: „Trochę tak. Ale przekonuję ich. Bo po co ma stać na półkach coś, o co nikt od dziesięciu lat nie pyta? Trzeba zrobić miejsce na nowe książki. Zaniedbane pozostały szkoły i dopiero w tym roku udało się znaleźć 15 mln zł w skali kraju na nowe pozycję dla nich.”

  14. Planeta idiotów, Bill Gates uratował im biblioteki. Ciekawe po co przyłażą do mnie na targach i żebrzą o książki.

  15. na targach w krakowie zobaczysz finał … krakowskie biuro festiwalowe organizuje festiwal conrada … i te kursy pisz.miastoliteratury.pl ….. i komisjas wybierze też debiurantóew ( nie z tego kursu , tylko już wydrukiwanych ) …. będzie ich pięciu i widzowie festiwali i imprez towarzyszących targom zagłosuja na zwyciężcę… potem Instytut książki da pobyt hotelowo – tfurczy … Tygodnik Powszechny promocję… i chyba 30 tys zł.

    jeszcze inne cuda na kiju…

  16. tzn 30 tys da miasto , nie tygodnik

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.