cze 182023
 

Kiedy byłem dzieckiem ojciec opowiadał mi fantastyczną historię o truciu szczurów. Dokładnie nie pamiętam, jak to szło, ale chodziło o to, że szczury jedzą jakiś atraktor wraz z gipsem rozpuszczonym w wodzie. Potem ten gips tężeje im w jelitach i umierają. To pewnie była bujda, jak wiele historii, które ludzie opowiadali sobie w tamtych czasach, ale może posłużyć za metaforę.

Gatunki literackie są jak ten gips w szczurzych jelitach, tyle, że wpuszcza się je do mózgu. Tężeją tam, wypełniają szczelnie wszystko i nic się już do takiego mózgu nie wciśnie. Komunikacja z ludźmi, których mózg wypełniony jest zastygłym gipsem jest w najlepszym razie utrudniona. A najczęściej w ogóle niemożliwa. Do czego więc służą formaty czyli gatunki? W istocie są to odtwórcze schematy, które gwarantują, że rozumiana w sposób najszerszy polityka, pojmowana jako formowanie pojedynczego człowieka,  zostaje utrwalona, zabetonowana i nie wymaga już kontroli.

Poezja romantyczna załatwiła Polskę i Polaków na całe dekady. I mowy nie było, żeby człowiek aspirujący do sfer i kultury, mógł się wypowiedzieć krytycznie na jej temat. A jeśli już to tak jak my w szkole, za pomocą dychotomii – romantyzm czy pozytywizm.

Wczoraj, co mnie samego rozbawiło, poznałem dokładne, encyklopedyczne znaczenie wyrazu dychotomia. Jest to pojęcie dotyczące także psychologii, które wykorzystywane jest w propagandzie jak żadne inne. Można je pomylić z dialektyką i polega na pewnym złudzeniu, które przyjmujemy już na samym początku – godzimy się mianowicie na zadanie nam pytania. – Co wolisz – romantyzm czy pozytywizm? Platona czy Arystotelesa, faszystów czy komunistów? W zasadzie kiedy zadający nam pytanie ma złą wobec nas intencję, jesteśmy bezradni. Pytanie to bowiem służy nie poznaniu prawdy, ale odjęciu nam władzy sądzenia. No, a takie pytania padają zwykle w szkole, od której sami, o własnych siłach uwolnić się nie możemy. Później jednak sytuacja się zmienia. Czy odzyskujemy jednak władzę? To zależy. Ja na przykład uporczywie dążę do jej odzyskania i nie przejmuję się wcale szyderczymi emotkami, które pod moimi tekstami na fejsie wstawia brat valsera, znacznie lepiej w kwestiach logiki, filozofii i jej historii, obstukany niż ja. Wczoraj też nie zawahałem się i wszedłem w polemikę z ojcem Wincentym, który na pewno przeczytał więcej ode mnie i na pewno więcej rozumie. Wszystko zaś po to, by nie pozwolić na odebranie sobie tego przywileju jakim jest wygłaszanie własnych opinii, a niechby nawet były głupie. Ufam bowiem, że po serii błędów trafię na coś, co nie będzie może klejnotem, ale na pewno sprawi, że poczuję w dłoni ten przyjemny ciężar. Tak było zawsze. Nie może więc się zdarzyć nic innego. Na tej drodze jednak czyhają różne pułapki. Pierwszą z nich zaś jest chęć zajęcia dobrego miejsca w hierarchii. To jest ważna sprawa, o ile mamy pewność, że celem hierarchii jest dążenie do prawdy. I tu mogę stwierdzić z całą pewnością, że ojciec Wincenty w takiej hierarchii właśnie funkcjonuje. Ale czy brat valsera Wojtek, też dostąpił tego przywileju? Tego nie wiem. Być może tak i jego bezapelacyjnie mocna pozycja powoduje, że może się śmiać z moich błędów i fałszywych diagnoz. Nie będę się tym przejmował, bo muszę robić swoje. Zacytowałem tu wczoraj fragment zupełnie fantastycznej książki – „Historia filozofii arabskiej”. Może go przypomnę:

Rozkwitające zainteresowanie filozofią naturalną  na początku XII wieku poprzedza wprowadzenie w łacińskim średniowieczu zupełnie nowego programu nauczania, który miał zastąpić tradycyjną edukację w siedmiu sztukach wyzwolonych, czyli sztukach wymowy (gramatyka, logika, retoryka) oraz sztukach matematycznych (arytmetyka, geometria, muzyka i astronomia). Doprowadziło to do pozyskiwania prac Arystotelesa poświęconych filozofii naturalnej (libri naturales), zarówno ze źródeł greckich jak i arabskich. Większość tekstów greckich ewidentnie pochodziła z Konstantynopola…

Co jest zaskakujące w tym fragmencie? Oto w trivium nie ma dialektyki, którą umieszczają tam polskie leksykony, a jest logika. Niech mnie ktoś mądrzejszy pouczy dlaczego tak jest, wszak logika nie jest tożsama z dialektyką. No bo jak to? Jeśli wstawimy tam dialektykę i przeczytamy ów fragment jeszcze raz, przyjdzie nam wyjaśnić go w taki oto sposób – żeby zastąpić średniowieczny system kształcenia, w którym ważne miejsce zajęła dialektyka, posłużono się pismami ojca dialektyki – Arystotelesa – dotyczącymi nauk przyrodniczych. Dobrze myślę? Jeśli popełniam gdzieś błąd chętnie się do niego przyznam i wycofam z tych głupich uporów. Czyli inaczej – do pojęć, którymi posługiwał się Kościół w procesie kształcenia duchownych i świeckich, próbowano dodać jeden element, który całkowicie zmienił dynamikę układu. Nie zmieniał jednak logiki wywodu, trudno bowiem zakwestionować potrzebę poznania świata fizycznego. W XII wieku nie zdewastował ów element jeszcze całkowicie tego układu, ale stanowił poważną próbę takiej dewastacji. Jak sobie kupicie tę książkę, to przeczytacie co tam jest dalej napisane. Dla mnie ten fragment jest lekko szokujący. Nie miałem pojęcia, że ktoś w XII wieku próbował zmienić system nauczania w Kościele i zrobić to w dodatku za pomocą Arystotelesa, który pisał o przyrodzie. A znalezienie tej informacji w pracy pod tytułem „Historia filozofii arabskiej” to jest po prostu szczyt zdziwienia. Ponoć Arystoteles gdzieś  napisał, opierając się na doświadczeniu oczywiście, że mucha ma cztery nogi. Może przez to właśnie ta pierwsza próba podmiany sztuk wyzwolonych, na nauki przyrodnicze się nie powiodła.

Wracajmy jednak do naszych baranów, to jest chciałem rzec banałów. Dychotomie służą do tego, by działalność odtwórczą nazywać twórczością. To znaczy, by serwować żywym umysłom szare mydło ze sfermentowanymi trocinami, a obok stawiać talerz z rozwodnionym gipsem, w którym pływają kawałki tapety. Frajda polega na zdecydowaniu co jest lepsze – mydło czy gips. Polega też na ciągłym poszerzaniu i rozbudowywaniu magazynów z jednym i drugim produktem.

W cytowanej tu wielokrotnie pracy Diogenesa Laertiosa „Żywoty i poglądy sławnych filozofów”, ludzie zajmujący się filozofią nazywani są po porostu pisarzami. Dlaczego tak? Widocznie na jakimś etapie słowa te były tożsame i oznaczały człowieka poszukującego prawdy. Potem zostały rozdzielone i pisarz dziś to taki facet, który realizuje swój temperament w zaplanowanych przez kogoś innego schematach. Stąd już krok do wniosku, że ten kto zaplanował i wykupił prawa do schematów rządzi i ma realną władzę. Reszta zaś słucha i wykonuje polecenia, a wręcz je odgaduje wpatrując się w kamienny posąg bóstwa, stojącego na straży tego systemu. W takim systemie pisarz jest po prostu wynajętym człowiekiem. Ponieważ jednak nie można go przedstawić publiczności czy też adeptom pisarstwa, jako opłacanego nędznym groszem najemnika, gotowego do wszelkich podłości, byle tylko otrzymać podwyżkę, zostaje on uwiarygodniony przez schematy sprzedażowe. Tym nadaje się cechy systemów estetycznych, które mają mieć rzekomo inny niż sprzedażowy walor. On się wymyka opisom, ale działają tam różne dychotomie – szkiełko i oko – na przykład. A wymyka się, bo odwołuje się do naszej wrażliwości. Ta zaś z kolei jest obszarem rozciągającym się pomiędzy instynktem czyli naturą, a lękiem przed realizacją pragnień przez instynkt podpowiadanych. I tam właśnie, na tym obszarze, dokonują się najpoważniejsze transakcje. I nie mówcie mi, że to nie jest wiadome od dawna. Oczywiście, że jest, ale w przeznaczonych dla nas formatach dla takiego wniosku zabrakło miejsca. Pisarze współcześni bowiem nie pragną prawdy. Oni pragną gaży i aplauzu. Te zaś mogą uzyskać jedynie poprzez realizację schematów sprzedażowych, które dla podniesienia tej sprzedaży nazywane są gatunkami i przypisuje im się różne poza sprzedażowe walory. Ten system nie działa jednak bez pewnego elementu – bez promocji. Już dawno bowiem wiadome jest, że w chwili kiedy ustawiamy sprzedaż w różnych segmentach, znaczenie warsztatu autorskiego, czyli tak zwana łatwość lub dar słowa poszczególnych autorów tracą na znaczeniu. Poza tym jeśli ktoś ma dar słowa zacznie sam dla siebie produkować różne zabawne rzeczy, które nie ucieszą nikogo poza nim, albowiem nikt, kto daru słowa nie posiada i nie miał nigdy pokus z nim związanych, tego nie zrozumie. A jak nie zrozumie to sprzedaż poleci na łeb, a autor zmuszony zostanie to pisania kryminałów z myszką, albo historii o dupie Maryni i huzarach. Stąd nie ma potrzeby, by na rynku istnieli autorzy sprawnie posługujący się słowem. Jest za to potrzeba, by istnieli tam ludzie od promocji. Tacy, którzy wyjaśnią czytelnikowi, że słaba i nie posiadająca żadnych walorów seria o przygodach detektywa nazwiskiem Holmes, to przygoda intelektualna. Musi być pośrednik jednym słowem, który wyjaśni niezorientowanemu czytelnikowi, pełnemu lęku trawiącego jego trzewia i serca, że mucha ma cztery nogi.

Nawet jednak dział promocji nie wystarczy, by system ten działał poprawnie. Potrzebne jest jeszcze tło, a to musi być kuszące i posiadać wszelkie cechy miłości niespełnionej. I tym tłem są wszyscy autorzy, którzy wierzą, że systemu nie ma, a każdy ma równe szanse, albowiem dar słowa jest uwodzicielski, a wrażliwość ma każdy i jest ona indywidualnie dana każdemu człowiekowi. I każdy ma inną. Dopiero z połączenia tych elementów – systemu sprzedaży lansowanego, jako system pojęć estetycznych, albo innych jakichś, ale zawierających atraktor, nie umiejących pisać bałwanów wskazanych przez system, jako bezpieczni i nie utrudniający sprzedaży producenci zwani dla niepoznaki pisarzami, działów promocji, gdzie siedzą niespełnieni pisarze, którym się zdaje, że mogliby coś zrobić lepiej, ale muszą pić wódkę i brać narkotyki, a także kontemplować swoją wrażliwość, przez co nie mają czasu na pisanie oraz z tła, w którym poutykani są najciężsi frajerzy pracujący za darmo, składa się rynek treści. Jego powstanie nie było możliwe w systemie kształcenia obowiązującym do XVIII wieku, opartym na trivium i quadrivium. Dopiero zniszczenie tego systemu umożliwiło realizację tego projektu. A dokonano tego poprzez dialektykę i dychotomie.

I z tego właśnie systemu wywodzą się najcenniejsze skarby literatury i duszy polskiej, dzięki którym żyjemy i mamy swoją tożsamość, tak różną od innych tożsamości.

I teraz zapytacie mnie jak żyć? Co zrobić, żeby nie żreć gipsu i nie łamać zębów na twardym kawałku szarego mydła? Na początek proponuję odwiedzić Targi Książki i Sztuki, które odbywać się będą w Grodzisku Mazowieckim, w Mediatece, w dniach 1-2 lipca tego roku. Zapraszam.

  10 komentarzy do “O bezużyteczności gatunków literackich i filmowych”

  1. Za otrucie szczura mógłby Pan dostać wyrok w zawiasach. Już wkrótce szczury będą takimi samymi obywatelami, jak my.

    https://niezalezna.pl/488361-chciala-by-paryzanie-nauczyli-sie-zyc-ze-szczurami-kim-jest-mery-paryza-ktora-zaprosil-trzaskowski

  2. Podział na nauki dla ludzi wyzwolonych (wolnych) artes liberales i dla niewolników (artes serviles) czyli nauki politechniczne, rzemieślnicze, artystyczne pochodzi od Arystotelesa i służy utrwaleniu systemu niewolniczego.

    W pewnym momencie rozdźwięk między intelektem i kompetencjami poszczególnych warstw społecznych jest tak duży, że staje się nie do przeskoczenia. Dzisiaj mało kto jest w stanie sam poprowadzić i wygrać łatwy proces przed sądem właśnie z tego powodu, bo nie nauczono nas podstaw. Adwokacina o inteligencji szczura nie ma szans być wolnym człowiekiem, a co dopiero na przykład stanowić prawo.

    Starsi i mądrzejsi mają fundament filozoficzny albo przynajmniej wynieśli coś tam z domu, a my umiemy co najwyżej segregować śmieci.

  3. Dlatego pisarze mieli jak w raju w PRL-u. Apanaże, mieszkania, synekury, za pisanie laurek lub machanie chorągiewką przed trybuną.

    Aktorzy zresztą też, stąd ich obecność w pierwszych szeregach obrońców nowej świeckiej tradycji.

    Zapomnialem o muzykach! Sam Turnau publicznie powiedział, że władzę sprawuje niebezpieczna partia, a TVP jest bardziej szkodliwa niż w Polsce Ludowej.

  4. Prowadziłem kiedyś prostą sprawę o zapłatę, trwało ze dwa lata, w międzyczasie wzrosła wartość długu i sprawę przenieśli do okręgowego, w okręgowym zgubili dokumenty, po ich odtworzeniu po moim telefonie, krytycznym oczywiście, do sędziny, wydają wyrok bez części odsetek, twierdząc, że brakuje pisma z określeniem żądania od kiedy chcę odsetki, to pismo było w aktach, pieniędzy do dzisiaj nie odzyskałem.

    Sam , k……, nie wiem, w której grupie jestem.

  5. Nie wiem też, czy sędzina broni obecnie demokracji.

    Wiem tylko, że mycie kibli powinno być dla niej zaszczytem.

  6. można im tylko zacytować klasyka (w stanie upojenia alkoholowego) „nie idźcie tą drogą! nie idźcie tą drogą Hołdysie, Jando i ty Sewerynie. Zaklinam was nie idźcie tą drogą!”

    BoldHideousBrahmancow-size_restricted.gif (334×251) (gfycat.com)

  7. No i co, że ci twarzowcy z nożami mieli greckie ksywy?…

    Ktoś musiał trzymać towarzystwo za pysk w średniowieczu. Chwała im, że mieli czas na czytanie książek i stworzyli piękną architekturę.

     

    https://images.app.goo.gl/4axcAPpRHLqz3vHF7

  8. Pan Samochodzik i Templariusze na Netflixie. Co na to Charles Dickens?

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.