Największym marzeniem Polaków dzisiaj jest wojna. Takie można odnieść wrażenie czytając wpisy w Internecie. Wszyscy chcą wojny, ale każdy z innego powodu. Większość wierzy, że wojna zmieni w ich życiu wszystko i oni, od 30 lat pogardzający sobą za nic nie robienie, brak dyscypliny, pijaństwo, wybryki i ogólną niemoc, staną się innymi ludźmi. Skąd to przekonanie? Bo okoliczności na nich coś wymuszą. To znaczy uszlachetnią ich i zmuszą do czynów. Oczywiście czynów szlachetnych, bo brudne czyny nie wchodzą w grę. I tak jeden myśli, że będzie sprzedawał plecaki ucieczkowe potrzebującym, inny, że będzie kierował ruchem na skrzyżowaniach, którymi przejeżdżać będą kolumny czołgów, kolejny, że zostanie snajperem i będzie polował na wrogich oficerów bez sensu kręcących się w jego okolicy. Większość jednak liczy na posadę operatora dronów, czyli na to co mają teraz – bezpieczne życie na tyłach z różnymi bonusami plus proste obowiązki połączone z dużą ekscytacją podobną do tej, jaka towarzyszyła im przy grach strategicznych.
Nie chodzi bowiem w tych marzeniach o prawdziwą wojnę, ale o podkręcenie tych emocji, które towarzyszą ludziom leniwym, bywa że i podłym, w codziennym siedzeniu przed monitorem i śledzeniu kto tam co napisał. No i o określenie wreszcie, raz na zawsze kto tu jest naprawdę, ale tak naprawdę fajny.
Obłęd ten jest podsycany stale przez różnych komentatorów, ale także przez istoty zawodowo zajmujące się stymulowaniem emocji tłumu, czyli tych, jak tu ich nazwałem, nadczłowieków. Kim oni są, do końca nie wiadomo. Nie wiadomo też czyje zlecenia wykonują. Jasne jest tylko o co im chodzi – o eskalowanie i wywoływanie nawrotów tych samych głupkowatych wzruszeń, na dźwięk tych samych słów. Nadczłowieki to jednak nie wszystko, bo są jeszcze ludzie, którzy nie mają takiego zaplecza jak oni, ani też takiej emerytury, ale mają dobre chęci. Nie posiadając żadnych informacji na jakikolwiek temat ogłaszają w sieci, że polska armia i polskie służby nie nadają się do niczego. Tego z całą pewnością stwierdzić nie możemy. Dobrze by jednak było, żeby osoby niekompetentne, ale jedynie takowe udające, poprzez strój, jego brak, stylizację, brodę i zaśpiewy w głosie, nie kolportowały swoich emocji w sieci i nie sugerowały przy tym, że ich gadanie to informacje z pierwszej ręki. Wszystko to czynione jest, by ukryć własną nicość za parawanem wspomnianych emocji. Ci sami ludzie usiłując czasem pisać książki, ale oddechu starcza im ledwie na 150-200 stron. Potem dostają zadyszki i wracają do swojej działalności popularyzatorskiej w sieci. Bo to jest łatwiejsze i daje więcej satysfakcji, zwłaszcza, że przed każdym występem osobnik udający nadczłowieka musi postać ładnych parę minut przed lustrem. I to jest właśnie najfajniejsze.
Uważam, że rekordzistą i nie kwestionowanym mistrzem w tej konkurencji, jest pan Rafał Brzeski, który wystąpił w telewizji Karnowskich i opowiadał tam, że jesteśmy pod okupacją, ale nie wiadomo do końca czyją. Ma on rzesze oczadziałych kompletnie fanów, którym modulowanym głosem, sprzedaje różne katastroficzne wizje, a oni wyją ze szczęścia.
Dziś zaś z samego rana przeczytałem komunikat TV Republika, brzmiał on mniej więcej tak – w kręgu służb mówi się, że służby przygotowują jakąś akcję przeciwko Nawrockiemu. Zbaraniałem. Jak to – w kręgu służb? Co to jest krąg służb? Kto mówi? Jeśli jakieś służby chcą ingerować w wybory, to jest to zamach stanu. I należy powiadomić te właściwe służby, by interweniowały. Tak to sobie wyobrażam. – Durniu – powie zaraz jakichś patentowany naśladowca nadczłowieków – nie słyszałeś, że polskie służby nie istnieją? Tak słyszałem i taktownie puściłem tę wiadomość mimo uszu. Nie raz i nie dwa. Bo jeśli polskie służby nie istnieją, to nie istnieją też polskie media, co jest wnioskiem oczywistym. Te zaś, które istnieją i emitują komunikaty na temat służb i ich zakulisowych działań, same uczestniczą w tych rzekomych przygotowaniach do prowokacji. Jeśli bowiem ona jest przygotowywana, to nie informuje się o niej narodu. No chyba, że reprezentuje się jakąś inną niż związana z narodem organizację. To wynika z logiki, którą zaproponował światu Arystoteles. – Durniu – zawoła znowu ktoś inny – nie rozumiesz, że to same służby rozsiewają takie dezinformacje, żeby pomóc Karolowi w wyborach…! Nie, nie rozumiem. Jeśli ktoś emituje komunikat zaczynający się od słów – w kręgu służb się mówi – to w mojej ocenie, próbuje jedynie straszyć i dodawać sobie samemu znaczenia. W najlepszym razie. Bo w najgorszym sieje dezinformacje i przyczynia się do złego. Swojej zaś pozycji bronił będzie w sposób znany już nam dobrze – wołając, że chce pobudzić ducha patriotyzmu. Co to znaczy w praktyce? Przekonać grubasów siedzących przez monitorami, że nadają się na operatorów dronów w razie wybuchu konfliktu.
To nie koniec. Jeśli bowiem nie istnieją polskie służby, a co za tym idzie polskie media, to naśladowcy tychże mediów są także podejrzani. I każdy kto powiela ich komunikaty, nie przeciwstawiając się ich idiotyzmowi z całej mocy, bierze udział w dezinformacji i przyczynia się do destrukcji państwa. I jeszcze jest przekonany, że czyni dobrze, bo na dźwięk jego słów ludzie zaczynają się pocić, pluć na podłogę, albo skakać do rytmu. I to jest właśnie fajne.
Wyznam Wam, że nie mogę już słuchać i czytać tych bredni. Jedyne zagrożenie jakie widzę to konkurencja mediów, które walczą o to, by zwabić swoimi sensacjami możliwie dużą grupę osób. W dodatku muszą to uczynić możliwie tanim kosztem, bo – w przypadku Republiki i telewizji Karnowskich – grozi im odebranie koncesji. A poza tym, nie warto wydawać pieniędzy i poświęcać czasu dla tego ogłupiałego tłumu. Wystarczy jak jeden z zaprzysiężonych nadczłowieków, powie im coś od czasu do czasu. I mrugnie okiem na koniec.
Kochani, nie można – uważam – produkować bredni. Bo ilość widzów nie ma wpływu na to, czy koncesja zostanie odebrana.
Kolejnym problemem Polaków jest powszechne zakłamanie. Można powiedzieć, że jestem naiwny bo powszechne zakłamanie jest problemem wszystkich. No, tak, że nie we wszystkich krajach jest ono połączone z marzeniami wariatów o wojnie, która zmieni w ich życiu wszystko, w dodatku na lepsze. Zakłamane społeczeństwa chcą żyć w pokoju, a nie myślą o tym, że wojna poprawi ich los. To jest kolejne pięterko hipokryzji. Jeśli dodamy do tego powszechną wiarę w zbrodnicze wpływu służb na wszystko, mamy dom wariatów, z którego nie tyle wydobyć się nie możemy, co po prostu nie chcemy. Jest za dobrze i wszystkie pielęgnowane przez lata obłąkania i szajby są w nim odpowiednio stymulowane. – Będzie jak w 39! – woła jeden. – Będzie? Już jest jak w 39 – wtóruje mu drugi. – Nowa Jałta! – dołącza się trzeci. – To się powtarza co 45 lat! – dodaje czwarty, który siedział kiedyś w tramwaju obok gościa, co wyglądał trochę jak ś.p. Konstanty Miodowicz, a wobec tego ma największe pojęcie o tym, co służby dla nasz szykują.
Konsekwencji nie spodziewamy się żadnych, bo niby jakie mogą być konsekwencje wojny czy zamachu stanu, o którym skrycie marzą dziennikarze. Wiadomo wszak, że zamachy stanu przeprowadza się nieudolnie, a jak się zbierze odpowiednią ilość ludzi na placu przed telewizją, w nocy, to do zamachu nie dojdzie. I znów będzie można bezpiecznie snuć marzenia o nachodzącej wojnie.
Nie ma żadnego programu na dalsze istnienie. Nie wiem czy to zauważyliście. Nic się już nie liczy, poza ewidentnymi fejkami i ludźmi, którzy je rozsiewają. Jest to wręcz obowiązek, którym trzeba się wykazać, żeby każdy widział, jaką postawę przyjmujemy. A jaką? Bezkompromisową rzecz jasna. I nie ma w niej miejsca na żadnej przedłużanie istnienia. Jest tylko walka do zwycięstwa. Jak dawnymi laty za zachwaszczonym podwórku, kiedy jeden z drugim, w masce Zorro wykonanej przez kochaną babunię, dokonywał szaleńczych szarż na zagony pokrzyw. Dziś jest to dodatkowo filmowane i puszczane w sieci, jako wzór godny naśladowania.
I można by było się tym nie przejmować, ale wyczyny te są treścią życia politycznego. I innej treści w tym życiu nie ma. Nie ma też odpowiedzi na pytania najprostsze – co dalej? Bo doszliśmy, co wszyscy widzieli na rynku w Końskich, do momentu, kiedy formuła programu się wyczerpała. Komunikacja zaś pomiędzy wyborcami, a władzą musi wejść na inny, jak to mówią, level. Żebyśmy przetrwali. Na razie nie widać woli zmiany ze strony polityków i mediów. Widoczna jest tylko przemożna chęć robienia fikołków.
Jak ktoś jednak chce poczytać o poważnych sprawach to zapraszam
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/zeszyty-do-historii-narodowych-sil-zbrojnych/
Ci wszyscy warmongerzy to powinni sobie pilnie oglądać filmy ze strefy Gazy: tych Palestyńczyków w różnym wieku, którym amputowano kończyny bez znieczulenia …
Albo jak są tak bardzo wojny „głodni”, to niech jadą pod Charków jeszcze dziś: szybko się opamiętają.
Ta „debata” w Końskich to jedna wielka żenada – przeraźliwie odstająca od tego co powinno taką debatą być. (Stanowskiemu natychmiast odebrać obywatelstwo).
A społeczeństwa (zwłaszcza młodzież) są wręcz tresowane ku wojnie: te : „gry” (nachalnie reklamowane w Internecie) – walki na morzu i w powierzu, wzajemne niszczenie czołgów, strzelanie do figurek żołnierzy przeciwnika w labiryntach … . I wiem o młodych którzy w takie „gry” grają regularnie, nieraz całymi nocami.
Tak że należy brać przykład z Finlandii; Finowie mają poczucie rzeczywistości, i nie chcą być znów „sfinlandyzowani”.
No tak, przeszkolenie wojskowe jest dobrowolne a gry wojenne to przymus. Debata była finałem komunikacyjnej hipokryzji uprawianej przez wszystkich od dwóch dekad
ale po co nam wojna, przecież w prasie wg chyba danych z GUS, było info w 2023 roku, że w Polsce urodziło się tyle dzieci co własnie w 1945 roku !!!
to po co nam wojna już mamy jakby „powojnie’ , przynajmniej w tym zakresie
kobiety w ankietach narzekają, że nie mają komu rodzić dzieci, ale nie wiem na kogo/na co narzekają ankietowani mężczyźni, no bo jakby z ankiet wynika, że coś nie halo jest po męskiej stronie.
Ta debata była przełomowa!
Bo widz TVP i TVN zobaczył po raz pierwszy Karola Nawrockiego.
Wierzcie mi, ci ludzie doznali wczoraj szoku 😉
To możliwe
Mężczyźni narzekają, że nie mogą sobie znaleźć dziewczyny
debata była przełomowa, bo Pan Rafał Trzaskowski na pytanie, do jakiej stolicy się wybierze jako pierwszej odpowiedział, że do Paryża. Czyli tak jak w poprzednim razem kiedy debatował sam ze sobą (był Covid) dziennikarka RMF-FM spytała się go jaki jest jego stosunek do „ustawy 447”, a on wtedy wypalił, że do tego dochodzi jeszcze kwestia (uwaga: magiczne słowo !!!) reprywatyzacji. Tak jak się wtedy sam pozamiatał. Tak i teraz się pozamiatał. Pytanie, czy „plan B” to uwalenie wyborów prezydenckich, kto by ich nie wygrał. Hołownia zostanie „posunięty” ze stanowiska marszałka sejmu. I Pan premier „osobiście” jako premier-marszałek Sejmu-pełniący obowiązki rozpisze następne wybory na dajmy na to grudzień 2030 r. a potem pójdzie już z górki, bo tej wymadlanej dniami i nocami kawalerii z USA jakoś nie widać, za to widać jak koncesje nadawcze zabierają. A plecaki ucieczkowe przydadzą się, bo tylko patrzeć jak rezerwiści z poborem pojadą z misją pokojową do sąsiadów, bo przecież „branka” to prosty sposób na zdetonowanie niezadowolenia społecznego. Po co zmieniać wariant gry, skoro stare sztuczki działają ?