cze 142022
 

Wszyscy, którzy byli na konferencji w Wąsowie i wysłuchali wykładu Maćka Frycza nie mogą już, mam nadzieję, spokojnie patrzeć na internetowych demaskatorów, którzy mówią jak jest. Nie mają oni bowiem pojęcia ani jak jest, ani jak było, a tym mniej wiedzą jak będzie. Internet pełen jest tego płazu, który przybierając – jak kameleon – różne kolory i kształty usiłuje wywołać zainteresowanie. Czym? Sobą wyłącznie i niczym więcej. Okazało się, że wizyty u Moniki Jaruzelskiej nie podnoszą klinalności na dłużej niż tydzień, trzeba więc imać się innych środków i metod. Taki Cejrowski na przykład nagrywa pogadanki o tym, że Putin ograł wszystkich. W tak poważnej sytuacji, jaką mamy, człowiek mieszkający na stałe w USA, próbuje zdobyć jakąś nędzną popularność, ekscytując się tym, że zbrodniarz wojenny jeszcze żyje i stawia warunki, a do tego zmusza polityków uzależnionych odeń krajów do jakiegoś kontredansu. I czyni to Cejrowski, który w maju, dla podkreślenia swojej głębokiej pobożności maryjnej, owija się cały różańcami i tak chodzi po świecie.

Otoka Frąckiewicz zaczął opowiadać o historii handlu, a ponieważ się na tym nie zna wziął sobie do pomocy jakiegoś eksperta, którego eksperckość polega na odmienianiu przez wszystkie możliwe formy gramatyczne nazwiska Adam Smith. Ludzie to kupują, a ja się zastanawiam dlaczego. Myślę, że powód jest jeden. Popyt na pewność siebie nie maleje w trudnych czasach, a im kto ma mniej tego towaru tym bardziej rozpaczliwie szuka go u innych. Najlepiej, żeby był to ktoś, kto już wcześniej był rozpoznawalny i dawał gwarancję jakiegoś emocjonalnego i intelektualnego bezpieczeństwa oraz przynależności do zwartej grupy. Skoro mamy tak określone realia, zastanówmy się czy takie grupy – a one z pewnością istnieją – są wobec siebie lojalne? Oczywiście, że nie. One się kształtują wokół postawy jakiegoś lidera, który rozpaczliwie szuka interesujących tematów, podkradając je zwykle nam. Potem okazuje się, że zszedł z kursu, bo publiczność jednak nie tego oczekuje i on znów musi zacząć o Żydach, o tym, że nas oszukają, że zginiemy, a Putin jest katechonem, co chce ocalić świat przed złem. I nikt z tych biedaków rozpaczliwie rozglądających się za jakąś ideą – deską ratunku, która ocali jego oczadziały mózg, nie rozumie, że to przed nim samym Pan Bóg postawił wyzwanie i to on ma zrobić coś i powiedzieć coś, co będzie na tyle poważne, by zainspirować i uspokoić innych. I żaden Cejrowski, Michalkiewicz czy Otoka Frąckiewicz go w tym nie wyręczy. Takie konstatacje jednak nie pojawiają się w żadnej chyba głowie. Mamy bowiem w Polszcze naszej do czynienia z bardzo daleko posuniętą deprawacją rodzaju męskiego, który tkwi w niezrozumiałym stuporze i uprawia jakieś nędzne kokieterie, które mają usprawiedliwić jego istnienie. Potem zaś domaga się za te swoje przysiady jakichś awansów i atencji. Przyznam, że nie mogę na to patrzeć, bo chce mi się rzygać. Szczególnie, jak powiadam, po wysłuchaniu wykładu Macieja Frycza w Wąsowie.

Wczoraj była rocznica urodzin, czy też śmierci, nie jest to bynajmniej istotne, wielkiego Polaka, który wynalazł kamizelkę kuloodporną i fotografię barwną. Przez sieć i media przeleciał news o tej rocznicy, podany w konsystencji następującej – i ty Polaku możesz coś wynaleźć, albowiem nie wypadłeś sroce spod ogona. Zadałem proste pytanie – ile kamizelek kuloodpornych produkuje się w Polsce? Ile na tym zarabiamy? Kto był największym potentatem w produkcji komponentów do wykonywania barwnej fotografii? Pozostało ono bez odpowiedzi.

W weekend odbył się po raz kolejny zlot nielotów zatytułowany Polska Wielki Projekt, na którym, niepotrzebną całkiem nagrodą, wyróżniono prof. Legutko. Wydawał się on być szczerze z tego tytułu zadowolony. Jakby tego było mało w telewizji puścili film o Wildsteinie i jego przygodach oraz intelektualnych dylematach i wyborach. Wszystko po to, by szary, zwykły Polak, który nie rozumie niczego, nie wie co powiedzieć i nie dokonuje żadnych wyborów, miał się z kim utożsamić. A także by miał kogo naśladować i może nawet wielbić. Wszystkie wymienione postawy proponowane są, niczym jedzenie w przyzakładowej stołówce, na tych samych talerzach z napisem GS (gminna spółdzielnia, dla tych co nie rozumieją skrótów). Chodzi mianowicie o wskazanie (napis na talerzu), kto jest prawdziwym patriotą i reprezentuje tę właściwą postawę, która pozwoli Polakom bezpiecznie przejść przez polityczne i historyczne burze, o ile ją oczywiście przyjmą jak swoją. Jeśli do tej nędzy dołączymy jeszcze tak zwaną edukację patriotyczną, mamy kompletny zestaw, który wszystkich nas razem i każdego z osobna doprowadzi do kolejnej katastrofy. Kroczyć tam zaś będziemy w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku.

Pora na pointę. Wśród wszystkich straszliwych demaskacji, będących demaskacjami z prawdziwego zdarzenia, a nie odkryciami Cejrowskiego czy Otoki Frąckiewicza, którymi poczęstował nas Maciej Frycz, wyróżniłbym jedną. Nie słyszeliście o tym na pewno, bo na wykładzie tego nie było. Padło jednak nazwisko generała Stanisława Piękosia. To ten oficer, który w porozumieniu z generałem Sierowem, doprowadził do aresztowania szesnastu działaczy podziemia niepodległościowego po wojnie, w tym Okulickiego i Pużaka. Otóż są tacy, którzy twierdzą, że generał Stanisław Piękoś był przyrodnim bratem wodza naczelnego marszałka Śmigłego Rydza. Pisze tak Wilczur Garztecki w swoim paszkwilu na Armię Krajową. Można mu oczywiście nie wierzyć, ale jak tu nie wierzyć człowiekowi, którzy stworzył Klub Krzywego Koła, gdzie spotykali się najwybitniejsi intelektualiści powojennej Warszawy? Ludzie prawie tak samo genialni i przenikliwi, jak wszyscy wymienieni w tym tekście z nazwisk.

Wyobraźcie sobie teraz biedne, zmasakrowane ciało Janka Bytnara i uświadomcie sobie, że cała komunistyczna struktura w Polsce współpracowała z Abwehrą albo Gestapo. Propaganda zaś komunistyczna cały czas oskarżała o tę współpracę AK. Wśród największych patriotów zaś, powiązanych rodzinnie z figurami nie byle jakimi, bo w końcu Rydz to kreacja samego Piłsudskiego znajdowali się ludzie tacy jak Piękoś. A jak już sobie to uświadomicie, to włączcie sobie serial Wojenne dziewczyny, albo pooglądajcie demaskatorów na YT. Ach! Byłbym zapomniał – Media Narodowe zaprosiły do audycji Iwana Komarenko, żeby opowiedział, jak fantastyczną jakością jest rosyjski patriotyzm. Olszański zaś powiedział, że będzie bronił PRL, jak własnej dupy. Na koniec pomyślcie o tym, jak niesamowitym pomysłem, którego autorami są nieznani mi z nazwiska agenci komunistycznych służb, było powołanie do życia Zjednoczonych Przedsiębiorstw Rozrywkowych.

  7 komentarzy do “O nieznośnych manierach”

  1. Przez niecały rok pracowałem w ZPR Express sp. z o.o. (Wydawca m.in. Super-Expresu). W piętrowym segmenciku przy ul. Chłodnej (nota bene mieściło się w nim kiedyś jedno z biur Inter-Ams-u) wydawaliśmy dwa miesięczniki: (1) o grach, (2) o internecie. A na zapleczu w pokoiku dwie osoby konstruowały interfejsy sieciowe do maszyn hazardowych tzw. jednorękich bandytów. ZPR-y (tow. Bembenek et. consortes) były wtedy potęgą finansową i medialną…

  2. a, tak za ciosem,  plotkowano że pałac prymasowski to ZPR -Y kupiły za przysłowiową złotówkę … bo nie było kupców chętnych na tą budowlę

  3. mówię o sobie, ciężko jest przebrnąć przez odmęty i naleciałości propagandy komunistycznej tej jawnej i tej niejawnej, zrobiono wiele i wydano duże środki aby narów nie wiedział czy nie pamiętał. często łapie się na tym ,że to co myśle jest naleciałością po komunizmie.
    Teraz dochodzi jeszcze rozmiękczanie czy fałszowanie pojęć.
    Otoka ma typowe naleciałości propagandy atakującej krucjaty, krucjaty jak i każda próba obrony doktryny katolickiej musi być atakowana, bo jeszcze by Katolicy wygrali i co oni wtedy zrobią.

    gawędy o krucjatach na kanale pitu-pitu są po prostu mdłe w porównaniu z opowiadania Gospodarza bloga.

  4. Generalnie chodzi o to, żeby zaistnieć, ale owo zaistnienie działa w coraz krótszych interwałach czasowych

  5. Dzień dobry. Ja sobie bardzo cenię te informacje, które Pan podaje i do których z pewnością sam nie dotarłbym. Mam na myśli te wszystkie tajne nici łączące tych pozornych antagonistów, którzy na użytek publiczny odgrywali jakąś grecką tragedię, suto okraszoną krwią ofiar, które nie rozumiały w czym biorą udział, a w istocie trzymali sztamę a nawet byli ze sobą spokrewnieni. Przeciętny Polak doby dzisiejszej nadal święcie wierzy w świętą wojnę komuny z sanacją – która dostarcza potrzebnego podziału na tych dobrych i tych złych (niekoniecznie identycznego dla wszystkich ), to się przenosi na dzisiejszy spór „lewicy” z „prawicą” – i gra muzyka. Aby tylko obserwowali te igrzyska i żaden nie zaczął myśleć.

  6. https://pl.wikipedia.org/wiki/Desa_Unicum przykrywka,chodzilo o handel dzielami sztuki.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.