Dawni profesorowie, grubasy w czarnych beretach z laskami w dłoniach, w kurtkach kupionych jeszcze w pedecie za Gomułki, jak się zdaje wymarli. Ostatni z nich, gdzieś około roku 216 nazwał mnie faszystą. Przechodził koło mojego stoiska na targach pod Zamkiem i powiedział do swojego kolegi – o, faszyści od Brauna. Bardzo żałuję, że nie kopnąłem go w tyłek.
Dziś profesor to luzak, ma długie włosy i brodę, albo jest gładko wygolony i włosy stawia na żel. W istocie i przeznaczeniach profesorów nic się jednak nie zmieniło – mają uwiarygadniać kłamstwa. Dawniej były to kłamstwa czerwonych, a dziś są to kłamstwa UE. Niemal każdy profesor ma drugie życie i jest ono albo obłąkane, albo resortowe. Cechą naszych profesorów jest jeszcze to, że są oni stale obecni w mediach, a także starają się być obecni w tłumie studentów, co ma ich dodatkowo uwiarygadniać. Mam wrażenie, być może mylne, że tacy, dla przykładu, profesorowie brytyjscy, mają wręcz zakaz pokazywania się poza kampusem i w mediach. Jeśli jest tak, jak mi się zdaje to powód może być tylko jeden – są zbyt cenni i ktoś mógłby ich ukraść, przewerbować, skaptować czy wręcz zlikwidować. Dlatego, że zrobić jakieś kuku Brytyjczykom, należałoby przejąć całe środowisko jakiejś tamecznej akademii. Co mogło udać się tuż po wojnie, ale później chyba już nie.
Wracajmy do naszych profesorów. Nie jest istotne czym oni się zajmują. Istotna jest struktura i przebieg ich kariery, która jest sumą cząstkowych jakichś dokonań promowanych przez system i dekretowanych przez wysokie gremia. Profesor, żeby być profesorem musi mówić hermetycznym językiem, wskazywać na zależności, których nikt nie dostrzega lub nie potrafi zmierzyć, bo nie ma narzędzi i potrzebnych informacji, następnie zaś musi wysnuć szereg wniosków, niezrozumiałych dla laika, ale interesujących dla specjalistów. Ktoś powie, że to ostatnie to bzdura, albowiem profesorowie nienawidzą się nawzajem i większość z nich się zwalcza, promując więc dokonania kolegów, troszczą się oni wyłącznie o to, by nie były one zbyt ciekawe i nowatorskie. Dziś w modzie są profesorowie młodzi, tacy około pięćdziesiątki. Dobrze, żeby mieli oni jakieś hobby. No i koniecznie muszą być „otwarci na świat”, czyli gotowi przystąpić do jakichś projektów, których nie firmuje ich uczelnia, ani nawet kraj. Stąd już tylko krok do stwierdzenia, że kariery profesorskie w Polsce są raczej kreowane pod konkretne projekty, sam zaś przebieg „służby naukowej” nie jest przypadkiem. No, ale wróćmy do tych cząstkowych sukcesów w różnych dziedzinach, które kończą się tytułem profesorskim. Kiedy profesor już jest profesorem i wiadomo na czym się zna, przychodzą do niego ludzie z mediów i on musi te swoje wiadomości podłączyć do znanej wszystkim ignorancji dziennikarzy. I musi to zrobić z całym szacunkiem dla ich głupoty i aspiracji, bo inaczej go więcej nie zaproszą. Przede wszystkim zaś musi wypowiadać się na tematy, których nigdy by nie poruszył na uczelni z obawy przed ostracyzmem środowiska. Wnioski zaś płynące z rozmowy lub szeregu rozmów z mediami muszą być zgodne z profilem tych mediów i ich misją, a to wszystko bez względu na to, co tam wcześniej profesorowi wyszło w badaniach.
Przypomnę tu teraz pewną historię z lat dawnych, o której już kiedyś pisałem. Gazeta Wyborcza w latach dziewięćdziesiątych zaczęła promować pomysł jakiegoś księdza, chodzącego w czarnym profesorskim berecie z laską, który chciał cmentarze komunalne i parafialne zamienić na kurhany miejskie, w których gromadzono by urny z prochami. Pomysł ten, przedstawiany jako szlachetny i racjonalny nie spotkał się z entuzjazmem, bo ktoś wskazał, że pod podszewką ma on intencję zupełnie inną. Jeśli się przeniesie z centrum miast prochy zmarłych do kurhanu za miastem, to otworzy się przestrzeń dla deweloperów. No i pomysł upadł, ani parafie, ani w ogóle nikt z władz miejskich nie był tym zainteresowany. Choć GW forsowała to jakiś czas. Przede wszystkim zaś nie byli tym zainteresowani wierni Kościoła, którzy chcieli grzebać swoich zmarłych zgodnie z rytem przyjętym przez ten Kościół.
Jestem przekonany, być może niesłusznie, że za każdym projektem medialnym, w którym biorą udział współcześni profesorowie luzacy, kryje się taka intencja. Kiedy więc słyszę, że jakiś profesor doszedł do wniosku iż całe dotychczasowe badania w jakiejś dziedzinie, nadają się, do, pardon, potłuczenia o kant dupy, zaczynam się zastanawiać co stanie się z zasobami, które – przez lata – owa metoda, dziś krytykowana – wytworzyła. Dam przykład: jeśli jakiś profesor mówi, że selekcja drzewostanów pod kątem cech najlepszych, która miała prowadzić do wyprodukowania wysokiej jakości drewna, to błąd, bo te selekcjonowane osobniki są narażone na różne choroby, tak jak i te nieselekcjonowane, a techniczna ich wartość również jest dyskusyjna z różnych powodów, to mam pytanie – co się stanie z drzewostanami nasiennymi, nieruszanymi od dekad i pielęgnowanymi ze szczególną starannością? Chyba staną się niepotrzebne? Czy się mylę? A jeśli się nie mylę, to czy nie jest czasem tak, że ktoś już złożył na nie zamówienie, a teraz rozpoczęło się właśnie uzasadnianie ich zbędności? Lasy są, jak wiemy, na celowniku wszystkich możliwych mediów, krajowych i zagranicznych. Specjaliści od lasów zaś, wykształceni na wydziałach leśnych uczelni rolniczych, są wobec mediów i ich planów bezradni jak dzieci. Jest nawet gorzej, bo wielu z nich uważa, że media mogą być finałem ich kariery. Wielu jest przekonanych, podobnie jak wszyscy leśnicy, że edukacja leśna to coś pozytywnego, co uwrażliwia ludzi na gospodarkę leśną i problemy lasów w ogóle. Jest dokładnie na odwrót, albowiem to co dzieje się w lasach jest dla edukowanego poprzez leśnych profesorów dziennikarza kompletną abstrakcją. On wie, że drzewa rosną, a jak się je wycina to źle. Widzi, że jest zając i że lata motylek. To wszystko. Jakieś przyrosty, wartość techniczna drewna i inne tego rodzaju kwestie, to są dla dziennikarza-laika herezje. Ponieważ jednak las trzeba wycinać, należy poszukać głębokich, naukowych najlepiej, uzasadnień dla takiej wycinki. Dlaczego więc nie może ich dostarczyć obecna administracja LP? Oskarżana wszak o wycinanie lasu na potęgę! Bo składa się z nieodpowiednich ludzi i jest jej za wiele. Dopiero redukcja ten administracji kojarzonej z nieprawomyślną wycinką, zastąpienie jej ludźmi mądrymi, oświeconymi, rozumiejącymi czym jest nowoczesna, zgodna z nowymi badaniami, wycinka, kontrolowana i przeprowadzana za pomocą najnowocześniejszych metod, bez udziału zbyt wielu świadków, pamiętających co tam w dawnych czasach pisali w podręcznikach hodowli lasu, spowoduje, że las będzie wyglądał tak jak należy. Do usunięcia tych sparciałych złogów pętających się po lesie w brzydkich mundurach służą ekologowie. Kiedy już się redukcji dokona i zostawi samych prawomyślnych leśników, ekologowie przestaną być potrzebni i zacznie się nowy etap w gospodarce leśnej. Na razie jesteśmy na etapie prowadzącym do wytworzenia jak największej ilości „naukowych” opartych na długoletnich badaniach, uzasadnień służących stworzeniu nowego profilu gospodarki leśnej. Jaką on mógłby mieć nazwę? Ja proponuję – rabunek na chama. Nie trzeba się jednak ze mną zgadzać. Można sobie wymyślić inne nazwy i czekać spokojnie, aż media w porozumieniu z najmędrszymi profesorami zdradzą nam w końcu tę właściwą, która będzie obowiązywać. Na dziś to tyle.
Tak, jak codziennie, do momentu, kiedy nie osiągniemy zadowalającego rezultatu, będę prosił wszystkich o pomoc. Zbieramy pieniądze na wynajęcie lokalu dla Saszy i Ani, chodzi o zebranie sumy na cały rok wynajmu, albo – jeśli się nie uda – przynajmniej na pół roku. Wczoraj umieściłem na zrzutce zdjęcie obydwojga i jeszcze Władysławy, którą wiele osób pamięta, bo jej także pomagaliśmy, kiedy dwa lata temu znalazła się tutaj bez środków do życia. Oto link do zrzutki. Będę wdzięczny za każdą pomoc.
https://zrzutka.pl/fymhrt?utm_medium=mail&utm_source=postmark&utm_campaign=payment_notification
No cóż, profesorowie to niezły zwierzyniec 🙂
A co do kopania w tyłek, przypomina mi się historyjka z Aleksandrem Małachowskim, gdy próbował bronić atakowanych przez policję skinów w czasie jakiejś rozróby na placu Zamkowym. Jeden ze skinów zaszedł go cichaczem od tyłu i zasadził mu pięknego kopa z glana …
Tylko Małachowski nie był chyba profesorem ?
Ale się na takiego kreował. Mój kolega, ciężko przez życie doświadczony, a i sam nie bardzo anielski, spotkał kiedyś Małachowskiego i Halinę Miroszową na peronie dworca w Dęblinie. Było to w latach największej popularności programu Telewizja Nocą, Biedni ci ludzie musieli wzywać policję, żeby kolegę mego powstrzymała przed wyrażaniem słowem i czynem opinii na temat autentyczności tego programu i innych mediów
@”rabunek na chama” – tak, ale to się będzie nazywać „zrównoważona ekologiczna gospodarka leśna”.
Ostatnio też zauważyłem, że trollownie internetowe (z braku telewizora nie wiem, jak to wygląda w tefałszenach i innych szczujniach) rozpoczęły akcję szczucia przeciw rolnikom. Może to tylko krótkoterminowe „divide et impera”, ale może przygotowanie do czegoś poważniejszego. „Czas zmienić politykę rolną, lecz ludzi krzywdzić nam nie wolno”.
Ponieważ inni mają takie kreatywne nicki (oraz pojawia się tu inny jacek), postanowiłem się przemianować. Zainspirowała mnie myszka-agresorka, która podczas sejmowego sabatu udającego „wigilię” spożywała m.in. takie danie.
(dawny) Jacek
Nie tylko będzie ona zrównoważona, ale także oszczędna. Wywali się całą administrację na pysk, a lasami zarządzał będzie jeden mądry profesor z supernowoczesnego centrum dowodzenia. Jednym ruchem będzie puszczał do akcji roboty zajmujące się wycinką i okrzesywaniem, a inne roboty będą ładowały dłużyce na specjalne taśmociągi. Nowoczesność w domu i zagrodzie
Super
Jeszcze koniecznie musi być sztuczna inteligencja. To dopiero będzie oszczędność. Żaden profesor nie będzie potrzebny. Sztuczna inteligencja powie a maszyny zrobią swoje.
Oni tego jeszcze nie rozumieją, ale taki wniosek sam się nasuwa
A niedouczony profesor Wielomski?…
Z kolei doktór Bartoszewicz żąda stu miliardów złotych rocznie na rozwój sztucznej inteligencji:
„Europa BLOKUJE CPK. Polacy ZABLOKUJĄ świat SZTUCZNĄ INTELIGENCJĄ? | DR ARTUR BARTOSZEWICZ”
@”będzie puszczał do akcji roboty zajmujące się wycinką i okrzesywaniem, a inne roboty będą ładowały dłużyce” – copyright Janusz Zajdel „Limes inferior”. Tylko jak profesorowi odbije palma, to może użyć tych robotów do wycięcia w lasach nieprawomyślnych haseł widocznych z kosmosu…
@”żąda stu miliardów złotych rocznie na rozwój sztucznej inteligencji” – być może ta cała ej-aj kiedyś przychyli nam nieba, będzie wymyślać nowe leki itp itd. Być może… Za to granty i stypendia profesorowie mogą wyciągać już teraz i na pewno. Może uwierzę w ej-aj jak kasy samoobsługowe zaczną działać poprawnie. Ale podejrzewam, że wyjdzie z tego kolejna bańka spekulacyjna na miarę dotcomów z lat 90-tych. Jak ktoś lubi hazard to można teraz kupować akcje firm IT. Przy odrobinie szczęścia w parę lat kursy skoczą kilkukrotnie. Może i 10-krotnie…
Ten Bartoszewicz, to kolejny wynalazek prezesa, Ja go raz zobaczyłem i mi wystarczyło
To oczywiste, ale kogo wtedy pociągną do odpowiedzialności, skoro profesor będzie miał wszystkie potrzebne uwierzytelnienia
Może się skuszę
@” kogo wtedy pociągną do odpowiedzialności, skoro profesor będzie miał wszystkie potrzebne uwierzytelnienia” – już nie pamiętam, dawno to czytałem, ale tam chyba nie było pociągania za konsekwencje, tylko jakieś tuszowanie sprawy… Muszę sobie odświeżyć „Limes” a i „Paradyzję” przy okazji…
Dzień dobry. Cóż, dla mnie profesor to przede wszystkim urzędnik. Pamiętam czasy kiedy nominacje profesorskie wręczał niejaki Jabłoński, przewodniczący rady państwa, taki komunistyczny p.o. prezydenta. Jakie państwo tacy urzędnicy. Ci brytyjscy mają poważniejsze zadania to i lepiej się ich pilnuje. Kostiumy to folklor, choć ci ważniejsi to ciągle tweed i jedwabne muszki. Tekstylia są ważne…
Niestety dzisiejszym wpisem potwierdził pan, że jest dyletantem, ignorantem i zadufkiem jednocześnie. Są różni profesorowie, a absolwent technikum leśnego czy czegoś tam nigdy tego nie ogarnie, dlatego jedyne, na co jest się w stanie zdobyć, to agresywna pogarda. Czytam od dłuższego czasu pana wpisy, które przeważnie efektownie się zaczynają, ale przeważnie narracja się panu rozsypuje najdalej w 2/3 i do końca już zostaje tylko jakiś bełkot. Nienawiść do inteligencji, wykształcenia i nauki, jaka przebija z pana elukubracji, świadczy niestety tylko o pana prymitywizmie umysłowym i niezdolności wzniesienia się na pewien poziom intelektualny. życzę dalszych sukcesów w swojej bańce-sekcie.
Bardzo dziękuję
Mój wnuczek mówi:
– Dziadek ja ciebie nie lubię najbardziej!
– Dlaczego się pytam?
– Bo ty zawsze masz rację 😉
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.