Ludzie o umysłach wyrafinowanych mieli w ostatnich 30 latach kilka okazji, by przeżyć prawdziwą intelektualną przygodę. Jedną z takich okazji były spektakle teatru Gardzienice. Ja dokładnie pamiętam kiedy zaczęto lansować ten projekt i moment ten nie był przypadkowy. To była połowa lat osiemdziesiątych. Nie było takiego dziennika telewizyjnego, w którym nie pokazano by fragmentu przedstawienia, gdzie jakaś pani wykrzykuje tekst, całkiem niezrozumiały, a do tego przywiązana jest za ręce i nogi do wielkiego, obracającego się, drewnianego koła. Trochę mnie to dziwiło i nie zastanawiałem się nad tym wówczas. No, ale było jak było – wszędzie siermięga i brak butów w sklepach, a w telewizji Edyta Geppert na czarno,czyli ta, co kochała życie, Jacek Różański na czarno i życie to nie teatr, a w Wiadomościach ta baba w łachmanach na kole. Nie wiem co ona tam recytowała, bo zawsze zagłuszał to bardzo poważny komentarz z offu. Głos ten tłumaczył nam, z jakim to wielkim wydarzeniem mamy do czynienia i jakim wspaniałym teatrem jest Ośrodek Praktyk Teatralnych Gardzienice. Ośrodek powstał rzecz jasna wcześniej, bo w roku 1977 i był dotowany przez państwo. Nie mogło być inaczej. W mediach jednak zaczęto go lansować parę lat później.
Tak w ogóle to o Gardzienicach słyszałem bardzo często, albowiem jeden mój kolega ze szkoły średniej pochodził z Woli Gardzienickiej. Nie wiedział on jednak wiele o tym całym Ośrodku Praktyk. Trochę poważniej zainteresowałem się tym na studiach, albowiem okazało się, że moi koledzy z polonistyki, jeździli tam na jakieś warsztaty. Z tego co potem opowiadali był to czysty obłęd, a kierownik tego interesu kazał im biegać po nocy przez las, co jak wiemy jest bardzo niebezpieczne, bo można sobie wykłóć oko gałęzią. No, ale jego to nie martwiło. Uniwersytet płacił za to, by studenci, przyszli nauczyciele jeździli tam i uczestniczyli w tych niby zajęciach. Nie wiem ile roczników się przez ten projekt przewinęło, ale zakładam, że sporo. Dziś dowiadujemy się, że pan Staniewski, który kierował tym interesem dopuszczał się mobbingu, molestowania i rękoczynów wobec aktorek, szczególnie młodych. Sprawę nagłośniła jakaś pani z Ukrainy, która miała tam kontrakt i została potraktowana przez pana dyrektora, tak przynajmniej twierdzi, jak nie przymierzając, nieświeża tirówka.
Przy okazji niejako dowiedzieć się możemy, że przez cała lata 90-te Ośrodek Praktyk Teatralnych był nieprzyzwoicie wprost futrowany przez różne instytucje i fundacje. Była to bowiem wizytówka niezwykłości, cudowności jakiejś, jednej z wielu, które się tu, u nas, w Polsce odbywają. Pan Staniewski zaś był uczniem samego Grotowskiego, artysty słynnego na cały świat. No i stanowił też pewnie wygodną osłonę dla różnych, stale dokonywanych w tak zwanej kulturze przekrętów i złodziejstwa. Po latach komuś się to nie spodobało i ten ktoś postanowił przejąć interes pana Staniewskiego, albowiem on sam przestał być już potrzebny. Nikogo nie interesują polonistyczne ekscytacje, Maria Janion nie żyje, studenci nie rozumieją w ogóle o co chodzi z tymi Gardzienicami i dlaczego ten siwy dziad każe im biegać w nocy po lesie. Pewien format odchodzi nieodwołalnie w przeszłość. No, ale zostaje kanał dystrybucji pieniędzy, którym ktoś musi zarządzać. Na pewno nie pan Staniewski. Najlepsze w tej historii jest to, że wszyscy koledzy pana reżysera, szczególnie ci z polonistyki, składają dziś samokrytykę. Mówią, że się wstydzą, bo widzieli co tam się przez lata działo i nie reagowali. Piszą i mówią o skandalicznych zachowaniach, o upokorzeniach, mobbingu i swojej za to wszystko odpowiedzialności. Widzimy więc, że idzie na ostro i nie tylko spore pieniądze wchodzą w grę, ale idzie także o stołki i ich zachowanie. Gdyby nie to, nikt by się tak nie upokarzał. Sprawa zostałaby skwitowana wzruszeniem ramion.
Pokusa by bronić pana Staniewskiego przed atakiem wściekłych i rozjuszonych bab, które – taka hipoteza – chcą przejąć jego interesy i zarządzać nimi po swojemu jest duża, ale nie możemy jej ulegać. Myślę bowiem, że jeśli jest na tym świecie coś gorszego niż niemiecki dyrektor cyrku i niemiecki treser małp, to jest nim właśnie polski reżyser sztuk i filmów awangardowych. To są istoty, których porównać nie da się z niczym i z nikim. To zaś co mają w głowach zadziwiłoby Hannibala Lectera. W ogóle należy trzymać się z daleka od ludzi używających przy swoim nazwisku wyrazu reżyser, a jeśli mamy do czynienia z reżyserem niezależnym bądź awangardowym, powinniśmy przede wszystkim pilnować portfela i mieć za pazuchą długi ostry nóż. Bez tego się nie obejdzie.
Ja może zacytuję fragmenty tych horrendalnych historii, bo one rzucają pewne światło na osobę reżysera Staniewskiego.
Z kolei z relacji reżyserki Agnieszki Błońskiej wynika, że wielu studentów, a zwłaszcza studentek, było wykorzystywanych do różnych działań w sposób, jaki nie powinien mieć miejsca w instytucji publicznej: sprzątanie, prasowanie ubrań dyrektora o pierwszej nad ranem w jego mieszkaniu, prośby o masaże pleców. — Jednak najgorsza była jawna przemoc słowna i psychiczna, która była jego metodą pracy. (…) To były teksty w rodzaju: „Nie machaj tym cycem, idiotko”, „Zgól nogi”, „Umyj się”, które miały na celu trafienie w czuły punkt poniewieranej akurat osoby — czytamy w „Wyborczej”.
W tekście pojawia się także m.in. wspomnienie anonimowej pracownicy. Kobieta opowiedziała historię, kiedy w Wigilię Staniewski kazał pracownicom założyć białe fartuszki i czarne sukienki i obsługiwać z tacami swoich gości. Podobną sytuację widział też krytyk teatralny Paweł Soszyński. — Aktorki pełniły tego wieczora rolę, nazwę to eufemistycznie, hostess. Ubrane w zgrzebne suknie nalewały Staniewskiemu i Krzysztofowi Krauzemu, usadowionym na tronach, wino — wspomina wizytę małżeństwa Krauzów w ośrodku Soszyński. Dodaje, że Krauze był „skonsternowany i przerażony”, a „jego żona nie wytrzymała i wyszła”.
Mamy więc wspomnienia anonimowej pracownicy, które mogą okazać się fikcją przed sądem, ale mamy też żonę Krauzego, dziś już świętej pamięci (choć pogrzeb miał świecki), która zapewne coś zechce poświadczyć. Ja chciałbym tylko zwrócić uwagę na jedno – reżyserzy są generalnie bardzo bezczelni i bardzo chamscy, jak z jakimś mam rozmawiać, zaczynam od tego, że demonstracyjnie udaję, że nie słucham o czym on gada. Tylko to daje jakie takie gwarancje, że on przestanie w ogóle tokować. No, a jeśli ktoś taki jak Krauze nie może po prostu przywołać do porządku kogoś takiego jak Staniewski, to znaczy, że krysza nad Staniewskim jest duża i mocna. No, ale właśnie ktoś postanowił ją zdjąć. Być może są to władze samorządowe, które mają już dość dokładania pieniędzy do Ośrodka Praktyk Teatralnych, który nie interesuje nikogo. Być może Gardzienice staną się teraz centrum dystrybucji idei innych niż dotychczas i zaproszą do siebie na stałe, na przykład Olgę Tokarczuk. Kto to może wiedzieć? Klucz do całej sprawy jest moim zdaniem w sypialni pani Mariany Sadovskiej, ukraińskiej aktorki, która zdecydowała się nagłośnić przeniewierstwa Staniewskiego. To znaczy, trzeba by sprawdzić kto jest mężem bądź partnerem tej pani i jakie funkcje piastuje. No i gdzie.
Wszystko wskazuje na to, że Staniewski jest skończony, tak jak wielu ideowych rewolucjonistów przed nim. Był zbyt pewny siebie i to go zgubiło. Ci zaś, którzy postanowili zagarnąć jego dorobek, choć słowo „dorobek” jest w tych kontekstach tylko żałosnym eufemizmem, nie mają żadnej litości. Rewolucja pożera własne dzieci. I będzie pożerać dalej. Poczekajcie, albowiem sprawa będzie miała kilka dalszych ciągów. Przy trzecim, albo czwartym obrocie tego wielkiego, drewnianego koła z przywiązaną doń babą w łachmanach, okaże się dopiero, kto szczuł i co było grane (jak mówią słowa piosenki). Na razie wygląda na to, że na Gardzienice mają ochotę osoby niebinarne i feministki, ale to z pewnością nie jest koniec czystek i przetasowań w obozie rewolucji.
Bieganie po nocy przez las, jest bardzo niebezpieczne, bo można sobie wykłóć oko gałęzią.
Dlatego trzeba słuchać się ministra Szumowskiego i biegać po lesie w przyłbicy ☺
Dzień dobry. Wszystko jak zawsze. Organizuje się soft porno teatrzyk żeby ukryć cash-flow. Że też nie ma na to sposobu…
Gałęzie są grube, może nie pomóc
Trzeba by jakąś grupę interwencyjną zbudować, medialno-operacyjną. Bez tego ani rusz
Pewnie osoby niejednoznaczne (zwane również niebinarnymi) wygrają. Na kole będzie się kręcił mocno owłosiony chłop z różańcem na szyi. Koło będzie podłączone do agregatu, który wytwarza zieloną energię. Agregat zasilać będzie oświetlenie w tefał-enie. Bilety będą za darmo, ale w kształcie serduszka. Aktualny prezenter opowie nam wszystko, a w pasku będzie lecieć numer konta fundacji „Głębokie Gardzienice”.
Ja bym próbował wykorzystać Anti Money Laundring. To jest machina i nośny temat. Nasze małe złodziejaszki mogą okazać się za chude w uszach…
Może Twardoch szykuje się na teatr eksperymentalny?
Nie wiem co to jest
Twardoch jest na innym odcinku
To możliwe
Albo Stasiuk z ambasadą niemiecką? Stasiuk zawiesił na chwile pisanie felietonów w Tygodniku Powszechnym, bo ma ważne sprawy, będzie teatr o wyrywaczach złotych żydowskich zębów.
Program walki z praniem pieniędzy. Działa jak inne; on ukradł, jemu ukradli – był zamieszany w kradzież roweru…
kto szczuł i co było grane na rzecz Staniewskiego,. a może on jest w kolejnym pokoleniu rodziny Staniewskich artystą teatralnym a oni … byli cyrkowi jak w piosence
„… bo na Ordynackiej u Staniewskich braci był cyrk , ze szkoda gadać…”
to koniecznie w I akcie takiej sztuki, powinny być wspomnienia Albina Siwaka, kiedy jego ojciec zarządzał po wojnie wsią Lutry na Mazurach i jak tam przyjechał Niemiec i woreczka z zębami złotymi szukał . Podczas wojny Niemiec to zachomikował a po wojnie przyjechał po zachomikowane. Normalne nie .
kurcze blade oczerniać społeczeństwo, które w czasie wojny nie wiedziało czy jutra dożyje, tak się sprzedawać za auto , jak to nazwać ?
To chyba jakiś większy projekt, bo pani z Ukrainy to wielka patriotka: http://www.serwer1540634.home.pl/rodm_lublin/2014/095.php
http://www.kana.art.pl/repertuar/wpis/okno-zblizenia-2018,354
A propos dzieci.
Doktor Janusz Korczak to była złowieszcza postać w naszej historii. Doktor Korczak wyrządził dzieciom dużo szkody twierdząc, że dziecko to mały dorosły.
To bzdura, żeby nie powiedzieć głupota, myślozbrodnia.
Dla dziecka nie ma czegoś takiego, jak teoria. Dziecko nie rozróżnia między filozofią i fizjologią. Na przerwie po lekcji na temat LGBT dzieci będą chciały się bawić w gejów i lesbijki mniej lub bardziej dosłownie. Dziecko wszystko bierze dosłownie i do siebie. Dorosły może rozprawiać godzinami o LGBT i w ogóle nie być tym tematem zaabsorbowanym. Dziecko nie ma aparatu krytycznego poza odczuciem boli, nie boli i akceptacją przez rodziców. Nie ma też mowy o różnicy wpływu przez środowisko, wychowaniu i tzw. cechami wrodzonych. Nie ma cech wrodzonych. Wychowanie, idee, środowisko kształtują dziecko, człowieka od podstaw. Janusz Korczak był idiotą i nie powinien mieć tytułu doktorskiego.
Oddawanie dziecka do żłobka lub do przedszkola, doktorom lub organizacjom pozarządowym jest grzechem ciężkim, wynikającym z zaniechania opieki przez rodziców i nie przestrzeganiem wskazania: czego mnieście nie uczynili…
Potem takie zaniedbane dziecko, jak już dojrzeje, wpada w łapy jakiegoś reżysera. Kółko się kręci…
Dajcie mi swoje dzieci na wychowanie, a nie będzie mnie interesowało kim są jako dorośli.
M. A. Rothschild
Czy coś w tym stylu rzekł.
Ale to nie jest tekst o dzieciach. Ma pan obsesję
Nobel z literatury w gronie swojaków.
Miałem bliskie spotkanie trzeciego stopnia z tzw. „Łodzią Kaliską”, to było jeszcze „lepsze”. Było lato 1983 r., złagodzony stan wojenny a oni jeździli autobusem Biura Wystaw Artystycznych w Gorzowie i zanosili pod strzechy swój program tzw. Sztuki Żenującej.
Później oglądałem jak mówił Andrzej Osęka jak to z komuną walczyli. Myślę, że wszyscy uczestnicy tych iwentów są do tej pory przekonani, że właśnie tak walczyli i walczą z komuną.
Zaproszenie na praktyki teatralne z pierwiastkiem kobiecości
Znowu nieoczekiwany Nobel dla 7ydów.
Ciekawe, czy taki zespół, jak Gardzienice w ogóle potrzebuje tekstu dramatu, żeby zagrać?
Z dwojga złego chyba wolałbym „Pod sklepem jubilera”. Przynajmniej możnaby się było pośmiać.
Najlepsze w tym wszystkim jest z pewnością to:
Obecnie mieszka w Kolonii, gdzie kontynuuje swoją artystyczną podróż, podążając równocześnie w wielu kierunkach.
Nie mogę się doczekać aż się przytulimy calutki w Ciebie wejde troszkę się poruszamy i wszyściutko Ci oddam co mam w sobie i…
Można także potknąć się o korzeń i wybić przednie zęby.
Można być wybitnym reżyserem, aktorem, pisarzem, dziennikarzem, ale jeśli przy tym przekracza się nieprzekraczalne granice, jest się człowiekiem marginesu, destruktorem, najemnikiem cienia….
Przypomina mi się casus „wybitnego reżysera” spełniającego swoje zachcianki przy pomocy chłopców z dworca, tego, który po ujawnieniu nazwiska zapowiedział podjęcie „kroków prawnych”, o których, przypuszczam, raczej nigdy nie usłyszymy.
Cóż, środowisko komediantów do przewietrzenia!
A dla kogo????
Jest (była?) knajpka na Piotrkowskiej z ich dokonaniami. Duuuuużo golizny, jakieś zbiorowe zdjęcia, mało sztuki, dużo taniego szoku dla maluczkich. Nie wiedziałem, że za tym kryły się tak długie tradycje i, że tak powiem, korzenie…
„Nie ma cech wrodzonych”?! A skąd to takie autorytatywne, i jakże liberalne, rewelacje?
Co do Korczaka, może jednak w sumie być jak mówisz, choć napisana sto lat przed czasem historia prezydentury Trumpa („Król Maciuś I” i to drugie o wyspie) świadczy, że gość jednak miał intelektualny potencjał, choć był wściekle postępowy.
Z tym „brakiem natury” jednak mnie mocno rozbawiłeś. Nie podejrzewam, że to wprost z Propedeutyki na studiach, tylko w takim razie skąd? Chętnie bym tę kwestę głębiej przeorał, bo to podstawa. W mojej skromnej opinii jedyna w sumie rzecz, która nas może jeszcze dzielić od totalitarnej globalnej lewizny, to głębokie przekonanie, że człek jednak MA naturę i podlega zasadom biologii, jak każdy organizm. „Tabula rasa” (obok paru innych zasad) to sam fundament lewicowości – tej liberalnej i metafizycznej-na-odwyrtke-fizycznej. Wszystko, co jeszcze ew. mamy, to biologia, szczególnie teraz – po V2 i Franciszku (nie chcę urazić niczyich uczuć religijnych, ale liczenie na odrodzenie KK jest jak wiara w skrzydlate nosorożce).
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.