W zasadzie powinienem się już do tego przyzwyczaić ale nie mogę. Zwyczajowo nie słucham dobrych rad, ale czasem myślę sobie – a jak jednak oni mają rację? I tak reklamując LUL – Latający Uniwersytet Leszczynowy – miałem szczery zamiar pisać o nim kilka słów codziennie, żeby ludzie wiedzieli, że impreza żyje i ma się dobrze. Ktoś jednak napisał, że trzeba zrobić zakładkę, bo wtedy będzie łatwiej. No i parasol z Przemkiem zrobili zakładki. Od razu ustały wpłaty. Że też ja się zawsze daję na to nabierać. Powinienem już dawno przyzwyczaić do tego, że jeśli coś ma być zrobione, trzeba to zrobić samemu. Nie liczyć na nic i na nikogo, ale samemu wszystkiego dopilnować. To, że gdzieś jest jakiś szyld czy zakładka, czy coś nie ma znaczenia. Ludzie w Warszawie potrafią stać pod teatrem wielkim i pytać przechodniów gdzie on jest. Tak więc na wstępie chcę przypomnieć wszystkim, że 8 grudnia w Wielkopolsce odbędzie się pierwsza konferencja LUL – Latającego Uniwersytetu Leszczynowego. Szczegóły można znaleźć w zakładce na górze strony SN i na PGR po prawej. Wpłaty w wysokości 250 zł od osoby zbieramy do 5 listopada, albo do wypełnienia sali, a miejsc mamy 200 raptem.
Ja wiem oczywiście, że czytelnicy chcieliby, żeby na moim blogu pojawiało się więcej tekstów takich jak ten wczorajszy, ja też bym tego chciał. Tak się jednak składa, że sprawy administracyjne oraz sprawy domowe, związane z początkiem roku szkolnego, pochłaniają mnie całkowicie. Szczerze mówiąc liczyłem, że SN zacznie żyć własnym życiem i powstaną tu nowe kreacje i każdy z autorów będzie dbał o to, by przyciągnąć jak najwięcej czytelników. Mam jednak wrażenie, po wczorajszym przeglądzie wpisów, że rzecz wygląda tak, jakby się interes miał zaraz zwijać. Mam wrażenie, że wszyscy liczą na to, że ja tu wejdę i po kolei, chodząc od bloga do bloga, będę zwiększał klikalność, popularność i ruch. Proszę Państwa, ja nie mam takiej mocy, a przestrzeń, którą otworzyłem i firmuję służy temu, by rozkwitała tu swoboda wypowiedzi, jakość i dynamika. Ponieważ pisząc te swoje zawoalowane uwagi nie osiągam zadowalającego rezultatu, chciałbym wprost poprosić Toyaha, żeby nie wdawał się w awantury na obcych blogach. Wygląda to okropnie, nie zwiększa ani jego popularności, ani popularności portalu, przeciwnie, odstrasza ludzi od tego miejsca. Kiedy piszę coś takiego, nie oczekuję polemik w rodzaju – to nie ja, to tamten, nie oczekuje reakcji w rodzaju – a co ty szczylu możesz wiedzieć, jestem od ciebie starszy i mam więcej doświadczenia, ale oczekuję zrozumienia sytuacji. Nie swojej, bo tę rozumiem doskonale. Tak, jak to już pisałem, mogę w każdej chwili zamknąć SN i zająć się promocją swojej osoby i swojej twórczości na pozostałych portalach, a także za pomocą katalogu i gazety, którą robią Jarek i Julek. I sprzedaż nawet nie drgnie, przeciwnie, pewnie się nawet zwiększy, bo dramatyczne decyzje zawsze zwiększają sprzedaż. Pod warunkiem, że człowiek podejmujący te decyzje zarządza sprzedażą. Popularność jest złudzeniem. Wszyscy muszą to przyjąć do wiadomości. Póki co wiem o tym tylko ja, bo zarządzam sprzedażą, a do tego regularnie co miesiąc wpada tu jakiś trol i pisze różne impertynencje, z troski o to, żeby mi się czasem w głowie od nadmiaru szczęścia nie poprzewracało. Podobnie jak popularność, złudzeniem jest także terapeutyczny charakter tej strony. Nikt tu nikogo z niczego nie wyleczy i niczym nie ukoi. Możecie o tym zapomnieć. Nikt też, a piszę to wprost do mojego kolegi Toyaha, nie podniesie poruszanych tu kwestii do rangi organizacyjnego dogmatu. To znaczy, nikt z PiS, ani z otoczenia Jarosława Kaczyńskiego, ani z otoczenia prezydenta Dudy, nie przejmie się tym co my tu piszemy. A ponieważ musimy się traktować serio, bo ludzie, którzy tu przychodzą tego chcą, nie możemy prowadzić polemik na poziomie – kto nie z PiS-em ten wróg. Możemy nie prowadzić tych polemik w ogóle, ale zająć się wyłącznie podnoszeniem jakości własnych tekstów i to też jest jakieś wyjście. Formuła prowadzenia bloga, jaką znamy z salonu24 wyczerpała się już jakiś czas temu. Zajrzałem tam wczoraj. To jest nędza. Nie można na to patrzeć. W zasadzie powinniśmy się zająć odbudową komunikacji w internecie i tak sformułować misję. Zamiast tego mamy nawalankę i złudzenie, że to zdynamizuje portal. I niech mi nikt nie mówi – a bo ja inaczej nie potrafię. A ja to potrafię? W ciągu tych dziewięciu lat prowadzenia bloga zmieniałem style, tematy i profile bardzo wiele razy…Po to, by uniknąć pułapek i znudzenia. I na myśl mi nie przyszło, żeby przestać choć raz, nawet wtedy kiedy nie zaglądał na mój blog pies z kulawą nogą. Odpowiedź – a bo ja inaczej nie potrafię nie jest w najlepszym razie wyczerpująca.
Piszę to wszystko do toyaha, bo wiem, że on zajmuje się pisaniem zawodowo. Jeśli jednak ktoś taki, mając świadomość celów i ograniczeń, upiera się przy kilku głupstwach to jestem szczerze zdziwiony. Piszę więc wprost – polemiki z Ewarystem miały sens w roku 2011. Teraz tego sensu nie mają. Ewaryst też chce zwrócić na siebie uwagę i czyni to w najprostszy dostępny sposób. To jest przeciwskuteczne. No, ale ja nie mogę się zajmować wychowywaniem emerytów i udzielaniem im dobrych rad. Nie pozwolę jednak by ci emeryci okładali się po głowach teczkami, w które żony zapakowały im kanapki z żółtym serem i pomidory. Po co? Żeby mogli jeszcze przez jakiś czas poudawać, że chodzą do pracy. Wobec wyrastających wokół nas problemów dnia codziennego nie możemy się skupiać na infantylnych polemikach, nie przynoszących niczego poza serią wzajemnych złośliwości.
Teraz kilka poważniejszych refleksji dotyczących warsztatu, refleksji, które przyszły mi do głowy wczoraj, kiedy jeździłem po mieście samochodem załatwiając sprawy moich dzieci, które po raz kolejny już poszły do szkoły. W radio puszczają teraz prozę Stefana Ż, a także fragmenty Kinderszenen J.M. Rymkiewicza. To jest niewyobrażalnie wprost pretensjonalne. Jedno i drugie. A uchodzi przy tym za szczyt ekspresji i geniuszu. Trywialne refleksje nad umiłowaniem porządku przez naród niemiecki, co pociągało za sobą masowe mordy kalek, to zdaje się szczyt wzniosłej myśli, na który wdrapał się Rymkiewicz. O Żeromskim szkoda nawet gadać. Jedno mnie uderzyło. „Przedwiośnie” to książka z 1924 roku, Żeromski nigdy nie był w Rosji, nie widział ani Baku, ani Moskwy, nie widział nic w zasadzie, a porwał się na wielką epikę. Nie brał udziału w walkach w czasie I wojny, ani w czasie wojny bolszewickiej. Po co on to pisał i jakimi pobudkami, poza finansami rzecz jasna, się przy tym pisaniu kierował? Dla odmiany Witkacy, który miał w Rosji liczne i bardzo dramatyczne przejścia, o ile wiem, nie zająknął się w swoich pismach ani słowem na ich temat. Czy Wam się to nie wydaje dziwne? Toż powinno być całkiem na odwrót. To Żeromski powinien gadać o czystej formie, albowiem jego życie było tym właśnie – czystą formą, wypełnioną jeszcze czystszym niczym. Witkacy zaś powinien pisać opasłe epickie tomy z rozmachem właściwym Sienkiewiczowi. To jest moim zdaniem niezwykłe. I ma bezpośredni związek z naszą tutaj sytuacją. Dopóki autorzy nie zejdą na ten poziom autorefleksji, nie przyciągniemy tu czytelników w zadowalającej ilości. Mi zaś nie pozostanie nic innego, jak cięcie kosztów. Dobrze by było więc, żeby każdy, nie tylko toyah to zrozumiał. I pojął, że jego tu obecność, tylko w pewnym stopniu służy zabawie i rozrywce. Ona jest słyszalna i istotna także w innych rejestrach. Słyszalna i istotna przede wszystkim dla każdego z osobna autora, bo nie chodzi tu doprawdy o mnie.
Teraz słów kilka o LUL i nowej formie spotkań autorskich, czyli wieczorów, które odbywać się będą w jakimś szczególnym miejscu i będą płatne. Liczę się z tym, że zaproponowana przeze mnie forma nie spotka się z entuzjazmem. Ponieważ jednak, jak zwykle, to ja ponoszę ryzyko, a od zebranych pieniędzy będę musiał odprowadzić podatek, bez względu na to czy zbierze się ich dostateczna ilość, by zorganizować konferencję czy nie, już dziś zapowiadam, że zamierzam skończyć z jednoosobowym ponoszeniem odpowiedzialności. Jeśli LUL nie wypali i nie będzie chętnych na spotkanie z autorami takimi jak Szymon, nie ma sensu prowadzenie blogowiska. Bo nie generuje ono zainteresowania czytelników, autorzy zaś i komentatorzy są przekonani, że gawędy o przemijaniu, to jest właśnie to, czego publiczność oczekuje. Jeśli LUL się nie uda, SN zostanie zamknięta, a ja zajmę się podnoszeniem wyników sprzedaży sieciowej na swoim blogu, albowiem potrafię to robić skutecznie, tanio i na własną tylko odpowiedzialność. Czego dowiodłem w ciągu ostatnich 9 lat. I nie będę się już musiał niczym przejmować, a moim ulubionym zajęciem stanie się obserwacja rosnących słupków. To jest ostatni tekst z gatunku pedagogicznych, jakie tu umieszczam, więcej ich nie będzie.
Zapraszam na portal www.prawygornyrog.pl
żeromski miał takie kompetencje, jak teraz jacuś bartosiak. jaczejka, która go winduje, znów się błaźni:
https://twitter.com/ObywatelDC/status/1039764501388779520
Ma Pan rację, panie Gabrielu z tymi Żeromskimi i Krajewskimi. A są gorsi/gorsze – z czystego masochizmu i polecenia znajomej usiłowałem przeczytać więcej niż 50 stron grubego pseudokryminału Bondy. Nie dało się, to chyba najgorsze co czytałem od czasu studiów, nie wiem jak to może być propagandowo skuteczne. Można lepiej – taki kryminalista (pisarz kryminałów) Miłoszewski pisze sprawnie i nie ukrywa swoich celów. Jak Smarzowski, tez sprawny reżyser – ich cele nie są ukryte. Może już nadeszły w Polsce czasy, że nie trzeba się kryć z propagandą, jest na wierzchu, jak tuż przed wybuchem jakiejś wojny, czy rewolucji.
Czytam o czasach sanacji i to wszystko wygląda jak powtórka z rozrywki. Nawet Żeromski się powtarza. Moja uwaga na marginesie spraw ważniejszych – zawsze mnie dziwiło, że bohater nazywający się Cezary Baryka nie zadaje sobie sprawy, że jest Polakiem na tym dalekim Kaukazie, musi mu to ojciec-dziad. przypomnieć. Rozumiem, gdyby się on nazywał Цезарь Barykow chociaż…
Ta powieść jest strasznie papierowa, jedynie środek dworkowo-nawłociowy się jako tako kupy trzyma, bo Żeromski akurat te XIX klimaty znał. Ale opisy wschodu, opisy bitwy, opisy polityki przed zamachem majowym – papier, kalka, bibuła i tektura.
>wszyscy liczą na to, że ja tu wejdę i po kolei, chodząc od bloga do bloga, będę zwiększał klikalność, popularność i ruch…
Dopieszczanie
Wierze, ze do zamkniecia SN nie dojdzie…
… a tym samym blogowiska !!! To jest cos przepieknego co sie ostatnio w Polsce pojawilo… wiem, ze do zaprzepaszczenia tego nie dojdzie. Wiem tez… i odczuwam to codziennie, ze jest ciezko… i ze bedzie jeszcze ciezej. To nie jest zadna zadufana pewnosc z mojej strony – jakbym wszystkie rozumy pozjadala – tylko logiczna konsekwencja z bycia w BAGNIE… naszym POLSKIM BAGNIE… w Kosciele… w rodzinie… w panstwie… praktycznie wszedzie !!!
Coz trzeba zacisnac zeby… plakac w poduszke… modlic sie… trzeba swoje robic i pchac ten nasz „wozek”, kazdy swoj, pchac i jeszcze raz pchac dokad sie da, dokad sil nie zbraknie… bo bedzie naprawde ciezko i BIDA idzie wielka !!!
Poznaje to po tym, jak we Francji od poniedzialku wrocilo „bicie piany” tj. afery rozporkowej z Benalla… juz w telewizorze dziala „komisja sledcza”… juz sa uwiklani i Hollande i „beau” Montebourg z lewizny francuskiej… czerwony wsciekly pies Daniel Coen-Bendit odmowil Macron’owi przyjecia teki „nowego” ministra srodowiska… znak to, ze we Francji sie dzieje – jak nigdy dotad… ze francuskie masonskie psy zra sie o przyszle koryto… czyli podzial wplywUF w tej bankrutujacej i walacej sie Europie !!!
Gora stoi, Panie Gabrielu !!!
plebs siedzi na forach i komentarzach, arystokracja bloguje
Plebsowi się wydaje, że jest arystokracją.
Masz pan klasę a będziesz miał i kasę, że ho ho ho.
Zamieniłbym Toyaha na Gabisia i stała by się prawica przez duże P.
Jak zwykle życzę powodzenia
Proszę by komentatorzy się nie obrażali ale jest tak że pod ambitnym tekstem czytelnik się spodziewa ambitnych komentarzy a tu …. no cóż. Mając komentujących tutaj za ludzi mądrych pytałem o różne rzeczy jednak odpowiedzi były takie jak na frondzie w tylu Panie to żyd i mason. Wygląda to jak gdyby ktoś na tym portalu chciał zaspokajać swoje potrzeby emocjonalne.
Może powinno być tak że ci co chcą się angażować niech zamiast pisać tego typu komentarze zrobią to co o co Coryllus prosi. Tylko wtedy będzie trzeba wyjść ze swojej strefy komfortu a to jest trudniejsze.
Zobacz co się dzieje na SN pod tym samym tekstem, to dopiero upadek. Mam sporo refleksji odnośnie tego wszystkiego, autorów, komentatorów, księgarni, trolli i nawet wyglądu SN, ale kiedy indziej napiszę parę uwag. („Zbawianie świata najlepiej zacząć od siebie”)
A co niby takiego sie dzieje…
… ze spytam ??? Tworzy sie w bolach cos nowego… pieknego… dobrego… i takie rozne przepierzenia musza byc… bo albo cos robimy albo udajemy, ze robimy… albo w prawo albo w lewo idziemy !!!
I po co Panu pisac uwagi… „odnosnie tego wszystkiego, autorow, komentatorow, ksiegarni, troli i nawet wygladu SN”… lepiej niech Pan zrobi lepiej… na co komu te Pana refleksje ???
„Nie podoba się Pani nowy mercedes? Niech Pani zrobi lepiej.” A co wnoszą tu Pani komentarze?
Słabo idzie sprzedaż Toyahu? Niech się bardziej postara o ciekawe zaprezentowanie swoich pozycji w księgarni, przy jednej nie ma nawet słowa komentarza, cytatu, streszczenia.
A co się dzieje? Gabriel Maciejewski kłóci się z Krzysztofem Osiejukiem. Pan Osiejuk zachowuje się, jakby był przygłuchy, lub powoli stradał zmysły, pan Maciejewski o dziwo zachowuje dużo cierpliwości, no niesłychane rzeczy.
Mnie sie wszystko tu podobalo i podoba nadal !!!
Robie co moge w swojej dziedzinie… i tez to idzie jak krew z nosa, raz lepiej raz gorzej, ale idzie…
… czasami trzeba sie i poklocic… ja dosyc czesto kloce sie w swojej wlasnej rodzinie – i o dziwo te klotnie, swary i spory czasami bywaja konstruktywne… potrzeba czasu i anielskiej wprost cierpliwosci zeby sie wzajemnie „dotrzec”…
… mysle… mam nadzieje, ze Gospodarz i Pan Osiejuk… i Valser znajda tzw. wspolny jezyk… i jak to mowia po kazdej burzy zaswieci sloneczko.
A co wnosza moje komentarze… nie wiem co wnosza i nie zawsze musza cos wnosic, ale lubie komentowac rozne sprawy i mysle, ze znajdzie sie pare osob, ktore podzielaja moj punkt widzenia czy moje opinie… tyle.
Ja się nie wypowiadam bo nie czuję się na tyle kompetentny. Raczej staram się zadawać pytania i uczyć.
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.