Staramy się tu wszyscy traktować poważnie, a to znaczy, że nie ulegamy propagandzie, sztucznie wywoływanym niepokojom i nie reagujemy na prowokacje. Idzie nam coraz trudniej, a będzie jeszcze gorzej, ale jasne jest, że nie można odpuścić, to znaczy nie można zająć się pochłanianiem tego co dziś nazywa się publicystyką, kulturą, czy jak tam chcecie. Trzeba mieć jakieś antidotum na tę truciznę i zająć jak największy obszar, gdzie krążyć będą myśli istotne. Wczoraj zarzucono mi, że mieszam rzeczy ciekawe i ważne, to znaczy Wielką Lechię, jakże dla niektórych uwodzicielską, z bełkotem Agnieszki Holland. To jest coś niesamowitego, że ktoś w ogóle pomyślał w ten sposób i z faktu istnienia kilku władców przedchrześcijańskich zrobił sobie taką trampolinę, która ma go wyrzucić hen ku jakimś sukcesom. Nasze osobiste sukcesy nie zależą bowiem od odkryć archeologicznych czy badań archiwalnych, szczególnie, że te są problematyczne. Wielka Lechia ma jedynie wymiar terapeutyczny, a lepiej będzie rzec narkotyczny i służy obciążaniu umysłów słabszych treścią nie dającą się zweryfikować. Treścią, która w dodatku w żaden sposób nie może zmienić ani niczyjego życia, ani zweryfikować żadnego potocznego mniemania na istotne kwestie. Mieszanie więc jej z bełkotem Holland nie jest jakimś wielkim przewinieniem jak mniemam. Tym jest ono mniejsze, że na weryfikację czeka mnóstwo treści świeższych niż Wielka Lechia. Treści, które są naprawdę istotne dla zrozumienia historii i naszej obecnej sytuacji. Jak wiemy ani akademia, ani tym bardziej tak zwani pisarze, czy poważni wydawcy nie zajmą się tymi treściami. Nie ma o tym mowy. Niech zaświadczy o tym fakt, że to wydawnictwo Bellona właśnie promuje książki o Wielkiej Lechii, za nic mając i swoją tradycję i jakość proponowanych treści. Liczy się tylko efekt rynkowy. – A widzisz – powiedzą zaraz spryciarze – szkoda ci, że oni sprzedają a ty nie….bo nie umiesz….nie masz tak dobrego tematu….Mam lepsze, o czym za chwilę. Podnoszenie zaś kwestii marketingowych, w chwili kiedy mówimy o przedchrześcijańskiej wielkości państwa naszego, ostatecznie moim zdaniem demaskuje wielką Lechię. Tyle o treściach konkurujących z akademickimi.
Teraz o kulturze wysokiej. Od wczoraj huczy w sieci i poza nią o tym, jak to chorwacki reżyser kazał aktorom zbierać na płatnego mordercę, żeby Kaczyńskiego zabił. Myślę, że tego nie wytrzyma nawet Niesiołowski i on sam w końcu pójdzie protestować przeciwko tej sztuce. Nie wiem jak widzowie się tam czuli, ale nie sadzę, by towarzyszyło im coś ponad objawy syndromu sztokholmskiego. Pan reżyser, rzecz jasna oczekuje, że go z Polski wyrzucą i on wreszcie, w glorii męczennika pojedzie robić karierę w Niemczech, na dobrych jakichś warunkach. Że będzie tam witany jak geniusz, a nie jak przybłęda, co z całą pewnością miałoby miejsce, gdyby zamiast sztuki, gdzie ścina się pilarką, krzyż wystawił coś spokojniejszego. Niemcy go przyjmą, bo ich polityka propagandowa nie może być już chyba wyraźniejsza. No, może jak Schulz wygra wybory, to wyjmie jeszcze mundur dziadka z szafy i będzie w tym paradował po jakiejś rampie kolejowej, żeby nam pokazać na co się powinniśmy szykować. Jasno widzimy, że z Niemcami nie może być żadnej dyskusji, dopóki przemawiają tym językiem. A nawet jeśli nie przemawiają, tylko milczą, bo to oni są twórcami i sponsorami tego sposobu komunikacji. Dołożyli też jakieś nędzne 20 tysięcy euro na film o tym, że ktoś tam, tancerz jakiś, nie będzie umierał za Polskę. Kupując sobie tym samym nic nie warte przekonanie, że kiedy pojawią się tu znowu nie przywitają ich strzały. To jest wielka naiwność, taki sposób myślenia i wielka głupota. Z tego mianowicie względu, że rynek składający się z ludzi, w których narasta nienawiść do niemieckich i przez Niemcy promowanych treści pęcznieje z dnia na dzień. Jak pęknie, żaden chorwacki geniusz nie zrobi tu już kariery, a spieprzać będzie musiał o wiele dalej niż do Berlina. Na razie patrzmy na to z pewnym zaciekawieniem. Niektórzy są bezradni, ale większość doskonale wie jak się w takie sytuacji zachować. Na razie czekamy.
Teraz o treściach ukrytych. Tak jak to już wielokrotnie pisałem, powinniśmy, mam na myśli wydawców i publicystów, zająć się promocją treści, które z jakichś powodów zostały ukryte naprawdę. Nie wielką lechią, nie sensacjami z przeszłości w stylu nowego serialu Belle epoque, bo to jest mierzwa. Nie wiem czy wiecie, a pewnie nie wiecie, że taka sama fala morderstw na kobietach, przypisywanych Kubie Rozpruwaczowi w Londynie, przetoczyła się przez Petersburg, a także przez inne pewnie miasta. Czy ktoś zrobił o tym film? A może skojarzył jedno z drugim i spróbował wyciągnąć jakiś wniosek? A gdzie tam. Wszyscy tłuką na jedno kopyto te głodne kawałki, zmieniają się tylko brody aktorów, a cycki aktorek robią się coraz mniejsze. Z tą Cielecką to już naprawdę przesada. My tutaj, jako ludzie świadomi i dążący do prawdy nie możemy karmić się tymi treściami. Musimy szukać czegoś więcej. I dlatego właśnie zaplanowałem edycję serii specjalnej, która będzie się nazywać Biblioteka Historii Gospodarczej Polski. Pierwszy tom serii miał się ukazać już w piątek, ale drukarnia mnie zawiodła i ukaże się dopiero 2 marca, ja zaś dzień w dzień, do tego drugiego marca będę Was systematycznie zniechęcał do książki, która będzie miała wtedy premierę. Myślę, że wielu nie będzie trzeba wcale zniechęcać, bo oni widząc sam tytuł już uciekną w popłochu. Ja zaś uważam, że tytuł ten to sama poezja. Brzmi on: Handel wołami w Polsce od XVI do XVIII wieku a jego autorem jest, świętej już niestety pamięci Jan Baszanowski. Już widzę te miny – handel wołami…buahhhhhhaaaaaaaa….ale głupi……Kto by tam to wydawał, jeszcze w dużym nakładzie. No więc po czymś takim wszyscy są już zniechęceni, a ja będę to zniechęcenie pogłębiał codziennie. Jak wiecie, a może nie pamiętacie tego już, cała potęga gospodarcza I RP stała na kilku filarach. Były to – handel zbożem, solą, wyrobami stalowymi, czerwcem polskim i wołami. Zaczynamy od wołów, bo taka akurat książka została napisana dawno temu, a autor zawarł w niej wszystkie nasze najskrytsze przemyślenia dotyczące szantaży politycznych jakim Rzeczpospolita poddawała Niemcy, w związku z handlem wołowiną właśnie. Jutro napiszę coś więcej. Na razie tyle zniechęcania. Stanęliśmy u początku drogi, która poprowadzi nas od okrywania treści ukrytych przed naszymi oczami naprawdę.
A tutaj proszę – zajawka nowej edycji Bytomskich Targów Książki „Rozetta”.
https://www.youtube.com/watch?v=W-ijzjo1XjE
Przypominam także, że w sprzedaży mamy już II tom wspomnień Hipolita Korwin Milewskiego
Teraz ogłoszenia
Nasze książki, prócz Tarabuka, księgarni Przy Agorze i sklepu FOTO MAG dostępne będą w księgarni przy ul. Wiejskiej 14 w Warszawie, a także w antykwariacie Tradovium w Krakowie przy ul. Nuszkiewicza 3 lok.3/III oraz w księgarni Odkrywcy w Łodzi przy ul. Narutowicza 46. Komiksy zaś są cały czas do kupienia w sklepie przy ul przy ul. Przybyszewskiego 71 , także w Krakowie. Zostawiam Wam także link do elektronicznego indeksu naszych publikacji, który stworzył dla nas Pan Marek Natusiewicz. Prace są już ukończone i w indeksie są wszystkie nazwiska z naszych publikacji. Oto link:
http://www.natusiewicz.pl/coryllus/
Wszystkim serdecznie dziękuję za wsparcie naszego projektu komiksowego, który mam nadzieję, zostanie wydany już jesienią tego roku. Będzie to wielki album poświęcony spaleniu Rzymu w roku 1527. Do tej pory udało się nam zebrać ponad połowę środków potrzebnych na produkcję. Dziękuję wszystkim jeszcze raz za poświęcenie i wsparcie naszej sprawy.
Mam nadzieję, że do marca uda nam się zebrać całość. Oto numer konta
41 1140 2004 0000 3202 7656 6218
i adres pay pala gabrielmaciejewski@wp.pl
Tego reżysera 'Chorwata’, o ile pamiętam, jakiś czas temu już prześwietlała Różowa Pantera na Salonie. Wyszło że to żaden 'Chorwat’ czy 'Bośniak’, ale zwyczajny Niemiec, i jako taki z otwartą misją i budżetem objeżdża dzikie kraje Europy Wschodniej, gdzie piętnuje 'nacjonalizmy’.
A tak przy okazji to dzień dobry wszystkim!
O wołach to wiem tylko tyle co z wykładu, nigdzie tego tematu nie było. Pamiętam z wykładu historii gospodarczej, że woły idąc w karawanie kupieckiej pokonywały dziennie drogę 30 km.
czy czerwiec polski to ten mały czerwony robal? Na tym robili wtedy kasę???
Panie Gabrielu! No nareszcie. Do wczoraj nosiłem się napisaniem, że wchodzi Pan w rolę św. pamięci Kisiela. Już tłumaczę o co mi chodzi. Kisiel swoje felietony (a i książki też) poświęcał opisywaniu głupoty systemu w którym żył. Okraszał to tzw. zdrowym rozsądkiem, którego do pewnego momentu jego życia nie można mu odmówić. Tyle tylko, że opisywanie systemu ze szczególnym uwzględnieniem jego głupoty jest mało odkrywcze a w dużych ilociach wręcz męczące. Dlatego już się cieszę z książki o „handlu wołami” i innymi tego typu. Może uda nam się zająć rzeczami ciekawszymi niż reżyserka Holland i wielka Lechia (myślałem na początku, że chodzi o klub sportowy.
Tak, będzie o tym w rosyjskim nawigatorze
Wiem o tym wszystkim, dlatego nie można poprzestawać na promocji tylko swojej osoby i swojej twórczości
>>Drwinom z patriotyzmu towarzyszy scena wycia, w trakcie której aktorzy ubrani w sutanny wykrzykują z jękiem, powtarzając słowo „Poooolska”, jednocześnie wykonując ruchy imitujące kopulację.<<
Zły właśnie porzuca zużyte narzędzia i swoim zwyczajem ostatecznie upokarza je na odchodne, a te potrafią zareagować tylko wyciem, ruchami imitującymi kopulację, i wywołać tym zachwyt posłanek Nowoczesnej patronujących całej sprawie…
Na to wygląda. Człowiek uczy się nieustannie 🙂
To był jedyny czerwony barwnik dostępny w Europie bez dalekich podróży zamorskich, więc szedł jak woda. Szkoda, że interes upadł gdy ten sam barwnik znaleziono w robakach amerykańskich. Dlaczego ich robaki wyparły nasze? Pewnie jakaś grubsza sprawa.
Gratuluję pomysłu. Historia gospodarcza to naprawdę ciekawa i ważna dziedzina. Bardzo niewiele osób w Polsce się tym zajmuje. Wiem z własnego doświadczenia, że w środowisku akademickim ludzie zajmujący się tym tematem są oskarżani o marksizm, lub zwyczajnie ignorowani. No ale temat jest istotny praktycznie dla każdej epoki historycznej i warto się nim zainteresować. Na pewno lepsze to niż nieistniejąca Lechia.
Ciekawe czy mieli wtedy jakiś „Narodową Instytut Czerwca Polskiego” dotowaną z Unii i nadzorowaną Sanepidem i audytorami zewnętrznymi???
No i czy mieli całą wymaganą dokumentację? Inaczej sobie tego nie wyobrażam…. 🙂
Wielkimi Wołami… i wężykiem. Z podziękowaniem
Jak to mawia Toyah (a może mi się tak tylko wydaje) wszystkiego na złego nie można zrzucać. To znaczy on zawsze gdzieś tam czuwa, ale jest straszenie płochliwy. Wczoraj słuchałem wykładu pana Żebrowskiego o Wołyniu. Powiedział on, że tej rzezi można było uniknąć, gdyby nie niedbalstwo dowództwa AK. Mianowicie wycofali te nieliczne oddziały AK które były na Wołyniu w imię stworzenia „wielkiej” jednostki bojowej w kieleckiem, która wystąpiła by wobec ruskich. A według prelegenta bandy UPA jak tylko się dowiadywały, że w jakiejś wsi jest przygotowany opór (wystarczała stara armata na kamienne kule i parę karabinów z Powstania Styczniowego) to omijali ją z daleka. Na „Wielką” jednostkę AK ruscy wystawili swoja jeszcze większą a Polacy na kresach zostali zostawieni sami sobie. Czasem wystarczy zwykła zapobiegliwość i nie myślenie o wielkich figurach teologicznych (zły) bo to zniechęca do zwykłego działalnia.
Zapomniałeś o ekologistach! ;
😉
I jeszcze o startupach, innowacyjności i zrównoważonym rozwoju. Bez tego też ani rusz.
Ciekawe ile będę płacił i czekał nań, za chwilę za przesyłkę książek, które i tak będę przecież kupował, która już teraz kosztuje prawie trzy pozycje w cenie 40,-zł i szła parę dni, czyli samolotem (czasem nie dochodząc, bo durnie tutaj w firmie przesyłkowej zobaczyli w tym swoim komputerze, że nie mam adresu i ta przesyłka pojechała do Gabriela, by potem wylądować pod polskim adresem, a ja osobiście ją odebrałem), by teraz, za tę samą cenę czekam już drugi tydzień na przesyłkę, która była nadana 9 lutego i w Warszawie była już tego samego dnia, a potem z Warszawy wysłano ja 14 lutego do …, Szczecina, by już następnego dnia wysłać ja za granicę i niczym innym, jak statkiem przecież. Jest 21 luty, a ja się nie zdziwię za chwilę, jak zobaczę na trackingu przesyłek, że ta moja paczka z książkami znajdzie się gdzieś w Hong-Kongu np. Mniemam, że za niedługi czas będą dwie opłaty, dostawa samolotem i cena podwójna, do obecnej lub byle czym, za cenę dotychczasową.
A tutaj świadectwo moich słów ze screenu komputera:
https://1drv.ms/i/s!AtDJ1DFE_QDbiAmppD3jOWzRulOk
I o dopłatach europejskich do hodowli czerwca.
aż łza się w oku kręci – co za okropne czasy! W dodatku tego robala pewnie zgniatali i nie było nikogo kto by zaprotestował…
No i pewnie dlatego czas utajnienia archiwów brytyjskich, został przedłużony na dalsze 50 lat. Można się dalej zastanawiać, dzieląc włos na czworo, dlaczego dowództwo AK w kluczowych sprawach było gapciowate.
Dodał bym jeszcze drewno masztowe (jodły) i do budowy okrętów (dębina). Do Gdańska płynęły szkuty ale i tratwy.
Pan(i) rozumie co sie pisze po polsku? Nas to nie interesuje!
…Myślę, że tego nie wytrzyma nawet Niesiołowski i on sam w końcu pójdzie protestować przeciwko tej sztuce…
Wytrzyma, wytrzyma. Czasy kiedy był w ZChN – to głęboka i czarna przeszłość. Ktoś, kto potrafi tak nienawidzić jak on – tylko to pochwali. Bo przecież chodzi o tę konkretną osobę.
Przepraszam, dodam tylko, że gdyby nie daj boże ktoś mnie jeszcze szukał na salon24.pl, nie ma mnie. Usunąłem tam konto, osobiście.
W malarstwie i we wspomnieniach są ślady tego bydła /wołów/ jeszcze w XIX i na początku XX wieku: „Modlitwa w stepie” Brandta, „Woły u wodopoju” – chyba Fałata – drewniana rynna i niekończący się sznur pijącego, szarego, długorogiego bydła. /Oba obrazy przyjechały do nas na wystawę w sopockim BWA z kolekcji „ukraińskiej”./ Helena Stankiewiczowa de domo Zan /1904 – 1996/ również wspomina o przepędzaniu bydła w Poniemuniu, w majątku ojca: ponoć widok był niesamowity z powodu ilości, a wszyscy musieli być w domach dla bezpieczeństwa.
W naszym Zoo jest stepowe bydło węgierskie – szare, długorogie, imponujące. Zapewne zbliżona rasa do tego naszego, kresowego.
https://www.google.pl/search?q=byd%C5%82o+stepowe+w%C4%99gierskie&rlz=1C1AOHY_plPL719PL719&espv=2&biw=1280&bih=709&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&ved=0ahUKEwj3vv2igqHSAhVLlCwKHWPsABwQsAQIMg
Bez dopłat taki czerwiec jeden z drugim nie rozmnoży się przecież. Nie mówiąc o godnych warunkach dla czerwca.
To pani Holland będzie miała materiał na nowy scenariusz jak to polska szlachta drogę przez mękę wołom urządzała a dobrzy kozacy znieść tego nie mogli, ha!
I może kiedyś doczekamy my się politycznej historii kuchni i ktoś napisze jak to wół wieprzowiną zastąpiony został. Ciekawym, czy pod tą historią kryją się jakieś niespodzianki?
Już widzę film Hollandówny: zgniatanie, jucha się leje z ekranu – karmazynowa, naturalnie, a wszystkiego dogląda biała, męska schwein w długich butach i kontuszu. Karmazynowym.
/Karmazynami bowiem zwano tę bogatszą szlachtę./
Podoba mi się ten „wołowy temat”. Handel wołowiną jako munsztuk na niemiecki stół, może dlatego nam tak ograniczyli hodowlę krów aby się sytuacja nie powtórzyła.
jeśli tak, no to mają niemiaszki przywiązanie i serce i pamięć do gospodarczej dokumentacji archiwalnej. Ale że u nich archiwa nie płoną? Nadzwyczajne.
oj! ja tam nie wiem czy w komtuszu – to byłoby zbyt oczywiste? Trza iść po bandzie i ubrać od razu głównych aktorów w sutanny!
Jeśli chodzi o handel wołami i serię Biblioteka Historii Gospodarczej Polski to jaram się jak Londyn w 1666 😉
I tak doszli my do kolczykowania 😉
Jak się usuwa konto na salonie osobiście?
Mnie to już nie dotyczy, bo kiedy po raz pierwszy, bodaj 8 stycznia tam zajrzałam po zmianach, w oczy mnie ta żółć zaklula, nic nie mogłam znaleźć, od razu napisałam żeby mi wszystko pousuwali.
Biskupy i kardynały! Kolor pasuje.
Pełna zgoda, że na złego nie można zrzucać ani wszystkiego, ani choćby połowy, czy ćwierci, bo zaraz okaże się, że uprawiamy jakąś politgnozę o katechonach i antychrystach. Błędem wydaje się też walczenie z jego jawnymi manifestacjami, zwłaszcza tak żałośliwymi jak tamto przedstawienie, przy pomocy pozwów-o-obrazę-uczuć, bo to i niemal jawny cel takich wystąpień, i rzeczywiście jedyne działanie, do którego mogą zachęcić.
Nieroztropnie byłoby też ignorować, jak proponuje pan(i) Parasolnikov, publiczne wyznania wiary czynione przy okazji przez posłanki czwartej siły parlamentarnej.
ale najważniejszy jest ten wniosek dotyczący demaskacji:
„Podnoszenie zaś kwestii marketingowych, w chwili kiedy mówimy o przedchrześcijańskiej wielkości państwa naszego, ostatecznie moim zdaniem demaskuje wielką Lechię.”
Nie proponuje ignorować, tylko każdy o tym już wie o tym, lodówkę otwieram i Ci szatani wyskakują, a na frondzie będzie się można tym poekscytować przez następne pół roku.
Ja tylko chciałem zaznaczyć, że cała dzisiejsza notka dotyczy tego, że nie ma się co tym zajmować a wciąż znajdą się tacy co będę rozgrzebywać.
A propos wyznania wiary, ciekawy jestem czy hastur znaczy to co google podpowiada …
brawo! pacz pan, co za zbieg okoliczności
to kolor kardynalski
Dawny kolor polskiej flagi – amarantowy – tez pochodził od czerwca?
Nie przeszliśmy na „Ty”, nigdzie mi szatani nie wyskakują, i nie potrzebuję gugla do zrozumienia kontekstów we własnych komentarzach…
I wydaje mi się, że formuła ekscytacji prowokacjami teatralnymi zgrabnie opisana przez Pana/Panią na szczęście właśnie się skończyła, nicość i nieważność tych wygłupów są od wczoraj oczywiste dla każdego.
Faktycznie problemy z czytaniem 😀 bez odbioru
Współczuję…
i jak te larwy prasowali, wygniatali bez litości dla biednych stworzeń.
Stefan to za mało lotny jest ale Roman zagrzmiał ze swej tuby:
https://twitter.com/sycylia6_/status/833999495381843968
Dużo się dzieje w tym temacie.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Flaga_Polski , karmazyn uzyskiwany z czerwca polskiego
Wielkie Lechony biorą paragony.
I o kołczingu kadry managerskiej…
Tak, dzieje się tutaj to, o czym można było marzyć, a nawet się marzyło, odkąd tylko po raz pierwszy się odłożyło ze zdumieniem a nawet obrzydzeniem ten pierwszy, demaskujący numer gazowni. Jednym wcześniej, innym później się odłożyło, niektórzy wcale nie brali do ręki, nieważne. Chodzi o bibliotekę. U mnie istnieje już nie taka mała, lecz wciąż zbyt mała, „biblioteka Coryllusa”. I przyznaję się do tego bez cienia wstydu, tak, czytam od kilku lat niemal wyłącznie książki, które pojawiają się na blogu. Począwszy od „kultowej” „Sztuki wojennej husytów” na „Uczonym dworze Marii Ludwiki Gonzagi” (na razie) skończywszy. Zwyczajnie się cieszę, że ktoś za pomocą najlepszego narzędzia jakie znam, czyli tzw. druków zwartych, pomaga mi znaleźć się w rzeczywistości politycznej. Biblioteka do tego celu jest najlepsza. Cudowne doświadczenie w drugiej połowie życia, najpierw zapełnia się jakaś półka, potem pojawia się półka specjalna, zaraz druga, trzecia, w międzyczasie manewry z poprzednimi lokatorkami tych półek, teraz – „gdzie by tu postawić nowy regał?” Piękne. Cytując nieśmiertelny filmowy tekst – „To lepsze niż seks”.
I co najlepsze – to się dzieje naprawdę.
PS. Do napisania tego komentarza skłoniła mnie lektura ww. „Uczonego dworu”. Ludzie, jeśli ktoś jeszcze nie kupił, niech zaraz kupi. Jest to książka niemal idealna, czytadło genialne, język, intryga, anegdota, wszystko tam jest. Niemal, bo to jednak profesorska robota, ale jej rzetelność polega m.in. na tym, że można się cieszyć lekturą i swobodnie myśleć swoje. Jestem pod wrażeniem.
Co tam do kolczykowania. Niektórzy postępowi poszli dalej w swojej cywilizacyjnej wizji świata i w ramach uber alles, pozostałym wpisywali numer ewidencyjny (metodą wkłuwania właśnie zamiast kolczyka). Numer umieszczany na przegubie ręki osób które (jak wspomniałam) nie były uber alles. .
Tu nie chodzi o tę konkretną sprawę. To taki przykład. Można było równie dobrze podać przykład pozytywny w postaci telefonów Toyaha do kurii krakowskiej w.s. festiwalu satanistów w kościołach krakowskich. Zło (UPA, sataniści w Krakowie) potrzebuje zwykłego ludzkiego zaangażowania, przemyślności, zapobiegliwości by po prostu nie mogło zaistnieć. A te ludzkie działania nie potrzebują od razu motywacji – walka ze złem. Ta codzienna zapobiegliwość, zaangażowanie jest tworzeniem dobra, a wtedy po prostu brakuje miejsca dla zła. Jak to mówią: praw fizyki pan nie zmienisz.
Witam.
A co ciekawe, może nie od strony politycznej ale „natemat” poruszył był kiedyś ten wątek:
http://dumanowski.natemat.pl/8215,w-poszukiwaniu-staropolskiej-wieprzowiny
Kolczykowanie to rozwojowa impreza, jak wiemy. Doszliśmy do czipów.
17. i że nikt nie może kupić ni sprzedać,
kto nie ma znamienia –
imienia Bestii
lub liczby jej imienia.
Mnie też oskarżali o marksizm, bo nie eksploatuję idei…co za ćwoki…
Tak, mieli…Nasz znajomy Jerzy Niemirycz kazał wykonać mapę występowania czerwca w swoich dobrach…Na początku XVII wieku, taki był nowoczesny.
O budowie okrętów też będzie, wszystko w swoim czasie.
Jest sporo obrazów przedstawiających orkę wołami. „Woly u wodopoju” to Wyczolkowski, ale moze Fałat tez cos w temacie namalowal.
Ślady wołów znajdujemy tez w ludowych piosenkach (Pognała wołki na bukowinę) czy pastorałkach (Żeńże wołki, żeń). Te pierwsze przyszly mi na mysl, na pewno jest tego sporo.
Żeńże wołki żeń
Będzie gorzej, na okładce mamy żyda jak sprzedaje woła….coś strasznego
Na razie jest sześć tytułów w kolejce. No, ale szukamy drukarni, bo tu się coś niedobrego zaczęło dziać
Yahoo, jippie, jej! Będzie „Historia Gospodarcza Polski”. Vivat Coryllus, vivant pracownicy i współpracownicy Kliniki Języka! Niech żyje, niech żyją i niechaj się Wam w życiu i w pracy dobrze powodzi.
Teraz komunikat. Mówię ostatnio komuś, a czynię to delikatnie, że ma — jeśli wola i dostatek w trzosie — przelać na konto gabrielowe taką kwotę, jaką uważa za zasadną, z przeznaczeniem na nadchodzące wydanie historii „Sacco di Roma”, ten zaś mi odpiera, że jakoby sam Wydawca gdzieś wcześniej ograniczył sumę przelewu do iluś złotych, korespondującą z możliwą ceną jednego egzemplarza. Co? Proszę Cię o korektę tego stanowiska, jeżeliby okazała się potrzebna. Chodzi o wyjaśnienie, czy kiedykolwiek przepędzałeś ludzi, przynoszących więcej, niż wynosi cena 1 egz. Bo najwyraźniej są między nami tacy, którzy mogą solidnie wspomóc, a których ktoś, kiedyś ograniczył. A może sami jakiś Twój komentarz nieprawidłowo zrozumieli i dlatego pomylili wsparcie (wskazane, gdy tylko ktoś może wspomóc, sporą kwotą) z kupnem przedpłatowym jednej skromnej sztuki (za mikrą kwotę niewielu złotych). Objaśnij to, proszę.
Porphyrophora polonica
http://bs.net.pl/z-innej-beczki/pierwotnie-polska-barwa-narodowa-byl-karmazyn
Konie Panie Gabrielu, konie. Polska była potęgą „motoryzacyjną” ongi.
Co do tej wieprzowiny to wg mojej opinii mojej babci dwór na obiad jadł drób i ryby ze swoich stawów, wieprzowinę się poddawało termicznej przeróbce, wędzeniu, itp. Ale może dom mojej prababci i babci – nie był w temacie na bieżąco.
A
„szołdra” (szynka) była podobno w dawnej Polsce obelżywym określeniem Niemca”
http://www.mowiawieki.pl/index.php?page=artykul&id=272
Swoją drogą pan Jarosław Dumanowski trochę zainteresował się historią wieprzowiny w Polsce.
No właśnie nie, konie sprowadzano….
Jeszcze taka zajawke tematu znalazlam:
http://www.wilanow-palac.pl/jak_wygladal_handel_wolami_na_poczatku_xvii_w.html
Coryllusie, czy jest u Pana mozliwosc wykasowywania/poprawiania swoich komentarzy? Czasami cos sie niedbale napisze, za szybko wysle, a efekt nieladny..
Nie wiem, trzeba zapytać Mr White…..
Kolejny mityczny symbol do bakutilu…
(mowa o mitycznych najlepszych na świecie koniach rasy polskiej)
Może Wyczół, rzeczywiście. Dzięki.
Tak, naturalnie, że są w różnych dziedzinach kultury ślady. Ale ja nawiązałam do tytułu i zasięgu publikacji, że do XVIII wieku. I że potem też to bydło było. I to w ogromnych ilościach.
https://www.google.pl/search?q=wycz%C3%B3%C5%82kowski&rlz=1C1AOHY_plPL719PL719&espv=2&biw=1280&bih=709&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&ved=0ahUKEwiIwI60m6HSAhVFXiwKHXJ9CZgQiR4IfA#imgrc=9DgViDNLxZIWaM:
Przepraszam, że na blogu, ale w kwestii drukarni mogę coś zaproponować. Żeby było jasne nie proponuję swojej drukarni bo nie mam.
Tu jest cena za wola az do czasu gdy handel zydzi wydarli
https://books.google.pl/books?id=tZBbAAAAcAAJ&pg=PA121&lpg=PA121&dq=handel+wolami&source=bl&ots=jsoy-yh8-u&sig=mKQg80GxMKU2Q1p1yjg2_zpAkwY&hl=pl&sa=X&ved=0ahUKEwiJoYLAm6HSAhVBjywKHcXsDp04ChDoAQgZMAA#v=onepage&q=handel%20wolami&f=false
Jest to Kronika Miasta Lwowa 1844
Staropolska kuchnia dworska była niesłychanie wymyślna, chyba biła pod tym względem francuską. Kiedyś podczas Nocy Muzeów rozdawali kopie stron starych polskich książek, np kucharskich. Był tam przepis na pawia smażonego żywcem, podany na stół miał się trochę jeszcze ruszać. Było też coś takiego jak „Kapłon nalany octem na żywca”
Ręce opadają! Eh! Podziwiam twoją cierpliwość. Istotą marksizmu w sferze ekonomii jest zniesienie własności prywatnej. Czy oni w ogóle czytają i potem to, co przeczytają rozumieją ?!!?
Oczywiście że nie. On tylko wykorzystuje okazje.
Stukam pół żartem, pół serio, ale mi wychodzi, że świnia do naszej kuchni weszła wraz socjalistami i przegoniła kapłona oraz wołu. Popatrzcie jaki obrazek nam wychodzi! Może nasz Gregorius coś znajdzie na ten temat w sieci?
Co do wołów to w niedzielę w TVP Historia był ciekawy program o podboju Indii przez Brytyjczyków. Najciekawsze były archiwa. 70 kilometrów teczek w których było opisane wszystko. Nasz IPN i papiery z PRLu to przy tym bezładny śmietnik. Tam druki posegregowane wiekami, osobno finanse, osobno filozofia, sztuka i socjotechnika. Wszytko ładnie oprawione jak średniowieczne księgi. A mówią że biblioteki płoną.
Nie. Dla nich marksistą jest każdy kto pisze o pieniądzach i gospodarce….oni tego nie robią, bo to im bowiem uwłacza…obniża samoocenę.
Słucham. Można napisać na adres coryllusavellana@wp.pl
Nie wiem czy to świeży czy już nieświeży njus, przeczytałem, że pan aktor, reżyser i właściciel teatru Emilian Kamiński wypowiedział się, że w sprawie kultury ciągle tkwimy w socjalizmie.
Znalazłem i świeży … Ciekawe dlaczego nie zaproponował likwidacji ministerstwa kultury …
Ciekawe czy pan Emilian jeszcze coś chciał nam poza przykładem niemieckim coś powiedzieć.
Świnie przytruchtały na oklep na świniach? A to by było widowisko 😉 Jak to się mówi, dali co mieli najlepszego…
”Z dziczyzny do jedzenia nadają się tylko udźce,schaby i polędwice.Resztę oddajemy służbie.”
I to jaką. Imperia płaciły, chcąc oblekać władców i kasty rządzące w królewską purpurę. Źródło tego barwnika, jedynego trwałego, stabilnego chemicznie, dającego stały kolor, niepłowiejący ani na słońcu, ani na powietrzu, znajdowało się przez tysiąclecia tylko w Polsce. Dywany perskie barwione były czerwcem polskim, wymiennie handlowali, stąd mnogość kobierców w polskich domach i w świątyniach polskich (perski dywan leży przed ołtarzem, jeśli to tylko jest polski katolicki kościół, zawsze).
Pierwszy polski koncern chemiczny, że tak to odważnie nazwę, powstał około Nyrkowa na Dniestrze, na porohach (progach) dniestrzańskich, tworzących tam istniejące do dziś, naturalne płaskie wanny kamienne, nadające się idealne do płukania barwionych obok w farbiarniach tkanin i futer. Stąd Czerwona Ruś, centralna prowincja Rzeczpospolitej, zorganizowana wokoło przemysłu wytwórczego, odzieżowego, wokoło której znajdziemy pozostałe kraje Rzeczpospolitej. Obszar występowania czerwca polskiego pokrywa się -+parędziesiąt kilometrów z terytorium Pierwszej Rzeczpospolitej: od dorzecza Odry do dorzecza Dniepru, od Pomerenii i Iżorii nadbałtyckiej do Mołdawii i Azowii czarnomorskiej. Gdzie czerwiec polski, tam była Rzeczpospolita. Handel barwnikiem musiał więc być opłacalny, wręcz państwowotwórczy.
Rozbicie tego handlu predatuje rozbicie państwa polskiego. Niewątpliwie tak też było organizowane. Z innej beczki: porozbijano ostatnio przemysł barwników w Niemczech — nie tylko sam polski przemysł jest przez aszkenazyjską banksterię likwidowany. Jeśli porównać te dwa procesy, to perspektywa dla Niemiec jest zaplanowana na powolny demontaż państwa, obecnie jeszcze istniejącego.
Mówiąc dokładnie własność prywatna jest korzeniem wszelkiego zła szczególnie tego w wymiarze społecznym. Dlatego trzeba ją znieść. Człowiek bez własności będący elementem kolektywu to marksistowski święty. Herezja w w czystej postaci w wersji hard. Dzisiaj mamy to samo w wersji soft. Powszechny wynajem, elektroniczne pieniądze i social media. Ty Gospodarzu bronisz własności i jesteś wrogiem kolektywu. Ale Gospodarzu uderzyłeś w stół to i nożyce się odezwały. Brak dyskusji o gospodarcze i pieniądzach to manicheizm. Tutaj wiemy, czym to zalatuje …
Dobra, pooglądaliscie sobie robali, ale nie każdy lubi, a czerwone, karmazynowe to takie.
https://youtu.be/FC1C4g8YOA4 Lady in red.
I niech mnie Coryllus nie wyrzuca, bo po piersze jest już po południu, a po drugie sama pójdę. Muszę się podkurować, bo mnie też jakaś zaraza dorwała
Oho.
I walkę z socjalizmem proponuje zacząć od kontroli wydawania pieniędzy, przez rady nadzorcze teatrów złożone z fachowców.
Etatystyczna walka z socjalizmem…
Był jeszcze szkarłat tyryjski, pozyskiwany z pewnego gatunku ślimaków (rozkolce) poławiane głownie na śródziemnomorskim wybrzeżu fenickim oraz w Morzu Czerwonym (skąd właśnie nazwa). Fenicjanie przejęli tę dziedzinę wytwarzania barwnika od Kreteńczyków okresu minojskiego, po zagładzie tej cywilizacji. Podobne barwniki mieli Chińczycy, Indianie Mezoameryki, a także królestwa w Afryce korzystały z lokalnych źródeł.
Kneippa kuracya zaleca ”mięsienie kolan i oblew całkowity”.
Tak jeszcze się zastanawiam, ten gniot wystawiono w Teatrze Powszechnym – to zdaje się podlega pod Glińskiego, coś nie słyszę żeby go ktoś chciał wywalić?
Wolno kupcom w drodze wszedzie pasc na niezasianych polach, i lakach ktore sie nie kosza ,nazywajac w lacinskim dokumencie tez pastwiska po Polsku „”na plonnych polach””. Wolno pasc i w krzakach bezplatnie, ale tylko przez jeden dzien i noc ,jesli zas duzej z wolmi lub konmi tam zabawic mu sie przyszlo, powinien z wlascicielem ziemi na dluzszy czas ugodzic.
Czy alternatywą dla japońskich samochodów, niemieckiej chemii gospodarczej, włoskich ciuchów, francuskich win, angielskich banków i naszej codziennej mizerii ma być tylko Wielka Lechia?
Polskie rasy były robione na importach orientalnych.
Na to wygląda. I te rzekome wozy malowane na starych garnkach….
fragment z :
http://historia.org.pl/2009/09/23/przy-polskim-stole-mieszczanskim-oraz-szlacheckim-w-xvii-i-xviii-w-czyli-krotka-rzecz-o-tym-co-spozywano/
„Źródłem, które zapoznaje nas z produktami stołu magnackiego jest pierwsza książka kucharska z roku 1682 pt. Compendium Ferculorum albo zebranie potraw11. Została ona napisana przez kuchmistrza Stanisława Czernieckiego, który służył na dworze magnata Aleksandra Lubomirskiego. Jakie, więc wymienia między innymi produkty?
Niewątpliwie największą część żywności zajmują wszelkego rodzaju mięsa, wystarczy wymienić choćby z długiego spisu kuchmistrza mięso: wołowe, wieprzowe, baranie, drobiowe, króliki. Króluje dziczyzna. spożywa się mięso: łosi, żubrów, sarn, jeleni czy zajęcy..Znamienny jest chyba fakt, że wymienianie składników dla potraw rozpoczyna się właśnie od wszelakich mięs. Świadczy to dobitnie, o tym jak wiele tegoż rodzaju pożywienia jadano na dworach magnatów. Wśród dziczyzny szczególne miejscie zajmują także i ptaki np. głuszcze, ciectrzewie, kuliki itd. Przytłacza czytelnika ogromna liczba ryb. Spotykamy tu: szczupaki, karpie, pstrągi, jesiotry,łososie, a nawet żółwie oraz ostrygi. Nie mogło zabraknąć również kawioru. Wachlarz warzyw również jest niemały. Widzimy: kalafiory, karczochy, szparagi, kalarepę, kapustę ‚selery, ogórki, ćwikłę. Pojawiają się liczne przyprawy jak: rozmaryn, majeranek, kolender jałowiec, pieprz, szafran, imbir, cynamon. Występują, także owoce południowe: figi, cytryny, oliwki, pomarańcze. Używano także cukru, który występował w wielu rodzajach. Wystarczy nadmienić choćby tylko „cukier farynę„12. Sam kuchmistrz wymienia jeszcze większą liczbę, wszelakiego rodzaju cukrów. Interesujące dane na temat tego, ile spożywano na dworze na tydzień przytaczają autorzy książki pt. „Życie codzienne magnaterii polskiej w XVII wieku”13. I tak według zestawienia spożywano na tydzień m.in.: 5 wołów i jałowic, 15 baranów, 10 cieląt, 50 kurcząt”
Swojego czasu wpominał Pan o książce „Handel żydowski na ziemiach polskich” Ignacego Schipera – o handlu wołami jest tam sporo
Przypadków nie ma 🙂
Socjalizm krzepnie w miarę nasilania się walki z nim.
Dywanowy atak wit. C powinien pomoc, naloty co 30 min. az sie spali zaraza
Shiper jest wydany i krąży, są inne ważniejsze rzeczy….
Dzien dobry,
To juz to kur***wo onetowe tego szwaba na Chorwata albo innego Bosniaka musi przerabiac i zeby swojej otwartej misji dochodzic… jak Kargul… przez swinie protekcji???
Boze… to juz koniec swiata dla nich musi byc blisko !!!
„Z jelenia bierzemy tylko comber. Resztę jako niejadalną dajemy służbie” Kiedyś ściągnąłem całą ksziążkę kucharską z potrawami mięsnymi starej szlachty. Może krąży w różnych wersjach.
Dodam że Wielkopolska była kiedyś (do rozbiorów) potentatem hodowli owiec i przerobu wełny. Wydaje się niemożliwe ale jednak. Pisałem magisterkę, która między innym ocierała się o historię gospodarki Wlkp. Prusacy pierwsze co zrobili to oczywiście zlikwidowali ten polski trend gospodarczy, choć jeszcze do dziś trochę owczarni się znajdzie a 20 lat temu było tego naprawdę sporo. Poszukam źródeł, nie pamiętam teraz (to było ponad 20 lat temu) 🙂
Z czystej ciekawosci…
… chociaz ze 3 zdanka nt. tego czerwca polskiego, Panie Gabrielu… co to bylo… bo ja naprawde slysze o nim pierwszy raz… pieknie prosze.
Niech Pan poszuka….
Prosze juz sie nie trudzic, Panie Gabrielu… moja prosba juz nieaktualna. Jeden z komentatorow juz napisal co to bylo… reszte na ten moment „lookne” do Wiki.
Pardon,
Arschpapier i żarcie dla kotów i psów też.
Przecież mówiłam: Wielkie Lechony biorą paragony. Wyłącznie.
Zwlaszcza z bankow HSBC i Sachs’a !!!
Motorem hodowli owiec byli…….Cystersi. W tym linku jest mała wzmianka (inny rejon)
„Od tego momentu zaczynają się dzieje późniejszej dzielnicy Janowo. Na jej terenie istniały przede wszystkim pastwiska dla bydła i trzody chlewnej. W tym czasie rozpoczęła się na większą skalę hodowla owiec, w której cystersi byli niedoścignionymi mistrzami.”
http://www.rumia.edu.pl/dr/dr07.asp?gr=4
Na Pomorzu też były owce. W majątku Lubań, potem pegeerze, potem cholera wie co, stajnie urządzono w kilku /!/ ogromnych owczarniach.
Pierwszą rzeczą, jaką zrobili Niemcy w 1939 roku w majątku K., poza wyrzuceniem właścicieli, było rozstrzelanie wielkiego stada merynosów /hodowla na wełnę/.
Mam PDF pt – „Sukiennictwo wielkopolskie XIV – XVII wiek, poproszę o maila 🙂
Pamiętam także że był w IRP hm…okręg białostocki – sukienniczy. Oczywiście coś tam z niego pozostało jednakże zaborca rosyjski faworyzował swój rodzimy w Petersburgu o ile dobrze pamiętam
http://otworzksiazke.ceon.pl/images/ksiazki/sukiennictwo_wielkopolskie_xiv-xvii_wiek/sukiennictwo_wielkopolskie_xiv-xvii_wiek.pdf
http://cejsh.icm.edu.pl/cejsh/element/bwmeta1.element.desklight-8ac945f4-455f-4937-8f0d-13740c278634/c/2_Tadeusz_Marszal.pdf.pdf
coryllusavellana@wp.pl
Tego nie wydamy
Oj chyba nie, tam widzę cytaty z Marksa i Engelsa. Można jedynie orientacyjnie. Dla mnie było to lekkim szokiem to wielkopolskie, czy polskie owczarstwo. Znalazłem na gorąco że tak powiem 🙂
Mnie tylko raz siostra wyslala 3 BJN paczka do Paryza… po 2 miesiacach oczkiwania paczka z powrotem wrocila do Polski… na paczce byl stempel ze Szczecina, wiec prawdopodobnie paczka „plynela” do Paryza… w koncu obydwie bylysmy przeszczesliwe, ze paczka w ogole wrocila do… nadawcy.
Cosmy sie najadly nerwow… to nasze… ale juz absolutnie nie wysylamy sobie paczek… to bylo ze 4 lata temu… potem przez 2 lata siostra przysylala tak raz na miesiac w duzej perforowanej kopercie papierosy dla przyjaciela, bo pali… ale 2 lata temu zaczely przesylki nie dochodzic… 3 przesylki zaginely i siostra przestala przysylac…
… potem mi powiedziala, ze odkad zaczeli pracowac na poczcie ludzie sezonowi… sporo Ukraincow… tak zaczely sie… reklamacje klientow… dokad byl staly personnel takie szopki sie nie zdarzaly… 3 gora 4 dni i przesylka byla we Francji.
„W historii gospodarczej Polski owczarstwo przechodziło zarówno okresy regresji, jak i intensywnego rozwoju. Koniunktura na produkty owczarskie zależała w przeszłości w znaczącej większości od zapotrzebowania na wełnę. Na przykład, w XVI wieku krajowa hodowla owiec w pełni pokrywała wewnętrzne zapotrzebowanie na wełnę, jej nadwyżka była eksportowana, a polskie sukno było znane w całej Europie (Jełowicki, 1960). Takie osiągnięcia nie byłyby możliwe, gdyby nie potencjał produkcyjny rodzimych ras owiec hodowanych w dawnej Rzeczpospolitej.”
http://www.izoo.krakow.pl/czasopisma/wiadzoot/2011/1/art04_WZ_2011_1.pdf