mar 032021
 

Przyjęliśmy, że teorie dotyczące fizycznej natury wszechświata są osadzone poza kulturą, a przez to nie dotyczą ich wszystkie kulturowe zależności związane z hierarchiami świata tego, tak akademickimi jak biznesowymi i politycznymi. Nie wiem dlaczego daliśmy się przekonać do wiary w ten obłęd, ale jest on faktem, a nie dość tego, przenosi się także na inne dziedziny. Zacznijmy jednak od kosmitów. Normalny człowiek nie zrozumie fizyki teoretycznej, nie ma nawet mowy. Żeby mógł ją w ogóle zaakceptować jako zjawisko potrzebny jest charyzmatyczny wykładowca, który w studentach roznieci wiarę. Tak właśnie wiarę, a nie głód wiedzy. W Polsce kimś takim jest prof. Meissner, prawnuk Wincentego Lutosławskiego, którego książkę sprzedajemy. Jego wystąpienia mają charakter nacechowanych dyskretnymi emocjami homilii, w które ludzie wierzą bez zastrzeżeń, a nawet jeśli nie wierzą, to pozostają pod urokiem profesora i stają się zwolennikami tez, które on referuje. Nie myślą przy tym wcale o tym, by sprawdzać ich autentyczność, albowiem fizyka i inne nauki przyrodnicze znajdują się poza kulturowymi uzależnieniami, a co za tym idzie nie podlegają żadnej krytyce. No, ale to założenie jest fałszywe na gruncie metodologicznym, bo sprawy zaszły już tak daleko, że nie da zainteresować szerokiej publiczności kosmosem, w którym nie ma kosmitów. To nic, że prof. Meissner o kosmitach nie opowiada, ale przypomnę, że Stanisław Lem opowiadał, a czynił to dokładnie po to, by ukryć osadzenie naukowych teorii w kulturze. Kosmici załatwiali wszystko, albowiem byli gwarancją, że nikt nie będzie w żaden sposób podważał teorii fizycznych, nawet bardzo odjechanych, albowiem są one nieludzkie i nie należą do świata człowieczego. Co prawda mamy już dziś fizyków, w tym prof. Meissnera, którzy nie oddzielają fizyki od Pana Boga, a przez to ich przekaz jest łatwiejszy do zaakceptowania. No, ale dla wielu ludzi jest trudniejszy do zrozumienia, albowiem całe pokolenia wychowały się na kosmitach i główne ośrodki propagandy nauk ścisłych, wyjętych z kontekstu kulturowego, wciąż wątek kosmitów eksploatują, albowiem jego relacja z umysłem ludzkim zaciekawionym fizyką i podróżami międzygwiezdnymi jest taka sama, jak relacja młota parowego z kapslem od butelki po piwie. Jedno uderzenie i kapsel przestaje być kapslem, zmienia się jego stan fizyczny.

Wobec potęgi ośrodków propagandy, które eksploatują kulturowe konteksty nauk ścisłych, ani Krzysztof Meissner, ani inni fizycy teoretycy, którzy podkreślają związek świata stworzonego z Bogiem, nie mają szans, nawet jeśli na ich wykłady przychodzi wielu studentów. Ten moment dziejowy został im ukradziony, a im poważniej traktują oni swoje pasje, tym gorsze czeka ich rozczarowanie.

Powtórzę – pop kultura, która jest zwulgaryzowaną formą zależności pomiędzy grupami wpływowych ludzi, rzuconą na odrapaną ścianę wiejskiego domu kultury – istnieje po to, by ukryć i unieważnić prawdę w sumie prostą – nie ma świata poza relacją człowiek- Bóg. Są tylko projekcje i przypuszczenia, które wskutek rozwoju technologii zamieniły się w plastyczne wizje. Ich istnienie zaś wiąże się z tym dokładnie z czym wiąże się wszystko – z pieniędzmi, hierarchiami, wpływami politycznymi, wyzyskiem, kredytem i władzą. Tego nie widać, albowiem misja organizacji produkujących kosmitów jest ukryta pod super-hiper idealistyczną intencją, czyli dokładnym poznaniem natury wszechświata. Konkluzja jest następująca – jeśli ktoś sądzi, że pokona kosmitów, mając do dyspozycji salę wykładową i siejąc naokoło wątpliwości, co do prawd i rozwiązań ostatecznych, albo wiążąc je z Panem Bogiem i oczekując, że publiczność padnie zemdlona od tych rewelacji, ten niestety się myli. Potrzebne są konteksty kulturowe i cały przemysł, który możemy sobie nazwać przemysłem rozrywkowym, albo naukowym, albo jakimś, nazwa ma znaczenie drugorzędne. Ma to być coś, co podniesie kulturową atrakcyjność produktów wytwarzanych w sali wykładowej przez prof. Meissnera. Nic takiego oczywiście nie nastąpi, albowiem nie ma na to budżetu, a organizacje, które mogłyby się czymś takim zająć są po prostu zbyt poważne. Ja oczywiście nie będę o tej powadze dyskutował, albowiem to Hollywood i podobne instytucje, z istoty niepoważne, mają najwięcej do powiedzenia w zakresie promocji idei, prawd i opisów, ale tego zrozumieć nikt nie chce. Poważny zaś uniwersytet wchodzi w fazę likwidacji ostatecznej, która polegać będzie na tym, że jego najwybitniejsi przedstawiciele będą wymyślać metajęzyki służące do opisu codziennych czynności fizjologicznych.

Pojawiają się jednak ludzie, którzy zajmują się czymś, co można by nazwać polemiką chałupniczą. Nie są oni aktywni na polu fizyki teoretycznej, ale na bardzo grząskim gruncie, który oddziela nauki ścisłe od tak zwanej humanistyki, a ściślej rzecz ujmując od historii starożytnej. Dowiedziałem się wczoraj, że taki, na przykład, Franz Zalewski, głosi iż piramidy, nie tylko egipskie, są pozostałością po bardzo starej i niezwykle rozwiniętej cywilizacji, która zniknęła wskutek kataklizmu kosmicznego. To zaś co po niej zostało, znane jest jako nasza historia, od starożytności do dziś. Ktoś powie, że to nic nowego. I tak, i nie, albowiem pan Franek nie upiera się, że tamta zniszczona cywilizacja to byli kosmici. Nie będę wchodził w głębokie szczegóły, albowiem nie zmierzam podnosić klikalności panu Frankowi. Mówi on, że w spoinach łączących bloki, z których zbudowano piramidy, a on je dokładnie badał i nawet ma z tego doktorat, znajduje się mnóstwo czegoś, co nazywa sferulkami. Te sferulki, to mikroskopijne kawałki roztopionego metalu, które powstają przy obróbce kamienia lub czegoś mniej trwałego. Odrywają się one od powierzchni tnącej, widzimy je w postaci iskier, a potem zastygają w powietrzu i zamieniają się w takie mikroskopijne kulki. Pan Franek mówi o nich sferulki. Ich obecność w spoinach piramidy świadczyć ma o tym, że bloki były cięte mechanicznie za pomocą jakichś potężnych urządzeń. Ponieważ ja nie mam zielonego pojęcia o takich rzeczach, nie będę z tym dyskutował. Wiem jednak na pewno, że byt człowieczy, jak wszystkie inne, jest autotematyczny i że w istocie panu Frankowi nie chodzi o sferulki, ale o uznanie i stosowne miejsce w hierarchii. On to podkreśla zarówno wyglądem, jak i swadą z jaką wypowiada się na wszystkie możliwe tematy, nie ważne czy się na nich zna czy też nie. Żeby osiągnąć swój cel wybrał Pan Franek drogę chyba najgłupszą i najmniej skuteczną, ale za to typową dla starzejących się facetów. Przebrał się za Indianę Jonesa i urządza happeningi, które mają inspirować młodzież, płci obojga. Jasne jest, że nie da się, nawet granatem, oderwać pana Franka, od intencji, która nim kieruje, albowiem uważa on, że ma rację. To nie ma jednak żadnego znaczenia w kontekście kulturowym, w którym osadzona jest egiptologia i związana z nią popkultura. Jest to bowiem przemysł, który utrzymuje całe pokolenia, a wręcz dynastie strażników narracji i mowy nie ma, by koleś w powyciąganych dżinsach z włochatym brzuchem na wierzchu, zrobił na nich jakieś wrażenie. Nawet gdyby pojawił się kiedyś z przedstawicielem owej zaginionej cywilizacji pod rękę, a tamten wyznał w języku przetłumaczonym natychmiast przez elektroniczny translator, że nazywa się Cheops i był kiedyś faraonem. Nikogo to nie wzruszy, albowiem konteksty kulturowe są zabetonowane i nie ma takiej starożytnej piły, która by się nie stopiła i nie rozpadła na milion sferulek w zetknięciu z nimi. Oczywiście życzę panu Frankowi i jego fanom nieustająco dobrej zabawy, ale uważam, że ich misja jest skazana na klęskę. Jeśli ktoś chce naprawdę zwyciężyć powinien zacząć od pracy nad swoim wizerunkiem, a następnie nad doktryną, która przede wszystkim zniszczy lub choćby tylko zdefasonuje, hierarchie stojące na straży obowiązujących dogmatów. Tak zwane ujawnianie prawdy, albo – co jeszcze gorsze – wątpliwości związanych z obowiązującymi doktrynami, może wywołać tylko śmiech i politowanie. Dziękuję za uwagę.

  26 komentarzy do “Obecność kosmitów w kulturze, jako przejaw kryzysu teorii heliocentrycznej”

  1. nic odkrywczego ale

    ciekawe czy słuchacze pana Franka po powrocie do domów wzmacniają przekaz o starożytności obejrzeniem filmu -Faraon- albo jakąś inną produkcją Holyłódzką bo trochę tej produkcji było, to byłaby taka korzyść że odkurzone filmy byłyby terenem jakiejś ekspansji reklamowej i dały dochód dla cda czy you tube

  2. Wszystkie piramidy i świątynie Egiptu zostały zainstalowane przez agentów Armii Ludowo-Wyzwolenczej, aby odwrócić uwagę zachodu od faktu, że terakotowi wojacy Qin Shi Huangdi ładują swoje alchemiczne moce.

  3. O Lemie można powiedzieć wiele złego, ale należał on do ludzi, którzy nie wierzą w istnienie cywilizacji pozaziemskich. A już na pewno uważał za niemożliwy kontakt z nimi. Jego wykład, dotyczący tej niemożności przedstawiałem ongiś wszystkim entuzjastom ufoludków.  Są to dość jasno określone prawdopodobieństwa dotyczące wielu, wielu, wielu czynników. Gdy na koniec dorzucałem, że jest to argumentacja Lema – rozmowa się kończyła. Nie wiem, co było bardziej przekonujące, nazwisko czy fakty, ale efektem był w każdym przypadku milczący kolaps.

  4. Dzień dobry. Znowu sama prawda, Panie Gabrielu. Ja to mogę uzupełnić swoimi własnymi obserwacjami, które sprowadzają się do tego, że ta cała fizyka na poziomach najwyższych to czysta szamaneria, nieweryfikowalna nawet przez kogoś, kto zaliczył przyzwoity akademicki kurs fizyki atomowej, statystycznej i różnej innej. To się wszystko opiera na wierze, bo o zrozumieniu nie ma mowy. Są autorytety podpierane budżetami i stada wyznawców, którzy nawet kiedy już się połapią, to się boją powiedzieć co myślą, bo zostaną bezrobotnymi, a to nawet w Pasadenie jest średnia przyjemność. Wszystko stoi oczywiście na fundamencie walki z Kościołem, który widać musi być bardzo dla nich niebezpieczny, że tak nie odpuszczają przez stulecia. Walczyć z tym prawie nie sposób, ale można trochę tę kosmiczną próżnię rozszczelniać naszym kozikiem. Mam na myśli demaskację polegającą na ujawnianiu połączeń głosicieli nowych religii z rozmaitymi ośrodkami interesu. System oczywiście się broni, czego najlepszym dowodem jest tzw. RODO, ale w epoce internetu trudno jest coś skutecznie ukryć. No to się przeciwnika ośmiesza, a nie każdy jest na tyle sprytny, żeby się samodzielnie nie podkładać. I pozamiatane.

  5. ” swadą z jaką wypowiada się na wszystkie możliwe tematy, nie ważne czy się na nich zna czy też nie”

    :)^:)

  6. Nauka jest źródłem różnych mitów i z tym musimy się pogodzić. Jako niespecjaliści nie jesteśmy w stanie dowiercić się do ich racjonalnego źródła (o ile ono istnieje). No ale z drugiej strony, zarówno dokonania nauki, jak i zbudowane na ich podstawie mity są weryfikowalne (mam na myśli nauki przyrodnicze). Od dziesiątków lat jesteśmy np. przekonywani, że na planecie wyposażonej w wodę i atmosferę po jakimś miliardzie lat życie musi powstać, choćby nie wiem co. Uczą już tego w szkole. Tym, którzy forsują tą tezę nie chodzi o to, by przekonać nas, że powinniśmy brać pod uwagę taką ewentualność. Im chodzi o to, byśmy uznali to za pewnik. Ja oczywiście takiej ewentualności nie wykluczam, ale byłbym ubawiony po pachy, gdybyśmy – dzięki przebiegającej właśnie misji poszukiwania śladów życia na Marsie – stali się wkrótce świadkami ich nieodkrycia 🙂

    Jeśli zaś chodzi o podnoszenie kulturowej atrakcyjności produktów wytwarzanych na sali wykładowej to ostatnio czynione są coraz śmielsze kroki w tym kierunku, i to ze strony ośrodków uważanych za poważne: http://naukpol.blogspot.com/2021/03/to-sie-dzieje-naprawde.html

    Gdyby dwa lata temu ktoś mi powiedział, że coś takiego jest możliwe, uznał bym bo za pierwszej klasy wariata.

  7. Nauka jako taka jest produktem ubocznym Kościoła Katolickiego (dokładnie, Kościoła, nie religii czy ogólniej chrześcijaństwa). Jest mixem „zachwytu nad Bogiem poprzez studiowanie Jego dzieła” oraz biurokatycznego archiwizowania danych wynikowych.

    Wraz z upadkiem KK upada i nauka i uniwersytety.

    Właściwie koniec tej aktywności można wskazać w latach 1990 gdy – dla dopieszczenia funkcjonariuszy egiptologii (bo przecież to nie byli żadni egiptolodzy!) w 1985 oficjalnie sfałszowano wynik eksplozji Santorynu (dane geologiczne sugerują, że to Santoryn zakończył Epokę Bronzu, ale sza, bo poważni panowie profesorowie się obrażą).

    Innym casem było zablokowanie informacji o mumiach owiniętych w liście tytoniu
    (np. http://www.historycy.org/historia/index.php/t118643.html;  Na szczęście dla Kaśki Balababovej – jest bogata, to nie uniwersytet nie może jej uciszyć.)

    Kolejnym są kolejne piramidy odkrywane na dnie mórz na całym świecie w ramach poszukiwań zasobów…

    Nikogo to nie interesuje, bo kogo obchodzi Prawda, Dobro i Piękno…

  8. „pop kultura, która jest zwulgaryzowaną formą zależności pomiędzy grupami wpływowych ludzi, rzuconą na odrapaną ścianę wiejskiego domu kultury – istnieje po to, by ukryć i unieważnić prawdę w sumie prostą – nie ma świata poza relacją człowiek- Bóg. Są tylko projekcje i przypuszczenia, które wskutek rozwoju technologii zamieniły się w plastyczne wizje. Ich istnienie zaś wiąże się z tym dokładnie z czym wiąże się wszystko – z pieniędzmi, hierarchiami, wpływami politycznymi, wyzyskiem, kredytem i władzą.” Pięknie napisane.

    Ale dlaczego te grupy wpływowych ludzi pragną tylko zła? A może tak silne grupy mogą powstać tylko wśród ludzi pragnących zła? Mnie to nurtuje. Bo wygląda na to, że ludzie ci pragną jedynie:

    -pełnej kontroli nad niewolnikami (finansowej, medycznej, ideologicznej, żywnościowej)

    -legalizacji i akceptacji pedofilii

    -legalizacji i akceptacji kanibalizmu (zaczynają już o tym otwarcie mówić)

    -całkowitego podporządkowania nauki, która ma służyć jedynie dostarczaniu argumentów do realizacji punktów powyżej

    -wprowadzenia kultu szatana

    Moje pytanie brzmi: czy jak oni już to wszystko osiągną to będą szczęśliwi? Ile można się w tym pławić nie czując nudy?

  9. W netfixsie serialik o kanibalu, więc pojawia się „naukowe” uzasadnienie”:
    Prof. Magnus Söderlund zasugerował podczas konferencji na temat żywienia połączonej z targami żywności, że konieczne może być zwrócenie się ku kanibalizmowi i zjadanie ludzkiego mięsa, aby uratować planetę przed zmianami klimatycznymi.
     

    Read more: https://www.pch24.pl/szwedzki-uczony–jedzenie-ludzkiego-miesa-uratuje-ziemie-przed-zmianami-klimatu,70786,i.html#ixzz6o3tRJw7J

  10. Dla matematyków problem wiary sprowadza się od starożytności do tego czy człowiek matematykę odkrył czy wymyślił. Dlatego wiele „pięknych umysłów” popada w obłęd.

    Z piramidami rzecz jest prostsza. Służyły jako punkty naprowadzające kosmitów.

  11. „Dla matematyków problem wiary sprowadza się od starożytności do tego czy człowiek matematykę odkrył czy wymyślił. Dlatego wiele „pięknych umysłów” popada w obłęd.”

    – od zastanawiania się nad tym, czy od przyjęcia niewłaściwego rozwiązania tego dylematu ? 🙂

  12. To Franek robi teraz w starożytnym Egipcie? Poprzednio robił w turbosłowiańszczyznie.

  13. Jak wyczytałem pod linkiem „Tłumaczył, że ma na myśli ciało ludzi, którzy już nie żyją”. Ciekawe, czy chodziło mu o ludzi zmarłych w sposób naturalny, czy gwałtowny ? Z tego, co mi wiadomo, w przypadku zwierząt do gastronomicznego obrotu nie dopuszcza się mięsa ze sztuk które padły zanim przywieziono je do rzeźni. Ciekawe, czy po drodze do zmiany naszych przyzwyczajeń żywieniowych nastąpi odwołanie tego krępującego przepisu, czy się bez tego obejdzie ?

  14. Marto, gdzie można znaleźć tę tę przebąkiwania o kanibalizmie?

  15. Przepraszam, pospieszyłem się z pytaniem.

  16. Nie wiem, czy to żart, ale technicznie jest to od dawna możliwe. Ta firma proponuje steki z mięsa celebrytów, wyhodowanego z komórek w laboratorium. Można zjeść kotlet z Kanye Westa lub Jenefer Lawrece.

    http://www.bitelabs.org/

  17. Ale dziecko z aborcji jest technicznie tak samo zaszlachtowane jak świnka w rzeźni, więc…

  18. I jedno i drugie czyli gonitwa myśli

  19. tego się nie da czytać,

    o co chodzi z tym kanibalizmem, mamy się poprzerabiać na salami , salami jest chyba z osła ,

    a zresztą był jakiś taki przywódca w Afryce, kiedy poszła w świat  plotka czy może prawda , że jest on kanibalem to skazany został na ostracyzm … i po co to było, po co mu ten stres zgotowano … szkoda człowieka

  20. Kanibale chorują na nieuleczalną, zawsze śmiertelną, chorobę „kuru”.  W przebiegu tej choroby pojawia się przymusowy płacz bądź śmiech, dlatego nazywa się „śmiejącą się śmiercią”. Niestety, okres inkubacji to ok. 20 lat, więc trochę poczekamy, aż powiedzenie ten się śmieje, kto się śmieje ostatni, nabierze trochę innego znaczenia.

  21. Przykłady „kuru”?:

    Hillary Clinton w 2016 czy Angela Merkel 2019.

  22.  

    1/ zajrzałam do wiki nie zdawałam sobie sprawy że tak dużo literatury jest na temat kanibalizmu /koszmarny temat/ , a film Obywatel Jones obejrzany na Netflixie humoru nie poprawia, jest scena gdzie sieroty zjadają ugotowane fragmenty zmarłego brata.

    2/  kiedyś w Kairze zwiedzałam muzeum z faraonami, no to jest przeżycie, a oglądanie piramid wywołuje takie niedowierzanie … jak to możliwe … ludzkimi rękami … na takim piaszczystym pustkowiu

  23. @piramidy

    na pewno nie ludzką ręka. Opad fundamentu (odchylenie od poziomu) Wielkiej Piramidy to kilka milimetrów przy 300+ metrach przekątnej. Taki np. londyński „Korniszon” ma 30cm i to cud, że tak mało.

  24. Większość fizyków kwantowych wierzy w Boga. Pamiętam wystawkę z cytatami z wielkich fizyków w kościele Św.Krzyża w Warszawie. Ciekawe, czy nadal tam są ?

    Dlaczego wierzą? Bo to co widzą jest tak skomplikowane, tajemnicze, może poruszające, że bez Boga nie da się tego wyjaśnić. Być może fizyka spełnia u nich rolę podobną jak proste zagadki czy zbiegi okoliczności u człowieka prostego czy infantylnego.  Tutaj dotyczy to najtęższych umysłów i najpotężniejszych zjawisk. Większej skali już nie ma.

  25. Podobno na targu w Kongo można kupić mięso Pigmejów.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.