sie 152023
 

Dziś będzie trochę po wojskowemu, a trochę nie. Niech więc Panie i co wrażliwsi koledzy mi wybaczą. No, ale jest święto wojska i wszyscy obchodzą je w nastroju rzewnym. My zaś obejdziemy je inaczej. Zaznaczam od razu, że na wojsku się nie znam, a spostrzeżenia moje dotyczą spraw powierzchownych, którymi przed trzydziestu laty żyła młodzież.

Przypomniałem sobie dzisiaj, jak wyglądała pierwsza połowa lat osiemdziesiątych. Trwał jeszcze, albo właśnie się skończył stan wojenny, młodzi mężczyźni i dorastający chłopcy stanęli w charakterystycznym rozkroku. Do roboty nie było nic. Istniała obowiązkowa służba wojskowa, która w wielu budziła lęk. W czasie wizyty w WKU można było dostać jakiś dziwny kwit do podpisania, a młodzież tworzyła subkultury, które były od wojska jak najdalsze. Tak to mogło wyglądać, ale jak się okazało, zarówno bohater sceny tamtych czasów – Grzegorz Markowski, jak i Panasewicz, a także Piekarczyk byli po prostu z wojska. Zdjęcia Panasewicza i Markowskiego można znaleźć w sieci, jeden w mundurze, drugi w garniaku, śpiewają na Festiwalu Piosenki Radzieckiej w Zielonej Górze. Piekarczyk, jak ostatnio wyznał, miał ojca oficera i na wakacje jeździł na poligony. Głosy zaś i postawa tych ludzi, służyły do urabiania młodzieży. Do czego więc służyło wojsko w tamtych czasach? Do zastawiania pułapek na młodych ludzi. Nic nie było tym czym się zdawało, a ubek który odwiedził nas w szkole, pamiętam jak dziś, nie tylko miał dar opowiadania, ale jeszcze wyglądał, jak suma wszystkich przygód redaktora Maja z serialu „Życie na gorąco”.

W latach osiemdziesiątych wszystko było związane z wojskiem, a część tylko zjawisk z milicją. Tak ostatnia była na sztywno, kontrmutrą, połączona z Kościołem, którym usiłowała obracać w te i wewte.

Najważniejszym wydarzeniem lat osiemdziesiątych, odnotowanym przez każdego mężczyznę w wieku poborowym było pojawienie się w sklepach motoryzacyjnych motocykli CZ, Jawa i MZ w nowej, bardzo dizajnerskiej wersji, z wyprofilowanym bakiem. Guzik mnie to wszystko wtedy obchodziło. Motorów nie lubiłem, a poza tym rodzice i tak by mi żadnego nie kupili. Przed ukończeniem szkoły podstawowej zajmowaliśmy się z kolegami głównie łowieniem ryb i rzucaniem kamieniami w odległe cele. Przy czym ja nigdy nie trafiałem. Tak zwane życie interesowało nas słabo. Poza tym motocykle w sklepach, tak jak nieco wcześniej wstawione tam różne modele WSK o nazwach takich jak Kobuz, na przykład, przeznaczone były dla klienta ze wsi. Czyli dla dzieci tych rolników, którzy mieli jakiś tam zasób i mogli zeń skorzystać kupując synowi motocykl. Kiedy trafiłem do szkoły średniej, mieszkałem w internacie z dwoma kolegami pochodzącymi z zamożnych rodzin wiejskich i oni bez przerwy kłócili się co jest lepsze – Jawa czy MZ. Pozostając na granicy otwartego konfliktu, takiego co kończy się bójką na pięści, no i obłędu rzecz jasna, całkiem wyraźnie widocznego. Takie emocje te motocykle rozpalały.

Kiedy dziś o tym myślę, pewien jestem, że junta zafundowała wtedy całym rocznikom – 1967, 68, 69, i 70 porcję odwagi, którą oni się zachłysnęli. Nie wiem, jak wyglądały rozmowy w WKU, kiedy zjawiali się tam miłośnicy motocykli MZ, CZ i Jawa, ale mogę to sobie wyobrazić i ktoś powinien to pokazać w filmie.

Mniej więcej w tym samym czasie, w prasie zwanej młodzieżową, pojawiać się zaczęły zdjęcia gołych bab. One były gdzieniegdzie już wcześniej, ale nie w takiej skali i kontekstach. W zasadzie w każdej gazecie była goła baba, co podzieliło rynek prasy na dwie kategorie – te z gołymi babami i te bez. W tych drugich, takich jak sławne „Na przełaj” czy „Radar”, raz w miesiącu przynajmniej publikowano teksty psychologiczno-seksuologiczne, w których stało jak byk, że rozmiar nie ma znaczenia. Była to jawna deprawacja, i jak dziś sądzę, próba zdegradowania powołań kapłańskich. Kwestie religijne bowiem zostały przez tę niby-psychologię zepchnięte do całkowitego podziemia, gdzie żyją freaki. Był to też numer lepszy niż motory, bo nawet taka banda gamoni jak my potrafiła przerwać nawlekanie robaka na haczyk czy rzucanie kamieniami w butelki ustawione na murku i rozpocząć dyskusję na ten jakże pasjonujący temat. Byliśmy, przyznam, dość wstrzemięźliwi i nigdy nie doszło do żadnych wizji lokalnych, co – o czym wiem na pewno – w różnych środowiskach zdarzało się nagminnie. Może przez to, że wszyscy chodziliśmy na religię i każdy miał dobrze prowadzony zeszyt z obrazkiem Matki Bożej z dzieciątkiem, w ramce, na pierwszej stronie.

Te z pozoru miałkie, głupawe, ale przecież powszechnie obecne i cały czas mielone emocje były podstawą polityki junty wobec narodu. Przy czym telewizja cały czas podkreślała ludowy charakter junty oraz jej szlachetne zamiary wobec tubylców. To była nieprawda. Tak zwane wojsko ludowe, było częścią rozsypującej się armii imperialnej, której polityka polegała przede wszystkim na tym, by przerobić na swoje kopyto wszystkich tych biednych wieśniaków jeżdżących na motocyklach CZ. Nazywało się to awansem społecznym, choć żadnym awansem nie było. Wystarczyło pogadać z takim kolegą, co dał się na to złapać przed wojskiem i po wojsku. Wyłączam z tego obrazka dwóch moich znajomych, którzy z serca i całkowitego opętania chyba, już jako młodzieńcy lat kilkunastu powtarzali, że chcą służyć w desancie. No i się zgłosili. Przeszli ten kurs i potem po wyjściu z wojska, niewiele się różnili od siebie samych przed wojskiem. To znaczy emitowali w miarę spójne i podobne do wcześniejszych komunikaty. A jeden to nawet próbował mnie jakichś chwytów nauczyć.

Normalnie jednak i statystycznie, jak ktoś szedł się cywilizować do wojska, a potem zeń wychodził, albo tam zostawał i awansował, nie nadawał się do życia towarzyskiego w starym stylu. Zagadki tej rozwiązać nie próbowałem, wystarczyło mi, samo zetknięcie się ze zjawiskiem. Jeśli jednak miałbym obstawiać jakąś opcję, sugerowałbym, że może oni im tam mówili, że rozmiar jednak ma znaczenie? Sam nie wiem…

Zarówno motory, jak i seksuologia dla ubogich służyły juncie do montowania pewnego obrazu wybraństwa, w którym nie każdy mógł uczestniczyć. Telewizja mówiła, że zaszczytu służby dostępują najlepsi, ale naród widział swoje. Niestety, nawet jeśli w zdrowym odruchu człowiek się buntował przeciwko tej ustawce i szukał jakichś subkultur, albo szedł do seminarium, napotykał tam w najlepszym razie kadeta Panasewicza przebranego w dziwne łachy i skaczącego po scenie, a w najgorszym milicjanta w sutannie, który przeżywał różne rozterki udając powołanie, jako student seminarium duchownego.

Przy bliższym zastanowieniu łatwo było zorientować się kto jest największym wrogiem struktury tamtego państwa, czyli wojska i milicji – naród. I tym właśnie tamta armia różni się od dzisiejszej. Ta bowiem, którą tworzy minister Błaszczak ma samych wrogów. Nawet jak ktoś, jak ostatnio poseł Szczerba, mówi, że polski żołnierz to świętość, wiadomo, że kłamie, bo rok temu jego kolega Frasyniuk mówił co innego. Wrogiem armii jest dziś polityka opozycji i struktury europejskie, które chcą tę armię zniszczyć, a mówią, że ucywilizować i uczynić częścią armii europejskiej. Wrogiem jest stara imperialna polityka Moskwy i znana dobrze polityka Berlina. Wrogiem armii, która dziś zaczyna przypominać ludową, są wszyscy, którzy usiłują dyskutować nad najważniejszym dla wielu młodych ludzi problemem – czy rozmiar ma znaczenie. Bo może nie ma i liczy się technika? No właśnie, jak to jest naprawdę?

I nie łudźcie się, że gawędy o uzawodowione armii, coś pomogą, a likwidacja Obrony Terytorialnej przyniesie oszczędności. Rozmiar ma znaczenie i mam nadzieję, że po dzisiejszej defiladzie wszyscy to dobrze i jednoznacznie zrozumieją. Miłego dnia i miłego świętowania, w tym najważniejszym dla żołnierzy dniu.

  31 komentarzy do “Po co jest wojsko, albo czy rozmiar ma znaczenie?”

  1. Oglądajcie defiladę. Ja sobie odpuszczę, bo widziałem tyle czołgów jednego dnia, ile nie zobaczycie na dziesięciu defiladach 😉

  2. Bylem w niedziele w Swietoszowie, ale nie widzialem ani jednego czolgu. Miejscowosc bardzo ladna, zadbana, chociaz nie wszystko jest wyremontowane.

    Oficjalnie w Swietoszowie nie ma burdelu, ale sa agencje w Boleslawcu i w Zgorzelcu. Nie wiem, moze trzeba zapytac o to pania w spozywczaku.

    Murzyni odwiedzaja z rodzinami dobre restauracje w Boleslawcu. Poza tym sa termy. Kino chyba odpada, chyba ze filmy amerykanskie, ale jak murzyn zajmie miejsce w kinie, to po ciemku kazdy mysli, ze jest wolne.

    https://gazetalubuska.pl/co-robia-zolnierze-sluzby-dobrowolnej-na-poligonie-w-swietoszowie-sami-zobaczcie/ar/c3-17552701

  3. Jest wysyp grzybow, ale wszystkie robaczywe z wyjatkiem kurek. Podobno pierwsze grzyby sa zawsze robaczywe.

  4. Baza w Ramstein (nie mylic z zespolem Rammstein) chce zamowic u nas zwykle plyty drogowe betonowe 3,0×1,5m, bo widzieli takie w Polsce, a w Niemczech generalnie nie stosuje sie takich plyt. Moim zdaniem moralnie i intelektualnie armia amerykanska stoi nizej od LWP i naszego dawnego potencjalu intelektualnego, maja tylko przewage ilosciowa i wiecej sprytu. Niestety, nasze niskie poczucie wlasnej wartosci spowodowalo, ze podporzadkowalismy sie chetnie jankesom.

  5. Jeśli rozmiar ma znaczenie to trwa poszukiwanie Murzyna 😛
    Do wojska odnosiłem się od lat 80. niechętnie, nigdy nie byłem. Ale żałuję, gdy patrzyłem na swoich wujków i kumpli – każdy z nich dawał sobie potem radę i byli wysportowani, zrobili w woju prawko, bez oddawania się ideologii – a ich przyjaźnie przetrwały.
    Od 20 lat mam stosunek pozytywny i widzę, że taka postawa jest konieczna. Pokolenie moich rodziców żyło wspomnieniami i walką o byt z psychicznym szkalowaniem postaw, wyborem za opowiedzeniem się „nasi-wasi”. My stajemy w obliczu obrony ale być może i pójścia dalej – po swoje bo myślę, że czas popierdółki europejskiej się kończy.

  6. Byłem w syfie (tak się wtedy mówiło na przymusową służbę wojskową) ponad dwa lata 83-85. Przymusowe oglądanie Dziennika Telewizyjnego, godzina polityczna z oficerem, a jakże politycznym, wspólne poligony z wojskami „bratnich krajów”, integracja pełną gębą. Na każdym kroku polityka, ale i tak mieliśmy to gdzieś, każdy żył tylko z tą myślą, żeby wyrwać się z tego cyrku. Śmieszą mnie teraz deklaracje, byłych żołnierzy jak to było fajnie, i jak miło służyło się Ojczyźnie. Co mam teraz za te dwa lata wyrwane z młodego życia, to, że są tylko wliczone do stażu pracy, z najniższym możliwym uposażeniem.

  7. Znajomi opowiadali jak 13 grudnia ich jednostki wyruszyły w teren, by obstawiać jedno z wielkich miast na zachodzie Polski. 80 procent utknęła w zaspach po drodze. To była potęga.

  8. Polecam wspomnienia Bogdana Likusa „Uff, nie spaliłem Kopenhagi”.

  9. No widzi pan była awantura i się rozeszło po kościach, a sam pan wie, jak się kończą awantury z niemieckimi żołnierzami

  10. Tak, sporo osób opowiada bujdy o tamtych czasach

  11. no ale 1984 rok był straszny, szczególnie ostatni kwartał po wyłowieniu zwłok  ks. Jerzego i następne kwartały wypełnione procesem sądowym …

  12. Pamiętam wypowiedzi Jerzego Urbana, wtedy rzecznika prasowego rządu komuchów. Były pogadanki z oficerami politycznymi.

  13. Byl straszny tylko dlatego, bo sie balismy.

    Mielismy Brzezinskiego w Waszyngtonie, papieza Polaka, zaklady produkcji radarow, WAT, pelna wiedze o potencjale ZSRR (plk Kuklinski), Hermaszewskiego w kosmosie, Solidarnosc, Jaruzelski byl przyjmowany przez Rockefellera. Moglismy powiedziec Rosjanom: gowno macie, zapraszamy do negocjacji, bo zlozymy propozycje USA.

    Ale mielismy tez niestety zydow i chrzescijanskie nawyki. Za duzo bylo pieprzenia o prawach czlowieka, wolnosci itp. Sprawe ks. Popieluszki trzeba bylo w ogole zignorowac.

  14. Ok, rozumiem.

  15. rozmiar ma znaczenie , duża armia daje możliwości zastraszania , mała dobrze wyposażona niestety może być pożarta przez dużą armię nie liczącą się z liczba ofiar , patrz wermaht kontra armia czerwona, szkolenie i technika kontra ilość i wymuszona odwaga (jednostki NKWD na tyłach). Nic sie nie zmieniło wojna to gra na wyczerpanie zasobów. Gdyby technika miała kolosalną przewagę nad liczebnościa to USA by nie zwlekała z wojnami.

    Przymusowa służba wojskowa za PRL była nie porozumieniem i marnowaniem zasobów, ale rezygnacja ze służby jest jeszcze gorsza, z kumplami któzy byli w wojsku (ja nie byłem) uzgodniliśmy że wystarczy 3 miesiące szkolenia i co jakiś czas przypomnienie.

    Teraz mamy pokolenie jak nie dwa pokolenia któe nie wie co to jest karabin.

  16. Defilada: nasi okulary przeciwsloneczne juz maja „zachodnie”, ale do zachodniego wyrazu facjaty (tzw. look) brakuje im jeszcze tego charakterystycznego cynizmu i niepohamowanej bezczelnosci.

    https://i.ytimg.com/vi/33zAdhrhdJA/maxresdefault.jpg

    https://youtu.be/33zAdhrhdJA

  17. Motzne spostrzenie i odnoszące się jak mniemam

    do bohaterów gawiedzi odwiedzającej towarzyskę, panienkę córcie gen Jaruzela.

  18. A ja byłem w SPRze. To takie wojo po studiach.

    Najpierw było szkolenie zwyczajne, poligonowe ze strzelaniem, fizycznym wysiłkiem itd.

    A potem była praktyka dowódcza.

    Miałem w rodzinie tradycje wojskowe i zawsze chciałem do wojska pójść.

    No i poszedłem.

    Miałem takiego wkur…, że dałem się nabrać na bajki o malowanych żołnierzach, że hej.

    Spośród gromady 120 podchorążych na kompanii, tylko dwóch czuło się jak ryby w wodzie.

    Potem, już na praktyce widziałem na własne oczy, jak grubasy po 100 kg i wzroście 150cm biegały z za długimi rękawami i nogawkami jak…. Szkoda gadać.

    To nie było wojsko, to był obóz karny, który miał dodatkowo upodlić już i tak zmaltretowanych przez życie młodzieńców.

    Ale! Powiem Wam, że już lepszym jest pójść tam, do tego syfu niż przez całe życie być takim niedojdą jak te wiórki w obcisłych spodniach z gołymi kostkami. Bo to wojsko/obóz karny NAPRAWDĘ dawało młodym ducha walki. Nie walki o coś, co miał na myśli system ale walki o siebie. Chłopaki, mimo że dostawali pod każdym względem w dupę, to uczyli się stać w pionie. Stawali się mężczyznami. Dlatego teraz, uważam, że służba dwuletnia obowiązkowa powinna wrócić. Z tą uwagą, że w wojsku powinni być ludzie od kontroli. Tego, co się tam dzieje.

  19. W Pana przypadku miala znaczenie dlugosc.

    Odbywania sluzby wojskowej.

  20. Składam Polskiej Armii gratulacje z powodu takiej klasy dowodcy, NARESZCIE !

    (29) How Poland is leading efforts to help Ukraine – YouTube

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.