Toyah rozpoczął przedwczoraj bardzo ciekawy cykl tekstów o rynku i liberałach. Postanowiłem się do tej inicjatywy podłączyć, a to z tego względu, że przez dłuższy czas w wolny rynek wierzyłem, a także dlatego, że bez wiary w wolny rynek niemożliwe jest przeprowadzenie inicjatyw takich, jak choćby salon24. Tak więc wolny rynek do pewnego momentu istnieje, ale trzeba być przytomnym i moment ten wyczuć. Jeśli człowiek się nie zorientuje, kiedy wolny rynek się kończy to przepadnie. I pozostanie mu jedynie płacz i zgrzytanie zębów.
Nie mówię tu wyłącznie o wolnym rynku pracy i pieniędzy, ale także, a może przede wszystkim o rynku treści. Pokazał nam wczoraj Toyah jakąś nastolatkę, która ponoć jest córką Lubaszenki i nie wiedzieć czemu nazywa się Linde. Dziecko te markując grę na gitarze i śpiew w języku, którego nie zna, rozpoczęło karierę na polskim rynku muzycznym. Zwracam uwagę na słowo rynek muzyczny. To jest takie miejsce, w którym mnóstwo ciężko pracujących ludzi służy jako pretekst do tego, by takie dzieci jak ta bidula mogły zarobić parę stów i nie zawracać wreszcie głowy ciężko zapracowanemu ojcu, który zmaga się z nadwagą. To jest właśnie istotą wolnego rynku, nie tylko w Polsce, ale po prostu wszędzie. Na rynku książki w latach dziewięćdziesiątych królowała hurtownia braci Olesiejuk, była to i jest nadal wielka hurtownia, robiąca gigantyczne obroty. Każdy komu udało się umieścić tam swoje książki płakał ze szczęścia, choć z terminami płatności bywało różnie, jak to w hurtowniach. To była rzeczywiście firma braci Olesiejuk, ale jak się dowiedziałem niedawno już nie jest. Została – jako interes dobrze prosperujący – przejęta przez nie do końca rozpoznaną korporację. Jej dotychczasowi właściciele zaś zajmują się tam tym czym zajmowali się wcześniej, ale są po prostu na pensji. Ktoś powie, że to nie jest wcale takie nieuczciwe. Oczywiście, że nie jest, dopóki w tej korporacji ktoś nie wpadnie na pomysł, że trzeba ciąć koszty i zamknąć kilka mniejszych oddziałów. Wtedy Olesiejuk, choćby miał najlepsze wyniki sprzedaży w historii pójdzie na odstrzał i już. Polityka globalna ma bowiem w nosie lokalne interesy. Kiedy zaś nad człowiekiem wznosi się kilkupiętrowy gmach sztywnych, menedżerskich hierarchii trudno oczekiwać, że ci z samej góry przejmą się losem tych na dole. No, ale póki co Firma Księgarska, bo tak się nazywa przedsiębiorstwo, prosperuje i ma się dobrze. Ja tam swoich książek nie wstawiam, bo chadzam własnymi drogami, ale wielu ludzi chwali sobie współpracę z braćmi Olesiejuk.
Okoliczności, w którym kończy się wolny rynek, a zaczyna gospodarka socjalistyczna zarządzana z centrów niejawnych są inne dla każdego przedsiębiorstwa. Najgorzej mają chyba ludzie z branży muzycznej, bo oni – jeśli się nie podporządkują mafiom – są po prostu niszczeni. Nie ma ich, znikają. Wielu artystów pop, z krajów takich jak Polska wyjeżdżą po prostu do Chin, gdzie jest jeszcze szansa na zarobienie niezłych pieniędzy. Chińczyków jest wielu, chętnie oglądają występy europejskich zespołów, szczególnie jeśli wokalistka jest blondynką i nosi mini spódniczkę. O tym, by zrobić jakąś karierę w Polsce ludzie ci nie myślą, bo tutejszy rynek to emanacja politycznych i mafijnych hierarchii, które krzepły po 89 roku. I dlatego właśnie córka Lubaszenki musi być gwiazdą, choć ani grać, ani śpiewać nie potrafi. Nie zmienimy tego. Jedyne co można zrobić, jeśli człowiek ma rzeczywiście talent, to poszukać sobie publiczności. Muzycy mogą to robić wprost na ulicy, a autorzy w internecie. To jest na razie jedyny obszar, na którym można mówić o wolnym rynku – ulica i internet. Oczywiście wolność ta jest organiczna przez straż miejską i administrację takich instytucji jak salon24, które w imię wspólnego dobra, promowania treści ważnych, a nie przypadkowych, podnoszenia jakości itp., itd. potrafią zniszczyć i zabić każde kiełkujące dobro. To nie jest rzecz nowa, ale dla nas wychowanych w socjalizmie, jest ciągle zaskakująca. No, bo nam się zdawało, że już będzie fajnie i mimo upływu tych 25 lat nie możemy się zorientować, jak to wszystko jeździ.
Mimo tych przykrych konstatacji uważam, że nie jest jeszcze tak całkiem źle. Ludzie bowiem, tacy jak Lubaszenko, Igor Janke i faceci od disco polo, muszą udawać, że wolny rynek jest i oni zwyciężają na nim w wyniku wolnej konkurencji. Stąd właśnie tak ważne jest by mieć publiczność, bo tylko publiczność jest dla niezależnego autora i niezależnego muzyka ratunkiem. To się oczywiście może skończyć w każdym momencie właściwie, ale wtedy także nie musi dojść do kataklizmu. Pamiętamy jak było w komunie, nie było wolnego rynku treści i idei, ale jak ktoś miał skłonności homoseksualne i znał Andrzejewskiego to jakoś sobie poradził. Jeśli zaś jakiś debiutant brzydził się „tymi rzeczami” zawsze pozostawało donoszenie na milicję. Ci najbardziej zdeterminowani, o największym potencjale karierowiczowskim łączyli te dwie funkcje i dochodzili do zaszczytów naprawdę wielkich. Ot, jak choćby Czesław Miłosz. Kiedy byłem we Wrocławiu, w ostatnim dniu marca, obejrzałem sobie jakiś nocny program w telewizji. No i pokazywali tam stareńkiego już Czesława Miłosza, który mówił, że on zawsze poszukiwał towarzystwa ludzi dobrych, nigdy złych. I opowiedział o jakimś dobrym człowieku, swoim znajomym, o jakimś profesorze z Wilna, czy skądś, który napisał książkę pod tytułem „Lenin jako ekonomista”. I po tych słowach ja natychmiast wyłączyłem telewizor, bo bałem się, że ten znajomy Miłosza napisał jeszcze jedną książkę – „Goering jako historyk sztuki”.
No, ale do rzeczy. My autorzy, w przeciwieństwie do ludzi zajmujących się produkcją czy dystrybucją na masową skalę, mamy jeszcze ten margines swobody. Bierze się on z tego, że trudno autora, który ma publiczność skłonić do robienia takich rzeczy jakie wykonuje córka Lubaszenki. To jest niemożliwe. Publiczność bowiem jest tym dobrem, o które zbiegają wszyscy i póki nie doprowadza się jej do księgarni czy teatru pod lufami karabinów, mamy szansę. Przedstawiciele zaś organizacji niejawnych, które rządzą wszystkimi rynkami świata nie mogą póki co ustawić tego inaczej. Zamiast luf karabinów używają dziś budżetów promocyjnych. Nie łudźcie się jednak, że tak będzie zawsze albo, że oni się czymś różnią od tych z karabinami. Nie różnią się. Po prostu dostali inne polecenie.
Pisaliśmy kiedyś z Toyahem o tych wszystkich rzekomo amatorskich debiutach muzycznych. One służą właśnie utrzymaniu rynkowej fikcji. Zwróćcie jednak uwagę na to, że one muszą istnieć, a ludzie, którzy tam się pojawiają nie zawsze są zawodowcami, czasem dopuszczą kogoś utalentowanego, kto nie jest znajomym Maleńczuka, czy córką kolegi żony Marka Siwca. Kariery zaś tych, którzy i tak mieli wygrać nie zawsze przebiegają zgodnie z ich życzeniami. Nie wiem co dzieje się dzisiaj z wyszydzoną tu w zeszłym roku artystką Justyną Chowaniak, która wydała całkowicie profesjonalną płytę pod tytułem „Domowe melodie” i miała promocję w gazowni, gdzie przedstawiano ją jako naturszczycę, co śpiewa i gra sama z siebie, ale jakoś o niej cicho. Widzicie więc jak to jeździ, tutaj, w naszej – jak powiada Sowiniec – niszy. Oczywiście, robota propagandowa musi iść do przodu i wczoraj na przykład na samej górze salonowego pudła znalazł się tekst Jakuba Lubelskiego, czerwonego blogera profesjonalisty, całkowicie demaskujący brak profesjonalizmu tego pana. Tekst ten powisiał chwilę, ale ktoś zorientował się, że hucpa jest jednak zbyt oczywista i zrzucił go na dół. Kim jest Jakub Lubelski? Zawodowcem, to oczywiste i jako zawodowiec zawsze będzie miał pierwszeństwo przed nami amatorami. Jest także publicystą Frondy i o ile pamiętam jego poglądy oscylują wokół wartości konserwatywnych i wolnego rynku. No i właśnie dlatego umieszcza się go na widocznym miejscu, żebyśmy nie zwątpili nigdy w wolność na rynku i jakość jako podstawowe kryterium oceny tekstów.
Wróćmy jednak do tej dziwnej rodziny co się podpisuje dwoma nazwiskami – Linde Lubaszenko. Obydwaj noszący je aktorzy – ojciec i syn – zagrali kiedyś w absolutnie demaskatorskim, ale słabym filmie pod tytułem „Pamiętnik znaleziony w garbie”. Film ten opowiadał o tym skąd komu wyrastają nogi i jak sprawy przeszłe rzutują na teraźniejszość. Tyle, że nie było w nim pointy. No, ale teraz ona została dopisana, a raczej pokazana, przez tę najmłodszą latorośl rodu została pokazana. No, ale teraz słów kilka o filmie. Młody Lubaszenko gra tam starego Lubaszenkę jak jest młody, a potem samego siebie. Stary zaś gra młodego kiedy ten jest już stary. Kapujecie, prawda? Najpierw jest ten Lubaszenko żołnierzem Wermachtu ze Śląska, który idzie na wojnę, bo uważa, że to jest dobry życiowy wybór. O ile pamiętam nie jest Niemcem tylko Ślązakiem. No i na tej wojnie dostaje się do radzieckiej niewoli. Tam gładko wstępuje do NKWD i powraca na Śląsk jako jeden z wyzwolicieli i filar nowego porządku. Potem kiedy minął okres błędów i wypaczeń wyjeżdża za granicę, a kiedy wraca jest już pełną gębą opozycjonistą, delegatem sił demokratycznych, które chcą zmienić świat dla dobra ludów ciemiężonych i wprowadzić u nas wolny rynek. Łazi ten Lubaszenko po piwnicach, gdzie gromadzą się ludzie biedni i starzy, żeby odmawiać różaniec i śpiewać pieśni. Łazi i niesie im tę rzekomą dobrą nowinę, a na koniec pokazuje im dwa rozstawione palce, w geście zwycięstwa. Nie pamiętam jak się ten film kończy, ale nie ma to znaczenia. Ważne, że na naszych oczach dokonała się kolejna demaskacja, bo oto aktorzy, z których jeden – ten młodszy – nie daje się oglądać w ogóle, multiplikują się teraz na rynku muzycznym. Ciekawe dlaczego? Nie dlatego chyba, że ta mała nie ma talentu do grania. Talent nie ma tu nic do rzeczy, pewnie dlatego, że w aktorstwie jest już taki syf, że nawet stary Lubaszenko nic na to nie może poradzić. Liczą, że w epoce internetu łatwiej jest – z nazwiskiem – przebić się w branży muzycznej. Myślę, że przeżyją srogie rozczarowanie i skończy się jak zwykle – na pisaniu podań o dotację. No ale cóż nas to może obchodzić. My się nie interesujemy ludźmi, którzy nie radzą sobie z karierą. Od dziś zaczynamy sprzedawać w naszym sklepie www.coryllus.pl trzyczęściowy komiks Jakuba Kijuca, niezależnego wydawcy i autora, opowiadający o przygodach Jana Hardego – żołnierza wyklętego, który walczył z czerwonymi. Red is bad jak napisał na okładce swojego komiksu Jakub Kijuc. Niech żyje wolny rynek i wolny internet.
Www.coryllus.pl
maj 012014
Właśnie takie nie do końca rozpoznane korporację przejęły dobrze prosperujący rynek książek szkolnych. Nikt nie wie kto jest rzeczywistym właścicielem największych wydawnictw edukacyjnych: WSiPu, PWNu i Nowej Ery. Dlatego cieszy, że właścicielem darmowego podręcznika będziemy wszyscy 😉
Owszem , jestem za tym , żeby do spółki z Krzysztofem przyjrzeć się tematyce wszechstronnie .
Wróciłam sobie z pól , gdzie trafił mi się rozmówca . Człowiek prosty , przedsiębiorczy , praktyk , nie znosi PO i PiSu…. Generalnie sam sobie firmą i nie chce tylko aby mu przeszkadzano .
I przy święcie i pięknie tych przekwitających już sadów i innych cudów natury , tak nam się zgadało o sztuce … I ja mu opowiedziałam anegdotę z moim sąsiadem , krakowskim dyrektorem od sztuki , co to mi się po latach kłaniać zaczął .Ja to 2 dni temu jak raz tu opisałam .
I proszę , mój rozmówca wiedział o kim mówię , ale potem pogadaliśmy sobie o funkcji sztuki … szkolenie … nie tylko , ale ostatnio już mocno … coryllusowe przeze mnie przmówiło :)))
I człowiek nic z tym tematem nie mający wspólnego i prosty generalnie …. doskonale rozumiał i z sensem komentował .. wielkim ..:)))
Czyli chodzi o to , żeby umysły były nie zatrute za bardzo …. wtedy można je odzyskać .
Czyli piszcie z Osiejukiem na dwie ręce … zawsz to wydajniej !!! Jeden człowiek tego nie rozgryzie . A warto widzieć jak to hula podskórnie 🙂
Czy cena za Jan Hardy – żołnierz wyklęty II to czasem nie także 19,90 ?
Wolny rynek? Piękna idea, której nie udało się zrealizować. Zacznę od liberałów. F.A. Hayek mówił o strukturach rynkowych, jako o rzeczywistosci gospodarczej, ale wolny rynek pozostawał w strefie jego marzeń. M. Friedman mówił o prywatnych konkurencyjnych rynkach, co znaczło tyle co wolnorynkowy kapitalizm. T. Sowell o kapitalizmie, jako gospodarce bez polityki.
Jak upadł komunizm (wolę zbankrutował i przetransformował się jak kto woli) to droga krajow z gospodarką palnowaną nie prowadziała do wolnego rynku tylko do jakiegos pewnego rynku (w stylu zachodnim). W praktyce, jak teraz wiemy, oznaczało to przejście od planu (centralne zarządzanie) do regulacji (prawnej, cenowej, licencje itd.). Świetnie pokazuje to zeszycik pracowników NBP dot. reglamentacji polskiej gospodarki, http://www.nbp.pl/publikacje/materialy_i_studia/ms187.pdf
W latach 1989-2003 liczbę koncesji zmniejszono z 53 do 33, a jednocześnie wzrosła liczba zezwoleń z 116 do 222 [na prowadzenie dzialanosci gosodarczej w Polsce oczywiście]. W sprawie zmniejszenia ilosci koncesji ogloszono sukces deregulacji, a o wzrosci pozwolen bylo dość cicho. Nastapil proces substytucji – reglamentacje jednego typu zastapiono inną. Deregulacji nie bylo, a inflacja prawa miala sie dobrze.
Czerwony jest zły, ale ma się dobrze. Niestety.
A to wolny rynek nie jest naturalnym sposobem wymiany dóbr dopóki mechanizmy korporacyjno-urzędnicze nie wtrącą się w temat?
Wolny rynek istniał przez większość historii choć nigdy nie dotyczył wszystkich dóbr, pomimo merkantylizmu i ceł i cechów.
XX wiek i to co teraz to raczej wyjątek w dziejach ludzkosci. Choć może nowa groźna forma życia?
Nie mogę się zalogować na salonie do komentowania … jak się uda to mi zapisuje notkę tak długo , że macham ręką bo nic z tego , klikam na co innego a notka przepada .
A jest nowy tekst Osiejuka . Czytać oczywiście mogę …. o ile mi się mój modem nie buntuję . Chyba po tych wszystkich świętach coś zaradzą , choć telefonicznie twierdzą , że u nich widać , że mam w porządku . Czyli trzeba iść i zrobić ,,strajk okupacyjny” :)))))
Ale i tak nie mam czasu .
Oglądałam sobie różne byty salonowe , bardziej od strony komentarzy ….
Ja nie wiem , coryllus napisał , że na poziomie salonu 24 to jest jeszcze wolny rynek . Ja bym z tym dyskutowała …. ale może to tylko kwestia nazewnictwa ?
Ja nie mam przełożenia na ,,warszawkę” więc nie wiem kto tam za czym stoi .
Jest u Osiejuka powracający temat przedsiębiorców .. i jakieś kłótnie pod blogiem .
Nie wiem jaka to kategoria … w sferze idei przkładanych na książki .. czyli coryllus …
ale też znam kilka osób które nie mają szefa ani pracowników … robią coś użytkowego … nie rzemiosło ani sztuka … rzeczy .. normalne , codzienne …. sami robią , sami wymyślili … sami sprzedają .. transport jeśli trzeba , lub wysyłka … itd … a;le wszystko jednoosobowo ,. łącznie z np wykonywaniem malutkich opakowanek … bo trzeba ciąc koszty … żeby zapłacić wszystkie daniny … i żeby zostało na życie … Nigdy urlopu …. nigdy niedzieli ….
I ja znam takich bytów kilka … i co to jest .. przedsiębiorca ??? acha , jeszcze zero kredytów , bo albo się nie należą .. tylko jakieś bandyckie pożyczki by były ….. Zero środków unijnych czy innych … Z różnych powodów nienalezne ….
Co to za kategoria …
I kto się nimi interesuje … w sensie , że płacą pipy city zusy i inne .. usy …..
Oni nie chcą żeby się nimi ktoś interesował … tylko tyle … i chrzanią wszystkie partie po kolei ….. żeby mogli w swojej niszy egzystować.
Bardziej jest to komentarz do Krzysztofa .. ale i do Coryllusa też .
PITy CITy ZUSy
Obszar wolnego rynku w Polsce: ulica I internet. W zasadzie zgadzam sie, chociaz pare m-cy temu widzialem krotki filmik w Gazecie Niezaleznej pokazujacy jakiegos osobnika z gitara spiewajacego protest songa przed amabasada rosyjska w Warszawie w zwiazku z sytuacja… wiadomo gdzie.
Po krotkiej chwili zrobilo mi sie niedobrze I wylaczylem filmik.
Ale to wlasciwie wyjatek potwierdzajacy regule bo wiecej tego goscia juz nie pokazali, znaczy sie beztalencia odpadaja.
Jesli idzie o Milosza to on komune opuscil w 1951 roku a w ogole to spora czesc swoich najlepszych poezji napisal przed wojna, np. znakomity zbior wierszy zebranych w tomie „Poemat o czasie zastyglym”, „Trzy Zimy”, lub ju na emigracji „Krol Popiel I inne wiersze” czy „Gucio Zaczarowany”.
Na starosc kazdy mniej lub bardziej durnieje czy dziwaczeje I Milosza to nie ominelo.
Ale byl to pisarz I poeta wielkiego format I talent, Nobel mu sie nalezal.
Nie, drugi jest cieńszy…
Sądzę, że się mylisz, co do Miłosza.
Interesująco z Twoimi uwagami na temat literatury i rynku książki współbrzmi wywiad Dukaja w ostatniej Frondzie. Dukaj nie mówi, co prawda, tak gorzko i emocjonalnie jak Ty — wypowiada się chłodno i rzeczowo, ale pobrzmiewa w tych słowach skrywana pogarda, ta sama, która u Ciebie jest na wierzchu. Wnioski w każdym razie podobne. A przy okazji kilka ciekawych przemyśleń o stosunku polityki do literatury i vice versa.
A propos tej panieneczki, chyba Pratchett kiedyś ukuł piękną frazę „…co prawda nie umiała grać na gitarze, ale to nic nie szkodzi, bo śpiewać też nie”.
Miłosz „komuny” do końca nigdy nie opuścił (= są pewne „makro-prawa”, którym się NALEŻY poddawać – to jego oportunistyczne credo) – był to bardzo, bardzo inteligentny i BARDZO pracowity twórca, ale wielkość jego dzieła dopiero oceni potomność… a co do jego wielkości „prywatnej”, to sam wielokrotnie to pośrednio komentował… so, no comments.
no, przeca to we frondzie – to musi być chłodno i obiektywnie.
Czytałam Dukaja Lód i coś wcześniejszego …. Do wywidów nie mam siły … On ma wyobraźnię i to jest narzędzie pracy … można go różnie używać. Lód dobrze mi się czytało z powodu fantazji , bo książek tych kolejnych np pijaków przecież nie mogę …
A co do Miłosza jak byłam w liceum w głębokim prlu przeczytałam Zniwolony umysł … i wtedy to robiło wrażenie …. jeszcze wydanie podziemne …
O poezji nie mogę nic powiedzieć , bo się nie znam … a człowiek …. Pisał kiedyś Boson na salonie drobny koment u kogoś .. i się tez dopisałam … pokpiliśmy sobie z osoby … :(((
Miłosz na starość czytał , już w Krakowie Harry Pottera …..
Ja też , choć nie jestem miłoszem , żeby nie było …. :)))))))
udało mi się wejść na blog coryllusa na salonie żeby poczytać komentarze …. żal mi trochę onyxa2 … ….
nawet jak się ma plan i rozumie misję to i tak życie zaskakuje … i nie zawsze coryllus zdąży z działaniem , nawet z rozpoznaniem …. tu rzeba jakiejś formy instytutu badania rzeczywistości … trochę pomyśł s-f …..
A czas moim zdaniem będzie nas poganiał .
…bo lemingoza, to nie jest prosta rzecz do wyleczenia – ludzie ciągle szukają mesjaszy, zapominając ze już go otrzymaliśmy i teraz wszystko jest w naszych rekach.
a wiesz , chodzi mi to po głowie od długiego czasu …. jak patrzę na oczekiwania pod adresem leszczyny ….
Coryllus , to o Tobie :)….. jest bardzo inteligentny i ma świeżość patrzenia co bardzo ułatwia rozpoznanie wszystkiego wkoło … ale nie można się na nikim wieszać , bez odpowiedzialności za siebie ,,, potem mówic .. to nie ja … to on …
Nie znoszę sama wisieć na kimś .. i nie rozumiem tej potrzeby …
Wolę mieć gorzej w/g innych .. ale po swojemu …
Ja sto razy pisałam jak zdumiała mnie dawna znajoma płacząca po śmierci jakiegoś NAZWISKA …że tak wszyscy odchodzą i kto jej powie co ONA ma myśleć ….
Studia , stanowisko ,, tylko brak słusznych pogladów jej dolegał .. :)))
„Lecz no niestety nie jest zbyt ladna lecz za to zgrabna tez jednak nie”
spiewal o Krysce nieodzalowany Jan Kaczmarek, nasz kochany pan administrator.
Byc moze sie myle ale prosze rozwazyc nastepujaca kwestie: czy Walesa zasluzyl na Nagrode Pokojowa Nobla? Wtedy, w 1983 wszyscy mysleli ze tak, teraz w swietle tego co wiemy o Walesie ja uwazam ze nie zasluzyl na nia.
coryllus pisał nie raz o konkursach , nagrodach … i innych ustawkach …
po prostu może nie warto lokować nadziei w nagrodzonych .. przez obce gremia … nierozpoznane w dodatku jak mawia coryllus ???
Spogladając na innych laureatów pisarskiej nagrody Nobla można chyba już ustalić o czym pisać należy, a o czym nie.
A Miłosz, jako taki, był niesamowicie antypatycznym osobnikiem. Jako młody bym mu wybaczył i tłumaczył jako naznaczenie talentem, ale dzisiaj już nie.
Jeśli tego nie wymyśliłaś nam tu, to jest to przypowieść bardzo budująca.
Stary jestem więc komiksy do mnie nie przemawiają i stąd nie mogę oceniać akcji, ale tak pod koniec tego roku chętnie bym przeczytał malutkie podsumowanie gospodarza.
Nie no,. wolny rynek to samo zło, jak od trzech notek pisze p.Osiejuk na salonie.
Nie wiem więc czym jest wolny rynek zdaniem Autora, bo obaj panowie podobno się we wszystkim zgadzają.
PS. A serio i bez goryczy – to chyba nie chodzi o mechanizmy korporacyjno-urzędnicze, tylko państwowe, chyba że przez urzędników rozumiemy urzędników państwa.
nie wymyśliłsm , ja piszę prawie równoległego bloga jako nicy komentarze ,,,, dzięki cierpliwości Gabriela … :)))
czytanie Gabriela zachęciło mnie do ponownego spojrzenia wstecz na rzeczy przeczytane , poznane ,,, myślałam , że się ten etap już skończył ….. poznawania … wszyscy uważali zawsze że męcząco dużo wiem .. i to hamowało , żeby się nie wywyższać bo przez to traci się znajomych … Potem i tak straciłam , bo nie wytrzymali poczucia nizszości … A przy Gabrielu odkrywam na nowo znane niby rzeczy , ich nowe oblicza … i to jest takie fajne
Te moje pola , pies , kraków … przeczytane ksiązki , wystawy , spotkania z ludźmi .. tu opisuję bo one się wpisują…
Wielu rzeczy nie mam sposobu napisać … może jeszcze znajdę klucz …
najgorsze że psują mi się i oczy i urządzenia … Zobaczymy 🙂 albo nie 🙂
Kanał TVP Polonia z pół roku temu pokazał późnym wieczorem film o Herbercie, gdzie Herbert opowiada o sobie i swoim koledze Miłoszu. Przyjaźnili się bo MIłosz tłumaczył jego wiersze na angielski. Tak sobie myslę że Miłosz zapewne był dobrym tłumaczem a może i zaradnym.
Piękny kawałek, treściwy, pięknie zestawiony i jaki mądry.
Gdyby tego słowo nam nie skompromitowali to bym napisał, ze tylko partneststwo może nas uratować.
Do monopolizacji rynków nie trzeba wcale państwa. Wystarczy t.zw. „samorządność”. Utworzenie współczesnych organizacji cechowych – izb gospodarczych i zawodowych obrosło tysiącami ograniczeń dostępu do rynku. Wszystko jedno czy to będzie Rada Adwokacka czy Izba Producentów Miodu natychmiast po powstaniu zaczyna się codzienna praktyka monopolistyczna – restrykcyjne systemy rekrutacji, normy jakości i uprawnienia zawodowe, systemy opłat i dostępu do dotacji, itp, itd. Myślę sobie, że dążenie do zawłaszczenia (monopolizacji) dostępu do rynku jest naturalnym zjawiskiem społecznym. To liberalizm jest czysto teoretycznym wymysłem 180 (hundertachzig) profesorów używanym jako ideologia do uzasadniania wrogich przejęć obcych rynków.
Wolny rynek ilustruje historia jednego z produktów znanej polskiej firmy. Zainwestowała w linię produkcyjną, ale w tym samym momencie główni konkurenci, zagraniczni, opuścili ceny swojego wyrobu i czekali. Po pół roku zaproponowali polskiemu producentowi odkupienie linii po dobrej cenie, co też nastąpiło.
Wolny rynek ilustruje świetnie taka anegdotka:
Facet w USA kupił sobie śmieciarkę i nieźle zaczął mu iść ten biznes. Dokupił więc drugą śmieciarkę i interes szedł jeszcze lepiej. Kupił więc trzecią śmieciarkę i szło naprawdę super. Wtedy umówiło się z nim na spotkanie paru poważnych jegomościów i tak mu powiedziało: Pierwsza śmieciarka daje ci utrzymanie na życie, druga śmieciarka zarabia na twoje wakacje, a trzecia śmieciarka będzie ci przynosić straty i my ją od ciebie odkupimy.
Anegdotę tą opowiedział mi polski przedsiębiorca, który spotkał się z podobnym działaniem konkurencji zagranicznej, jak opisany w pierwszym akapicie, czyli zbicie ceny na zniszczenie konkurencji i przejęcie rynku.
W latach 90-tych pewien przedsiębiorca spod Kołobrzegu tak opisał opłacalność fermy kurzej: Przyślą dwa TIR-y kurczaków po zaniżonej cenie i po fermie. Wtedy już nie hodował kurczaków …
Podobną historię opisuje upadek producenta szkła laboratoryjnego. Dwie, trzy dumpingowe dostawy, czyli w przypadku szkła jeden-dwa samochody, i po ptakach.
Jak przypominam sobie wypowiedzi Korwina, że jeżeli ktoś zaniża ceny, to działa na korzyść rynku i jest to bardzo dobre, to pukam się w czoło, chociaż gościa nadal lubię. Gdyby marsjanie podjechali na ziemię i sprzedawali dowolny produkt za złotówkę, czy to lizak, czy Cadillac, a ludzie by to kupowali, to po paru miesiącach upadłby cały przemysł na ziemi. Wtedy cena rośnie ze złotówki na 10 złoty, a wszyscy są już niewolnikami w zdobytej strefie.
Tak więc wolny rynek to nie jest prosta sprawa, może się odbywać na ringu strzeżonym przez uczciwych sędziów, wtedy może tak … Aha, i walka musi się odbywać pomiędzy zawodnikami tej samej klasy. Korea wybudowała przemysł na zamknięciu rynku. Otworzyła go wypuszczając np. Samsunga, wcześniej korzystającego z wszelkiego możliwego wsparcia rządu. Samsung wyskoczył na ring, a po Unitrze nawet koszulki w narożniku nie ma …
Wklejam wykład Ratha, m.in. o IG Farben. Właśnie sobie wysłuchałem. Rozwinięcie trąci trochę szamaństwem, ale warto się zapoznać:
https://www.youtube.com/watch?v=GVeLTD4tgnI
Wklejam tego Ratha jako uzupełnienia wątku sprzed paru dni, ale przede wszystkim jako głos opiniujący wolny rynek…
W historii bywało różnie z wolnością gospodarczą. Nie było złotego wieku wolnego rynku, choc niektórzy uważają za to okres od uchylenia praw zbożowych w Anglii 1846 roku do 1914 roku za erę liberalną, erę reform – w sensie gospodarczym. Gdy pogrzbać w historii to marsz instytucji gospodarki rynkowej był długi, nie było ciągłości i datuje się go od X wieku w Europie. To długi temat i można znaleść wiele faktów na rzecz i przeciw. Np. libertarianie znajdują wiele i podają, aby przekonać do swojego anarcho-kapitalizmu czy wolnorynkowego kapitalizmu. Większość osób co mówi o wolnym rynku nie wie o czym mówi. Wolny (brak przymusu, własność prywatna) rynek (oddolny ład wymiany).
Po latach spotykam w podmiejskim pociągu kolegę z LO. Po obowiązkowym co u ciebie, a co u ciebie przechodzimy do innych tematów. Rozmowa przebiega całkiem miło, gdy w pewnym momencie zauważam, że wagon jest wyjątko zdewastowany. To pobudziło kolegę i zaczyna jechać na Solidarność, PiS i Kaczyńskich. Tyradę zakończył, że takich niszczących pociąg przypiąłby kajdanami do półki na bagaże. Rozmowa zaczęła się rwać i z ulgą wysiadłem na swoim przystanku.
Idąc do domu myślałem o tej rozmowie i skonstatowałem, że prawem kaduka uważałem, że jeśli ktoś ma tyle samo lat, chodził do podobnych szkół, żył w tym samym czasie w kraju i oglądał własnymi oczami to co ja, to powinien myśleć podobnie do mnie. :))
Sąsiadka leczy się endokrynologicznie i mówi mi tak: teraz poprawi się moja częstotliwość wizyt u lekarza, bo właśnie umarł ten profesor co miał prawo wyznaczania „kontyngentu” lekarzy dopuszczanych do tej specjalizacji.Umarł ten co zwalczał konkurencję (robil sobie monopol), więc chorzy mogą mieć lepiej. Tak wygląda wolny rynek w wyobrażeniu profesora medycyny.
Wystarczy że ma innego teścia, że zamiast czytać woli tv a z niej najbardziej atrakcyjne tefałen. I wtedy świat staje się prostszy
Do tej rozmowy Tadmana z kolegą co narzekał na PiS, myślę że wśród nas funkcjonuje grupa zadaniowa wykonują w komunikacji miejskie „monolog – narzekam na PiS” – ja miałam takie zdarzenie w Metrze. Pani w wieku mojej matki zcazęła narzekać na emeryturę (musiała na nią przejść na przełomie lat 1989/1990) i obarczyła winą za niską emeryturę – Jarka Kaczyńskiego. Monologowała w moją stronę (10 zdań o obrażającej treści) Ja odpowiadam przeczież on rządził rok i już dawno nie premeiruje. Ona bez słowa na najbliższym przystanku metra wysiadła. Wykonała zadanie tzn głośno, obraźliwie wygłosiła kilkanaście zdań, zniszczyła jego dobre imię i wysiadła. Prawdopodobnie wsiądzie do innego pociągu z tą samą robotą.
profesor Mengele. W białych rękawiczkach. Na pogrzebie pewnie były mowy, że Wielki Człowiek.
Znający prawdę milczeli. Niektórzy dlatego, że już nie mieli wyjscia.
Ale myślę, że profesor nie lubił wolnego rynku. Że korporacje z tego samego powodu go nie lubią.
Ale i jedni i drudzy lubią dekoracje przekonujące publiczność, że jest inaczej.
Naiwnoscia jest sadzic, ze Nagroda Nobla funkcjonuje poza systemem ustawek. To jest ten sam segment co Pulitzer czy Oskar. Narzedzie duraczenia publiki.
Dopoki zyja ludzie to istnieje rynek. Na poczatku lat 90tych w Polsce na wiekszosci obszarow rynek byl wolny, kazdemu kto sie na nim znalazl szlo w miare gladko. Nie bylo barier i mozna bylo sie szybko akumulowac. Teraz rynki w Polsce we wszystkich branzach sa kontrolowane lub podzielone i zamkniete. Jakosc towaru czy uslugi nie ma znaczenia bo dostep do rynku jest zlimitowany, a na takich obszarach jak media, film, ksiazka trzeba toczyc nierowna walke z dotowanymi produkcjami.
Ratunkiem jest strefa gospodarczej wolnosci, ktora ma kolor szary.
Hmmm. To może chodzić innymi drogami. Moja ciocia ma 93 lata, jej mąż żyje, mają godziwe emerytury, opiekę kuzynów, ale kiedy w TV pokaże się Jarek sięga po pilota i z nienawisnym komentarzem przełacza kanal. Przy takiej pierwszej sytuacji zadałem pytanie i skończyło się niemiło, bo skoczyło jej ciśnienie, musiała wziąć awaryjnie lekarstwa i wyszedłem na świnię, co starszych nie uszanuje. Teraz polityki unikam. 🙂
Te cechy dzialaja tylko jak _panstwo_ je wspiera. Wylacznie wtedy sa skutecznie monopolozujace.
A wspiera je prawem a potem sila sadownictwa policji i wiezien przy egzekucji tego prawa.
Aha, czyli skoro we Frondzie, to musi być źle? Jakby to samo poszło w innym piśmie, to mogłoby być lepiej?
Poza tym, nigdzie nie napisałem, że obiektywnie — przecież to WYWIAD, wywiad z definicji jest subiektywny.
Poznawanie twórców wyłącznie przez pryzmat ich twórczości to mało, bo nie każdy zaraz musi przelewać na karty powieści swoje poglądy na konkretne sprawy. A w tym wywiadzie Dukaj naprawdę ciekawie (i złośliwie) definiuje tzw. literaturę wysoką — coryllus byłby zachwycony. Jako dość w końcu prominentny (dzięki pieniądzom czytelników) uczestnik gry na rynku książki, może szczerze wypowiadać niewygodne opinie, a jako erudyta potrafi uczynić to tak, żeby zabolało kogo trzeba. Naprawdę, warto kupić ten numer Frondy, chociaż poza wywiadem z Dukajem i kilkoma innymi artykułami jest kiepsko. A już Kłopotowski na końcu to mizeria. A przecież mizeria to żaden deser!
Tak, to była jego autorska fraza. Ciekawe, co teraz by pisał…
Co do Linde -Lubaszenków.Stary Lubaszenko robił karierę pod tym nazwiskiem przez kilkadziesiąt lat .Po 89 r przypomniał sobie że jest z pochodzenia Żydem i że ma stare nazwisko Linde bo jego matka wyszła za mąż po wojnie za Rosjanina który ,,stacjonował ,,w Polsce i ów dał nazwisko dziecku.Kiedy ,,wolny rynek ,,po 1989 roku się rozszalał w branży filmowej,pojawił się jego syn czyli Olaf Linde -Lubaszenko.Początkowo zagrał jako aktor ale rychło objawił się jego talent reżyserski .Olaf więc stał się takim trochę polskim Spielbergiem.Robił filmy rok w rok .Każdy z tych filmów był klapą frekwencyjną ale pieniądze na nowe się ciągle znajdowały.Perpetuum mobile ?W końcu Olaf się roztył i przestał dostawać kasę .Jego ojciec zaś udziela wywiadów w których przechwala się tym że spał z trzema tysiącami kobiet w swoim życiu (sic!).Perpetuum mobile .To chyba rodzinne.Nie wiem z którą kobietą z kolei spłodził Olafa .Tego nigdy nie mówił .Rachunek prawdopodobieństwa mówi że możemy mieć do czynienia z całą serią jego potomków którzy zaleją rynek filmowy ,muzyczny i być może literacki .Bądżmy czujni ….
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.