kw. 232021
 

Jak to już było wspomniane kluczem do zrozumienia rynku treści jest słowo format. Dotyczy to nie tylko treści fabularyzowanych, ale także tych zwanych autentycznymi, czy też publicystycznymi. Od nich właśnie zacznę. Otrzymałem oto niedawno link, gdzie jeden z najważniejszych, prawicowych komentatorów wypowiada się na temat tak ważki, że hej. Oto ów link https://www.tysol.pl/a64517-Tylko-u-nas-dr-Rafal-Brzeski-UFO-sledzi-US-Navy-Nie-to-nie-jest-zart?fbclid=IwAR0stvcK23ORPBqF2wEVV0VLQ4sPx2QbN9N2AVFsHDmT_Qk05CbYPejL1A4

Ktoś mógłby powiedzieć, że sprawa jest prosta, starszy pan odleciał do Wylatowa i już tam pozostanie. No niestety, nie jest wcale tak łatwo. Moim zdaniem istota tego przekazu wskazuje iż tak zwana publicystyka, podobnie jak wielkie kino i rynek książki trzyma się na wielkich gwiazdach. Tyle, że w publicystyce niektóre gwiazdy kreują się same. No, może nie do końca same, ale chcą, by to tak właśnie wyglądało. Fakt, że tak jest w istocie potwierdza ten artykuł w Tygodniku Solidarność, który może na swoje łamy wpuszczać jedynie certyfikowanych autorów, choćby nie wiem jakie idiotyzmy wygadywali. Nie ma to znaczenia, albowiem chodzi o to, by stale pokazywać tych samych ludzi. Pan Brzeski jest po prostu ujęty w scenariuszu i musi być obecny w mediach i na YT, jako ekspert, bo tak…jak zaś jest ze scenariuszem, wszyscy wiedzą, napisałem o tym w tytule. I to, jak się zdaje nie zmieni się w najbliższym czasie, nawet jeśli jakimś cudem scenarzysta wytrzeźwieje.

Nie ma rzecz jasna żadnego przymusu, by zwracać na takie rzeczy uwagę, ale można wyrazić zdziwienie, że one istnieją, zanim człowiek oddali się do swoich codziennych zajęć, czyli czytania tekstów w portalu Szkoła nawigatorów.

Są jednak ludzie, którzy zawodowo zajmują się krytyką rynku treści, albo poszczególnych jego segmentów i oni czują się zawsze jakoś pokrzywdzeni przez tych scenarzystów. Występują więc w imieniu widzów i starają się naprawić zło, wskazując co takiego ci pijacy znowu schrzanili. Obejrzałem sobie ostatnio kilka odcinków programu na kanale sfilmownani.pl, który lata na YT. Występuje tam para sympatycznych młodych osób, zdaje się z Krakowa, omawiających najlepsze i najgorsze filmy, polskie i zagraniczne. Jeśli idzie o najlepsze, to ludzie ci się wyraźnie męczą przy ich promocji, bo po pierwsze łatwiej się krytykuje, po drugie ładunek chamskiej propagandy, jaki w tych produkcjach się znajduje sparaliżowałby słonia. Oni zaś nie mogą go wskazać, albowiem ich ambicją jest, by mówić wyłącznie o kwestiach estetycznych i warsztatowych. Trzeba ich oczywiście za to pochwalić, ale tak się niestety nie da. Kino bowiem, podobnie jak książka, to przede wszystkim propaganda. To zaś wymusza tworzenie pewnego rodzaju kodów, systemu znaków i mrugnięć, którymi porozumiewają się twórcy propagandy. Oni działają mimo takich entuzjastów, jak ta para, o której piszę. Mają bowiem swoje do ugrania. Przede wszystkim muszą zdegradować widza, do którego swój przekaz adresują. I to się odbywa niezależnie od tego czy sympatyczna para krytyków klasyfikuje film jako dobry czy jako zły. Nie ma to żadnego znaczenia, albowiem filmy polskie są po to, by dewastować wrażliwość widza i wgniatać go w podłogę. Z tymi złymi jest łatwiej, albowiem one rzeczywiście urągają wszystkim możliwym zasadom. Nie oznacza to jednak, że ktoś się będzie przejmował ich krytyką. Są one bowiem częścią programu przeznaczonego dla naszego bantustanu.

Sympatyczna para krytyków wyraża czasem zdziwienie, że w takim a takim filmie zagrał jakiś wybitny aktor i pierniczył tam różne dyrdymały. Oczywiście, że zagrał, dali mu zarobić i zagrał. Aktor jest do grania, a film jest do krojenia budżetu. Wszyscy muszą się najeść, a widz musi dostać swoją sensacyjno-pornograficzną papkę. Oburzenie na nic się nie zda, albowiem złe filmy służą temu by drożny był kanał dystrybucji, one go nie zamulają wcale, a internetowi krytycy są właśnie od tego, by ruch w tej arterii nigdy nie ustawał. Można by oczywiście, niewielkim kosztem wyprodukować jakąś ciekawą, niezbyt skomplikowaną historię, która po prostu by się spodobała i nie byłaby wyciągnięta z przysłowiowej du..y, jak na przykład obraz Boże ciało. No, ale właśnie nie można, bo wtedy najistotniejszy aspekt rynku treści – degradacja widza za pomocą wydumanej, krzywej, idiotycznej, zaprzeczającej faktom propagandy – zostałby zanegowany. A do tego jeszcze wskazano by w ten sposób kierunek zmian i mogłoby się zdarzyć, że pojawią się jacyś naśladowcy. Oczywiście nie mieliby oni żadnych szans w filmie, bo dystrybucja jest opanowana przez właściwych ludzi, ale na rynku książki i publicystyki czemu nie? To jest poważne zagrożenie, dlatego Rafał Brzeski może ze spokojem pieprzyć o kosmitach w najpoczytniejszym prawicowym tygodniku. Nikt mu nie zwróci uwagi. Z tego samego powodu Olbrychski może pokazywać zadek w filmie Vegi, a Blanka Lipińska może być najpoczytniejszą polską autorką. Wbrew opiniom dwójki sympatycznych krytyków filmowych, koherencja rynku nie cierpi na tym wcale, dzieła nie dzielą się na lepsze i gorsze, wszystko do wszystkiego pasuje i jest na swoim miejscu. O ile oczywiście zaakceptujemy istotne zasady tym rynkiem rządzące. Problem polega na tym, że musimy to robić w całości, jeśli ktoś czyni inaczej, staje się promotorem badziewia niestety. Choćby bardzo tego nie chciał.

Trzy niezależne osoby wysłały mi ostatnio informację o tym, że wreszcie zrobił się jakiś ruch na rynku książki i Polacy zaczęli czytać. Co to znaczy? No tyle, że machina propagandowa uznała wreszcie iż wszystkie istotne miejsca na rynku książki są obsadzone przez swoich. Można więc ogłaszać sukces. W rankingach zaś umieszczać Tokarczukową obok Mickiewicza, Twardocha obok Sienkiewicza i można otwierać szampana. I oby tak pozostało. Rynek treści bowiem to wielkie gwiazdy, które muszą cały czas powtarzać te same nieautentyczne brednie. To się może udać, w przypadku książki raz, może trzy. Jak ktoś jest ciężko zaburzony, jak Bonda, będzie to ciągnął dłużej. Przyjdzie jednak taki moment, że bez flaszki na śniadanie się nie obejdzie, a wtedy zobaczymy takie cuda, że nawet pan Brzeski nie będę mógł się z nimi równać. Na koniec zostawię Wam piosenkę, która mnie do napisania tego tekstu zainspirowała. https://www.youtube.com/watch?v=kE87oI5rdew

  15 komentarzy do “Scenarzysta forsę wziął, potem zaczął pić…czyli rzecz o formatach”

  1. a to UFO co śledzi US NAVY,  to jest bezzałogowe, czy może z załogą która pochodzi z Emilcina, bo właśnie w tej wsi kiedyś ktoś był świadkiem …. itd

    jeśli dobrze pamiętam prl- owską prasę , to w tej wsi lądowało UFO na polskiej ziemi

  2. Dzień dobry. Ano tak to jest i chyba nic się na to nie poradzi. Trzeba robić swoje, w miarę możności unikać nachalnej propagandy i kiedy się da wskazywać na jej istotną funkcję i powiązania personalne i finansowe. Na pewno choć garstka ludzi otworzy oczy i to już jest coś. A że nic nie jest na tym świecie wieczne, to i ta nędza będzie musiała się skończyć.

  3. … i dlatego nie ma co walczyć z systemem. Trzeba robić własny, niezależny system.

    https://boundingintocomics.com/2021/04/21/vox-day-and-arkhaven-comics-announce-webtoons-alternative-arktoons/

  4. Z tym UFO to początek jakieś narracji … może za chwilę UFO nawiąże kontakt i zacznie przekazywać rozkazy dla ziemian? Tu na ziemi chętnych do bycia tym pierwszym i najważniejszym jest bardzo wielu. Ostatnio zgłosił się prezydent Egiptu. Te narracje mają wspólny motyw: piramidę.

    https://www.youtube.com/watch?v=A0AFBwQ762E

    Może uznano, że ludzie są już gotowi uwierzyć w każdą bzdurę?

  5. Nedza sie nigdy nie konczy to czesc naszego humanizmu.

  6. „Oczywiście, że zagrał, dali mu zarobić i zagrał. Aktor jest do grania……”

    Dejmek mawiał, że „aktor jest od grania a dupa do srania”.

  7. Też kiedyś oglądałam sfilmowanych i wiele innych kanałów o filmach. Jest tak jak Pan mówi, widzą wszystko oprócz stojącego przed nimi słonia. Inaczej nie dostaną darmowych biletów, zaproszeń na pokazy przedpremierowe oraz innych tzw. „współprac”, a i youtube obetnie zasięgi i zdemonetyzuje. Na kanałach o książkach jest to samo. Zagadką dla mnie jest czy ci ludzie są: cyniczni i wyrachowani, sformatowani od kołyski, zwyczajnie głupi.

    Na amerykańskim youtubie są kanały o tej tematyce z dużą ilością subskrybcji (500 tys.), które zahaczają o tematy propagandy i etyki, u nas niet

  8. W związku z pracą, którą wykonywałam, wpadłam na pomysł, by omówić podstawowe metody i techniki propagandy. Ledwie przetrwałam do końca, robiono wszystko, by mie z tej pracy wyrzucić.

  9. o zamieszczonymi ilustracjami uzmysłowił mi Pan,  że jeszcze wnuki Munchausena mogą chcieć  podglądać US Navy, no może prawnuki

  10. Projekt dokładnie opisany w „Limes inferior” Zajdla (chyba 1972 rok…)

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.