lut 282022
 

Od kiedy asyryjska armia zajęła pozycje za wzgórzami okalającymi miasto od północy, w Sodomie z dnia na dzień przestano rozprawiać o możliwości wprowadzenia obrotu bezgotówkowego.

Wojtek, Bruno i Leon, jak codziennie spotkali się w lokalu Pod martwym ibisem, żeby rozważyć strategie jakie powinno przyjąć miasto wobec zmienionych okoliczności, a także podsumować nowinki które codziennie kolportowali na wszystkich czterech rynkach asyryjscy agenci.

– Popatrz na to – powiedział Leon i wyciągnął w kierunku Wojtka glinianą tabliczkę. Bruno milczał wpatrzony w upstrzone spadającym mu z głowy łupieżem wino, stojące przed nim na stole w glinianym kubku. Nie spojrzał nawet na tabliczkę.

Wojtek jednak aż podskoczył. Na glinianej powierzchni widać było bowiem asyryjskiego króla jadącego na byku, z wzwodem tak wielkim, że sięgał on aż do długiej trefionej brody władcy.

– Na pewno zwyciężą – mruknął Wojtek i uśmiechną się szeroko.

– Myślę, co zrobić ze zdrajcami – powiedział nagle Bruno głuchym głosem

Tamci, lekko zaskoczeni, przestali podziwiać monstrualny penis asyryjskiego króla i jednocześnie spojrzeli w głęboko osadzone, błękitne oczy kolegi.

– A kogo konkretnie masz na myśli – zapytał Leon

– Lota – rzekł Bruno – wyraźnie odstaje.

– Od czego – zaczął Wojtek, ale zaraz się po prawił – od kogo, chciałem powiedzieć…

– Od nas – sarknął Bruno – od sprawiedliwych.

Leon, którego umysł skupiony był zawsze na konkretach i jak ognia unikał wszelkich abstrakcji nie zrozumiał co tamten ma na myśli

– Ale jakich sprawiedliwych – zaczął mocnym głosem – i dlaczego Lot jest niesprawiedliwy – dokończył już ciszej, albowiem bał się trochę Bruna i jego nieprzejednanych myśli. Tak naprawdę jednak ściszył głos, bo pomyślał o starszej córce Lota, która bardzo mu się podobała, ale była już obiecana innemu.

Bruno wyczuł go od razu, jego intuicje i towarzyszące im bon moty, były bowiem legendarne i nie raz co celniejsze wypowiedzi wychodzące z jego ust powtarzano w całej Sodomie.

– To stara zdzira Leon i lepiej o niej zapomnij

Leon skrzywił się, a Wojtek próbując załagodzić sytuację pokazał Burnowi wizerunek asyryjskiego króla na byku. Ten nawet nie spojrzał na glinianą tabliczkę.

– Lot jest niesprawiedliwy – powiedział – bo przyjmuje w domu dziwnych ludzi i hołduje nowym rytuałom. Nie mówi już – chwała Jehowie – tylko mamrocze coś pod nosem.

– Co proponujesz – skrzywił się Wojtek

– Jak się nazywał ten lokal, gdzie próbowaliście adaptację nowej wersji noworocznych misteriów.

– Zgięta pała – uśmiechnął się Wojtek przypominając sobie wszystkich ephebosów sprowadzonych na tę okazję przez reżysera do Sodomy.

– Załoga jest tam ta sama co wcześniej?

– A jaka ma być?

– Weźcie kilku – tu wskazał najpierw palcem na Leona, a potem na Wojtka – i zróbcie porządek z Lotem.

– My – zawołali jednocześnie

– Tak wy – Bruno zmrużył oczy

Leon stropił się, bo znów pomyślał o córce Lota.

– A ty co będziesz robił? – zapytał.

– Spróbuję porozmawiać z Asyryjczykami. Oni muszą zrobić porządek w mieście.

Ledwie skończył kiedy do lokalu Pod martwym ibisem wtoczył się leciwy już i rzężący dziwnym głosem straganiarz Mika. Pochodził on z jakichś odległych krain i naprawdę ciężko było zrozumieć co mówi. W zasadzie rozumiał to tylko Bruno.

– Luuuuudzie – zajęczał od progu – Luuuuuuudzie….-ciągnął

– Co ludzie? – Bruno spojrzał na niego groźnie i przenikliwie

– Luuuuuudzie gadajo, że u Lota jest dwóch aniołów….!

Siedzący przy stole spojrzeli najpierw na siebie, a potem wybuchnęli głośnym śmiechem.

– Aniołów – rżał Wojtek – dobre, a czym przylecieli? Furmanką !!!

Leon prawie tarzał się po podłodze, takiego żartu nie słyszał dawno. Nagle jednak przypomniał sobie, że to nie mogą być przecież aniołowie, ale jacyś faceci, którzy są w gościach u kobiety, która wpadła mu w oko. Zamilkł więc i usiadł wyprostowany, jakby połknął kij.

Twarz Bruna wypogodziła się.

– Posłuchaj Mika – rzekł spokojnie – jesteś już stary i powinieneś wiedzieć, że anioły  nie istnieją. To taka ściema dla gawiedzi.

– Ale – próbował oponować Mika

– Żadne „ale” – ciągnął Bruno – anioły nie istnieją, tak samo jak nie istnieje zagrożenie wprowadzeniem obrotu bezgotówkowego.

Mika zrobił bardzo niewyraźną minę.

– To taka narracja, kapujesz – Bruno przybrał minę i pozę spolegliwego wychowawcy, któremu trafił się wyjątkowo niepojętny uczeń.

– Nie wiesz – Bruno nie rezygnował – że odkąd Asyryjczycy rozbili namioty za wzgórzami w całej Sodomie zaczęto opróżniać bankomaty? Gotówka jest w domach, nikt nie płaci kartą, a o obrocie bezgotówkowym opowiada się po to, by ludzie wierzyli w gwarancje Asyrii.

Mika stropił się. Ugiął swoje starcze kolana i ciężko klapną zadkiem na drewnianą ławę.

– Frawda – zabełkotał – ja feż wyciągnąłem swojo goftófkie.

– Teraz posłuchaj – ciągnął Bruno – ci co są u Lota, to na pewno szpiedzy. I wrogowie starych rytuałów. Chłopaki – tu wskazał na Wojtka i Leona – pójdą zaraz z ekipą i zarobią tam happening. Żeby nikt sobie nie myślał, że będzie nam tu bruździł udając, że odwiedzają go jakieś anioły.

Mika najwyraźniej nie rozumiał o czym do niego mówią, ale udawał mądrego.

– Jedyni sprawiedliwi w Sodomie to my – Bruno uśmiechnął się szeroko – i tego nikt nam wydrzeć nie może. A król Asyrii – tu spojrzał na Wojtka – zagwarantuje nam, że nic się w tym zakresie nie zmieni.

Mika pociągnął nosem, ale nie dało się w tym wyczuć pełnego zaufania do słów Bruna

– No dobra – rzekł tamten – szkoda czasu, lećcie już.

 

Przed domem Lota zebrał się już spory tłum. Przeważali poprzebierani w nieistniejące nigdy mundury pederaści, których emocje stymulował Wojtek tupiąc i drąc się ile sił w płucach przez tubę wprost do okien Lota

– Dawać ich tu, dawać! Ile możemy czekać!

Pozostali wypinając odsłonięte, wymalowane na różne kolory pośladki wtórowali mu wiedząc, że Lot musi ustąpić, armia asyryjska bowiem jest bardzo blisko, zarzuty zaś o szpiegostwo i występki natury religijnej to nie były przelewki.

– Kur…wa – zaklął brzydko Krystian właściciel lokalu Zgięta pała  – ile można czekać na tych cweli.

Nagle drzwi otwarły się i stanął w nich sam Lot, mężczyzna niemłody już i ciężko doświadczony przez życie. Widząc gromadę mężczyzn w różnym wieku, w dziwnych strojach, często w makijażach, zrozumiał od razu o co chodzi.

– Słuchajcie – powiedział – oddam wam moje córki, tyko zostawcie w spokoju moich gości

– Te stare zdziry? – zawołał Wojtek? – w dupie je mamy!

Leon popatrzył na niego uważniej, ale nic nie powiedział.

– Dawaj tamtych – zakrzyknęli wszyscy, po czym jak na komendę zaczęli śpiewać bardzo wulgarną, pełną przekleństw piosenkę.

Lot zamarł przerażony.

Tamci zaś, przestali śpiewać i chwyciwszy kamienie zabili go na miejscu. Wtargnęli potem do jego domu i myszkując po wszystkich pomieszczeniach szukali obcych, o których Mika mówił, że są aniołami. Znaleźli jednak tylko starą żonę Lota oraz jego dwie córki. Na ich widok obydwie uśmiechnęły się zalotnie, ale oni nie zawrócili na nie uwagi. Rąbnęli jedną w głowę kamieniem, a drugą zawlekli na piętro i zrzucili z okna wprost na bruk. Kiedy zbiegli na dół zauważyli, że żona Lota całkiem zesztywniała, zrobiła się też biała na twarzy.

– Jak słup soli – powiedział Krystian i zaśmiał się wesoło.

Tylko Leon był smutny oglądając trupa kobiety, w której zakochał się kiedy jeszcze razem chodzili do podstawówki.

W lokalu Pod martwym ibisem Bruno odbierał meldunki.

– Mówiłem ci Mika – zaśmiał się – że nie ma żadnych aniołów. Nie ma też już w całej Sodomie ludzi, którzy by mogli podszywać się pod sprawiedliwych.

– Co teraz – zapytał Wojtek z uśmiechem – wiedząc dokładnie, co będzie

– Asyryjczycy wkroczą jutro – rzekł Bruno – ludowi powie się, że będą gwarantem zachowania obrotu gotówkowego i ograniczą wreszcie wpływy tych pedałów w mieście.

Leon stropił się

– Ale przecież – zaczął niepewnie – Krystian nam pomagał w sprawie Lota…

Wojtek klepnął kolegę po plecach – lubię cię Leon, ale musisz trochę zbastować. Jak czegoś nie rozumiesz to po prostu milcz.

 

Bramy miejskie otworzono już o świcie. A długi sznur asyryjskich wozów bojowych ciągnął się przez całą równinę aż od wzgórz. Widać go było dokładnie z wież strażniczych. Tylko postaci woźniców były ciągle niewidoczne.

Kiedy pierwsze wozy zbliżyły się murów, uśmiechy zniknęły z twarzy sprawiedliwych mieszkańców Sodomy. Oto na każdym z nich siedział woźnica z trefioną brodą, takimż włosem, z przyklejonymi rzęsami o sztucznym pieprzykiem na policzku. Nie lepiej wyglądali łucznicy. Można śmiało rzec, że wyglądali gorzej. Każdy z nich miał jeszcze nylonowe pończochy i różowe, włochate kulki przytroczone do kciuka. Były to ponoć znaki formacji.

– O kurwa – wyrwało się Leonowi

Wojtek jednak klepnął go w plecy i powiedział – spokojnie Leon, są różne rodzaje sprawiedliwych. Na razie nie na nas pora.

– Nie mówiłem ci – rzekł do Bruna – ale ten wizerunek króla na glinianej tabliczce oznaczał jednak coś innego niż sądziłeś.

Bruno zamarł. Pot toczył się po jego twarzy ciężkimi kroplami.

 

Następnego ranka wokół murów miejskich ustawiono pale z wbitymi na nie sprawiedliwymi z Sodomy. I wydawało się, że wszystko skończy się dobrze, a Asyria już na zawsze zapanuje nad miastem i całą okolicą. Ci jednak których agonia na palach przedłużała się nieco, mogli dostrzec gasnącym wzrokiem coś dziwnego. Na niebie pojawił się błysk. Potem drugi, trzeci, a w końcu równe szeregi końskich łbów za którymi kryły się bojowe wozy Asyryjczyków zaczęły się łamać. Niebo pociemniało, a na ziemię spadły pierwsze kule ognia.

– Jak mogłem ich przeoczyć – zastanawiał się Wojtek cały czas trzymając w dłoni glinianą tabliczkę z wizerunkiem króla Asyrii, który teraz bezskutecznie próbował się wydostać z plątaniny rzemieni, koń ciągnący jego rydwan szarpnął się jednak widząc kolejną kulę ognia i porwał go wprost na pustynię.

– Jak mogłem ich nie znaleźć – mruczał dalej Wojtek – gdzie ta menda ich schowała…Może na pawlaczu…

  26 komentarzy do “Sprawiedliwi z Sodomy. Opowiadanie”

  1. Dzień dobry. Super! No i to jedna z moich ulubionych przypowieści… Każdy widzi siebie jako Lota, nie wyrzucam więc tego sobie zbytnio. Jesteśmy tylko ludźmi, sprawiedliwymi mniej lub bardziej. Jasne – lepiej będzie się o tym dowiedzieć od kogoś upoważnionego, wypatruję więc tych aniołów, może ja mam już kiepski wzrok, ale póki co nie widzę. Po staremu więc spacerując z żoną ćwiczymy oboje nieoglądanie się. Przezorny zawsze….

  2. Lepiej robić swoje i nie lecieć po gotówkę do bankomatu od razu jak jakiś gamoń beknie

  3. – też tak mówię, ale że wojna jednak wybuchła to ja jako prorok (jaki, k-wa, cy co? 😉 się nie sprawdziłem i i nikt mnie już nie słucha.

  4. Prorokowanie nie ma tu nic do rzeczy

  5. – może to zbyt górnolotne określenie, fakt, ale mi chodzi o jakiś tak zwany autorytet, który powie „jak żyć”, ludzie tego desperacko potrzebują, najpierw w kogoś wierzą, potem się zrażają, idą do innego, wpadają z deszczu pod rynnę, ale dalej chcą, żeby im powiedzieć co będzie. Ufność w Panu pokłada mało kto…

  6. Autorytetów jest masa, łączą się na YT w dwójki i trójki, żeby wydawać się jeszcze bardziej przekonujący…

  7. – no, to dla nich sezon przecież, czas żniw, że tak się wyrażę. Każdy wszak nosi w plecaku buławę Kolonki. Mam nadzieję, że publiczność ominie ich szerokim łukiem i po prostu pójdzie pośpiewać suplikacje.

  8. Opisał Pan bandę amatorów, przyznam znakomicie.

    A co zrobić z takim durniem? dorzeczy.pl/opinie/269044/sienkiewicz-czekamy-az-ktos-zlikwiduje-putina.html

  9. Są środowiska w Polsce które uważają Rosję i Putina  za Katechona. Czy takie myślenie jest całkowicie bezpodstawne.Czy obecny światowy podział pracy jest sprawiedliwy na bogaty zachód i zacofany wschód z którego zerwały się Chiny i prują naprzód w ekspansji gospodarczej.Kto jest strażnikiem obecnego podziału pracy i zysków?Rosjanie,Ukraińcy, Białorusini są genetycznie zaprogramowani by być biedni i zacofani skazani na wieczne gonienie króliczka z przerwami na dewastacje co kilkadziesiąt lat.Nie znam odpowiedzi na te pytania ale może ktoś ma jakieś przemyślenia.

  10. – ja myślę, że taki podział to duże uproszczenie. Rzeczywiście jest tak, że we wschodniej Europie ludzie żyją biedniej, niż w Cesarstwie czy Koronie. Dlaczego tak jest? Gospodarz napisał o tym sporo i moim zdaniem dany przez niego wykład jest najspójniejszą i najlepiej odpowiadającą na te pytania teorią. Ja nie znalazłem luk ani sprzeczności. Pozostaje – czytać… 😉

  11. Czytam Pana Gabriela od 2012 roku .Być może nie jestem zbyt lotny ale nie ma tam odpowiedzi na wiele pytań.Dominuje determinizm i nieznane siły które pilnują status quo.Ale czyta się wspaniałe jak i powyższe opowiadanie.

  12. – tu nie ma lotnych 😉 Ale odpowiedzi są, tylko jest tego naprawdę dużo do czytania. Ja mam już kolejkę nieprzeczytanych rzeczy, bo człowiek przecież ma i inne sprawy. A do niektórych książek trzeba wracać. Tak czy tak nic lepszego się nie znajdzie.

  13. To Pana blog .Zrobi Pan co chce.

  14. Jak ma Pan czas i możliwość proszę się zainteresować energetyką węglową tematem zgazowania węgla opracowanym wiele lat temu przez PAN badania praktyczne prowadzono w kopalni Wieczorek następnie w skali przemysłowej miały być prowadzone w kopalnii kleofas.Buch,bam wszystko się urywa 2017r temat zaorany w środowiskach naukowych temat trefny nie ma na to kasy temat tabu.A nie zapominajmy że przyszłość to wodór jako żródło energii. Druga sprawa wojsko,sprzęt,wyszkolenie .Nie chcę siać defetyzmu ale komuś zależy by w razie godziny W będziemy dzielnie walczyć,krwawić ale nie daj Bóg wygrać.Ktoś tego pilnuje by tak było.Na razie mamy straszny dramat gdzie Ukraińcy walczą z Rosją do ostatniego Ukraińca.

  15. Niech Pan nie dramatyzuje, to nie samobójcy.

    Nie ma co wspominać co było, a nie jest i nie będzie. Jest tu i teraz, trzeba robić ile się da i nie narzekać. Tak jak Coryllus.

  16. – cóż, sposób korzystania z węgla przez Polskę a też i inne kraje podlega rozmaitym ciśnieniom. Pewnie przyszedł skądś jakiś zakaz i temat umarł. Rząd obecny czy jakikolwiek inny w Polsce nie jest samodzielny i tylko przed niedoinformowanymi Plakami udaje że jest inaczej. Z tego udawania mamy też korzyści – pozory muszą być zachowane, jak mawia Pan Gabriel – na przykład możemy sobie popisać w internecie, wydawać „niszowe” książki i je czytać. Pamiętam gorsze czasy.

  17. Pewnie doprowadzę do wywalenia Pana z tego blogu. Jednak istotnie, autor nie daje odpowiedzi innych, które można by uznać za deterministyczne. A i to niej niekonsekwentnie. Bo jeśli Fenicja, Ateny i Wenecja, czyli handlowcy morscy, to dlaczego nie Singapur, w ogóle chińscy Jajka i ich diaspora od Kantonu po San Francisco? Dlaczego nagle logika przestaje działać gdy wymienimy słowo korona? Tu jest poważna luka, której nawet Majmonides, zresztą gnostyk, a nie człowiek wierzący w Boga, nie niweluje. Albo Pan Gabriel jest głuchy, albo dokładnie wie co robi. Ja tam City nie szanuję, nawet jeśli mają pół świata, w sensu oszczędności bandytów. Siła i honor w pewnym sensie też się liczą. Pokazali to Ukraińcy. Tak. Handel z silnymi i prawymi. Ale wpierw siła i prawość

  18. Niech raczej  Pan zgadnie dokąd popłynie i skąd gaz z najnowszego rurociągu?

  19. Ciekawa zagadka. Chodzi o ten turecki przez morze Czarne?

  20. Pudło? Ale ja nie strzelam. A tym bardziej nie inwestycje. Kto, gdzie strzela?

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.