mar 202019
 

Nie mogę przestać myśleć o epoce heian i o formule, być może fałszywej, którą tu, inspirowany opisem tej epoki, umieściłem. Chodzi rzecz jasna o zamianę zarządzania ziemią na zarządzanie wojną. Mam tu obok znaną książkę Ruth Benedict zatytułowaną „Chryzantema i miecz. Wzory kultury japońskiej”, którą dziś wstawię do sklepu. Zajrzałem do środka i od razu trafiłem na fragment dotyczący hierarchii w japońskim społeczeństwie, a także na całą listę paradoksów, które tę hierarchie charakteryzują. Myślę, że jednym z najważniejszych jest to, iż cała ta sztywna, pełna nieprzepuszczalnych warstw, piramida powstała w czasie permanentnej wojny i nieustannego ruchu. Pisząc ruch mam na myśli nie tylko aktywność wielkich mas ludzi, ale przede wszystkich ruch towarów i pieniądza. Wciąż w górę i w dół, a także po liniach krzywych w przestrzeni. Jeśli więc dwór cesarski, w całej swojej symbolice, tworzył podstawę do zarządzania ziemią i podstawę pokoju, szogunat musi być rozumiany jako gwarancja trwałej i jednostajnej dynamiki. Ja nie jestem najlepszy jeśli idzie o fizykę i wypracowane przez nią pojęcia, ale mam nadzieję, że rozumiecie o co mi chodzi. Jestem przekonany, że dynamika w jakiej żyło japońskie społeczeństwo po epoce heian był jednostajna i dość przewidywalna. No i zarządzana twardo z jednego lub trzech najwyżej punktów.

Porzućmy teraz wszystkie znane nam pojęcia socjologiczne opisujące życie społeczeństw i zaaranżujmy nowy, ciekawszy chyba opis sposobów zarządzania aktywami przyrodzonymi ziemi i tymi tworzonymi przez człowieka. Mamy więc ziemię i wojnę, dwa punkty podparcia, które wyjaśniają nam trochę, ale nie nie wszystko, albowiem brakuje punktu trzeciego. Jest nim miasto. Epoka heian zaczęła się od przeniesienia dworu cesarskiego do nowej stolicy, która z czasem zyskała nazwę Kioto. Cóż to znaczy „przeniesienie stolicy”? To jest szansa dla nowych organizacji i szansa dla samego dworu, który – sądzę, bo nie wiem tego na pewno – ratuje w ten sposób swoje finanse udrażniając zapchany system poboru podatków, a także otwierając kredyty na budowę nowych, luksusowych nieruchomości. Wadą książki „Chryzantema i miecz” jest to, że nie wyjaśnia ona, jak to było z kredytem w średniowiecznej Japonii. Nie wiem czy w ogóle istnieje jakaś publikacja, która by tę kwestię wyjaśniała. Jeśli przyjmiemy, że zarządzanie ziemią to tak naprawdę obniżanie – poprzez komasację – cen żywności, uniemożliwianie spekulacji na rynkach rolnych i kontrola transportu, przyjdzie nam stwierdzić – co już zostało powiedziane we wcześniejszych tekstach – że zarządzanie wojną to odwrotność tych poczynań – to parcelacja, spekulacja i blokowanie szlaków handlowych, a wszystko po to, by zarabiać na zwyżkach koniunktur i różnicach cen. Obydwa te sposoby nie mogą hulać samopas. Nam się może wydawać, że mogą, albowiem widzimy Japonię jako kraj wyizolowany od wszelkich wpływów zewnętrznych. Tak z pewnością nie było. Na pewno nie widać tego w sferze kultury, która jest obszarem tak różnym od wszystkiego co tworzy świat zewnętrzny, że powstaje złudzenie autonomii całkowitej. Niemożliwe do zaistnienia w praktyce. Tak więc Japonia jest podatna na wpływy zewnętrzne, a te muszą zostać odrzucone, po to, by kraj mógł zachować odrębność. Nie wiem jak dokładnie wyglądały chińskie ingerencje w gospodarkę w okresie zarządzania ziemią i w okresie zarządzania wojną, ale sądzę, że musiały one istnieć i były zauważalne. Żeby kraj nie popadł w chaos potrzebny był trzeci element, który porządkował i utrwalał dynamiczną równowagę ciągłej wojny – kontrola podatków i danin, dokonywana poprzez organizm miejski, który jest jednocześnie rynkiem, albo wieloma, zachodzącymi na siebie rynkami. Miasto to wyżymaczka, przez którą przepuszczane są wszystkie aktywa kraju. One tam poddawane są próbie ostatecznej, tam się zużywają i tam giną. Wszystko zaś co Japonia ma oryginalnego pochodzi spoza miasta – z rezydencji magnackich, z klasztorów buddyjskich i ze wsi. Czy Wam to czegoś nie przypomina? Oczywiście, że tak, to jest podobne do struktury I Rzeczpospolitej. Czy porównanie takie jest uprawnione? Nie mam pojęcia, ale ktoś je tu wcześniej, przede mną zasugerował. Po co jest miasto i jakie są jego konsekwencje dla systemu zarządzania krajem? Przenoszenie stolic z jednego miejsca w drugie świadczy o tym, że miasto także się zużywa. To znaczy, że organizacje, które kontrolują przepływ pieniądza mają tendencje do blokowania tego przepływu i kierowania strumieni gotówki gdzieś w bok, w obszary, która dla legalnej władzy są niewidoczne. Miasto bowiem to nie tylko struktura skarbowa, która jest w nim najważniejsza, ale także struktura niejawna, struktura gangów. Splot władzy jawnej, świętej, będącej odpryskiem boskości cesarza łączy się w mieście, w wielu punktach i momentach z władzą gangów, te zaś z kolei – zawsze tak jest – łączą się z władzą obcych. Żadna organizacja przestępcza nie jest organizacją samodzielną. To są złudzenia filmowców i słabych pisarzy nie mające żadnego pokrycia w rzeczywistości. I teraz ważne pytanie – czy dynamika wojenna Japonii epoki kamakura i późniejszych, sprzyjała izolacjonizmowi także w sferze gospodarczej? Czy może była to jedynie zasłona, za którą kryły się interesy i wpływy wewnętrznych gangów, także miejskich żerujących na wojnie i podatkach? Ja tego nie rozstrzygnę, ale ciekawi mnie, czy tradycyjne społeczeństwa o sztywnej hierarchii są w stanie poradzić sobie z mafiami okradającymi je, korzystając właśnie z tego, że hierarchia jest niereformowalna, a gwarancją jej stałości jest – taki paradoks – wojna właśnie. I jeszcze jedno pytanie – czy okradanie państwa z podatków to tradycja uświęcona bardziej niż kodeks bushido? Jeśli jest to bowiem tradycja, to warto spojrzeń inaczej na nasze rodzime gangi vatowskie. Jak to ktoś już wspomniał, niemożliwe są wyłudzenia bez przyzwolenia urzędników skarbowych. Ci zaś – tak sądzę – pozwalając na te wyłudzenia przestają być automatycznie reprezentantami państwa i stają się reprezentantami innej jakiejś, póki co nierozpoznanej organizacji. Mam bowiem wrażenie, że to całe gadanie o mafiach vatowskich służy temu jedynie, byśmy dostali malowniczy, ale niepełny i nieprawdziwy przez to obraz świata przestępczości skarbowej. Powtórzę – nie ma czegoś takiego jak samodzielne organizacje przestępcze działające wbrew prawu na jakimś, dużym obszarze. Nie sądzę, by istniały one w Japonii epoki heian i epoki kamakura, nie sądzę, by podobne struktury istniały teraz. To jest nierozpoznana hierarchia, która domaga się nowego opisu, także literackiego i opis ten nie może być prymitywny ani wulgarny. Do tego zaś sprowadza się cała, czynna w Polsce, twórczość czy to urzędnicza czy to literacka, której celem jest oddanie ponurych barw przestępczego świata. Powtarzam – obraz jest niepełny, a przez to, że jest niepełny, wielu ludzi nie czuje dyskomfortu w związku z istnieniem zorganizowanej przestępczości finansowej i patrzy na bandytów, jak na swojaków, którzy chcieli zwędzić kiełbasę z wesela. Temu, byśmy tak myśleli służą także tak zwane teksty kultury, ukazujące przestępców, jako rozwydrzonych, ale w gruncie rzeczy dających się zaakceptować facetów. Największe jednak złudzenie, którego korzenie sięgają epoki heian, polega na tym, że nam się zdaje iż są to organizacje rodzimego chowu, a głównym ich celem nie jest zubożenie i pozbawienie szans dużych i dobrze rokujących grup ludzi, ale zorganizowanie sobie wakacji na Seszelach w towarzystwie luksusowych dziwek. A czasem nawet nie to. Czasem wystarczy nam tylko, że ktoś powie iż złodzieje vat są powiązani z WSI. To trochę mało moim zdaniem. To jest niepełne wyjaśnienie przyczyn przeniesienia stolicy z Nara do Kioto, opierające się na nieskładnym przypuszczeniu, że cesarzowi i jego rodzinie nudziło się w starej stolicy. Otóż nie, nie nudziło im się, proces zmiany, szczególnie tak poważnej jak przeniesienie centrum zarządzania, musi być dobrze umotywowany. Splotu zaś działających pod przysięgą i rozmaitymi poważnymi presjami oficerów państwa z ludźmi wyłudzającymi vat nie da się wyjaśnić chęcią posiadania lepszego samochodu.

Myślę, że powinniśmy się nad tym zastanowić głębiej zamiast ekscytować się nowymi ciągle zatrzymaniami tych przestępców. To się domaga głębszego opisu niż ten, który proponuje prezes Kurski. Myślę też, że mój postulat wiąże się z innym – byśmy wszyscy zaczęli traktować się trochę bardziej serio.

Dziś po południu pojawią się tu nowe książki – Chryzantema i miecz autorstwa Ruth Benedict, a także Imperium czyli gdzie pada cień na „SS Mantola” autorstwa Krzysztofa Osiejuka. Po południu też umieszczę na www.prawygornyrog.pl nagranie audycji Arsenał Kulturalny, w której wziąłem udział wczoraj.

  16 komentarzy do “Zarządzanie ziemią, wojną i miastem”

  1. Ge-nial-ne  !!!

    Dokladnie… zacznijmy sie traktowac troche bardziej serio… a pan Kurski niech sie duuuzo  mocniej postara ze swoim opisem, bo to co w tej chwili proponuje z presstytutkami  sakiewiczowymi i reszta „naszej” publicystycznej nedzy – to sa zwyczajnie  SMIECI  i  PLEWY  !!!

  2. Drogi Coryllusie, z tą Benedict to ja mam problem. Dla mnie (i nie tylko) to jest kawałek, który pod przykrywką naukową (socjologia i etnologia) miał przekonać polityków do użycia bomby atomowej przeciw Japonii. I cel ten spełnił. Widmo amerykańskich chłopców ginących setkami tysięcy w walkach o każdą, najmniejszą choćby, z japońskich wysp wpłynęło bezpośrednio na decyzję o wysłaniu Enola Gay nad Hiroszimę.

  3. Tak skuteczne odziaływanie książek się nie zdarza.

  4. Dygresja – mogli spuścić bombę na teren bezludny w Japonii. Efekt polityczny byłby ten sam, ale eksperyment na ludziach by się nie odbył.

  5. Intuicje zawarte w tekstach ,,japońskich” potwierdzają wcześniejsze rozważania o ciemnych mocach i mechanizmach umożliwiających im skuteczne działanie. Prawda o nich , wydaje się , wcale nie jest głęboko schowana , trzeba się jedynie uważnie rozglądać. W pierwszym tekście było o oddziałach łuczników rozmieszczonych w punktach newralgicznych mogących powstrzymać postępy Złego. Te punkty można łatwo wskazać , ale natura ataku , postępu, jest taka , że muszą to być łuczniczki. Strzały wysyłane przez mężczyzn zostały zaczarowane i rozpadają się w powietrzu. Dobra wiadomość jest taka że dysponujemy wspaniałymi kandydatkami na amazonki. Być może widać to lepiej poza Polską. Polki przewyższają swoje zachodnie koleżanki pod każdym względem i łatwo dominują w grupie. Wygląda na to że musimy dać im pełne wsparcie a sami zająć się garami.

  6. >Splot władzy jawnej, świętej, będącej odpryskiem boskości cesarza łączy się w mieście, w wielu punktach i momentach z władzą gangów, te zaś z kolei – zawsze tak jest – łączą się z władzą obcych…

    Pierwsza ilustracja to obcy w ogrodach pałacowych, druga to tragarze i sklepikarze w Kioto, potem straż nocna i roninowie, a na koniec kilka typów: chłop w stroju przeciwdeszczowym, ważniak, ochroniarz i dworzanin.

    Bogato ilustrowaną książkę napisał urodzony w 1830 roku syn ubogich wieśniaków, który jednak miał cenionego wuja płatnerza i pewnie dzięki temu szlify swej edukacji otrzymał w Anglii. Trzeba jednak dodać, że w drugiej połowie 19. wieku Japonia uległa wielkim zmianom, a nawet najbiedniejsze dzieci rozpoczynały naukę bardzo wcześnie i uczyły się z tłumaczonych na japoński cudzoziemskich podręczników. Szybko opanowywały naukę czytania, pisania i rachunki.

  7. Nie do konca sie z Panem zgodze…

    … to prawda, ze Polki przewyzszaja swoje zachodnie kolezanki pod kazdym wzgledem, ale z ta dominacja w grupie to wcale nie jest tak rozowo jakby sie wydawalo… i choc osobiscie nie za bardzo lubie zajmowac sie garami to jednak w kuchni albo przy dzieciach preferuje kobiete… naturalnie, ze odstepstwa od reguly sie zdarzaja, ale zawsze sa to tylko jakies wyjatkowe odstepstwa.

  8. Istotą mojej wypowiedzi było to że facet aby zostać publicznie wysłuchanym musi wcześniej skutecznie udowodnić że jest wojującym lewakiem albo innym homoseksualistą. Inaczej wiadomo że jest Faszystą i zasługuje w najlepszym razie na leczenie. Stąd efektywnie działać mogą jedynie kobiety. Także proszę porzucić swoje ulubione zajęcia i preferencje i zająć się polityką.

  9. W tym przypadku chodzi (mi) o coś a rebous – pisanie książek pod zamówienie polityczne. A to, przyzna Pan, codzienna praktyka.

  10. Nie jest tak zle…

    …  lubie posluchac albo porozmawiac z madrym facetem… jest to trudne, ale mozliwe… natomiast na kobiety  nalezy  baaardzo uwazac… tak samo jak i na mezczyzn…  wiele z tych kobiet wcale nie jest efektywna w dzialaniu,  czasami sa efektowne, ale to 2 rozne rzeczy i w zadnym wypadku nie nalezy tego mylic… a polityka – na wlasny uzytek,  to ja sie zajmuje juz od dluzszego czasu.

  11. Tak, tak, ja tylko zadrżałem że pisze babka książkę Oni czytają i na skutek lektury łup atomówką w Hiroszimę.

  12. A ja idę pozmywać i coś ugotować – pozdrawiam

  13. Wzajemnie i smacznego,

  14. >jak to było z kredytem…

    Ćwierć wieku temu Japończycy zmarnowali sporo czasu, by nauczyć mnie swojej historii i wmawiali, że nie mają zdolności twórczych, a jedynie odtwórcze. To był czas, gdy nawet amerykańscy prymitywni ekonomiści bali się rosnącej ekspansji eksportowej Japonii. A mnie ekonomiści japońscy mówili, że przyszłość ich kraju jest w operacjach finansowych, a nie w produkcji materialnej. Na to postawili, a efekty widać np. w City.

    Nie wiem czy małpowanie Europy, które ilustruję portretem z roku 1890, to rozsądna droga, ale wolałby, żeby Japończycy przestali udawać, że są tylko naśladowcami i byli dumni z tego, co jest ich własnym wkładem do cywilizacji.

  15. Ksiazka RB piwstala na zamowienie rzadu Usa  I miala na celu pomoc jego strukturom  w amerykanizacji Japonii I tak tez sie po wojnie stalo przy udziale antropologow ze srodowiska RB I jej wlasnym

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.